Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie ostatnio coraz gorzej, Convulex 150x2 to za mało. Czułem jak się wkręcał, a potem słabł. Trudno to wytrzymać codziennie, szczególnie, że mam dużo obowiązków. A convulex to mój lek na obudzenie się z tamtego świata.

 

Na szczęście dziś spotkałem się z nową panią dr celem poproszenia o skierowanie na oddział, super przeprowadziła wywiad i udzieliła wszelkich informacji.

 

Podniosła mi Convulex na 3x300mg oraz dodała Kwetaplex (na sen?) - trochę boję się "poważniejszych" leków na ChAD, szczególnie, że mogą mi wszystko zmienić na oddziale.

 

Natomiast pani dr wydawała się osobą bardzo kompetentną i chyba jednak nie pozostaje mi nic innego jak stosowanie się jej zaleceń. Bez snu długo jeszcze nie pociągnę.

 

Pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL

W szpitalu nigdy nie bylem ale w tym co piszesz musi byc duzo racji.

Niewatpliwie jezeli ktos jest w manii albo w duzej depresji czyli w sytuacjach, ktore zagrazaja zyciu

i powodowac moga ogolnie mowiac duze straty i problemy zyciowe szpital chyba jest wskazany.

W wielu innych dziedzinach medycyny dazy sie aby jak najkrocej trzymac pacjenta w szpitalu (wiadomo kasa).

Ale wiadomo tez, ze najlepiej bedzie on sie czul w swoim (o ile jest sprzyjajace) srodowisku.

Pisalem juz kiedys, ze duzym nakladem sil ale jednak udalo mi sie przy pomocy bliskich zaufanych osob pomoc

osobie z objawami wytworczymi. Leki zadzialaly szybko, nie nastapila utrata kontaktu ze sprawami zawodowymi/zyciowymi itp. i szpital nie byl konieczny choc mocno wskazany.

Mnie zastanawia jaki jest sens dobierania lekow z zalozenia w "idealnych" (a jak piszecie one takie nie sa) ale sztucznych warunkach. To ze sie to nie udaje zawsze to pokazuje, ze objawy chad to nie "100% biologia" ale i interakcja ze srodowiskiem.

Wiem po sobie, ze calkiem dobrze radze sobie w chwilach, kiedy nie mam stresow i klopotow na glowie.

Rozumiem, ze pewne odciecie od srodowiska pozwala szybciej bez dodatkowych zaburzajacych czynnikow srodowiska ustawic rozchwiana psychike. Ale rownie duzo mozna chyba zrobic w leczeniu ambulatoryjnym ale konieczny jest jak najlepszy kontakt z lekarzem. I na pewno podstawa musi byc nieograniczony kontakt mailowy/telefoniczny jak i mozliwosc szybkiej wizyty w razie potrzeby.

Waplo,

Mi po odstawieniu antydeprasanta, ktory bralem razem z litem tez pozniej dostawiono Ketrel a dzialo sie to wszystko na odwrot jak u Ciebie poza szpitalem. Moj lekarz poprowadzil mnie za reke i mocno wspieral nawet w kilku prostych sprawach jak zbadanie stezenia litu we krwi, nalegal na raportowanie o stanie zdrowia w mailach i smsach itp. Pamietam jak dzis, kiedy pojechanie na drugi koniec miasta, znalezienie budynku, laboratorium bylo nielada wyzwaniem a ja zostalem w pelni otoczony osobistym wsparciem. Pamieta tez, ze wtedy nabralem w pelnego zaufania do mojego lekarza.

Choc z perspektywy czasu mysle, ze rownie dobrze moglbym wtedy tego nie ogarnac a wtedy szpital bylby konieczny ale mysle, ze dzieki temu dodatkowemu choc w cale nie oczywistemu wsparciu lekarza wszystko poszlo do przodu.

Oczywiscie wlasciwa decyzje w swojej sytuacji, kazdy musi podjac sam razem z lekarzem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W wielu innych dziedzinach medycyny dazy sie aby jak najkrocej trzymac pacjenta w szpitalu (wiadomo kasa).

