Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a szkoła/studia


anyway

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, czy takie rozwiązanie by mnie jeszcze bardziej nie pogrążyło. Ten minimalny kontakt z ludźmi w szkole czasami był dla mnie kołem ratunkowym, bo nie mając się do kogo odezwać popadam w paranoję. Z drugiej strony oszczędziłoby mi to naprawdę sporo stresu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy takie rozwiązanie by mnie jeszcze bardziej nie pogrążyło. Ten minimalny kontakt z ludźmi w szkole czasami był dla mnie kołem ratunkowym, bo nie mając się do kogo odezwać popadam w paranoję. Z drugiej strony oszczędziłoby mi to naprawdę sporo stresu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć ludzie, ja mam problem taki, że mam już jakieś 40-50 dni do matury, jakbym teraz się zaczął uczyć to jeszcze bym dał rade to przyzwoicie napisać jeśli bym robił w sumie jakieś 70-80 zadań dziennie. Pomagając sobie książką. Jednak mam wrażenie że mi to zajmie cały dzień, jakieś 9 godzin i wtedy automatycznie daje sobie spokój. Cholernie jestem zestresowany tą całą maturą i jestem trochę w kropce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napieecie, matura to bzdura. Wiem, jak to brzmi dla maturzysty, ale serio. Znakomita większość osób, które do niej podchodzą, jakoś ją zdają, więc dlaczego akurat Ty miałbyś być tym, który nie zda? Myślę, że za dużo od siebie wymagasz, 70 zadań dziennie, to każdy by się zniechęcił. Ustal sobie jakąś normę, którą jesteś w stanie wykonać bez poświęcania temu całego dnia, rób przerwy, np. 10 zadań, obiad, następne 10, spacer, następne 10, coś tam, co Ci przyjemność sprawia. Efekty wcale nie będą gorsze, bo ważne, że będziesz robił cokolwiek i to regularnie. Lepsze to niż nierobienie niczego, prawda?

Dasz radę, wierzę w Ciebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja studiuję zagranicą. Wyjechałam półtora roku temu, sama, bez nikogo z rozpoczynającą się depresją. I z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej, czuję że w końcu zawalę, że nic z tego nie będzie, że moje marzenia o skończeniu medycyny zostaną spalone na panewce. Już nawet nie mam siły walczyć o moje studia, o moje marzenia. A każda kolejna porażka i świadomość bezsilności sprawiają, że czuję się coraz gorzej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem matką 17-latka który powtarza trzeci rok gimnazjum. Oceny-katastrofa. Byłam już u szkolnego psychologa, robiliśmy testy w poradni psychologiczno-pedagogicznej i wszyscy mi mówią że zdolny, niezwykle inteligentny,nie ma z nim żadnych kłopotów wychowawczych,dobrze ułożony,grzeczny,tylko dlaczego nie chce się uczyć, tego nie wie nikt. Mam z nim kontakt świetny, gadamy o wszystkim,jest tylko jeden temat tabu-szkoła. Zapytam,dlaczego wagarujesz? Cisza. Chcesz skończyć to gimnazjum? Cisza. Nie potrafię,nie umiem,nie mam siły,cierpliwości... W kwestii nauki kompletny brak kontaktu,nawet wzrokowego,no,przesadziłabym,on wzrusza ramionami,taką mam odpowiedz na każde pytanie.Czy ktoś może ma jakiś pomysł?

 

Może rozwiązaniem byłaby zmiana szkoły np. na prywatną?

Może nie chce iść do liceum bo będzie starszy?

Może któryś z jego znajomych domyśla się przyczyn (np. rówieśnik z 1 klasy ) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę napisać,

strasznie się boję, nie mogę myśleć, nie umiem myśleć. Nie umiem się uczyć, skoncentrować, cokolwiek spamiętać. A bardzo zależy mi na studiach. Czuję się jak takie małe dziecko, dzieciątko, jak mam być odpowiedzialna, silna. Sorki za ten jęk. Dam sobie radę ;_;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem na I roku informatyki po raz drugi (w zeszłym roku to samo, ale zawaliłem przez pewnie depresję) i znowu się dzieje. Mam depresje od 2 tyg. raz byłem na zajęciach, jutro spr. i nawet nie zajrzałem do notatek, nie mam motywacji i ochoty.

