Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki za słowa otuchy. Mam świadomość, że nie mnie jednego coś takiego spotkało. Wiem, że ból, rozczarowanie i smutek kiedyś minie ale teraz trudno mi w to uwierzyć. Staram się nie poddawać ale nie jest łatwo zapomnieć.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:38 am ]

Teraz dochodzę do wniosku że moja walka nie miała sensu: nie ułyszałem słowa przepraszam, nie było żadnej skruchy czy żalu że to się stało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wstepie witam wszystkich bo dolaczylem dopiero dzisiaj. Dlugo zastanawialem sie czy cos napisac... Myslalem, ze tylko ja mam taki niefart w zyciu, ale widze ze jest inaczej.

Zostalem sam po 3,5 roku zwiazku. Wspolne plany na przyszlosc, wyjazd do UK pod haslem "zaczynamy nowe zycie" i... Pewnego styczniowego wieczoru okazalo sie, ze wszystko sie skonczylo, bo Ona nie kocha mnie juz tak jak dawniej i musi odejsc. Swiat zawalil mi sie na glowe, caly 1,5-roczny pobyt w Londynie stracil nagle sens. Wszystko w co wierzylem leglo w gruzach. Najgorsze jest jednak to, ze o tym ze cos jest "nie tak" wiedzieli wszyscy znajomi, a ja dowiedzialem sie ostatni, w momencie, gdy zostalem postawiony przed faktem dokonanym.

Staram sie zapomniec. Przez kilka dni nawet bylem pewien, ze wszstko juz sobie poukladalem w glowie i czulem sie jakby lepiej. Myslalem ze sie pozbieram, ze znajde w sobie dosc samozaparcia i wewnetrznej sily, ale nie udalo sie...

Prawie nie jem, bo nie czuje glodu, nie spotykam sie ze znajomymi bo mi sie nie chce, opuscilem sie w pracy, ciagle czuje sie zmeczony i niewyspany, nie moge sobie znalezc zajecia ani miejsca.

Dzis nie poszedlem do pracy, bo nie mialem ochoty, ale zebralem sie na wizyte u lekarza. Badal mnie, osluchiwal, przepytywal i ostatecznie stwierdzil, ze fizycznie jestem zdrowy, ale psycha mi siadla. W efekcie dostalem recepte na antydepresanty.

Nie tak wyobrazalem sobie "nowe zycie w UK". Nie wiem co robic dalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EBM jak ja dobrze znam ten stan apatii. Mnie trzyma juz od pol roku i nie chce przejsc. Czasami wydaje mi sie ze jest juz lepiej ale to tylko zludzenie wraca to do mnie jak bumerang, te wszystkie wspomnienia, te cudowne chwile i wtedy robi sie smutno, tak bardzo smutno bo wiem ze ten piekny czas juz nigdy nie wroci. Moj swiat jest taki cichy i pusty.

Bardzo Ci wspolczuje bo wiem ze cierpisz ale walcz o siebie. Poszdles do lekarza a wiec chcesz pokonac smutek, to dobrze. Ja nawet do lekarza nie mam sily isc :(

Trzymaj sie i nie poddawaj. Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam taki problem juz od zawsze ze jestem totalnie zmienna jesli chodzi o emocje wzgledem mezczyn.pewnie moja depresja ma na to ogromny wplyw ale juz dawno stwierdzilam ze nudze sie facetm .bo nie spelnia moich oczekiwan bo w koncu wylaza na wierzch jego wady ,chrapanieitd.czesto zdarzalo mi sie byc w takiej fazie zauroczenia ze myslalam juz ze jestem zakochana podejmowalam zbyt pochopne decyzje zeby razem zamieszkac a potem nie potrafilam tego odkrecic.wiecej nawet potrafie czuc ogromne pzadanie wielkie emocje dzis a jutro juz totalnie nic ,zastanawiam sie czy to wina lekow czy ja poprostu juz taka jestem .im jestem starsza tym gorzej ,wszystko sprowadza sie do tego zeby faceta zakrecic a potem znowu pustka.nie chce nikogo krzywdzic ,nie wiem jak sie nauczyc kochac prawdziwie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co jesli otrzezwienie emocjonalne nie przychodzi? ja nie jestem w stanie sie podniesc, cierpie juz 4 miesiace. tesknie jak glupia placze snuje sie nie mam co ze soba zrobic. ile jezcze? nie wierze,ze jeszcze sie zakocham i ze ktos mnie pokocha. to jest jakis stan beznadziei, kazdy moj dzien wyglada tak samo. nie chce sie juz wiecej bac nie chce sie denerwowac. nie umiem sie pogodzic z tym co sie stalo. pomozcie:((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bezsilna wiem jak jest Ci zle, wiem dobrze jak kazdego dnia strasznie Ci ciezko. Bardzo Ci wspolczuje bo wiem jak samotnosc i tesknota potrafia bolec i nie pozwalaja normalnie zyc.

