Skocz do zawartości
Nerwica.com

poczucie własnej wartości, samoocena, pewność siebie itp


marmarc

Rekomendowane odpowiedzi

nie wiem, co robić, a po tym, co wydarzyło się ostatnio, muszę coś zrobić....

 

przez to, ze mam niską samoocenę, to czasem cos bezmyślnie palnę na swoj temat i stounku innych ludzi do mnie, patrząc z perspektywy samooceny właśnie (ze jestem beznadziejna itp)... I ostatnio stało się coś takiego i zraniłam tym bardzo mocno najbliższą mi osobe... :(( :cry::cry::cry: sama też strasznie sie tym przejęłam i jednocześnie zauważyłam, że mogę mieć taki niedobry wpływ na ludzi mi bliskich tylko dlatego, że jestem niedobra dla siebie samej:(

 

Nie chce, aby taka sytuacja się powtórzyła:( bo nie chce ranic osoby, ktora kocham:( wiem, że muszę patrzeć bardziej sercem, a nie samooceną i ze to będzie trudne, ale zastanawiam sie, jak mam to zrobic?

 

do psychologa bede mogla isc dopiero, jak pojde do pracy, czyli minimum za pol roku. Co moge zrobic samemu, oprocz usilnego pilnowania sie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że mam tak samo jak Ty, Higi. kocham malować, rysować, kocham fizykę, ale drobne porażki strasznie mnie zniechęcają. Chciałabym mieć choć jedną umiejętność, z której byłabym zadowolona... Czasem czyjś niewielki, nie przemyślany komentarz ma na mnie negatywny wpływ...

 

Kasienko - warto kształcić się w tym w czym jesteś dobra, a w czym - to już sama najlepiej wiesz. Fakt, że nawet w tych dziedzinach, czy na tych płaszczyznach w których czujemy się najlepiej bywają i takie chwile gdy coś się nam nie udaje, nie wychodzi. Może własnie to co nam nie wychodzi potraktować jako wyzwanie i spróbować "podciągnąć" się w tym czego jeszcze do całości brakuje. Niech to będzie dla Ciebie przygodą - krainą, w której odkryjesz się na nowo. A pro po komentarzy - zawsze znajda się koło Ciebie ludzie, (chociaż nie wszyscy, bo bywają i tacy, którzy docenią to co masz w sobie - tych też się trzymaj), których krytyka wynika z zazdrości, bo sami czegoś nie potrafią dokonać. Myślę, że warto spojrzec na siebie z pewnym dystansem i starać się o rozwój, ale jednocześnie nie dac się zbić z tropu tym, którzy próbują hamować to, co w Tobie najbardziej wartościowe. Słowa ludzi bywają naprawdę rózne, tak jak rózni bywają ludzie i ich motywacje. Pozostań wierną sobie i temu co chciałabyś robić. Jeśli inni to będa potrafili docenić, będziesz miała w nich prawdziwych przyjaciół. Krytyka może być konstruktywna o ile nie godzi w nasze poczucie wartości. Myśle, że sama wyczujesz, kto jest wobec Ciebie przyjaźnie nastawiony i kto w Twym rozwoju zdobędzie się na krytykę konstruktywną i na dobre słowa, które dodadzą Ci sił w najmniej spodziewanej chwili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam kilka wcześniejszych wypowiedzi, to nasuwa mi się, że wy ciągle chcecie to poczucie wartości budować na czymś nabytym. Co prawda, nie na posiadania przedmiotów materialnych, ale za to na zdobywaniu wiedzy i umiejętności - słowem na czymś, co można sprzedać w firmie jako pracownik, dzięki czemu można osiągnąć zawodowy, albo choćby tylko towarzyski (np. poprzez umiejętność przyrządzania jakiejś potrawy) sukces. Jak rozumiem - chodzi o coś, czym można się pochwalić, choćby przed sobą samym.

To ja już prędzej uwierzę księdzu Anzelmowi, że poczucie własnej wartości można próbować opierać na wierze w Boga i poprzez obchodzenie z należytym zaangażowaniem świąt kościelnych. Jeśli już się w to uwierzy - będzie to napewno pewniejszy fundament, niż powtarzanie sobie, że przecież jestem świetny, bo nauczyłem się czegoś nowego, brałem udział w trudnym projekcie w firmie z sukcesem, albo robię świetne naleśniki z syropem klonowym i wszyscy się śmieją z moich dowcipów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli już się w to uwierzy - będzie to napewno pewniejszy fundament, niż powtarzanie sobie, że przecież jestem świetny, bo nauczyłem się czegoś nowego(...)

