Skocz do zawartości
Nerwica.com

Obojętność/otępienie w depresji


webster84

Rekomendowane odpowiedzi

Mnie to przeraziło, nagle stało mi się wszystko obojętne, nawet takie prozaiczne rzeczy - wisiało mi to czy się umaluję czy nie, czy się umyję czy nie, czy coś zjem, było mi wszystko jedno, na nic nie miałam siły - wstrętne i paraliżujące uczucie.........przez tydzień nie podnosiłam się z łóżka, spałam całymi dniami a nocami bezsenność z boku na bok.......i rano znów to wstrętne uczucie zobojętnienia.....dziękuję mojej mamie, że za uszy wyciągnęła mnie do lekarza i zaczełam brać leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki pomagają na obojętność? Kiedy brałam leki tylko osłupiały i czesto miałam mdlosci i zawroty głowy. Jak wy się czujecie po lekach? Można nimi zwalczyć to poczucie obojętności? Pozdrawiam wszystkich.

teraz w zasadzie to trzeba robić cokolwiek,żeby nie popaść w gorszy stan, z tygodnia na tydzień jestem chyba" dalej", od pół roku próbuję znaleźć pracę, ciągłe niepowowodzenia. Myślicie, że należy zacząć od leków? Chodzę do psychologa ale chyba jestem oporna na psychoterapię.

 

Pozdrawiam wszystkich dziękuję za posty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak Ewawe ja nie biorę leków uspokajających tylko takie które "pobudzają" mnie do działania - przynajmniej ja tak to czuję, już trzeci tydzień łykam fluoksetynę i widze poprawę, oczywiście nie wszystko zalezy od leków, ale jeśli jesteś w złym stanie to leki pomoga dojść do siebie a wtedy łatwiej pójdzie z terapią. - Tak mi się wydaje - oczywiście są ludzie (których podziwiam) radzą sobie bez lekarstw - ale ja nie chciałam się już męczyć.

 

Co do mdłości i zawrotów głowy - to chyba własnie tabletki mnie z nich wyleczyły. Fakt faktem, że pierwszy tydzień zażywania leków był koszmarem - ale opłacało się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oporność na psychoterapie to trafne określenie i mam wrażenie że dotyczy wielu z nas.Musimy jednak pamiętać że właśnie ta oporność jest kluczem do choroby.Ja znalazłem ten klucz ale jeszcze nie potrafie nim otworzyć 'drzwi' do własnego ja.Czasami zadaje sobie pytanie czy bez leku było by mi łatwiej ale boje sie że nie dam rady.Biore już rok czasu i jest naprawde dobrze ale mam wrażenie że czesto terapia stoi w miejscu.Często na oddziałach leczenia nerwic i depresji odstawia się leki pacjentom aby zmusić ich do pracy nad sobą.Jakie macie przemyślenia na ten temat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak można z tym walczyć jeśli się nie chce? Macie jakieś przemyślenia?

każdy chcialby być szczęśliwy, zeby to wszystko co zle co nas doluje i nie pozwala cieszyć się życiem zniknęlo. A ta obojętność pewnie wynika z tego, że już momentami brakuje nam sily do dzialania. Ale warto walczyć o swoje życie o szczęście. Szkoda każdego dnia straconego, bez dzialania. Musimy walczyć o siebie o nasze życie. A w chwilach zobojętnienia mimo wszystko starać się iść naprzód po to, żeby jak obojętność minie nie popaść w dol z tego powodu że nic nie osiągnęliśmy ale cieszyć się tym co nam się udalo, tym, ze sytuacja się poprawila.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uff, co za ulga. Już myślałem, że jestem beznadziejnym przypadkiem, że nikt inny nie ma takich problemów jak ja. Webster dzięki, że założyłeś ten temat. Nawet nie wiecie jak bardzo jesteście mi bliscy.

 

Gdy opowiadałem lekarzom co mnie "boli" odpowiadali zawsze - brak koncentracji. Miałem wrażenie jakby nie do końca rozumieli mój koszmar. Dla mnie to było spłycenie tematu, bo nie wiem czy w tych dwóch słowach można opisać sposób w jaki sie czuję. Brak koncentracji nie brzmi jakoś zbyt groźnie, zawsze wyobrażałem sobie, ze człowiek nie może się skoncentrować bo np. coś innego zaprząta mu głowę, albo po prostu z jakiegoś tam powodu nie jest w stanie myśleć, ale tak naprawdę potrafi gdyby się zmusił, wydawało mi się, ze brak koncentracji można przezwyciężyć siłą woli. Ze mną jest jakby inaczej.

