Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmęczenie życiem


sorensen

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję Ci serdecznie i z całego serca życzę Ci spełnienia powyższych marzeń.

 

Studia były moim najlepszym okresem w życiu i chociaż bywało ciężko, to już pisanie mgr nie było takie złe. Sam wybrałem promotora jak i temat. Ale to już temat na inną rozmowę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczytałem wasze posty i muszę stwierdzić jedno że lękałem się podobnych spraw jak wy wszyscy.

Życie się zmieniło kiedy okazało się że zostałem jedynie ja moje lęki zmartwienia realne i namacalne.

Może w obecnej chwili zapomniałem o tamtych czasach ale było żle. Co pozostało we mnie to że jedna osoba kiedyś bardzo dawno miała gorzej niż my poniosła śmierć za nas wszystkich.

Generalnie bieda może zmienić sposób myślenia, zaczynasz myśleć że gorzej być już nie MOŻE. A jednak może :) nie masz zimowego odzienia, nie masz domu, nie masz do kogo się zwrócić. Śpisz na klatkach schodowych , ukochana osoba którą jest żona zdziera z ciebie ostatni łach i zabiera kasę dając ci 10zł na dzień byś miał na jedzenie. Chodzisz zimą przez las mając w d.... czy coś ci się stanie. A na koniec miesiąca wypłata która też dobija bo wchodzi całe 1200 zł . Więc po co to wszystko po co jestem?

Lecz zmiana przychodziła powoli bardzo powoli . A zaczęło się od chodzenie do Kościoła i modlitwy w głębi duszy myślenie że co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Co najważniejsze w tym była i jest WIARA w to że będzie lepiej. Oczywiście spotkanie na swej drodze ludzi którzy potrafią w pewien sposób człowieka pocieszyć. Nie pamiętam w obecnej chwili gdzie wyczytałem te słowa '' w każdym miejscu na ziemi niebo tak samo wygląda'' czasami jak mi smutno spoglądam 10 -15 min w niebo i myślę ja się zmieniam, wszystko się zmienia ale NIEBO JEST TAKIE SAME. I taka ciekawostka byłem w całej naszej EU i powiem że gdzie byś nie był ono jest takie same. Czy ja się będę dołował czy nie:( ja minę i ze mną przeminą wszystkie zmartwienia. Życie jest jak chwila :)

W obecnej chwili wyznaje zasadę Carpe Diem chwytaj chwile , oddech , czerp z każdego dnia garściami wszystkiego co daje nam życie i ciesz się małymi rzeczami. Nadal jak mi ciężko czy to w pracy czy w życiu... modle się ale w głębi duszy, przy czym spoglądam w Niebo i mówię że będzie lepiej.

Nie śmieje się z nikogo i chylę czoła przed każdą osoba mieszkająca na ulicy, jak ktoś poprosi o jedzenie idę i kupuje by się posilił. Muszę powiedzieć że życie się zmieniło jeszcze parę lat i będzie bardzo dobrze. I tak się zastanawiam że czasami możemy przeczytać że :) MIŁOŚĆ MOŻE PRZENOSIĆ GÓRY i to samo można powiedzieć w stosunku do WIARY.

Wstań wyjdz i zrób kilka wdechów powiedz sobie że każda chwila jak nie złapiesz jej to będzie stracona, jeśli nie zdasz egzaminu zdasz go następnym razem. Stracisz prace dostaniesz nową, być może nie w kraju ale zagranicą . Nie wmawiaj sobie ze coś jest strasznego bo nie ma takiej rzeczy co się nie da zrobić. A bać to jedynie można się ludzi i to kim są jakie prawdziwe oblicza maja, są i dobrzy i ci zli. Najważniejsze ustal sobie cel ile z niego osiągniesz to będzie Twoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam już sił. Czuję się jak zużyta bateria. Ostatnie kilka lat to były wizyty u psychiatrów, psychologów, lekarstwa, terapie, ciągłe stany depresyjne, nerwice i tak dalej. Naprzemienne stany poprawy i powracające doły.

A tak naprawdę kompletnie nic się nie zmieniło, nie nastąpiła żadna widoczna poprawa w stosunku do tego co było kilka lat temu. Tylko że wtedy miałem nadzieję że to się zmieni. Nie zmieniło się. Po prostu sobie jakoś żyję. Psychika "stabilna" niczym domek z kart, rozsypuje się pod wpływem choćby drobnego niepowodzenia czy nieprzyjemnych słów drugiej osoby. Chyba najbardziej lubię kiedy nic się nie dzieje. Wtedy jest w miarę ustabilizowana sytuacja, każdy dzień jest taki sam. Niewiele wrażeń i emocji ale względny spokój psychiczny. Z jednej strony dołuje mnie fakt takiego marazmu ale z drugiej właśnie czuję się przez to spokojniejszy i jestem w stanie funkcjonować.

Bo właśnie to jest najgorsze, że do beznadziei można przywyknąć. I że lepsza wydaje się się czasem beznadzieja niż zmiany. Zmiany mogą przynieść coś lepszego, ale (często) coś o wiele gorszego niż wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo właśnie to jest najgorsze, że do beznadziei można przywyknąć

Nierealne w moim przypadku :nono: . Zawsze musiałem ją mocno i często zagłuszać, a gdy teraz tego nie robię staje się nie do zniesienia. :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja swego czasu przywykłam własnie do napadów szału, agresji, na przemian z totalnym poczuciem bezsilności i niechęci do życia. i właśnie do tego powoli przyzwyczajam się. Do tego, że mam skoki emocji, marazm i przygnębienie na przemian z ochotą na wymordowanie połowy mojej pipidówki. W jakiś sposób przyzwyczailam się do tego, że tak się nie da żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja swego czasu przywykłam własnie do napadów szału, agresji, na przemian z totalnym poczuciem bezsilności i niechęci do życia. i właśnie do tego powoli przyzwyczajam się. Do tego, że mam skoki emocji, marazm i przygnębienie na przemian z ochotą na wymordowanie połowy mojej pipidówki. W jakiś sposób przyzwyczailam się do tego, że tak się nie da żyć.