Otóż to, chodzi o to, by uwierzyć w swoje mocne strony, a nie "wmawiać" je sobie. Tak jak wiara w to, że 2 + 2 = 4 nie pozwala na absurdalne twierdzenie typu 2 + 2 = 5, tak samo wiara w swoją wartość nie pozwala na to, by po każdej porażce załamywać ręce i stwierdzać swoją "beznadziejność". ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10, ta rachuba, na którą się powołałeś, była dla Ciebie taka oczywista od pierwszego 'kontaktu'? Czasem trzeba coś sobie wmawiać - to cały skomplikowany mechanizm autosugestii, ponieważ Nasza podświadomość nie ma świadomości i wykonuje bezdyskusyjnie to, co mówi Nasza świadomość. Gdy podświadomość podejmie działania świadomości - nawet w wyniku wmawiania sobie czegoś - wówczas zaczniemy się przekonywać, że jednak to, co sobie wmawiamy jest prawdą i zaczniemy za taką to uważać.

Heh, dość zagmatwane - może komuś uda się to bardziej jasno wyjaśnić, heh :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rachuba, na którą się powołałeś, była dla Ciebie taka oczywista od pierwszego 'kontaktu'?

Na szczęście nie. Jednak doszedłem do niej bez wpływu autosugestii, więc jestem dowodem na to, że można i tą drogą ;)

W sumie chyba i tak nie liczy się, która metoda jaka, ważne by skutkowała. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10 ale ta rachuba nie jest porównywalna swoją prostotą do sytuacji życiowych :!::!::!: Chciałabym tak móc - mówię sobie, że jestem taka czy siaka i tak jest heh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi, chyba nadal każde z nas pisze o czym innym.

Ty piszesz o prostocie formuł na życie. Pytanie tylko, czy życie jest takie skomplikowane ze swojej natury, czy też sami je sobie potrafimy komplikować lub nie-upraszczać ? ;)

Dla mnie wmawianie sobie czegokolwiek jest nieskuteczne. Ja muszę widzieć zadatki na coś, poszlaki wskazujące na to, w co chcę uwierzyć. Wiem co jest moją mocną/słabą stroną, a wiem to nie poprzez wmawianie sobie tego, ale ze względu na to, że doświadczam tego poprzez radzenie lub nie radzenie sobie z wyzwaniami codzienności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam dwie tendencje życiowe: życie marzeniami albo życie realiami. żadna z nich nie jest dobra. Najlepsza jest bowiem ta po pośrodku - z elementami jednego i drugiego. Dlaczego ta ciężko Nam pójść na kompromis jeśli kwestia odgrywa się na gruncie osobistym :?::?::?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam dwie tendencje życiowe: życie marzeniami albo życie realiami. żadna z nich nie jest dobra. Najlepsza jest bowiem ta po pośrodku - z elementami jednego i drugiego. Dlaczego ta ciężko Nam pójść na kompromis jeśli kwestia odgrywa się na gruncie osobistym :?::?::?:

Wbrew pozorom kompromis w takich sytuacjach może mieć wiele postaci. Najbardziej oczywista jest ta, której jak sądzę oczekujesz Ty - a więc unifikacja obojga partnerów do zbliżonego "zmiksowania" realizmu i bujania w obłokach. Jednak są też inne postacie takiego kompromisu. Można brać pod uwagę związek dwojga ludzi jako całość, wtedy osoba bujająca w obłokach jest ściągana na ziemię przez tą twardo stapającą po ziemi, a zarazem osoba bujająca w obłokach odrywa od ziemi osobę realistycznie patrzącą na świat. ;)

Mnogość tych opcji zależy od stopnia wpływu każdej z osób na tendencję życiową związku. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie wmawianie sobie czegokolwiek jest nieskuteczne. Ja muszę widzieć zadatki na coś, poszlaki wskazujące na to, w co chcę uwierzyć. Wiem co jest moją mocną/słabą stroną, a wiem to nie poprzez wmawianie sobie tego, ale ze względu na to, że doświadczam tego poprzez radzenie lub nie radzenie sobie z wyzwaniami codzienności.

Heh, wybacz, że powołam się na Nasze rozmowy prywatne - zastanów się, jakie przełożenie Twoich własnych słów ma Twoja sytuacja bytowa.... Wybacz, ale czasem trzeba się zmusić do czegoś dla własnego dobra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć ,ja byłam na spotkaniu z dawnymi znajomymi ,po latach i się wspaniale bawiłam ,dowartościowałam się a właściwie oni mnie dowartościowali .wiele lęków ,braku poczucia własnej wartości,czy pewności siebie ma swoje żródło w przeszłości.Na tym spotkaniu zyskałam więcej pewności siebie a także bardzo się dowartościowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oka22, no to się cieszę, ale powinnaś nauczyć się taki stan osiągać również sama - nie tylko poprzez innych :!: Skoro w przeszłości tkwią sprawy nie rozwiązane, warto do nich wrócić w sensie - posprzątać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

możesz coś więcej o tym napisać?