Poza innymi typowymi objawami depresji, właśnie otępienie jest dla mnie w tym wszystkim najgorsze, skutecznie uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie.

Wcześniej miałem ok.1,5 miesięczne okresy, kiedy kompletnie traciłem kontakt z rzeczywistością, miałem szereg ostrych objawów, ale zawsze ten okres mijał, zawsze wracałem do upragnionej normalności i to bez brania jakichkolwiek leków, brałem to na przeczekanie, bardzo dużo spałem, praktycznie przesypiałem ten okres jak niedźwiedź i nagle budziłem sie i znowu wszystko wracało do normy, odzyskiwałem świadomość, energię do życia.

Teraz jest inaczej, od ponad roku nie mogę się uczyć, nie mogę nic zapamiętać, czasami nie rozumiem co się do mnie mówi, czuje się jakbym stracił inteligencję, jakby nie działała mi pamięć. Jeżeli przeczytam jakiś artykuł to mniej więcej wiem o czym czytałem, ale już nie pamiętam żadnych konkretnych informacji, po przeczytaniu dwóch zdań odczuwam znużenie, nic do mnie nie dociera, nie mogę nic przyswoić, czasami jedno zdanie czytam 5 razy a i tak nie wiem o co w nim chodzi. Po prostu czuję jakby mózg w ogóle mi nie pracował, albo pracował na spowolnionych obrotach. Czuję sie jakbym miał założona jakąś pierdoloną blokadę. Przykładowo napisanie posta, które normalnie zajęłoby mi 5 minut teraz zajmuję mi jakąś godzinę. Brałem jakieś środki na poprawę pamięci, koncentracji, ale nic nie pomaga, antydepresanty też nie dają żadnej poprawy. Mówienie sprawia mi trudność, często brakuje mi podstawowych słów, nie umiem wyrazić swoich myśli z taką swobodą, z jaką normalnie mi to przychodzi gdy jestem sobą. Powoli zaczynam tracić nadzieję czy kiedykolwiek odzyskam swoją normalną świadomość, jasność umysłu, inteligencje, po prostu zdolność myślenia. W tej chili intelektualnie jestem na dnie, jestem wrakiem, debilem.

Jeżeli uporaliście sie z tym, proszę powiedzcie co Wam pomogło. I mam jeszcze jedno pytanie. Chodzi o zaburzone poczucie czasu. Nie czuję czasu. Bez zegarka nie potrafię powiedzieć która jest aktualnie godzina, normalnie potrafię powiedzieć z dokładnością do 5-15 minut, teraz potrafię się pomylić nawet o dwie godziny, jakby mózg stał mi w miejscu. Czas leci mi baaardzo szybko, a ja za nim nie nadążam. Mieliście coś takiego????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiecie jak bardzo pomaga mi Wasze forum a w szczegolnosci ten temat bo wiem ze nie jestem jedynym człowiekiem na tym swiecie który ma podobne problemy jak Wasze któe opisujecie w tym temacie..

 

Bentos...mam prawie tak jak Ty ..rzuciłem szkołe w pazdzierniku bo za cholere nic mi nie przychodzilo do głowy i czuje sie jakbym nie miał pamieci..nie potrafie sobie nic wyobrazic, nic zapamietac..jestem taki TĘPY !!

Nikt nierozumie mnie, psycholog robi mi jakies testy na pamiec, biore andepin od 3 miesiecy i nic...to jest chyba polaczone z depresją..

 

co jeszcze moge dodac...przypominaja mi sie jakies akcje z dziecinstwa, bajki, zabawki...rzeczywistosc jest dla mnie jakas inna niz kiedys..aha musze dodac ze stało mi sie to po tym jak zerwałem z dziewczyną [chyba przestałem ja kochac] bardzo to przezylem i nie mialem straszne wyrzuty bo zanim to zrobilem strasznie ja zwodzilem..nie umialem i chyba dalej nie umiem sobie wytlumaczyc tego jak mogło sie tak stac...swiat mi sie zawalił

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey matt312

Ja też miałam drop-out ze szkoły:) (wyższej) miałam mnóstwo kursów poza uczelnią i w pewnym momencie stanęłam jak oświecona i stwierdziłam, że wcale nie chcę tam być z tymi sztucznymi ludźmi i niektórymi hipokrytami...w ogóle jakoś straciło to dla mnie sens->nigdy bym się tego po sobie nie spodziewała, bo naukę traktowałam jako moralny obowiązek, a dziś to mi (sorry 4 expression) zwisa i powiewa :)

Mam ochotę wyruszyć w podróż, gdzieś far away from pple :)

