Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przytulanie i bliskość mnie rozwalają


Rekomendowane odpowiedzi

aardvark3,

Zebym sie nie obawiala mowic o tych problemach, o trudnosciach bo tak naprawde nie potrafie byc otwarta jesli o to chodzi.

 

Wydaje mi się, że pisząc o doświadczeniach swojego dzieciństwa i dzieląc się nimi na forum - czynisz krok w stronę większej otwartości. Trudno czasem zaakceptować własną historię, ale nie mieliśmy jako dzieci wpływu w jakim domu dorastaliśmy, jacy byli nasi opiekunowie. Niestety wielu rodziców nie podołało swojej roli- pisałaś o rodzicach, którzy nie zapewnili poczucia bezpieczeństwa, ważności w dzieciństwie, nie odzwierciedlali uczuć, za to wprowadzali atmosferę strachu... Być może nie potrafili być lepszymi rodzicami, być może sami tak byli wychowywani, ale to nie tłumaczy braku wrażliwości na potrzeby (w tym emocjonalne) dziecka, którym byłaś. Deficyty z dzieciństwa czasem nadrabia się przez długie lata i pomaga się sobie jak tylko się jest w stanie. Dla mnie właśnie ten proces jest takim stanięciem po swojej stronie, wyrazem szacunku dla siebie pomimo przeszłości. Trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ketmia - wlasnie po to to robie, dzieki za zrozumienie.

Bardzo potrzebuje tych zmian dla samej siebie. To po pierwsze. Po drugie - dla potencjalnego zwiazku, jesli taki sie zdarzy.

Nie od szczescia to zalezy ale od trafienia na odpowiedniego czlowieka. Duzo mniej zaburzonego, o poczuciu rownowagi wewnetrznej, wlasnej wartosci - kogos, kto po prostu jest, bez wzgledu na cokolwiek. Kto nie "przestraszy sie i nie ucieknie" na widok pierwszej lepszej trudnosci (a od kiedy zycie jest proste i latwe, ja sie pytam?). Kto nie osadza, nie ocenia, nie krytykuje ani nie porownuje.

I wlasnie przypomnial mi sie taki cytat, ktory kiedys zacytowala mi przyjaciolka (sa to slowa ks. Malinskiego):

 

"Żcze ci, abyś miał człowieka, który cię nie sprzeda nawet wtedy, gdy bedzie mógł dobrze na tym zarobić.

Abyś mógł spokojnie iść obok niego nie bojąc się, że cię zepchnie z drogi.

Abyś mógł go puścić spokojnie przed sobą wiedząc, że ci nie zatarasuje przejścia.

Abyś mógł go zostawić poza sobą bez strachu, że ci wbije nóż w plecy.

Abyś miał człowieka, który za tę lojalność wobec ciebie nie zagarnie ci twojej wolności, twojego czasu - ciebie samego.

 

i to chyba wyczerpuje temat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najblizszych tak.

Ale skoro opinia tych wlasnie jest krzywdzaca i powoduje toksyczne implikacje - to ci wtedy z opinia obcych?

Jesli krzywdzi swoj, to obcy co - moze nawet zabic?

To jest taki oprosty sylogizm bo i tak do konca owego mechanizmu nie rozumiem a zrozumiec chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Veganka - Wszystkiego Najlepszego! :D

 

Czy nie uważasz, że bliskość fizyczna stanowi w Twoim schemacie antonimu samotności istotę nadrzędną? Co ,tak racjonalnie myśląc, wypełni trwale pusty antał determinowanej permanentnie autoalienacji emocjonalnej w Twym życiu? Przytulanie? Nie sądzę. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co innego jak nie przytulanie? uczucie? terapia?

