Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa wypełniają mi w całości życie...


carola

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, długo nie odzywałam się tu na forum, ale nie z tego powodu, że było dobrze. Ostatnimi czasy natręctwa zaczęły się coraz bardziej "rozpychać" w moim życiu, osiągając formę nie do zniesienia - obecnie potrafią mi zająć 99% dnia. Na nic się zdał niedawny pobyt w klinice i zmiany leków, podwyższanie dawek itp. Utknęłam w sytuacji beznadziejnej :( Wstaję - i muszę pójść natychmiast do łazienki umyć ręce, bo nie pójdę do toalety bez uprzedniego mycia rąk. Będąc w łazience myję ręce raz, drugi, trzeci, dziesiąty... Bardzo często zdarza się, że kończę myć ręce, po czym po spłukaniu mydła zapominam że to W OGÓLE robiłam... i zaczynam od początku, konsekwentnie zapominając o tym co robiłam raz po raz. Zdarza się, że pojedyncze mycie rąk zajmuje pół godziny. Najgorzej jest wieczorem - całkowity czas spędzony na wieczornej toalecie w łazience waha się od godziny do nawet trzech... Na pomoc leków ciężko liczyć - w szpitalu próbowano mi zmienić leki, dobrać coś nowego, ale wtedy pogłębiła się znacznie arytmia którą miałam od pewnego czasu (mam zespół Barlowa), w wyniku czego lekarze stchórzyli i dali mi dobrze mi znaną, do d**y w moim przypadku działającą sertralinę... Mój lekarz psychiatra odmawia zmiany leku dopóki "nie zbadam do końca kondycji swojego serca i nie zrobię z nim porządku". Posiłkuję się hydroksyzyną, różnymi ziółkami, ale po żadnym z "ogłupiaczy" (mimo ogromnej senności, tak że ledwo widzę na oczy) nie jestem w stanie spokojnie i w rozsądnym czasie się umyć, ani też zaniechać mycia. Nawet kiedy ostatnio dopadł mnie okropny, uniemożliwiający dłuższe stanie ból kręgosłupa, nie potrafiłam zrezygnować z wizyty w łazience - skończyło się na tym że wyłam z bólu i płakałam przez dwie godziny próbując wystać... Jestem wyczerpana psychicznie i fizycznie (natręctwa czystościowe powodują że bardzo często zarywam noce), a żadne próby przerwania natręctw/zmuszenia się do ich nie wykonywania, racjonalizacja itp. nie przynoszą skutku - zupełnie tak, jakbym już do reszty straciła zdolność logicznego myślenia. Jeśli ktoś z was był już na takim skraju, to proszę - poradźcie :( Z góry przepraszam, jeśli podobny temat już się pojawił, ale moje myślenie jest teraz tak sztywne, że wyszukiwanie go byłoby dla mnie przeszkodą nie do pokonania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej ja mam taki sam problem tylko żę w innej kwesti, a mianowicie chce rzucić palenie a nie mogę bo się boje że jak rzuce to że mame zabije, tak się dalej dzieje mimo że już rzucałem kilkanaście razy na początku nie miałem takich natręctw z tymi papierosami aż z czasem chwyciło jak zwykle za to na czym mi najbardziej zależało. Mam dosyć od 5 miesięcy nieustannie próbuje rzucić palenie i z dnia na dzień sobie obiecuję że jutro rzuce i dalej pale. pale nawet pomimo tego że za każdym papierosem 10 razy mam wstrętne odruchy wymiotne, tak dużo pale że aż czuje dym w gębie, chepie mi się siarkę, kwaśna ślina mi leci i coraz gorzej się czuje fizycznie - kompletnie kura beznadziejna sytuacja bo jak tak dalej pójdzie tgo dostane raka płuc i umre. W moim przypadku jest tak jak u Ciebie trafiłem do szpitala z tym lękiem i wróciłem ze szpitala z tym lękiem, leki mi zmienili po których nic się nie zmienia w kwestii lęku, ja nie wiem już co mam poprostu zrobić, nie potrafię racjonalnie tego pokonać, nie potrafię zrobić na przekór tylko jestem niewolnikiem tego pierolonego lęku. Oba nasze przypadki są beznadziejne i bardzo Ci współczuję a nic Ci nie doradze bo sam jestem w ciemnej dupie ehhhhhhhh co to jest za wsrętna cholerna złośliwa i wredna choroba, nie wiem czemu my (całe forum) akurat musimy na to chorować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carola, ja się wypowiem, bo kiedyś dużo pisaliśmy na gg i głupio by było nie zabrać głosu.

