Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

To prawda Smutna... ja już sam nie wiem dlaczego tak się dzieje... w jednej chwili jest OK, a zaraz przyplątuje się coś takiego, że żyć się odechciewa i kompletnie nic się nie chce... Dopadają człowieka myśli w stylu: "chciałbym... ale się boję..." po czym znowu nie chce... jak w kiepskim filmie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karola8912, myślisz, że to forum na którym ludzie udzielają rad dla świętego spokoju ?

Takie miałam odczucie kiedy przeczytałam ostatnie zdanie.

Jeśli chociaż każdy kto pojawił się na forum miał styczność z depresją, to chyba wie, że takie rady nie pomagają.

 

Z kolei to właśnie wspomniane ostatnie zdanie daje mi wiele do myślenia. Ty chyba nie wierzysz w to, że jeszcze ktoś może Tobie pomóc, że coś w Twoim życiu się odmieni, prawda ?

 

To przyszłaś tu, na forum z nadzieją, czy raczej z myślą, że będziesz tupać nogami, jeśli ktoś powie, że może być lepiej ?

 

xCarmen, dobrze byłoby gdybyś sobie znalazła innych znajomych. Najwidoczniej Twoi są z innego świata, albo po prostu mają jakieś głupie inne wytłumaczenie dla swojego zachowania.

 

Jednak powiedz mi : czy banda kretynów którzy oceniają człowieka (nawet nie wiadomo do końca według jakich kryteriów ) mają mieć wpływ na Twoje samopoczucie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ci znajomi to faktycznie fajfusy...A czy przez te 2.5 roku nie udało nawiązac Ci się przyjaźni? Mam na myśli jakąś przyjaciółkę, z którą szło pogadać o wszystkim, lub choćby o wielu rzeczach?

znalazlam ... ona byla cicha osoba a ja dusza towarzystwa... a kiedy sie "nauczyla" byc odwana i przebojowa ( czyt. zamienilysmy sie rolami) ja stalam sie szara myszka . zostawila mnie i rzadko kiedy pamieta... coz w pogoni za dobrymi ocenami i wynikiemmatury zrobi sie wszystko

 

pamietam jak obiecalysmy sobie ze zawsze bedziemy razem i bedziemy sie wspierac widocznie to juz nieaktualne nikt nie chce brac na siebie choroby innych....

 

 

xCarmen, dobrze byłoby gdybyś sobie znalazła innych znajomych. Najwidoczniej Twoi są z innego świata, albo po prostu mają jakieś głupie inne wytłumaczenie dla swojego zachowania.

 

Jednak powiedz mi : czy banda kretynów którzy oceniają człowieka (nawet nie wiadomo do końca według jakich kryteriów ) mają mieć wpływ na Twoje samopoczucie ?

wiem ze powinnam zmienci towarzystwo ale nie mam mozliosci , ktokolwiek sie dowie o mojej chorobie ucieka... zaeby znalezc sobie prawdziwa przyjaciolke musialabym spotkac jakas rzeczywiscie samotna osobe bo wiekszac juz sie polaczyla w grupki.. znaja sie od dawna i nie wpuszcza nowej osoby do swojej ekipy...

wiem oni nie powinni miec wplywu na moje samopoczucie ale sama czuje sie tez zle jestem opuszczona od miesiecy nie rozmawialam z nikim dluzej na zywo i na powaznie o moich problemach a nawet o glupich bzdetach...

a czlowiek samotny nie moze czuc sie szczesliwy nawet jesli tego chce ...

nawet jesli mowie ze jest ok tak nie jest, siedze calymi dniami sama w pokoju i albo czytam albo sie ucze a tak naprawde tesknie za towarzystwem....

