Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Jutro zaczyna się szkoła, mam znowu okropne nerwy. Moja jakaś 20 wizyta u psychologa nic nie daje, tak samo się czuje. Psycholog podejrzewa, że cała sprawa ma korzenie w kłótniach rodziców z przed lat. Twierdzi, że trzeba wziąść tate do psychloga, co jest wykluczone ponieważ tata sądzi że nic mi nie jest (podróżuje z mamą albo z ciocą) w tajemnicy przed tatą. Cóż, nie wiem jak będzie jutro, i nie wiem czy mi już coś pomoże skoro psychlog nic mi nie daje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja do szkoły wracam jutro i boję sięSad Boję się przepytywania, nadmiaru pracy, przemęczenia... Boję się samego powrotu tam. A tak chcę studiować. Boję się że nie nadążę z przygotowaniem do matury i na nic zdają się opowieści znajomych że np uczyi się na tydzień przed i zdali z dobrym skutkiem. I tu mój kolejny szkolny lęk- matura. Boję się że jak wejdę do sali w arkuszu zobaczę niewiadomo jakie pytania i co gorsza nie będę znała na nie odpowiedzi.

 

 

Nie smuć się.. tekla !! nie ma co .. każdy na swój sposób przyswaja wiedze . niektórzy lepiej inni gorzej .. zawsze miałem w liceum ledwo 3 .. ze wszystkiego . ... czsem zagrożenia

Ciężko mi było ponieważ byłem sam w swoich problemach . .. nie potrafiłem sobie z nimi poradzić.. gdybym mógł cofnąć czas poszedłbym w 1 klasie liceum do psychologa.. teraz studiuję .. chodzę do psychiatry..

na maturze zwłaszcza ustnej baardzo się stresowałem . ale jakoś dałem rade (dzięki tabletkom uspokajającym [bez recepty w aptece :) ] )

 

to naprawde .. wielka rzecz pokonac swoje słabości i obawy!! wiesz jaki byłem z siebie dumny po maturze??!! uśmiech od ucha do ucha ... polski na 12/20 angielski 72 % ustna .. . . więcej wiary w siebie!!

Jeśli nie dajesz sobie rady .. nie męcz się.. poradź się specjalisty... ja załuję że tego nie zrobiłem w 1 klasie liceum .. straciłem 3 lata na wegetacji.. pogrążony w depresji.. i fobii.. eh.. szkoda gadać..

 

Kiedyś koleżanka powiedziała mi :

"Pamiętaj że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych "

te słowa głęboko wryły mi się w pamięć...

dają mi do myślenia każdego dnia ... przynosząc coś nowego.. :))

 

 

bywaj, ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pocieszę was...nie było mnie na chyba ponad połowie zajęć. A sesję zdałam bez problemu :) Wprawdzie głównie na 3 (jedna czwórka) ale bez większego problemu :) W tym semestrze już chociaż wiem na co lepiej chodzić a co można (czasami!) odpuścić byle przychodzić na sprawdzian i zaliczać. Właściwie to wykładowcy u mnie są zdania że oni mają program do zrealizowania a czy student zrealizuje w domu czy na zajęciach to wszystko jedno, byle zaliczał sprawdziany.

Trochę osób od nas odpadło a rok nie jest zbyt liczny i po cichu mam nadzieję że nas rozwiążą...nie musiałabym sie denerwować przed każdym zjazdem. A jak nas rozwiążą to bym miała idealne wytłumaczenie do siedzenia w domu.

 

A co do historii z gimnazjum - od 5 lat nie przekroczyłam progu mojego byłego gimka. Ludzi praktycznie nie spotykam a jeśli już to bardziej z tych "znośnych" co opowiadają gdzie są na studiach itp. Nie wiem co u reszty ale życzę im jak najgorzej. Rozcinanie zeszytu też przerabiałam. Chociaż bardziej przeżyłam jak w zeszycie i na piórniku wypisali mi wulgaryzmy pod moim adresem. Gimnazjum to zdecydowanie był najgorszy okres w moim życiu, podstawówki praktycznie nie pamietam (w sumie chyba nic sie nie działo, raz tylko oberwałam od jednej dziewczyny za to że nauczycielka spytała mnie a nie ją i to ja dostałam 5).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zrezygnowałam ze szkoły w klasie maturalnej. Miałam podobny problem jak Martini. Również z nauczycielką od matematyki.

