Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

kapralis idz zawsze do przodu! nie poddawaj sie! jesli przychodza zle mysli, natrectwa trzeba je ostudzic a nie podgrzewac! trzymaj sie!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:57 pm ]

aga25 jestes wielka, podziwiam to, ze sama potrafisz znalesc sposob w kazdje zlej sytuacji i ze doszlas do sedna problemow! masz calkowita racje, ze chyba wiekoszoc z nas tutaj zyje czasami zyciem innych, a potem te przezycia wdraza w swoje zycie..... ja jak slysze ze ktos sie rozstal po kilku latach bardzo sie boje ze u mnie bedzie tak samo... powoli ucze sie ze nie zawsze musze mniec ochote przytulic sie do chlopaka i byc mega szczesliwa gdy do tego dojdzie.... mam nadzieje ze naucze sie nie przejmowac tak moimi emocjami......

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:39 pm ]

moj kochany znowu powiedzial mi nie w jakiejs sprawie a ja zalapalam filma:( jezu pomoz.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. mam pewien problem. mam osobe z którą jestem już 2 lata i którą bardzo kocham. niestety czasami w stosunku do niego przejawiam niepochamowaną i zupełnie irracjonalną agresję :( zaczynam wrzeszczeć na niego o byle głupotę, gdy tylko odpowiada mi inaczej niż bym chciała. często zdarza mi się rzucać tym co mam pod ręką. on wtedy jest wystraszony i nie wie co ma robić i wówczas on zaczyna też się denerwować. a ja nie umiem przestać ;( tyle razy postanowiałam sobie, że to zmienie - nie potrafie! przychodzi moment, gdy złość wzbiera we mnie tak mocno, że nie umiem jej pochamować. boję się go stracić, wiem że jest to dla niego bardzo stresujące. ostatnio po takiej akcji powiedział mi, że zachowuję się jakbym miała problemy z głową ... powiedział mi to pierwszy raz , a ja poczułam że ma racje. już wczesniej o tym myślałam.. po tych kłótniach i scysjach (potrafie mu zrobić karczemną awanturę na środku ulicy, rzucać zakupami, a potem mam okropne wyrzuty sumienia i chciałabym cofnąć czas) boję się, że on tego nie wytrzyma... pomóżcie. co robić?? kto może mi cos powiedzieć na ten temat..czy jestem chora?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwie sprawy odnośnie tego tematu:

1. Z Twoim zdrowiem psychicznym nie jest najlepiej, skoro nie potrafisz tego kontrolować.

2. Z Twoim facetem też nie jest najlepiej, skoro na takie coś pozwala. Jakby we mnie jakaś panienka czymś rzuciła, albo narobiłaby mi obciachu przy ludziach, to najpierw odwdzięczyłbym się jej tym samym, a potem grzecznie podziękował za wspólnie spędzone chwile. Do takiej sytuacji z moim udziałem raczej jednak nie dojdzie, bo ja od razu reaguję na takie rzeczy i laski wiedzą, że takie zachowanie będzie karane. Twój "ukochany" zapewne nie zareagował na pierwszy taki Twój atak, a Ty wiedząc, że on nic z tym nie zrobi, znęcasz się nad nim bezkarnie. Gdybyś wiedziała, że poniesiesz jakieś konsekwencje swojego działania, to byś tak łatwo tego nie robiła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kluczem do wyjścia z tej sytuacji jest zrozumienie tego dlaczego wzbiera w Tobie złość. Coś co się już rozumie łatwiej kontrolować. We mnie wzbiera złość wtedy kiedy ludzie mnie nie szanują, ignorują lub wykorzystują. Odkąd jednak o tym wiem łatwiej mi ocenić czy zdenerwowała mnie jakaś przyczyna obiektywana czy tylko odezwała się moja imaginacja. Oczywiście podobnie jak Tromgenn polecam psychoterapie, ewntualnie farmakoterapie. Myśle ze gdy lepiej poznasz siebie i swoje reakcje, Twój problem zniknie, bo nauczysz sie nad nimi panować:):)Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z Twoim facetem też nie jest najlepiej, skoro na takie coś pozwala. karane. Twój "ukochany" zapewne nie zareagował na pierwszy taki Twój atak, a Ty wiedząc, że on nic z tym nie zrobi, znęcasz się nad nim bezkarnie. Gdybyś wiedziała, że poniesiesz jakieś konsekwencje swojego działania, to byś tak łatwo tego nie robiła.

