Skocz do zawartości
Nerwica.com

miłość to smutna sprawa


jazzowa

Rekomendowane odpowiedzi

comatom, może nie chce zauważać pewnych rzeczy... Nie wiem... Nie rozumiem takiego podejścia. Dziewczyna sama wyrządza sobie tym krzywdę a później płacz, zgrzytanie zębów i kolejna niespełniona "miłość".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze walcząc o uczucie czyli o miłość robisz dobrze, bo nic poza miłością po nas nie zostaje. Nie zawsze jest to taka miłość jakiej obraz nam wpajano; czasem jest to uczucie będące ciężarem, ale i tak lepiej o nie do końca walczyć niż przedwcześnie odrzucić. Nie jest ważne kogo w swoim życiu zadowolisz, czyje spełnisz oczekiwania, czy będziesz miała piątkę dzieci i rodzinę czy nie. Ważne jakie były Twoje dążenia i czym się kierowałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze walcząc o uczucie czyli o miłość robisz dobrze, bo nic poza miłością po nas nie zostaje. Nie zawsze jest to taka miłość jakiej obraz nam wpajano; czasem jest to uczucie będące ciężarem, ale i tak lepiej o nie do końca walczyć niż przedwcześnie odrzucić. Nie jest ważne kogo w swoim życiu zadowolisz, czyje spełnisz oczekiwania, czy będziesz miała piątkę dzieci i rodzinę czy nie. Ważne jakie były Twoje dążenia i czym się kierowałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze walcząc o uczucie czyli o miłość robisz dobrze, bo nic poza miłością po nas nie zostaje. Nie zawsze jest to taka miłość jakiej obraz nam wpajano; czasem jest to uczucie będące ciężarem, ale i tak lepiej o nie do końca walczyć niż przedwcześnie odrzucić.

 

Najpierw to uczucie czy miłość musi zaistnieć ;)

 

 

comatom, jemu z pewnością odpowiada taki układ. Jej z tego co czytam nie bardzo... Jeśli odpowiadałaby jej do końca zabawa bez zobowiązań to nie miałaby nadziei na coś więcej.

Tak czy inaczej jej sprawa... Nie ja będę płakać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powstrzymując się od zgryźliwości,tęskni za inną,wygląda raczej na to że byłabyś tylko chwilową zapchajdziurą,dodatkiem,nie kimś na kogo by patrzył pod kątem miłości,czy związku,ewentualnie mówiąc wymijająco wprost może chodzić byle dobrać ci się do majtek.

Jeśli ktoś mi nagle wyskakuje że tęskni za inną osobą - to na uj psi ze mną spędza czas? :mrgreen:

Dla własnego dobra skończ to..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

khe khe, nie próbuje mi się dobrać do majtek - ja chciałam, ale mnie powstrzymał - więc nie na tym mu zależy

 

znamy się krótko, nie wyskoczył nagle, tylko wyjaśnił

ale raczej sam nie wie czego chce, skoro postępuje teraz inaczej

być może właśnie zaczął na mnie patrzeć inaczej ..... na pewno nie patrzył nigdy jak na zapchajdziure ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwa miłośc to generalnie współcześnie i raczej z zasady nie istnieje

 

Generalnie to pieprzysz głupoty... ;) To, że jej pewnie nie zaznałeś (i stąd to podejście) nie oznacza, że nie istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kokojoko, true, a skąd wiecie? A nawet jeśli to gdzie ona jest?

 

 

Może jej doświadczamy... Nie masz dookoła siebie nikogo, kto jest w związku i jest kochany?

 

 

W moim świecie to cos takiego nie istnieje :D

 

No własnie... W Twoim... A wypowiadasz się jakby w ogóle nie istniała :roll: Ja nie widziałam nigdy UFO czy ducha, ale nie twierdzę, że nie istnieją...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu maciek, W Twoim świecie to nie istniejesz chyba nawet Ty sam, skoro wrzucasz dla ludzi nie swoje zdjęcia na forum

light nie twój pier**** interes.

Kokojoko, ja Ufo też nie widziałem i wiem, że nie istnieje. Nie mniej jednak wiatru też nikt nie wdział a wiadomo, że istnieje.