Ja miałem lekkie natręctwa jedynie, na podstawie religijnej. Więc doświadczeniem dużo nie pomogę. Tak to właśnie jest, jak już lekarze rozkładają ręce to człowiek zostaje z tym sam, a jego cel życiowy to dożyć do jutra. Napisz może do mnie na gg (3882449), możesz się wyżalić, bo mnie nie wkurza jak ktoś narzeka. Przy okazji może sam się dowiem czegoś co może mi pomóc.

 

:tel2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elo, ja zaczęłam nadużywać z lekka nasennych, żeby tylko spokojnie spać. Efekt jest taki że śpię, ale ledwo nogami powłóczę w dzień po prochach... Znalazłam sobie terapeutę behawioralno-poznawczego, jestem po 3 wizytach i póki co z wizyty na wizytę jest coraz gorzej :( "Odstawianie" nerwicowego wyuczonego schematu i racjonalizacja powoduje, że natręctwa potrafią odbić z okropnie wielką siłą... Dziś jestem jak wrak człowieka, jak roślinka, która schnie :( Mimo zmęczenia, mimo WYCZERPANIA fizycznego - myśli są i nie pozwalają wypocząć...

Czy jest na forum jeszcze ktoś kto był/jest w takiej sytuacji jak my wypowiadający się w tym wątku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, krótki wstęp. Też mam nerwice natręctw opierającą się głównie na myciu rąk (inne objawy występowały jakoś do 17 roku życia). Ostatnimi czasy nastąpiło straszne pogorszenie sytuacji, właśnie wtedy, gdy myślałem, że zaczynam nad tym panować (chociaż w pewnym stopniu). Nie przyjmuję żadnych leków, nie byłem ani razu u psychiatry, raz u psychologa. Ja jak to ja, ja wiem lepiej, nikt mnie nie przekona. Do psychiatry nie pójdę, nie jestem przecież jakimś świrem- tak sobie wmawiam. NN jest moją towarzyszką już z jakieś pięć lat, w sumie to bywało czasem lepiej, czasem gorzej, ale wolałbym z nią zerwać. Kto wytrzyma z jedną "osobą" przez tyle godzin dziennie :o ? Tak więc jakiś czas temu wpadłem na genialny pomysł, a co jakby zacząć ją olewać?! Może odczepi się sama? Przez pewien czas było trochę lepiej, aż tu nagle, w najmniej spodziewanym momencie, dostałem od niej w twarz. Gdy spojrzałem się w lustro, na zaczerwienionym miejscu pojawił się wielki napis "A może nie!". Trochę praktyki już mam, więc jeśli chodzi o mnie to pomaga, hmm... może bardziej adekwatne słowo- pomagało częściowe olewanie mycia rąk, i tłumaczenie sobie, że i tak to nie ma sensu, bo po co? Przecież i tak wszystko jest brudne, bo inni nie ganiają co chwilę do łazienki, by uprawiać jakiś tajemniczy witchcraft. Po ostatniej mojej wizycie na tym forum, zauważyłem, że strasznie pomogło mi czytanie wpisów innych, ale nie dlatego, że czułem jakiegoś typu wsparcie, tylko najzwyczajniej w świecie bałem się, że moje natręctwa rozwiną się do takiego stopnia jak u niektórych użytkowników. Całkiem mocnego kopa w dupę dostałem również, po tym jak się dowiedziałem, że leczy się to farmakologicznie. Dobra, wyżaliłem się.