 

 

zaprosilam przyjaciela ktory wydawal sie przyjacielem na herbate a on powiedzial ze juz sie z kolega umowil na piow ( imo iz wiedzial ze jak wroci to bede chciala sie z nim zobaczyc) a na koncu dodal ze " chyba troche szczerosci w tym zabraklo" , mial na mysli szczerosci moich checi ...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:36 pm ]

coz wlasnie dostalam takiego kopa w tylek od kogos ze jedyne co moge zrobic to obiecac sobie ze przetrzymam te pol roku samotnosci ... spedze je z rodzina.. polepsze stosunki a pozniej porozgladam sie za wartosciowymi ludzmi...

 

przyjaciel napisal mi ze tak dlugo sie ze mna nie widzial ze boi sie ze nie bedzie mial o czym rozmawiac ... a reszty juz mi sie nawet nie chce pisac ...

 

wiec wracam do nauki ... heh :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że jest tutazj jęczarnia... Przynajmniej nie musze zakładać własnego wątpku"

 

"... słaba tak bardzo, że milczeniem złamać mnie łatwo..."

 

Rok temu KUMULACJA... kilka miesięcy szukania powodów, pomocy... wkońcu przepisano mi "różowe pigułki na uspokojenie" które miały oddalić wszystki problemy, zmienić moje życie na tyle bym dostrzegała pozytywne aspekty świata ale i potrafiła "podnieść" się z każdej następnej porażki...

 

Boże, jaka ja byłam szczęśliwa przez te ostatnie kilka miesięcy.... SZCZĘŚLIWA.... ;(

 

W grudniu się zareczyłam, cholera, wszystko miało być takie PIĘKNE!!! A teraz zamiast się cieszyć, to musze użerać się z rodzinką która nie ma najwidoczniej ochoty widzieć tego SZCZĘŚCIA! .... zniszczyli ...

 

Matka sama ostatnio powiedziała wprost, że musze chyba wrócić do tabletek bo jestem zbyt nerwowa... że sie ze mna dogadać nie można....

 

dlaczego ja i mój narzeczony widzimy to inaczej?! Najgorsze jest to, że im dłużej o tym myśle to w tym większe LĘKI wpadam...... Paniczny lęk... znów boje się spać w nocy.... znów w moim domu czuje za sobą KOGOŚ... na zmiane zimno i ciepło...

 

Coś się w życiu nieudaje i od razu jest problem...........

Czy ja nigdy się "nie wylecze"? A może to tylko moje PRZEwrażliwienie a problem tkwi w rodzinie?

 

Może warto zmienić otoczenie? Chce wyjść za mąż, bo kocham mojego ukochanego! Chce z nim być do końca życia, i nie widze powodu by dłużej czekać. Teraz czuje, że rodzina tak mnie przerasta...

 

Musze to napisać: problemem dla mojej rodziny nie jest to, że chce wyjść za mąż za tego człowieka, ale to GDZIE były zaręczyny, JAKIE były, GDZIE wesele, U KOGO co było i te "POSTAW SIĘ i ZASTAW SIĘ"...

 

Przeczytałam też książki: "Toksyczni ludzie" i "Życie bez lęku"... Pierwsza ksiązka ukazała pewne moje wady i na tym przede wszystkim skupiałam swoją uwagę. Niestety nie da się zaprzeczyć, że moja rodzina to również przykład takiej TOKSYCZNOŚCI... Zazdrość matki... nikt wyobrazić sobie nie może jak ja chciałam to zmienić..!! nie mam jednak cierpliwości i nie moge znieść tego co ona mówi...

 

Druga książka pozwoliła mi wyodrębnić swoje LĘKI... ich rodzaje...

Paniczny lęk - podobno czasem jest boleśniejszy od porodu ...

 

Ilu z was chciałoby się pozbyć już tych leków?! Ilu??? Kto by chciał nimi rzucić w kąt i powiedzieć " NIE POTRZEBUJE TEGO WSZYSTKIEGO, BO SAM(A) DAJĘ SOBIE Z TYM WSZYSTKIM RADE!"

