Skocz do zawartości
Nerwica.com

uzaleznienie od partnera/ki


Gość gregory21

Rekomendowane odpowiedzi

A moja rada jeśli chodzi o kobiety -> sukces w związku z kobietą to umiejętność jej olewania... nigdy nie przekonasz laski by z tobą była tym że jej powiesz, że ją kochasz czy coś

 

Laski lubią facetów, którzy mają je gdzieś... do takich coś czują i dla takich się starają

 

Zrobiłem tak raz. Nie celowo, bo bardzo mi na niej zależało, ale u mnie jest to nierozerwalnie związane, im bardziej się we mnie gotuje, tym mniej okazuję na zewnątrz. Olewka była mocna, jednego z wybryków nie mogę sobie do dziś wybaczyć, ona nie wie, że zlałem ją ze strachu przed porażką. Dziś wiem, że w tym przypadku trzeba było ciepła i starań, bez żenady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze chyba co może się przytrafić to gdy obie osoby uzależnią się od siebie nawzajem ... a i tak nie potrafią z tego nic zrobić, z racji iż każdy ma swoje problemy, nierozliczoną przeszłość ...

 

Sam to przechodzę obecnie i jest masakra, zawsze ktoś się odezwie i w milczeniu za długo się nie da wytrzymać, manipulacje, obwinianie, brak jakiejkolwiek konstruktywnej rozmowy ...

 

Ludzie się uzależniają od innych, bo chcą na drugiej osobie budować swoje szczęście, które sami ze sobą nie zaznają, nie kochają samych siebie, nie akceptują samych siebie, więc potrzebują do tego drugiej osoby.

 

Zabierając jej wolność, czy też sobie nawzajem, w myśl zasady: przecież ma mnie, to po co mu co innego.

 

-- 03 sty 2013, 07:07 --

 

I tak naprawdę problemu należy szukać w sobie, a nie we wszystkim wokół, czy też w swoim ex lub swojej ex.

Związki mają to do siebie, że wina zawsze leży po obu stronach.

 

Jednak, czując, żal, tęsknotę - w swojej podświadomości raz partnerkę partnera, o wszystko obwiniamy, za chwilę usprawiedliwiamy, a jeszcze za chwilę myślimy co by tu zrobić, żeby ona, on wrócił itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moja rada jeśli chodzi o kobiety -> sukces w związku z kobietą to umiejętność jej olewania.

:shock: co za bzdura, autor tej mysli juz bylby bylym gdyby zastosowal to u mnie

 

I tak naprawdę problemu należy szukać w sobie, a nie we wszystkim wokół, czy też w swoim ex lub swojej ex.

Związki mają to do siebie, że wina zawsze leży po obu stronach.

 

Jednak, czując, żal, tęsknotę - w swojej podświadomości raz partnerkę partnera, o wszystko obwiniamy, za chwilę usprawiedliwiamy, a jeszcze za chwilę myślimy co by tu zrobić, żeby ona, on wrócił itp.

 

slusznie... wiekszosc ludzi nie dopuszczac mysli ze mozna spieprzyc zwiazek np. nie stawianiem granic i wchodzeniem w role ofiary