Jak już otworzę zeszyt to jest duży sukces...

 

Czy też tak macie, że obawiacie się powrotu na zajęcia? Ja tak miałem od 3kl technikum i to się dzieje do teraz. Brak obecności w szkole, a ja zamiast iść to myślę sobie "co o mnie pomyślą, że co ja tu robie?!" i same tego typu sprawy.

 

Jutro, a w zasadzie to dziś mam na 10 i spróbuję się zmotywować i pójść... :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ziomal4321a,

 

Też tak miałem nie raz. Najgorzej już zacząć nie chodzić, wtedy później trudno jest wejść z powrotem na dobrą drogę.

Ja powinienem być na 4-ym roku, a jestem na 2-im. Także się nie przejmuj, nie jesteś sam z tym.

Dla osób z zaburzeniami psychicznymi uczelnia wyższa w Polsce to STRES, STRES i jeszcze raz STRES.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyperactive, Dzięki, to mnie pocieszyłeś :D. Najlepsze jest ta świadomość, że sam sobie kopię dołek. Po prostu strasznie się "boję" iść na uczelnię z obawy jak zareaguje reszta. Miałem dzisiaj pójść i dupa... Jutro muszę się zmusić, bo tyle czasu mnie już nie było... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inni zareagują normalnie - czyli tak jakby nigdy nic (a nauczyciele - pewnie masz zwolnienie, więc też problemu nie będzie), co najwyżej będą Ci zazdrościć, że zdałeś sprawdzian, a nie chodziłeś. Studenci już tak mają, że raz po raz nie bywają na zajęciach :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyperactive, No właśnie sprawa jest taka, że na wykładach mnie nie ma, teraz miałem drugi moduł matmy i słownie jeden raz byłem na ćwiczeniach z 5 czy 6. Zwolnienie miałem na kilka dni, ale teraz nie mam.

 

Jak jutro znowu nie pójdę to chyba postaram się o indywidualny tok studiów. Gdyby nie indywidualne nauczanie w 2 semestrze IV klasy technikum to pewnie nie ukończyłbym szkoły..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie radzę sobie, nie radzę naprawdę. to przez zaburzenia i nie wiem czy jest sens tak studiować

o ciekawa jestem co trzeba zrobić by mieć indywidualny tok studiów. jestem pewna, że radziłabym sobie znacznie znacznie lepiej gdybym miała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest tu ktoś?

