Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak zrozumieć mężczyzn


Gość celineczka3

Rekomendowane odpowiedzi

Ok, rozumie, że to da mi poczucie bezpieczeństwa i pozwoli nie angażować się, jednak czy mogłabyś uściślić co według Ciebie oznacza "dać wyraz w słowach i czynach"? Właśnie tutaj mam największy problem. Albo daję się nabrać albo jestem zbyt podejrzliwa. Suma sumarum wychodzi negatywnie i stąd tak ogromny dysonans we mnie jeśli chodzi o zaufanie. Myślę, że wielu z Nas ma z tym problem. Z powodu złych doświadczeń wszystko przybiera takich rozmiarów, że gdy dochodzi do prostych kontaktów towarzyskich zaczynamy szaleć ze strachu, czy nie zainwestujemy ponownie błędnie swoich uczuć (właściwie bez względu na to, czy chodzi o przyjaciela czy partnera) i tak w kółko - aż zatracimy się zupełnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, rozumie, że to da mi poczucie bezpieczeństwa i pozwoli nie angażować się, jednak czy mogłabyś uściślić co według Ciebie oznacza "dać wyraz w słowach i czynach"? Właśnie tutaj mam największy problem. Albo daję się nabrać albo jestem zbyt podejrzliwa. Suma sumarum wychodzi negatywnie i stąd tak ogromny dysonans we mnie jeśli chodzi o zaufanie. Myślę, że wielu z Nas ma z tym problem. Z powodu złych doświadczeń wszystko przybiera takich rozmiarów, że gdy dochodzi do prostych kontaktów towarzyskich zaczynamy szaleć ze strachu, czy nie zainwestujemy ponownie błędnie swoich uczuć (właściwie bez względu na to, czy chodzi o przyjaciela czy partnera) i tak w kółko - aż zatracimy się zupełnie...

 

Wiesz z tą podejrzliwością i nabraniem się zawsze jest jakiś problem. To jest ten wewnętrzny lęk, który będzie towarzyszył Ci często, toteż najlepiej nie robić niczego pochopnie. Działąć w zgodzie ze sobą, ale jednocześnie nie poddawać się złym emocjom, które wywołują lęk lub podejrzliwość. Dawać siebie, ale w takim stopniu w jakim czujesz, że jesteś bezpieczna, wciąż zachowac pewną część siebie tylko dla siebie, by nie zlać się zupełnie z partnerem i pozostac w jakimś stopniu niezależną. Hmmm...., jak rozumiem to, że pownien dac wyraz w słowach i czynach? Powinno to iść w parze i musi być w tym zgodność. Słowa potwierdzają sie w czynach, a czyny w słowach. Inaczej sobie tego nie wyobrażam. A jeśli tego brak, coś by mnie tutaj zastanowiło.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:12 pm ]

Bethi i naszła mnie jeszcze jedna refleksja: abyś mogła sprawdzić czy warto wchodzić głebiej w relacje z mężczyznami, warto poobserwować, jak mężczyzna reaguje w miarę poznawania Ciebie - zakładając wczesniej, że już ta chęć się pojawiła. Zauroczenia mają do siebie to, iż druga strona postrzega nas zawsze w superlatywach, a warto jednak zobaczyć i nie obawiać się tego, jak zacznie reagować, gdy dostrzeże we mnie i negatywne cechy. Jeśli te negatywne cechy nie zdecydują o wycofaniu mężczyzny - warto pójść dalej. Ja czasami trochę prowokuję, ale w minimalnym stopniu, by upewnić się do intencji "zainteresowanego" mężczyzny. Jeśli to zainteresowanie nie mija, hmmm..., ide dalej i nadal mu się przyglądam, zapraszając go jednoczesnie do wspólnego dialogu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uważają, że kobieta należy im się z urzędu, nie interesują się nią bardziej, niż to absolutnie koniecznie...