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Moj problem z parntnerem wyglada tak... Otoz nie potrafie zerawac z nim kontaktu:(((((((( wciaz mam jakas nadzieje ze on bedzie taki jak dawniej tkwie w tej zludnej sytuacji 7 miesiac. Nie mam sily i ochoty na nic wychowuje samotnie roczne dziecko. Nie interesuje sie ani dzieckiem ani mna jest osoba samolubna i egoistyczna ... nie chce i nie potrafie zyc takim zyciem jake on mi proponuje wiem ze nie bedzie ono dla nas dobre...ale ja w ciaz jak glupia sama szukam z nim kontakt niby pszypadkiem , niby cos zeby porozmawiac z nim choc chwilke albo sie poklocic!!!!! :why: wiem ze to strasznie ponizajace ale nie potrafie pszestac sie z nim kontaktowac juz dawano stracilam nadzieje ze sie pogodzimy ale caly czas musze miec jakies wiadomosci od niego tel mam pszyklejony doslownie do siebie nonstop mam wrazenie ze ktos do mnie dzwoninl z nadzieja ze to on .......gdy nie mam z nim dluzszego kontaktu czuje jakis niepokoj lek i znowu szukam jakiejs zaczepki aby sie do niego odezwac i tak wkolko kreci sie to bledne kolo zwarjuje pomocyyyyyyyyy :why::why::why::why::why::why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Moj problem z parntnerem wyglada tak... Otoz nie potrafie zerawac z nim kontaktu:(((((((( wciaz mam jakas nadzieje ze on bedzie taki jak dawniej tkwie w tej zludnej sytuacji 7 miesiac. Nie mam sily i ochoty na nic wychowuje samotnie roczne dziecko. Nie interesuje sie ani dzieckiem ani mna jest osoba samolubna i egoistyczna ... nie chce i nie potrafie zyc takim zyciem jake on mi proponuje wiem ze nie bedzie ono dla nas dobre...ale ja w ciaz jak glupia sama szukam z nim kontakt niby pszypadkiem , niby cos zeby porozmawiac z nim choc chwilke albo sie poklocic!!!!! :why: wiem ze to strasznie ponizajace ale nie potrafie pszestac sie z nim kontaktowac juz dawano stracilam nadzieje ze sie pogodzimy ale caly czas musze miec jakies wiadomosci od niego tel mam pszyklejony doslownie do siebie nonstop mam wrazenie ze ktos do mnie dzwoninl z nadzieja ze to on .......gdy nie mam z nim dluzszego kontaktu czuje jakis niepokoj lek i znowu szukam jakiejs zaczepki aby sie do niego odezwac i tak wkolko kreci sie to bledne kolo zwarjuje pomocyyyyyyyyy :why::why::why::why::why::why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy myslicie ze mozna sie tak uzaleznic od drugiej osoby ze ciezko bez niej egzystowac??

Można... Jest to najgorsze z możliwych uzależnień. Najgorsze bo rzutuje totalnie na wszystko. Jeśli chce się wyjść z nałogu alkoholu, albo innych używek wie się, że ta substancja nie będzie płakała, nie będzie cierpiała. A ten od którego ja jestem uzależniona, to żywy człowiek, istota, która czuje.

 

Nie potrafię sobie poradzić z moimi problemami, zaplątałam swoje życie tak, że przy każdym kroku lina zacieśnia mi się na szyi. Miałam chłopaka, kochałam go, a on mnie nie. Ciągle powtarzał mi, że może kiedyś pokocha. Niby nie kochał, a nie rozstawał się ze mną. Dziś po 9 latach zastanawiam się dlaczego? Co by się stało, gdyby wtedy odszedł... Może teraz sytuacja byłaby mniej dramatyczna.

5 lat temu, poznałam kogoś innego... Kto bardzo nagle i bardzo mocno zaczął mnie kochać. Na początku nie dopuszczałam go do siebie, bo przecież byłam w związku, kochałam swojego faceta. A potem gdy po raz kolejny mój mi powiedział, że jeszcze mnie nie kocha dopuściłam do siebie zaloty tego drugiego. Nagle byłam tak kochana, jak sobie wymarzyłam, ciągle chciał mnie widzieć, ciągle chciał mnie słyszeć. 400smsów na dzień, opis każdego gestu, każdej myśli. Zaczęłam żyć tym, żyć tą miłością, tym mężczyzną. Mówił mi, że da się kochać więcej niż jednego partnera na raz. A ja w to uwierzyłam, a może nie tyle uwierzyłam, co chciałam uwierzyć. Bo z każdym dniem moje uczucia były bliżej tamtego mężczyzny tworząc mur między mną a moim chłopakiem. Coraz trudniej mi było. Tamten człowiek nie był wolny, miał jeszcze kogoś poza mną. Ja byłam gotowa dla niego zrezygnować z mojego związku dotychczasowego, a on dla mnie nie. W 2010 roku miałam kryzys... Byłam na stałe z moim chłopakiem, a chciałam być z tamtym drugim mężczyzną. Ale ukrywanie zdrady mnie przerastało. Czułam się źle... czułam się winna zdrad i kłamstw, czułam się źle musząc nosić telefon ze sobą nawet do toalety. Chciałam spokoju, normalności, męża, dziecka. Chciałam żyć jak inni. Poznałam przypadkowo 3 mężczyznę, kolegowaliśmy się jakiś czas, potem wyznał mi miłość. Chciałam do niego odejść. Zostawić swojego chłopaka i swojego kochanka i zacząć żyć jak człowiek. Nie dałam rady... nie wytrzymałam łez mojego chłopaka, ani łez kochanka. A ten trzeci jak dostał kosza, to też płakał. A ja nie chciałam by ktokolwiek płakał. ja tylko chciałam być szczęśliwa, a im bardziej do tego dążyłam, tym bardziej krzywdziłam innych.

