Skocz do zawartości
Nerwica.com

To forum napawa mnie nadzieją


pracownik

Rekomendowane odpowiedzi

Otóż znalazłem dziś to forum, z jednej strony z zaciekawieniem przeglądam tematy a z drugiej strony przeżywałem strach w momencie kiedy uświadamiałem sobie że też mam problemy opisywane na tym forum. Chciał bym na wstępie napisać iż bardzo gorąco pozdrawiam wszystkich tu obecnych i powiedzieć że ROZUMIEM co przeżywacie !

 

Na początku, opowiem coś o sobie: Jestem Informatykiem z Warszawy, mam 28 lat, prowadzę firmę informatyczną.

 

Podejrzewam u siebie objawy fobii społecznej, natręctwa myśli, jelita drażliwego, depresję.

 

Na prawdę długo dochodziłem i uświadamiałem sobie moje dolegliwości teraz mogę je nazwać dzięki temu forum i bardzo się z tego cieszę bo nie ma nic gorszego jak życie w nieświadomości "co się ze mną dzieję".

 

Coś o mojej sytuacji: Bardzo sceptycznie reaguje na sytuacje kiedy muszę odbyć spotkanie biznesowe, unikam takich sytuacji tłumacząc sobie że tak postąpiłem "bo coś tam", oczywiście gdy zagłębiam się w decyzjach które podejmuję wychodzi na jaw że unikam sytuacji które mnie stresują. Całość spadła na mnie gdzieś tak 2 lata temu. Głównie poprzez emocje, nigdy nie odczuwałem przykrych emocji, a jeśli tak było to było to na prawdę chwilowe i nie zdawałem sobie sprawy co to za emocja i dlaczego. W tym momencie odczuwanie przykrych emocji jest nagminne, doprowadza mnie to do szału, rozpaczy i prawdziwej depresji, nie pozwala na normalne funkcjonowanie w życiu. Obwiniam podświadomie siebie, nawet o tak wyimaginowaną" sprawę że jak ja jestem w stresie to inni to odczuwają empatycznie i im sprawiam tym ból, paranoja nie?, jedna z bardziej kłopotliwych spraw związana jest z zakłopotaniem i wstydem podczas spożywania i picia w obecności innych ludzi - nie rozumiem tego..

 

Co do siebie, z jednej strony wiem że doskonale znam się na komputerach , w swojej dziedzinie jestem doskonałym i niezastąpionym specjalistą dla wielu osób. Z drugiej jednak strony podświadomie wychodzi na to że mam bardzo niską samoocenę.... i wszystko biorę do siebie - to jednak prowadzi do skutków które przeobrażają się w myślenie negatywne po przeżyciu trudnych emocji np. dajcie mi wszyscy święty spokój, uczucie że cię wykorzystują, podejrzliwość wobec innych, całość prowadzi do odosobnienienia i deprechy (już nie mówię o walce jelit z której leczę się potem spokojem przez parę dni). Kiedyś mogłem czerpać wszystko co pozytywne z tego że jestem potrzebny, czułem się dobrze - dowartościowany. Teraz nagle jest inaczej, najgorsze jest to że odsuwam się od przyjaciół i najbliższych co jest dla mnie paranoją, potem zakładam błędne myślenie że to dlatego i jest coraz gorzej, śmieszne jest to że nawet tych negatywnych emocji nie znam dobrze - nie wiem dokładnie lub nie zdaję sobie z sprawy co to za emocja kiedy się ona zdarza.

 

ja na prawdę nie wiem co mam począć i od czego zacząć, myślę nad hipnoterapią i łagodnymi sposobami postępowania z tym problemem.

 

moja mama stara mi się pomóc poprzez pozytywne myślenie i pracę nad sobą, ale w dalszym ciągu nie jestem w stanie opanować emocji które mną szarpią - gdy zdarza się sytuacja stresowa. Budzi to we mnie wiele sprzeczności bo przecież jak sięgnę wstecz pamięcią nigdy nie miałem problemów z kontaktami z ludźmi, zawsze byłem otwarty i chętny do wszystkiego. Jestem świadom że byłem nieśmiały, tłumiłem swoje potrzeby, np. klient był na pierwszym miejscu, moje ja nigdy nie było na pierwszym miejscu i nigdy nie było najważniejsze.