 

- tak samo ja teraz nie chce zaczynać... nie chce żeby to wróciło...

 

te dreszcze... te napady... ten lęk... - na to nie pomoże MIŁOŚĆ ...

 

Jak ja bym chciała się cieszyć ślubem.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey pfrompfel: ;)

 

Przykro słyszeć, że Twoja rodzina to ludzie toksyczni, nic gorszego niż wojny czy niesnaski w familii (wiem coś o tym :cry: )

Miło jednak słyszeć, że jesteś na dobrej drodze do stworzenia własnej i szczęśliwej rodziny z ukochanym facetem ;)

Wybacz, ale nie mogę zrozumieć, jak Twoja rodzina może mieć do Ciebie pretensje co do formy ślubu ("postaw się a zastaw się") -> w końcu ślub będzie świętem Twoim i Twoj 2nd połówki, więc to jak ma wyglądać powinien zależeć tylko od Was, bo to wasze święto...

 

 

greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pfompfel to się ciesz a rodzince powiedz aby sie odp...... mamusia chyba już brała ślub więc miała okazję wykazać się inwencją twórczą więc niech teraz pozwoli Tobie zaplanować i urządzić go tak jak Ty/Wy macie na to ochotę to Wasz dzień a nie mamusi :roll: jak słyszę takie historie to mnie krew zalewa grunt to przenoszenie swoich nie zaspokojonych ambicji i nie spełnionych marzeń na dzieci a to, że one cierpią i wcale nie są szczęśliwe to już mało ważne, nie daj się i postaw na swoim bo do końca życia będziesz żałowała, że to nie był Twój dzień tylko mamusi.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawde nie wiem co sie ze mna dzieje. Zaraz zaczyna mi sie sesja. Praktycznie jestem nie przygotowana.

 

Jak pisałam wczesniej, wkrótce rozpoczynam prace.

Juz dostałam pierwsze zadanie od mojej przyszlej szefowej. A mnie co?? Zamiast to zmobilizowac to przeszywa mnie strach. Czy podołam? I zaraz wewnetrzny glosik- "Napewno nie! Jestem kretynka".

 

Praca dobra, pendsa swietna. I tak cud, ze sie mna zainteresowali. Byłam bardzo aktywna dopoki mi nie zaproponowali roboty. Kiedy zaproponowali byla radosc a pozniej narastajacy strach. Taki strach, ze czuje, jak pulsuje mi krew w zylach a na dodatek mnie mdli niesamowicie.

 

I tak jest za kazdym razem. Boje sie pracy. A jednoczesnie wiem, ze juz dosc siedzenia w domu i trzeba sie w koncu usamodzielnic. Przeciez rodzice mnie nie bede utrzymywac non stop....

 

Czuje sie jak dziecko. Takie bezradne, zagubione. Napewno nie czuje sie jak kobieta, ktora powinna juz myslec o przyszlosci. Chociaz za taka mnie wlasnie ludzie uwazaja. Ale to tylko dlatego, ze nauczylam sie juz udawac....

 

Wiem, ze nie moge zrezygnowac, nie moge wiecznie uciekac...chociaz to tak bardzo kusi....

 

Wiem, wczoraj zrobilam cos glupiego..Zrobilam to po raz pierwszy w swoim zyciu. Nawet nie sadzilam, ze jestem do tego zdolna....

Po kapieli wzielam nozyczki i pocielam sobie skore wokól kostki lewej nogi. Tak, zeby nikt nie widzial..

