Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

Mój dzisiejszy dzień jest bardzo udany, powiem nawet normalny :D nie mam poczucia lęku, czasem mnie nerwica chwyci np. za nogę lub wewnątrz buzi, ale dzisiaj jest naprawdę fajny dzień.

Dodam, że leczenie polega na doraźnym stosowaniu hydroxyzyny, choć dzisiaj jestem "czysta". Jutro mam po raz pierwszy spotkanie z psychoterapeutą, nie wiem co myśleć :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój dzisiejszy dzień mógłby się skończyć jeszcze nim się zaczął :( Wstałam z okropnym bólem brzucha ... od razu zaczęłam myśleć o tym, że jutro do pracy, której tak bardzo nienawidzę i jak ja to przetrwam :why: Potem zaczęłam planować co muszę dziś zrobić i znów panika czy wszystko zdążę, czy mi ktoś pomoże, czy będę zdana na siebie. Nie potrafiłam wyjść z łóżka. Dzień piękny za oknem, zaplanowany na dziś wyjazd do znajomej, a ja nie umiem się tym cieszyć :( Weszłam do kuchni i od razu ból brzucha, bo sama tam siedzieć muszę jak palec ... mąż zawołany przyszedł i stwierdził, że musi do WC i tyle go widzieli ... wchodzę do pokoju, a on przed kompem siedzi. I nie ma we mnie złości jako takiej, ale od razu ściska mnie w brzuchu, od razu boli i strach taki dziwny, niezrozumiały :(

Zastanawiam się czy nie założyć takiego "motywacyjnego zeszytu" i w takich sytuacjach pisać samej sobie jakieś pozytywy ... rozkładać sytuacje stresowe na czynniki pierwsze i jakoś sobie tłumaczyć i patrzeć czy na prawdę to warte takiego stresu. Co myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja od tygodnia odstawiam SSRI... czuje sie jakby ktos nalozyl mi sloik na leb, okrecil 100 razy i kazal isc do przodu. Okropne uczucie! Mam wrazenie, ze nigdy sie to nie skonczy... chyba zwariuje :shock: odstawial ktos z Was SSRI? musze dodac ,ze bralam je w ch.. dlugo (4 lata).

Poprosze o jakies mile slowo na pocieche bo potrzebuje dzis takiego ''poklepania po plecach'' :(

 

xTosia, nie wiem czy juz mialas taka ksiazke w rekach: ''10 prostych sposobów radzenia sobie z paniką''? Pomimo banalnej nazwy kasiazka jest niezla i musze przyznac, ze bardzo pomocna. Dodatkowo podczas jej czytania musisz zalozyc sobie taki ''dzienniczek'' i spisywac swoje doznania i uczucia. Warto sprobowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ile czasu przyjmujesz asertin? Poza tym nie ma co sie bac- kazdy organizm reaguje inaczej, wiec nei nastawiaj sie na najgorsze. Wiekszosc osob nie odczuwa znacznych dolegliwosci odstawiennych ale ja ogolnie zle sie czulam jak zaczelam stosowac setaloft i przy odstawieniu jest podobnie. Poza tym bardzo dlugo go przyjmowalam... tylko ciezko mi przez to przebrnac po prostu... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xTosia, nie wiem czy juz mialas taka ksiazke w rekach: ''10 prostych sposobów radzenia sobie z paniką''? Pomimo banalnej nazwy kasiazka jest niezla i musze przyznac, ze bardzo pomocna. Dodatkowo podczas jej czytania musisz zalozyc sobie taki ''dzienniczek'' i spisywac swoje doznania i uczucia. Warto sprobowac.

 

Nie, tej książki nie czytałam ... przerobiłam "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" i też mogę każdemu polecić ... chociaż wymaga ona czytania jej raz w m-cu w celu "utrwalenia" tego czego się człowiek nauczy. Z polecanej przez Ciebie książki na pewno też skorzystam :*

 

Co do odstawianego leku to niestety nie pomogę. Mogę jedynie napisać, dasz radę i nie myśl inaczej!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xTosia,

 

Z polecanej przez Ciebie książki na pewno też skorzystam :*

 

cieszy mnie to :)

 

Co do odstawianego leku to niestety nie pomogę. Mogę jedynie napisać, dasz radę i nie myśl inaczej!!!

