Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja wśród bliskich....


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ayumi-chan

 

No to witam w klubie ja dziś mialam podobnie -opisy to na zmiane smutne a zaraz potem sie uciesylam bo mial weselszy a tu po jakims czasie znowu i tak na zmiane ...na dodatek wczesniej tak jak mowilam mowil ze jest z siebie dumy po czym po jakiejs godz mowil ze wszytsko pierniczy i znowu dol . pozniej jego zachowanie wogole zachowal sie tak jakby sie na mnei o cos obrazil. nagle przestal sie odzywac wyszedl z neta tak bez n iczego . ale to wlasnie tak wyglada... Nie wiem poczekam do jutra jak bedzie trzeba kilka dni jak sie nie zmieni to napisze mu info.

 

Pozdrawiam cieplutko:)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:46 am ]

AA a co do odpowiedzi doanand22 to masz racje to nie jest proste. po za tym.. łatwo cos zniszczyc niz pozniej odbudowac i lepiej upewnic sie ze sa dobre "fundamenty" szcegolnie jak obydwoje jestescie po rozczarowaniach.

To jest moje osobiste zdanie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeśli chodzi o Twoje pytanie anand22 to nie jest to takie proste i oczywiste wbrew pozorom. Owszem, podoba mi się fizycznie i do tego wiem, że jest dobrym człowiekiem i mamy wiele wspólnego, ale ta tak poważna dla mnie decyzja wymaga dokładnego przemyślenia, bo oboje mamy za sobą pewne rozczarownia z przeszłości, więc tym bardziej potrzeba dużo czasu, szczerych rozmów, by przezwyciężyć wszelkie obawy i wspólnie zdecydować się na związek.

 

Nie ma co zwlekać, bo:

1. im dłużej się spotykacie, tym mniej jest między wami "chemii" o ile wogóle jeszcze jakaś jest;

2. on może sobie kogoś znaleźć, a wtedy o spotkaniach z nim będziesz mogła sobie pomarzyć, nie mówiąc już o związku. Myślisz, że on będzie w nieskończoność czekał? Jeśli tak, to jesteś w błędzie.

 

Przecież tutaj nie chodzi o małżeństwo, a o związek. Już się przyjaźnicie, tęsknicie za sobą, więc aby z przyjaźni przejść do związku, to wystarczy po prostu dodać pocałunki, dotykanie i sex, a skoro on Ci się podoba, to nie widzę żadnych przeszkód, czysta przyjemność. Zapewne boisz się, że jak wam nie wyjdzie, to nawet przyjaźń się rozpadnie i w sumie masz rację, jednak jeśli nic nie będziecie robić, to stanie się to, co napisałem w punkcie drugim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, boję się, bo jeżeli znowu coś się nie uda, to oboje będziemy cierpieć, no ale wiem, że kiedyś trzeba będzie podjąć ryzyko. Rozmawialiśmy już o tym razem i na razie ma być tak jak jest. Na pewno poruszę ten temat, ale póki co on musi się przełamać i przerwać milczenie. Nie wiem już sama, no bo chyba jego psycholog nie zabronił mu kontaktowania się ze mną.. (taka niemądra myśl naszła mnie dziś rano) :)

 

Wiesz Anuś, może spróbuj go umotywować. W sieci można znaleźć wiele informacji na ten temat, są nawet prezentacje multimedialne. Jak znajdę stare linki to postaram się coś podesłać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anand22, znany jesteś na forum ze swoich osobliwych poglądów. Wolisz nie podejmować ryzyka związanego z budowaniem związku, zamiast tego satysfakcjonują Cię luźne realcje z dziewczynami oparte wyłącznie na seksie. Twój wybór. Tym niemniej nie podważaj poglądów innych poprzez roztaczanie apokaliptycznych wizji typu "działaj szybko, albo on sobie kogoś znajdzie".

Dla niektórych ludzi liczą się również uczucia. Uszanuj to tak, jak ja szanuję Twój wybór (choć go nie podzielam).

 

anuś, Ayumi-chan, milczenie Waszych przyjaciół może wynikać z tego, że czują się nieco przytłoczeni (może zbyt nalegacie ?), albo też nie chcą Was na okragło zdręczać swoimi problemami. Po prostu czasem chcą uciec na jakiś czas przed tym, co jest im nieznane lub co wzbudza obawy.

