Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Mam pytanie: jak było u was w dzieciństwie z rywalizacją sportową z rówieśnikami? czy w ogóle jakaś była? czy dorównywaliście im? czy byliście w czymś dobrzy? w jakiejś grze, zabawie, dyscyplinie sportowej?

 

Bo ja zawsze byłem daleko w tyle. W grach zespołowych brałem udział tylko na lekcjach, nic tam nigdy nie znaczyłem, w życiu nie strzeliłem gola, nie zdobyłem kosza, moje wyniki w bieganiu czy skakaniu to zawsze była gigantyczna porażka. Lekcje w-f to jeden ze szkolmych koszmarów. Jak widziałem gdzieś np. chłopców grających na podwórku, starałem się ich ominąć szerokim łukiem, żeby przypadkiem nie poprosili żeby im "podać" piłkę, bo nie potrafiłbym tego dobrze zrobić.

Dodatkowo miałem (i mam) wadę postawy,

Myślę, że to jakiś wpływ musiało mieć. Naturalnie - nie lubię oglądać widowisk sportowych.

Możecie napisać jak to jest z Wami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie: jak było u was w dzieciństwie z rywalizacją sportową z rówieśnikami? czy w ogóle jakaś była? czy dorównywaliście im? czy byliście w czymś dobrzy? w jakiejś grze, zabawie, dyscyplinie sportowej?

ja nigdy nie staralam sie dorownywac innym..wiedzialam ze jestem inna i ze ja tez jestem w czyms dobra w swojej indywidualnosci..(moze glupi przyklad)ale zawsze bylam najlepsza na tle klasy w zajeciach plastycznych :D zreszta do tej pory uwielbiam malowac.Nie wszyscy moga byc idealni ,tacy sami bo by bylo nudno ,kazdy musi sie czyms wyrozniac ta indywidualnosc w dobrym znaczeniu tego słowa jest naszym znakiem rozpoznawczymmarmarcmoze ty tez sie czym wyrozniasz co najlepiej robisz :?: nie pilka nozna to cos innego. zastanow sie nad tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie: jak było u was w dzieciństwie z rywalizacją sportową z rówieśnikami? czy w ogóle jakaś była? czy dorównywaliście im? czy byliście w czymś dobrzy? w jakiejś grze, zabawie, dyscyplinie sportowej?

ogólnie maskara - jedynie w czym byłam ok to dwa ognie głównie dlatego że jestem drobna i cięzko było we mnie trafić :P . Ale ogólnie koszmarem było jak szefowie drużyn na wf wybierali swoich graczy - ja zawsze na szarym końcu - straszne uczucie.

 

moje wyniki w bieganiu czy skakaniu to zawsze była gigantyczna porażka. Lekcje w-f to jeden ze szkolmych koszmarów.

witaj w klubie (heh kolejny mój klub :mrgreen: )

 

Dodatkowo miałem (i mam) wadę postawy,

Mam to samo a do tego wszystkiego nienawidziłam zawsze chodzić w stroju sportowym narzuconym przez wuefistów i miałam cały czas chęć gdzieś się schować z moimi chudymi kończynami i całą resztą ;)

 

 

nie lubię oglądać widowisk sportowych.

mam to samo.

 

 

Gdyby ktoś zauważył te 6 lat temu tą fobię szkolną, zaprowadził mnie do psychologa, to jestem przekonany że teraz byłem zdrowym normalnym człowiekiem... To samo tyczy się analogicznie fobii społecznej...

Nie rozwiązane problemy tylko rosną w siłę i się kumulują. Przynajmniej ja tak to widzę na swoim przypadku.

też tak często myślę tylko że głupio mi kogoś obwiniać o to żę tam czegoś nie zauważył. Ale 20 lat życia z tym świństwem nie da się tak teraz szybko zapomnieć ani zmienić - dlatego przykro mi że nikt tego nie zauważył, szczególnie że teraz cała moja rodzinka wiecznie ma do mnie problem że jestem taka a nie inna (czyt. dziwna i nieporadna). A może jakby mi w porę pomogli.................Tego się nie dowiem. Może sama sobie pomogłam za późno. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie: jak było u was w dzieciństwie z rywalizacją sportową z rówieśnikami? czy w ogóle jakaś była? czy dorównywaliście im? czy byliście w czymś dobrzy? w jakiejś grze, zabawie, dyscyplinie sportowej?