Trudno się z tym nie zgodzić. to chyba taka pochodna słynnego i niemal mitycznego u mężczyzn "instynktu zdobywcy" - "kobieta zdobywana jest cenniejszą, niż kobieta zdobyta". Ale jest też "druga strona medalu" - kobieta, którą się zdobywa, póki jest zdobywana, stara się, później jako "zdobyta", również spuszcza nieco z tonu.

Wreszcie jest też natura tworząca takiego człowieka (niezależnie od płci), który maksymalne wysiłki może podejmować przez określony czas, a później musi siły zregenerować.

Do czego zmierzam ? Do tego, że klucz w takim życiowym uwodzeniu/zdobywaniu, jak zwykle leży w "złotym środku": jeśli partner/partnerka będzie przesadzać z tym, by być nie do zdobycia, zniechęci partnerkę/partnera. Jeśli zaś będzie zbyt łatwo można kogoś zdobyć, nie będzie cenionym/cenioną. I również domaganie się bycia zdobywaną/zdobywanym nieustannie ponad siły zdobywcy/zdobywczyni, również powstanie zniechęcenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może coś w tym jest, że kobiety wolą chamów, ale czy wolą ich do tego stopnia, aby ułożyć sobie z nimi życie? Nie sądzę.

I ja też sobie tego raczej nie wyobrażam :roll:

 

Zdecydowanie wolę mężczyn z pewnymi zasadami i klasą o którą dziś trudno.

Dokładnie o to mi chodzi :smile:

 

Cytat:

celineczka3 napisał:

anand22 napisał:

Kobiety wolą takich "chamów" mimo iż marzą o spokojnym, czułym gościu, tylko jak taki się pojawi na ich drodze, to zostaje zakwalifikowany do grupy przyjaciół, a nie do grupy potencjalnych kandydatów na faceta.

 

 

Niestety musze przyznać Ci rację, przynajmniej jeśli chodzi o mnie...

 

 

Jakby to CN zobaczył to by z krzesła zleciał...

 

Faktycznie...zleciałem

 

Szukam, w zwiazku po prostu mężczyzny który bedzie stal twardo na ziemii, nie rozczulal sie za bardzo nad zyciem(wystarczy ze ja sie rozczulam:P:P)OCzywiscie znowu bez przesady>>empatia jak najbardziej wskazana ale wszystko ma swoje granice wytrzymalosci. I to mialam na mysli mowiac ze mam słabosc do ''chamów'',chociaz jak sie zastanowic to moze to za ostre sformułowanie w moim przypadku:P:P:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niektórzy traktują kobiety jak przedmiot codziennego użytku - przedmiot, a więc rzecz bez uczuć po który się sięgają gdy mają taką ochotę....

Wiecie, osobiście wolę aby facet mnie przeleciał i żeby było oczywiste, że chodzi wyłącznie o sex. Robi się ciężko w momencie, gdy po okresie zauroczenia, gdy robi się wszystko dla tej drugiej strony (na początku związku) człowiek czuje się wykorzystany i wściekły na siebie bo zaczął się angażować...

 

Myślę, że wielu z Nas ma z tym problem. Z powodu złych doświadczeń wszystko przybiera takich rozmiarów, że gdy dochodzi do prostych kontaktów towarzyskich zaczynamy szaleć ze strachu, czy nie zainwestujemy ponownie błędnie swoich uczuć (właściwie bez względu na to, czy chodzi o przyjaciela czy partnera) i tak w kółko - aż zatracimy się zupełnie...