 

Jeśli chodzi o senność i zarazem brak czasu- Ja od pewnego czasu stosuję sen w blokach. Uczę się popołudniami, a więc kładę się jakoś wieczorem, przykładowo dzisiaj spałem 3-4 h od 2, i drugi raz kładę się na tyle samo około 10. Cały dzień jestem wyspany i na wszystko mam więcej czasu + to, że noc jeśli chodzi o mnie to najbardziej produktywny czas.

 

Odstawiłem pisanie tego posta na krótką chwilę i zacząłem myśleć, myśleć o tym, że chyba wypadałoby coś z tym zrobić. Po krótkiej chwili spojrzałem na swoje ręce, które są z resztą całe czerwone i postanowiłem po raz kolejny spróbować się ogarnąć. W szczególności ograniczyć mycie rąk do max 2 razy. A więc czas start, zobaczymy czy wytrzymam do wieczora. :D C'ya

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wam. Ja miałam paskudnie nasilone objawy, właściwie 24h, nie mogłam żyć normalnie. I się praktycznie wyleczyłam :) Chciałam wam napisać, że można z tego wyjść. To że teraz jesteście w takiej sytuacji nie znaczy, ze musi być tak na zawsze. Są sposoby na to żeby wyjść z tego błędnego koła.

Carola, wysłałam ci pw.

Tomska - to jest choroba i trzeba ją traktować jak chorobę. Do psychiatry nie chodzą same "świry" - jak nie wierzysz, pójdź sobie kiedyś i pogadaj z ludźmi czekającymi w poczekalni na wizytę. W życiu byś nie pomyślał że te osoby mogą mieć jakieś problemy. Olewanie to w zasadzie to co trzeba robić z natręctwami, najlepiej tylko to "olewanie" robić sprawdzonymi sposobami :) Jak chcesz, napisz do mnie na gg., ja leczyłam się sama z bardzo dobrym skutkiem, może będę mogła coś poradzić :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja również nie mam sił do tej pierdolonej choroby. Kurva człowiek nie ma wogóle życia jakieś popierdolone lęki jakieś jebane myśli powtarzać i czynności gdybym dopadł tą chorobę to bym jej ryj rozkurwił i nie będe wymieniał innych drastycznych materiałów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carola, Słyszałem historie osób które chorowały nawet po 7 lat i udało się po tym czasie dobrać leki i jakoś się z tego wykaraskały. Jeśli psychiatra nie chce zmienić leków, to może zapytaj się go o skierowanie na psychoterapię. Ona co prawda nie zmniejszy od razu natręctw, ale z czasem może okazać się bardzo pomocna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carola, a takiego fajnego Pepe Dziobaka masz w awatarze. Jedna z rzeczy, które najbardziej pomogły mi, to zrozumienie przyczyn swoich objawów. Jak znasz przyczyny to rozumiesz sens swojej choroby i nie traktujesz jako coś bezsensownego, że tak powiem. Zwiększa to komfort życia, bo nie jest się już "człowiekiem pokrzywdzonym przez los". Chwila refleksji nic nie kosztuje, a może rzucić światło na mroki choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... przyczyną natręctw jest to, że po prostu w mózgu się coś zapętla. Tyle. Nikt z tu obecnych sam sobie na to nie zapracował - więc owszem, jesteśmy pokrzywdzeni przez los. Tak jak pokrzywdzone przez los są osoby z innymi chorobami. OCD nie ma sensu, tak jak sensu nie ma stwardnienie rozsiane czy astma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... przyczyną natręctw jest to, że po prostu w mózgu się coś zapętla. Tyle. Nikt z tu obecnych sam sobie na to nie zapracował - więc owszem, jesteśmy pokrzywdzeni przez los. Tak jak pokrzywdzone przez los są osoby z innymi chorobami. OCD nie ma sensu, tak jak sensu nie ma stwardnienie rozsiane czy astma.