Jak jeszcze nie miałem silnych lęków, i w ogóle silnej nerwicy byłem całkiem dobry z WF'u. W podstawówce miałem nawet szóstkę przez wszystkie klasy. Niestety w gimnazjum było coraz gorzej aż w końcu tragicznie. Lęki obawa, presja, nie pozwalały mi skupić się na żadnej grze zespołowej. Jak usłyszałem jeszcze docinki ze strony kolegów gdy tylko coś źle zrobiłem lęk mnie paraliżował. Tak więc nie chciałem i unikałem wszelkich gier, w ogóle lekcje WF'u były dla mnie nieprzyjemne. Paradoksalnie zawsze lubiłem siatkówkę uwielbiałem grę w kosza, w szkole wszystkim mi tak zbrzydło że teraz mi się już nie chce i nie mam odwagi w nic grać. A najlepsze jest to że wewnętrznie czuję taką potrzebę i chęć...

W ogóle od złej oceny z WF'u uratowały mnie typowo fizyczne ćwiczenia, jak podciąganie na drążku , robienie pompek brzuszków , podciąganie na linie, biegi... W trakcie tych czynności zawsze mogłem się jakoś skupić, odłączyć skutkiem czego był najlepszy wynik w całej klasie, a czasami i szkole.

też tak często myślę tylko że głupio mi kogoś obwiniać o to żę tam czegoś nie zauważył. Ale 20 lat życia z tym świństwem nie da się tak teraz szybko zapomnieć ani zmienić - dlatego przykro mi że nikt tego nie zauważył, szczególnie że teraz cała moja rodzinka wiecznie ma do mnie problem że jestem taka a nie inna (czyt. dziwna i nieporadna). A może jakby mi w porę pomogli.................Tego się nie dowiem. Może sama sobie pomogłam za późno. Crying or Very sad

Mam identycznie. Niby wewnętrznie czuję jakiś żal ale wiem że nie jest on do końca uzasadniony i nie miałbym serca obwiniać rodziców chyba... Choć szkołę, nauczycieli, którzy wszystkie moje problemy widzieli codziennie, widzieli nie raz moją bezdradnośc załapanie i nie zrobili zupełnie NIC nie wybaczę.

Wszak szkoła to niby drugi dom a nauczyciele zastępują rodziców... ?

W moim wypadku rodzice dalej nie wiedzą... a przynajmniej nie wiedzą że moje problemy są tak poważne. Dalej maja mnie za lenia, wypominają że jestemmało aktywny, że nie mam zainteresowan jak kiedyś etc... Powoli mnie szlag trafia ale jakoś wytrzymuję. Najgorsze jeszcze są porównania z siostrą która studiuje, ciągle chodzi na jakieś kursy, szkolenia

Grrr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim wypadku rodzice dalej nie wiedzą... a przynajmniej nie wiedzą że moje problemy są tak poważne.

u mnie wiedzą ale co z tego - i tak pewnie myślą że zmyślam chociaż nigdy nie miałam jakichś tendencji do zmyślania czy zwracania na siebie uwagi. u nas to taki temat tabu.

Dalej maja mnie za lenia, wypominają że jestemmało aktywny,

U mnie to samo - powoli się przyzwyczaiłam i mam gdzieś ich zdanie.

Najgorsze jeszcze są porównania z siostrą która studiuje, ciągle chodzi na jakieś kursy, szkolenia

u mnie porównania z rodzeńswem które pracuje i zarabia kasę (kasa przecież najważniejsza) mimo iż nie są po studiach (blee) jak ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę, że mamy tu kolejne błędne koło, czy samo napędzający się mechanizm - dziecko bez umiejętności czy instynktu bycia w grupie nie bierze udziału w rywalizacji sportowej, przez co nie rozwija się tak jak inne dzieci, a przez to że się nie rozwija, tym bardziej traci szansę na sensowny udział w tej rywalizacji, i to się tak pogłębia. Człowiek się nie rozwija fizycznie itd. U chłopca ma to chyba szczególne znaczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam się tu u Was

 

jestem nowa na forum

 

Ten temat chyba najbardziej mi "spasował" jeśli można tak to ująć...