Traktowała mnie olewająco, przez prawie całe trzy lata nauki. Zawsze byłam tą najgorszą. Wszystko sprawiało mi trudność na jej lekcjach. Odzywała się do mnie od niechcenia, z wielką ironią w głosie. Najgorzej było jak miałam podejść do tablicy i rozwiązać jakiś przykład. Wtedy najbanalniejsze zadanie stawało się cholernie trudne.

W pierwszym półroczu trzeciej klasy, ze wszystkich sprawdzianów i kartkówek dostawałam jedynki. Groziła mi jedynka na semestr.

Któregoś dnia nie wytrzymałam. Miałam wszystkiego dosyć. Przez tą wredną babę odechciało mi się żyć. Wiedziałam, że nie dam rady zaliczyć tej cholernej matematyki.

Zrezygnowałam z dziennej szkoły. W klasie maturalnej. Wszyscy twierdzą, że to głupota. Ale ja tak dłużej nie mogłam. Wstawanie do szkoły było koszmarem. Każdego ranka płakałam. Zdarzało się nawet, że wychodziłam z domu, ale nie szłam do szkoły. Albo po prostu omijałam matematykę.

Po rozmowie z rodzicami, doszłam do wniosku, że przeczekać te pare miesięcy do września i pójdę do trzeciej klasy zaocznie.

 

Odkąd zrezygnowałam ze szkoły, czuję się dużo lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devi

mam identyczny problem jak Ty tez matma i brak umiejetnosci... plus choroba sprawiaja ze kazdy poranek kiedy probowalam wstac i pojsc do skzoly byl koszmarem ...

tez zrezygnowalam .. moi znajomi za 3 miesiace pisza mature . z drwiacym usmiechem patrza na mnie ze "siedze w domu i nie robie kariery"

czuje sie z tym bardzo zle ale mam nadzieje ze dotrwam do wrzesnia i pojde do klasy ktora mnie zaakceptuje..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do historii z gimnazjum - od 5 lat nie przekroczyłam progu mojego byłego gimka. Ludzi praktycznie nie spotykam a jeśli już to bardziej z tych "znośnych" co opowiadają gdzie są na studiach itp. Nie wiem co u reszty ale życzę im jak najgorzej. Rozcinanie zeszytu też przerabiałam. Chociaż bardziej przeżyłam jak w zeszycie i na piórniku wypisali mi wulgaryzmy pod moim adresem. Gimnazjum to zdecydowanie był najgorszy okres w moim życiu, podstawówki praktycznie nie pamietam

Ja też moim kolegom i koleżankom z gima zycze jak najgorzej!!!!!!!!!

Ja mialem rozcinane zeszyty,bylem szantażówany okradany,nikt mi nie chcial pomóc,zawsze bylem dla nich gównem,człowiekiem z któego wszyscy sięśmiali,któego wyzywali,tak bardzo ich nienawidze!!!!!!!!!!!!!

Teraz to sobie zrobili na stronke na naszej klasie.pl i sobie zamieścili zdjecia i wszyscy na swoim forum sobie wspominają jak było w gimie super itp....widocznie patrzyli tylko na siebie bo dla mnie w ginue bylo okropnie......od momentuj skońćzenia gimnazjum nigdy więcej tam nie wrociłem do tego glupiego budynku i nigdy tam juznie wejde.

Jest mi szkoda ze moje złe życzenia w stosunku do tych "kolegów i koleżanek" niestety się nie spelniaja,wszyscy sobie zyją w szczęsćiu z kimś itp.Mam nadzieje zę kiedyś dostana wszyscy za to co mi robili.

A w liceum teżmialęm problemy z matematyką........bo pani wychowawczyniwraz ze swoją przyjaciolką nauczycielką z Geografii śmiala się ze mnie tak jak reszta mojej klasy, i na koniec roku zawsze chcialy mnie uwalić z obu przedmiotow ale tym ....... to sienie udawalo bo poszlem po rozum do glowy i stwierdziłem że potrezebuje pomocy wewnątrz szkoly i znalazlęm sposób aby obie panie przytemperować w swoich zamiarach wobec mojej osoby.I troche to pomogło bo przynajmniej nie mialęm problemów az takich z obiema paniami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też nie cierpiałam matmy. W I klasie mieliśmy nauczycielkę której bali sie wszyscy bo jak była w złym humorze to sprawdzała piórniki i wstawiała 1 za brak zielonego długopisu albo za pisanie nie w takim zeszycie jak chciała (obowiązkowy był format B1, twardy, i pisaliśmy tylko po prawej stronie). Potrafiła pół lekcji sie wydzierać kto nas do liceum wpuścił ale przynajmniej umiała czegoś nauczyć. W II klasie dostaliśmy nowego nauczyciela którego tez nie cierpieliśmy bo nic nie rozumieliśmy co on gada (a wy byście rozumieli jakby w połowie lekcji zaczął gadać po rosyjsku? :x ) a jego teksty były dość...nieprzyjemne.