:brawo:

 

ej kurde zawsze trafiasz w sedno az szkoda ze masz ledwo 69 postow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix, nie wiem czy masz dostęp do badań o istnieniu kosmitów... natomiast jeśli chodzi o leczenie OCD to jest to choroba uleczalna - i jest to potwierdzone różnego rodzaju badaniami. Tylko żeby się wyleczyć... trzeba się leczyć. I do tego trzeba się leczyć właściwie.

Skuteczność właściwie prowadzonej terapii jest bardzo duża - i mój przypadek może o tym świadczyć. Niepowodzenia wynikają zazwyczaj z występowania kilku zaburzeń naraz przez co trudniej jest prowadzić leczenie.

Inna sprawa, że w Pl ciężko jest leczyć się właściwie, bo lekarze zazwyczaj mają takie podejście że recepta na losowy SSRI wystarczy ( doprawdy nie wiem dlaczego, skoro każdy podręcznik psychiatrii wymienia SSRIe jako jedną z możliwości i to niezbyt satysfakcjonującą).

Nie wiem jaka jest twoja historia, ale myślę że jest duża szansa że można coś z tym zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carola, wiesz wszystko jest napędzane naszym umysłem i wiarą. Czasem jest tak że człowiek które sobie coś uświadomi może nawet sam wywołać sobie bóle stawów, pieczenie skóry itp. Przez zbyt duży stres, albo jakies frustrujące doświadczenie nie panowałeś nad nerwami i myślami przez co to się pojawiło.

 

1)Najważniejsze to olać te wszystkie myśli co cię dręczą trakotwać to jakby tego wogóle nie było. Wtedy stopniowo zrozumiesz że to brednie. Ignoruj to wszystko całkowicie jakby te myśli nie istniały.

 

Jak jakieś myśli przychodzą ignoruj je i daj im przejść. Wtedy stopniowo będą męczyć coraz mniej. Cokolwiej związane z tymi myślami ignoruj i daj temu przejść.

 

Jak czujesz że musisz umyć ręce albo, wykonać inną czynność też ignoruj myśli które cię do tego zmuszają i daj im przejść. Nie wykonuj ich, nie ulegaj im (bo wtedy będziesz się im poddawać) ignoruj je.

 

Co najważniejsze NIE ANALIZUJ TEGO! bo wtedy to będzie się nasilać :( jak zaczynasz analizowac to sam się przyznajesz że jesteś chory i będziesz w to wierzyć przez co choroba nie odejdzie.

 

IGNORUJ TO WSZYSTKO jakby wogóle nie istniało, jakiekolwiek myśli natrętne, czy zmuszające cię do czegoś ignoruj i daj im przechodzić.

 

Nie polegaj tylko na lekach

 

2) Nerwica czy depresja bierze się z reguły z tego że nie cieszymy się życiem. Dlatego najlepiej robić częściej to co się lubi. Rozwijać swoje pasje, znaleźć sobie cele do realizacji, spotykać się z znajomymi.

 

Często słyszymy że dbanie o siebie to oznaka samolubnośći, ale w rzeczywistości człowiek musi też dbać o siebie bo skończy z depresją. Oczywiście trzeba też robić coś dla innych ale o własne szczęście też trzeba dbać.

 

