Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Z okazji świąt podzielę się z Wami wycinkiem wpisu z mojego bloga.

 

 

Co roku z okazji świąt nachodzą mnie pewne refleksje, którymi w tym roku podzielę się z Wami (jeśli w ogóle ktoś to czyta?). Jak słyszę te pieprzenie w telewizji, że święta to czas zadumy, pojednania to wzbudza to moje obrzydzenie. A jeśli pani w telewizji w programie dzień dobry tvn pierdaczy, że przecież co to będą za święta bez śniegu to mi się trzewia przewracają. Wszystko sztuczne i na pokaz. Ludzie sobie życzą tych pieprzonych wesołych świąt - bo wypada. Gówno mnie obchodzi, że wypada. W sklepie po skończonych zakupach nie mówiłem ekspedientce tej jebanej formułki. Poza tym pewnie słyszała wesołych świąt dzisiaj już z osiemdziesiąt osiem razy. Wesołych świąt? A z czego tu się cieszyć? Że na koniec miesiąca zawsze brakuje kilku stów? Co powtarza się tak często jak pełnia i nów? Że zżera mnie choroba i zdrowie nie dopisuje? Że jestem sam? Z czego mam się cieszyć? Pytam z czego? Dlatego jeśli chciałem komuś złożyć życzenia i nie dlatego, że wypadało tylko dlatego, że chciałem to życzyłem udanych albo dobrych świąt. Do tego ludzie dostają jakiego amoku, furi, likantropi w sklepach. Kupują żarcia jakby mieli sklepy na co najmniej miesiąc zamknąć. A to tylko 2,5 dnia. Ludzie lgną do hiper marketów i galeri handlowych jakby przybyli po swoje pieprzone zbawienie. Latają w obłędzie. A do tego wszystkiego przygrywa na cały sklep piosenka last chrimas którą już rzygam. Czytał ktoś "Opowieść wigilijną"? Scrooge w rozmowie z siostrzeńcem mówi: " Wesołych świąt!... Do licha z wesołymi świętami! Znać ich nie chcę! Czymże są święta bożego narodzenia, jeśli nie terminem płacenia rachunków a zwykle wtedy jesteś bez grosza. Z każdym bożym narodzeniem jesteś o rok starszy ale nie bogatszy". Każdy może te słowa zinterpretować pod siebie "o rok starszy ale nie..." i po trzech kropkach dodaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

]Czego dokładnie się w Twoim przypadku uczepili ?

Długo chorujesz?

Moj lekarz powiedzial, ze na CHAD jest renta bez dwoch zdan, a w szczegolnosci kiedy akurat trwa epizod depresyjny.

 

Od 2007 roku. Czepili się ,że skończyłem studia i według nich jestem zdolny do pracy. Mój lekarz mówi to samo co twój w dodatku jest biegłym sądowym.To co lekarz powie to nie znaczy ,że uwzględnią to na komisji. Ile ludzi jest ciężko chorych i nie dostają renty? No nic w przyszłym miesiącu mam komisje odwoławczą i może uda się wywalczyć rente.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś ostatnio pisał, że źle się czuje i nawet zapalenie trawy nie poprawia samopoczucia.

Niech każdy robi co chce, ale dziwi mnie wylewanie żali przez palącego zioło człowieka chorującego na ChAD. Palenie tego gówna może zaburzyć całe leczenie mające na celu stabilizację nastroju.

Odnośnie renty - mam sąsiada chorego na ChAD, który po hospitalizacji dostał bezterminową rentę niemal od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haj

Moja najbardziej przykra Wigilia w życiu. W przeddzień nieopatrznie się napiłem, także kacyk bezskutecznie naprawiany kolejnymi promilami. Nie miałem siły odebrać telefonu z życzeniami od rodziców. Przed snem musiałem się podratować połówką alpry.

Przedswiąteczny zgiełk mnie ominął ponieważ nie oglądam Tv, nie słucham radia i nie chodzę do sklepów. Zakupy w Stonce, tam nie grają...

Tej przedswiątecznej cieczki, zaczynającej się zaraz po zaduszkach nie trawiłem nawet będąc zdrowym.

Same Święta są zawsze bardzo OK, rodzinne... niestety teraz tylko się męczę.

Dzisiaj obudziłem się późno i w lepszym stanie. Pogorszyło się gdy zjadłem leki i wypilem kawę.Znwu ledwo przędę.