 

Nie chciałam swojego szczęścia budować na krzywdzie innych ludzi, tym bardziej, że mi zależało na nich. Na wszystkich trzech z tymże najbardziej na kochanku. A on jeden nigdy nie mógł być tylko mój, bo sam był w związku. Próba wyrwania się z trójkąta zakończyła się tym, że mój chłopak wpadł w depresję, moj kochanek też się załamał, a ten trzeci mężczyzna uznał, że już nigdy nie pokocha kobiety, bo już nie ufa nikomu. A ja? Gdzie w tym ja?? Ja nadal byłam nieszczęśliwa, nadal nie wiedziałam co mam robić, a na swoich barkach dźwigałam winę za skrzywdzenie trzech facetów.

 

Minął rok z hakiem - trudny rok. Nie odezwałam się w tym czasie do tego trzeciego mężczyzny, ale nadal byłam z moim chłopakiem i z moim kochankiem. Uzależnienie od kochanka rosło. I znowu kogos poznałam i podjęłam w 2011 roku kolejną próbę wyrwania się i ułożenia sobie nowego życia. Ale znowu nie udało się. Okazało się, że ten ktoś jest w związku i wcale nie chce ze mną być na stałe. A ja zdradziłam mojego kochanka i chłopaka. Mój chłopak o tym nie wie. Ale kochanek zna mnie lepiej niż samego siebie od razu się domyslił. Karał mnie za to, oraz chciał się zabić, przeżył ciężkie załamanie. A ja również, bo widok jego załamania mnie załamywał. Potem były dwa lata, gdy ja się prawie wycofałam z życia, ciągle czekałam na wizyty i telefony mojego kochanka, nie poświęcał mi już tyle czasu co dawniej. Wtedy zauważyłam, że jestem od niego tak uzależniona jak od narkotyków. Gdy nie dzwoni nie mogę nic zrobić, na niczym się skupić, boli mnie serce, boli mnie głowa, czuję pustkę i okropny strach. On chyba myslał, że ja przesadzam. Ale to co się ze mną działo było trudne do zniesienia. Przyszedł czas, że musiałam żebrać o nasze spotkania, żebrać o seks... do tego nie miałam pracy... A z moim chłopakiem też się nie układało. Było mi źle, coraz gorzej... W końcu września zdradziłam mojego kochanka z kolegą poznanym w maju. Kochanek i tym razem się zorientował, kazał mi się przyznać, powiedział, że nie wyciągnie konsekwencji...

 

Ale życie jest inne, konsekwencje są zawsze. Od miesiąca on nie może spać, ja też nie. Od miesiąca jest chuśtawka, raz mówi mi bym się nie bała, że jakoś to przetrwamy. A raz mnie wyzywa i mówi, że zniszczyłam mu życie. że seks z kolegą oddałam za cenę jego życia. Boję się gdy dzwoni telefon. Boję się gdy milczy. Boję się spotkań z nim i boję się ich braku. Nie mam siły. Co chwilkę myślę o samobójstwie, ale nie chcę by kochanek musiał żyć z poczuciem winy... Ja już z takim żyję. Około 2 tyg po tym, gdy się przyznałam do zdrady rozmawiając ze mną przez tel jechał wprost pod cięzarówkę. Ja o tym nie wiedziałam, usłyszałam nagle huk, a potem ciszę. Taką ciszę przerażającą... bo słyszałam, że przestał mówić, ale radio wciąż grało, więc to nie zasięg nawalił. Słyszałam, że był wypadek, nie wiedziałam czy on jest nieprzytomny, czy martwy. Nie wiedziałam gdzie jest, gdzie go szukać, nie wiedziałam jaką drogą jechał i gdzie już był. Wiedziałam tylko z jakiej miejscowości do jakiej jechał, ale ta droga ma 40km i można wybrać pare tras. A ja nie mam samochodu nie miałam szans jechać go szukać. Mijają kolejne tygodnie, a ja nie umiem sobie poradzić, on tez nie...