 

Zgadzam się z tobą anand22. To jest też wina tego faceta, że pozwolił sobie na głowę wejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tobą anand22. To jest też wina tego faceta, że pozwolił sobie na głowę wejść.

Ech, łatwo powiedzieć. Facet po prostu ją kocha i stara się wybaczać. Ale w pewnym momencie może nie wytrzymać. Bananowa, jeśli Ci na prawdę na nim zależy to zacznij to leczyć. Wszystko ma swoje granice, cierpliwość Twojego faceta też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja Kochana ja mam bardzo podobnie ale nie rzucam niczym ani nie robie obciachu. Mój brat natomiast w złości rzuci czym popadnie :/

Powiem Ci że to co Ty masz to nie jest jakaś choroba głowy czy coś w tym rodzaju. Dla mnie to nerwica, może w przeszłości byłaś zraniona lub raniona przez kogoś i jako dziecko nie mogłaś wyładować złości tylko zatrzymywałaś ja w sobie. Kumulowałaś ją aż do pewnego momentu-do teraz. Myśle że może tak miałaś ponieważ patrząc na siebie ja to przeszłam. Mam ojca alkoholika,jak mieszkal z nami to były ciągłe awantury, znęcanie fizyczne i psychiczne. Jako małe dziecko nie mogłam się sprzeciwić bo się bałam lub myślałam że nie miałam prawa i to sprawiało że naratała we mnie złość. I teraz gdy mam 23 lata wszystko wychodzi-lęki, nerwy, nienawiść, złość :( Chodzę do psychologa i to ona mnie uświadomiła co się ze mną dzieje. Też mam podobnie z chłopakiem, potrafię się wkurzyć o byle co, nawet jak mnie ktoś wkurzy w pracy to wyładowywuje się na chłopaku i potem mam wyrzuty sumienia i płaczę:(:( ale powiem Ci jedno to da się zmienić potrzeba czasu i cierpliwości! Może skontaktuj się z psychoterapeutą on napewno Ci pomoże. Życzą powodzenia! Pamiętaj nic od razu, ważne jest że to zauważyłaś bo mase jest ludzi którzy nawet tego nie widzą a jak już zauważą to boją się zrobić pierwszy krok!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kluczem do wyjścia z tej sytuacji jest zrozumienie tego dlaczego wzbiera w Tobie złość. Coś co się już rozumie łatwiej kontrolować. We mnie wzbiera złość wtedy kiedy ludzie mnie nie szanują, ignorują lub wykorzystują.

Dokładnie. Agresja to reakcja na "zagrożenie" realne lub nie. Gdy ustalisz, co lub kto Ci "zagraża", łatwiej będzie Ci zapanować nad agresją.

Dołączam do poprzedników, poprzedniczek i polecam terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie jest tak że rzucam w niego. po prostu z bezradności i braku pomysłów na odpowiedz rzucam coś co mam pod ręką, ale nie z zzamierzeniem zrobienia mu krzywdy.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:10 pm ]

Dwie sprawy odnośnie tego tematu:

1. Z Twoim zdrowiem psychicznym nie jest najlepiej, skoro nie potrafisz tego kontrolować.

2. Z Twoim facetem też nie jest najlepiej, skoro na takie coś pozwala. Jakby we mnie jakaś panienka czymś rzuciła, albo narobiłaby mi obciachu przy ludziach, to najpierw odwdzięczyłbym się jej tym samym, a potem grzecznie podziękował za wspólnie spędzone chwile. Do takiej sytuacji z moim udziałem raczej jednak nie dojdzie, bo ja od razu reaguję na takie rzeczy i laski wiedzą, że takie zachowanie będzie karane. Twój "ukochany" zapewne nie zareagował na pierwszy taki Twój atak, a Ty wiedząc, że on nic z tym nie zrobi, znęcasz się nad nim bezkarnie. Gdybyś wiedziała, że poniesiesz jakieś konsekwencje swojego działania, to byś tak łatwo tego nie robiła.

