Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bezsenność, zaburzenia snu


jaaa

Rekomendowane odpowiedzi

zaczarowana, a to Twoje przypuszczenia czy możesz podać jakieś źródło? To nie jest złośliwe pytanie,

Twój post dał mi poważnie do myslenia, bo mam brać codziennie chlorprothixen który jest własnie neuroleptykiem, a nie zdawałam sobie sprawy, że te leki mogą mieć taki negatywny wpływ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tristita, całkowity brak snu będzie występował na początku, ale jeśli uda się przezwyciężyć ten najbardziej dramatyczny okres, to organizm powoli, powoli, ale jednak wróci do nautralnego snu. Poza tym, nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie to czego doświadczałam po lekach, to na pewno nie był sen dający regenerację. To było coś jak utrata przytomności z upicia się, a później budziłam się na mega kacu i zupełnie nie mogłam funkcjonować. Dzisiaj spałam tylko trzy godziny, a i tak czuję się o niebo lepiej niż jak ćpałam psychotropy i odlatywałam np. na siedem godzin.

Zaczarowana, nie mam wykształcenia chemicznego, ani farmaceutycznego, ale po osobistych przejściach nie widzę wielkiej różnicy między neuroleptykami a mirtazapiną, którą brałam. I jedno i drugie tak samo ryje łeb i zamula. Zresztą, jak wynika z opisu, wszystkie te gówna mają bardzo podobne działanie - działają hamująco głównie na receptory związane z serotoniną, dopaminą i adrenaliną. To, że o jednych mówi się "neuroleptyki" a o drugich "antydepresanty" to tylko kwestia nazwy. Mnie mirzaten upośledzał tak samo jak ketrel. Skutki uboczne wymienione na ulotkach są w sumie podobne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tristitia, choćby to, chociaż takich artykułów jest więcej: http://fpn.ipin.edu.pl/aktualne/2013/03/02_F2012-03-04_IPiN.pdf , gdzieś czytałam też o spadku funkcji poznawczych i inteligencji, szczególnie po zastosowaniu leków typowych (klasycznych)

 

Oni sami dobrze nie wiedzą jak neuroleptyki tak naprawdę wpływają na mózg. :bezradny: Przepisują, bo to przecież nie ich mózg :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

estera1, z całym szacunkiem ale antydepresanty takich szkód jak neuroleptyki nie wyrządzają. Benzodiazepiny - uzależniają, neuroleptyki - powodują zmiany funkcjonalno-organiczne w mózgu, niektóry badania wykazują, że nawet przy krótkotrwałym stosowaniu w małych dawkach.

 

 

Branie tych dwóch typów leków, czyli benzo. i neurolept. na bezsenność, to moim zdaniem tylko proszenie się o problemy na własne żądanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w sumie masz racje ale jak człowiek nie śpi od iks czasu to łyknie wszystko aby w końcu usnąć i ma sie w nosie to ze sie uzależni

 

-- 03 lut 2014, 13:02 --

 

a ja od paru dni znowu nieumiem zasnąc biore mirte o 22,30 o 01,00 mam jeszcze oczy otwarte łykam drugie 15mg i dopiero zasypiam ale tez nie od razu.Budze sie po 7 i po spaniu :( moze to wina tego ze raz biore 15 raz 30mg a raz 7,5 mg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby po części racja ale ja ani benzo ani neuroleptów bym nie łyknęła dobrowolnie, bo to i tak długoterminowo by nic nie dało. U mnie by pewnie w którymś momencie wygrały myśli samobójcze, co pewnie większość jak nie wszyscy uznają to za jeszcze gorszy pomysł...