 

teraz wychodzi na to że odczuwam swoje potrzeby?, sprzeczności itp?, ale nie umiem ich pogodzić z dniem codziennym bo wszystkie sytuacje wydają mi się przysłowiowym "iściem na rzeź" - ataku przez emocje...

 

nie wiem od czego zacząć, - pracę nad sobą?, głównym problemem który jest dla mnie nie do zniesienia jest fakt przykrych emocji które pojawiają się w trakcie spotkań z ludźmi., jak przywrócić dawne JA... czy tak na prawdę mam je przywracać a może się zmienić ale jak?.

 

Najważniejsze to jak opanować emocje?, tłumienie emocji bardzo niekorzystnie wpływa na mój organizm, jak wyżej wspomniałem jelito drażliwe daje się we znaki strasznie.

 

 

dziękuje za wysłuchanie

ps. sorry za wylewność ale taki już jestem

pozdrawiam gorąco

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pracownik ja mam bardzo podobne odczucia, od niedawna jestem na forum, chociaż ze swoimi problemami borykam się już dość długi czas (i też miałam kłopot z ich nazwaniem, czytając posty dopiero uświadomiłam sobie tak dobitnie z czym mam do czynienia ).

Moje problemy podobne do twoich szczególnie kwestia fobii społecznej ( w moim przypadku najpierw była to po prostu nieśmiałość, ale potem w wyniku różnych negatywnych doświadczeń przerodziło się to w coś, co psycholog nazwał fobią).

I podobnie jak Ty jestem mieszanką przeciwności z jednej strony super sobie radzę w swojej pracy, nie mam problemów w komunikacji z pacjentami, potrafię wpłynąć na nich pozytywnie, zmotywować do pracy… z problemami innych radzę sobie dobrze hehe- ot paradoks.

Bo jeśli chodzi o moje problemy dotyczących głównie relacji ze współpracownikami i tych towarzyskich (nadmierna podejrzliwość, brak zaufania, swobody, pewności siebie-sprawiają, że pojawia się lęk).

Sytuacje które dla innych są normą i radzą sobie z nimi doskonale mnie stresują, i odbierają radość życia. Tracę przez to naprawdę wiele, nie potrafię cieszyć się z tego co osiągam, co mam bo wszystko przysłania ten ciągły lęk, plus ostatnio dość gwałtowne napady lękowe które kiedyś zdarzały mi się bardzo sporadycznie.

Wiem, że nie chcę tak żyć!!!!! Nie chcę już uciekać, odpychać tego (zmieniałam pracę, rozwalałam związki z ludźmi szukając problemu u innych a nie u siebie, cierpiąc przy okazji z powodu samotności) Minęło sporo czasu i wizyt w gabinecie psychologa zanim załapałam o co chodzi (chyba tzn. mam nadzieje że nareszcie idę we właściwym kierunku).

Kontynuuje przerwaną terapie, odstawiłam alkohol (zapijałam sobie te swoje problemy, może nie był to nałóg ale przybrało to tendencję rosnącą) w końcu doszło do mnie że po alkoholu jest gorzej

i dodatkowo czułam do siebie wstręt, że w taki sposób rozwiązuje te swoje problemy.

Już nie uciekam, staram się stawić czoło, bardzo pomagają mi wizyty u psychologa-co i Tobie polecam. Pomaga w nazwaniu emocji, tego co cię dręczy... Ja strasznie się pętle w tych swoich przemyśleniach i emocjach to tego stopnia, że nie wiem co jest prawdziwe a co tylko moim wymysłem. Psycholog patrzy z boku i pomaga wyjść z tego zamieszania. POMAGA bo nigdy nie dostaniesz przepisu na szczęście…

Życzę tego żeby siły Cię nie opuszczały, życzę wiary w to że wyzdrowiejesz- bo z tego co piszesz jesteś naprawdę fajnym człowiekiem i nie ma powodu dla którego masz tak cierpieć.

Pozdrawiam i trzymam kciuki!! Za Ciebie za Siebie i za wszystkich co muszą codziennie walczyć o siebie z samym sobą.