 

anand22 co miał znaczyć ten cudzysłów, przy słowie ukochany ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Złapała mnie chyba grypa! Wiecie do czego ostatnio doszłam w moim przypadku że rodzice nie nauczyli mnie odczuwać miłość dlatego te wątpliwości o sobie mogę powiedzieć że wiem że kocham ale mam problem z odczuwaniem tego ja po prostu nie wiem czy to jak ja kocham to kocham dobrze czy nie dlatego posiłkuję się tym co jest zewnętrzne. Pierwszą podstawową miłością jest miłość rodzicielska jej brak po prostu w życiu dorosłym rodzi właśnie takie problemy. Stan zakochania zawsze budzi euforię ale gdy mija ten stan powinna się włączyć ta umiejętność budowania wzajemnych relacji na bazie których tworzy się miłość dorosłych ludzi. Uczę się dopiero teraz tego!

Kolejna ważna sprawa Pikpokis zwracasz wiele uwagi na mimikę i gesty spróbuj sobie przypomnieć czy wcześniej tego samego nie odczuwałaś do kogoś ci bliskiego. Ja ostatnio odkryłam że wkurzał mnie bardzo głos mojego ojca, jego wygląd itp Pamiętaj umysł lubi kodować najchętniej przykre rzeczy więc może w twojej podświadomości i na to znajdziesz odpowiedz. Pikpokis jeśli nie rozumiesz dlaczego coś tak odczuwasz a nie inaczej cofnij się pamięcią wstecz a znajdziesz odpowiedź pamiętaj to nie wzięło się z niczego. Nie bój się wracać nawet do tych najgorszych momentów w swoim życiu. Tylko w ten sposób możesz zrozumieć skąd nn się u Ciebie wzięła.