 

 

a ja od paru dni znowu nieumiem zasnąc biore mirte o 22,30 o 01,00 mam jeszcze oczy otwarte łykam drugie 15mg i dopiero zasypiam ale tez nie od razu.Budze sie po 7 i po spaniu moze to wina tego ze raz biore 15 raz 30mg a raz 7,5 mg

 

Pewnie tak, mózg potrzebuje stałej dostawy leku, którą można stopniowo zmniejszać ale nie skakać, bo na moje może i błędne myślenie, to jeszcze bardziej może rozregulować. Takie skakanie się wykorzystuje zwykle z tego co wiem na benzo. i to tylko dlatego, że uzależniają, przy antydep. to chyba nie ma większego sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi proszę, bo mam jeszcze wątpliwości co do Asertinu. Psychiatra mi go zapisał w dawce 50mg rano, ale jestem

po nim strasznie pobudzona i mam niesamowitą derealizację. Czy to czasami nie jest zbyt pobudzający lek na moje problemy z bezsennoscią?

Chyba że to minie po kilku dniach..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takie straszne problem z zasypianiem i spaniem w ogóle. Pewnie dlatego, że zawsze jem dużą kolację późno ( (ok.21-22) nie mogę się jakoś powstrzymać przed tym). Kładę się zwykle trochę po północy. Nie mogę zasnąć długo, a jak jakoś zasnę mam takie koszmary senne, że budzę się nad ranem (4-5 rano) z przyspieszonym biciem serca i oddechem. Sucho mi w gardle, wtedy muszę się napić i wziąć coś na uspokojenie, żeby znowu zasnąć. Jak znowu zasnę, nie budzę się o tej godzinie o której chcę, nie słyszę dźwięku budzika i wstaję wreszcie ok 11.. Przez to się czasem spóźniam. Najgorzej jak mam iść do szkoły, tak się stresuję, że mam problemy z zaśnięciem w ogóle, a jakieś leki bez recepty nic nie dają. Nieraz leżę od północy do 4 i się tak męczę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tristitia, niby akurat dawanie aktywizujących antydepresantów przy bezsenności nie jest błędem. Porozmawiaj o tym z lekarzem, może dorzuci ci jakiś "przymulający" antydepresant na wieczór. Spróbuj może się uda.

 

 

Decevante, w takiej sytuacji, czyli jak zasypiasz po raz drugi i śpisz do 11 to ja bym się na siłę kładła spać codziennie o 22, a w momencie wybudzenia o tej 4 lub 5 bym normalnie wstała. To co u Ciebie jest to nie jest bezsenność, tylko "pomieszanie" rytmów dobowych. Przy prawdziwej bezsenności, bez względu na porę dnia i zmęczenie nie mógłbyś usnąć, a nawet jakbyś usnął to na pewno nie do 11 i nie tak, żeby budziki nie obudziły. To tak w moim odczuciu. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczarowana,, Po pierwsze, jestem dziewczyną. Po drugie, bezsenność może nie, ale to są zaburzenia snu jak w temacie. Nie chodziło wcale o to, że śpię do 11. To był nieistotny szczegół w moim problemie. Po trzecie dla mnie po prostu niemożliwe byłoby kłaść się o 22. Nie zasnęłabym. Z resztą to by nic nie dało, bo niby dlaczego? Dwie godziny w tę czy w tamtą. Chodziło mi o problemy ze snem, z powodu stresu i lęków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze później zasypiasz i budziki Cię nie są w stanie dobudzić. Po drugie zakładając, że przestawienie się na pójście spać o 22 (zamiast o 0:00) i wstawanie o 5-6:00 (zamiast o 11:00) odbierasz sobie możliwość ustabilizowania godzin snu i rytmów dobowych. Tzw. higiena snu też jest ważna.

 

Jak znowu zasnę, nie budzę się o tej godzinie o której chcę, nie słyszę dźwięku budzika i wstaję wreszcie ok 11.. Przez to się czasem spóźniam.