Może dajcie im do zrozumienia, że zawsze mogą na Was liczyć. Dajcie sobie i im czas na przemyślenia. Same się w to też wciągnęłyście. Dbajcie również o siebie.

 

Ayumi-chan, wątpliwe, by psycholog zabronił mu kontaktowania się z Tobą ;) Predzej psychologowie zalecają zerwanie z "toksycznymi" ludźmi czy miejscami - czyli np. z rodzinami, z miejscem pracy, gdzie czeka tylko poniżanie, pogarda, obelgi itd.

Jako przyjaciółka "toksyczna" dla niego nie jesteś ;)

 

anuś, piosenka jest niezła. Teraz mi po głowie tłucze się Massive Attack, a nie INXS, więc może mój nick obecnie brzmiałby np. "Teardrop" ? A może jeszcze innego rodzaju byłby to nick ? 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10

Może faktycznie dać im trochę "odpocząć"

W sumie faktycznie może On czuje sie przeze mnie"przytłaczamy" i może zbyt często "nalegam "żeby rozmawiał. Dałam mu nie raz i nie dwa do zrozumienia ze może liczyć na mnie nawet ostatnio bardzo często wiec chyba to wie: ;) a przynajmniej mam taka nadzieje :) Wiec sprobuje choć jak znam siebie będzie bardzo trudno :)

 

Co do

 

Anand22 to zauważyłam ze przyjmuje właśnie taka postawę jaka przeczytałam w wypowiedzi God's Top 10

Nie wiem jak było wczesneij ale przynjamneij teraz tak to faktycznie wyglada.

Anand - chyba powinieneś pozwolić ta sytuacje ocenić "zainteresowanym" bo to oni znają swoje uczucia - nikt za nich nie zdecyduje kiedy maja "zacząć" związek ( to jest moje osobiste zdanie )

 

Pozdroweczki :)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:14 pm ]

PS.

God's Top 10

Ale trafiłes z tym nickiem - akurat jedyna piosenka Massive Attack jaka mam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie nadal głucha, pusta cisza.. :( ostatnio napisałam w poniedziałek, że zdałam egzamin, że chciałabym chociaż trochę porozmawiać, poprosiłam o kontakt i nic. Postanowiłam dać mu czas do jutra, ewentualnie soboty i zadzwonie do niego, ale zastrzege numer, bo boję się, że specjalnie nie odbierze. Jednak staram się mimo wszystko być dobrej myśli. Zastanawia mnie tylko dlaczego osoby cierpiące na depresje wolą izolować się od świata niż spróbować sobie pomóc. Kiedy mi było ciężko i miałam objawy depresji to nie chciałam być sama, potrzebowałam kogoś, kto byłby blisko, przytuli, pocieszy. Takie wsparcie otrzymałam i było mi naprawdę znacznie lepiej pokonać trudności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy chorzy po prostu uwarzają się za aż tak "beznadziejnych", że nie chcą nikogo obarczać swoimi "beznadziejnymi" problemami. Dlatego warto takim osobom pokazać, jak cenna jest dla innych znajomość z nimi. Mów przyjacielowi, co trapi Ciebie, niech i on pomaga Ci szukać rozwiązań, a gdy mu się to uda, doceń to ;)

Nie trać nadziei Ayumi-chan: "pamiętaj [...], że nadzieja to dobra rzecz, może najlepsza ze wszystkich, a to, co dobre, nigdy nie umiera."

