Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Pisze, bo juz nie daje rady - nie wiem jak mam sobie poradzić. Dzisiaj byłam święcić pokarmy i nie mogłam wejsc do środka do Kościoła, bo strasznie nogi mi sie trzęsły i nie moge ustac. Juz nie moge chodzic, przejsc przez przejście. Jak to pokonac? Wiem, że jak sie przełamie to to minie, ale nie wiem jak to zrobic? Jak dochodze do przejscia dla pieszych to mam straszną blokade i nie wiem jak to pokonac? Jak to zrobic? Chce bez leków, bo one i tak mi nie pomagają. Co zrobić? Pomocy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To sie dzieje juz od dłuższego czasu. Byłam z tym u wielu lekarzy i nic. A zaczeło sie nagle. Te ataki paralizu mam nie tylko w Kosciele, ale tez na uczelni, w sklepach, na ulicy - w tłumie ludzi. Nogi wtedy mam jak "kłody", cała sie trzese i nie moge dac kroku - nie moge sie przełamac, chociaz bardzo chce, ale mam potworną blokade. Dodatkowo jestem po mozgowym porazeniu dziecięcym i w dzieciństwie chorowałam na padaczke. Jak mnie łapie taki paraliz to mysle o tym ze zaraz upadne, jak jestem na przejsciu to mysle, ze nie dam rady przejsc, ze ludzie sie na mnie gapią. Te mysli nie daja mi spokoju. Ale nie tylko to- łapie mnie to nawet jak nikogo nie ma. To jest straszne! Nie wiem jak mam sobie poradzic? Co to moze byc? Czy jest to związane z moja chorobą? Czy moze nawrót padaczki - chociaz EEG nic nie wykazało. Jeszcze mam takie dziwne mrowienie w nogach i drętwienie. Prosze o rade.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Objawy, które podałaś są charakterystyczne dla paniki napadowej, nerwicy lękowej, jak również fobii społecznej. Możesz przeczytać o tym tu:

http://www.zyczdrowymzyciem.pl/index.php?lnf

 