 

Po trzecie mnie by to bardziej stresowało. W życiu bym przez to nie zasnęła nad ranem, gdybym się budziła o 4, czy 5:00 i wiedziałabym, że budzik na mnie nie działa. Masz większe stresy wieczorem, niż rano jak obowiązki wzywają, że możesz usnąć później jak kamień :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zachorowałam na bezsenność i nie spałam już kilka miesięcy, dowiedziałam się, że podobną historię sześćdziesiąt lat wcześniej przechodziła moja babcia. Też nagle, z powodu silnego przeżycia emocjonalnego, dostała nerwicy i przestała spać. Nie była zdolna w ogóle funkcjonować, nie mogła zajmować się domem, dziećmi, nie mogła pracować (była nauczycielką), była pewna, że umrze itp. Na szczęście dla niej były to lata 50. ubiegłego wieku i nikt wtedy nie na polskiej prowincji nie słyszał o chodzeniu do psychiatry i "leczeniu" bezsenności psychotropami. Jedyne co było to waleriana. Babcia z bezsenności wyleczyła się poprzez zmianę trybu życia. Musiała przerwać pracę i wyjechała na wieś do jakiejś rodziny czy coś takiego. Tam po prostu pracowała, wykonywała jakieś proste prace w polu,w ogrodzie itp. głównie na świeżym powietrzu. Wyjechała w maju, a wróciła dopiero przed Bożym Narodzeniem. Podobno wtedy też jeszcze nie sypiała całkiem dobrze, ale mogła już funkcjonować. Tyle wiem z opowiadań mojej mamy. Gdybym znała tę historię wcześniej, nigdy w życiu nie wzięłabym do ust żadngo psychotropa. Jasne, że moża próbować tych leków i rozważać nad wyższością jednego gówna nad innym, że niby to czy tamto jest mniej szkodliwe. Ja po swoich doświadczeniach wiem, że wszystko może bardzo zaszkodzić i prowadzić do uzależnienia. To nieprawda co mówią psychiatrzy, że są jakieś leki nieuzależniające. Każde jedno gówno może uzależnić. Nie ma żadnego bezpiecznego i skutecznego leku na bezsenność. O układzie nerwowym i zaburzeniach snu nauka nic nie wie. Przez dwa lata zdążyłam się o tym przekonać. Konsultowałam się z najlepszymi w Polsce "specjalistami" od bezsenności, byłam nawet u dwóch lekarzy somnologów za granicą - ich wiedza jest banalna i nic nie warta, rady, które dają ci profesorowie, doktorowie nauk medycznych itp., można przeczytać w każdym kobiecym szmatławcu i na stronie polka.pl. To tylko stek ciągle powtarzanych głupot. Przy silnej nerwicy, żadna "higiena snu" inne "psychoterapie" g.. dadzą. Jedyne w czym można upatrywać jakąś szansę to uregulowany, niemal wojskowy tryb życia i praca, praca, zajęcie, jakiekolwiek, aż do skrajnego, niemal śmiertelnego wyczerpania organizmu. Trzeba doprowadzić organizm do takiego stanu wyczerpania, żeby zasnął, dosłownie ratując się przed śmiercią. Teraz wiem, że nie należy bać się braku regeneracji, tego, że coś się stanie z mózgiem, z sercem itp. Ja, kiedy odstawiłam psychotropy, przez dwa miesiące nie spałam w ogóle, albo po 10 -15 min. i żyję, myślę i funkcjonuję. Zresztą, patrząc na przyklad mojej babci, zastanawiam się co robili ludzie dawnej, kiedy nie było psychiatrów, psychotropów itp. Przecież też mieli różne zaburzenia nerwowe, też nie spali i co? Co brali, jak nie było leków nasennych? Jak sobie radzili? Wariowali? Popełniali samobójstwa? A może po prostu nie spali, nie spali, cierpieli, aż w końcu bezsenność mijała. Moja babcia nie spała ok. 1 roku. Miała wtedy trzydzieści lat. Dożyła prawie 90-siątki i nigdy już później nie miała poważnych problemów ze snem. Naprawdę lekami nieczego nie leczymy, tylko jeszcze bardziej pogłębiamy zaburzenia. Oczywiście praca, szkoła, itp., jakoś trzeba żyć. Ja przez bezsenność od dwóch lat nie pracuję. Ale mija właśnie piąty miesiąc jak niczego nie ćpam i czuję wyraźnie, że powracam do życia i dam sobie radę. Zdrowie to największy kapitał jaki posiadamy, jeżeli je stracimy, popadniemy w uzależnienie, to ryzykujemy i tak stracimy pracę i nie skończymy szkoły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja, kiedy odstawiłam psychotropy, przez dwa miesiące nie spałam w ogóle, albo po 10 -15 min. i żyję, myślę i funkcjonuję.