Jestes sympatyczna, wrazliwa dziewczyna i nie zaslugujesz na to aby tak cierpiec z milosci. Ja wiem ze w stanie kompletnej bezsilnosci czlowiek widzi wszystko wylacznie w czarnych barwach ale to minie, wierz mi. CITRIA ma racje na taki bol najlepszym lekarstwem jest jednak czas. Jednym udaje sie zapomniec wczesniej innym znacznie pozniej ale w koncu kazdy kiedys zapomina.

I nie mysl nawet ze nigdy nikt Cie juz nie pokocha, to nieprawda.

Jestes super dziewczyna i to co dzien powinnas sobie powtarzac.

Bedziesz jeszcze szczesliwa, wiesz dobrze ze szczerze Ci tego zycze. Trzymaj sie i w koncu usmiechnij :)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozpad związku jest cholernie bolesny! Ta "rana" może istnieć do końca życia!

Najbardziej wpływa to poczucie własnej wartości - czujesz się do niczego, że nie było się na tyle atrakcyjnym, zabawnym, opiekuńczym...i można wymieniać bez końca! Myśli się: gdzie popełniłam błąd, od kiedy to się zaczęło...wnioski są dobre na przyszłość ale zadręczanie się niszczy!

To prawda że czasem można poznać nowego partnera i zacząć od nowa,

ale nie wszyscy mają na tyle siły i odwagi! Trzeba jednak walczyć!

Przekonałam się, że można wygrywać z załamaniem i beznazieją - CODZIENNIE TOCZĄC WALKĘ Z SAMĄ SOBĄ!

CZASEM WALNIE CIĘ O ZIEMIĘ I WYTRZE O CIEBIE NOGI ALE SIĘ NIE PODDAWAJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Będą dni kiedy to TY BĘDZIESZ GÓRĄ!!!!!!!!!!!!!!To trudne, ale trzeba sobie wmawiać, że jest się kimś wielkim, wyjątkowym, NIEPOWTARZALNYM!

Ja tez się zastanawiałam co takiego zrobiłam... i wiem - pogrążyłam się w świecie własnych myśli, emocji i nie widziałam jak miłość, przyjaźń i czas przelatuje mi przez ręce...!!!!!!!!!!!!!!Czas rzeczywiście pomaga leczyć rany!

Życzę Wam powodzenia w tej walce!!!!!! W Waszym życiu jeszcze zaświeci słońce! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

 