Przy oddawaniu klasówek komentował "głąb" "idiotka" "kretynka" "kto cie do liceum wpuścił". Mnie przy odpowiedzi powiedział że po co mi liceum, przecież mogę skończyć szkołę specjalną! Ale z racji że byłam "szkolną gwiazdą" z angielskiego i anglistka wysyłała mnie na wszystkie możliwe konkursy z angielskiego które szły mi całkiem nieźle (2 albo 3 miejsce) to zawsze mnie jakoś wychowawczyni wybroniła.

A moim prześladowcom (co mnie cieszy. Wiem że to okrutne ale jednak mnie to cieszy) powodzi sie kiepsko. C. wylądował w poprawczaku o zaostrzonym rygorzem za włamywania sie do samochodów. G. zdał do zawodówki stolarskiej z której go wylali po 3 miesiącach. A P. widziałam 2 lata temu kiedy stwierdził że jest na czarnej liście w liceum bo nie chodzi na zajęcia. Nie chodzi bo nie ma planu. A nie ma planu bo zamiast na rozpoczęcie roku poszedł z G na piwo.

 

 

Człowieku nerwica, w II gimnazjum celowo sie spóźniałam na zajęcia i celowo wychodziłam wcześniej byle nie stać na korytarzu albo w szatni. Albo łaziłam w pobliżu nauczycieli. Ale i tak mnie dopadali. Za co? Główny powód : miałam podstawówkę i gimnazjum w jednym budynku. Więc klasy gimnazjalne to były mieszanki klas podstawówki. Miałam niestety pecha bo trafiłam do klasy gdzie 3/4 ludzi było z byłej klasy C. Ale ich liderkę przenieśli do innej klasy a na jej miejsce przyszłam ja. I wszystkie te ataki na mnie miały jeden cel : zmusić mnie do odejścia z klasy i przywrócić ich liderkę. W związku z tym byłam wyśmiewana za niemodne ubrania, brak komórki, nie chodzenie na imprezy, obrywałam jak dostałam lepszy stopień niż reszta czy jak nauczyciele mnie pochwalili. Jak lała mi sie krew z nosa to słyszałam "A. c.oty dostała!" A jak oberwałam piłką do kosza to w ramach "przeprosin" usłyszałam "Przepraszam...chciałem mocniej.". Nie wspomnę o wyrzucaniu zawartości plecaka na chodnik, rzucaniu go na samochód, tekstach że mnie zgwałcą, podstawianiu nóg na WF czy popychaniu na schodach. Dali mi trochę "odżyć" jak w III klasie sie wkurzyłam i sama zaczęłam atakować. A moją główną bronią były książki. Zwłaszcze te w twardej okładce albo mające więcej niż 300 stron. Dalej obrywałam ale już sie mniej czepiali, zwłaszcza jak trzymałam grubą książkę :) Chociaż i tak próbowali namówić nauczycieli do postawienia mi nagannego zachowania bo jestem agresywna , biję ich i prześladuję. A przed pójściem do liceum zamęczałam mamę pytaniami a co będzie jak ci ludzie też sie mnie będą czepiać, a co jeśli znowu mnie pobiją a mama przez 2 miesiące mi ciagle odpowiadała że w liceum są przecież już mądrzejsi i odpowiedzialniejsi ludzie. Trochę sie pomyliła.

