Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed związkami i bliskością


Rekomendowane odpowiedzi

Aneczak - :D dzieki za mile slowa

Szczescie to w moim pojeciu umiejetnosc bycia tu i teraz i nie wybiegania w przyszlosc

Trzezwosc umyslu a jednoczesnie poddanie sie emocjom na krotka chwile, zeby je wykorzystac, zeby poczuc sie dobrze, zeby przezywac.

Ale zeby nie stracic glowy.

W tym momencie emocje sobie poszly na spacer a ja przygladam sie temu wszystkiemu z boku.

Mam dystans. Teraz.

Czy potrzebny mi dystans gdy cos sie bedzie dzialo?

Co do prawdopodobienstwa manipulacji z mojej strony musze sie zastanowic nad tym bo mam wrazenie ze odruchowo to robie. I moge sobie napytac biedy.

Gdyby teraz ta moja terapia wyskoczyla (mam nadzieje ze w miare szybko) to pogadam o tym z terapeuta. Bo to mnie martwi.

Komplementy umiem przyjmowac bez ekstremum w jedna czy druga strone. Jest mi milo i przyjemnie. Dawniej pomyslalabym: pitolisz, gosciu albo w druga strone.

Czyli tutaj czegos mnie zycie i doswiadczenia nauczyly.

Jesli nie bede chciala to nic sie nie stanie. Bez mojego udzialu tez nic.

Czy ja umiem poddac sie chwili, emocjom i przestac k*rwa kontrolowac siebie? Manipulowac? W tym przypadku nie chce nic osiagnac wiec skad manipulacja?

Moze chce cos osiagnac tylko o tym nie wiem albo nie przyznaje sie do tego przed sama soba, wyparlam bo cos tam.

 

Zazdroszcze troche ludziom nieskomplikowanym, nie maja takich dylematow a jak cos ich gryzie to ida sie napic wodki.

A ja tu rozkminiam na czesci pierwsze i po co?

Ech, zyzn, job twoju mat'!

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzezwosc umyslu a jednoczesnie poddanie sie emocjom na krotka chwile, zeby je wykorzystac, zeby poczuc sie dobrze, zeby przezywac.

Ale zeby nie stracic glowy.

aardvark3, to co pogrubiłam zwróciło jakoś tak moją uwagę od razu. nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale to tak jakbyś jechała cały czas na zaciągniętym hamulcu, mam rację?

to jest taki dystans, z którym czujesz się dobrze, czy jakaś tam wewnętrzna blokada? jak to czujesz?

Co do prawdopodobienstwa manipulacji z mojej strony musze sie zastanowic nad tym bo mam wrazenie ze odruchowo to robie.

co Ci podchodzi za manipulację w Twoim zachowaniu?

Moze chce cos osiagnac

może chcesz w końcu zdrowego, porządnego związku? i z obawy przed tym, żeby nie był taki jak inne, żeby nie był zbudowany na jakichś takich kruchych fundamentach, przywiązujesz dużo uwagi i dokładasz wszelkich starań do tego, żeby z Twojej strony wszystko było fair? jak myślisz?

Zazdroszcze troche ludziom nieskomplikowanym, nie maja takich dylematow a jak cos ich gryzie to ida sie napic wodki.

masz rację- im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. ale z drugiej strony- im więcej wiesz, tym trudniej Cię oszukać, tym trudniej Tobą manipulować.

powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro - dzieki za odniesienie sie do moich wywodow i za trzezwe, logiczne spojrzenie. Najlepsze sa wlasnie takie uwagi - obiektywne.

Tez chce byc obiektywna ale watpie czy mi sie to uda, nikt nie jest obiektywny jesli chodzi o jego wlasne sprawy. Zawsze jakies emocje sa.

Zeby nie stracic glowy -mam na mysli, zeby nie zaczac jakis kretynskich planow opartych namysleniu zyczeniowym. Na tym etapie znajomosci to jeszcze nic nie ma ale jakos z gory sie boje, nauczona zlym poprzednim doswiadczeniem.

Poza tym zaczely sie u mnie mieszane uczucia.

Na zaciagnietym hamulcu to pod drift chyba podchodzi ;)

Moze ja sie na wyrost obawiam, Nie mam obaw co do czynnika meskiego ale co do siebie.

Nie wiem czy potrafie tak jakbym chciala. Fenomenologicznie. Bez kontekstu. Bo zawsze byl kontekst a potem sie okazywalo ze to ja ten kontekst dorobilam jak dupie uszy. I zasralam sobie kawal zycia.