Otworzyłem piwo. Zle się czuje z tym, ze tylko sfermentowana ciecz daje mi odetchnąć... prosta droga ku... 

Zabawka córeczki rzęzi melodią "pada śnieg, dzwonią dzwonki sań" przez co ledwo tkwię we własnej skórze.

Najorzej, ze szmata dusi już rok i na lepsze szybko się nie zanosi. 

Chyba nie warto się użalac nad sobą, nienawidzic "złego swiata", tych normalnych zdrowych ludzików, cieszących się z pierdół.

Ze ktoś zżarł cały keks, ucieszył się z prezentu, lubi halerie gandlowe. My potrafimy się cieszyć z naprawdę ważnych rzeczy, właśnie z tych ze znienawidzonych życzeń.

Życzę Wam niezłego czadu w przyszłym roku,  spokojnego życia na równiku, bez zdobywania biegunów.

Bądźcie zdrowi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku odwrotność tego co miałem ze świętami wcześniej o ile wtedy byłem z rodziną a dołowałem się dosłownie co minutę. Teraz siedzę w mieszkaniach chronionych spędzając święta wśród osób które w większości poznałem dzień wcześniej za to w kwestii zdrowia czuję się świetnie takiej ulgi nie miałem od paru lat(może to był skutek tego że wcześniej byłem leczony na schizofrenię). Tylko 2gi dzień świąt spędzam w gronie bardzo dobrze mi znanych ludzi rodzina w ciągu tego roku niesamowicie się rozrosła więc jak na razie mam wolną rękę jeśli chodzi o miejsce uczty:). A postanowienia noworoczne już zaczynam realizować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

renta bezterminowa czyli na stałe niewiem słyszałem że od kilku lat ją znieśli ale w szczególnych przypadkach

można dostać...

 

i jeżleli ktoś pisze tu ze dostał no to chyba musi tak być :)

 

a co innego jak sie ma znajomośći ,układy dojścia itp w zusie :<img src=:'>

 

ale pamiętajcie diagnoza nie równa sie renta tylko funkcjonowanie pacjenta

w danej chorobie a KAŻDY CHORUJE INACZEJ

 

znam chadowców i schizofeników którzy nie mają renty :uklon: SZACUN

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie bez ręki nie mają renty bezterminowej, powiadasz. Niegdyś tak było. Pamiętam nawet, że lekarz wystawiający zaświadczenie kobiecie bez ręki wkurzył się, gdy ZUS dał tej pani rentę na dwa lata. W końcu zwrócił się do "komisji" które przyznaje rentę i użył słów "przecież ta ręka jej kurwa nie odrośnie". To nie są bajki, tylko prawdziwa historia. Kobieta bez ręki dostała rentę bezterminową. Rentę bezterminową dostają też osoby po którymś roku życia, którym umiera małżonek. Dostają bezterminową rentę rodzinną. Nie chcę mi się podawać kolejnych PRAWDZIWYCH przykładów, w których istnieje coś takiego jak renta bezterminowa, nie wiem jaki cel miałoby udowadnianie tego, bo myślenia niektórych ludzi i tak się nie zmieni.

 

P.S.

Nie chcę podawać kto z mojej rodziny jest w jakich relacjach z żoną tego chorego, bo to by wyglądało śmiesznie. Tak czy owak rentę bezterminową ma. No ale jak widać, toku myślenia innych nie zmieni nic.

 

Górnolotne porównanie z tym dupczącym sąsiadem, nie ma co. Nie opieram się na "słyszałem że", tylko na faktach. Równie dobrze teraz ja mogę powiedzieć, że pewnie na forum piszesz bajki odnośnie Twojego stanu zdrowia. Hmmm, a może to wszystko co piszę na tym forum, to tylko urojenia zaburzonego Dżejmsona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w remisji i wiem, że lepsze jest wrogiem dobrego ale…

Trochę daje mi w kość kwetiapina, poczucie zmęczenia, słaba energia no i niektóre z wyników krwi nie wyglądają za dobrze (zwłaszcza cholesterol i trójglicerydy), dlatego zaczynam się zastanawiać nad tyn, czy zmiana kwetiapiny na abilify nie byłaby dobrym ruchem. Informacji na temat kombo lamotryginy i abilify jest trochę w sieci i nie są specjalnie niepokojące. Kusi mnie po prostu to działanie aktywizujące w niskich dawkach. Co sądzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barsinister, gdy za każdym razem zmieniam lek, mam nadzieję, że będzie lepszy od obecnego. Każda zmiana powoduje gorsze samopoczucie i mam wrażenie, że każdy kolejny lek jest gorszy od poprzedniego. I tak koło się zamyka.