 

Przez historie z gimku to sie boję chodzić po ulicach jak jest ciemno (a jak muszę iść to sie nonstop rozglądam) i boję sie przechodzić obok ludzi grających w piłkę czy kosza. (żeby nie dostać piłką). A na naszą-klasę nawet sie nie wpisałam. Nie mam po co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam to wszystko i wierzyc mi sie nie chce, ze te wszystkie wydarzenia dzieja sie w szkole. Instytucji, ktora z zalozenia powinna tepic takie zachowania w zarodku, uczyc kultury, szacunku, wskazywac wlasciwa droge mlodym ludziom. Podziwiam Was wszystkich, ze daliscie rade, ze wytrwaliscie, a jesli musieliscie zrezygnowac, tak jak ja, to juz przy koncu szkoly. W porownaniu do Amy18 i Czlowieka Nerwicy moja edukacja pod wzgledem znajomosci klasowych byla na poziomie extraklasy, jesli moge tak napisac. Jesli mnie nie bylo w szkole (pisze o okresie sprzed rezygnacji, bo potem pare rzeczy sie jednak zmienilo), zawsze dostawalam smsy albo po prostu mnie odwiedzali, z racji malej odleglosci dzielaca moj dom od szkoly. Nigdy na swoj temat nie uslyszalam zlego slowa, kiedy powiedzialam o chorobie trzem najblizym przyjaciolkom zawsze mnie tlumaczyly przed nauczycielami, zrozumialy to. Takze jak pisalam wyzej dla mnie takie zachowania to abstrakcja, naprawde. W liceum tez dobrze sie wpasowalam w klase, tez mialam grono blizszych kumpli i ogolnie z klasa tez szlo sie dogadac. Nie umiem tez pojac zachowania takich tepych nauczycielek o jakich pisal Czlowiek Nerwica. Jednak z tym akurat spotkalam sie i ja sama, wspomnaina pani od matematyki, ktora "umilala" jak mogla moj czas, moja wychowawczyni, ktora po rozmowach z moja mama podaczas mojej nieobecnosci, kiedy wracalam rzucala teksty przy calej klasie"Ooooo, wreszcie raczylas sie pojawic", mnie w szkole tzrymal sport, bardzo to lubilam i bralam udzial w zawodach. Czesto tez slyszalam wlasnie od niej przytyki w stylu"Dziwne, ze nigdy nie jestes chora podczas zawodow". Mam zal do tych ludzi, ze zamiast mi pomoc, mysleli tylko o tych durnych frekwencjach i dobrym imieniu szkoly.Zaznaczam, ze wiedzieli co mi dolega.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ooooo, wreszcie raczylas sie pojawic",

 

 

"Dziwne, ze nigdy nie jestes chora podczas zawodow".

 

 

jakbym slyszala niektorych moich nauczycieli..

a czasem nawet jesli tego nie mowili na glos to nie potrafili ukryc swoich mysli....

 

 

Jesli mnie nie bylo w szkole (pisze o okresie sprzed rezygnacji, bo potem pare rzeczy sie jednak zmienilo), zawsze dostawalam smsy albo po prostu mnie odwiedzali, z racji malej odleglosci dzielaca moj dom od szkoly. Nigdy na swoj temat nie uslyszalam zlego slowa, kiedy powiedzialam o chorobie trzem najblizym przyjaciolkom zawsze mnie tlumaczyly przed nauczycielami, zrozumialy to.

 

zazdroszcze takich znajomych...

nawet nie wiem co mam napisac juz bo ja zostalam kompletnie sama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xCarmen tez mi sie wydaje, ze dobrze trafilam z przyjazniami, bo widzac i czytajac o tym co teraz sie dzieje, jestem w szoku, ze ludzie potrafia sie tak zachowywac. Moze i racja jest twierdzenie, ze czlowiek potrafi zrozumiec tylko te zachowania do ktorych sam jest zdolny. Wiec ja tego nie rozumiem. Ostatnio na uczelni minelam chloapka, zupelnie obcego, ubrany w garnitur, pil sok i trzasl sie ze zdenerwowania. Wystarczyl mi rzut oka , aby to ocenic. Ksero mnie przed egzaminem, albo jakas inna sytacja z pogranicza tych "niewykonalnych". Matko, jak mie go zrobilo szkoda, zal i jak bardzo chcialabym mu pomoc. Nie wyobrazam sobie wysmiewac sie z ludzi majacych takie problemy, znajomych czy obcych. Jesli ktos to robi nie zasluguje na moj szacunek. Zawsze sie staralam bronic ludzi jesli widzialam, ze ktos "przegina". Zachodze w glowe jakim cudem w ludziach budza sie takie instynkty zeby kogos ponizyc i zgnoic.