Leczenie farmakologiczne może okazać się nieodzowe. Radzę Ci zatem, żebyś poszła z tym do jakiegos dobrego psychiatry, który przepisze Ci stosowne leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalnie Niemam pytan Moze znajdzie sie jakas osobka ktora mi pomozena .Wiem o tym ze to polega własnie na powstrzymaniu samym soba tego ale czasami sprzyda sie mała pomoc do tego.Jestemz natury nerwowa I zawsze sie bałam o swoje zdrowie Juz tak mam.ALe teraz To juz wogole niewiem co sie ze mna podziało.Nie chce w taki sposob Spedzac kazdego dnia.Nie poznaje sie wogole Nawet Juz sie nie podobam sobie patrze na swoje zdjecie I sie zastanawiam KIm ta osoba jest taka usmiechnieta i wogole.I zadaje sobie Pytanie ze To nie mozliwe ze to Ja Bo ta dziewczyna jest usmiechniete I widac ze pełna Życia.Jestem chyba teraz taka osoba pusta W sobie bez zadnego nawet cienia Koloru.Dziwne to uczucie A z drugiej strony Bardzo mnie to przeraza.Bylam zawsze pewna siebie wiedzialam do czego zmierzam Ze sie podobam sobie Chcialam sie troszku odchudzic ALe To kazda dziewczynka Ma takie kompleksy.Teraz nic mnie nie interesuje.czasami sobie mysle ze jestem jakas psycholka i ze jak bede caly czas sobie takie cos wmawiac wyladuje w jakims domu dla Oblakanych ja nie chce tak!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc Kate1986 nikt chyba znas nie jest psycholem chociaz sam czasami mysle ze to wszystko dazy do tego ze bede swirkiem :) mozliwe ze chcesz sie wygadac ze brakuje Ci kogos komu mozesz wszystko powiedziec od tego tutaj jestesmy zeby pisac i czytac i pomagac wiec nie podawaj sie i trzymamy kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oki sorki ze tak napisalam ale juz rozne mi mysli przychodza do mojej glupiej Glowki.Naprawde Meczy Mnie To co sie ze mna dzieje .Wiem ze czasami naprawde trzeba byc cierpliwym I troche przejsc Bo nie pstrykniesz palcami I juz wszytko z ciebie odchodzi.Ja wszytko rozumiem Jestem madra dziewczynka tak wogole I wiem ze zycie nie jest takie proste Jak by sie moglo wydawac i czasami trzeba naprawde cierpliwosci.Ale naprawde tez bym chciala Znowu byc taka jaka Bylam.Czyli szczesliwa choc nie twierdze ze nie jestem Bo przeciez mam zajebista rodzina ktora bardzo kocham I oni Mnie tez Zajebistych znajomych.Ale widze po sobie ze nie jestem ta sama Kacha.Ktora sie wogole nie smieje zamknela sie w sobie i trudno jej teraz tego wyjsc chcialabym zeby mnie znowu cieszyly male rzeczy np wyjscia gdzies ze znajomymi albo imprezka.Mam dopiero 21 lat wiec chcialabym sie jeszcze wyszalec.A wiadomo na smutki i problemy przyjada jeszcze chwile.Niewiem z czego mi sie to wzielo Bede sie oczywiscie starac To zwalczac zajmowac sie czyms nie myslec ale jest cholernie trudno.Moje zycie wyglada teraz tak jestem zajebiscie zmeczona Nic mi sie nie chce chodze jak bym conjamiej nie miala ciala Wiem ze to glupio brzmi chudne I wogole nic mnie nie cieszy jak by conajmiej zycie ze mnie ulecialo.Ale bede wierzyc ze po nocy przychodzi dzien I znowu bede ta sama kasia co kiedys.I moze ten taki okres w moim zyciu duzo mnie nauczy Da mi duzo do myslenia I pokaze mi kim naprawde jestem I jakie tak naprawde mam wartosci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kate1986 jedno Ci mogę doradzić.Jeżeli stan zniechęcenia,zmęczenia,niezadowolnia i uczucie ciągłego smutku,bez konkretnej przyczyny,trwa dłużej niż 2 tyg.to potrzebna fachowa pomoc.Myślenie,że samo przejdzie jest błędne i prowadzi do pogorszenia stanu.Dodatkowo spadek wagi jest u Ciebie sygnałem,że coś się dzieje niedobrego.Idż do psychiatry i pozwól sobie pomóc.Mówię z własnego doświadczenia.Też myślałam,że sobie poradzę.Gdybym wcześniej poprosiła o pomoc,może zaoszczędziłabym sobie tego piekła.3maj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja teraz jestem przed tym dylematem :( . Iść do psychiatry czy nie iść. Z jednej strony chcę wreszcie móc robić takie proste rzeczy jak poczytanie książki, wyjście na dłuższy spacer, posprzątanie pokoju czy nawet pójście pod prysznic (tak, czasem nawet na to nie mam siły :( ) , a z drugiej nie chcę żeby na mnie eksperymentował z lekami bo boję się, że spowoduje to jakieś nieodwracalne zniszczenia w moim mózgu i stanie się ze mną coś niedobrego, zmienię się całkiem albo nie będę się mogła kontrolować itp. itd. :cry: . Ten stan całkowitej bezsilności trwa już praktycznie 4 - 5 miesięcy. Nie wiem co mam zrobić, Jutro mam wizytę u psychol. i powinnam mu wtedy dać znać czy decyduję się na to.

Nie wiem, boję się leków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiedźma Nowoczesne leki nie są niebezpieczne i nie powodują uzależnienia.W kazdej chwili,jeżeli nie poczujesz poprawy lub będziesz się żle czuła możesz odstawić.Czasami niestety trzeba eksperymentować i próbować różnych,bo nie ma nic uniwersalnego dla wszystkich.Każdy może różnie reagować na dany lek.Ja np.dostałam już piąty lek,bo żaden nie dawał pożądanych trwałych efektów,ale mój mąż trafił za pierwszym razem i po roku brania sam odstawił,bo poczuł,że już mu nie jest potrzebny.Ja na Twoim miejscu nie zwlekałabym dłużej.Chyba już dosyć się męczysz i chcesz wreszcie mieć siłę umyć się,posprzątać czy poczytać z radością.Nie marnuj czasu,proszę.Masz wyższy wskażnik na skali Becka niż ja.Czy Cię to nie przeraża?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie masz rację, porozmawiam jutro z psychologiem. Tylko boję się jeszcze, że jak poczuję się trochę lepiej to będę chciała je odstawić - a mam straszne wahania i nie potrafię przewidzieć kiedy znów runę w dół :( , poza tym boję się, że przyczepią mi etykietkę wariatki, albo sama przez tą wizytę u psychiatry nawkręcam sobie dziwnych rzeczy :( .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Nerwuski kochane,