 

Paradoksalnie studiuję psychologię... chcę w jakimś tam bliżej nieokreślonym jeszcze stopniu pracować z ludźmi...

a tak bardzo boję się krytyki z ich strony, tak jak ktoś to już tu opisywał, nienawidzę publicznych wystapień, od razu jestem cała czerwona, mokra, jąkam się, nie potrafię spojrzeć ludziom w oczy, unikam takich sytuacji jak się da.. nawet gdy rozmawiam przy kimś przez tel, że się tak wyrażę, w sprawach bardziej formalnych typu umówienie się na wizytę do dentysty itp, to zaczynam się jąkać, gadam bez ładu i składu.

W dyskusjach na zajęciach nie uczestniczę (choć bardzo bym chciała), po prostu boję się oceny, albo że to co powiem, będzie złe i nie na temat..

Powinnam pracować, ale unikam tego.. ze strachu przed ludźmi..

A ja ludzi kocham, chcę z nimi przebywać, chcę umieć odnaleźć się wśród nich!! Chcę być w czymś dobra, a nie ze strachu przed porażką nawet nie podejmuję próby głębszego zaiteresowania się czyms....

Rany, ciężkie to jest, prawda...

 

Ludzie mówią, wyluzuj, nie przejmuj się tak innymi, bądź sobą, a ja w rezultacie jestem sztywna, pewnie też i chłodna, patrzę jak się tu ludziom przypodobać... a potem ich unikam, a w głębi duszy chcę się cieszyć innymi..

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam się tu u Was

 

jestem nowa na forum

 

Ten temat chyba najbardziej mi "spasował" jeśli można tak to ująć...

 

Paradoksalnie studiuję psychologię... chcę w jakimś tam bliżej nieokreślonym jeszcze stopniu pracować z ludźmi...

a tak bardzo boję się krytyki z ich strony, tak jak ktoś to już tu opisywał, nienawidzę publicznych wystapień, od razu jestem cała czerwona, mokra, jąkam się, nie potrafię spojrzeć ludziom w oczy, unikam takich sytuacji jak się da.. nawet gdy rozmawiam przy kimś przez tel, że się tak wyrażę, w sprawach bardziej formalnych typu umówienie się na wizytę do dentysty itp, to zaczynam się jąkać, gadam bez ładu i składu.

W dyskusjach na zajęciach nie uczestniczę (choć bardzo bym chciała), po prostu boję się oceny, albo że to co powiem, będzie złe i nie na temat..

Powinnam pracować, ale unikam tego.. ze strachu przed ludźmi..

A ja ludzi kocham, chcę z nimi przebywać, chcę umieć odnaleźć się wśród nich!! Chcę być w czymś dobra, a nie ze strachu przed porażką nawet nie podejmuję próby głębszego zaiteresowania się czyms....

Rany, ciężkie to jest, prawda...

 

Ludzie mówią, wyluzuj, nie przejmuj się tak innymi, bądź sobą, a ja w rezultacie jestem sztywna, pewnie też i chłodna, patrzę jak się tu ludziom przypodobać... a potem ich unikam, a w głębi duszy chcę się cieszyć innymi..

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:01 pm ]

Witam(y)

Chyba wypowiedziałaś się w najbardziej odpowiednim temacie. Ja nie chcę nic spekulować że to fobia społeczna bo sam już tak naprawdę nic nie wiem :)

Mam identycznie jak Ty, również lubię ludzi, lubię kontakty , zwyczajna rozmowa kiedy nie mam tych leków i jestem sobą sprawia mi dużo radości... Niestety zdarza mi się to bardzo rzadko ...

Generalnie sam nie wiem jak to opisać, bo to w pewnym stopniu paradoks...

Chętnie poczytam, twoje posty i posty innych wypowiadających się, być może równoczesnie z Tobą dowiem się czegoś więcej.