 

Jest zupełnie odwrotnie i to we wszystkich szpitalach łącznie z psychiatrycznymi. Podczas ostatniego pobytu w szpitalu czułem się dobrze już po niecałych dwóch miesiącach. Mimo to trzymali mnie tam jeszcze miesiąc, pomimo próśb o wypis. (Nie chciałem pisać wniosku o wypis na żądanie, bo jeszcze sąd usadziłby mnie na kilka miesięcy). Od pacjentów dowiedziałem się, że przetrzymuje się ich dla kasy z NFZ.

 

http://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/421900,szpitale-przetrzymuja-pacjentow-chodzi-o-pieniadze-nfz.html

 

Zgadzałoby się. Koszt dziennego wyżywienia w psychiatryku to 2,50 PLN. Koszt miesięczny leków też nie jest astronomiczny a NFZ płaci za delikwenta kilka stów za dobę.

 

-- 28 sty 2014, 13:27 --

 

INTEL ten link chyba coś Ci mówi:

 

"PSYCHIATRZY - Łowcy Skór

 

Ujawnione składanie fałszywych opinii psychiatrycznych przez psychiatrów biegłych sądowych. Jak wyglądają takie przekręty w rzeczywistości i jak psychiatrzy pozostają bezkarni pokazuje ten przykład. Strona poświęcona dla ofiar i przeciwników psychiatrii."

 

http://anty-psychiatria.blogspot.com/2012/01/szpital-zapie-i-nie-pusci.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mnie pocieszyliście z tym ustawianiem lekow w szpitalach.

W styczniu byłem u dwóch psychiatrów, jeden i drugi jak mnie zobaczyli,oczywiście po rozmowie wystawili mi skierowania do szpitala dodam tylko ze jeden prowadzi mnie od wrzesnia i własnie to on wystawił mi diagnozę chad mieszany.Od obydwu usłyszałem..bierze pan dobre leki i po tylu miesiącach powinno byc lepiej....ale ku..wa nie jest.

Patrzyłem na te skierowania jak na ostatnia deske ratunku z nadzieja ze może w szpitalu mi pomogą.

Tak samo dzisiaj patrze z nadzieja na biały pojemniczek z napisem Ketrel..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marwil,

Mialem na mysli sytuacje typu operacja na otwartej jamie brzusznej vs laparoskopia.

Ale na podstawie tego co piszecie to zgadzam sie, ze psychiatryki moga byc zdecydowanie bardziej chore niz pacjenci :/

Ale wiele osob tez chwali niektore placowki. Poniewaz caly czas bylem zatrudniony, moglem pozwolic sobie aby przez jakis czas pracowac na pol gwizdka i miernie bo miernie ale jakos funkcjonowalem to szpital dla mnie byl tylko strata.

Kazdy ma inna sytuacje zyciowa i inne nasilenie objawow. Nie ma wiec jednoznacznej odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marwil, NFZ za pacjeta w szpitalu psychiatrycznym płaci od 174 do 186pln za dobę,wiec nie są to jakieś astronomiczne kwoty..tez bylem zdziwiony ze tylko tyle :shock:

 

Przyjmijmy 50 osób na oddziale x 170 zł/dobę = 8500 zł

8500 x 365 dni = 3 102 500 zł

 

Tam gdzie byłem jest 5 oddziałów x 3 102 500 zł = 15 512 500 zł

 

Może na cały szpital 15 baniek to nie dużo - w końcu w psychiatrykach bieda aż piszczy ale można przyjąć że pieniądze z dwóch pacjentów zapewniają pozostałym wyżywienie a 1 pacjent pokrywa wynagrodzenie dwóch pielegniarek. Wystarczy niepełna obsada łóżek i szpital ma kłopot.

 

Widmo - być może część pacjentów przynosi straty ale generalnie szpitalom opłaca się trzymać pacjentów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo - być może część pacjentów przynosi straty ale generalnie szpitalom opłaca się trzymać pacjentów.

To jest cala dyskusja o komercjalizacji/prywatyzacji sluzby zdrowia...Na pewno traci na tym NFZ czyli my.

Ale nie o tym przeciez dyskutujemy. Jak pisalem sa osoby, ktore byly i chwala poszczegolne jednostki. Ktos dobrze juz opisywal roznice miedzy oddzialami dziennymi itd.