No i q woli sprostowania to że w miłosc nie wieze tak do konca to nie znaczy ze czegoś podobnego nie zaznałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwa miłośc to generalnie współcześnie i raczej z zasady nie istnieje

 

Skoro zaznałeś miłości to skąd ten post?

Miłościa bym tego nie nazwał. Raczej silnym zauroczeniem popadającym w obłęd i obsesje

WYdaje sie ze był ro produkt miłościopodobny :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

jestem w związku z kimś kto najprawdopodobniej ma DDA. Nie chodził nigdy na terapie nie ma wiec diagnozy itd, ale miał pijących rodziców. O tym w jakiej rodzinie się wychował dowiedziałam się po jakimś czasie trwania naszego związku (jestesmy ze soba niecale 2 lata).

Caly nasz związek oparty został na kłamstwie, co okazało sie po roku jego trwania. Byłam regularnie, celowo i z premedytacją oklamywana na temat stanu pracy, finansów, stanu posiadania. Kiedys zostałam zdradzona - od tamtej pory mam bardzo duzy problem z zaufaniem o czym moja nowa miłość wiedziala doskonale do sie zwierzylam z tego na samym poczatku zwiazku. Jestem wiec mocno wyczulona na wszystkie szczegóły i na wszystko co się nie składa w regularną całość. Klamstwa wychodziły regularne, jedno po drugim przez okres calego roku bycia razem. Zeby je utrzymac, wymyslane byly kolejne kłamstwa, przerabiane dokumenty tylko po to zeby udowodnic mi to ze wszystko co jest mowione to prawda. Widział jak cierpie, płakałam przy nim, mowilam jak mnie boli i prosilam tylko o prawde... Obiecywał prawde, obiecywał zadnych wiecej kłamstw, a po jakims czasie wychodzilo na jaw kolejne

Doszło do zerwania..

Jednak dałam kolejna szanse, mimo ze kosztowało mnie strasznie duzo z siebie, z własnych emocji, poczucia wartosci, poczucia bezpieczeństwa, dumy.

Mimo ze od tamtej pory nie moge sypiac ze spokojem, czesto placze w poduszke wieczorami - dałam szanse naszemu zwiazkowi. Zalezało mi bardzo, kochałam go...Postawiłam dwa warunki - żadnych wiecej kłamstw, wole gorsza prawde od najlepszego klamstwa i kontola z mojej strony.

Prosiłam zeby poszedl na jakąś terapie, zeby moze poszukal forum na sieci gdzie moze pogadac z ludzmi takimi jak on, poradzic się wyzalic, moze zyskać wieksze zrozumienie niż ode mnie bo ja pewnych rzeczy nie umiem pojac (moi rodzice nie pili). Dowiedzialam sie że on nie umie sie otworzyc przed obcymi, ze jest mu trudno i nie umie. Przestalam naciskać, bo na siłę to i tak nie ma sensu czyz nie...

Planowalismy dzieci, wspolny dom, jego przeprowadzke do mojego miasta (mieszkamy od siebie kilkaset kilometrów)

Niestety czuję ze znowu jestem oszukiwana, a za progiem wizja przeprowadzki do mnie... Znowu pewne rzeczy sie nie zgadzaja, zagubione listy, zaginione dokumenty, niepełne dokumenty , znowu puzzle do siebie nie pasuja... Poprosilam o mozliwosc zweryfikowania tego co mowi, czyli zadzwonienia w miejsca ktore rozwieja moje watpliwosci. Usłyszałam NIE... nie bo tym ze mi sie zwierzal i ze sie przede mna otworzyl "obdarlam go ze wszystkiego", nie bo pozostała mu tylko duma....

Duma.. rozumiem słowo, rozumiem jej range i wage w zyciu kazdego czlowieka... ale czy to ona jest wazniejsza niz nasze bycie razem, niz MY, niz planowane dzieci, dom rodzina... Duma ponad nasz zwiazek, ponad nas, ponad moje poczucie bezpieczenstwa ktore on mi odebral, Duma ponad obietnie ktore skladal.

Kłocimy sie od kilku tygodni, jest coraz gorzej, coraz paskudniej coraz ciemniej ... ranimy siebie, celowo z premedytacja, mowimy slowa ktorych pewnie w innej sytuacji nigdy bysmy nie wypowiedzili .. teraz juz wiem ze potrafi byc wyjatkowo podły, że ja potrafie byc podła, ze on chce zranic mnie, ze ja chce zranic jego...