Czasem jest tak, że nowy lek może zmienić coś, co nam doskwiera, ale za to nie da takiego działania jak lek poprzedni - czyt. abilify może dać Ci kopa do działania, ale wraz z odstawieniem kwetiapiny może pogorszyć się nastrój.

Ale to tylko moje gdybanie. Jedyne co ja mogę, to wrócić do leku, który brałem na samym początku - i tak też robię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam chad, wielokrotnie byłem w szpitalu i zawsze przedłużają mi rentę tylko o rok ( ostatnio stał się cud i przedłużyli mi o 22 miesiące....) Tak więc bajki o bezterminowej rencie z powodu chad polecam potłuc o kant dup.y

 

Odnośnie Świąt.

Zawsze za wszelką cenę i niejako na siłę staram się sobie wkręcić świąteczny klimat...

Może dlatego, że projekcje Świąt w mojej pamięci kojarzą mi się z okresem dziecięcym kiedy jeszcze byłem szczęśliwy.Stary jeszcze nie chlał, ja wierzyłem w Dzieciątko. Podniosła atmosfera w domu, Kolacja Wigilijna, kolędy w Kościele, mistyczna szopka, prezenty, choinka, frykasy ( pomarańcze ) które gościły na stole raz w roku na Święta właśnie. Za oknami śnieżna zima, chrupiący mrozem śnieg pod butami, spotkania z kuzynami u Babci, sanki, poczucie bezpieczeństwa .Jednym słowem świat wydawał się cudowny i miałem pewność , że tak już będzie zawsze ,a życie jest i będzie tak piękne.

Dlatego teraz na Święta pielęgnuję wszystkie świąteczne tradycje w nadziei, że choć na chwilę poczuję to szczęście. Niestety pojawiają się tylko przebłyski dawnych czasów. Nie potrafią się przebić przez mgłę choroby i miażdżących klopotów dorosłego dnia codziennego.... Nie potrafię się wyluzować, jestem tak strasznie zmęczony Nie potrafię wczuć. Jednak robię to wszystko z zaciśniętymi zębami, chcę aby mój synek miał również tak żywe i piękne wspomnienia. Jednym z elementów tradycji , który pomaga poczuć cień dawnych wzruszeń jest wizyta w Kościele w czasie Świąt. Niestety odkąd jestem chory nie potrafię wytrwać całej mszy..... Dostaję lenów i derealizacji. Muszę wychodzić. Wracam gdy Kościół jest pusty i łzy same płyną do oczu.....tyle ze mnie zostało.

Nie składam życzeń świątecznych żadnym hipokrytom ( niestety większość moich znajomych ), którzy na co dzień w swej nowoczesności lżą Kościół i Religię. Którzy chcąc być "trendy" degradują Wiarę do średniowiecznych sekt, bzdur i bajek dla naiwnych frajerów....Ale choinki stawiają, okna stroją i "świętują"....tylko co? Udane zakupy w hipermarkecie? Umyty samochód po kilku godzinach stania po myjnią (debile)?

Prawdziwe Święta są w naszych sercach.

Dlatego co roku tak o nie mentalnie walczę.

Nie zdajecie sobie nawet sprawy co to jest przeżyć święta w więzieniu, przy kubku barszczu z proszku i rybie z puszki przy metalowym blacie.........ze świadomością , że rodzina i dziecko przeżywają katusze z tego powodu....

Dlatego Święta są dla mnie święte i puki żyję będę je celebrował pomimo tego że strasznie zdycham i znów zmiażdżyła mnie derealizacja odbierająca mi poczucie rzeczywistości otaczającego mnie świata

 

Przykra sprawa, że choroba niszczy całe życie i człowiek wobec niej jest bezsilny. Ja jestem w takim zobojętnieniu ,że święta w pierdlu a święta w domu czy święta gdziekolwiek indziej to dla mnie i tak niewielka różnica, ale wiadomo inaczej się ocenia z boku a inaczej na własnym przykładzie. Szacun, że walczysz dla dziecka ,ale najgorsze jest w tym to ,że jest to walka o pozory a nie prawdziwe szczęście. Wydajesz się bardzo inteligentny. Czym zajmowałeś się zawodowo zanim zachorowałeś na CHAD?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze święta jakie kiedykolwiek miałam w swoim życiu. :evil:

Agresja to mało powiedziane, nie wiem co się ze mną działo..