Pytanie brzmi czy i w jakich sytuacjach warto isc do przyzwoitego szpitala a kiedy opierac sie na leczeniu ambulatoryjnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Warto w przypadku dużej depresji, zagrożenia samobójstwem.

W ostrej manii (na wybiegu bywają przykre konsekwencje).

Jeśli chodzi o dobór farmakoterapii, to dobry psychiatra ambulatoryjnie zdziała prawie tyle samo co szpital. (W szpitalu może są częstsze zmiany leków związane z codziennym monitorowaniem stanu zdrowia i badanie ich poziomu we krwi).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami nie mogę czytać o tym mitycznym " dobieraniu leków w szpitalu"

Większość szpitali to przechowalnia. Nikt nikomu niczego nie dobiera. Obchód często wygląda tak, że na pacjenta przypada kilkadziesiąt sekund. O nowych algorytmach leczenia to raczej malo kto w szpitalach słyszał... Króluje nieśmiertelne SSRI wraz z Depakine i jakimś przeciwpsychotycznym mózgojebem.

Osobiście nie znam osoby (włącznie ze mną) której by "ustawili leki" w szpitalu.

Po kilkunastu tygodniach w szpitalu KAŻDY twierdzi że czuje się lepiej, byle tylko już stamtąd wypieprzać do domu. I chyba stąd bierze się przeświadczenie lekarzy o skuteczności ich szpitalnego leczenia...

Jeśli się mylę-proszę o wpisy osób, ktorym "ustawiono leki" w szpitalu i teraz wyją ze szczęścia wynikającego ze stabilizacji i powrotu do normalnego życia...

 

Polecam Oddział Nerwic UCK w Gdańsku. Tam od dawna wiedzą, że przy chad nie stosuje się antydepresantów. O Depakine nie wspomnę.

To nie przechowalnia. Ten oddział nie ma nic wspólnego z klasycznym psychiatrykiem. To coś w rodzaju sanatorium o zaostrzonym rygorze ;)

Nikt nie chce stamtąd wychodzić. Mało tego- wręcz wszyscy błagają, by móc jeszcze zostać :D

Na co lekarze : "Przecież nie może Pan/ Pani reszty życia spędzić w szpitalu. Kiedyś trzeba będzie wyjść". Przy pożegnaniach są łzy i czarna rozpacz.

Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że mi ustawiono leki. Przede wszystkim na "dzień dobry " odstawiono SSRI, po czym doznałam niesamowitego olśnienia, że istnieje coś takiego jak ŻYCIE wokół mnie. Następnie Depakine zastąpiono Lamotryginą.

Może to dziwnie zabrzmi, ale moje 2 pobyty na tym oddziale ( raz miesiąc i teraz 2,5 m-ca) wspominam jako najlepsze okresy w moim życiu. Poznałam wspaniałych ludzi, była niesamowita atmosfera, kupa śmiechu i zabawa na maksa :D Powitania, pożegnania, Andrzejki, wypady do kina, do knajpek, do Sopotu. Gra w karty, ping ponga, kalambury i przeróżne cuda wianki. Było zajebiście.

Czułam się tam zupełnie zdrowa i jest tak nadal, wyję ze szczęścia i wróciłam do normalnego życia.

Przebadało mnie kilku lekarzy i psychologów. Jednogłośnie stwierdzili, że podczas całego pobytu nie zauważyli żadnych objawów chorobowych. Owszem, były może ze cztery gorsze dni, ale miały prawo być, bo wydarzyło się coś przykrego. Nie wiedzą czy to chad czy tylko zaburzenia osobowości. Ja też już nie wiem.Moje hipomanie były w okresie zakochania, więc to normalne, że człowiek tak się czuje, natomiast depresje mogły być spowodowane moją beznadziejna sytuacją życiową ( nieudane małżeństwo, później brak satysfakcji z pracy i rezygnacja z niej, a co za tym idzie- brak motywacji, izolacja, czarna dupa). Póki co żyję nadzieją i cieszę się chwilą. Człowiek szybko zapomina to co złe, co nie znaczy że wierzę w cuda. Po prostu staram się być twarda i iść do przodu.

Tak więc Robcio :D- kukułcze gniazdo da się lubić! Pozdrawiam serdecznie.:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy dzien to jakis koszmar,wyszedłem z psem na spacer z nadzieja ze nikogo nie spotkam(nie jestem w stanie z kimkolwiek normalnie rozmawiać,kompletny debil..wlasnie tak sie czuje).