Nadal mi na nim zalezy, nadal mysle o rodzinie, domu , dzieciach.. staram sie zrozumiec tą dume ale nie umiem, bo gdzie w tym wszystkim miejsce dla mnie? dla tego co mi odebral , gdzie miejsce dla mojego poczucia bezpieczenstwa, spokojne noce na suche oczy bez łez... czy ja na to nie zasługuje... umie doskonale wywołać u mnie poczucie winy, ze ja nie rozumiem co on przezyl w zyciu, nie wiem w jakim domu sie wychował, ze nie zostalo mu nic poza duma...

a czy mnie nie nalezy sie zrozumienie? tego co mi odebrano, co stracilam? czy pozwolenie mi na wykonanie 2 telefonów dla rozwiania wszelkich watpliwosci jest az takie straszne?

co wazniejsze to jego NIE tym bardziej poteguje moja pewnosc ze znowu jestem oszukiwana... bo skoro nie ma nic do ukrycia to dlaczego nie pozwala mi tego sprawdzic,; nigdy go nie oklamałam - od zdrady mowie zawsze prawde nawet jesli jest przykra i boli i tego tez oczekuje w zwiazku; z mojej strony sprawa zostala postawiona jasno - masz jakies watpliwosci sprawdz mnie, mozesz robic co chcesz zeby sprawdzic czy mowie prawde. Próbowalam juz go kiedys sprawdzac po ponownym zejsciu sie, chce to zrobic teraz i tu slysze kolejny zarzut - ze nigdy nie przestane... staram sie, wydaje mi sie ze jak zamieszkamy razem to bedze latwiej; tlumacze ze te dwa telefony moga byc własnie fundamentem do nowego zaufania, bo jesli okaze sie ze mowi prawde to bede mogla zaczac ufac, wierzyc,

a moze ma racje, moze doprowadzil do tego ze nie umiem juz zyc inaczej jak tylko go sprawdzajac. ale moja podejrzeliwosc nie wziela sie znikad, nie spadła z nieba

Mimo tego ze nasz zwiazek stoi na krawedzi, ze grozi mu upadek w ogromna przepasc i rozbicie sie , nadal slysze NIE... wybral zakaz niz nas, niz nasz przyszlosc, nasz dom, planowane dzieci

Boje sie... w tym tygodniu obiecal mi ze udowodni mi ze mowi prawde, tydzien ktory sam wyznaczyl skonczyl sie wczoraj. Jako wyjasnienie dostalam, duzo pracy, złe samopoczucie, zobowiazania ktore zlozyl ludziom... a co ze mna, czy ja sie nie licze ?

przed nami wspolne swieta, cieszylam sie na nie ... a co bedzie jesli przeprowadzi sie do mnie i tu sie okaze ze jednak moje przeczucia mnie nie oszukały po raz kolejny; co jesli ja odpuszcze a za pare dni czy tygodni faktycznie wyjdzie prawda na jaw; boje sie ze do przeprowadzki nie dojdzie w ogole bo nagle zmieni zdanie (nie bedzie wiedzial jak wybrnac z klamstw wiec zerwie)

Podobno jestem egoistką w tej sytuacji bo nie umiem zrozumiec jego.. moze tak jest , moze faktycznie moj strach, zraniona dusza i spustoszone serce jest egoistyczne i boi sie kolejnych ran...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oklamywana, czytałem u DDA zdarza się coś takiego że nałogowo kłamią, nawet jeśli nie ma przeszkód żeby powiedzieć prawdę. Jeśli to prawda, to prawdopodobnie żadne obietnice nie pomogą, bo nie wiadomo czy on sam potrafi się tak dość znacznie zmienić, chociaż wydawałoby się że to jest proste - przestać kłamać.

Jeśli chcecie być razem to najlepiej by było jakby przeszedł terapię (np. dla DDA).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jazzowa, ja nie rozumiem ze Ty nie rozumiesz. przeciez sytuacja jest jasna. ale nie chce mi sie pisac na ten temat.

facet tez mowi do Ciebie jasnym jezykiem, a Ty dorabiasz sobie jakies ideologie.

 

-- 07 gru 2013, 23:46 --

 

oklamywana,

najbardziej oklamujesz sama siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×