Byłam nieznośna, arogancka, wulgarna, nosiło mnie całkowicie.

Rodzince się oberwało i bardzo dobrze, nie żałuję, nie żałuję swojego zachowania..

Mogłam im dojebać więcej, a przede wszystkim mamusi <3 !

Zero dzielenia się opłatkiem, w du** miałam tą sztuczną atmosferę..

Jak patrzyłam się na te ich "serdeczne , wzajemne życzenia" nie wiedziałam czy śmieć się jak wariatka czy płakać z tego powodu..

Zresztą ch** z tym, było minęło..

 

 

W ogóle byłam u brata na widzeniu w wigilię..

Tak dawno Go nie widziałam. :[

On to chyba jedyna osoba z rodziny, z którą jestem zżyta tak bardzo emocjonalnie..

Jak dowiedziałam się,że chciał popełnić w tej norze samobójstwo,że reanimowali Go w tej jebanej celi i karetką zabrali gdzieś do szpitala.. Umierałam w sobie słuchając tego..

Słuchając tego co robił, jakieś próby łamania sobie kręgosłupa, walenia łbem o ścianę,że szwy miał na głowie, widziałam je.. Sznyty na ramionach.. Jejku. :[

 

Płakałam ale nie były to łzy smutku lecz te ze złości..

Z każdą sekundą moja nienawiść do samej siebie rosła coraz bardziej..

Do mnie, do wszystkiego i wszystkich..

Bolało mnie to,że On krzywdził siebie wtedy kiedy nie miał ze mną żadnego kontaktu, wtedy kiedy ja zdychałam będąc zwykłą pizdą życiową, rośliną, wrakiem i ch* wie czym jeszcze..

 

Za wszystko obwiniałam siebie.. Kur.. przecież jak ja bym Go straciła..

Nie, nie! Nawet nie chcę o tym myśleć..

 

Jedno wiem na pewno, Nienawidzę własnej matki.

Matka, która wyrzeka się własnego dziecka jest nic nieznaczącym zerem. :evil:

 

 

 

A jak jest z Wami??

Jak po tych świętach??

Jak Wasze nastroje?? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w remisji i wiem, że lepsze jest wrogiem dobrego ale…

Trochę daje mi w kość kwetiapina, poczucie zmęczenia, słaba energia no i niektóre z wyników krwi nie wyglądają za dobrze (zwłaszcza cholesterol i trójglicerydy), dlatego zaczynam się zastanawiać nad tyn, czy zmiana kwetiapiny na abilify nie byłaby dobrym ruchem. Informacji na temat kombo lamotryginy i abilify jest trochę w sieci i nie są specjalnie niepokojące. Kusi mnie po prostu to działanie aktywizujące w niskich dawkach. Co sądzicie?

 

Barsinister też usłyszałam od lekarza, że Abilify powinien mnie zaktywizować i dołożyłam go do swojego zestawu czyli karbamazepina (na noc), sertralina (rano). Niestety biorę go prawie 1,5 miesiąca i nie czuję "zbawiennego" działania o które mi cały czas chodzi :? Potrzebuję leku, który zmniejszy potrzebę snu, da mi power'a i zmobilizuje do działania, bo jest straszna lipa z tym i łatwo popadam w dół. Oczywiście każdy reaguje inaczej, więc życzę Ci by się udało, pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów pobudka... hmmm? To raczej nie hipo, to może alkohol lekko podrzuca mnie w górę, bo jakoś przez te święta zdarza mi się łyknąć coś %%% (a to z rodzinką do kolacji, a to ze znajomymi do kawy i ciasta). Ciekawe co tak naprawdę jest przyczyną mojego spłyconego i przerywanego snu? Nie powiem żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało, ale bacznie się obserwuję. Kolejne doby pokażą czy coś się z tego "wykluje"...