To chyba jeden z moich najbardziej ulubionych cytatów, z filmu "Skazani na Shawshank" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam nie wiem jak to jest z tymi nieodbieranymi telefonami. Do mnie też czasem dzwonią/wysyłają smsy starzy przyjaciele i wtedy czuję, że coś mnie ściska w żołądku, zaczynam się denerwować i nie odbieram/nie odpisuję. Nie dlatego, żeby zrobić komuś przykrość, po prostu nie chce udawać, że jest ok, albo żalić się. Już nie potrafię. Od problemów ze sobą mam terapeutę i fachową literaturę - nikogo więcej nie chcę w nie angażować. Tylko gdzieś po drodze zgubiłem coś bardzo istotnego - dystans do tych problemów. Niepotrzebnie stawiam je na pierwszym miejscu i z góry zakładam, że ktoś z tych znajomych dzwoni z powodu mojej depresji, by męczyć mnie pytaniami o samopoczucie :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Soda, żaden terapeuta czy literatura fachowa, to nie to samo, co przyjaciel czy przyjaciółka. Z terapeutą czy literaturą masz relacje jednostronne - Ty otrzymujesz, a nic nie dajesz w zamian (pomijam tutaj pieniądze jako bezwartościowe wobec emocji). A przyjaciel/przyjaciłka, to osoba, na której możesz polegać i która polega na Tobie. Czasem poklepie po ramieniu, a czasem wytarga za ucho... ;)

To ogromna różnica, ale sprawia, że przyjaciele są cenniejsi niż terapeuci... ponieważ nas potrzebują :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popieram God's Top 10 :)

 

Nie raz przyjaciele daja poprostu swego rodzaju punkt odniesienia, zawsze mozna poprostu z nimi pobyc :) nie koniecznie wyzalac sie :) choc i od tego rowniez sa - tak samo jak i oni moga na Ciebie liczyc nawet po to zeby sobie posiedziec porozmawiac o "glupotach " :smile:

 

Osobiscie nie znam sie na depresji tak dobrze.

 

ale wiem jak mnie cieszy jak moj przyjaciel (o ktorym byla mowa wczesniej :) ) wyrwie sie na troche, spotka ze mna , kiedy sie usmiechnie choc wiem ze moze nie jest "ok" - tym samym on w jakis sposob jest potrzebny mi - sprawia np ze sie tez usmiecham - nie raz i nie dwa pokazuje mi i udowadnia ze ja na niego tez moge liczyc :)

I włąsnie to jest przyjazn oni licza na Ciebie a Ty na nich ( daje sie to co sie ma - ile mozna :) )

 

Pozdrawiam Cieplutko :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym się z Wami czymś podzielić. Jednak wczoraj nie wytrzymałam i napisałam mu wiadomość. Cisza cisza cały wieczór, dzisiaj niespodzianka - odezwał się do mnie :D wiem już dlaczego tak długo milczał. Zwyczajnie na świecie bał się i dlatego uciekł, walczył ze sobą. Bał się swoich uczuć po tym wszystkim, co go spotkało zanim pojawiłam się w jego życiu. Okazało się, że on nie traktuje mnie tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę, chociaż to i tak dla mnie bardzo wiele. Nie sądziłam, że tak to wygląda. Cieszę się, bo w wiadomości pojawił się nawet dwukropek z gwiazdką i uśmiech w opisie na gadu :) Jej, nie wiem co powiedzieć, tak bardzo się cieszę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam kochani! :D właściwie teraz powoli zaczyna się pewien nowy etap, ale z optymizmem patrzę w przyszłość. Na przeszkodzie na razie stoi ograniczona ilość czasu ze względu na sesję, ale później będzie już go dużo więcej, by nadrobić zaległości i otwarcie porozmawiać o wspólnych planach, marzeniach, a także obawach i sposobach na ich rozwiązanie. Nie mniej jednak nie oznacza to wcale końca mojej egzystencji tutaj na forum. Z pewnością jeszcze nie raz coś o mnie usłyszycie i będę się tu pojawiała, by również służyć pomocną radą Wam i innym :) a teraz za wszystko jeszcze raz z całego serca dziękuję i tak samo mocno życzę Wam, żebyście odnaleźli szczęście i spełnili swoje marzenia :))) Buziaki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich czytelnikow tego forum :)

 

Szukam porady, mam nadzieje ze dobrze trafiłem.

 

Na depresje cierpi moj ojciec, towarzyszy temu rowniez bezsennosc, obwinianie bliskich za swoja chorobe, czeste zmiany nastroju. Kilka lat temu ojciec przebywal w zakladzie psychiatrycznym, aktualnie "leczy" sie u psychiatry prywatnie. Napisalem "leczy" poniewaz jego stan jest sie ciagle pogarsza. Sytuacja wyglada tak, ze przez 2 dni zachowuje sie w miare normalnie, pozniej przez 2 dni zaczyna wariowac, wygaduje straszne slowa pod adresem mojej mamy ( pewnie o mnie mysli podobnie, jednak w twarz nie ma odwagi mi tego powiedziec ) , ostatnio doszlo do tego ze wymyslil sobie nastepna chorobe, prostate, i chodz wyniki badan tego nie potwierdzaja, to twierdzi ze boli go okropnie.