Naprawde nie wiem czemu to zrobilam. Wiem tylko jedno- cos sie w tym momencie nie myslalam. Nie myslalam o niczym. Tylko o tym, ze to dobre miejsce bo nikt nie zauwazy..( w sumie tu mialam na mysli moja mame).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey pfrompfel:

 

Przykro słyszeć, że Twoja rodzina to ludzie toksyczni, nic gorszego niż wojny czy niesnaski w familii (wiem coś o tym )

Miło jednak słyszeć, że jesteś na dobrej drodze do stworzenia własnej i szczęśliwej rodziny z ukochanym facetem

Wybacz, ale nie mogę zrozumieć, jak Twoja rodzina może mieć do Ciebie pretensje co do formy ślubu ("postaw się a zastaw się") -> w końcu ślub będzie świętem Twoim i Twoj 2nd połówki, więc to jak ma wyglądać powinien zależeć tylko od Was, bo to wasze święto...

 

 

greets

 

pfompfel to się ciesz a rodzince powiedz aby sie odp...... mamusia chyba już brała ślub więc miała okazję wykazać się inwencją twórczą więc niech teraz pozwoli Tobie zaplanować i urządzić go tak jak Ty/Wy macie na to ochotę to Wasz dzień a nie mamusi jak słyszę takie historie to mnie krew zalewa grunt to przenoszenie swoich nie zaspokojonych ambicji i nie spełnionych marzeń na dzieci a to, że one cierpią i wcale nie są szczęśliwe to już mało ważne, nie daj się i postaw na swoim bo do końca życia będziesz żałowała, że to nie był Twój dzień tylko mamusi.....

 

Dziękuje wam za dobrą rade i zrozumienie...

 

Staramy się jak możemy by ślub był NASZYM spełnieniem marzeń... Owocuje to kłótniami i przy okazji moim powolnym zobojętnieniem... Czasem patrze się na to wszystko z boku i nie moge uwierzyć, że własna matka nie potrafi do końca zaakceptować...

Od momentu gdy powiedzieliśmy im o zaręczynach, matka przy każdej okazji udowadnia, że jestem jeszcze dzieckiem, smarkaczem 20-letnim.

 

Martwi mnie to, że przez moją toskyczna rodzine, cierpi i narzeczony. Strasznie to go boli, jak traktuje mnie rodzina tzw mamusia, siostra i szwagier... 3 osoby których zrozumieć nie potrafię. I gdybym nie próbowała ich zrozumieć, postawić się na ich miejscu, jakoś spróbować się z nimi do gadać, to mogłabym sobie pluć w twarz... tymczasem serce mi pęka bo nie jest to "problem" już tylko mojej rodziny ale osób całkiem mi odległych, znajomych siostry, powierników jej myśli......... szkoda, że dotyczą one NAS.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a czlowiek samotny nie moze czuc sie szczesliwy nawet jesli tego chce ...

nawet jesli mowie ze jest ok tak nie jest, siedze calymi dniami sama w pokoju i albo czytam albo sie ucze a tak naprawde tesknie za towarzystwem....

Kurcze nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem :( ,nigdy nie miałem przyjaciól i znajomych,ehhhh a tak chce towarzystwa :cry:

I z tym że człowiek samotny nie może sie czuć szczęśliwy to też prawda :( ,mam nadzieje ze kiedyś nie będziemy samotni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedys przeczytalam na forum ze narwica wraca jak bumerang :roll: jednak nie wiedziałam o co chodzi bo ciagle byłam na prochach i nie było poprawy :( w zeszłe lato gdy całkowice sama na własna reke odstawiłam leki czułam sie swietnie,całkowice uzdrowiona,nie mogłam uwierzyc ze to dzieje sie naprawde,chcialo mi zie znowu zyc,wychodzic,szalec i robic zeczy których nie robiłam przez ostatnie 7 lat leczenia :lol:

passa sie skonczyła :cry: nerwiac wucila jak bumerang i to z dnia na dzien,dopadła mnie miedzy ludzmi ona juz wie jak czlowieka zbic z nóg :cry: i tak od grudnia znowu jestem do niczego,siedze i patrze w nic,nic mnie nie interesuje,nic nie cieszy,znowu boje sie wychodzic,unikam ludzi,spotkan towarzyskich,mysle tylko o tym czy nie zemdleje,czy nie poczuje sie słabo,od lekarza slysze ze wszystko zalerzy od pracy nad soba :twisted: przeciesz pracowałam! :!: !starałam sie!!! :!: co mam jeszcze zrobic zeby zyc bez lęku i strachu?? :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od momentu gdy powiedzieliśmy im o zaręczynach, matka przy każdej okazji udowadnia, że jestem jeszcze dzieckiem, smarkaczem 20-letnim.