mam taki problem, a właściwie mój facet go ma...od 2 lat jestem z chłopakiem, który boleśnie przeżył rozstanie ze swoją pierwszą dziewczyną. Wiem że bardzo ją kochał, niestety ona go zdradziła z jego dobrym kolegą :? Minął jakiś czas od tamtego związku i wtedy się poznaliśmy. Od początku wiedziałam o jego "eks" i o tym co między nimi było. Wydawało mi się że to ten jeden jedyny, dobrze nam się układało, choć nie był on takim facetem, który mówi kobiecie komplementy, daje kwiaty, jest bardzo czuły. Gdy go pytałam dlaczego taki jest, zawsze pojawiały się argumenty typu: "ja już nie potrafię tak okazywać uczuć jak kiedyś" lub "nie będę Ci mówił co czuję, tylko będę pokazywał". Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie w tej kwestii ale ponad rok temu przechodził depresję, zaraz na początku naszego związku. Dużo czytaliśmy na ten temat, ponieważ nie mieliśmy pojęcia skąd depresja mogła się u niego wziąć, skoro jest teraz szczęśliwy w nowym związku. Brał leki i niby minęło ale ostatnio jest znów nie najlepiej...Ma zawroty głowy, chodzi osowiały, kompletnie niczym się nie cieszy, nie ma ochoty na seks, nawet mi powiedział że chyba mnie nie kocha, że źle mu z tym jaki jest...Staram się go podnieść na duchu - jak zawsze zresztą, już się przyzwyczaiłam że to ja jestem silniejszą osobą w naszym związku. Nie wiem tylko ile zniosę to jego ciągłe niezadowolenie z życia i to zimno, które doskwiera mi z jego strony coraz bardziej...On zawsze miał w życiu wszystko, kochającą rodzinę, niczego mu nie brakowało, może niepowodzenie które go wtedy spotkało, odbiło tak straszny ślad na jego psychice że teraz nie potrafi się otworzyć do końca???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej mimiko, miałem podobnie jak Twój facet, może nie zostałem zdradzony ale odebrałem to podobnie, później poznałem dziewczynę i również byłem ostrożny w ukazywaniu uczuć, a już mówić o nich to w ogóle, słowa "kocham" wydawały mi się puste, rzucane jak na wiatr. Chodź ona bardzo chciała rozszedłem się z nią, czułem że po mimo tego że pasujemy w pewnym sensie psychicznie czy też emocjonalnie to niestety brakowało tego czegoś. Aż poznałem kolejną, tym razem to było coś, ale nie zmieniłem zachowania w stosunku do niej (tak utarło się w głowie) i "ptaszek nie karmiony odleciał" jak to sama kiedyś skomentowała. Teraz wiem co muszę zmienić, chociaż próbuję chyba już za późno :/ po ptokach jak to się potocznie mówi. Tak więc dam Ci radę jeśli go kochasz zrób wszystko żeby go wyciągnąć z tego stanu pogrążenia się w świecie własnych myśli, emocji, bo on "nie widzi jak miłość, przyjaźń i czas przelatuje mu przez ręce...!!!!!!!" (cytat jednej z użytkowniczek forum) Jeśli nie zrobisz nic, a sam nie wyjdzie z tego pewnie długo tego nie zniesiesz, mu dać jasny sygnał czego oczekujesz od niego.

 

pozdrawiam i życzę Wam powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję bardzo archetyp :) to co piszesz, daje mi nadzieję, choć w głębi duszy wiem, że nie zmuszę kogoś aby mnie pokochał...Mam więc nadzieję że wszystko się ułoży, ale wiadomo nic na siłę, druga strona musi też się wysilić aby coś zmienić a nie ciągle użalać się nad sobą i narzekać...Kocham tą osobę i będę walczyć póki mam siły, nie chcę poźniej żałować, że nie próbowałam! Radzę więc wszystkim, aby próbować ratować tą drugą osobę aby w razie czego mieć choć świadomość "zrobiłem/am wszystko co w mej mocy, głową muru nie przebiję"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę bardzo :) trochę chaotycznie tam napisałem, ale widzę że doskonale rozumiesz o co mi chodziło. Prawdopodobnie jego skrzywione postrzeganie i zapatrzenie na przeszłość - oślepia go, przysłania mu teraźniejszość i Ciebie. Jeśli kocha będzie żałował gdybyś odeszła, jeśli nie kocha nie zrobi mu to różnicy. Nie wiem czy to dobry pomysł ale tak mi przyszło na myśl. Wykorzystaj to w dobrej intencji. Sam się dziwię że to piszę ale jeśli go kochasz i chcesz wiedzieć czy jest sens, proponuję terapię szokową, zerwij z nim, ale wcześniej powiedz czego oczekiwałaś, może to otworzy mu oczy na to co jest? I obserwuj jak zareaguje, nie odtrącaj go, ale podchodź z dystansem, jeśli zauważysz idące w parze chęci do zmiany siebie i powrotu do związku daj mu druga szansę, bo wielce prawdopodobne że przejrzy na oczy i zauważy że masz uczucia które musi pielęgnować i zdecyduje się zaufać pomimo swych przykrych doświadczeń. Puść go wolno jeśli wróci cały ten czas był Twój, jeśli nie nigdy nie był. Ale to tylko moje gdybanie, może głupie, nie wiem, ewentualnie testujesz na własną odpowiedzialność, zrobisz jak będziesz czuć.