 

-- 18 lis 2013, 14:28 --

 

Pewnie nikt mnie nie przeczyta, bo ostatnia wypowiedź w tym wątku była z maja. Poza tym napisałam długą wypowiedź, a pewnie nikomu nie będzie chciało się jej czytać...

 

Myślicie zapewne, że jestem beznadziejna, że sama sobie zgotowałam swój los. Pewnie tak... Ale ja chcę to wszystko jakoś naprawić, nie potrafię odejść od mojego kochanka, nie potrafię bo wiem, że mnie kocha. Nie potrafię, bo nigdy sobie nie wybaczę, jeśli go zostawię, gdy jest załamany przeze mnie. Nie potrafię odejść, bo ja nie umiem bez niego żyć, wszystko ma sens tylko z nim. Każdy mój sukces jest sukcesem tylko wtedy, gdy on się z niego ucieszy. Jesli nie, to nie ma sukcesu. Każda pogoda jest ładna, jeśli on jest. Nawet sztorm. Jeśli go nie będzie nawet słońce będzie brzydkie. Przez 5 lat robiłam wszystko dla niego - nie myślałam o sobie a o tym, żeby on mnie za to pochwalił, żeby był ze mnie dumny.

 

A gdy dopuszczałam się zdrad, było to w chwilach kryzysu, gdy czułam, że moje uzależnienie mnie przerasta i chcę się z niego jakoś wyrwać. Albo gdy czułam, że on mnie zbywa, że bagatelizuje moje problemy. Ja nie chciałam go skrzywdzić...

 

On uważa, że mnie chodzi jedynie o seks, byle jak najwięcej i z byle kim. Nie jest tak, mi chodzi o niego. A on jest zajęty, on nigdy nie będzie tylko mój - a jego kobietę musiałam poznać. To jest coś, czego nie daje się dźwigać. Sama wiedza o jej istnieniu budzi zazdrość. A gdy ją znam, gdy wiem, ile czasu on ma dla niej ile dla mnie, gdy widzę o ile ona jest lepsza niż ja... To prowadzi do szaleństwa. Dlatego te 3 razy chciałam coś w swoim życiu zmienić. Spotkać się z kimś, kto będzie miał dla mnie dużo czasu. Kto sprawi, że chociaż przez jakiś czas nie będę myślała o moim kochanku. A za każdym razem on tego się domyślał i było coraz gorzej...

 

Nie mam z kim o tym rozmawiać... Nie mam siły by sobie poradzić sama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

śliwka_, a pogadałaś z nim o tym?

 

Nie można tego było nazwać rozmowę,bo w pierwszej chwili się spakowałam i poszłam spać do koleżanki.Na następny dzień wróciłam do niego i na zmianę płakałam i wyżywałam się na nim,jak on mógł mi to zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

śliwka_, może sie wstydził, nie panuje nad tym... Różne są powody. Dlatego lepiej z nim pogadać i wyjaśnić. Może uda mu się pomóc i go z tego wyciągnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

śliwka_, może sie wstydził, nie panuje nad tym... Różne są powody. Dlatego lepiej z nim pogadać i wyjaśnić. Może uda mu się pomóc i go z tego wyciągnąć.

 

Dziękuje,za słowa pociechy...w sumie jesteś pierwszy który powiedział mi,że mogę spróbować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może je w sobie odnajdziesz jak zaczniesz coś z tym robić.

 

Narazie On musi mi pokazać,że chce się zmienić.Ja Mu powiedziałam,że nie będę go ratować.Zresztą On nie liczy na mój ratunek tylko na moją obecność sam mi tak powiedział.Chce być ze mną,ale za jaką cene kur*a!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×