Mam problem, podobny jak te opisywane wcześniej: brak siły do nauki, nie odrabiam nawet prac domowych - zostawiam wszystko na później, aż w końcu nie robię tego wcale. Kiedyś miałam bardzo dobre oceny, teraz mocno przeciętne. Przez to boję się o przyszłość, wszystko widzę w czarnych barwach, a kiedyś miałam marzenia, plany, aspiracje... Kiedy mam się zabrać do spraw związanych ze szkołą to ogarnia mnie coś w rodzaju paniki, niemocy, no po prostu nie potrafię się zebrać. Czuję się rozbita, mam strasznie chwiejne i zmienne nastroje, ukrywanie problemów przed ludźmi w szkole poprzez zakładanie maski (zresztą nie tylko w szkole, ale i w domu, często też przed przyjaciółmi, bo nie chcą/nie potrafią mnie zrozumieć) to norma, ale coraz częściej nie mam już na to siły, więc opuszczam lekcje (całe dnie), szczególnie kiedy mam wf... Nie akceptuję siebie i swojego ciała, nie wiem, kim jestem, bo na pewno nie tą dziewczyną sprzed kilku lat, a nawet sprzed roku. Mam zaburzenia odżywiania, stosuję naprzemiennie ścisłe diety z przesadnym objadaniem się + środki przeczyszczające w dużych ilościach co jakiś czas, liczę każdą kalorię, od kilku lat. Mam niestabilną sytuację w domu, do tego niedawno zmarła moja babcia. W naprawdę słabych okresach, takich jak obecny, męczą mnie mysli samobójcze. W niczym nie widzę sensu. Moi przyjaciele się oddalają, przyjaciółki znalazły chłopaków więc mają mniej czasu, a ja czuję, że stoję w miejscu i już nie jestem w stanie pójść do przodu. Nie raz miałam szansę z kimś być, ale przez stan w jakim się znajduję odsuwałam się albo odtrącałam po krótkim czasie każdego. Wiedziałam, że i tak mnie nie zrozumie, że nie jestem normalna, wstydziłam się swojego ciała, więc nie widziałam w żadnej tego typu relacji sensu, skoro musiałabym grać kogos, kim nie jestem. Boję się odrzucenia, bo raz to się już zdarzyło - co prawda nie przez moje problemy ze sobą, bo byłam z kimś równie "problematycznym", ale okazało się, że dla osoby na której naprawdę mi zależało nigdy nie byłam równie ważna. Ważniejsza była ex. Depresyjne nastroje męczą mnie od mniej więcej trzech lat, z różnym nasileniem i coraz większą częstotliwością. Próbowałam szukać pomocy, ale na rodziców nie mam co liczyć, naprawdę. Nie raz mówiłam, że potrzebuję wizyty u psychologa i nic. Mam skończone 18 lat, więc pewnie mogłabym szukać pomocy na własną rękę, ale nie wiem, jak się do tego zabrać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niewiemkimjestem18 Cześć kochana :)

Oj gdybyś tylko wiedziała jak jesteśmy podobne. Jestem nieco od Ciebie starsza ale również przez 4 lata zmagałam sie z Bulimią. Nic nie jadłam przez cały dzień,później wyżerałam całą lodówkę i zwracałam. I tak było non-stop. 3 próby samobójcze,listy pożegnalne, leki, terapie,płacz ból,strach. Nie miałam nikogo kto by mnie wspierał. Rodzice dołowali,krzyczeli i obwiniali. W szkole szło mi kiepsko. Najgorzej było z matematyką,jak wiadomo ten przedmiot jest specyficzny i niesystematyczna praca spowoduje ogromne luki w wiedzy i problemy. W szkole towarzyszyły mi stany derealizacji,nie wiedziałam gdzie idę,co robie i znajome twarze wydawały mi się obce. Przed lekcjami brałam leki uspokajające które nic nie pomagały. Zaburzenia odżywiania pokonałam samodzielnie ale z resztą zmagam się przez cały czas. Niestety wiem że jestem na coś chora, nie wiem na co. Psychiatra mówił że to depresja. Owszem ale żeby tylko? Wahania nastrojów od manii gdzie jestem pełna energii , głośna ,radosna i błyskotliwa po głęboką depresje gdzie moje myślenie jest spowolnione. Mam też problem z pamięcią krótkotrwałą i problem z zachowaniami niebezpiecznymi dla mojego zycia i zdrowia na przykład poprzez mieszanie lekow. Jeśli chcesz to skontaktuj się ze mną, może sobie nawzajem pomożemy. Ważne jest by zmienić swoje myślenie. A wiem że będzie lepiej. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak myślicie co pomaga w przejściu przez studia? chciałabym studiować kierunek, który mnie naprawdę interesuje, ale raz próbowałam studiów (na innym, też interesującym mnie kierunku) i po dwóch miesiącach nie byłam w stanie pójść na uczelnię. wcześniej radziłam sobie dobrze, byłam aktywna na zajęciach, ale kiedy nastąpił nawrót depresji z dnia na dzień przerwałam studia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak myślicie co pomaga w przejściu przez studia? chciałabym studiować kierunek, który mnie naprawdę interesuje, ale raz próbowałam studiów (na innym, też interesującym mnie kierunku) i po dwóch miesiącach nie byłam w stanie pójść na uczelnię. wcześniej radziłam sobie dobrze, byłam aktywna na zajęciach, ale kiedy nastąpił nawrót depresji z dnia na dzień przerwałam studia.