 

Mam juz tego dosc, wiem ze to choroba, wiem ze powinienem wykazac sie empatia ale mam dosc. Jesli ojciec uderzy moja matke, ( jeszcze tego nie zrobil chodz matka mi mowila ze miala kilka razy wrazenie ze do tego dojdzie ) to ja raczej sie nie powstrzymam, dojdzie to rekoczynow.

 

Co mozna zrobic w tej sytuacji ? znow szpital psychiatryczny ? , co jesli dojdzie do awantury mam dzwonic na policje, po pogotowie ? sa moze gdzies jakies porady dla takich osob jak ja, ktore nie wiedza jak sie zachowac w pewnych sytuacjach wobec chorego ?

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj achmed,

 

Rozumiem, jak jesteście wraz z mamą wyczerpani chorobą ojca.

Na głowie Twojej mamy pewnie cały dom i jest rozdrażniona, że nie może liczyć na wsparcie męża, mało tego za całe jej poświęcenie, spotykają ją przykre słowa z jego strony :? Na tym cierpisz również Ty nie mając silnego wsparcia w rodzinie.

Zgaduję: Twój ojciec ma czterdzieści kilka lat, może więcej. Ten nawrót depresji może wynikać z tzw. "kryzysu wieku średniego" - zaczyna podsumowywać swoje życie, co zdołał zrealizować ze swoich aspiracji, marzeń, co mu się udało. I chyba nie jest z tego podumowania zbyt zadowolony. Cała ta sytuacja go przerasta, powoduje u niego stres i niestety wyładowuje go na "najsłabszym ogniwie" - Twojej mamie. Mama widać bardzo kocha Twojego tatę i bardzo ją boli cała ta sytuacja, pewnie nieraz mu o tym mówiła, by "zrobił z tym coś" (może ona w trosce "wypchnęła" go na leczenie ?).

 

Reasumując: chyba najwięcej wskóracie z mamą, gdy pomożecie tacie dostrzec wartość jego życia, jego zalety, osiągnięcia. Może pomocna się okaże np. zmiana pracy na taką, którą polubi (o ile obecna go frustruje) ?

Mimo to, gdy z jego strony pojawiają się groźby pod adresem mamy, nie ma na co czekać, postarajcie się o umieszczenie go w szpitalu psychiatrycznym.

Ale i tak zmiana jego zachowania nastąpi tylko, gdy zlikwiduje się źródło jego stresu, przyczyny depresji.

 

Gdzie ewentualnie szukać pomocy ? W jakichś ośrodkach rodzinnego reagowania kryzysowego (nie wiem, czy tak to się nazywa). Może coś doradzą w szpitalu psychiatrycznym też ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

 

Trafiłam na to forum przypadkiem, kiedy po dzisiejszym dniu i widoku mojego męża rozpłakałam się z bezsilności. Nie wim już co robić.

 

Czytam już trzecią godzinę różne wątki, ale postanowiłam jeszcze opisać co dzieje się z moim mężem. Ok. roku temu mój mąż przeżywał ogromny strs. Mam wrażenie, że za dużo zwaliło się na niego. Bo od tamtej pory wszystko się zmieniło, a właściwie on się zmienił. Na początku tłumaczyliśmy sobie że to przejdzie, bo musi minąć trochę czasu, ale w tej chwili jest już tylko coraz gorzej. Mąż był już u lekarzy wszelkich specjalności, wykonał wiele badań, które niczego nie wykazały. A obiawy wciąż są i to coraz dłużej trwają. Rano i tak do południa wszystko jest w porządku, a po południu i wieczorem występują objawy (które ja obserwuję) o których dużo czytałam na tym forum: zachwiania równowagi, nadmierna potliwość, zachwiania mowy (o której nikt nie wspomniał), czasami wygląda to tak jak bym widziała osobę po alkocholu (język się plącze i sie zatacza), nerwowość, oczywiście bezsenność (wstaje o godz. 3.30), a czasami, tak jak np. dzisiaj już o godz. 15 zaczął mieć te obiawy i zasnął jak tylko się położył. A zapomniała bym oczywiście problemy z koncentracją i zaniki pmięci, do tego stopnia że dzisiaj po tym jak 5 min. wcześniej zrobił dziecku kolacje, za chwilę zapytał co zje na kolacje. Przeraziło mnie to strasznie. Nic mi nie wiadomo o lękach bo mąż mi o tym nie mówi. I zawsze inaczej odbiera swoje samopoczucie, ja widzę że coś jest nie tak, on twierdzi że czuje się dobrze.