 

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich 8)

 

Jestem na tym forum nowy co wcale nie oznacza że problemy mam ze sobą od niedawna. Po prostu parę lat temu zaglądałem na inne fora i być może tego forum w tedy jeszcze nie było.

 

Więc tak może na początku opisze coś o sobie. Jest to taki skrót bo jak bym chciał opisać wszystko to naprawdę napisać mógłbym książkę.

 

Kiedy się zaczęło coś że tak powiem niedobrego ze mną dziać? Hmm pewnie korzenie sięgają przedszkola. Czytałem w miarę wszystkie posty w tym wątku i widziałem że właśnie temat przedszkola był poruszany i pewnie coś w tym jest.

Wiec przyznaje się miałem problemy w przedszkolu. Nie chciałem iść do przedszkola za żadne skarby co skończyło się tym że nie chodziłem do przedszkola przez pierwszy rok a być może nawet i dwa dokładnie nie pamiętam. A gdy już chodziłem do przedszkola zdarzało mi się uciekać z niego. Co w sumie pozostało mi po dzisiejszy dzień jeżeli coś mnie przerasta mam zamiar uciec z dala od tego problemu.

 

W między czasie miałem przeróżne objawy takie które opisujecie i takie o których nikt jeszcze nie wspomniał(kucie w sercu i kołatanie, bule głowy, biegunki, problemy z oczami, wypadanie włosów). Przez jakiś czas przekonany byłem nawet że mam guza w głowie i że nie pożyje za długo takie miałem przedziwne objawy. Potem zakochałem się oczywiście nieszczęśliwie gdzie końcowym skutkiem była depresja naprawdę głęboka gdzie myśli się już tylko o jednym.

 

Powiedzmy że depresja odeszła jakoś ją zwalczyłem ale pozostała fobia-społeczna. Co prawda o fobi dowiedziałem się niedawno. Myślałem że to pozostałości po depresji ale od niedawna mam kolejne stresy i postanowiłem znowu szukać pomocy w internecie i tak tutaj trafiłem i dowiedziałem się o fobi.

 

Za 3 latka stuknie mi trzydziestka a mam problemy jak wyszedł bym niedawno z przedszkola i po prostu szukam jakiegoś rozwiązania jak sobie pomóc. Jak żyć z takimi problemami i jak znaleźć prace której nie będę się bać.

 

Tak niestety legalnie za bardzo nie pracowałem. I co tu teraz robić? W chwili obecnej powiedzmy przynajmniej na razie przygotowuje się do legalnej pracy i przebywania w publicznym miejscu. Puki co nie muszę rozmawiać z obcymi ludzmi ale pewnie taki dzień nadejdzie i właśnie to mnie stresuje i zarazem przeraża. Przedtem miałem parę ofert pracy jedna nawet którą marzyłem ale niestety zrezygnowałem zanim zaniosłem tam papiery.

 

Nie wiem jaki będzie efekt tej teraźniejszej pracy czy wytrzymam czy też może nie, ale zastanawiam się już teraz nad czymś innym co mógłbym wykonywać bez większych stresów. Dla mnie najlepsze miejsce pracy był by dom. I tak się zastanawiam czy jest ktoś na tym forum pracujący w domu lub częściowo w domu?

 

Nie mówię że jest to dobre wyjście z sytuacji szukać pracy domowej i zamknąć się w domu. Nie mam też czegoś takiego w planie. W moim przypadku najgorsze jest to jak ktoś za manie decyduje i zgury coś ustali gdzie mam być od której do której. Natomiast jeżeli sam decyduje i mam kontrole nad czasem, decyzjami w tedy mogę sobie podnosić poprzeczkę i zdziałać więcej przy mniejszym stresie. Bo wiadomo jest ta świadomość że zawsze mogę zawrócić i przyjść później.