 

-- 27 gru 2013, 03:48 --

 

kwetiapina w moim zestawie ma mieć w teorii działanie przeciwmaniakalne, więc zamiana na abilify nie byłaby jakimś drastyczną korektą w zestawie

chyba skrobnę na priv do forumowego guru Dark Passengera

 

Barsinister - być może tak właśnie ma to u Ciebie zadziałać. Nie brałam aż 2 substancji z Twojego zestawu, więc nie zamierzam nic podważać, absolutnie! Zdecydowanie odkąd jestem na Abilify to nie było żadnej ani małej, ani większej hipo, ale poza tym działania tego leku raczej nie odczułam. Mój lekarz namawiał mnie przy tym do powolnego odstawiania Setaloftu (sertraliny), bo obawiał się że będzie mnie aktywizować i wybijać w górę, ale nie zgodziłam się, bo bez tego strasznie ściąga mnie ku depry. Ale żeby mnie od razu aktywizowało to niestety nie powiem i do tego występowała wciąż straszna senność i konieczność posypiania w dzień. Czyli tak jakby się nic nie zmieniało.

Trzymam kciuki, by u Ciebie się powiodło, ja na najbliższej wizycie pogadam czy nie można coś jednak zmodyfikować by mnie czymś faktycznie lekko pobudzić...

 

Pozdro dla Wszystkich, a teraz szczególnie dla tych którzy w tej chwili nie śpią ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdycham. Tracę niezłomną do tej pory nadzieję. Przestałem piwkować, alkohol pomaga tylko na chwilę. Benzo nie wezmę. Dwa tygodnie temu odstawilem Alprazolam, w tym tygodniu złamałem się dwa razy i wziąłem niedużo.

Jedno i drugie prowadzi w przepaść.

Spróbuję znosić to na żywca, bez znieczulenia.

Staram się spać na siłę. Najgorzej gdy sen się spłyca i dociera do świadomości ten koszmar.

Leżę większość czasu mając instynktowną chęć ucieczki. Nie ma dokąd...w niebyt. W karbonit jak Han Solo...

Może wyłazi ze mnie jeszcze benzo i pity w niewielkich ilościach ale od kilku tygodni alkohol?

Przestałem przesiadywać na tym forum, czytać o ludzkich tragediach albo o jakichś bzdetach, zacząłem już mieć sny na ten temat. Nic dziwnego, skoro mózg odcięty od innych bodźców. Zaglądam tylko w ChADowy temat.

Jestem inwalidą na rencie. Fizyczny okaz zdrowia w sile wieku.

 

Intel wspominałeś o objawach schizofrenii- urojeniach przesladowczych.

Miałem rożne urojenia dwukrotnie w przebiegu swojej choroby. Być może wskazany jest u ciebie czasowo jakiś neuroleptyk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marwil, boś, głupi, dostał reakcji histaminowej :D Hydroksyzyna w najniższej dawce, czy nawet ta loratadyna bez recepty załatwiłaby sprawę ;) Aha, i nie polecam "Thiocodinu" z racji zawartego w nim sulfogwajkolu :P Lepiej zrobioć ekstrakcję z "Antidolu 15", jak Pan Bóg przykazał ;)

 

BTW. Po kodeinie jest jednak dość znaczny wyrzut histaminy :P Po morfinie jest o wiele mniejszy, a po heroinie już praktycznie nieodczuwalny, więc nawet i antyhistamin nie trzeba zarzucać ;)

 

INTEL 1, A tam, pie*dolisz :D Książki to jesteś w stanie pisać, a o głupiej kodeinie z apteki, czy inkszej przepłuczce z maku ze spożywczaka poczytać nie dasz rady ? ;)

 

BTW. No i nie bardzo wiem, jak miałyby Ci te opiaty w Twoim stanie zaszkodzić :D Zresztą, każdy znany mi nałog jest o niebo mniej destrukcyjny od tak znienawidzonych przez nas rozkurwów psycho-somatyczno-neurologicznych :P "Jebać psychiatrów", "człowieku, lecz się sam", "sam sobie bądź specjalistą" itd. :D

 

Relatywista- jak zawsze na czas

Się wie :D Polecam się na przyszłość ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intel

może właśnie rozwala Ciebie ta przyszła wizyta? Może i mamy podłoże biologiczne choroby ale to co sie dzieje dookoła ma wpływ na zaostrzenie.

 

Maargoo

ja przed zajęciem w ciąże zaczęłam Welbutrin - działą na dopaminę - miało mi pomóc na napęd, zmęczenie i chęć do życia.