 

To niesamowite bethi jak potrafisz ubrać w słowa dokładnie to, co i ja czuję. Czy jest z takiej sytuacji wyjście? No nie wiem...Jeśli jest się z kimś w związku przez długi czas to nie da się zachować dystansu do tej drugiej osoby. Chyba, że się jej nie kocha ale po co wtedy z nią być? Zawsze w czasie trwania związku w prędzej czy później przychodzi taki moment, gdy trzeba uświadomić sobie, że ta osoba, ta najbliższa sercem i duszą nie jest wcale taka bliska, to właśnie ten moment, gdy stajemy się dla niej właśnie "przedmiotem codziennego użytku". Ciężko się z tym pogodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

celineczko3, widzę, że Twoje oczekiwania co do partnera ewoluują. Sądzę, że to dobrze, bo wczesniej były nieco sprzeczne ze sobą. "Cham" ze swoje definicji nie dba o to, co czuja inni, dba tylko o siebie, zatem trudno oczekiwać od niego empatii ;)

 

Zawsze w czasie trwania związku w prędzej czy później przychodzi taki moment, gdy trzeba uświadomić sobie, że ta osoba, ta najbliższa sercem i duszą nie jest wcale taka bliska, to właśnie ten moment, gdy stajemy się dla niej właśnie "przedmiotem codziennego użytku". Ciężko się z tym pogodzić.

Brzmi to jak opis rozczarowania. Tak bywa, gdy po czasie wychodzą na jaw mniejsze lub większe wady ukochanego człowieka, pojawia się pewien zawód, rozczarowanie. Wtedy nie trudno o to, by przestać się starać, a gdy jedna "połowa związku" przestaje, druga również może przestać z czasem :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brzmi to jak opis rozczarowania. Tak bywa, gdy po czasie wychodzą na jaw mniejsze lub większe wady ukochanego człowieka, pojawia się pewien zawód, rozczarowanie. Wtedy nie trudno o to, by przestać się starać, a gdy jedna "połowa związku" przestaje, druga również może przestać z czasem :?

Racja, to rozczarowanie ale chyba życiem wogóle. Nie chodzi tu o wady, po trzech latach wspólnego mieszkania zna się je już jak własne. Chodzi wciąż o tą cholerną naiwność. I zbyt duże oczekiwania, nie wiem właściwie skąd je wytrzasnęłam, chyba z durnych komedii o miłości dla małolatów :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

celineczko3, widzę, że Twoje oczekiwania co do partnera ewoluują. Sądzę, że to dobrze, bo wczesniej były nieco sprzeczne ze sobą. "Cham" ze swoje definicji nie dba o to, co czuja inni, dba tylko o siebie, zatem trudno oczekiwać od niego empatii

Oj tak... ewoluują, przyznaję-to było zbyt mocne sformułowanie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi wciąż o tą cholerną naiwność. I zbyt duże oczekiwania, nie wiem właściwie skąd je wytrzasnęłam, chyba z durnych komedii o miłości dla małolatów

Jak to ktoś kiedyś powiedział (a ja powtarzam :lol: ): filmy o miłości kończą się tam, gdzie zaczyna się prawdziwe życie dwojga ludzi. I wiele w tym prawdy, mamieni jesteśmy cudownością miłości przez komedie romantyczne, na których widać najczęściej mnóstwo perypetii, które utrudniają zakochanym dotarcie do siebie. Ale i tak do siebie dotrą i "będą żyli długo i szczęśliwie"... :? Za to te filmy nie pokazują jak żmudną pracą jest dbanie o związek przez obie strony. :roll:

Nie lepiej oczekiwać nie więcej niż tyle, ile samemu jest się gotowym/gotową dać z siebie ?

 

----------

Jakby to CN zobaczył to by z krzesła zleciał...

Dobra, przyznam się po fakcie, najwyżej będzie kupa śmiechu. CN rozszyfrowałem jako... Chuck Norris :lol::lol::lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to ktoś kiedyś powiedział (a ja powtarzam ): filmy o miłości kończą się tam, gdzie zaczyna się prawdziwe życie dwojga ludzi. I wiele w tym prawdy, mamieni jesteśmy cudownością miłości przez komedie romantyczne, na których widać najczęściej mnóstwo perypetii, które utrudniają zakochanym dotarcie do siebie. Ale i tak do siebie dotrą i "będą żyli długo i szczęśliwie"... Za to te filmy nie pokazują jak żmudną pracą jest dbanie o związek przez obie strony.