 

:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze powiem, ze gdybym to wiedziala od poczatku, chyba bym sie nie pchala. Zreszta ja jestem za slaba psychicznie. Ale po fakcie, co zrobic, trzeba trwac przy kims, jesli sie go kocha.

Ale to zalezy od ludzi, nie ma schematow. Naprawde to zalezy, jacy ludzie na swojej drodze stana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli ktoras z NAS, urzytkowniczek tego forum tak powie, to pewnie klamie, ale sa zdrowe, silne kobiety. Niejedno juz widzialam! Nic nie jest od razu skazane na kleske!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli ktoras z NAS, urzytkowniczek tego forum tak powie, to pewnie klamie, ale sa zdrowe, silne kobiety. Niejedno juz widzialam! Nic nie jest od razu skazane na kleske!

 

Trochę racji w tym jest, bo są kobiety z silną osobowością, a te często lubią domoniwać, więc wybierają sobie kogoś nieśmiałego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

Pewnie już każdy smacznie śpi,a mi mimo leków nasennych jakoś cieżko usnąć :( wiec postanowiłam zalogować się na owym forum.

O dość dawna cierpię na depresję ponad 1,5 roku.

Wczesniej były nerwice,ale złagodzone lekami.

Teraz sprawa wyglada zupełnie inaczej.

Dawno temu leczyłam sie z małej miłostki w tak zwany sposób "przez klina" niestety tak się leczyłam ze swojego małego wówczas smutku,że teraz jestem w głębokiej depresji.

On był moim światełkiem przez dłuższy czas,później spodziewaliśmy się dziecka,niestety nasilający stres sprawił,że nie donosiłam ciąży :( Wtedy koszmar się zaczął :( Było to 13 lutego 2007 roku.Od tamtej pory jakby wszystko we mnie umarło.

Dziecka nie było,on odszedł...Zostałam sama... wyjechałam,zmieniłam środowisko i jakoś pomogło,wróciłam do kraju,ale znów na mojej drodze pojawił się on i z początku było cudownie ... fajerwerki... !! Wspólne wakacje ,życie, święta i pierścionek na palcu

Ale niestety wybranek mojego serca na początku wiosny zaczął byś jakiś nieswoi ,dziwnie się zachowywał,ale zbagatelizowałam tę sprawę,kiedy pewnego dnia podczas popołudniowego spaceru powiedział,że odchodzi zostawiajac mnie na środku ulicy.

Nie mogłam zrozumieć dlaczego tak się stało?Dlaczego tak nagle?

Teraz wiem,że oznak jego odejścia było wiele,ale ja nie dopuszczałam do siebie nigdy myśli,że kiedykolwiek w moim życiu zabraknie jego osoby...

Depresja się obudziła,schowałam sie pod kołdrą na parę tygodni,nie wychodziłam z domu nie spotykałam się z nikim,odsunełam od siebie wszystkich,chciałam tak po prostu przespać swoje resztki nędznego życia.Niczego nie jadłam,czasami piłam herbetę i lezałam w łożku patrząc się w sufit.Proste codzienne czynności stały się dla mnie niemal wyczynem. Schudłam tak bardzo ze zwijałam się z bólu,każda kość na moim ciele wystawała niczym gałązka.Skończyło się na 15 kg niedowagi.