Za krótko brałam by ocenić działanie. Ale CHADowcom nie chca dawać za bardzo bo może podbić do hipo...

Mam nadzieję, że nie wystrzelisz teraz za bardzo :)

 

Ja jestem teraz na etapie obojętności... Mąż dzisiaj prawie wjechał pod inne auto. W sumie się nie bardzo przejęłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sens,

Ktorys tam raz zaciekawilo mnie slowo, odczucie "obojetnosc".

Tym razem w sytuacji przejecia sie grozba wypadku.

 

Dla mnie obojetnosc ma pozytywne znaczenie.

Szczegolnie wtedy, kiedy jest nacechowana tzw. zlewem czy luzem.

Emocji i wrazen mialem, mam zawsze dosyc i moze dlatego nigdy nie szukalem adrenaliny w szybkich

sportach. Raczej tych endorfinowych.

Uwielbiam ten stan, kiedy jestem obojetny na krzywde, na glupote, na to co inni mowia,

na trzesienia ziemi na swiecie... na brudne talerze, na zalegle sprawy.

Jestem ani bystry ani glupi, ani szybki ani wolny,sprawy wychodza mniej lub bardziej

a ja sie tym raz ciesze troche a raz troche martwie.

I co najwazniejsze, nie czuje w tym wszystkim nerwow i lekow. W brzuchu nic nie sciska.

Kiedys pamietam, ze po jakims czasie doskwierala mi nuda.

Nuda byla zla. Pamietam dobrze, ze wtedy zawsze pragnalem "dziania sie", nie wazne dobrze czy zle.

Poniewaz hipo bylo fajne i bez dlugow a dolki byly melancholijnie tworcze.

Wiec jezeli z obojetnoscia, wieczorem, jak wroce z pracy, wpatruje sie w zly swiat z dziennika w TV,

pozmywam naczynia a nawet uda mi sie pojsc na basen to jestem juz normalny? I najwazniejsze, czy juz czuje sie szczesliwy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to sie pieprzy co roku o tej porze: swieta, swieta i po swietach. "Do licha z wesolymi swietami! Znac ich nie chce!" heheh

 

Widmo ja wlasnie tesknie za tym dzianiem sie.

 

Chyba ostatnio tez jestem zobojetnialy. Zlapalem sie na tym kilku krotnie w sytuacjach gdzie powinna sie pojawic jakas emocja. Ale chyba nie jestem zobojetnialy do konca. Dzis (bo juz sobota, jest 1 w nocy) ide ze znajomymi do miasta na piwko (albo 7 hehe) i to wzbudza pozytywne emocje, ciesze sie z tego. Z powodu tego ze mieszkam tu gdzie mieszkam po wielo letniej przerwie od 3lat mam nie wielu znajomych wlasciwie to zadnych oprocz jednego kumpla z pracy z ktorym czasem gdzies wyskocze wiec zadko mam okazje sie gdzies wyrwac poza moje mieszkanie ktore nie jest moje dlatego potrojnie sie ciesze.

 

Co do urojen okresowo tez miewalem. Przesladowcze, ze stary ciagle mi robi pod gorke i wszystko co robi jest na moja szkode. Jak bylem z laska podejrzewalem (okresowo) ze mmie zdradza i ja "szpiegowalem" - choc nie mialem zadnych danych ku temu.

 

Widze ze czuje sie lepiej juz jakis miesiac i pare dni. Po dolaczeniu 2 anty depow. Poprzednio moklobemid dzialal na mnie pieknie jak bralem 2 x 150. Jak wszedlem 2 x 300 wyskoczylem w hipomanie ze stanami euforycznymi. To bylo niezle przezycie. Idac jakas uliczka z budynkami po bokach zaczynala mi sie wydawac dziwna ze az fajna. Upajalem sie jej widokiem i ze moge nia isc.