Święte słowa :smile:

 

 

Zagubiony148 wcześniej napisał:

Jakby to CN zobaczył to by z krzesła zleciał...

 

Dobra, przyznam się po fakcie, najwyżej będzie kupa śmiechu. CN rozszyfrowałem jako... Chuck Norris

 

 

:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10 a mi się wydaję, że pyzia1 jednak miała coś nieco głębszego na myśli. Jak wiesz, ja mam identyczny problem z przekonaniem, że mam zbyt wysokie oczekiwania wobec partnerów. W życiu nie oglądałam tych 'krwawych historii miłosnych' - to dla mnie zbyt okrutna tematyka :lol: . Zatem jak widzisz, przyczyna może tkwić w sposobie oceniania siebie - zbyt surowym. Ja to wiem, a mimo wszystko podążam tym błędnym tropem, ponieważ nie znam innej drogi, natomiast jestem tego świadoma dlatego być może po chwilach załamania potrafię logicznie wyjaśnić takie a nie inne moje postępowanie wobec partnera, jednak nic mnie nie usprawiedliwi wobec czynów, które spowodowane są tym tokiem myślenia, a które niestety doświadcza mój partner. I nie pomaga mi to również w poprawie samopoczucia :? Błędne koło...

 

kincit, masz świętą rację w związku z okazaniem partnerowi wad. Pójdę dalej - uważam, że to jedyny sposób, aby stworzyć związek oparty nie tylko na przyjemnościach (jak w moim opisie ;)). Szkoda, że tak mało czasu poświęcamy na stworzenie realnego związku a bardziej pędzimy ślepo do szczęścia - takie mamy czasy, a My im ulegamy.

 

pyziu1 mam wrażenie, że w Twoje małżeństwo wkrada się rutyna. Kochasz męża - wiem to - dlatego nie czekaj, aż on to zauważy - sama podejmij kroki, aby ją przepędzić. Nie pozwól odebrać sobie szczęścia, a powoli to się dzieje, ponieważ zaczynasz negować swoje szczęście :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi się wydaję, że pyzia1 jednak miała coś nieco głębszego na myśli. Jak wiesz, ja mam identyczny problem z przekonaniem, że mam zbyt wysokie oczekiwania wobec partnerów

Całkiem możliwe, że pyzi1 chodziło o coś głębszego, nie jestem anandem, by upierać się, że tylko ja mam rację :lol:

A czy to problem identyczny, nie wiem, nie znam detali ;)

Chyba wiele zależy od sprecyzowania tych "oczekiwań". Czy oczekuje się zbyt wiele od siebie, by jako "proch" sprostać partnerowi/partnerce jawiącemu/jawiącej się jako "ideał" ? Czy też oczekuje się zbyt wiele od partnera/partnerki, by on/a był/a w stanie sprostać "zranionej, nerwicowej duszyczce" ?

Jak by nie było, te oczekiwania wiążą się z rywalizacją, porówywaniem się z partnerem/partnerką - czy ja zasługuję na niego/nią lub czy on/a jest na tyle "doskonały/a", by mnie nie zranić ?

Zapytam przekornie: warto budować takie oczekiwania, by rywalizować/eliminować kogokolwiek, a tym samym negować tą mądrą radę (zacytuję tutaj bethi ;) ):

Nie pozwól odebrać sobie szczęścia, a powoli to się dzieje, ponieważ zaczynasz negować swoje szczęście :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba wiele zależy od sprecyzowania tych "oczekiwań". Czy oczekuje się zbyt wiele od siebie, by jako "proch" sprostać partnerowi/partnerce jawiącemu/jawiącej się jako "ideał" ? Czy też oczekuje się zbyt wiele od partnera/partnerki, by on/a był/a w stanie sprostać "zranionej, nerwicowej duszyczce" ?

 

Szkoda, że oczekiwanie, że ten który obiecał że "w zdrowiu i chorobie" właśnie sprosta zranionej duszyczce, jest zbyt wygórowane. Szkoda, że słowa wypowiedziane po to, by kogoś zdobyć w momencie, gdy się go już zdobędzie, idą zapomniane do lamusa.