Ale się naprodukowałam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie chciałem podziękować za wypowiedzi, do szept_83:

Doskonale cię rozumiem, z tymi myślami mam identycznie - najgorsze jest to że kiedy próbujemy to sami zrozumieć - nie umiemy stanąć z boku i obiektywnie ocenić swojej sytuacji. Psycholog, zdobywam się na to.

 

Prócz tego pracuję nad sobą jak wspominałem wyżej, dziś doszedłem do, dość ciekawego wniosku, do tego stopnia mnie to zszokowało że nie wiem co myśleć :), wyszło mi że muszę czuć w głębi jakąś przyjemność z tego że atakuję się tak emocjami, wyszło mi że mogę przejawiać sadyzm i masochizm, raczej masochizm (oczywiście mowa o emocjonalnych formach), czy jest to możliwe?, nie wiem ale ciekawi mnie dopuszczenie takiej myśli, może o to właśnie chodzi?....

 

Mam takiego znajomego lekarza chirurg-plastyk popatrz co mi napisał gdy spytałem o fobię :), (myślałem że mnie potępi, z reguły podchodzi bardzo racjonalnie, ale....)

 

Fobia społeczna , czyli niechęć, czyli tzw. wkurwienie się społeczeństwa np.; na Rząd.. Albo jednostek wybitnych na debilne społeczeństwo....

co np.; wybrało PO do rządzenia To ja to mam..;-), Za komuny tez to miałem , wiec musiałem wyjechac, To nie jest nic ciezkiego..ale trzeba stworzyc sobie mały swój swiat, I w nim starac się zyc komfortowo, A resztę olewac, Dobry drink wieczorem, Jakas kobieta miła, co jakis czas dobry kosztowny gadzet, I jakos leci....

 

To co piszesz z alkoholem hmmm, ojciec nadużywał go sporo i chyba przez to nigdy mnie do niego nie ciągnęło. Nie uważam go za wyjście z sytuacji bo jest to kolejna używka która otępia umysł. Z drugiej strony jednak mam czasem ochotę ale odmawiam sobie i próbuję sobie sam ze wszystkim radzić, czasem ciężka sprawa...

 

Ciekawi mnie jedna sprawa czy wśród znajomych, najbliższych też masz masz problem aby poprosić o pomoc... ba czy inni cię rozumieją?, gdybyś chciała z kimś bliskim porozmawiać czy myślisz że by zrozumieli?, próbowałaś?.

 

Dziękuje za słowa otuchy, Ja również wierzę że nam się wszystkim uda !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pracownik, jeśli chodzi o wsparcie ze strony innych ludzi to bywa z tym różnie.

Zbytnie afiszowanie się z tym naprawdę nie popłaca nie jestem pierwszą, która tego doświadczyła, ludzie bywają naprawdę zamknięci i ograniczeni na problemy innych.

Wszystko, co powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie… oczywiście, jeśli powiesz komuś,

kto może to wykorzystać.

Bo tak w ogóle takie wsparcie od innych, posiadanie kogoś, kto o tym wie i naprawdę jest przy tobie

w chwilach załamania i zrozumie albo, chociaż stara się pojąć istotę twojego problemu to prawdziwy skarb.

Ja teraz, po paru latach walki z tym mogę powiedzieć, że mam trzy takie osoby i nie wiem jak bym sobie bez nich poradziła.

To moje tratwy ratunkowe:) chociaż powiem Ci że miałam ogromne opory zanim zdobyłam się na to by zwierzyć się z tego co tak mi dokucza.

Bałam się braku zrozumienia, wyśmiania, odrzucenia. Ale odziwo okazało się, że rozumieją:)

Naprawdę wielką ulgę przynosi taka otwarta rozmowa z kimś bliskim świadomość że nie jesteś w tym wszystkim sam.