Nie chce tez uciekac bo dzisiaj to mam taka ochote - powiedziec ze nic z tego, ze... no nie wiem, rozmyslilam sie, nie pasuje mi. Znalezc jakas zgrabna wymowke by nie powiedziec prawdy, ze obawiam sie siebie. Ze nie jestem jeszcze calkiem gotowa nawet na niezobowiazujace zwiazki.

 

Odnosnie manipulacji to wydaje mi sie, ze pewne slowa z mojej strony padly nie przypadkiem. Cos, co dotyczy mnie samej. Jakbym probowala cos... ugrac? Ale po co, ja nie chce nic zdobywac, nikogo przekonywac do siebie! A moze tylko sobie wkrecam a jest tak jak ma byc?

Mysle teraz jak mi jest samej dobrze i po jakiego ciezkiego sk*syna mi sie zachcialo randek. Fajnie jest ale czy naprawde warto przeznaczac na to cenny czas?

K*rwa nie wiem, nie chce sobie jeszcze wiekszego burdelu w glowie robic.

 

-- 15 sty 2014, 23:32 --

 

Nie, wroc!

A czy to nie jest tak, ze ja moge byc manipulowana?

K*rwa, toz to jakas paranoja mnie dopada.

Dzisiaj juz pozno,zmeczona jestem, prochu nie wymysle.

Przespie sie i rano bede miala lepszy wglad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3,

wiesz, sama się czuję często taką drifterką- tyle że początkującą, nie znającą dobrze techniki.. ;)

ale w tych momentach, w których się gubię, nie wiem co do czego z czym jak i po co, ostatnio zaczęłam łapać się wykorzystując taką prostą zależność bodziec- reakcja, tyle że w odniesieniu do uczuć/ emocji, próbuję określić to co się teraz ze mną dzieje, jakie emocje mną targają, potem jakie pierwotne uczucie to spowodowało, a na koniec jaka sytuacja wywołała we mnie to uczucie. wtedy wszystko staje się bardziej klarowne, zrozumiałe dla mnie samej, czuję się bezpieczniej, bo wiem na czym stoję. tyle że nie chodzi tu o doświadczenia z poprzednich związków, jakieś tam schematy w główce, tylko o to, co jest teraz, co teraz powoduje, że jestem w takim stanie, a co jest jakby nie było pochodną tego, co było kiedyś.

Nie wiem czy potrafie tak jakbym chciala. Fenomenologicznie. Bez kontekstu

tak jak kiedyś napisałaś- grunt to nie nastawiać się. ale nie zawsze można fenomenologicznie, a jeśli chodzi o uczucia- to chyba tak się nie da. zawsze będzie jakiś kontekst- ważne, żeby był gruntowny.

Nie chce tez uciekac bo dzisiaj to mam taka ochote

hej, z jednej strony bez kontekstu, z drugiej- uciekać, nie uciekać, manipuluję/ nie manipuluję, ryzykować czy nie- patrz tu już jest kontekst, kontekst przeszłości, kontekst toksycznych schematów, kontekst opłacalności, kontekst cierpienia, kontekst poczucia wartości, kontekst tego kim jesteś, czego chcesz teraz, a kim byłaś kiedyś tam, co Cię ukształtowało, tego, co sprawiło, że teraz chcesz w ten sposób, a nie w inny, tego jak wg Ciebie związek powinien wyglądać a jak nie..

Odnosnie manipulacji to wydaje mi sie, ze pewne slowa z mojej strony padly nie przypadkiem. Cos, co dotyczy mnie samej. Jakbym probowala cos... ugrac? Ale po co, ja nie chce nic zdobywac, nikogo przekonywac do siebie! A moze tylko sobie wkrecam a jest tak jak ma byc?

patrz, każdego dnia wszyscy zachowujemy się odmiennie w różnych sytuacjach- inaczej w pracy, inaczej w centrum handlowym, inaczej w domu, a inaczej na randce- gdybyśmy byli tacy sami, w tych różnych okolicznościach, kiepsko byśmy wypadli za każdym razem..

manipulujemy codziennie i codziennie jesteśmy manipulowani. ważne, żeby mieć tego świadomość i kontrolować to, w takim zakresie w jakim jesteśmy w stanie to ogarnąć.