 

dziekuje :* musze przyznac, ze dzis najgorsze juz za mna, juz mi lepiej :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według tego obrazka mam SM, ale już to przerabiałem :mrgreen:

 

dd8f3467dc21a51emed.jpg

 

Tak, tak widzę rzeczy imitujące światło, znaki w nocy, światła aut, zegary cyfrowe + śnieg optyczny.

 

Zajebiście, nie? Powiem Wam tak, ja już zapomniałem jak się widzi normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grrrrr tyle się opisałam, a tu mnie wylogowało i szlag wszystko trafił ... ale na przekór raz jeszcze napiszę :P

 

Jestem b. zaskoczona dzisiejszym dniem. Rano budzik -> ból brucha -> trudności z oddychaniem. Zwlokłam się z łóżka, wsadziłam zad w auto i do pracy. Pod budynkiem telefon do koleżanki, bo chciałam wracać do domu. W pracy okazało sie, że współpracownica wzięła L4 do 14go i to była zbawienna decyzja dla mnie :P Musiałam stawić czoła swoim demonom, lękom. Przez chwilę obezwładnił mnie strach, ale potem okazało się, że praca we własnym tempie dała mi wiele satysfakcji i nic nie spieprzyłam :D do tego wykazałam się pisząc pismo w zasadzie z własnej inicjatywy :) Dzięki temu wszystkiemu mogłam sobie pozwolić na popołudniowe rozluźnienie i nie myślenie o pracy będąc w domu :great: Jutro zapewne rano znów będzie ból brzucha i trudności z oddychaniem, ale cieszę się, bo dziś dałam sobie radę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój dzisiejszy dzień był kontynuacją spadania w dół. Spadam tak już od dawna - czasami próbuję się wspinać, ale im wyżej, tym bardziej bolesny upadek potem. Coraz mniej we mnie wiary i nadziei. Coraz więcej rezygnacji. Co krok udowadniam sobie, że nie potrafię żyć, nie potrafię docenić własnej wartości - i nie tylko ja to udowadniam...

Nie ma już żalu, buntowania się na niesprawiedliwość - jest zobojętnienie i rezygnacja.

Nie dawały mi dziś spokoju dwie rzeczy z poniedziałku. Najpierw dziecko (pięcioletnie), które przyszło do mnie do łóżka na poranną drzemkę, nagle usiadło na łóżku i zaczęło płakać - okazało się, że wyobraziło sobie, że umarłam... Po południu mój partner stwierdził, nie wiedząc o porannym zdarzeniu, że wyobraził sobie sytuację, że nie żyję. A sama od rana miałam wtedy problemy z pulsem, który spadał poniżej 60, wieczorem zmęczona czułam się wręcz fatalnie. Dziwny splot zdarzeń jednego dnia. Dziś kolejny dzień sama jedna w 4 ścianach, bez motywacji, bez sił do walki o lepsze jutro - tak mnie zastanowiło to wszystko i co jakiś czas na myśl wracało - ale to tylko zwykły zbieg okoliczności... Tylko skąd im się to wzięło? Z dzieckiem nie rozmawiałam o śmierci, ani też nie rozmawiam przy nim o swoich zapędach w myślach co do samookaleczenia czy samobójstwa - mam nadzieję, że to nie sprawka byłego... A partner - boi się śmierci, samej myśli o niej, zawsze się denerwuje gdy o niej wspominam - a tu nagle taki wątek...

Śmierć - z jednej strony wydaje się zbawieniem, z drugiej zaś jest początkiem kolejnego życia, które można schrzanić zbytnio się do niego spiesząc... Staram się o tym pamiętać - w to wierzę - ale czasami moja wiedza i wiara są przyćmione paniką lub zobojętnieniem, takim jak dzisiaj. Najgorzej jak w zobojętnieniu przychodzi panika - opanowanie się jest wtedy trudne - dziś na szczęście dzień się kończy i panika nie wystąpiła - czekam na jutro, ale z dużym lękiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×