 

Puki co uczę sie paru rzeczy na komputerze i może coś z tego wyjdzie? Hmm no zobaczymy :roll:

 

No nic nie zanudzam. Oczywiście jeżeli ktoś ma ochotę a nie ma z kim pogadać bardziej prywatnie walcie drzwiami i oknami :) nr gg jest w moim profilu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie z rywalizacją sportową z rówieśnikami od początku było kiepsko - ale przyczyna była czysto fizyczna, związana z nieleczoną jeszcze astmą, nie mogłam biec szybko bo miałam duszności i z roku na rok coraz silniejsze. Zauważyłam że połowa jak nie więcej moich lęków dotyczy ludzi i kontaktów z nimi, rozmów itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam fobei od dziecinstwa- zaczely sie w przedszkolu. I trwaja do dzis- mam 23 lata.

 

 

wczoraj zostawil mnei facet na ktorym mi strasznie zalezalo, tak bez jakiegos powodu.

Dla mnei milosc byla taka odskocznia od wszystkiego- moglam chodzic wkurzona, glodna, niewyspana,zdenerwowana, isc do pracy i znosic wszystkie niemile rzeczy wiedzac ze mam sie do kogo przytulic.

Samotnosc jest okropna. Najgorsza jest mysl ze zeby poznac kogos nowego to trzeba by sie przed kims otworzyc i powiedziec mu co sie z toba dzieje a nie wszyscy potrafia i chca zaakceptowac chorych na fobie/nerwice/ depresje.

Sama chcialabym znalesc kogos "normalnego" bo nie umiem sobie poradzic ze swoimi problemami i potrzebuje silnego oparcia. Pierwszy zwiazek mialam z chlopakiem chorym na depresje i bulimie i to byla mieszanka wybuchowa. Boje sie odrzucenia- tak jak bylo teraz. Zbyt szybko sie zaangazowalam i zakochalam i teraz bede cierpiec i probowac zapomniec o tych wszystkich fajnych chwilach.

Milo by sie bylo teraz przytulic do kogos i znalesc milosc ale niemam sily nikogo szukac, chodzic na randki denerwowac sie.

boje sie zostac sama, teraz jeszcze mam rodzicow ktorzy mnei utrzymuja (ale tez chca zebym poszla do pracy, bo studia skonczylam). Ale jak ich zabraknie i trzeba bedzie samemu sie utrzymac i pracowac, neiwiem jak sobie poradze. Bylam w zwiazku przez tyle lat i wolalam byc nieszanowana i zdradzana niz zostac sama. Stracilam przez to szacunek do siebie. Skonczylam ten zwiazek, zaczelam nowy ale juz sie skonczyl. Moze i przez to jaka bylam, przerazilam kogos swoim zachowaniem, lękami, nigdy sie tego nie dowiem bo dostalam jedynie odpowiedz ze on nie che sie z nikim widywac i trudno mu to wyjasnic czemu tak jest :(

 

Czasem mam ochote zaczac tak wszystko od nowa, robic rzeczy ktorych zawsze sie balam- np sprobowac zdac na prawo jazdy, znalesc sobie prace normalna. A potem przychodza stany depresyjne, lęki takie ze nie mozna powstrzymac łez i nic nie można robic tylko plakac i spac.

 

Jutro ide do psychiatry po jakies proszki i poradzic sie co do leczenia.

A w przyszlym tyg chce pojechac do osrodka w Pruszkowie i zobaczyc jak wyglada oddzial zamkniety dla chorych na depresje/ nerwice. Moze sie zdecyduje na taki powazny krok. Chociaz przeraza mnei mysl ze mam byc zamknieta w obcym miejscu, z obcymi ludzmi, jesc z nimi, spac w jednym pokoju a nei w swoim lozku. Brrr straszne . Ale moze trzeba sie w koncu przelamac???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj xxx7

 

Kurcze naprawdę Ci współczuje że zostałaś sama. Kochać kogoś to naprawdę jest coś wspaniałego, daje jakiś cel w życiu i jakiś sens tego wszystkiego no i przede wszystkim jesteśmy odważniejsi mimo naszych problemów.

 

A co do odrzucenia to chyba większość ludzi się boi.

 

Nie wiem co Ci poradzić, na pewno w tej chwili żadne słowa tak łatwo Cię nie przekonają że będzie dobrze. Mnie też w tych trudnych chwilach nic nie przekonywało. Ale widzisz mimo depresji, żalu wielkiego do niej jakoś rany się zagoiły i życzę jej teraz aby była szczęśliwa.