IMO Wydaje mi się, że przede wszystkim wewnętrzne odczucia( rodzące się z działań..nie słów.... w każdej dziedzinie życia), że jesteś komuś potrzebna, że jesteś kimś ważnym dla tej osoby, że możesz jej zaufać, że cieszą ją chwile spędzane razem( inicjuje je, docenia) itp. Dotyk sam w sobie jest jedynie doznaniem podrzędnym/efektem czegoś. Może być pełny szczerych uczuć, lub całkowicie pusty/automatyczny/serwowany na odczepnego. Interpretacje pod wpływem emocji/oczekiwań/marzeń często bywają zakrzywione. Coś, czego intencje nie są w stanie być klarownie sprecyzowane nie powinno nigdy stanowić drogowskazu do stabilizacji emocjonalnej, będącej niestety sporym fundamentem ludzkiego szczęścia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EmInQu, masz rację, a jednak to dotyk mnie rozwala, jest zakodowany na jakimś poziomie.. biologicznym? wspólne chwile i zaufanie są ważne dla poczucia szczęścia, bycia kochanym. ale to dotyk zbiera mnie do kupy, w czyichś ramionach doświadczam chwilami scalenia swojego Ja, granice wyznaczone czyimiś ramionami wywołują wewnątrz mnie (może fałszywe?) poczucie prawdziwej, zintegrowanej całości i wyraźnie odczuwalny kontakt z samą sobą. dla osób ze strukturalnym zaburzeniem osobowości nie będzie miało znaczenia żadne szczęście pochodzące od drugiego człowieka, jeśli nie będzie się najpierw poprawnie odczuwało siebie. a może ja się w przytuleniu cofam do okresu, kiedy moje Ja było poprawne, zdrowe i prawidłowo funkcjonowało/miałam z nim prawidłowy kontakt? to tylko pytanie, bo nie wiem czy to jest możliwe, ale: trudno mi sobie wyobrazić szczęście bez zdrowia psychicznego/stabilnej samoświadomości, bez podstawowej wiedzy na swój temat (kim jestem? czy jestem?), a jeśli tego nie mam, to czy kiedyś miałam i straciłam? i kiedy przytulanie, dotyk, bliskość są (lub wydają się być) drzwiami do samej siebie, to poczucie, że jestem komuś potrzebna nie może się z tym równać. najpierw muszę być, istnieć i odczuwać samą siebie jako pełną, zintegrowaną, a dopiero później wchodzić w interakcje, które mogą prowadzić do poczucia szczęścia.

oczywiście nie mówię o przypadkowym dotyku czy byle jakim przytulaniu, czy nawet intencjach drugiej osoby, bo one nie są ważne, jeśli kontakt fizyczny jest odpowiedni, czyli taki, który odbieram jako skierowany bezpośrednio do mnie, szczery i pełen dobrych uczuć.

w bliskości z odpowiednią osobą jestem w stanie doświadczać obecności każdej komórki mojego ciała fizycznego i całości mojego istnienia. to mnie totalnie rozwala i przeraża. bo wyraźnie widzę, że coś jest ze mną mocno nie tak. widzę kontrast. i zdaje sobie sprawę, że ani jedna, ani druga strona kontrastu nie są dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiecie - ja bym sie chciala przytulic i zobaczyc, co poczuje. Boje sie juz mniej ale... no nie wiem. Jak mnie rozwali to mnie rozwali, trudno. Trzeba, do cholery, kiedys zrobic ten krok bo bedzie takie teoretyzowanie i medrkowanie a nic z konkretow.

Skad mam wiedziec jak sie poczuje? Teraz to tylko domysly. Przypuszczenia.

Moze to strach ma wielkie oczy?

Czego sie bac? Odrzucenia? I co? Swiat sie skonczy nawet jesli ono nastapi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3, zależy jakie to będzie przytulenie i jak długo będzie trwało. po całonocnym przytulaniu będziesz rozwalona i masz to jak w banku. a jak to będzie krótkie przytulenie, bo będziesz chciała więcej i więcej, aż do rozwalenia siebie na drobne kawałeczki. no, ale może spróbuj :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×