 

Ja przez chorobę musiałam rzucić studia dzienne i przejść na zaoczne - tylko dzięki temu dałam radę. Sesja ciągła jest dużą ulgą, bo egzaminy zdajesz w rytmie, w którym kończą się przedmioty, a więc jest to rozciągnięte na od marca do czerwca. Raz na te dwa tygodnie na zjeździe faktycznie tyłek odpada i mózg paruje przez te bite 12 godzin (zwłaszcza po pracy w tygodniu), ale lepsze to niż codzienne szarpanie się na różne godziny, czytanie stert pierdół na kolejny dzień, kolokwia etc. No i jak przez miesiąc nie byłam w stanie wygrzebać się z domu przez lęki, to straciłam tylko dwa zjazdy, a więc nawet ćwiczenia byłam jeszcze w stanie odrobić bez stawania na rzęsach.

Plusem jest też grupa złożona z ludzi w różnym wieku, z wieloma doświadczeniami zawodowymi i życiowymi, wykłady też częściej zmieniają się w konwersatoria, bo jak ktoś już pracuje w danej dziedzinie to ma dużo do dodania od siebie. No i jak się ma lepszy czas to w tygodniu sobie pracujesz, dorabiasz i zdobywasz doświadczenie zawodowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiero niedawno zrozumiałam jak się czują osoby, które mają problem z zebraniem się w sobie do zrobienia czegoś. Mnie właśnie to spotkało przy okazji pisania pracy magisterskiej. Wcześniej sądziłam, że jak coś trzeba zrobić, wie się o tym z odpowiednim wyprzedzeniem to szanse na zrobienie tego są bliskie 100%. Jak pisałam niedawno pracę to prawie płakałam przed tym, jak miałam to robić, bo bardzo, bardzo, bardzo chciałam pisać, miałam materiały, czas i możliwości, tylko coś we mnie wewnątrz nie pozwalało mi się zmobilizować. Czy ktoś też tak miał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem czytać ten temat jakoś w grudniu 2015 roku, ale stwierdziłem, że przerwę, bo akurat zacząłem się uczyć do ważnego kolokwium i nie chciałem się demotywować. W sumie to był pierwszy raz od roku, kiedy przysiadłem do książek, pdf'ów i uczyłem się przez 5 dni (niby tydzień przed, ale miewałem gorsze chwile i np. odkładałem naukę). Nie wiem skąd się pojawił taki impuls, żeby to robić, być może rozpoczęcie brania Wellbutrinu (zacząłem 10 grudnia, a naukę 15), ale na pewno nie strach przed tym, że po raz drugi przerwę studia albo będę pracował za minimum krajowe.

Od początku stycznia pojawiły się inne kolokwia i egzaminy zerowe, do których też się uczyłem, może nie tak, jak miało to miejsce w liceum, ale na tyle, że pozaliczałem. Nie dość, że walczyłem z motywacją, to jeszcze z samym sobą, np. natręctwami, czy moim perfekcjonizmem, co zabierało więcej energii. Teraz jestem 2 dni po egzaminach i wszystkie dotychczasowe zaliczyłem, z wyjątkiem jednego, bo źle odczytałem termin egzaminu (efekt braku koncentracji i derealizacji, plus wyje*ane na wiele rzeczy) i w faktycznej dacie nie mogłem na niego pójść, bo miałem wizytę u lekarza, więc czeka mnie 2-gi termin za dwa tygodnie. W sumie to się cieszę, bo już w ostatnich dniach sesji nie miałem siły, by się uczyć i często szedłem na egzaminy niedouczony, ale z różnych powodów udało się zdać. Po rozmowie z dziekanem skorzystam znowu z opcji urlopu zdrowotnego, ale tym razem będę uczestniczył w zajęciach, a tylko nie będę musiał zdawać przedmiotu (rachunkowości finansowej), z którym sobie nie radzę i też kwestia prowadzącego, bo na zajęciach siedziałem jak "mongoł" i w efekcie po jakimś czasie olałem je.