.żadnej sąsiadki czy sąsiada czy nawet meneli z pod sklepu którzy za każdym razem jak ich widzę maja uśmiechnięte gęby..ale nie,nie ma tak dobrze w moim przypadku.

.spotkałem sąsiadkę Darie( atrakcyjna 30latka,kilka lat temu mieliśmy gorący romans),podjechała pod blok swoim nowym golfem w momencie jak wychodziłem z klatki..kurwa.. nie mogłem udać ze jej nie widzę.-wystarczylo wyjsc 2min wczesniej i miałbym spokój a tak będę musiał z nia gadac.

.Wyszla uśmiechnięta z samochodu jednak jej uśmiech znikł w chwili jak zobaczyła moja twarz.pierwsze jej słowa.

-Jezu Macius co sie z tobą dzieje,jak ty wyglądasz? jeszcze nigdy nie widziałam cie w takim stanie,strasznie schudłes,ostro musieliście pobalować z G (no tak,nie ma jak usłyszeć na dzien dobry tak jakze optymistyczne słowa..fakt,od tygodnia nie goliłem się,schudłem ostatnio jakies 8kg)

Odpowiedziałem -- tak troche,baluje juz od września.

wyjeżdżacie gdzieś na urlop z G?..odpowiedziałem-- nie jestem już z G...blee blee

--a jak interesy?,miałeś odezwać się w sprawie katalogu reklamowego..moja odpowiedz ..nie mam już firmy...

rozmowę zakończyłem słowami..zdzwonimy się.(jeszcze nie tak dawno nie odpuściłbym jej i musiała by wejść do mnie na kawe a teraz mam to w dupie)

Wracając ze spaceru z psem podbiegł do mnie listonosz..panie Macku,panie Macku mam polecony.

patrze na kopertę,z zusu a to nie wróży nic dobrego...wróciłem do mieszkania jeszcze bardziej wkurwiony niz z niego wyszedłem..

A w kopercie wezwanie do zapłaty zaległych trzech składek czyli 3780.00pln..spojrzałem tylko przez okno w kuchni na moj samochód i pierwsza myśl-chyba niedługo będziemy musieli sie pożegnać w tym momencie uświadomiłem sobie kolejny juz raz na jakim jestem dnie..

38 letni facet ktory jeszcze rok temu swiat zdobywał,własna firma,piękna kobieta u boku,wakacje za granica a teraz wrak bez pracy,bez pieniędzy,bez znajomych a w dodatku bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Mam ochotę pierdolnąć wszystkie te leki,psychiatrów,psychologów..od września miałem tylko przez kilka dni namiastkę normalnego samopoczucia było to na początku grudnia i do tej pory juz nigdy tej namiastki nie było mi dane zaznać.

Jestem sam jak jakis pierdolony wyrzutek..postawiłem sobie na stoliku 0,75 grandsa i zastanawiam sie czy nie zachlać dzis mordy.. słucham Dżem-autsajder i naprawdę jestem wkurwiony,tracę nadzieje..

wpis pewnie bez ladu i skladu ale musiałem to z siebie gdzieś wyrzucić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bez ładu i składu. Najgorsze w tej pier.....ej chorobie jest to że byliśmy na szczycie, a teraz jesteśmy w cholernym bez wyjścia dole. Ja osobiście dochodząc do momentu w jakim zapewne Ty jesteś (może z tą różnicą, że mam ślubnego i dzieci więc sama nie jestem) pieprznęłam leki i lekarzy. Co prawda cholernie ryzykuję, ale ta przerwa dała mi jedno. Pełną świadomość co wywołuje u mnie hipomanie, co depresje a co nie do zniesienia stany mieszane.

100% hipo mam po xanaxie ( żeby było śmiesznie przepisanego mi przez gastrologa na IBS)

Stany mieszane mam po antydepresantach.

Leki i stabilizatory, które brałam od kiedy zdiagnozowano mi CHAD stabilizują i owszem zatrzymując mnie w subdepresji. (jak dla mnie nie jest to stan nadający się do funkcjonowania).