Teraz widze ze jestem stabilniejszy pod kontem tego ze nie mam naglych bez bodzcowych silnych spadkow nastrojow do poziomu krytycznego i nie mam chwilowych podbic w gore. Widze ze jedynie mi brakuje o dziebko lepszego nastroju i napewno napedu. W dni wolne dosypiam po obiadku po 2-3h. Odkladam juz od 5dni sprzatanie rybkom w akwarium, troche szyby obrosly glonami. Nie wspomne o zaleglosciach w sprzataniu pokoju. Wstyd wspomniec o przykladach. Przestalem chodzic na silownie. Brak napedu i brak napedu. Wizyte mam za pare dni bede chcial ublagac o zwiekszenie dawki moklobemidu do 2 x 150 bo wiem ze mi to pomoze a nie powinno podbic ponad norme. Jesli sie nie zgodzi w obawie o hipo to poprosze o zmiane leku bo w obecnym stanie czuje sie lepiej niz np. 2 miesiece temu ale mozna czuc sie lepiej niz teraz sie czuje i miec naped na poziomie normalnym wiec potrzebuje zmiany dawki lub leku. Musze isc do przodu.

 

Obecnie prowadze monotonny tryb zycia. Praca - moj pokoj. Wiosna jesli poprawi sie naped wroce do mojego hobby wedkarstwa. Bede uczyc sie go na nowo bo hobby nie uprawiane maniakalnie nie smakuje tak samo. Przy obecnym marazmie zycia ciezko o bodzce z zewnatrz sprzyjajace eskalacji choroby. Przydalo by sie poznac jakas kobiete ale tu rodzi sie obawa o odrzucenie. Przy ostatniej porazce zaczela wkrecac sie depresja ktora jest obecnie bardzo lagodna w skutkach (leki). Bledne kolo.

Wiele obaw rodzi sie gdy jestesmy sami.

 

Zauwazylem jedna rzecz i chce zapytac czy tez tak macie. Gdy mam trudny dzien w pracy taki w ktorym trzeba sie wykazac i jest full roboty i fizycznie bo sie nalatam i umyslowo to w polowie dnia czuje sie zmeczony a w pewnym momencie popoludniu gdy wszystko mi wychodzi zmeczenie fizyczne znika, zaczynam wiecej gadac i jeszcze szybciej pracowac. Po przyjsciu do domu po 19 jestem zajebiscie nakrecony. Zero zmeczenia, moglbym jeszcze isc na impreze i bawic sie do rana a przeciez w polowie pracy bylem zajebiscie zmeczony. Tez tak macie? Czasami sie zastanawiam czy mnie poprawnie zdiagnozowano choc analiza ostatnich 3 lat pokazuje ze tak bo wszystko sie zgadza choc dopiero od pazdziernika mam diagnoze postawiona przez lekarza. Czy to co opisalem, te jednodniowe podbicie jest w jakis sposob charakterystyczne dla chad?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo

dla mnie raczej ta obojetność ma negatywne znaczenie. Plusem jest że przestalam cierpieć, ale przez to że jestem obojętna nie zależy mi, nie mogę się zmotywować do zrobienia czegoś. Jest mi obojętnie jak wyglądam ale na razie zmuszam się żeby się umyć, nie mogę się zmotywować żeby zająć się pracą.

Nic albo bardzo rzadko coś cieszy. Nudzę się bo nie wiem jak czas wypełnić między wstaniem a zaśnięciem, między tym dniem a swoją śmiercią.

I staram się wykrzesać uczucia do dziecka, które noszę ale na razie właśnie jest mi obojętne...

Po tym prawie wypadku powiedziałam do męża żeby jeździł ostrożniej ze względu na dziecko i go pocieszyłam, że faktycznie nie jego wina była do końca. Ale zrobiłam to bo należało tak powiedzieć.

On się ucieszył, że zaczęło mi zależeć na życiu, że zaczęłam bać się śmierci.

Ja chcę urodzić zdrową szczęśliwą córeczkę a potem... zobaczymy czasami fantazjuję że potem sobie coś zrobię.

Mam wyrzuty sumienia że powołalismy ją na świat, ale to był przypadek. Teraz po prostu staram się żeby jak najmniej jej zaszkodzić.

Może po porodzie hormony obudzą we mnie instynkty...