 

Jak będziesz w tym ośrodku to opisz jak tam to wygląda. Ja raczej na coś takiego bym się nie odważył. Ja nawet nie chciałem podejmować się terapii podczas depresji. Stwierdziłem że wole sam spróbować z nią walczyć i to bez leków bo wiadomo nie dość że kosztują to niektóre nieźle przymulają człowieka.

 

Trzymam za Ciebie i za wszystkich na tym forum kciuki :D

Pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jonny7: ja mam już 30 lat, i też czasem czuję że mam wciąż te same problemy od czasów przedszkola... tyle że teraz muszę chodzić do pracy.

Będzie różnie - zaręczam Ci, ale chyba trzeba walczyć.

W czasie studiów miałem opór żeby zadzwonic po taksówkę, miałem fazy, że bałem się robić zakupy itp. Pierwsze doświadczenia w pracy wspominam jako wieki ciężar, lęk, stres. Czasem wraca - ja po prostu zaciskam zęby i jakoś wlokę wózek dalej. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Myślę, że małymi krokami można wywalczyć sobie trochę wolności od lęków, zacząć odczuwać trochę sowbody w kontaktach z innymi. Najgorsza chyba jest izolacja - wtedy może być tylko gorzej.

Jak żyć z takimi problemami i jak znaleźć prace której nie będę się bać.

Ja myślę , że takiej pracy nie ma, przy najmniej jeśli o mnie chodzi.

Jeżeli chodzi o pracę w publicznym miejscu, gdzie będziesz miał codzienny kontakt z różnymi, nieznanymi ludźmi, to myślę, że są 2 scenariusze:

1. po paru miesiącach męczarni lęki zaczną słabnąć, aż zapomnisz w ogóle o nich

2. po paru miesiącach męczarni lęki osłabną, ale wciąż będą ci przeszkadzać, z tym że lęk przed zmianą pracy będzie silniejszy, (tak chyba jest u mnie).

 

Napisz jak Ci idzie - to że możesz o tym opowiedzieć też może Ci pomóc.

Pozdrowienia od faceta który też uciekał z przedszkola, bał się i nienawidził szkół, któremu się czasem trzęsą ręce przy ludzich, choć nie pije.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich po świętach

 

Jak minęły wam święta? Mi no może nie rewelacyjnie bo jakiś zmierzły byłem ale nie było najgorzej. 8)

Co do pracy na razie jest po staremu. Wciąż straszne są poranki. Budzić się budzę ale nie potrafię wstać. Patrze na zegarek co chwile i mówię sobie jeszcze 5 minut i w końcu tak mało czasu mi zostaje że trzeba w locie się zbierać. No i w ogóle rano jestem jakiś dobity i nic mi się nie chce. Podobnie jak miałem zaawansowaną depreche ale wiadomo w tedy to było z 10 razy silniejsze. Jak pamiętam zbierałem się z łózka koło 12 a nawet i 13 i dopiero pod wieczór czułem się w miarę ale niestety kolejny dzień był taki sam. Na nowo musiałem sam siebie mobilizować do wszystkiego, mówić sobie że może jutro będzie lepiej że życie jest wspaniałe i że warto żyć.

 

Ah nie wiem co ja to chciałem jeszcze napisać. Ta pamięć mnie rozbraja. Ostatnio miałem taką sytuacje że miałem coś kupić znajomej. Pan w końcu sie pyta co potrzebuje. Tylko jak sobie teraz przypominam patrzyłem na tą kartkę i zamiast przeczytać to normalnie to powiedziałem dwa wyrazy ze środka potem koniec przeczytałem no i na końcu to co było na początku. Jak teraz sobie przypominam ten wyraz twarzy jego to na prawdę no śmiać mi się chce ale w tedy to było straszne.:oops: Powiedział "Jeszcze raz od początku, co potrzeba? " No i w końcu dałem mu kartkę niech sobie sam przeczyta.

Taka sobie krótka historyjka :D

 

No ale ogólnie nie jest źle, dzięki świadomości że nie jestem sam jest lepiej.