rozumiem, że obawiasz się, żeby te manipulacje nie zaważyły na jakości tego związku. bo wiesz, że związek, w którym się manipuluje/ jest się manipulowanym nie jest do końca dobry- bo może jest się wobec kogoś nie fair, nie ma tej czystości, że może jak tak się będzie robiło to związek może nie być tak zdrowy, jak Ty chciałabyś, żeby był. i te obawy skłaniają Cię do myślenia, czy z Twojej strony wszystko jest w porządku. i im bardziej o tym myślisz, tym bardziej chcesz uciekać.. przykra sprawa.. ale jednak normalna.. jeśli czujesz taką potrzebe, to przy najbliższej okazji przedyskutuj to z terem- oni się na tym lepiej znają :)

trzymaj się cieplutko ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spalam kamiennym snem cala noc! Jestem wypoczeta, nie mam telepatki emocji, czuje rownowage.

socorro - tak, jak opisalas w pierwszym akapicie postepuje od czasu, kiedy zaczelam sie zastanawiac nad pochodzeniem emocji, ktorych nie rozumialam. Nazwalam to metoda "dlaczego" - to pytanie zadawalam sobie lancuchowo dopoki nie odkryla sie odpowiedz.

Z obecna sytuacja tego nie zrobilam.

Ale odnosze wrazenie, ze sobie troche pogalopowalam emocjonalnie budzac sie po dlugim okresie hibernacji i zrobilam w tego w swojej glowie okresowy pieprznik. Zamiast po prostu przezywac te emocje zapragnelam nadac im imiona (i pewnie przy okazji - o zgrozo - znaczenie).

A one sobie pobuzowaly i spokojnie poszly na odpoczynek. Jak dzieci ktore wykonczyla ich niespozyta energia i na dywanie zapadly w sen.

Az sie dziwie swojej klarownosci mysli dzisiaj. Zero gonitwy. Jak ja tesknilam za takim stanem - choc podobala mi sie ta emocjonalna histeria. Usmiecham sie teraz na wspomnienie.

Czy jest czy nie ma manipulacji - niewazne. Nie bede dzielic wlosa na czworo. Nazwe sprawy po imieniu - fajnie, ze jest jakis pan w moim zyciu, fajnie jest sie spotkac i poczuc na chwile ze zyje, zw jestem kobieta i ze komus sie podobam, ktos mnie adoruje itp. Porozmawiac. Pojsc na kawe czy na drinka. Powyglupiac sie. Miec fajny, satysfakcjonujacy obydwie strony sex (no, z tym to jeszcze nie wiem ale zaczynam miec wlasciwe nastawienie - to juz temat na inny topik), moze na wakacje sie razem wybrac. Zaprzyjaznic sie.

Ja go lubie. Na 100%. Jeszcze nie ma przyjazni. Z mojej strony.

Jaki zwiazek? To jest znajomosc. Poczatki. Nie wiem co bedzie.

Nie wiem co bedzie. Tak dokladnie teraz czuje i nie mysle ze moze nic nie bedzie a moze cos.

I tytaj wlasnie odnajduje spokoj. W niemysleniu o tym co bedzie.

Potrafie. Jestem bardzo z tego powodu zadowolona.

Nie ma: a co by bylo gdyby bo nie ma gdyby. Po co?

Jest fajnie. Koniec. Tak ma byc.

Uff, ale ulga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alez durny sen mialam! Nie pamietam o co chodzilo, zreszta taki zlepek surrealistyczny ze chyba nie zdolalabym zapamietac. Nie koszmar ale glupoty po ktorych jest taki troche niesmak.

Watpliwosci co do sensu jakichkolwiek kontantow mesko-damskich to sinusoida. Pewnie sie do tego przyzwyczaje.

OK, pan troszke wybiega przed orkiestre. Rozumiem go w pewnym sensie ale musialam zastopowac. Bylo mu chyba przykro ale przeciez nic sie nie stalo. To, ze czuje sie dobrze z kims kogo znam bardzo krotko to nic nie znaczy albo znaczy dokladnie to, co napisalam.

Przed laty wielokrotnie dorabialam dupie uszy i co wyszlo to mam w zyciorysie.

W zeszlym tygodniu emocje mi poszalaly ale to bylo takie fajne, bede bardzo dlugo pamietac. A potem nadszedl kac i czas trzezwienia ;)

Do mnie trzeba cierpliwosci. Mimo iz jestem bardzo dobrym partnerem pod wieloma wzgledami, jednak mam trudna przeszlosc ktora ot, tak nie zniknie. Nie bede sie oszukiwac ze wszystko bedzie dobrze bo samo z siebie nie bedzie.

Dopoki nie zadam pytania, nie otrzymam odpowiedzi. A ja nie bardzo jeszcze wiem, o co mam pytac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, na pewno.

Glownie siebie i swoje zycie - bo o to tutaj chodzi.

Zapewne w miare uplywu czasu pewne odpowiedzi same sie znajda. Nic na sile.