Dziś np. przyszła do mnie moja mama i sama zapytała jak się czuje czy wszystko ok.? nie chciałam jej mówić, że ostatnio znowu się pogorszyło, że depresja, że lęk że znowu latam na terapie..

ma wystarczająco innych zmartwień a ona na to, że widzi i wszystkiego się domyśliła…

Pogadałyśmy i naprawdę lepiej, chociaż trochę mi przykro, że obarczam ją tym no, ale takie uroki życia ogólnie nie jest kolorowo. Kocham tę kobietę hehe

Kwestia przyjemności czerpanej z tego emocjonalnego bombardowania, ja to widzę tak, otóż człowiekowi czasem dużą przyjemność sprawia takie użalanie się, jaki jestem biedny, jak mi ciężko, jestem taki słaby, pogubiony a ten okropny świat jeszcze mi dowala … i takie tam pieścimy się, umartwiamy a potem się tego wstydzimy bo przecież powinniśmy być silni, dzielni.. a to z kolei wywołuje negatywne uczucia w stosunku do własnej osoby … ehh dlatego tak ważne jest uzyskanie tej jasności emocjonalnej, umiejętność czytania i kierowania swoimi emocjami na swoją korzyść,

tak słyszałam haha ale przyznam się, że na dzień dzisiejszy mam taką sobie jasność.

Kiedyś nawet napisałam taki tekst apropo „Pozbawiona odporności na życie zbieram ciosy jak tarcza w zachwycie…” przypomniał mi się po przeczytaniu tego fragmentu twojego postu.

Myślę też, że jeśli mogliśmy wpaść w taki stan to tak samo możemy z niego wyjść i znowu zacząć żyć normalnie, bywały okresy że naprawdę czułam, że jestem u kresu ale zawsze jakoś wychodziłam z tego „ umierając w myśli tysięczny raz, biorę kolejny oddech, żyje…” (taka wierszokletka ze mnie domorosła;) mamy więcej siły niż nam się wydaje nie raz się o tym przekonałam…

No to tyle dziś na temat :P Pozdrawiam!! Życzę Ci abyś odnalazł swoją tratwę…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za radę, szkoda że tak jest :(, może to typowa Polska mętalność?. Bardzo miło wspomniam czas kiedy byłem we francji, tam ludzie są bardzo życzliwi i chętnie rozmawiają o wszystkim ze zrozumieniem. Mam nadzieję że życię przyniesie mi takie osoby, jak na razie jestem bardzo wdzięczny mojej Mamie za wsparcie które mi udziela, bardzo mnie też cieszy że jest się w stanie postawić w mojej sytuacji i odnieść to w jej przeżycia, to na prawdę dużo daje. Niestety potem jest zawsze świadomość że zostaje się samemu z tym wszystkim na jakiś czas i trzeba sobie samemu radzić.... Bardzo uzupełniasz to co ja wyraziłem tak prosto i powierzchownie, dzięki za te słowa. Jeśli pozwolisz zapytam się ciebie kilka interesujących mnie rzeczy, jak radzisz sobie z wywalaniem tych przykrych emocji z siebie?, odczuwasz jakieś przykrości w ciele fizycznym z tym związane?. Jak reagujesz na krytykę innych?. Czy jeśli coś robisz to zazwyczaj myślisz o tym, zdajesz sobie sprawę z różnych przeżyć i myśli z tym związanych czy robisz to mechanicznie?, chodzi mi o przeróżne czynności dnia codziennego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogi pracowniku!!

Może to faktycznie wynika z mentalności, chociaż nie generalizowałabym tego, myślę,

że to też kwestia tempa życia, konsumpcjonizm i nastawienie na posiadanie… wyścig szczurów, przetrwają tylko najsilniejsi a dla ludzi szukających w życiu czegoś innego nie ma miejsca.

Takie zasklepienie w tej powierzchowności bez potrzeby szukania czegoś głębszego… empatia, altruizm oznacza słabość.

Chociaż moim zdaniem brak tych cech to dopiero ułomność, jestem świadkiem tego codziennie.

Ludzie stają się zobojętniali po prostu, znieczulica i tyle.

Musisz pamiętać, że każdy ma prawo do życia po swojemu, nic nie musisz… możesz żyć w bałaganie, zajmować się np. hodowlą kurek zielononóżek, grać na akordeonie albo drumli, jeśli czujesz się w tym dobrze to nikomu nic do tego hehe

Ja bardzo długo żyłam pod dyktando, nie rodziny, nie partnera czy szefa…

Pod swoje własne, mówiłam sobie, że musze być taka i taka, robić to tak i tak, jeśli coś nie szło po mojej myśli byłam nieszczęśliwa, sama siebie dołowałam myślami, że jestem do niczego.