Czy chodziło mi o coś głębszego? Nie wiem, obecnie tak mi źle że już sama nie wiem o co mi chodzi :(

bethi, tu chyba nie chodzi o rutynę niestety. Gnębią mnie cienie z przeszłości i powoli zaczynam tracić rozeznanie jaka jest różnica między moim obecnym i byłym związkiem. To za dużo jak na jedną małą pustą makówkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pyzia1, to tylko cienie, czyli miejsca, które znasz, a które akurat nie oświetlają promienie słońca ;) Tylko Twoje miejsca, tylko Tobie dostępne ;) Czasem wystarczy postawić się w sytuacji drugiego człowieka - pyzia1, Tobie empatii nie brakuje, nie potrzebujesz experymentować, aby znać swoją wartość. Ja Ci mówię Słoneczko, rusz Wasz związek - nawet, jeśli to nie rutyna, coś zacznie się dziać i to za Twoją sprawą, za co będą Ci wdzięczne co najmniej dwa serduszka: Twoje i Twojego małżonka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba wiele zależy od sprecyzowania tych "oczekiwań". Czy oczekuje się zbyt wiele od siebie, by jako "proch" sprostać partnerowi/partnerce jawiącemu/jawiącej się jako "ideał" ? Czy też oczekuje się zbyt wiele od partnera/partnerki, by on/a był/a w stanie sprostać "zranionej, nerwicowej duszyczce" ?

Jak by nie było, te oczekiwania wiążą się z rywalizacją, porówywaniem się z partnerem/partnerką - czy ja zasługuję na niego/nią lub czy on/a jest na tyle "doskonały/a", by mnie nie zranić ?

 

Gods top 10 a co począć w przypadku, gdy zależy na mężczyźnie i chciałoby się dla niego zrobić wiele i nie ranić tez, a często wychodzi zupełnie inaczej, bo mówi się słowa, które mają w jakis sposób uświadomić mu, lub naprowadzić na tor w którym owy mężczyzna mógłby wziąć pod uwage i moje potrzeby. Mam znajomego, który myśli wyłacznie o sobie i z którym się scieram, ale zalezy mi na nim. Chociaż zadaje sobie pytanie dlaczego ciągnę ta znajomosć? Chyba jest tylko jedna odpowiedź: traktuje ją jako pewne dla mnie wyzwanie.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:28 pm ]

Przepraszam, że nie udało mi się Twoich słów zacytować, ale wciąż mam z tym problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

 

ja mam problem podobny ogólnie.

 

Generalnie poznaję facetów a potem jak nie odzywają się do mnie to ja też się nie odzywam, choćby nie wiem jak korciło. Wiecie jak- zazwyczaj na imprezach, spotkaniach towarzystkich. I tak się kończy, bo ja nie chcę być namolna.

 

calineczka napisała:

a mam jeszcze pytanie??czy ktoś z Was ma problemy z bliskościa w związku???Bo ja czasmi mam tak ze jak chopak się do mnie zbliza to się potwornie zaczynam bać i uciekam??Zachowuje się jak człowiek który ma klaustrofobie i się zaciął w windzie..to straszne uczucie.Macie może podobne odczucia??

 

I tak sie dzieje często pod koniec wieczoru/znajomości. Chce mi się uciekać, a potem nie wiem czy to ja odrzuciłam czy to ja zostałam odrzucona, bo zaczęłam się zachowywać jak podczas ewakuacji.

 

Ostatnio poznałam faceta. Że nie pisze to pomyślałam: a ch*j z tym. Ale koniec końców siedze i bujam się na krześle- nie przeszło mi przez ostatnie 3 dni, a jestem cieeekaaawa. Ciekawa dlaczego? Czy dlatego, że ja reaguję widłami i została uznana za dziką czy dlatego, że mu się nie podobam XD

 

Nie wiem czy mam znaleźć kontakt i napisać. help

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy mam znaleźć kontakt i napisać. help

 

No jasne że napisać! :smile: Nie żyjemy w XV wieku żeby to facet miał podrywać tylko :P

Może trafiłaś na nieśmiałego faceta?