U mnie już dobrze idę do przodu wolnymi krokami ale do przodu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Wiesz Pikpokis zawsze powtarzam sobie że dam radę, że wszystko będzie dobrze. Przyznam szczerze że w wielu sytuacjach sama sobie szukałam powodu do stresu. Znalazłam doskonałe lekarstwo na stres wystarczy że przypomnę sobie jakie katusze przechodziłam jak zaczęła się u mnie nerwica tak od razu przestaję się stresować. Może to trochę dziwnie brzmi ale pewno słyszałaś że stres to ukryty wróg przejmując się wszystkim nawet najdrobniejszą drobnostką żyjemy w ciągłym stresie nawet nie zdając sobie z tego sprawy a jeśli jeszcze wyszukujemy w sobie kompleksy to ten stres wyniszcza nas od środka bo się pogłębia. Przez nerwicę niestety nie udało mi się obronić w wyznaczonym terminie ale się nie poddaję, oddałam to co udało mi się napisać i muszę powiedzieć, że nie jest tak źle mam fajnego promotora ale muszę załatwiać powtarzanie semestru i to jest w tej chwili dla mnie stresujące ale doszłam do wniosku że jeśli się obronię a się obronię mój dyplom będzie dla mnie znaczył o wiele więcej niż gdybym zrobiłabym to bez problemu. Tak samo jest ze związkiem wkładamy w niego całe serce i duszę tylko umysł płata nam figle. Jak pisałam wcześniej kiedy jestem spokojna i pewna siebie te okropne myśli odbieram jako sceny które gdzieś już wcześniej widziałam np w jakimś filmie ale wystarczy że mam gorszy dzień i pojawia się zdenerwowanie od razu wydaje mi się to takie rzeczywiste. O to właśnie chodziło mi kiedy pisałam że trzeba nie bać się mówić o tych myślach. Dopiero właśnie kiedy pozwoliłam się tym wszystkim myślom ujawnić zrozumiałam, że one z rzeczywistością nie mają tak naprawdę nic wspólnego, a zatem skoro nie odnoszą się do czasu teraźniejszego no więc muszą być z przeszłości i co i bingo. W przeszłości szukaj rozwiązania. Bądź dobrej myśli. Ciesz się tym co masz chociaż zdaję sobie sprawę, że to wcale nie takie proste ale warto! Kochaj chłopaka takim jaki jest pamiętaj takim stworzył go Bóg, uwierz w siebie wtedy łatwiej będzie ci uwierzyć w słuszność twoich wyborów, olej zdanie innych nawet jeśli to mogą by twoi rodzice pamiętaj że to twoje życie i tylko Ty jesteś za niego odpowiedzialna, nikt nawet mama czy tata za ciebie go nie przeżyją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :) Witam Wszystkich. Jestem niestety kolejną osobą zmagającą się z tym problemem. Przeczytałam wszystkie posty co do jednego. Chciałam podziękować Pikpokis za jej odwagę i determinację. Po przeanalizowniu wszystkich Twoich postów jestem przekonana , że Twoja miłość do Ukochanego jest bezgraniczna i prawdziwie piękna. Chciałam również podziękować pozostałym. Wasze posty również przeczytałam bardzo dokładnie i cieszę się, że są tak bystrzy i oddani innym ludzie na tym świecie. Nerwica to egocentryzm ale piękne jest to, że potraficie otworzyć się i że chcecie walczyć nie tylko dla siebie. Ja również zmagałam się tak jak Piko z wyimaginowanymi chorobami, a niestety 3 miesiące temu wszystko uderzyło w mojego partnera. Chodziłam po specjalistach ale wiecie jak to jest. Najczęściej za darmo niewielu chce pomóc. Wczoraj byłam u psychiatry ale po chwili stwierdziłam że ta osoba kipi jakąś agresją. Nie poddaję się i szukam dalej:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Witam nową osobę na forum! Od razu radzę ci Izichristino szukać dobrego specjalisty bo wydaje mi się że trafiłaś na beznadziejnych lekarzy i się nie poddawaj w poszukiwaniach. Wiesz w naszym kraju problem nerwic tak mi się zdaje jest jeszcze lekceważony w odróżnieniu np od schizofrenii. Po tej ilości postów jakie pojawiają się na tym forum śmiem sądzić, że lekarze nie powinni tego ignorować no ale nasza służba zdrowia jest jaka jest niestety więc jeśli będziesz musiała pójść prywatnie to idź i się nie wahaj. Ta choroba jest paskudna bo może mieć wpływ na nasze decyzje jeśli sobie w porę jej nie uświadomimy. Osoby tu na forum mają to szczęście, że już zdają sobie z niej sprawę i walczą z nią i się jej nie poddają i tak trzymać! Poradzę ci w tej sytuacji jedno nie koncentruj się na partnerze tzn że to jest jego wina itp. raczej zastanów się co mogło wywołać takie myśli. Może powstrzymujesz się przed okazywaniem negatywnych emocji, może w przeszłości ktoś z najbliższych cię zranił, jakie miałaś dzieciństwo, jak wyglądały twoje relacje z rodzicami, rodzeństwem, znajomymi? Jakie jest twoje poczucie własnej wartości? I wiele podobnych jest to ważne bo dzięki temu możesz poznać swoje schematy myślenia i zauważyć co jest błędne lub gdzie masz braki. U siebie zauważyłam że właśnie wypracowane przeze mnie schematy myślenia nie pozwalały mi wcześniej iść w kierunku w którym chciałam wypracowywałam je od najmłodszych lat dlatego tak trudno jest je zmienić ale powoli zaczęłam inaczej postrzegać ludzi i otaczający mnie świat. Da się ale potrzeba do tego wiele samozaparcia. Nie bój się wracać do rzeczy przykrych bo w nich kryje się rozwiązanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich! i witam również nową osobe na forum! Dawno mnie tu nie było, ale to że mnie nie ma na forum to nie znaczy że z wami nie jestem... dziś oglądałam na tvn taki program "rozmowy w toku" i był temat o dziwnych chorobach takich jak zespół tureta. Po obejrzeniu programu bałam się czy kiedyś tej choroby nie dostane..bo to coś strasznego i współczuje każdemu kto ma tę chorobę. A co do mojej nerwicy to ostatnio znów analizuję, tzn. tak jak Piko denerwuję się gdy się ze mną nie zgadza... ale panuje nad tym na szczęście. Powiem wam że dobrym sposobem na myśli natrętne jest się czymś zająć, bo jak sie nie ma co do roboty to się zaczyna myśleć np o tym czy kochamy czy nie. Dzisiaj dzień zakochanych więdz życze każdemu z was jak najwięcej miłości!! i sama was mocno ściskam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć ponownie:) Dziękuję Aga, że poświęciłaś mi całego posta. Czytałam Twoje poprzednie wypowiedzi i jestem pod wrażeniem Twojego podejścia do całej sprawy. Wzięłam sobie Twoje rady do serca. Zaczęłam się zastanawiać nad swoim dotychczasowym życiem i pierwsze co mi przyszło do głowy to fakt, że ja w ogóle nie potrafię budować głębszych relacji. Dopiero teraz widzę, że u mnie w rodzinie tylko się o siebie 'ocieramy', żyjemy pod jednym dachem ale nie potrafimy okazać sobie ciepła. Wszystko od zawsze było bardzo powierzchowne. Moja mama czy siostra to bardzo wrażliwe istoty które nie umieją się otworzyć na ludzi. I ja też przez to nigdy się tego nie nauczyłam. Żyję w skorupie opanowana jakimś dziwnym lękiem. Muszę odnaleźć to wszystko co mnie trapi żeby zacząć cieszyć się życiem. A tak przy okazji tej choroby (mimo że wiem że te objawy nie są tak naprawdę ważne) chciałam się Was zapytać czy Wam też zdarza się czasem, że nagle macie rażenie że Wasz partner jest jakiś dziwny i obcy?? Ja tak ostatnio mam cały czas. Ale przede wszystkim chciałabym usłyszeć że czujecie się wspaniale i udało się Wam z tym paskudztwem wygrać:)))))