nie bylo mnie ponad tydzien. Stracilam prace ( czytaj: tesciowa mnie dluzej nie chciala), kloce sie przez to codziennie z moim narzeczonym, a za 3 miesiace slub.Do tego wszystkiego mama mi zachorowala i nie mam juz sily.Mam wrazenie,ze coaxil przestal nagle dzialac, czuje sie fatalnie, a mam wizyte u lekarza dopiero 16 kwietnia. Mam wrazenie, ze to wieki.Jakos sie trzymam, ale nie jest dobrze. Wiem, ze dam rade bo bardzo tego chce, ale stracilam w ciagu roku moje zdrowie, prace i jesli rozstane sie z moim narzeczonym, to nie wiem co bedzie .Juz nic mnie nie zdziwi.Wiedzma, Szatz co teraz???

Viviana kochanie jesli tu jeszcze zagladasz, pozdrawiam Cie cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pietrucha cześć ciotka!Nie wiem kochana jak my to wytrzymamy.Tak mi przykro z powodu pracy, kłótni z narzeczonym i choroby mamy.

Ja też mam wrażenie,że mój lek jest za słaby.Czuję się gorzej od ok.2 tyg.,a do wizyty jeszcze tyle czasu(7kwietnia).

Naprawdę nie wiem co poradzić...sama też nie daję rady.To trudne,jak musimy walczyć,a los nam rzuca kłody.Myśl o ślubie,planuj,zajmij się przygotowaniami,może to odgoni czarne myśli(?)

Jestem z Tobą kochana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc

czytam te wszystkie ostatnie posty i nie wierze, czy to jakas zaraza?Nikt sie ostatnio dobrze nie czuje, wszyscy maja dola.Robie tak jak radzisz Szatz, mysle o slubie i staram sie nie dolowac.Ale ja tez sil juz nie mam. Mam wrazenie, ze teraz deprecha ustapila miejsca nerwicy, znow dopadly mnie okropne mysli.Nie gniewajcie sie za to co napisze, ale moze ja wolalabym czasami myc 1000 x dziennie rece czy zawieszac pranie tylko jednokolorowymi klamerkami, ale nie to!!! Wiecie, jak straszne jest jechanie do rodzicow na obiad, spotkanie sie z ukochana siostra i myslenie, ze moglabym im wyrzadzic krzywde?Czasami prosze Boga o inna chorobe, nawet najgorsza, ale nie to.Wiem, ze to tylko mysli, ale ja czasami nie mam juz sily. Stad wziela sie ta deprecha, bo nie moge pogodzic sie z tym. Ja ktora muchy nie skrzywdzi, wszystkimi sie przejmuje, od kilku miesiecy cierpie na to cholerstwo.Ide 16-go pierwszy raz do psychiatry, pycholodzy nie pomogli mi niestety, mam nadzieje, ze jest jakas terapia na to, bo moj coaxil nie rozwiazuje problemu.

Nic wiecej dzis nie napisze, jakos mi to nie idzie.

Trzymam za wszystkich kciuki i zycze wszystkim duzo sily do walki. Odezwe sie pod koniec tygodnia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam, ze mam depresje, ktora rozwijala sie juz od wielu lat... Niestety, ostatnie dwa lata w moim zyciu i pare bolesnych przezyc, sprawily, ze czuje sie coraz gorzej. Brak poczucia radosci, bezsens zycia, ponadto pojawiaja mi sie ataki lekow.

Chce cos z tym zrobic i nie siedziec bezczynnie, bo nie chce tracic nic z zycia.

Pytanie moze i banalne, ale jestem zupelnym laikiem w tych sprawach:

 

jakie sa roznice w leczeniu przez:

1)psychologa

2)psychoterapeute

3) psychiatre??

bo nie wiem do kogo sie zglosic

 

Znajomy polecil mi dwie panie, jedna z tytulem - psycholog psyhcoterapeuta i druga - z tytulem specjalista psychiatra, psychoterapeutka. Ktora powinna mi lepiej pomoc?