Teraz Xsanax stał się dla mnie Prozakiem. Mając tą świadomość pierwszy raz od roku idę do mojej psychiatry. Mimo wszystko zdaję sobie sprawę ile ryzykuję uzależniając się od xsanaxu. Ale wiem jedno-nie dam się

z powrotem sprowadzić do stanu ciągłej subdepresji i stanu wegetacji z czasów gdy byłam na tych wszystkich lekach: antydepresantach, stabilizatorach i innym g.....nie. AMEN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak..., bylem wiele razy w kompletnym dole z którego wydawało mi sie ze juz nigdy nie wygrzebie sie jednak wtedy leki mi pomagały dość skutecznie i jakimś cudem podnosiłem sie ale tym razem nie ma żadnej poprawy od wrzesnia.Trace nadzieje, jak czytam posty użytkowników którzy pisza ze trwaja w takim stanie wegetacji dlugie miesiace a nawet lata pomimo rożnych kombinacji lekow. Lecze sie od 2006r ale nigdy jeszcze nie bylem w takim stanie tak długo. Wciąż słyszę od swoich lekarzy p.Macku,bierze pan optymalny zestaw lekow,powinno byc lepiej a jesli nic nie pomaga to tylko skierowanie do szpitala...taa mam juz dwa ze stycznia,nadal jeszcze ważne i poważnie zastanawiam sie czy z nich nie skorzystać..

Uzależnienie od xsanaxu,wiesz.. pisałbym sie na to gdybym mial jakąkolwiek gwarancje ze bedzie na mnie dzialal w taki sposób jak działa na ciebie i mógłbym na nim spokojnie funkcjonować chociaż 5lat :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak..., bylem wiele razy w kompletnym dole z którego wydawało mi sie ze juz nigdy nie wygrzebie sie jednak wtedy leki mi pomagały dość skutecznie i jakimś cudem podnosiłem sie

 

No widzisz? To już szczęściarz jesteś :D

 

-- 29 sty 2014, 20:00 --

 

Uzależnienie od xsanaxu,wiesz.. pisałbym sie na to gdybym mial jakąkolwiek gwarancje ze bedzie na mnie dzialal w taki sposób jak działa na ciebie i mógłbym na nim spokojnie funkcjonować chociaż 5lat :D

 

Problem w tym, że gdy się uzależniasz to już nie jest tak różowo. To tak jak z narkotykami, z alkoholem...najpierw jest cudownie a później............zakład psychiatryczny oddział zamkniety :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście mam tego farta, że potrafiłam sama wyjść z uzależnienia od benzo czy przerwać stopniowe wchodzenie w alkohol np, plus dosyć dynamicznej i szybko nudzącej się osobowości. Jakąś tam samokontrolę posiadam, nawet całkiem sporą, jeśli przybliżyć to do intensywności tego, co muszę kontrolować.

 

Ale co. Myślałam, że tamten okres bardzo długiej manii był spowodowany właśnie nieodpowiednim miksem leków. Myliłam się. Teraz nie biorę nic od długiego czasu, Zomiren jak na lekarstwo, czasem do szkoły tylko. Mam za sobą spory okres stabilności jako takiej, wyciszenia, przeplatanego jednak przez lęki. Jak to zawsze bywa, pomimo względnego kontrolowania sytuacji, uczucie ogromnego zalęknienia zaczęło narastać, narastać, narastać... Pojawiły się uciskowe bóle głowy, zawroty, wycieńczenie...I jebs.

 

Żeby nakreślić, jak się czuję: Mniej więcej tak, jakby w mojej głowie zagnieździł się ładunek wybuchowy, zbliżający się do eksplozji. Po raz kolejny nieprzyjemny ucisk oraz poczucie przepełnienia, napięte mięśnie, wszechogarniające uczucie jakiejś kurewsko ogromnej energii zmiksowanej z agresją. Czuję się wściekła, chcę to wyładować. Najchętniej upiłabym się teraz jak szmata i obeszła wszystkie kluby, znowu zgoliła włosy na łyso i jak najkonkretniej dała poczuć światu swoją egzystencję. Jednocześnie jest jakaś pustka, a w kontraście do niej, potrzeba zrobienia czegoś kreatywnego. Włącza mi się alarm: muszę to kontrolować, nie mogę zrobić nic głupiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.ja juz nic nie czuje,jestem jak zaprogramowany na przetrwanie do wieczora chodzący zombi wyprany ze wszystkich wyższych uczuć..jedynie moj pies potrafi obudzic we mnie chwilowy uśmiech na twarzy,niestety ludzie juz tego nie potrafią.