Pewnego niedzielnego poranka jak tylko otworzyłam oczy dowiedziałam się,że mój luby zdradzał mnie przez dłuższy czas i dlatego odszedł.

Wtedy postanowiłam,że udowodnię mu,że moje życie nie skończy sie tak łatwo.

Blada z podkrążonymi oczami wstałam z łożka i postanowiłam zmienić coś w swoim życiu!

Udałam się do lekarza który odesłał mnie od razu do psychiatry.

Okazało się,że mam głęboką depresje,dostałam kilogram tabletek i znów zbunkrowałam swoje nędzne ciałko w łożku,nafaszerowana tabletkami lezałam tak kilkanaście dni,kiedy leki zaczeły działać obudziłam się z tego strasznego koszmaru.

Z dnia na dzien było co raz lepiej,derapia,przyjaciele,rodzina,wyjazdy i powoli wracałam do życia.

Zaczełam znów przybierać na wadzę,obecne do normalności zostało mi 6 kg.

Czułam się już co raz lepiej uśmiechałam się byłam szcześliwa.

"Znalazłam" w kolegę- swojego powiernika,zaczełam od nowa żyć.

Myslałam,ze ból związany ze strata swojego światełka minął,niestety dziś wszystko wróciło.Obecnie jestem poza granicami kraju,praktycznie sama.

a ON po prostu dziś sie do mnie odezwał tak jakby nigdy nic napisał...

i w tym momencie uśmiech szczęście wszystko mineło!!

Wziełam leki myślałam,ze może sie uspokoje,siedze tak juz dłuży czas patrzac się w nicość,serce bije jak szalone i znów czuję ten straszny ból!!!!!!

On żyje teraz szczęśliwy w nowym związku a ja zostałam z całym tym bałaganem sama ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie sam nie wiem czemu zadałem takie pytanie w ostatnim poście........przecież wiadomo,że i tak nikt nie chciałby mieć takiego "faceta"jak jaAha co do swojego opisu to naprawde taki jestem jak napisałem

 

Jak sie wszystkiego boisz to moze zapisz sie na sporty walki, tylko takie gdzie sa sparingi od poczatku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

little , trzymaj się, choć rozumiem że nie jest Ci lekko. Pokonałaś chorobę raz, pokonasz znowu. Miałaś na prawdę ciężkie przejścia ale jesteś silną osobą, postaraj się zapomnieć o byłym, wszystko jeszcze przed Tobą. Najgorzej, że jesteś za granicą sama , bez wsparcia ale przecież zawsze możesz wrócić, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

little , trzymaj się, choć rozumiem że nie jest Ci lekko. Pokonałaś chorobę raz, pokonasz znowu. Miałaś na prawdę ciężkie przejścia ale jesteś silną osobą, postaraj się zapomnieć o byłym, wszystko jeszcze przed Tobą. Najgorzej, że jesteś za granicą sama , bez wsparcia ale przecież zawsze możesz wrócić, prawda?

 

pewnie,że mogę wrócić ale koszmar będzie jeszcze gorszy ,ogladać tego człowieka to dla mnie najwieksza kara!

Jakoś powoli wątpie w swoje siły :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polska Jest Wielkim Krajem little. I powrót tutaj wcale nie musi oznaczać, że znowu spotkasz tego typa... Mam taki pomysł. Zarób za granicą pieniądze na wybudowanie domu (ew. kupienie/wynajęcie) i wróć do Polski... Tylko, że jak najdalej od tego koszmarnego typa... Wiem, że to trudne, bo zostawisz rodzine, znajomych, przyjaciół... Ale skoro masz cierpieć to lepiej będzie jak wyjedziesz i sie przeniesiesz do innego miasta... Oczywiscie zrobisz jak zechcesz, ale uwazam, ze takie wyjscie jest najlepsze.

A co do braku wiary we własne siły to uważam, że po tym co przeszłaś jestes bardzo silna osoba. I tego sie trzymaj

Pozdrawiam. I 3maj sie tam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×