 

Osoba druga moze

a/byc nieodpowiednia

b/wszystko zepsuc (jesli potencjalnie jest co)

c/zostac zraniona przez moja niewiedze o sobie

d/powalczyc o mnie i pomoc mi odnalezc te odpowiedzi, dac realne wsparcie (to jako wersja dla zaawansowanych i wyzszy level - brane pod uwage na wszelki wypadek ale bardziej w sferze myslenia zyczeniowego)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najważniejsze, że chcesz zadawać te pytania, droga ciężka, ale chyba słuszna i procentująca w przyszłości..

b/wszystko zepsuc (jesli potencjalnie jest co)

masz coś do zepsucia? co?

d/powalczyc o mnie i pomoc mi odnalezc te odpowiedzi, dac realne wsparcie (to jako wersja dla zaawansowanych i wyzszy level - brane pod uwage na wszelki wypadek ale bardziej w sferze myslenia zyczeniowego)

tego Ci życzę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylam taka zatrzasnieta bardzo dlugo. Udawalam kogos, kim nie jestem - kogos, kogo wszyscy chcieliby za przyjaciela, kogo by lubili.

Az zapomnialam jaka jestem naprawde.

Przyszedl czas, ze otworzylam sie i zostalam przyjeta, ten czlowiek zrobil bardzo wiele, dokonal ciezkiej pracy zeby pomoc mi sie otworzyc. Zaufalam niemal bezgranicznie. Odszedl, zanim zdazylam sie tego nauczyc - na zawsze. Szukalam go, ale byl wszedzie nieobecny.

Potem dziekowalam losowi, ze nie nauczylam sie otwartosci bo obrywalam raz po raz.

Ostatnim, finalnym kopem bylo moje eks malzenstwo.

Ale zbieram sie do kupy. Dla siebie samej.

Wiele przez te lata zrozumialam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nawet przed terapeutką się zamykam

CórkaNocy, może właśnie dlatego nie widzisz skutków terapii?

Ale zbieram sie do kupy. Dla siebie samej.

Wiele przez te lata zrozumialam.

aardvark3, ważne, że robisz to dla samej siebie. taka motywacja jest najpotężniejsza.

w kwestii zaufania/ otwartości coś zrozumiałaś? co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro - nauczylam sie tego, ze zaufac mozna tylko osobie, ktora na to zasluguje. Realnie. A nie tym, ktorzy to deklaruja.

Zaufanie to jest, owszem, kredyt ale ograniczony.

Jak widze kogos w dzialaniu, w jego odnoszeniu sie do istotnych aspektow zycia, mam okazje obcowac jakis czas na codzien w normalnych warunkach (a nie od swieta i na chwile) to moge po jakims czasie okreslic, czy to jest ktos godny zaufania. A jesli na dodatek przyjdzie jakis problem to mam jak na dloni.

Dotychczas, niestety, dawalam wylacznie kredyt.

Nauczylam sie nie wierzyc w slowa, deklaracje, obietnice - ale dzielic je co najmniej na pol. Zycie samo je zweryfikuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3, ja w ogóle w słowa nie wierzę. liczą się dla mnie tylko czyny

 

Obwiniam siebie do tej pory, mimo że psycholog mi powiedziała po pewnych jego zachowaniach było widać, że nie ma zbyt dużego szacunku do mnie, ale wiadomo, że będę winić siebie, że to ja powiedziałam za dużo, że to ja nie nadawałam się do związku.

CórkaNocy, i to poczucie winy jest najbardziej niszczące :(

pewnie nawet bardziej niż odczuwanie krzywdy wobec kogoś. bo sama ze sobą będziesz już zawsze.

nie wiem jak można wykorzenić to obwinianie siebie. dobrze że rozmawiasz o tym z terapeutką

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CórkaNocy,

 

ale po ostatnim rozstaniu, do tej pory jak sobie o nim pomyślę, to jest mi tego żal, jest mi przykro,

Generalnie po każdym rozstaniu dobrze jest sobie dać ten czas na żal, pocierpieć trochę i przewałkować swoje uczucia z każdej strony. Zajmowanie się czymś, byleby nie bolało tylko odwleka ten proces w czasie. I jeśli nie przepracujesz swoich uczuć, emocji w tym temacie, to będzie Cię on męczył. Moja terapeutka powtarzała, ze lepiej na początku to przemyśleć i oswoić, niż gdyby później te negatywne emocje miały się uaktywnić pod różnymi dziwnymi postaciami.