 

Podziwiam, ja po kilku miesiącach spania średnio 3x30min (bezsenność spowodowana innym psychotropem) już prawie nie funkcjonowałam, miałam myśli samobójcze związane właśnie z bezsennością. Pracowałam, robiłam to minimum, które musiałam ale to wszystko, bo już tak byłam wyczerpana, że nawet z rodziną nie chciało mi się rozmawiać.

 

 

Oczywiście praca, szkoła, itp., jakoś trzeba żyć. Ja przez bezsenność od dwóch lat nie pracuję.

 

Niestety mało kto może sobie w dzisiejszych czasach pozwolić na 2 lata takiego "urlopu" :( To jest chyba właśnie problem dzisiejszych czasów. Żeby żyć trzeba mieć pieniądze, a żeby mieć pieniądze trzeba pracować. Co z kolei wiąże się z ciągłą presją, zaganianiem. Kiedyś wystarczyło, że pracowała jedna osoba w związku po 8h i było w miarę dobrze. Dzisiaj najczęściej pracują obie osoby, czasem i więcej niż 8h, a i tak nie żyje się w super komforcie. W dodatku ciągle są podwyżki, ciągle na danym etacie są coraz większe obowiązki i coraz częściej słyszy się o tym, że tu i ówdzie pracownikowi się nie wypłaca jego pensji co wiąże się z stresem, lękiem, ciągłym poczuciem presji. Kiedyś tak nasilona presja nie była do pomyślenia, na półkach brakowało ale za to było za co kupić, teraz jest na odwrót niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczarowana, to oczywiste, że ludzie zrobią wszystko żeby w dzisiejszych czasach nie stracić pracy. Najgorsze, że biorąc leki można tylko pogorszyć swoje samopoczucie i wcale się nie wyleczyć z bezsenności. Ja biorąc psychotropy, spałam wprawdzie, ale miałam zaniki pamięci, lęki, jakieś dziwne uczucie odrealnienia, tak że w ogóle nie mogłam funkcjonować. Z rozpaczy otarłam się niemal o próbę samobójczą. Wszędzie szukałam pomocy i nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Aż wreszcie zrozumiałam, że muszę walczyć sama. Teraz widzę, że jest możliwe wyjście na prostą i z bezsenności i z uzależnienia od leków. Trzeba przeorganizować życie, przynajmniej na pewien czas, walczyć i się nie poddawać. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety Polak mądry po szkodzie, teraz też nie łyknęła bym żadnego psychotropu dobrowolnie, tylko niestety czasu nie cofnie się :roll: i mimo, że mam jeszcze kilka innych problemów psychiatrycznych, to absolutnie wolę sobie je zostawić dla siebie, niż znów pakować się może w kolejną dawkę psychotropu.

 

Ja mam największy żal o to, że na początku nikt nie informuje pacjenta o tym, że te leki mogą wpakować w większe "bagno" niż się ma. Ja nigdy nie miałam problemów z bezsennością, osłabieniem, zmęczeniem i jeszcze paroma innymi rewelacjami dopóki nie wzięłam proszków :roll: Nigdy, też nie słyszałam, że te "rewelacje" mogą być spowodowane lekami, zawsze tylko słyszałam o tym, że to pogorszenie stanu psychicznego.... . w związku z czym zwiększano dawki, dorzucano kolejne leki, a ja czułam się coraz gorzej. Ostatnio jest jakieś światełko w tunelu, ale na chwilę obecną proszki niestety biorę :roll:

 