Tak jak pisał "marmarc" że opowiadanie może pomóc. Tak to na pewno pomaga. Tak czy siak nieraz potrzeba dużo czasu ale pomaga. Kiedyś właśnie dużo rozmawiałem na gg z paroma dziewczynami które miały przeróżne przeżycia i problemy depresyjne.

Ale z czasem jakoś kontakty się urwały.

 

Dobra nie zanudzam, mam nadzieje że post jest w miarę zrozumiały, a jeżeli nie to wybaczcie. :smile:

 

Dobranoc

 

P.S. Co do pracy domowej lub częściowo domowej wciąż nad nią pracuje. Ja myślę że wiara czyni cuda więc może się uda. Co prawda efekty najwcześniej będą widoczne nie prędzej niż za rok także szczegółów nie zdradzam aby nie zapeszać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@up

Miałem to samo z tym wstawaniem, doszło do tego stopnia że nie potrafiłem wstać wcześniej niż w południe, a w ogóle mogłem spokojnie spać do 15-17. A potem oczywiście zasypiałem dopiero koło 5 rano.

Do tego mimo że spałem nawet 12-14 godzin wstawałem koszmarnie niewyspany...

Mi pomógł CHLORPROTHIXEN przepisany od psychiatry do którego chodzę. Pomógł na sen, w końcu wstaje wypoczęty oraz na lęki które się znacząco zmniejszyły.

To chyba pierwsze święta które od bardzo dawna przetrzymałem w miarę w spokoju...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Ja mam takie pytanie. Od pewnego czasu borykam sie z pewnymi trudnościami. Boje sie kontaktów z ludźmi, często ze znajomymi, towarzyszy mi lęk. Gdy już z kimś rozmawiam (w szczegolności ze znajomymi) lęk jest potwornie duży, najchętniej bym uciekł. Mijanie ludzi na ulicy też jest dla mnie problemem. Mam problemy np. w jezdzie autobusem (gdzie jest duzo ludzi) czy w rozmowach z kimkolwiek (poza rodziną-bo z nią chetnie rozmawiam). Dodatkowo czuje się ciągle zmęczony, życie widze w czarnych kolorach i diabelsko boję się podjęcia pracy- bo to będzie się wiązało z kontaktem z ludźmi. Chciałbym sie zapytać, czy to jest fobia społeczna? Zażywam Rispolept, Cloranxen i Perazyne. Teraz lekarz dołączył jeszcze Efectin ER 75mg który biore od tygodnia, mam wrażenie że polepszyło mi sie. Bardziej optymistycznie patrze na życie, choć lęków sie jeszcze nie pozbyłem. MAM PYTANIE, CZY I JEŚLI TAK KIEDY TEN LEK POMOŻE MI ZLIKWIDOWAĆ TĄ BLOKADĘ ODNOŚNIE LUDZI? Czy biorąc ten lek może on mi zlikwidowac te lęki i tą fobię? Prosze o odpowiedzi. Z góry dzięki!!

 

Piotrek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powoli pomoże ,mi to zajmuje już 4 tygodnie,ale z każdym dniem widzę poprawę.Może u Ciebie nastąpi to nawet szybciej.Poczytaj o tym na forum o lekach.W moim przypadku fobia społeczna pojawiła się po nieudanej kuracji innymi lekami,a może tak się już to rozwijało.Będzie dobrze ,tylko trzeba cierpliwości i wiary ,że leki pomogą.Warto też spróbować psychoterapii,ale trzeba trafić na dobrego terapeutę ,mnie się ta sztuka nieudała.Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w jaki sposób mógłbym się poddać psychoterapii ? Gdzie należy sie udać? I czy to jest odpłatne czy takie seanse są bezpłatne? Przyznam, że po tygodniu brania Efectinu naprawde widzę powolną poprawę. Dajcie znac jak z ta psychoterapia. Pozdroweczki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomoc psychologiczna jest też bezpłatna .Musisz po prostu zapytać się swojego lekarza ,a on skieruje Cię do terapeuty.Wiem też ,że przy szpitalach psychiatrycznych są oddzialy dzienne gdzie prowadzą takie zajęcia.Prywatnie niestety trochę to kosztuje i nie wiadomo na kogo trafisz.Myślę ,że najpierw niech lek dobrze zacznie działać a potem już wyciszony łatwiej będzie Ci z psychologiem.Moje przygody z tym lekiem nie byly za ciekawe,po dniach OK następowały takie zwałki,że myślałem ,że będę chodzil po ścianach.Myśl pozytywnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj offtopic