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:18 am ]

Cicha!!! My Wszyscy tutaj mamy super tendencje do wkręcania się w różne choroby i ludzkie tragedie. Tak jak niedawno napisała Aga, My w ogóle nie umiemy żyć własnym życiem. Nas nie ma. Budujemy wszystko w oparciu o innych ludzi i o ich wizje świata. Ja jestem osobą która gdzie nie pójdzie tam od razu zlewa się z innymi ludźmi. Tak jak bym w ogóle była jakąś marionetką. Cały czas wiszę na swoim mężczyźnie i oczekuję, że będzie mną sterował a potem się wkurzam jeśli powie lub zrobi coś inaczej niż bym oczekiwała. Tak jak wielu z Was uwierzyłam w miłość z bajki a życie niestety to szybciutko zweryfikowało.

 

Do tej pory miałam wielu partnerów i w każdym z nich doszukiwałam się wad a kiedy już je znalazłam urastały do rangi "nie da się z tym żyć" i odchodziłam lub robiłam wszystko by oni sobie poszli. Z perspektywy czasu widzę, że byli to jednak faceci co do jednego skupieni tylko na sobie i zupełnie niedostrzegający moich potrzeb. Po latach tułaczki spotkałam faceta u którego przez 1,5 roku (rekord) nie znalazłam żadnej wady i mam wrażenie że mój umysł zwariował. Ten facet poświęcił mi wszystko, pozwolił się poczuć jak księżniczka. Dał mi ciepło i miłość jakiej nigdy nie zaznałam. Ale tu wyłania się kolejny problem, że żeby do końca takie cudowne uczucia poczuć to trzeba umieć je przyjąć. Ja jestem w tym dość kiepska. Nie mogę uwierzyć że ktoś tak poprostu daje nie oczekując niczego w zamian. W rezultacie wychodzi na to, że sama jestem potworną egoistką ]:-( ale nie chcę taka być i mam nadzieję że to już pierwszy krok do sukcesu.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:18 am ]