jak nie jesz jesteś głodny

jak nie dbasz o zdrowie jesteś chory

jak nie dbasz o własne szczęście to masz depresje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lovely, o kosmitach, tak jak i o osobach wyleczonych trwale z natręctw tylko czytałem, a nigdy nie spotkałem na żywo ;) . Niewątpliwie wiele zależy od właściwego leczenia. Ale i od poziomu natręctw. U mnie leczenie nic nie dało. Leki na moje natręctwa w ogóle nie działały, a co do psychoterapii, to na wypisie z Dolnej mam czarno na białym napisane, że dalsza psychoterapia w moim przypadku nie ma sensu. Później już nawet na pewien oddział dzienny nie chciano mnie przyjąć, stwierdzając, że mam zbyt nasilone objawy. Co prawda od roku ponownie chodzę do psychologa, ale natręctwa za bardzo mnie już opanowały, żeby mogło to coś dać. Obecnie nawet zwykłe wyjście z domu jest dla mnie wyczynem, więc rzadko wychodzę. Cóż, dla mnie jest już za późno na jakąkolwiek poprawę, ale dobrze, że dajesz innym ludziom nadzieję. Może kosmici istnieją, i może Ty naprawdę istniejesz 8) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie że podnoszę temat po miesiącu, ale jestem w tej chwili tak rozbita że nawet nie wiem gdzie powinnam napisać o tym co teraz czuję i zapytać o radę. Natręctwa czystościowe mają już takie natężenie, że moje ręce wyglądają jak przy łuszczycy lub jakimś silnym uczuleniu - nawet ból nie jest w stanie powstrzymać natrętnego mycia. Dodatkowo moja rodzina powoduje że wszystko jest trudniejsze - matka ciągle chowa gdzieś moje rzeczy bez pytania, gdy konfrontuję ją z tym faktem to udaje że nic nie zrobiła i nic nie wie. Gdy ją stoję przy swoim, w końcu dochodzi do awantury, która zawsze kończy się tym, że ona mnie uderza lub popycha. Dziś skończyło się tylko na popchnięciu, ale ostatnimi czasy biła mnie również po plecach, po głowie i siłą wyrzucała z pokoju (nie mam własnego pokoju, dzielę pokój z nią). Chciałabym się wyprowadzić, usamodzielnić, ale nie potrafię przełamać moich silnych lęków i natręctw na tyle, aby pójść do pracy. Mam alimenty od ojca, myślałam nad zażądaniem alimentów od matki, ale zdaję sobie sprawę, że nie ucząc się (nie poszłam na studia ze względu na stan zdrowia - tuż przed rokiem akademickim byłam kolejny raz hospitalizowana) nie mam większych szans na alimenty. Proszę o radę - jeśli ktoś z was ma jakiś pomysł, bardzo chętnie posłucham.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BRADLEY, moja mama przy próbie rozmowy na temat mojego problemu (nerwicę natręctw mam już bagatela 10 lat) reaguje zawsze tak samo - "wiesz, ja mam gorzej", "a co ja ci pomogę, dorosła jesteś", "nie zawracaj mi d*py", "jak masz problem to wyp*****laj do szpitala z powrotem" itd. Nie wiem czemu jest aż tak agresywna - zawsze taka była. Sama przejawia trochę skłonności do natręctw (obsesyjnie sprząta dom, każda próba wytrącenia ją z tego sprzątania kończy się źle dla osoby która ją z tego wyrwie). Jeśli chodzi o wsparcie typu przytulenie/załatwienie czegoś za mnie np. umówienie wizyty u psychiatry w momencie w którym nie daję sama rady rozmawiać/zainteresowanie się czemu tak długo jestem w łazience, to nic z tych rzeczy - nigdy nie zrobiła wobec mnie takiego gestu. Chodzę na terapię behawioralno-poznawczą, obecnie nie byłam u terapeutki od tygodnia (mam wadę wrodzoną kręgosłupa, która objawia się silnym bólem od czasu do czasu - teraz właśnie mam atak bólu). Terapię tą mam od 4 miesięcy, jednakże lęk jest u mnie tak silny, że każdy krok naprzód kończy się trzema krokami w tył :( Przez całe swoje leczenie wypróbowałam wiele leków z grupy SSRI, jednak każdy okazywał się nie działać jak powinien (po ok. 2 miesiącach działanie ustawało i wracały natręctwa i depresja). Od momentu wyjścia z kliniki (sierpień 2013) brałam sertralinę. Nie byłam zadowolona z tego leku gdyż już kiedyś mi nie pomógł, jednakże w trakcie pobytu w szpitalu wykryto u mnie arytmię serca, która zaostrzała się po lekach - zaraz po przyjęciu do szpitala podawano mi citalopram, lecz ze względu na arytmię zmieniono go na bezpieczniejszą, lecz nic nie dającą sertralinę i wypisano do domu... Od tamtej pory mój psychiatra twierdzi, że zmieni mi leki, jeśli zdiagnozuję i zacznę leczyć serce. Jutro mam mieć kolejną wizytę u kardiologa - do tej pory zrobił mi echo serca (okazało się że kołatania i arytmia mogą wynikać z Zespołu Barlowa, który to mam wrodzony) oraz holtera, którego wynik poznam jutro. Obecnie każda próba wzięcia choćby dawki sertraliny kończy się bardzo mocnymi kołataniami, tak więc znalazłam się w punkcie, w którym nie wiem za bardzo co dalej robić.