 

3majcie się all

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dwa problemy. Jeden to:::: Ogółem cały czas mam zły chumor, ale czasem coś mnie napada i zaczynam śmiać się zupełnie bez powodu. Zaczynam unikać kontaktu z ludźmi, mam myśli samobójcze, nic dla mnie nie ma sensu, bardzo łatwo się denerwuje. Wszystko mnie przerasta, a gdy nie potrafię dać sobie rady z problemami najpierw wpadam w złość, a potem w płacz. Nawet gdy jest to coś banalnego. Nie dzieje się tak zawsze, ale bardzo często. To dziwne, bo wcześniej byłam jedną z bardziej aktywnych i wesołych osób... Co to może być?

Problem drugi:::: zawsze gdy coś mnie stresuje boli mnie brzuch i mam nudności. Czasem nawet nie mam powodu do strachu, ale mam urojenie, że coś się stanie czy coś.. Kiedyś nie było to takie silne, ale staje się to coraz poważniejszym problemem. Tym bardziej, że zbliżam się do egzaminu gimnazjalnego. Dlaczego tak się dzieje? Co to może być?? Proszę o szybką odpowiedź i z góry dziękuję.

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo :cry: , nic nie pamiętam praktycznie, procesy myślowe dobiegają do poziomu zerowego, wogóle zaczynam czuć się jak roślina (wegetacja). W maju poprawiam maturę, a na dzień dzisiejszy nic nie pamiętam! A co gorsze nie jestem w stanie już nic się nauczyć! Jestem już 3 lata w plecy z nauką/szkołą i czuję, że właśnie niszczę sobie przyszłość (i nic na to nie potrafię poradzić) :cry: . Wizyta u psychologa/psychiatry nic nie da - zamknęłam się w sobie i nie otworzę się przed nim za cholerę (kiedyś ktoś zrobił mi coś złego, przeczytał coś co skrywałam najbardziej w moim życiu, chciałam żeby to było dla mnie tylko - pisałam to dlatego, że nie ufałam i tak ludziom, a musiałam gdzieś sie 'wygadać' bo inaczej bym zwariowała, poczułam wtedy jakby ktoś wyrwał mi duszę, to było 6 lat temu - od tej pory czuję, że staczam się po równi pochyłej, coraz szybciej). Naprawdę nie potrafię się przed nikim otworzyć, unikam ludzi :cry: . Pomocy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kar Po pierwsze depresja (zaburzenia emocji);po drugie nerwica (lęki).Potrzebna pomoc specjalisty,bo będzie gorzej!!!Może to tylko zaburzenia hormonalne,co w Twoim wieku jest prawdopodobne,ale nie jestem lekarzem.Spróbuj szkolnego psychologa.

Wiedźma lekarza obowiązuje tajemnica i dyskrecja.Nikt Ci nie pomoże jeśli nie zaufasz.Z czasem będzie coraz trudniej,uwierz.Zrób to dla siebie :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szatz, ale on ma swoje kartoteki, i boję się, że ktoś kiedyś to wyciągnie na wierzch. Poza tym będąc w liceum byłam pod przymusem u paru psychologów i zawsze kończyło się gadką, że to wszystko że nie wierzę w boga i jak zacznę w niego wierzyć to wszystko ustąpi :shock: , dla mnie takie gadanie to ciemnogród bo nie wiem co jest w tym wspólnego. Poza tym jeden psycholog później opowiedział (opowiedziała) wszystko szkolnej pedagog a ona rozniosła to po paru wychowawczyniach, więc nie dziw mi się, że mam taki stosunek do tego :cry: . Ja już zdziczałam całkiem i nie wiem czy jest da mnie pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiedźma to przykre,że masz takie doświadczenia.Świadczy to tylko o niekompetencji tych osób.Mogę Ci tylko jedno powiedzieć- nie wszyscy są tacy.Ja żałuję,że wcześniej nie poszłam do psychiatry,bo uniknęłabym może tego całego piekła,przez które przeszłam.Mój lekarz w Polsce bardzo mi pomógł.Tu w Niemczech też trafiłam na dobrego specjalistę.Najważniejsze to się przełamać i uświadomić sobie,że bez tego się nie da pokonać choroby.Ale może nie jesteś aż tak daleko.Ja to sobie uświadomiłam jak zaczęły się myśli samobójcze.Proszę nie pozwól by to zaszło tak daleko :!: Daj Sobie Pomóc!!!Zaufaj i idż do psychiatry.Jesteś młoda i inteligentna.Nie pozwól by Cię to zniszczyło :!: Wierzę,że dasz radę.Trzymam kciuki!Nie zawiedż mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypuszczam, że gdyby taka sytuacją miała miejsce jednorazowo, to jeszcze jakoś mogłabym przełknąć to wszystko - ale to sa 3 razy, poza tym do polskiej służby zdrowia ogólnie nie mam zaufania :roll: , bo w sumie lekarz ma pomagać a nie szkodzić i dobijać jeszcze człowieka.