Biorę, bo chwilowo boję się wrócić do bezsenności, osłabienia i myśli samobójczych, a w sumie to i planów samobójczych, bo wybrałam sobie już nawet miejsce sposób i muzykę jaką będę słuchać w ostatniej chwili uderzenia o ziemię. Na całe szczęście zaczęła działać mirta, teraz śpię i obecnie czuję się nie najgorzej. Nikomu oczywiście nie powiedziałam o tym, że planuję samobójstwo, a tym bardziej nie psychiatrze, bo ten znów by powiedział, że to mój stan psychiczny się pogarsza i trzeba mi dorzucić coś jeszcze na dokładkę, albo wsadzić do psychiatryka. Cały czas myślę, o tym aby skończyć z lekami ale daję sobie na ostateczną decyzję jeszcze miesiąc, dwa bo przeszłam w związku z tym ostatnio zdecydowanie za wiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja przez swoja bezsennosc stracilam dobra prace ktora kochalam nad zycie.Gdziekolwiek sie pojdzie czy to rodzinny ,psychiatra daja od razu leki nawet psycholog tez sugeruje branie lekow.Niby w Polsce sa poradnie zaburzen snu ale jest ich malo a co maja zrobic ci co maja do takich poradni po 300km?a po drugie czeka sie na wizyte dosc dlugo.Zaden z tych lekarzy niema wiedzy praktycznej tzn.sam nie cierpial nigdy na bezsennosc kilku miesieczna badz kilku letnia a to ze ktos nie spal raz na iks czasu to niemozna mowic ze ktos ma problemy ze spaniem.Maja wiedze tylko ksiazkowa i taka co nasluchal sie od pacjentow.Przezyc to samemu a wysluchac od innych to zupelnie co innego ,nigdy ale to nigdy nie bedzie w stanie nas zrozumiec.Co za tym idzie?nikt nam nie jest w stanie pomoc tylko my sami.Jak mamy sobie pomoc jak niewiemy jak?najprosciej jest brac leki ,czesto jest tak ze swiadomosc ze jutro bede nie przytomna po bezsennej nocy bierzemy za wczasu pigulke.Wkurza mnie to jak lekarze gadaja ze nie uzalezniaja ja to za kazdym razem slysze,gdyby tak bylo to po odstawieniu tabletki powinnam na drugi dzien usnac jak niemowle.Przeraza mnie to ze ciagle biore tabletke ,nawet na impreze nie chce isc bo wiem ze jak wroce ok.2,3 nad ranem to jest juz za pozno na wziecie tabsy a bez niej nie usne.Odkad cierpie na bezsennosc i lykam rozne tabsy bo kazdy lekarz testowal roznego rodzaju specyfiki na mnie jestem coraz bardziej nerwowa,czasem sama ze soba nie umiem wytrzymac,nie potrafie cieszyc sie juz tak zyciem jak kiedys.Ciagle o tym mysle czy usne czy nie ,kiedy odstawie to gowno,pragne dziecka ale jak jezeli jestem ciagle nafaszerowana chemia.Dobrze sie mowi odstaw,idz pocwiczyc ,zmecz sie ,poczytak ksiazke,badz stosuj ''higiene snu'' wszystko to robilam na nic...niemam juz sily jestem juz wszystkim zmeczona .Znajomi ,rodzina nie rozumieja tego jak mozna nie spac?pewnie udaje.Moze dlatego ze mimo bezsennej nocy jestem wstanie normalnie rozmiawiac ,wygladac itp.Jak to oni mowia ze jak sie nie pospi jedna noc na drugi dzien organizm sam powinien ''pasc'' a oni sami nie byliby w stanie normalnie funkcjonowac na drugi dzien dlatego ciagla mysla ze klamie.Fajnie sie czyta niektore posty ,ze komus sie udalo ale niewiem czy ja bym potrafila funkcjonowac tyle czasu bez snu .To ze komus nie znaczy ze mi,kazdy ma inny oragnizm i inna ''wole''.