Za dużo problemów, a tak mało wsparcia ze strony bliskich... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze to aby lekarz ustawił ci odpowiednie lęki które nie będą wpływały negatywnie na stan zdrowia niezwiązany z nerwicą,myślę że sytuacja z twoją mamą tez negatywnie wpływa na twoje samopoczucie,i jak to mowi moj lekarz terapia terapia i terapia sam biore od niedawna leki na terapie się również zapisałem,co do rozmowy z najbliższymi to u mnie jest otyle lepiej ze zawsze moge porozmawiac ale bardziej się wstydzę ze dolegają mi lęki,w takiej sytuacji najlepsze jest forum :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BRADLEY, czekam na tą wizytę u kardiologa z utęsknieniem. Oczywiście, obawiam się jej też - z tego co mi wiadomo, leczenie dolegliwości w Zespole Barlowa jest opcjonalne, nie konieczne. W klinice psychiatrycznej podawano mi Propranolol - lek na serce, który dał mi tydzień wytchnienia w kołataniach i o dziwo przyczynił się znacznie do obniżenia ogólnego zaniepokojenia. Nie wiem za bardzo co zrobię, jeśli kardiolog zadecyduje po obejrzeniu wyników holtera, że leczenie nie jest jednak potrzebne - będę skazana na kłótnie z psychiatrą, udowadnianie że można mnie dalej leczyć SSRI, a po ich wzięciu będe musiała znosić kolejne kołatania :( A z drugiej strony mam dom, w którym czuję się jak intruz - dziś po raz kolejny moja babcia (mieszkam z mamą, babcią i dziadkiem alkoholikiem) kazała mi wyp*****ać z domu... Siedzenie tutaj to męka :( Rzeczywiście, zostaje mi tylko forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No faktycznie nieciekawa sytuacja w domu taka czysto nerwicowa,może wytłumacz całej rodzinie że takie zachowania pogarszają twój stan a zarazem oddalają od wyzdrowienia,to może coś w nich zmienisz,wydaje mi się że rodzina powinna się wspierać w tych cieżkich czasach po to jest,a co do leków to ja już nie próbuje być mądrzejszy od lekarza w kwestiach leczenia bo tak najzwyczajniej nie jest,pamietam jak próbowalem wmówić lekarzowi ze jestem chory psychicznie ze oszalalem a on mi spokojnie tłumaczyl ze to newica lekowa wraz z zespołem natrectw wiec wyszło na jego.Pewnie że w każdym środowisku znajdują się lepsi lekarze gorsi lekarze oraz ludzie którzy nie powinni wykonywac tego zawodu ... od takich jak najdalej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BRADLEY, tłumaczenie mojej rodzinie jest tak samo owocne, jak moja dotychczasowa terapia - oni się odcinają od tego jaka ja jestem, często głoszą, że wcale nie jestem chora, że to "tylko twój niewyparzony pysk i podły charakter". Podrzucałam im przez lata materiały o OCD, mówiłam szczerze z serca, co w ich zachowaniu powoduje pogorszenie mojej choroby - wszystko na nic. Babcia usprawiedliwia mamę i jej ustawiczne spuszczanie mi lania mówiąc, że "matka ma dość stresów w pracy, a ty ją jeszcze wk****sz"... Nie mam znikąd wsparcia :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×