 

Jesli idzie o moj terazniejszy krag przyjaciol to znacznie sie zawezil. Przez lata w moim domu nie zamykaly sie drzwi. Goscie zwalali sie ze mna po szkole, a wychodzili kolo 6-7 bywalo, ze dluzej. Bywalo tez i tak, ze jedni wychodzili a przychodzili nastepni.Teraz poszlam po rozum do glowy i jak Shrek cenie sobie moja prywatnosc 8) jesli ktos chce sie ze mna umowic, a ja nie mam ochoty mowie:Nie. Kiedys byloby to nie do przyjecia.

 

xCarmen nie zostala Ci zadna osoba w realu , ktorej moglabys sie wyzalic i ktora by Cie zrozumiala? Czy moze Ty boisz sie obdarzyc kogos tak duzym zaufaniem i opoiwdziec o wszystkim co Cie trapi, bojac sie odzrucenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xCarmen nie zostala Ci zadna osoba w realu , ktorej moglabys sie wyzalic i ktora by Cie zrozumiala? Czy moze Ty boisz sie obdarzyc kogos tak duzym zaufaniem i opoiwdziec o wszystkim co Cie trapi, bojac sie odzrucenia.

nie raczej nie zostala , jakis tydzien temu myslalam ze jeszcze byla ale mnie pozbawila tych zludzen .. zaprosilam ja na spotkanie a ona nie tlyko odmowila ale powiedzial ze sie boi ze man spotkac bo nie wie o czymmoglibysmy rozmawiac .... straszne ..;/ nawet nie chcialam sie zalic tylko pogadac rozweselic no ale coz nawet tego nie moge.

 

pozostalo mi tylko czekac do wrzesnia i liczyc ze bede miala lepsze towarzystwo ktore mnie zaakceptuje

 

 

Jesli idzie o moj terazniejszy krag przyjaciol to znacznie sie zawezil. Przez lata w moim domu nie zamykaly sie drzwi. Goscie zwalali sie ze mna po szkole, a wychodzili kolo 6-7 bywalo, ze dluzej. Bywalo tez i tak, ze jedni wychodzili a przychodzili nastepni.Teraz poszlam po rozum do glowy i jak Shrek cenie sobie moja prywatnosc jesli ktos chce sie ze mna umowic, a ja nie mam ochoty mowie:Nie. Kiedys byloby to nie do przyjecia.

 

 

kiedys nawet jak nie mialam sie ochoty z kims spotkac to ze strachu przed utrata znajomych zawsze zgadzalam sie na kazda propozycje spotkania od kiedy zachorowalam przestalam je dostawac ... a jesli juz byly to ktos trafial w taki dzien ze mialam fatalny humor i sie nie zgadzalam to tez moglo zrazać

 

 

Ostatnio na uczelni minelam chloapka, zupelnie obcego, ubrany w garnitur, pil sok i trzasl sie ze zdenerwowania. Wystarczyl mi rzut oka , aby to ocenic. Ksero mnie przed egzaminem, albo jakas inna sytacja z pogranicza tych "niewykonalnych". Matko, jak mie go zrobilo szkoda, zal i jak bardzo chcialabym mu pomoc.

 

jeszcze kiedy choroba mi pozwalala .. widzac ludzi niesmialych czy majacych podobne problemy staralam sie im pomoc... pamietam jak zostalam zaproszona na studniowke i kolega partnera doslownie cala impreze siedzial przy stole ... nie moglam tego zniec widzac jak psuje sobie bal wiec poszlam i zaprosilam go do tanca ... nie wiecie jaki byl szczesliwy i mi to szczescie sie udzielilo szkoda ze teraz nikt tak sie nie zachowa wobec mnie nie wezmie mnie do tanca .. zaopiekuje sie lub zwyczajnie porozmawia zapyta "co slychac", " spotkajmy sie pogadajmy na zywo "