Mój też mi długo nie odpisywał jak się poznaliśmy, był zamknięty w sobie, miałam nawet wrażenie że mnie olewa. A potem się okazało że nie chciał mnie spłoszyć i był nieśmiały. I gdybym nie napisała to nie bylibyśmy razem.

 

Więc łap za telefon i pisz! Bo może to ten jedyny, ino nieśmiały ;):P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesteś trzecią osobą, czy czwartą, która mi mówi, że nie jesteśmy w średniowieczu. XD

 

stymże to chłopak otwarty na ludzi, radosny i 'doskwiera mu samotność', a ja nie chce mu się pakować z moim osobistym zdziczeniem, bo nie chce zostać odepchnięta. poza tym chyba wyszłam na dziwadło i wiecie. wolę, żeby ktoś się bujał za mną, bo już jak ja się bujnę to znaczy, że jestem na prawde zaaferowana (i jestem) i spartoczę sprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mizer, zrob pierwsza krok do przodu :D po co masz pozniej zalowac ,ze nic z tego nie wyszlo bo ty nic w tej sprawie nie zrobilas??tym bardziej ,ze moze facet jest tego wart?? :D

 

ps.i dobrze,ze jest radosny :D smutas Ci do szczèscia nie jest potrzebny :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mizer- to może napisz coś niezobowiązującego :smile: Np 'Cześć, co tam słychać u Ciebie?' i zobaczysz czy przejmie inicjatywę. Albo walnij z grubej rury 'Kolorowe, erotyczne, za**biście fantastyczne, jednak lekko tajemnicze-takich snów Ci dzisiaj życze. Mówiąc krótko, nieprzytomnie -śnij tej nocy tylko o mnie!' :mrgreen: Jak nie okaże zainteresowania to nie, jego problem :P Będzie następny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne Mizer że możesz się odezwać, najważniejsze tylko żebyś zawsze zachowywała się jak fajna wartościowa babka, która nie załamuje się bo nie wyszło jej z facetem. Faceci bardzo szanują kobiety które same siebie lubią i nie są zdesperowane. Zreszta ten sam mechanizm działa u nas. Inaczej patrzy się na faceta który widac że dobrze się ze sobą czuje a inaczej na gościa o którego istnieniu decyduje uśmiech jego wymarzonej kobiety:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

calineczka- właśnie dlatego też nie chcę pisać. nie jestem zaangażowana- nie ma sprawy. a teraz sie wkręciłam, więc nie chce sie zachowywać jak przydupas i krótko mówiąc- czekam aż mi przejdzie. a z tego co słyszałam facet nie ma takich skłonności, więc będzie mi tym trudniej, że on jest niesamowicie komunikatywny ze wszystkim co sie rusza a ja dając sobie takie "zadanie" (nie zawsze mi sie to udaje w towarzystwie faceta, który mi sie podoba, powiedzmy sobie szczerze) będę miała wyrzut do siebie, bo jestem zablokowana.

wyjade po koleżeńsku i po cichu liczę na to, że go przewartościowałam i będzie zajebistym kolegą i tak naprawde gówno i mi się nie podoba. XD

 

ja pierdziele, tak to jest po alkoholu, nagadałam o sobie tyle żeczy, a teraz nawet nie bede w stanie tego pokazać. właśnie w takich momentach chwieje sie poczucie wartości, jak coś zależy :P umiecie zrobić tak, że jak zależy, to i tak nie wyjdziecie na kretynki czy to kwestia ćwiczeń?

 

ale jestem twarda dupa a on jest szczery, więc jak bedzie coś nie tak to sie dowiem. będzie korzyść.

 

aha- i mieszka z moim kolegą, który chyba sie na mnie obraził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×