Porąbane to wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu usłyszałem od znajomej, że piszę na blogu tylko o tabletkach i chorobie. Staram się pisać ogólnie o wszystkim, ale dla mnie blog jest miejscem w którym mogę się tez wykrzyczeć i wyrzucić coś z siebie co zalega. Jak tu nie pisać o chorobie gdy na każdym kroku czujesz jak Cię zżera? Wkońcu to poważna choroba. Czuje się fatalnie. Choć wczoraj będąc w pubie ze znajomymi na piwku czułem się dobrze, rozmawiałem, śmiałem się. Dziś siedząc w pokoju z okropnym uczuciem lęku, patrząc w okno rozpłakałem się. Pękłem. Bo doszedłem do smutnych wniosków. Na przestrzeni ostatniego półrocza uważam, że mój stan się pogorszył i co najsmutniejsze postępuje. Uważam, że w jakimś stopniu zdebilniałem umysłowo. Nie wiem jak to zobrazować na przykładzie ale momentami czuje się jakbym był lekko upośledzony. Powstaje lęk i obawy. Wiem, że wiele obaw rodzi się gdy jesteśmy sami... Czuje się jakbym gdzieś zgubił wiarę w siebie. Wiele rzeczy wydaje mi się nie osiągalne lub ciężko osiągalne i jest jakimś filozoficznym problemem ciężkim do wytłumaczenia sobie. Ostatnio w pracy koleżanka mówi do mnie: "Krzychu? Słuchasz mnie wogóle? Jesteś taki nieobecny". Nie zwracałem wcześniej na to uwagi ale przyłapuje się na tym. Siedzę tu niby obok a jednocześnie "przemierzam kosmos". Do tego czasem mnie łapię derealizacja, poczucie odrealnienia. Siedzisz np. w pracy czy gdzieś i zadajesz sobie pytania: czy ja tutaj jestem? Czy mnie tutaj nie ma? Gdzie teraz powinienem być i co powinienem robić? Cholerne uczucie pustki. Ciężko mi znaleźć siły czy chęci do czegoś. Nie wspomnę o zaglonionej szybie w akwarium i rybkach które już kilka dni mnie proszą o wyczyszczenie jej. Jutro mam iść do pracy. Najchętniej bym zadzwonił, że nie przyjdę. Ciężko mi się umysłowo do tego zebrać. Czasami są dni kiedy przemierzenie kawałka miasta jest jak wyprawa na Alaskę. Zaczynam się czegoś bać. Nie wiem czego ale się boję. Okropne uczucie. Strach pomyśleć jak będzie moja choroba wyglądać za kilka lat. Coś nie tak zaczęło się dziać już od jakiś 3 lat kiedy trafiłem po raz pierwszy do psychiatry z depresją i objawami nerwicowymi. Później było różnie... Aktualnie od początku czerwca jest nie wiele dni w których było dobrze. Nie licząc szczęśliwego etapu hypomani. Nie wiem co będzie. Może kiedyś tak zeżre mnie choroba, że nie wytrzymam dostanę impulsu i skończę z sobą. Wtedy mój blog będzie czymś po mnie. Jakąś historią. Co przeżywałem. Słabym uczuciem też jest to, że inni obserwują twoją porażkę, to jak się męczysz i jest Ci ciężko. Pamiętam jak po nie udanej próbie samobójczej zadzwoniłem nad ranem do kumpla wyjąc w słuchawkę: pomóż mi! Nie wiem jak się czuł, napewno kiepsko widząc kumpla który puknął o dno. Rodzice nie wiedzą o aktualnej diagnozie. Wiedzieli, że kiedyś chodziłem do psychiatry i że bywało gorzej. Uważam, że jestem mistrzem maskowania się i wiele potrafię ukrywać i sztucznie grać że niby wszystko jest wporządku. Ale w lato nie potrafiłem ukryć jak gnije. Wyglądałem jak wrak. Rodzice na to patrzyli i znajomi w pracy. Co można myśleć gdy dotyka się pyskiem gleby? Myśleć? Czy myśleć można? Czekam na wiatr co rozgoni, ciemne, skłębione zasłony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Barsinister też usłyszałam od lekarza, że Abilify powinien mnie zaktywizować i dołożyłam go do swojego zestawu czyli karbamazepina (na noc), sertralina (rano). Niestety biorę go prawie 1,5 miesiąca i nie czuję "zbawiennego" działania o które mi cały czas chodzi :? Potrzebuję leku, który zmniejszy potrzebę snu, da mi power'a i zmobilizuje do działania, bo jest straszna lipa z tym i łatwo popadam w dół. Oczywiście każdy reaguje inaczej, więc życzę Ci by się udało, pozdrawiam

 

uboki jednak mnie wystraszyły, jeśli w bardzo częstych są objawy pozapiramidalne a w częstych późne dyskinezy to uciekam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×