Cicha!!! My Wszyscy tutaj mamy super tendencje do wkręcania się w różne choroby i ludzkie tragedie. Tak jak niedawno napisała Aga, My w ogóle nie umiemy żyć własnym życiem. Nas nie ma. Budujemy wszystko w oparciu o innych ludzi i o ich wizje świata. Ja jestem osobą która gdzie nie pójdzie tam od razu zlewa się z innymi ludźmi. Tak jak bym w ogóle była jakąś marionetką. Cały czas wiszę na swoim mężczyźnie i oczekuję, że będzie mną sterował a potem się wkurzam jeśli powie lub zrobi coś inaczej niż bym oczekiwała. Tak jak wielu z Was uwierzyłam w miłość z bajki a życie niestety to szybciutko zweryfikowało.

 

Do tej pory miałam wielu partnerów i w każdym z nich doszukiwałam się wad a kiedy już je znalazłam urastały do rangi "nie da się z tym żyć" i odchodziłam lub robiłam wszystko by oni sobie poszli. Z perspektywy czasu widzę, że byli to jednak faceci co do jednego skupieni tylko na sobie i zupełnie niedostrzegający moich potrzeb. Po latach tułaczki spotkałam faceta u którego przez 1,5 roku (rekord) nie znalazłam żadnej wady i mam wrażenie że mój umysł zwariował. Ten facet poświęcił mi wszystko, pozwolił się poczuć jak księżniczka. Dał mi ciepło i miłość jakiej nigdy nie zaznałam. Ale tu wyłania się kolejny problem, że żeby do końca takie cudowne uczucia poczuć to trzeba umieć je przyjąć. Ja jestem w tym dość kiepska. Nie mogę uwierzyć że ktoś tak poprostu daje nie oczekując niczego w zamian. W rezultacie wychodzi na to, że sama jestem potworną egoistką ]:-( ale nie chcę taka być i mam nadzieję że to już pierwszy krok do sukcesu.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:24 am ]

Sorki za dwa razy to samo. Jakoś tak mi się kliknęło:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Izichristina skąd ja znam tą nieumiejętność budowania głębszych relacji! Ja mam tak jak Ty w swojej rodzinie... tzn ogromnie kocham rodziców i wiem że oni mnie kochają nad życie, wiem też że w najtrudniejszych momentach mi poświęcali ogromnie dużo uwagi. Nie mam złych wspomnień z dzieciństwa - że byli nieczuli itd, ja właśnie uważam, że mam najlepszych rodziców pod słońcem, ale czegoś mi zabrakło - umiejętności rozmowy... jakoś nigdy nie było chyba między nami takiej długiej rozmowy od serca... w przyjaźni też zawsze taka byłam - niedostępna. Zawsze gdzieś w skorupie nie umiejąc się wypowiedzieć, nie umiejąc nazwać uczuć, nic... po prostu jakbym miała w środku drzwi, które zatrzaskuje i jeszcze do tego zamykam na klucz. Jestem tak ogromnie skrępowana, że czasem nie umiem powiedzieć, co mi leży na sercu jak mam problem nawet przy moim kochanie. Wtedy zachowuje się jak dziecko, zaczynam płakać i w ogole... ja umiem tylko przez internet! bosz... jak ja tego u siebie nie znoszę!

Tak samo się czuję jak Ty Izichristina, jak marionetka, gdzie nie pójdę! Po prostu zero własnego zdania! Niby o tym wszystkim wiem, ale po Twoim poście sobie to tak dogłębnie uświadomiłam więc dzięki :)

 

Pozdrawiam wszystkich mocno i życzę miłego weekendu!