 

Młody wiek to żadna przeszkoda na drodze do ślubu-gwarantem tego jak układa się w małżeństwie/związku jest dojrzałość i otwarcie na drugiego partnera ;)

Moja koleżanka, również 20-tka wyszła parę miescięcy temu za mąż, ale fakt-zaróno ona jak i jej facet są dojrzali, zdyscyplinowani i odpowiedzialni ;) Może Twoja mama nie pogodziła się z faktem, że dorosłaś i jesteś gotowa wyfrunąć z gniazda for good...

Powodzenia, trzymam kciuki w Twojej słusznej sprawie;

greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

narwica wraca jak bumerang

Również tego doświadczyłem... i nadal nie rozumiem dlaczego... tyle, że tym razem jestem starszy i trudniej odnaleźć w sobie siły by zmierzyć się z rzeczywistością... już zbyt wiele czasu straciłem przez to "choróbstwo". Co zrobić? próbować, starać się... szukać pomocy wśród bliskich, przyjaciół. Samemu trudno się podnieść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedys przeczytalam na forum ze narwica wraca jak bumerang

 

wiadomo przeciez to proste czemu wraca , nie rozumiem ludzi ktorzy jescze o to pytaja leczac sie kilka lat..

 

Jovita to wcale nie jest proste za każdym razem gdy odchodzi masz nadzieję, że ona nie wróci, wiem bo przerabiałam to trzykrotnie ;) i za każdym razem dziwisz się czemu wróciła przecież starałam się żyć normalnie być szczęśliwa nie przejmować niepowodzeniami, problemami........myślę, że pytanie Jowity nie wynika z barku wiedzy na temat mechanizmów nerwicy co raczej zwątpienia w sens starań walki z nią ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm...czy ja tez moge cos napisac?

 

Znalazlam te forum, bo juz nie wiem jak sobie radzic. Mam takie nastroje, ze nie potrafie nad nimi panowac - wczoraj wrocilam z egzaminu i nakrzyczalam na moja mame, ktora jest dla mnie najlepsza na swiecie.

 

Siedzialam wczoraj i plakalam. Wszystko w sumie jest ok - studiuje 2 kierunki, zdaje egzaminy, mam przyjaciol, rodzine. Zawsze bylam wielka optymistka, mialam duzo entuzjazmu - a z wszyscy mowili, zeby go miec troche mniej - bo przeciez czasem cos sie nie udaje, bo przeciez nie jest tak kolorowo ...

 