Ludzi w takim stanie powinni wysyłać na misje do Afganistanu,bez mrugnięcia okiem i bez żadnych skrupułów rozwalaliby łby talibą..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak...,

Nie uciekniesz przed stabilizatorami w chad. Zreszta myslenie, ze stabilizator sprowadza do stanu subdepresji nie jest naukowo niczym poparte. I czy przypadkiem u chadowcow brak hipomanii nie jest czesto przez nich odbierany jako juz obnizenie nastroju?

Moja partnerka bardzo obrazila sie kiedys, kiedy powiedzialem, ze zycie bez hipomanii dla tego co ja przezyl jest pewnego rodzaju zyciem nudnym i szarym. A tak zyje zdecydowana wiekszosc spoleczenstwa.

Powiedzialem to nawet bardziej dobitnie - normalni ludzie to w zasadzie szarzy, nudni ludzie.

Kazdego dnia pomimo obecnie chyba poukladanego zycia tesknie za wariactwem a z drugiej strony boje sie, ze wariactwo kiedys zateskni za mna.

Dla chadowca taka szarosc moze nie jest jeszcze subdepresja ale zapowiedzia do niej na pewno.

Inna sprawa to wszytsko to co nas ostacza - relacje z bliskimi, warunki zycia itd.

To nie moja sprawa jak wyglada Twoje zycie ale jesli bedzie w nim jakas zadra, nierozwiazany problem, trudne relacje ciezko bez rozwiazania tych problemow nie popadac w subdepresje. Chadowiec powienien zyc jednak w pewnych cieplarnianych warunkach.

Jesli otoczenie nie bedzie rozumialo wahan nastrojow chadowca nie bedzie mogl on stworzyc wlasciwych relacji.

Nie odbierz tego wpisu jako czepiania ale masz juz spore doswiadczenie z choroba i nie rozumiem jak mozna pisac glupoty o np. wykluczeniu stabilizatorow. W pewni za to rozumiem niezadowolenie z dzialania antydepresantow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL ja sie w ogole nie dziwie, ze Twoja sytuacja wyraznie rzutuje na ekspresje objawow chad.

Sytuacja tak jak ja przedstawiasz jest obecnie "nierozwiazywalna" chociaz (bez pocieszania) final nie jest przeciez przesadzony.

 

Ogolnie, upraszczajac w chad jest kilka czynikow:

-sam rzut choroby

-sytuacja spoleczna w jakiej zyjemy (finanse, relacje z innymi, nieszczescia zyciowe, itd.)

-nasze zdolnosci psychologiczne, umiejetnosc radzenia sobie w zyciu i nasza osobowosc

Kazdy z czynnikow rzutuje na inne a calosc okresla jakosc naszego zycia i jak je postrzegamy.

Stad nawet przyzwoite zastabilizowanie chad na nic sie zda jesli bedziemy musieli podolac nieszczescia i truda zycia.

Stad proba uregulowania zycia na nic sie zda kiedy nieustabilizowany mozg bedzie szalal.

Stad przy pewnych cechach osobowych hipomania nie skonczy sie u jednego kredytem ale moze byc nacechowana przypadkowymi kontaktami seksualnymi.

Wiele jest jeszcze takich "stad", ktore wskazuja, ze chad to nie tyle choroba co raczej cale zycie czlowieka.

Ze nie da sie byc takim samym jak przed choroba. Na marginesie nie ma "przed choroba". Chad to geny wiec rodzimy sie z chad.

Jak nie ma czegos takiego jak "przed choroba" tzn. ze juz w chorobie musi ulec jak najwiekszej pozytywnej zmianie wszytsko inne.

Czyli nasza sytuacja, ktora prawie zawsze nie jest taka idealna jak sie wydawalo i nasza osobowosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak...,

Nie uciekniesz przed stabilizatorami w chad. Zreszta myslenie, ze stabilizator sprowadza do stanu subdepresji nie jest naukowo niczym poparte. I czy przypadkiem u chadowcow brak hipomanii nie jest czesto przez nich odbierany jako juz obnizenie nastroju?