 

Neurolog przepisał mężowi lek: Xetanor, po którym z mojego punktu widzenia objawy ustąpiły, natomiast mąż czuł się bardzo żle i miał straszne huśtawki nastrojów. Teraz neurolog, po odstawieniu tamtego leku przepisał Nootropil i Sympramol (tych leków mąż jeszcze nie brał, więc nie wim jaka będzie reakcja). Teraz mąż czeka na wizytę u lekarza psychiatry.

 

Przeczytałam kilka wątków i nie wiem czy to może być depresja czy nerwica lękowa. Może ktoś mi coś podpowie. Będę wdzięczna.

 

Na razie przeczytałam jak ważny jest magnez - to cenna wskazówka.

 

Chciała bym odzskać mojego "dawnego" męża. Nie wim jak mu pomóc, denerwuje mnie, bo nie wiem czy on mnie oszukuje czy chce mnie uspokoić mówiąc, że się dobrze czuje, czy on faktycznie nie czuje tego co się z nim dzieje. W każdym razie mam obawy czy kiedy widzę że jest w takim stanie, mogę wyjść z domu i zostawić z nim dzieci. Boję się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej jak Pani maz wybierze sie do psychiatry i psychoterapeuty... leczenie moze jest dlugie i zajmuje troche czasu ale za to leczenie psychoterapeutyczne jest na stale ;) mysle tak dlatego ze Pani pisze ze to nastapilo po jakims stresie dlatego nic innego a to moglo byc przyczyna... nie ma co czekac leki i na terapie ;) prosze pamietac ze leki tlyko lagodza przebieg choroby a nie leczą jej... dlatego mowi tu o terapii. Pozatym polaczenie farmakoterapii z psychoterapia daje najlepsze efekty. Pozdrawiam i zycze mezowi duzo zdrowia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama 5 lat temu straciła pracę. Od tej pory strasznie nie dba o siebie. Nie zależy jej na ładnym wyglądzie czy ubraniu. Gdy jej mówię, że jest coś nie tak odpowiada tylko: ''Kiedys pracowalam to moglam sobie kupować i się stroic teraz nie mam pieniedzy!'' powtarza ze nie zalezy jej na dobrym wygladzie! Ostatnio nie mogę na nią patrzeć. Przemęczona, tłuste włosy, szeroka kurtka (która ma co najmniej 15 lat!), niepomalowana. Jest mi jej szkoda i wiele razy rozmawiałam z nią na ten temat. Efektów jednak to nie przyniosło żadnych, bo ona nie widzi problemu! Odkąd się przeprowadziliśmy na wieś zajęta jest wyłącznie sprzątaniem, gotowaniem i ogródkiem! Jest rozdrażniona. Być może powodem tego są również częste choroby mojego brata. Nie mogę na to już patrzeć! Tym bardziej, że trwa to juz 5 lat ! Czy to rodzaj jakiejś depresji??? Pomóżcie proszę!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Utrata pracy to jedna z częstych przyczyn pojawienia się depresji. Nie dbanie o swój wygląd, szczególnie, że kiedys się dbało tym bardziej moze wskazywac na tę chorobę. Dlugi okres braku zatrudnienia wywoluje w czlowieku poczucie beznadzei i niechec do podejmowania jakiegokolwiek dzialania, zmierzajacego do polepszenia jego sytuacji. Czlowiek taki jest przekonany, ze skoro go zwolnili, to znaczy, ze jest kims gorszym, kims zbednym.