Poza tym boję się, że przepisze mi jakieś leki, po których np. utyję, czytałam też tu na forum, że leki w jakiś sposób zaburzają poczucie wyobraźni, a mi ona jest bardzo potrzebna - w tym albo przyszłym roku chciałabym zdawać na studia plastyczne, dodatkowo fotografuję, i boję się że te wszystkie pomysły nagle gdzieś znikną :( . Boję się przed kimś otworzyć, bo wtedy jestem słaba i można mnie zniszczyć jednym małym słowem :( .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym boję się, że przepisze mi jakieś leki, po których np. utyję, czytałam też tu na forum, że leki w jakiś sposób zaburzają poczucie wyobraźni,

wszystko zależy od tego jakie leki dla kogo.Czasami obowiązuje zasada prób i błędów.Tak było w moim przypadku.Dopiero czwarty lek mi pomógł,a i tak po roku musiałam zmienić i teraz biorę piąty.Z wyobrażnią też nieprawda,bo miewałam piękne kolorowe sny i w głowie tysiące pomysłów,właśnie po lekach.I jak twierdzi moja waga- nie utyłam.

Wiem,że jest to dla Ciebie trudna decyzja,ale nikt jej za Ciebie nie podejmie.Twoje życie w Twoich rękach.

Co do polskiej służby zdrowia mam głębokie przekonanie,że stoi na wysokim poziomie.Tu są polscy specjaliści doceniani i poszukiwani(mówię o chirurgach,kardiologach,stomatologach,neurologach i in.).Przeszłam już tu wiele poczekalni(mój mąż choruje)i mogę powiedzieć z doświadczenia,że wolałabym,żeby się leczył w Polsce.Nawet sobie nie wyobrażasz jakie historie już tu przeżyłam i słyszałam o lekarzach.

Przemyśl to sobie jeszcze raz.Daj Boże,że dasz radę bez tego!Tylko czy warto marnować kolejne lata i walczyć z wiatrakami?Porada lekarza nic nie kosztuje,a wiele może zmienić w Twoim życiu.Nie marnuj talentu!Posłuchaj starszej koleżanki,która przez chorobę zaprzepaściła szansę na lepsze życie.Pa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szatz, widze ze jestes tez bardzo aktywna na forum :D i udzielasz duzo dobrych rad.Tak sie sklada ze ja tez mieszkam w Niemczech i z cala pewnoscia przyznaje, ze polscy lekarze to specjalisci. Kiedy dopadlo mnie to cholerstwo, od razu umowilam sie do pani psychiatry tu w Niemczech, ktora po 5 min rozmowy od razu przepisal mi trevilor, czy cos takiego. Ludzie, ja nie wiedzialam co sie ze mna dzieje, ten lek ktory czulam po zazyciu tego srodka, jest nie do opisania. Mdlosci, biegunka i odlot. Moze i takie sa skutki uboczne po braniu lekarstw, ale ja dziekuje.Wyrzucilam wszystkie tabletki do kosza.Moze przeczekalabym ten okres, ale to przedmiotowe traktowanie pacjenta porazilo mnie, tym bardziej, ze ja bardzo potrzebowalam tej pomocy. Zreszta sami wiecie jak to jest. Na poczatku wszystko co odczuwasz jest dla ciebie obce cholernie boisz sie i kazda pomoc traktujesz jak zbawienie.A tu po 5 minutach diagnoza...

Ale do rzeczy. Juz pisalam ze biore coaxil, jestem bardzo zadowolona, a przede wszystkim ucieszyla mnie wrazliwosc mojego lekarza rodzinnego.Dodam, ze u nas w Polsce.