Wciąż zadawałam sobie to pytanie, dlatego podjęłam decyzję o odstawieniu leków by wreszcie móc racjonalnie to wszystko zrozumieć i odróżnić. Odróżniłam, zrozumiałam. Jeśli nie chcę wychodzić z łózka, stronię od ludzi, wyjście na miasto to wyczyn, a jedyne moje dokonania to snucie się po domu i wykonywanie podstawowych czynności to raczej nie jest to stan reemisji.

 

To że nie ucieknę przed stabilizatorami też wiem, dlatego jestem już umówiona z moją psychiatrą. Nigdzie nie powiedziałam że stabilizator SPROWADZA do subdepresji. Powiedziałam, że w moim przypadku stabilizator plus antydepresant ZATRZYMUJE mnie w stanie subdepresji.

 

A jak to będzie dalej?....Zobaczę po wizycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ze swojej strony polecam Klinikę Psychiatrii SPSK 1 ul. Głuska 1. Mi dobrze dobrali leki, jak i wielu innym pacjentom, którzy razem ze mną byli na oddziale. Wielu osobom ten szpital uratował życie. Dosłownie. Byli tam pacjenci z całej Polski: Tarnobrzeg, Katowice, Rzeszów, Radom, Janów Podlaski, no i podlubelskie miasteczka: Chełm, Kozienice, Zamość etc. Naprawdę polecam, na pewno nie zaszkodzi, najwyżej nie pomoże, ale spróbować zawsze warto

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no to jest jakies science-fiction w tej Polsce.

Niewinnego czlowieka trzymac w psychiatryku przez 8 lat ja pier.... no i jak tu nie miec problemow

po takim przymusowym pobycie nie mowiac wogole o wyjeciu z zycia czlowiekowi tylu lat, bo inaczej nie mozna tego nazwac.

Za zabojstwa co niektorzy dostaja po 8 lat, a tutaj gosc komus cos tam powiedzial strach sie bac. :shock:

 

Na szczescie tutaj gdzie jestem dziala to w miare normalnie jak bylem zjazd z gorki i do domu, a od ustawiania lekow

to jest psychiatra na zewnatrz, bo raczej dluzej niz miesiac nie trzymaja no chyba, ze powiesz o myslach samobojczych, a

po miesiacu to w zasadzie gowno wiadomo czy leki sie sprawdzaja czy nie. Ja zawsze bylem krocej, no i oczywiscie

trzeba wybrac opcje dobrowolnego poddania sie opinii lekarza, bo poprzez sad pobyt moze trwac nieco dluzej

o czym zostalem poinformowany zaraz po dojsciu do jako takiej wladzy umyslowej do niczego nie zmuszaja

no moze poza faktem, ze jestes na oddziale zamknietym i jest ogolnie luz jak w sanatorium chociaz palacze mieli by

nie lada problem tylko naklejki.

 

Co prawda jest to tez wynikiem tego, ze ubezpieczalnie pokrywaja tylko jakis z gory okreslony czas pobytu jak

zostajesz dluzej czesto becalujesz z wlasnej kieszeni, oczywiscie jest to uzaleznione od jakosci ubezpieczyciela no i

tego czy jestes zagrozeniem przede wszystkim dla siebie badz kogos innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ze swojej strony polecam Klinikę Psychiatrii SPSK 1 ul. Głuska 1. Mi dobrze dobrali leki, jak i wielu innym pacjentom, którzy razem ze mną byli na oddziale. Wielu osobom ten szpital uratował życie. Dosłownie. Byli tam pacjenci z całej Polski: Tarnobrzeg, Katowice, Rzeszów, Radom, Janów Podlaski, no i podlubelskie miasteczka: Chełm, Kozienice, Zamość etc. Naprawdę polecam, na pewno nie zaszkodzi, najwyżej nie pomoże, ale spróbować zawsze warto

ten szpital w poruwnaniu do innych jaki znam prezentuje sie niczym hotel z co najmniej trzema gwiazdkami...

Oddział D Leczenia Zaburzeń Afektywnych dysponuje : 15 miejscami kobiecymi i 5 miejscami męskimi..brzmi zachecajaco :P:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×