No i prosze, teraz entuzjazm mi sie skonczyl. Poznalam chlopaka - tak wiem kolejna historia w stylu on zlamal mi serce. Ale spokojnie, bo ja nie o tym. To chlopak moze troche po przejsciach ale teraz wzorowy uczen dobry kolega i pracownik miesiaca;] itd. Tylko w nic nie wierzy. W zadna milosc, przyjazn i cokolwiek - zyje sobie sam dla siebie. I ja sobie tak z nim zylam 1,5 roku - najpierw z nim bylam, pozniej zerwalam i probowalam sie z nim "przyjaznic?"-->i on mi nawmawial ze nie ma uczuc, ze wszystko sie kiedys konczy, mowil mi ciagle - nie badz taka dobra dla mnie, nie glaszcz mnie, przestan byc taka ciepla klucha, mowil ze to robie zle tamto. Ale jak ze mna rozmawial nie bylo tak zle - gorzej bylo jak np. spotkalam go na imprezie - a on specjalnie jak dzieciak na moich oczach calowal jakas dziewuche, a pozniej mnie tydzien za to przepraszal i mowil ze jestem najwazniejsza. Nastepnie wydzwanial do mnie pol wakacji - a bedac juz na nich ze mna nie odzywal sie do mnie i wszystko robil sam - jakbym nie istniala - sam jadl, sam spal - pozniej przytulal mowil ze teskni i ze jestem najwazniejsza - a pozniej szedl spac z moja kolezanka, przyjezdzal zeby zabrac mnie nad jezioro, z pozniej gdy powiedzialam ze troche mi zimno - wysadzal pod domem i mowil, ze nici z jeziora bo powiedzialam ze nie chce. Psychoza. a to tylko przyklady. Poza tym - spal ze wszystkimi - a mi powiedzial, ze ze mna nie bedzie, bo to dla mnie zbyt wazne, a dla niego to jak zrobienie kanapki. i on musi sie bzykac(bo nie kochac bo to przeciez od slowa kocham...) bo on ma potrzeby seksualne. Po czym ja taka durna - wszystko mu wybaczalam, on byl dla mnie dobry, smialismy sie, chodzilismy do kina bylo fajnie tydzien - a pozniej on sie do mnie ne odzywal, byl niemily, nie pytal i nie interesowal sie mna, a za tydzien znow byl kochany (jak w ogole mozna uzyc takego slowa do niego). Czuje sie koszmarnie - brzydka przez niego - ciagle chce mu cos udowodnic. Chcialam mu pokazac ze swiat jest piekny - ale on zniszczyl moj caly entuzjazm - mowi, ze wszystko jest niedobre, glupie, a jak ja mu mowilam jakas prawde o zyciu on na to - skoncz z tym patosem.

 

I tak stalam sie jakas taka szara. Nagle zobaczylam troche prawdy w tym co mowi - ja naprawde nie widze sesnu w niczym. Moje przyjaciolki sa takie - ze mowia chodz na impreze odstresujemy sie, chodz na kawe - ale one chca spedzic czas z Asia ktora jest mila i kochana. a nie z taka ktora placze, ma lzy w oczach. Jestem ciagle zdenerwowana, mam obgryzione paznokcie i wciagam tone czekolady:DKoszmar jakis... I tak widze jak wszystko jest jakies nie takie - ciagle cos- moja siostra przykladowo ciagle cos przekreca i klamie, ma 2 facetow na raz od roku i wmawia im - jak cos jej sie nie uda i wpadnie- ze ktos wszystko przekreca - np. ja;>. I jak tu komus ufac?

 

Miedzy czasie zawiodl mnie ojciec - powymawial mi wszystkie pieniadze swiata, w bardzo bardzo niemily sposob- wyzywajac mnie przy tym. Pozniej przez tydzien probowal to naprawic. Ale to chyba powtorka z rozrywki.

 

jestem strasznie zmeczona. i mam wszystko gdzies. W zyciu bym wczesniej nie napisala na interencie takiego postu ale nie wiem co mam zrobic - potrafie rozryczec sie na ulicy. Osttanio napadl na mnie w aucie facet- zaczal wyrywac mi drzwi itd - a moj boski ex powiedzial na to wariat. czy jakby mnie nie bylo on i inni tez by powiedzieli -trudno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie watpie w sesns walki wrecz przeciwnie , a chodzilo mi o to ze ludzie najczesciej opieraja sie tylko na lekach i tak na prawde nie chca w sobie nic zmienic.

 

to fakt wiara w cudowną tabletkę jest bezgraniczna a nie tędy droga zapominamy, że to tylko jeden ze środków i to pobocznych w walce z nią a nie antidotum na wszystko, łykając tabletkę nie zniknie całe zamieszanie, które gromadziło się w naszej głowie latami.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to fakt wiara w cudowną tabletkę jest bezgraniczna a nie tędy droga zapominamy, że to tylko jeden ze środków i to pobocznych w walce z nią a nie antidotum na wszystko, łykając tabletkę nie zniknie całe zamieszanie, które gromadziło się w naszej głowie latami.........

