Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Smutna :roll: no nie osłabiaj mnie jak to, jak masz mu powiedzieć normalnie powiedz mu, że jak mu się nie podoba to zawsze może sobie innej chudszej poszukać i uśmiechnij się w końcu sobie tylko żartujecie podobno ;) albo możesz mu powiedzieć, że Ty też byś wolała mięśniaka, ale padło na niego i jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co raz bardziej mnie wszystko wkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkk

 

musze sie wyzyć wywrzeszczeć bo mnie dziś nosi i wogle wrrrrrr AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

AAAAAAAAAAAAAAAAAAA

wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj znowu się zaczęło.Było ciut lepiej,ale wystarczył jeden pierdół i powtórka z rozrywki...Nie wiem czy mam zwiększyc dawkę leku.Następną wizytę u lekarza mam za 6 tyg.Nie sądzę,że to chwilowe bo narasta kocioł myśli i strach.Co mam zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jęczarnia to zaskakująco dobra nazwa...

 

Mam 24 lata. Od kiedy mam depresje? Powiem szczerze, że nie wiem. Nie ma granicy w której nagle świat stał się cmentarzem.

Najostrzejszy napad miałam ok 19 roku życia. Schudłam w tydzień 6 kg nabawiając się anemii. Nie potrafiłam zasnąć. Omdlewałam ze zmęczenia a nie spałam. Nie jadłam prawie nic kilka tygodni przez co ciągłe chudłam. Tygodnie spędzałam na fotelu bądź kanapie siedząc i gapiąc się na nic.

ktoś kto nie doświadczył podobnej sytuacji nie est w stanie zrozumieć.

Człowiek ma świadomość, że jest źle. Trzeba się wyrwać. Złapać oddech. Wyrzucić z siebie choćby słowo. Ale nie da się...

Pomogła mi przyjaciółka. Siedziała dzień w dzień ze mną. Gadała bez przerwy. Próbowała grac ze man w karty choć w rzeczywistości grała sama ze sobą. Jakim cudem udało jej się mnie wyrwać z powrotem do życia? Nie wiem.

Wiem teraz z perspektywy czasu, że mimo odzyskania życia powinnam udać się do specjalisty. Ciągle dręczą mnie stany depresyjne. Od tylu lat...

Rozwaliłam przez to związek z ukochanym człowiekiem. Ciągle obwiniając go o moją niską samoocenę. O to, że nie czuje się szczęśliwa.

A po prostu nie umiem już tak czuć.

tkwię w martwej ciszy.

Dopiero wczoraj zorientowałam się, że to może wciąż depresja... że nie uporałam się ze zmorą. Rozmawiałam z psychologiem umawiając się na wizytę... jednak boje się.

Jestem młoda. Całe życie przede mną, a nie potrafię korzystać z tego co mam. Inwalidka życiowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basti najważniejsze-pozwól sobie pomóc.Nie jesteś" inwalidką życiową",to choroba zaburza nasze emocje,nie pozwala cieszyć się tym co normalnie sprawia radość.Jeszcze poczujesz co o szczęście,tylko powtarzam-daj sobie pomóc.Wizyta u psychologa to trafna decyzja.On będzie wiedział co dalej.Nie bój się.Trzymam kciuki :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja, z dnia na dzień coraz bardziej przekonuje się do tego, że powinnam iść do psychologa. Niestety nie mam ani siły ani motywacji. Rano nie chce mi się wstać z łóżka, a trzeba iść do szkoły. Codziennie zakładam "maskę" na twarz i udaję że jest ok i jestem szczęśliwa, ale tak naprawdę mam ochotę wykrzyczeć POMOCY!!! :cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zastanawiam się, ile jeszcze to musi dać Ci w dupkę abyś się w końcu zebrała i poszła raz ale doszła i zabrała za siebie - nie wiem, ja czekałam 10 lat - naprawdę, szkoda czasu :!::!::!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak. Im dłużej tym trudniej i więcej szkód z tego powstaje. Spójrz na mój przypadek. Przeze mnie cierpi osoba która kocham. A nie było by tak, gdybym się leczyła, bądź już wyleczyła.

Zadzwoń może jakiś telefon zaufania. Najlepiej ITAKi. Może po rozmowie będzie Ci łatwiej.

Ja się wstydziłam poprosić o pomoc. Jednak się przemogłam i mam wsparcie matki. To dużo daje.

Dasz rade.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powinnam iść do psychologa. Niestety nie mam ani siły ani motywacji.