 

-- 05 lut 2014, 11:29 --

 

zapomnialam dodac ,ze ludzie dalej sa zacofani bo slyszac ,ze ktos chodzi do psychiatry to znaczy ze musi miec cos z głową nie tak.Dlatego juz nie poruszac tematu bezsennosci w towarzystwie a szkoda zcasem ma sie ochote wygadac ,wyrzucic co siedzi we mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie lekarze tego nie rozumieją, a "zwykli" ludzi od tych to chyba nawet nie ma co wymagać. Ja nie raz słyszałam tą historyjkę, że na drugi dzień to na pewno człowiek padnie, nikt w domu nigdy nie rozumiał też jak mówiłam, że jestem zwyczajnie zmęczona. Nie słyszałam nic innego jak to, że najlepiej jakbym zatrudniła się kopalni, to bym się pewnie zmęczyła i wszystko by mi przeszło. Nawet teraz gdy kładę się spać o regularnych parach dnia, które w końcu wywalczyłam, bo nikt tego nie rozumiał i mówił, że robię to wszystko specjalnie, gdy chcę się położyć chociaż pół godziny szybciej po męczącym dniu słyszę docinki jeszcze dnia następnego :( Każdy uważa, że udaję, przesadzam. Prawdę mówiąc to ja żałuję, że moja rodzina wie o psychiatrze chyba w ogóle lepiej było tego nie mówić komukolwiek, bo w moim przypadku, to tylko pogorszyło sytuację. Cały obraz wszystkich rewelacji spowodowanych lekami w tym nie poddającej się przez kilka miesięcy bezsenności sprawił, że niestety ale wiem, że w razie czego nie mam nawet na kogo liczyć rodzinie... .

 

 

Z imprezami również mam kłopot ale akurat nie przez tabletki, a przez to, że chęć spania w moim przypadku aktualnie pojawia się +/- o tej samej porze. Oczywiście mirtę też biorę o tej samej porze. Niestety ale aktualnie jak chcę spać to jak to twierdzą świadkowie - wyglądam jak narkoman, oczy mi same lecą, film się urywa częściowo nawet jak z sobą walczę. Nie wziąć tabletki niby można, ale boję się totalnego rozregulowania mózgu. W takim sensie, że w pewnym momencie mózg przy takim braniu i nie braniu tabletek na zmianę nie będzie wiedział, czy produkować serotoninę, czy nie, a tego to zdecydowanie bym nie chciała. Zobaczymy jak to moje odstawianie pójdzie pewnie bliżej marca zacznę, bo to wiosna i blisko lato, więc neuroprzekaźników również naturalnie się więcej produkuje w mózgu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja biore mirte 15mg o 23 i zasypiam chyba ok po 1 w nocy jak bralam wczesniej mirte to i tak zasypialam o tej mniej wiecej godz a przrez ten czas przewracajac sie z boku na bok wkurzalam sie ze zas nie umiem usnac .Ogolnie mowiac mirta nie dziala na mnie juz tak jak kiedys bralam ,potrafilam spac bez wybudzen 8-10h .teraz ok.6-7h wybudzajac sie co chwile.Czasami mam wrazenie ze niby spie niby nie ,niewiem jak to nazwac.Chodze spac mniej wiecj o 23 nie dlatego ze mi sie chce tylko dlatego ze niemam juz nic do roboty i ide z nadzieja ze moze usne.Nie odczuwam sennosci wiec nie chce mi sie spac ,klade sie na sile.Dzis sprubuje wczesniej wziac tabletke i troszke ja przetne nozem zeby byla mniejsza dawka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