U mnie np. jest tak, o czym zresztą pisałem tu parę razy, że duży problem życiowy, duży szok (z którego ostatecznie wychodziłem jakoś na prostą) miewa zbawienny wpływ na samoocenę, poczucie własnej wartości i zanik objawów fobii społecznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka dni temu wydało się, że kontaktowałam się z moim ojczymem. Oczywiście mam kontrolę internetu teraz, sprawdzanie poczty przez moją mamusię kochaną... Wg. niej nie ma czegoś takiego jak tajemnica korespondencji. Mój ojczym chciał mi dać numer telefonu dla ofiar znęcania się psychicznego, ale odmówiłam, bo coś mi mówi że to niefajnie skarżyć się na własnych rodziców. Eh... I wtedy uświadomiłam sobie, że skoro ktoś tak bardzo chce mi pomóc - nieważne kto to jest - to znak, że chyba nie jestem nikim, bo przecież komuś, kto jest "nikim" się nie pomaga, bo nie ma takiej osoby "nikt".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobry wieczór wszystkim ,również bethi ,sama sobie dość dobrze radzę , tylko gorzej w układach z ludżmi ,ale to wszystko pomału .Chce się to życie jakoś poustawiać , żeby się żyło w zgodzie ze sobą i z innymi .teraz zaglądam tu codziennie ,b. pozytywnie odbieram to forum ,szkoda że nie było takiego czegoś jak byłam dzieckiem,wiele lat temu .Dobrze że świat , technika idzie do przodu.Dużo dobrego wyciągam z internetu

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:42 pm ]

zimbabwe ,oczywiście że nie ma takiej osoby o imieniu "nikt " ,ja też mam problem z podjęciem decyzji niejednokrotnie,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem z własnego doświadczenia, że człowiek zaczyna stopniowo akceptować a wręcz lubić siebie, gdy czuje się akceptowany i lubiany przez otoczenie.

heh pewnie tak ale jak niewiele się ma osob bliskich wokoł siebie to w sumie wszystko wraca do punktu wyjścia ... Kiedys coś zepsulam a moze nie zalezy jak na spojrzeć mialam ludzi z ktorymi spędzalam czas potem pojawil się wrrrr ktory wbił mnie w ziemie i zostałam sama chciała bym to naprawić miec gdzie wyjśc ale mimo prob pisania do osob od ktorych się odsuelam nie wazne z czyjej winy nie dokonca mojej ale tez nic nie przynosi efektów ... czasami mam ochotę zniknać z powierzchni ziemi :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

długo dochodziłem do pewnych przemyśleń, to wiem na pewno, warto mieć jakąś dziedzine, pasje, którą robimy dla przyjemności i nie poddawajmy wyników tej pasji pod ocenę innych osób. Mam takie coś co robie tylko dla PRZYJEMNOŚCI

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dawna walczę z niską samooceną ale co jakiś czas stwierdzam, że jest to walka przeze mnie przegrana.

Mam identyczny problem. Ciągłe staram się podwyższyc swoją samoocenę, ale wystarczy że ktoś mnie w jakikolwiek sposób skrytykuje to od razu czuję się beznadziejny itd. Co prawda rzadko się zdarza że ktos mnie w jakis sposób skrytykuję ale jeśli już, to od razu popadam w dołek :?.Nie wiem już co z tym zrobic. Psycholog też mi nie umiał jakoś doradzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągłe staram się podwyższyc swoją samoocenę, ale wystarczy że ktoś mnie w jakikolwiek sposób skrytykuje to od razu czuję się beznadziejny itd. Co prawda rzadko się zdarza że ktos mnie w jakis sposób skrytykuję ale jeśli już, to od razu popadam w dołek :?.Nie wiem już co z tym zrobic. Psycholog też mi nie umiał jakoś doradzic.

 

To chyba kiepski ten psycholog. Ja jestem krytykowana często, najczęściej nie jest to krytyka prosto z mostu tylko kpiny, źarciki, głupie komentarze. :cry: Chyba przyciągam swoim zachowaniem różne sarkastyczne uwagi. A każdą z nich przetrawiam parę dni zanim uda mi się o niej zapomnieć.

Wczoraj właśnie spotkałam się z koleżanką, która właściwie przez cały czas rzucała takie uwagi dotyczące mnie i wszystkiego co robię. Poczułam się żałosna :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica: sam na siebie też najeżdżam. Regularnie. I nie umiem przestac myslec o tym, jaki jestem bezndziejny, nieudany itd.

 

pyzia1: właśnie o takie żarciki itd. mi chodzi. I też je przetrawiam i analizuję godzinami, czasem całymi dniami. Za bardzo je biorę do siebie po prostu. I nie myśl o tym, że przyciągasz sarkastyczne uwagi. Bo każdemu zdarzyło się usłyszec różne rzeczy i docinki na swój temat ale niektórzy po prostu maja do tego dystans. My musimy się go dopiero nauczyc :).

A Twoja koleżanka jest po prostu toksyczna skoro rzuca Ci przykre uwagi. By może nie zdaje sobie sprawy z tego, że one Ciebie ranią a może po prostu jest złośliwa. Radziłbym z nią szczerze porozmawiac albo po prostu unikac spotkań z nią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×