 

Jeszcze jedno: też mam czasem to uczucie, że moj partner jest mi zupełnie obcy... bardzo nieprzyjemne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Też tak czasami miewam ale to chyba normalne zwłaszcza na początku związku w końcu jest to ktoś kogo poznaliśmy dopiero od pewnego momentu naszego życia ale Izichristino zauważ, że nawet wśród rodziny można czuć się obco. Ważne jest i ja tak robię, że uważam Michała jako swoją drugą połowę, on nie jet tylko moim chłopakiem jest przede wszystkim częścią mnie, tak samo mój związek bo wkładam w niego całą siebie i nawet jeśli jest nie sformalizowany jeszcze traktuję go jako świętość. Moi rodzice w stosunku do siebie raczej okazywali niechęć albo obojętność niż ciepłe uczucia. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że tak naprawdę ich nie znam. Dobrze poznałam tylko tę negatywną stronę ich związku chociaż teraz po tym wszystkim co przeszłam w związku z nerwicą zauważyłam, że mimo wszystko dzięki takiemu wychowaniu wyrosłam na porządną dziewczynę o wielu zaletach i umiejętnościach ale też zakompleksioną i zamkniętą w sobie, przerażoną życiem. Analizując siebie w relacjach z mamą niestety muszę przyznać, że nie byłam bez winy potrafiłam być okropnie złośliwa w stosunku do niej zresztą i do ojca również chociaż nie miałam w danej chwili powodu do tego. Nie biorę odpowiedzialności za to czego nie nauczyli mnie rodzice bo to był ich obowiązek ale nie zawsze było aż tak źle żeby czuć złość czy nienawiść w stosunku do nich. Wydaje mi się że nasi partnerzy są właśnie bardzo wrażliwi, czuli, troskliwi a to nas wkurza bo przecież tego wcześniej nie zaznaliśmy ale to nie znaczy że na to nie zasługujemy. Mam co do tego swoją własną teorię, że nie bez przyczyny takich partnerów wybrałyśmy(wybraliśmy) może te cechy są ukryte głęboko w nas i parły do tego żeby się ujawnić, może tego pragniemy ale lęk i uformowane przez świat zewnętrzny opinie próbują nas od tego powstrzymać. Wtedy pojawiła się nerwica. Dla mnie nerwica to walka naszego organizmu o nasze dobro ze zbiorowiskiem chaotycznych myśli, opinii, wyobrażeń podsycanych lękiem i niewiedzą, która każe nam uciekać przed tym co dobre. Od czasu jak jestem z Michałem zmieniłam się na lepsze. Jestem osobą spokojniejszą, odważniejszą i bardzo szczęśliwą pomimo nerwicy. W życiu nigdy nie jest idealnie ale to jak się teraz czuję jest nie do porównania z tym jak czułam się wcześniej. Tak naprawdę to walczę również o swoje zdrowie w tej chwili nawet nie mam się czym stresować może to dziwne zwłaszcza dla osoby z tymi głupimi natręctwami ale to prawda jeszcze tak wyluzowana w życiu nie byłam. Praktycznie moje kompleksy zniknęły, coraz lepiej dogaduję się ze swoimi przełożonymi, zaczynam dobrze czuć się ze swoim ciałem. Jak sobie pomyślę ile cennego czasu straciłam nad użalaniem się nad sobą to aż włos na głowie staje. Jestem taka jaka jestem i cieszę się z tego! Powtarzajcie sobie że jesteście wartością samą w sobie bez względu na to jak wyglądacie, jacy jesteście mamy prawo żyć godnie i w miłości, mamy prawo kochać i być kochanymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedź Apsik. Cieszę się, że nawzajem pomagamy sobie wszyscy nazywać pewne rzeczy po imieniu. Gdyby nie to forum po prostu bym zwariowała!! Chyba w całym swoim życiu nie uświadomiłam sobie tak wielu spraw jak po przeczytaniu Waszych wypowiedzi.