estera 1, jak też tak miałam, myślałam, że już po mnie i że mi się na pewno nie uda. Też myślałam, że innym się może udało, ale mi nie musi. Byłam zrozpaczona i myślałam, że straciłam życie i planowałam samobójstwo. Ale wierz mi, teraz wiem, że mozna walczyć, trzeba tylko morderczej, wytrwałej determinacji. Nie ma żadngo sensu chodzenie do psychiatrów, ani jeżdżenie do jakichś "poradni snu". Byłam w takiej poradni, w Polsce i za granicą - to bzdury, niczego się nowego się tam nie dowiecie. Taki porady to można sobie poczytać w "pani domu". Od snu nie ma żadnych specjalistów, bo to chyba najbardziej skomplikowane i niezracjonalizowane zajwisko w przyrodzie. Trzeba się spiąć, odstawić syfiastą chemię i zacząć "na siłę" coś robić. Moim zdaniem nie ma sensu bać się, że nagłe odstawienie coś nam w mózgu spieprzy, ja tak zrobiłam i żyję. Nie jest to wcale bardziej szkodliwe niż odstawianie stopniowe, nikt przecież nie wie, tak naprawdę co dzieje się w mózgu. Na początku nie będzie w ogóle snu, samopoczucie koszmarne, całkowite otępienie, zero koncentracji, totalne rozbicie - koszmar. Ale nie wolno się poddać. Trzeba się umyć, ubrać, przygotować posiłek, wyjść do sklepu i na siłę, na siłę coś robić, cokolwiek. Nawet coś totalnie bez sensu, ale pracować, zająć czymś ręce i umysł. Ta porada co do pracy w kopalni nie jest wcale głupia ;) I wierzcie, sen przyjdzie, na pocztąku sen krótki, nie dający wcale odpoczynku ani nawet świadomości tego że się spało, ale z czasem, po milimetrze dosłownie, sen będzie się wydłużał i polepszał. Ja teraz śpię mniej więcej po 6 godzin na dobę, wybudzam się średnio 2 razy, ale na krótko i znowu zasypiam. I co najważniejsze, czuję jak mózg mi się "odświeża" po tych prochach. A jeszcze pół roku temu nie uwierzyłabym, że to jest możliwe. Organizm ma niesamowite, niepojęte zupełnie zdolności regeneracyjne, tylko trzeba mu dać szansę i nie truć się prochami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam takiej silnej woli jak ty.Jak mialam nie przespane 3 noce doslownie ani minuty nie spalam,zaczelam wszystko czarno widzec.Serce myslalam ,ze mi wyskoczy,bylam slaba niemialam sily na nic lezalam w lozku caly czas z nadzieja ze w koncu organizm padnie .Niestety tak sie nie stalo i siegnelam po tabletke.Za kazdym razem kiedy po nia siegam mam wyrzuty sumienia i ze od jutra zmniejszam dawka ale jutro znowu mowie jutro ia tak w kolko.Boje sie .Tez myslalam o smierci ,nie raz jak stalam nad grobem zastanawialam sie co sie z tym czlowiekiem dzieje na dole.Jak nie bralam tabsow nie mialam takich ''roznych ''mysli o samobojstwie nie myslalam bo zaraz zaczelam myslec ze mamie swojej chyba najwieksza krzywde bym zrobila

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Demonizujecie tych psychiatrów i leki strasznie, tymczasem są ludzie, którzy wyszli z bezsenności własnie dzięki dobrze dobranym

lekom, a co najważniejsze - psychoterapii. Bezsenność w większości przypadków, szczególnie w nerwicy ma swoje przyczyny, nieuświadomione przez nas być może, ale ma. Psychoterapia pozwala sobie z tymi przyczynami poradzić i to na trwałe. Także pisanie, że żaden psychiatra czy terapia nie jest w stanie wyleczyć bezsenności to duże nadużycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja biore mirte 15mg o 23 i zasypiam chyba ok po 1 w nocy jak bralam wczesniej mirte to i tak zasypialam o tej mniej wiecej godz

 

Ja biorę mirtę 45 i biorę ją o ok. 20.