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JEST MI CZSAMI CIĘŻKO ,RAZ ZŁAPAŁA MNIE ZAJĘŻASSTY LĘK I TERAZ JUŻ 3 ROK CIĄGLE O NIM MYŚLE ZE POWRÓCI ,CIĄGLE JESTEM NA LEKU /CLONAZEPAM/WIEM ,WIEM UZALEZNIA ALE CZSEM W WIĘKSZOSCI POMAGA,MOJE MAŁŻEŃSTWO SIE ROZPADA ,JESTEM NERWOWA ,SMUTNA I DEPRESYJNA ALE MÓJ MĄŻ TEGO NIE ROZUMIE MÓWI ŻE TO GŁUPOTY I NA MOJE WŁASNE ŻYCZENIE BO O TYM MYSLE ,ALE JAK TU ZAPOMNIEĆ JAK TO SAMO SIEDZI WE MNIE ,NA ZAJĘCIACH JAK DOPADA MNIE LĘK WYCHODZE PO PROSTU DO TOALETY/ ŁAZIENKI /I ŁYKAM CLONA I WRACAM I SIE WYCISZAM I CZEKAM AZ ZACZNIE DZIAŁAĆ I TAK LECI ,ZOSTAŁO MI JESZCZ1,5 ROKU I EGZAMIN ,NIE WIEM CZY PODEJDE ,ALE NAJWAZIEJSZE TO SIE NIE PODDAWAĆ ,NIE UZALEŻNIĆ SIE OD PSYCHOTROPÓW JAK JA /CZUJE SIE JAK WIĘZIEN WE WŁASNYM CIELE,I IŚĆ MIMO WSZYSTKO DO PRZODU

 

MOJE MOTTO: KTO IDZIE PO MAŁU DALEKO ZACHODZI /POZDRAWIAM WSZYSTKICH GORĄCO,KOLOROWYCH ,NAJKOLOROWSZYCH SNÓW

 

 

NAJGORZEJ JEST U MNIE Z RANA LĘK I STRACH POTEM PO TABLETCE /BO BIORE MNIEJSZE DAWKI ,NIE CHCE WIĘCEJ MAM CÓRKI /MUSZE FUNKCJONOWAC ,NAJGORSZE SĄ TEŻ BÓLE SOBATYCZNE,POMÓŻCIE,WSZYSTKO MI SIE WALI ŁĄCZNIE Z RODZINĄ

 

proszę nie pisz dużymi literami :) / mod. Jaśkowa

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:46 pm ]

przepraszam pisać będe małymi:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o moje szkolne znajomości, to w miarę dobrze dogaduję się tylko z jedną dziewczyną (która ma depresję), a do reszty nie podchodzę nawet, nie łażę z nimi "na piwo", nie jeżdżę na wycieczki itd. Oczywiście, moja wychowawczyni się przychrzania, że "zupełnie nie angażuję się w życie klasy". A ja mam tylko szczerą ochotę zapytać - czy klasa tak ochoczo i aktywnie uczestniczy w moim życiu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wogóle nie lubię swojej klasy ,na terapi zajęciowej bo to kierunek studium ,wszystkie sa depresyjne i chyba dlatego przyszły na ten kierunek aby pomóc sobie a nie innym! ja z kolei angazujuje sie wbrew depresjii a moze tylko nerwicy ,juz sama nie wiem?i dlatego klasa mnie toleruje bo musi że mimo konfliktów jestem na wszystko w szkole na tak one na nie ,taka moja maska,ale dzieki temu zaliczm semestry ,a w domu niestety muszę sie głęboko relaksować oddechem aby wrócić do równowagi /ćwiczę trening schultza/[plecam o muzykotreapie i przedewszystkim oddech ,oddech to nasze życie ,jak ,nie pomaga biorę dopiero leki ,niestety ,pozdrawiam ,walczmy, kto nie dąży do swych marzeń ten nie istnieje/ :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam pytanie trochę odbiegające od tematu...

Jeśli w tej chwili się nie uczę i nie pracuję, ale zapłaciłam ubezpieczenie w szkole we wrześniu (zrezygnowałam z nauki w niej w listopadzie), to nadal mogę się leczyć za darmo?

Jak uważacie? Bo mam wątpliwości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam sie denerwować tak jak ulala. Niedawno miałam test próbny mat.-przyr. na koniec gimnazjum. Pisałam koło godziny, potem zrobiło mi się słabo. Na szczęście spoko nauczyciel pozwolił mi wyjść na korytarz, zostałam zwolniona do domu. I wolę siebie przekonywać, że to było jakieś omdlenie, a nie atak paniki, z którym nie potrafiłam sobie poradzić. A, i dodam, że nie denerwowałam sie przed tym testem. Jednak cały dzień miałam schrznianiony, zwłaszcza że poprzedni dzień w szkole udało mi się spędzić całkiem przyjemnie.