 

Dziekuje za wszelkie odpowiedzi, bardzo to dla mnie wazne (ale chyba tego nie trzeba Wam tu mowic ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej marta24! Spróbuję Ci pomóc.

Psychologia to nauka społeczna,psychatria jest dziedziną medycyny.Psychiatra jest lekarzem i tylko on,w przeciwieństwie do psychologa, może przepisywać leki.Zarówno psycholog i psychiatra mogą zajmować się psychoterapią.Jeżeli psycholog uzna to za konieczne może pacjenta posłać do psychiatry.

Od Ciebie zależy decyzja,do kogo udasz się najpierw.Często psycholog i psychiatra współpracują ze sobą.Właściwie jest więc obojętne od kogo zaczniesz.Najważniejsze jest rozpoczęcie leczenia.Obaj specjaliści będą wiedzieli jak Ci pomóc.Nie potrzebujesz skierowania do żadnego z dwóch.

Życzę powodzenia w terapi :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiec tak psycholog skonczyla tylko studia psychologi nic wiecej , psychoterapeuta skonczyl psychologie oraz dodatkowo psychoetrapie a wiec jest na wyzszym poziomie niz psycholog, do psychologa chodzi sie porozmawiac , terapeuta prowadzi terapie.

Natomiast psychoiatra to juz lekarz , on stwierdza chorobe i przepisuje leki , ja pojmuje to tak : najwazniejszy jest psychiatra potem psychoetrapeuta potem psycholog.

Idz do psychiatry byc moze nie bedziesz potzrebowala lekow to wtedy powie ci gdzie masz isc dalej czy wystareczy jakas terapia czy same rozmowy z psychologiem.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:42 pm ]

Zarówno psycholog i psychiatra mogą zajmować się psychoterapią

 

Nieprawda , ani psycholog ani psychiatra nie moga zajmowac sie terapia jesli nie maja skonczonej psychoterapii , tak wiec tutaj sie mylisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieprawda , ani psycholog ani psychiatra nie moga zajmowac sie terapia jesli nie maja skonczonej psychoterapii , tak wiec tutaj sie mylisz
pisałam skrótowo.Oczywiscie masz rację,obaj muszą przejść odpowiednie szkolenie.Dzięki za sprostowanie. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorki za długiego posta, ale mam problem... :cry:

 

Bardzo lubię elektronikę, a raczej budować różne układy elektroniczne, naprawiać telefony, i mimo, że to kocham, i zainwestowałem w ten "biznes" to czuję, że coraz mniej mnie to cieszy... Tzn po prostu nie mam chęci do robienia jakichkolwiek układów elektronicznych, naprawy telefonów, czasem mnie to denerwuję, zaniedbuję to...

 

Druga sprawa to deskorolka - zawsze marzyłem aby na niej jeździć, więc jak poskładałem już odpowiednie pieniądze to ją kupiłem, i od nieco ponad miesiąca jeżdzę na skateparku u mnie w mieście, ale także czuję, że coraz mniej to lubię! Po prostu nie mam zapału!

 

Nie wiem co się dzieje, w duchu to kocham (deskę i elektronikę) ale jakoś już mnie to nie cieszy, nie sprawia mi takiej frajdy jak na początku... Mimo to dalej chce to robic...

 

COŚ JEST NIE TAK!

 

Już nawet gry komputerowe które kochałem od kąd mam komputer, już mnie tak nie cieszą...

 

Pozatym zauważyłem, że mój umysł nie jest taki czysty jak kiedyś.

(nie wiem czy wiecie o co chodzi)

 

Mam 17 lat. Parę lat temu w wieku 12-13 lat z przyjemnoscia budowałem układy elektroniczne, i czułem "w mózgu" radość, spełnienie, że robię coś co kocham, satysfakcję,

 

A teraz w wieku 17 lat, mam w głowie jeden mętlik!

Robie to co robiłem czyli bawię się elektroniką, buduje układy, naprawiam telefony, jeżdzę na desce, ale nie czuję tego spełnienia, że robię to z miłości, a raczej czasem z obowiązku.

 

 

Proszę pomóżcie, bo moje zycie staje się uciążliwe! :( :(

 

I nie mowcie, że jestem leniem, bo nie jestem, po prostu nic mnie już nie cieszy... Jak sobie z tym poradzić? :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×