 

Jak nie bralam tabsow nie mialam takich ''roznych ''mysli o samobojstwie nie myslalam bo zaraz zaczelam myslec ze mamie swojej chyba najwieksza krzywde bym zrobila

 

Też tak mam myśli o samobójstwie pojawiły się wraz z tabsami, a już na pewno w życiu bym nie pomyślała, że bezsenność i to uczucie osłabienia kiedykolwiek doprowadzi mnie do takiego stanu, że zaplanowałam sobie swoje samobójstwo co do najmniejszych szczegółów :hide:

 

Bezsenność związana z tym, że cokolwiek człowiek by nie zrobił i tak nie śpi jest straszna. Co najgorsze kiedyś też byłam takim przypadkiem, który mówił, że co to tam bezsenność ludzie pewnie zmyślają przecież to niemożliwe. Ehhh, nie zrozumie się dopóki się nie doświadczy :-|

 

Trzeba się spiąć, odstawić syfiastą chemię i zacząć "na siłę" coś robić.

 

Ja tak robiłam po tym jak przepisano mi pierwszy psychotrop, niestety od niego się wszystko zaczęło ale sposób na robienie czegoś "na siłę" absolutnie mi wtedy nie pomagał. Fakt nasilał zmęczenie ale sen się i tak nie pojawiał. Mogłam "padać na nogi" ale nie spałam, było tylko zmęczenie jedyną ulgę dawało przymknięcie oczu.

 

anako, ciesz się, że Tobie się udało, że w porę odstawiłaś leki. Na mnie niestety za dużo eksperymentowano i już od tego pierwszego psychotropu trzeba było wszystko wyrzucić do kosza, to problemów bym nie miała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak robiłam po tym jak przepisano mi pierwszy psychotrop, niestety od niego się wszystko zaczęło ale sposób na robienie czegoś "na siłę" absolutnie mi wtedy nie pomagał. Fakt nasilał zmęczenie ale sen się i tak nie pojawiał. Mogłam "padać na nogi" ale nie spałam, było tylko zmęczenie jedyną ulgę dawało przymknięcie oczu.

 

anako, ciesz się, że Tobie się udało, że w porę odstawiłaś leki. Na mnie niestety za dużo eksperymentowano i już od tego pierwszego psychotropu trzeba było wszystko wyrzucić do kosza, to problemów bym nie miała.

 

 

 

dokładnie mam tak samo.Co do psychologow to trzeba natrafic na takiego co sie zna a nie traktuje cie jak kazdego innego z tym samym zestawem pytan,wmawianie mi czegos co jest totalna bzdura. Przerabialam to wiec wiem.Bieganina po lekarzach to juz nie dla mnie,ilez mozna ich zmieniac a i tak oni co mi pomoga?dadza mi nowe lekii powiedza o bezsennosci to co ja juz wiem.Czasami wydaje mi sie ze o bezsennosci wiem wiecej niz ci lekarze .Poza tym jak pisalam wczesniej dobrym lekarzem od bezsennosci jest ten ktory przezyl to samo co my mamy teraz.Tak jak zaczarowana to wspomniala bledem bylo zaczac brac tabsy ale z drugiej strony czlowiek byl taki bezradny a jak jeszcze sie widzi ze zaden lekarz tez nie umi mi pomoc to jest sie wstanie lyknac wszystko by moc usnac chocby na pare godz.

 

-- 05 lut 2014, 16:19 --

 

żaluje ,ze zaczelam brac tabsy ,skad moglam wiedziec ze to tak bedzie teraz wygladalo?nie jestem jasnowidzem aby przewidziec co bedzie w przyszlosci.Kazdy z nas popelnia błedy czesto te same

 

-- 05 lut 2014, 17:14 --

 

zaczarowana jak bierzesz mirte o 20 to o ktorej kladziesz sie spac?od razu zasypiasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spać idę zwykle ok 22-22:30. Wcześniej funkcjonuje całkiem normalnie. Takie wcześniejsze branie mirty mam wrażenie, że daje mi bardziej regenerujący sen. Fakt, że wczoraj za 22.45 miałam już taki zjazd "narkomański" o jakim pisałam wcześniej ale nie zdarza mi się to często. Zwykle do 22:30 daję radę bez "większych" problemów.

 

-- 05 lut 2014, 17:48 --

 

i jak już się położę do łóżka to mam wrażenie, że zasypiam praktycznie od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×