Ale dość już ględzenia, pomaga mi myślenie, że to co sie stało już się nie odstanie i nie warto o tym myśleć.

Na ataki w czasie lekcji pomaga mi zajęcie się jakimś zadaniem, szczególnie z matematyki, które zajmują umysł i pozwalają oddalić pustkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie postanowiłem że póki się nie wyleczę gruntownie nawet nie zaczynam studiów, mimo że bardzo chcę i bardzo mnie ciągnie iśc na dzienne. Ale wiem że nic by z tego nie wyszło i wyszła by z tego tylko moja męczarnia. Z resztą widzę to choćby po tym co czasami ze mną się dzieje na studium do którego teraz uczęszczam tylko po to żeby nie pójść do woja...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie postanowiłem że póki się nie wyleczę gruntownie nawet nie zaczynam studiów,

 

Ja też. Terapeutka powiedziała, że to jest zupełnie nie tak. Przynajmniej nie w terapii behawioralno-poznawczej. Wyleczę się właśnie idąc na studia, te sytuacje lękowe powinny w tym pomóc.

 

Z resztą widzę to choćby po tym co czasami ze mną się dzieje na studium do którego teraz uczęszczam tylko po to żeby nie pójść do woja...

 

Studium i studia to zupełnie różne rzeczy, przede wszystkim nie ten poziom ludzi. Na studiach jest dużo lepiej pod tym względem...

 

Zresztą, pamiętacie, pisałem parę stron temu (z rok będzie chyba), że rzucam studia, że nigdy więcej, że nie dam rady. No, to teraz, jutro, z powrotem zanoszę papiery... Niezła stabilność, co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wlasnie chyba zawalilem studia :/ OMG jest jeszcze mala nadzieja ale nie wiem czy sie starac czy nie bo wlasciwie nie lubie tam chodzic.

 

Nie wiem czy powtarzac rok jak nie zdam teraz bo przeciez bedzie zupelnie inna grupa :P nie wiem jak bym sie odnalazl w nowej sytulacji pozatym nie wiadomo czy nie polegl bym znowu na tym samym przedmiocie.

Jeszcze jak sie dowiedzialem dzis ze na cwiczeniach na 2 semestrze tego roku sa zaliczenia za referaty ,trzba miec 5 referatow zeby zaliczyc . To juz w ogole nie mam o czym myslec bo nawetj jak trzeba bylo przedstawic 1 referat to albo udawalo mi sie nie przyjsc i pozniej wkrecic prowadzacemu cwiczenia ze juz robielm ( bo na szczescie sobie nie zapisywali ) albo wyjsc i wydukac z mega stresem i czerwona twarza. Boze ale 5 nie dam rady .

 

Wlasnie wrocielm z uczelni i mam mega nerwa i nie wiem co robic :/

 

Z jednej strony chce juz zakonczyc ta zenade bo czuje sie tam jak glupek a z drugiej glupio bede sie czul jak wszyscy na okolo beda miec wyzsze a ja nie :/

Moze lepiej przeniesc sie na zaoczne albo na jakas prywatna szkole wyzsza sam nie wiem :P

Tak sobie dywaguje ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coz w przyszlym tygodniu matury :-|

kupilam sobie persen i mam zamiar wziac

jest delikatny mysle ze mi pomoze

relacje zdam pozniej

ciagle sobie powtarzam ze teraz tak ciagel bedzie i trzeba z tym walczyc . Teraz matura potem nowe miasto, studia, rozpoczecie roku, wszytsko nowe wiec trzeba sobie radzic :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś w szkole strasznie się źle poczułam, a to wszystko jest spowodowane stresem. Ostatnio jest coraz gorzej, nawet kupiłam sobie tabletki antystresowe i uspokajające, ale nie działają. Cała się trzęsę, a jak coś mnie przerasta w szkole czy w domu to płaczę. Czuję, że w szkole denerwuje się coraz bardziej i z dnia na dzień jest gorzej, chyba będę musiała coś z tym zrobić, tylko co...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apropo szkoły, miałem do zaliczenia egzamin na tym nieszczęsnym studium na który nie poszedłem... Kilka dni temu dostałem pismo że jeśli go nie zaliczę wykreślą mnie ze szkoły. Dalej nie mam zupełnie ochoty ani odwagi tam iść.... I chyba dam sobie spokój z tą szkołą.

Tylko że znowu będzie sajgon w domu że wszystko olewam....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×