 

Obwiniam siebie do tej pory, mimo że psycholog mi powiedziała po pewnych jego zachowaniach było widać, że nie ma zbyt dużego szacunku do mnie, ale wiadomo, że będę winić siebie, że to ja powiedziałam za dużo, że to ja nie nadawałam się do związku.

Poczucie winy nie jest chwastem emocjonalnym, który da się szybko z ogródka myśli usunąć. Dobrze, ze chodzisz do psychologa i na ten temat rozmawiasz, bo ze swojej strony mogę powiedzieć, że to pomaga. U mnie dość szybko ten problem usunął się w cień, dlatego proponowałabym na najbliższej wizycie zaakcentować, że na tym mocniej byś się chciała skupić.

Z mojej strony mogę dodać, że takie poczucie winy jest totalnie bezpodstawne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej kobietki, ale się rozgadałyście a ja z powodu pracy nie mam kiedy poczytać was dokładnie choć temat jest mi okropnie bliski... :(((

 

Mam do was pytanie, czy też jesteście sabotażystkami własnych (obecnych lub potencjalnych) związków i własnego szczęścia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do was pytanie, czy też jesteście sabotażystkami własnych (obecnych lub potencjalnych) związków i własnego szczęścia?

Trafne pytanie, zważywszy na moją obecną sytuację. Nawet muszę dzisiaj o swoich przemyśleniach powiedzieć dzisiaj na terapii (tak, tak, otworzyłam się, przestaję się wstydzić, jestem z tego dumna :yeah: 4 miesiące mi zajęły, żeby temu panu zaufać ;) ) Ostatnia moja znajomość wyglądała z mojej strony tak, że wewnętrznie gdzieś czułam, że to nie wypali. To była wręcz pewność, że tak będzie. A ponieważ od dawna o tym marzyłam postanowiłam dać szansę "odwrotności" moich przeczuć z nadzieją, że się nie sprawdzą. Jednak gdzieś w głowie kołatała ciągle myśl, że to się za chwilę skończy, że będzie bolało. I chyba miałam gdzieś po cichu nadzieję, że skończy się za chwilę, a ja będę mogła się szybciutko pozbierać i iść dalej. I miałam rację, skonczyło się szybciej niż przewidywałam, bolało i boli nadal, ale poczułam ulgę. Że oto już teraz mogę zacząć proces "zdrowienia", nieprzyjemna rozmowa jest już za mną, za mną nagłe poczucie nienawiści do siebie, że jestem beznadziejna, po prostu za mną to, co i tak miało się stać. Teraz już nie zamierzam tak nigdy załatwiać sprawy, nie zamierzam wchodzić w żadną relację, bo zawsze znajdzie sie inna, LEPSZA, z którą "przegram" wyścig o tytuł królowej czyjegoś serca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje leki sa i podobne do Twoich, MalaMi, i inne.

Dlatego staram sie utrzymac dystans. I tu sie zaczynaja schody.

Jak pogodzic dystans ze zblizaniem sie do siebie? Czy jest mozliwa otwartosc na "trzezwo"?

Pragnienia, emocje moga zerwac sie ze smyczy bo one maja prawo zyc wlasnym zyciem i w nich jest owa radosc, wolnosc, spontanicznosc - tylko ze to moze kosztowac.

Takie sa moje czysto teoretyczne (na razie) obawy.

A skad sie to bierze? Bo czuje, ze emocjonalnie zaczynam sie otwierac, nie jakas euforia ktora szybko mija (wtedy, kiedy odkrylam ze sa we mnie emocje i to byla po prostu radosc, taka czysta radosc) ale one zaczynaja scielic sobie wygodne miejsce. Zadomawiaja sie. Nie wiem, czy tego chce. A wlasciwie i tak i nie.

Tak - bo to jest pozytywne i ma szanse rozwinac sie w cos pieknego a potem moze trwalego.

Nie - bo moge zostac zraniona na wlasne zyczenie. Nie przez czlowieka ale przez sytuacje.

Ale na razie chyba uprzedzam fakty, jakie by one nie byly.

Pozyjemy, zobaczymy.

A teraz jade po tego holtera. 24 godziny z glowy :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja po prostu nie angażuję się. chociaż chciałabym, no chciałabym wydobyć z siebie te cieplutkie uczucia, to nie potrafię.. mimo że wiem że facet byłby idealnym partnerem, ma cechy które mi się podobają, pod względem wyglądu też w moim typie, to zwyczajnie wiem, że nic więcej nie poczuję. lubię, szanuję, miło mi spędzać czas z tą osobą, ale ta wewnętrzna blokada mnie skutecznie stopuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×