Trzymajcie sie cieplo

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:06 pm ]

Wiedzma,

nic dodac nic ujac, sluchaj sie ciotki Szatz, ona ma racje. Nie daj sie i walcz o siebie.Ja pochodze z malej dziury, gdzie mieszka 5 tys. ludzi, tez balam sie ze wyda sie, ze biore antydepresanty, nie wspomnialam o dwoch psychologach, ktorzy bez obrazy w ogole mnie nie rozumieli.Teraz mam to gdzies.Kurde Szatz, Ty naprawde gadasz jak Pani psycholog :D Dobra jestes

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wyglada tak: gdy mam dni totalnego dna i czuję, że za chwilę oszaleję/postradam już całkiem zmysły, to obiecuję sobie że pujdę wreszcie. A następnego dnia już jest lepiej, więc nie ma takiej potrzeby - i tak w kółko. Kiedyś miałam chwilę totalnego załamania, chciałam ze sobą skończyć - resztkami sił zebrałam się i pojechałam do przychodni uryczana, skończona psychicznie. Podeszłam do okienka z pytaniem czy przyjmuje dziś psycholog bo bardzo potrzebuję, a ona mi na to że psycholog we czwartki (tak się złożyło, że był czwartek) więc mogę zapisać się na termin (jakieś 2 tyg. :shock: ). Więc tłumacze babce, że ja potrzebuję teraz i czy nie dałoby się dziś mnie wcisnąć - kazała iść na górę zobaczyć ile jest ludzi, a tam na drzwiach kartka "dziś psycholog nie przyjmuje z powodu wyjazdu" :shock: . Autentycznie tak było :( . Nie wiem, chyba mam jakiegoś życiowego pecha :roll: .

Gdy potrzebuję - nie ma możliwości, a gdy jest - to ja już nie mam ochoty :( . Wiem, mimo wszystko powinnam pójść, ale to nie jest takie łatwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za poparcie i uznanie ciotka pietrucha :D To wszystko z autopsji.Mam tylko nadzieję,że Wiedżma weżmie to sobie do serca.

Pozdrawiam cieplutko!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:37 pm ]

Wiedźma 2 tyg. to jeszcze nie tragedia.Ja dziś dzwoniłam i prosiłam o jak najwcześniejszy termin i zgadnij...7 kwietnia,a więc dłuuugie 4 tyg.Spróbuj innej przychodni,a jak się nie da inaczej wpisz się na termin.To Cię zmobilizuje iść,nawet jak będziesz miała "lepszy dzień".

Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to nieciekawe z tą niemiecką służbą zdrowa :|

Też mieszkam w Niemczech, studiuję tu. Na razie byłam u psychiatry tylko w Polsce (depresja, nerwica) ale ten polecił mi żebym się spotykała lepiej tutaj też z jakimś lekarzem gdzie mieszkam , żebym była pod jakąś opieką mentalną...

Ale tu sami jacyś psycholodzy ( mogą wypisywać recepty tu...), nie wiem, mam wrażenie że u nas to jakoś tak konkretniej...

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam,

nie mowie zeby bylo tak zle z ta niemiecka sluzba zdrowia, ale jak Ty Sonne trafnie to okreslilas chodzi o opieke mentalna i chyba o to, ze chce byc leczona u siebie w domu :D czyli w Polsce. Nie wiem jak Szatz i Ty Sonne, ale ja mam do Polski rzut beretem, wiec moge decydowac, gdzie sie leczyc. Wiedzmo kochana 2 tygodnie to nie wieki, zajmij sie czyms, a potem bedzie z gorki. A do tego czasu moze szczera rozmowa z kims bliskim ci pomoze, mama, najlepsza przyjaciolka?Jesli nie, to popatrz ile nas tu juz jest.Zawsze jest ktos, kto z Toba porozmawia, doradzi.Trzymajcie sie!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam,

2 tygodnie to nie wieki, zajmij sie czyms, a potem bedzie z gorki. A do tego czasu moze szczera rozmowa z kims bliskim ci pomoze, mama, najlepsza przyjaciolka?

 

Wyobraźcie sobie, że właśnie dzwoniłam :shock: ,stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie to wyląduję albo 2 m pod ziemią, albo jako skończona życiowo na jakiejś melinie. Może dlatego, że dziś mam trochę lepszy dzień. I nie muszę czekać 2 tygodni :shock: , idę we wtorek. Mam straszne obawy, bo po pierwsze to facet (nie wiem co mi się w tej głowie akurat tego uczepiło), po drugie to Ośrodek Pomocy Społecznej, a ja mam niemiłe wspomnienia po państwowych przychodniach :oops: .

Co do mojej matki - niestety ona udaje, że nic nie widzi i mam wrażenie, że nic nie robi bo gdy się wykończę to będzie jej lżej. Niestety ona nie jest taka jak inne matki :( , nie mogła zaakceptować tego, że jestem inna wiec wyrzekła się mnie jako córki.

Przepraszam, że tak Was tu męczę, ale Wy jednak macie większe doświadczenie ;) .

Dobrze, że trafiłam do Was na forum, bo pewnie znów bym zwlekała z tym dzwonieniem baaardzo długo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×