 

Co do poczucia obcości to faktycznie jest to straszna rzecz. Czasem mam wrażenie, że zapomniałam kim był mój Misio dla mnie do tej pory. Tak jakby w moich myślach gdzieś "odpływał". Nie mogę się jakoś z tym pozbierać. U mnie to chyba wynika z faktu, że nagle z beztroskiej studentki stałam się kobietą pracującą no i w tym czasie zaczęliśmy też z moim mężczyzną poważnie planować zamieszkanie razem. Od momentu jak weszłam do pracy poczułam że mój dotychczasowy świat gdzieś "odjeżdża" zabierając ze sobą mojego Partnera. Od tej właśnie chwili zaczął się ten koszmar ale wciąż walczę mimo że tak jak niektórym z Was czasem i mi brakuje sił.......... Psychiatra powiedział mi, że mam problem z wyjściem z domu od mamusi:))) I że w ogóle boję się życia:) W sumie to nie mogę powiedzieć że nie miał racji;) jestem od własnego bezpiecznego domu totalnie uzależniona psychicznie. Powiedział mi , że znalazłam się trochę między młotem a kowadłem czyli między mamą a partnerem. Mamusię trudno odrzucić więc być może podświadomie wypycham mojego Misia Pysia ze swojego życia żeby tylko nie zabrał mnie z domku:)

Dobra. Koniec:) Czas na weekendowy relaks:)

 

Również życzę wszystkim radosnego weekendu:)))

Papatki:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Izichristina dokładnie tak. Moja psychiatra zauważyła u mnie to samo, ze boje sie wyjsc z domu, bo tam jest najbezpieczniej w swiecie ... :)

Aga25 z tego co piszesz to widze miedzy nami ogromna roznice własnie jesli chodzi o dziecinstwo - ty masz niemile wspomnienia, ja natomiast chyba czasem az za dobre :P to wlasnie mnie czasem dziwi - ze pomimo tego ze mamy skrajnie rozne doswiadczenia wyniesione z domu rodzinnego i przekazane uczucia to nn i tak nas dopadła :)

 

super ze to forum jest...

 

dzieki wszystkim i pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga25 ja też miałam trudne dzieciństwo, ciągle stresy, awantury, mimo, że nie było alkoholizmu u mnie w domu. Mój tata ma poważne problemy nerwicowe, a mianowicie nie może opanować nerwów, jak nie pójdzie po jego myśli to się strasznie awanturuje i krzyczy, a kiedy krzyczy to ja wpadam w panikę i wyje jak małe dziecko. Mój kochany mi mówi, że przesadzam, bo nic się nie dzieje a ja zaraz płacze... ja od maleńkiego zawsze bałam się gdy mama wychodziła do pracy. Brat zawsze z ojcem awantury robił...ehh... do tej pory mam lęki, czasem boje się ze skzoły do domu wracać. Nie ma codziennych awantur, ale jak tylko wychodzi jakaś kłótnia np. między mamą a tata to ja od razu mam stresy i panikę sieje. Dziś pokłóciłam się z tata o taką drobną rzecz...po prostu tak bardzo płakałam, że aż się zaczęłam jąkać i myślałam, że nie przestane i ze będzie musiała mama zadzwonić po pogotowie, ale jakoś się uspokoiłam. Tak samo jak mój kochany czasem coś bardziej nerwowo do mnie powie, albo krzyknie to ja od razu mam oczy pełne łez. Zawsze tak wszystko biorę do siebie. Rodzice źle mnie wychowali, ciągle się bałam, a teraz się boje że kiedyś mogę stracić ukochanego, boje się tego bo on mi dał takie ciepło, jakiego wżyciu nie miałam, obdarzył mnie taką miłością i takim uczuciem!! Kocham go z całego serduszka i chce żebyśmy zawsze razem byli!

 

super że jest to forum, bo każdy może się tu wyżalić oraz pomóc innym. apsik84 i aga25 zawsze uważnie czytam wasze posty. Jesteście na prawdę mądre! Wasze posty głęboko biorę do siebie, zresztą każde posty tutaj biore do siebie. Piko dzięki Tobie jest to forum i dlatego jestem Ci za to wdzięczna!

 

Przytulam was wszystkich mocno i również życzę miłego weekendu!!

(jutro idę do kolegi na imprezkę to się troche rozerwę:) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×