 

Musi pani powiedziec mamie o tym, ze moze to byc depresja, czym się objawia i zaproponowac jej, ze razem wybierzecie sie do psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Musze zaczac od tego, ze nie jestem w stanie okreslic czy moja dziewczyna o ktorej mowa ma depresje czy nie. Fakt jest taki ze byla hospitalizowana (bylismy ze soba wowczas 2 miesiace ale znamy sie kilka lat) na oddziale zamknietym z objawami zalamania nerwowego, przeciazenia glowy i organizmu - nie znam wypowiedzi lekarza co to bylo dokladnie. Dostawala tez leki (podejrzewam ze silne, bo byl z nia bardzo trudny kontakt), przez pierwszych kilka dni nie chciala jesc. Tak mowili jej bliscy bo ja wogole nie moglem odwiedzac. Zaraz po wyjsciu (a trwalo to jakies 6 tygodni z czego 2-3 ostatnie tygodnie to wracala do szpitala na kilka dni po paru dniach pobytu w domu) nie bylo wiekszych problemow, oprocz tego ze byla jeszcze bardziej zamknieta w sobie niz zwykle, gorszy humor ale tego nalezalo sie spodziewac. Postanowilem podejsc do problemu deliktanie, poczytalem troche na temat tego typu chorob (min na waszym forum) i powoli bo powoli jakos szlo. Kontakt byl z poczatku czysto kolezenski bo bylem nieco sparalizowany sytuacja, ale stopniowo coraz blizszy, odzyskiwala forme itd. Na 3 miesiace po definytywnym wyjsciu ze szpitala zaczely sie problemy przy powazniejszej rozmowie na temat zwiazku. W trakcie rozmowy wyszlo ze ona nie wie kompletnie czego chce, nie wie w jakim kierunku to zmierza itd. Powiedziala ze nie wie czy jest gotowa na powazny zwiazek (a jestesmy razem 5 miesiecy), ale rozmowa jest niezwykle trudna i ciezko cos wyciagnac. Wiekszosc pytan konczy sie odpowiedzia: "Nie wiem, porozmawiamy jutro". Zasugerowala mi, ze zle sie czuje ze dalem jej tyle zaangazowania itd. a ona nie daje tyle ile by chciala. Mowilem ze dla mnie to nie problem, ze uwazam jest tego warta itd ale ona powiedziala ze chce byc sama w tym trudniejszym czasie. Dodam tylko ze czesto sama sobie przeczy, raz mowi ze nie ma sladu pobytu w szpitalu, raz ze musi stanac dopiero na nogi. Mowi ze ma burze uczuc w glowie i nie wie co mysli. Myslalem ze to wymowka bo przykro jej, po tym co zrobilem dla niej w tym trudnym okresie, powiedziec ze poprostu nie chce ze mna byc bo np "nie ta chemia" jak to sie mowi, ale twierdzi ze nie. Stanelo na tym ze zawieszamy kontakty i wrocimy do tematu za jakis czas. I tu jest problem. Co mam robic? Kocham ja i chcialbym przejsc te trudne chwile. Ale z drugiej strony ile mozna czekac zawieszonym w prozni, czekajac az jej sie cos domieni, wyklaruje i wtedy znowu bedziemy probowac byc razem. A jak znowu po jakims czasie powroca jej podobne mysli? Jest tu duzo osob z trudnymi doswiadczeniami wiec prosze Was bardzo o porade.

Poza tym prosze tez o jakies uwagi jak rozmawiac z taka osoba (co mowic, a czego nie), jakie formy kontaktow zalecacie itp. Z gory dzieki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam.

współczuje, osobiście nie byłem postawiony w takiej sytuacji ale chyba podobny przypadek dotknął mojego kolegę i byłem świadkiem jak reagowała jego dziewczyna (staż ok 2 lata). przypadek był odwrotny to jego "dopadła strzyga".

zachowanie dziewczyny było w moim mniemaniu bardzo dojrzałe. przede wszystkim spokój (w towarzystwie swojego chłopaka), bez natręcw, tak jakby wszystko było ok tylko w troche innym miejscu, bardziej przypominała przyjazną znajomą niż partnerkę, dziewczynę. traktowała go jak CZŁOWIEKA któremu chwilowo powinęła się noga a nie jak swojego faceta.

tak to zaobserwowałem.

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×