Oczywiście że da się tak żyć,czy raczej funkcjonować,a kto powiedział że nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim,

(...)i właśnie do tego powoli przyzwyczajam się.
W jakiś sposób przyzwyczailam się do tego, że tak się nie da żyć.

To już się pogubiłem. Przyzwyczaiłaś się do takich stanów czy nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie to jest ten paradoks. Wiem, że tak się nie da, i takie życie na dłuższą metę jest do niczego, ale w pewien dziwny sposób przyzwyczaiłam się do tego sposobu myślenia i odbierania świata. Nie widzę innego, nie znam już innego i nie potrafię tego nawet wytłumaczyć. Ogólnie jest kiepsko i beznadziejnie, ale to MOJA KIEPSKOŚĆ I BEZNADZIEJA. Trochę tak jak z przewlekłym fizycznym bólem: wydaje się nie do wytrzymania, i za każdym razem, kiedy się pojawia, to wiesz, że tak się nie da, ale kiedy się pojawia raz za razem, to wiesz, że tę niemożliwość można znieść. U mnie to samo, tylko z psychiką, do której jeszcze dochodzą objawy fizyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim,

Rozumiem Cię bo sam w takie coś się wplątałem, ewentualnie coś podobnego. Niby to też "MOJA KIEPSKOŚĆ I BEZNADZIEJA", ale nie chce jej już więcej w moim życiu. Nie i ch.j. Uda się albo zdechnę. Wóz albo przewóz. Żadnych pośrednich rozwiązań typu: marazm i funkcjonowanie. Życie instynktowne pier.lę po całości.. Mam nadzieję tylko, że sił i determinacji wystarczy: najpierw do realizacji planu A, a potem do, B gdy ten pierwszy padnie pomimo wszelkich starań.

 

do której jeszcze dochodzą objawy fizyczne.

Można wiedzieć jakie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takie wrażenie, że niektórym ludziom bez trudu wszystko przychodzi.

Dostają świetną pracę, mają dziewczynę/żonę, którą znają od dzieciństwa czy z czasów szkoły. Tak bez pie*rzonego się starania. Wszystko na tacy. Znajomości, rodzinka itd itp.

Mam 32 lata i co, nie chce mi się już żyć, bo jest coraz gorzej. Same świetne wiadomości: Narzeczona (wyszła za byłego po paru miesiącach), druga dziewczyna mnie zostawiła, straciłem pracę, rodzinę, znajomych z pracy, ogólnych znajomych. Zmęczył ich mój świetny nastrój w pracy, w domu, gdzie indziej.

Bo wiadomo mogło być zawsze gorzej. (To poproszę jeszcze) Takie teksty tylko słyszę. Uśmiechaj się i bądź dobry dla innych, to odwdzięczą się tym samym. Tak słyszałem podobno. A prawda jest taka, że Ciebie wykorzystają bo jesteś zbyt dobry i wgniotą Ciebie w ziemię i zniszczą za wszelką cenę.

Gdyby nie proszki dawno już bym wyskoczył przez balkon. Raz już próbowałem, ale cienias ze mnie:)

 

Piękny jest ten świat, po prostu piękny.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Same świetne wiadomości: Narzeczona, druga dziewczyna mnie zostawiła, straciłem pracę, rodzinę, znajomych z pracy, ogólnych znajomych. Zmęczył ich mój świetny nastrój w pracy, w domu, gdzie indziej.

Planujesz jakies zmiany? Dziewczyny i znajomi nie odchodza bez powodu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam to gdzieś. Wiadomo jestem sam sobie winień, wszystko jest moją winą. Słyszę tak od dwóch lat od byłych dziewczyn, rodziców, znajomych, psychologów. Ogarnij się. Zero dobrych słów. Wszystkiemu jestem ja winny. Nie dałaby dupy innemu, gdybym ja był inny.

Zawsze coś się znajdzie. Zawsze można zwalić na kogoś.

Tak, łatwiej żyć

Zmiany:

Próbuje odbudować życie:

Szukam i jeżdżę od 2 lat na rozmowy w sprawie pracy (pracuje tylko dorywczo). Czytam dużo książek, rzuciłem palenie, biegam, rzuciłem picie alkoholu, biorę leki uspokajające. Próbuje wychodzić ze znajomymi, ale to przeważnie odnosi się do barów, gdzie ludzie zapijają własne smutki. Wyprowadź się do innego miasta powiesz? (za wszy?) Znajdź sobie hobby, znajdź sobie nową dziewczynę to Ci przejdzie.

Słyszę tylko ciągłe pouczenia, pogadanki, w tym jesteście(psycholodzy, psychiatrzy) naprawdę dobrzy. Gdy życie się wam układa, to i wygląda pięknie i nie rozumiecie kogoś w dołku.

Dzięki więc za dobre rady typu: Przecież z jakiegoś powodu odeszli. Dzięki za jakże pomocną informację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×