 

Powiadasz że pomógł Ci CHLORPROTHIXEN. Nie miałeś jakiś efektów ubocznych zażywając go? I jak wygląda cenowo ta przyjemność?

 

Hmmm może warto po eksperymentować z nim. Ale pierwsze muszę poszperać jakie leki kiedyś brałem bo nie pamiętam. Może i był to ten sam lek. Pamiętam że w tedy pudełko kosztowało jakieś 40zł z czego 50% miałem zniżki i chyba coś pomagał nie było rewelacji ale jakaś poprawa była.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj znow było troche gorzej. Rozwoziłem CV po kilku miejscach i w trakcie jazdy autobusem wśród ludzi znów czułem sie nieswojo, unikałem kontaktu wzrokowego z ludźmi. Wpadłem na kilku znajomych i musialem z nimi pogadać, cos strasznego,najlepiej jest mi w moim towarzystwie,niestety :/ Boje sie kontaktu z ludźmi i w ogóle przebywania wsród ludzi.

Gdy już weszłem z CV na stacje paliw mało nie zwariowałem z nerwów, cięzko mi sie bylo skupić, od razu prychodzi mi do głowy myśli jak ja bym tutaj dał rade pracować kiedy miałbym obsługiwać ludzi? Horror. Powiedzcie kilka ciepłych zdan jesli to mozliwe, ze Efectin 75 pomoże mi pozbyć się tej fobii :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj offtopic

 

Powiadasz że pomógł Ci CHLORPROTHIXEN. Nie miałeś jakiś efektów ubocznych zażywając go? I jak wygląda cenowo ta przyjemność?

 

Hmmm może warto po eksperymentować z nim. Ale pierwsze muszę poszperać jakie leki kiedyś brałem bo nie pamiętam. Może i był to ten sam lek. Pamiętam że w tedy pudełko kosztowało jakieś 40zł z czego 50% miałem zniżki i chyba coś pomagał nie było rewelacji ale jakaś poprawa była.

Witaj.

Lek kosztuje 8.99zł bez zniżki. Cena mnie szczerze mówiąc bardzo zdziwiła bo do tej pory za leki płaciłem 50-80zł za opakowanie.

CHLORPROTHIXEN biorę 3xdnia po 15mg.

Zaraz jak został mi przepisany oczywiście poszperałem po forach, i o dziwo naczytałem się tam wiele złego o tym leku... Efektem ubocznym u mnie o ile w ogóle można to tak nazwać była senność, uczucie zmęczenia, ale tylko przez pierwszy tydzień zażywania :).

Do tej pory brałem Ketrel, Seroxat, rexetin, oczywiście cloranxen, i po żadnym z w.w nie zauważyłem takiej poprawy jak po CHLORPROTHIXEN'ie.

Jednak nic Ci zagwarantować nie mogę , bo jak wiesz dobranie odpowiednich leków do konkretnego człowieka, konkretnego schorzenia to trudna sprawa. prawie jak gra w lotka ( no może trochę przesadziłem :) ).

Podsumowując, jestem bardzo z niego zadowolony, dziwię się ludziom że tak niechętnie podchodzą do leków , boją się ich nie chcą ich brać... Nasuwa mi się myśl że skoro tak robią to chyba nerwica czy depresja jeszcze nie dała im porządnie w kość...

Mi dała, byłem w dużym dołku, mimo że teraz czuję się gorzej ( świeżo po pogrzebie babci) to te kilka tygodni kiedy lęki się bardzo zmniejszyły bardzo mnie podbudowały. Wszystko przez to że uwierzyłem że można z tego wyjść i znów być takim jak dawniej...

 

pozdrawiam i Sorry że tak długo :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×