 

i tylko o to mi chodzilo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiczek, smutne to co piszesz

trafiłas na gościa, który ma poważne problemy ze sobą; napisałaś, że jest po przejściach, ale że teraz jest już w porządku; po tym co przeczytałam wnioskuję, że wcale nie jest, tylko że najgorsze jest, że to Ty na tym ucierpiałaś, nie on

ale wiesz co mi się wydaje, że Twój entuzjazm powróci, może dobrze byłoby pójść do psychologa i pogadać o tym, podejrzewam, że kilka spotkań wystarczy, wyrzuciłabyś z siebie wszystko i napewno poczułabyś ulgę

nie pozwól aby przez jedną osobę (Twój związek z nim nie trwał znowu tak długo) zmieniło sie Twoje życie i sposób patrzenia na świat, tym bardziej że jesteś jeszcze młoda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu jedwabiście. Kiedyś pisałem że gdy opowiedziałem moim rodzicom o swoich problemach to powiedzieli żebym znormalniał bo mnie wyślą do wariatkowa. Ostatnio wydzwaniają do mnie i pytają się jak się czuję. I co ja mam im kurrrrrcze powiedziec? Że coraz częściej mam myśli samobójcze, oraz wiem że kolejny dzień nie przyniesie nic dobrego? Przy każdej rozmowie wytykają mi moją chorobę, mówiąc że sam sobie wymyslam problemy i w dodatku bezczelnie sie ze mnie smieja... Nie wiem co mam zrobić po prostu nie mogę już tego dłużej ciągnąć... :( czuję że to się musi skonczyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ludzi dobrej woli!

 

Proszę o poradę, opinię...

Od grudnia leczę się na depresję, która jest następstwem rozstania z nażeczoną. Od 27 grudnia przyjmuję Alventa w dawce dobowej 75mg i Xanax SR 2 x na dobę w dawce 0.5 mg. Dwa tygodnie temu mój lekarz po zadaniu pytania czy czuję się już dobrze a moja odpowiedz brzmiała, czuję się dużo lepiej ale jeszcze nie na 100 %. Zalecił mi zwiększyć dawkę dobową Alventa na 150 mg i powiedział jak za tydzień nie będę się czuł b.dobrze to jeszcze zwiekszy mi dawkę Alwenta.

Moim zdaniem jak na półtora miesiąca leczenia to nastąpiła duza poprawa. Nie mam już lęków o swoją przyszłość i przed wyjściem z domu. Spotykam się ze znajomymi i czuję się coraz lepiej.

Dolegliwości, które pozostały to:

- brak mobilizacji z rana ale tylko czasami

- męczliwość umysłu (po 1 godzinnej rozmowie mój mózg jest jałowy i potrzebuje odpoczynku)

- problem z koncentracją i pamięcią.

Tak więć nie czuję się na 100 % ale czy to nie za krótki okres połtora miesiąca :?: Czy zwiększanie dawki Alventa ma sens :?:

Co o tym myslicie :?: Jest to moja pierwsza przygoda z depresją :D

 

Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuję za rady

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z serii zaluje:(

 

żałuje ze dalam nadzieje na bycie razem mojemu koledze a ja go pokochac nie potrafilam

teraz jestem " starszna kobieta" i nie chce mnie znac

a lubilam go naprawde :cry:

-zaluje ze zapewne nie wyjde na maz i nie bede miec dzieci zapewne

 

i jest mi smutno bowiem zaczelo mi zalezec n akims poraz 1 w zyciu a okazalo sie ze jestem dla tego ktosia kims tylko do milego spedzania czasu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×