To doprowadziło do tego, że wreszcie w to uwierzyłam… teraz staram się zmieniać ten sposób myślenia.

Kwestia krytyki, jeśli to jest krytyka konstruktywna to ok., chociaż nie zawsze potrafię rozróżnić, co jest konstruktywną krytyką a co próbą dokopania po prostu.

Bywało tak, że prawie każda krytyka, nieprzychylna opinia na mój temat zbijała mnie z tropu.. Dodatkowo to przewrażliwienie sprawiało, że brałam do siebie każdą taką opinie.

Brak mi pewności i gdy ktoś krytykuje albo próbuje po prostu dogryźć kiepsko wychodzi mi ripostowanie… No i straszne jest to myślenie, że może on ma racje, nawet, jeśli to absurd i my naprawdę w tej kwestii nie mamy sobie nic do zarzucenia. Przez to sama się czasem „podkładam”, tłumaczę z czegoś, z czego naprawdę nie musze.

Teraz gdy mam już tego świadomość staram się ignorować tego typu mało konstruktywną krytykę i myślę sobie, że mam to porostu w dupie… nie ma co marnować energii na ograniczonych bubków co karmią swoje ego poniżając innych, jak to mówi moja siostra „olać zimnym moczem bo ciepłego szkoda” hehe ona nie ma problemu z ripostowaniem.:)

Jeśli chodzi o emocje i ich wyrażanie to chociaż sprawiam wrażenie dość bezpośredniej i otwartej to tłumie bardzo i kontroluje… w tej kwestii jeszcze wiele pracy mam do zrobienia.. często też pętlę się w tych swoich uczuciach, nakręcam…aż głowa boli, łapki się trzęsą i ogólnie staję się człowiek rozedrgany taki nawet coś niewielkiego potrafi wyprowadzić do końca z równowagi.

No i te myśli, oczywiście, że są towarzyszą codziennie, cały czas, …ale walczę z tym staram się zmienić ten sposób myślenia i dać sobie trochę luzu.

Polecam książkę Judith Bemis i Amr Barrada „Pokonać lęki i fobie”.

No to znowu się naprodukowałam hehe ale mam nadzieje, że pomoże Ci to trochę:)

Pozdrawiam!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey dzięki za wpis!, przepraszam ale kilka dni się opuściłem :)

 

Mam kilka myśli odnośnie twojego postu, mogę?

 

No właśnie, ja żyłem z kolei pod dyktando rodziców, była ta ciemna strona która robiła co chciała, ale i ta druga która musiała słuchać. Ponieważ jestem osobą do której trafia się argumentami, a że nie stosowało się u nas przemocy fizycznej w rodzinie - często było tak że po prostu został mi wmawiany pewien sposób myślenia. I teraz się łapię na tym że coś takiego się pojawia, a ja nawet nie wiem dlaczego to coś mam, - np. nadmierne utrzymywanie porządku do bólu, mycie garów nonstop - (kiedyś miałem chlew w swoim pokoju).

 

Hmmm dowiedziałem się ostatnio coś ciekawego, wiem że ciężko to wcielać w życie i wiem jak to jest w praktyce ale powiem ci.... Trzeba zawsze traktować krytykę jako konstruktywny sposób na poprawę. Jeśli krytyka jest nawet najbardziej irracjonalna zawsze możesz zapytać się wewnętrznie a co było dobrego w tym że ktoś mnie skrytykował?., może to błahe ale można śmiało powiedzieć że pozytywne, a jeśli pozytywne to nie negatywne i o to przecież chodzi żeby było "pozytywne" :):):). Generalnie chodzi tu o sposób pozytywnego podejścia do najbardziej negatywnych w naszym odczuciu spraw.... łatwo się mówi nie :).

 

Mam takie pytanie do ciebie szept, czy chciała byś mi zdradzić coś więcej jeśli chodzi o naturę twoich problemów, bardzo chciał bym skonfrontować je z moimi i zobaczyć jak to jest u innych ludków :), zrozumiem jeśli nie chcesz się podzielić, powiem tylko że ja bym bardzo chciał. / Możemy na priv lub gg? ew email?

 

Dzięki za radę odnośnie książki, już ją zamawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×