Może warto zwrócić się do kogoś o pomoc... przyjaciela, przyjaciółki. Ktoś powinien zaprowadzić Ciebie za rączkę do psychologa, podjąć za Ciebie tą decyzję dla Twojego własnego dobra. Mi właśnie coś podobnego pomogło.. wprawdzie nie było dosłowne odstawienie mnie pod drzwi gabinetu... ale ciągłe wiercenie mi dziury w brzuchu, było bardzo silną motywacją. Życzę Tobie, żebyś i Ty znalazła taką osobę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To juz ponad 2 m-ce nieustannej walki o rodzine, o przyszlosc swoja i swoich najblizszych. Wszystko bez skutku. Kazde slowo obraca sie przeciw. I tak sie zastanawiam dlaczego jedna osoba ma decydowac o rozbiciu rodziny, kto daje prawo pozbawiac dzieci ojca w imie domniemanej slusznosci. Rodzina mojej zony, moja rodzina, dzieci, znajomi - wszyscy chca aby nie rozwiazywac malzenstwa, tylko Ona jest taka uparta i bezwzgledna.. W kazdej plaszczyznie trafiam glowa w mur. Ilez ta jedna glowa moze wytrzymac bolu, cierpienia i ciosow.

Zona stoi twardo na stanowisku, ze rozwod jest koniecznoscia.

To takie proste odebrac komus wszystko co kocha, calą motywacje do zycia. Chaos w umysle w kazdej sekundzie istnienia i te sny kiedy wszystko jest dobrze.. Po co sie budze, dlaczego. Nie chce, nie mam sily tak zyc.

Czas leczy rany.

Nic bledniejszego, jest gorzej, coraz gorzej. Nerwy w strzepach i ta destrukcyjna bezradnosc. Nie wiem juz nic, nie mam niczego.

W sobote spotkam sie z zona i dziecmi. Tak bardzo chce je objac, przytulic i nie wybuchnac lzami, ze za chwile znow ich strace.

Ten dom. Pusty, ciemny, ponury. Kiedy wracam po pracy, z daleka nasluchuje, czy sa, czy ich zobacze, czy w progu powita mnie ich usmiech.

Cisza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

probiotyk

Pozdrawiam Cię ciepło.Mój mąż przeszedł dokładnie to samo co Ty z pierwszą żoną.Ból,pustka,cisza w domu...to samo mi opisywał.Nie mogę teraz dłużej pisać,ale jeszcze się odezwę i opiszę jak on sobie poradził.Trzymaj się :smile:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:37 pm ]

Justynka.

jeśli leki są za słabe,trzeba je zmienić.Idz do lekarza!Jeśli faktycznie skieruje Cię na oddział nie bój się.Tam Cię podkurują i znajdą odpowiednią trapię i leki.Ściskam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O rany. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieję. Nie mogę się na tym świecie odnaleźć. Jestem strasznie zagubiona, nie wiem gdzie moje miejsce. Nawet nie wiem kim jestem. Udało mi się wyjść z depresji. Ale nie umiem się odnaleźć w prawdziwym świecie. Okazuje się, że żyć w tym bagnie było dużo prościej. Byłam tylko ja i cierpienie. A teraz pojawia się 1500 problemów, ludzi, sytuacji których kompletnie nie rozumiem. Ja sama nie wiem czego od życia chcę. Raz jestem straszliwie spokojna, raz potwornie wybuchowa i nerwowa. Zmieniam co chwilę zdanie, poglądy. Jeśli już się czegoś trzymam, nie jestem tego pewna. Czuję ogromną pustkę w głowie. W jednej chwili potwornie mi na kimś zależy, a wystarczy jeden ruch by ta osoba stała mi się zupełnie obojętna. Wcześniej byłam strasznie zamknięta w sobie, ale pewnego czasu zrobiłam się wesoła. Nie panuję nad sobą. Wdaję się w kontakty których potem żałuję. Robię rzeczy wbrew zasadom które miałam wpojone, których się trzymałam. Czasem czuję, że jestem potwornie zepsuta. Są chwile, gdy czuję się dobrze, kiedy wszystko jest ok. Ale przeważnie jestem zagubiona. Choć nie mam problemów już z depresją. To jednak czuję, że coś ze mną jest nie tak. Staję się swoim przeciwieństwem. Raz jestem taka a raz taka. Nie rozumiem tego wszystkiego. Raz współczuję, raz obwiniam. Raz pomagam, raz potępiam. Jestem taka zmienna. Nie umiem się odnaleźć. Dlaczego tak się dzieje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basti, udajcie się koniecznie do psychologa i psychiatry. Tego niew można bagatelizować, potrzebny wam specjalista moim skromnym zdaniem.

 

probiotyk, winne sa zawsze obydwie strony!

 

A ja odczuwam zmęczenie przed-wio-senne...... Śpię na stojąco. Nerwica dała o sobie znać po ostatnich wydarzeniach. Chyba dopiero teraz mi puszcza wszystko, bo się trzymałam jakoś do tej pory. A było już tak dobrze. Myslałam, że zejdę z dawki, albo nawet całkiem odstawię leki :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×