Ogólnie jestem na top uczelni w Polsce, ale jest o tyle fajnie, że sam sobie dobieram przedmioty i wykładowców, i w ten sposób mam własny plan, więc nie ma tak ciężko. Kwestia obecności na wykładach i niektórych ćwiczeniach jest dość łagodna, więc nawet mając sporo nieobecności, dałem radę ze zdobyciem notatek itp. Niedługo zaczynam terapię na oddziale dziennym, gdzie zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku w godzinach 9-13 i będę w stanie pogodzić ją ze studiami, więc pomimo gorszego stanu psychicznego i samopoczucia, jestem dobrej myśli.

Co by doradzić innym, jak ktoś wcześniej pisał o stymulacji, to możecie, o ile nie macie lęków, problemów z sercem czy derealizacji, spróbować poprosić lekarza o lek Wellbutrin (ja tak właśnie zrobiłem), bo ma potencjał. Uwaga tylko na cenę, bo drogi... Ja szukam tej stymulacji, bo kofeina na mnie nie działa i po wypiciu kilku energetyków, tylko nadwyrężyłbym sobie pikawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś też tak miał?

 

Tak, ja tak miałam podczas pisania obu prac dyplomowych. Koniec końców jakoś udało mi się zmusić, ale to był prawdziwy koszmar. Bardzo pomogła wyrozumiałość promotora, bo gdybym trafiła na kogoś innego i bardziej surowego to mógłby mnie odesłać z kwitkiem. Na szczęście spotkałam się ze zrozumieniem i udało mi się to szczęśliwie doprowadzić do końca. A co mnie tak blokowało? Trudno powiedzieć, ale chyba strach przed tym, że nie będę umiała temu podołać, że to ponad moje siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, opowiem tu moją historię związaną z edukacją, cud miód. Aktualnie mam 23 lata, bezrobotny, bez prawa jazdy bo straciłem, czasem psychotropy doprowadzają do dziwnych sytuacji.. Generalnie nie mam nic i pozatym jestem sam jak palec, moja rodzina nie wie o mnie nic a wręcz wykańcza psychicznie tylko nie wiem czy świadomie czy nie świadomie. Gdybym wiedział na pewno mógłbym przynajmniej z czystym sercem paru osobą przyj%^ać w twarz.

W podstawówce kilka razy miałem wystawiane opinie, standard każdy taką opinie ma wypisaną przez nauczyciela. W opinii przeważał motyw "bujania w obłokach" jak to durnie nazwała pani nauczycielka, co ja na to poradzę że zawsze myślami byłem gdzie indziej niż na nudnej lekcji gdzie tylko jedna odpowiedź była prawdziwa a cała reszta możliwości to bzdura. Paranoja. W drugiej czy tam trzeciej klasie podstawówki zaliczyłem przeprowadzkę do innego miasta. Totalna porażka moich rodziców. W tamtej szkole oczywiscie pod wpływem nieprzerwanie ciągnącej sie dwa lata kłótni bo tyle tam mieszkaliśmy zacząłem gnić od środka, przepadać, umierać, wycofywać sie, żadne słowo tego nie oddaje jak bardzo sie stoczyłem. Oczywiscie nikt mnie tam nie polubił, byłem mega naiwny zawsze, nic sie do dziś nie zmieniło, bo jak inni słyszą bzdrue to trzeźwo wyłapują że to wkęt, ale nie ja, miałem zbyt bójną wyobraźnie żeby nie uwieżyć że czegokolwiek nie da sie zrobić. W ciągu podstawówki wróciłem do tej pierwszej szkoły podstawowej, byłem juz wtedy w ciężkiej depresji ale jako że rodzice mnie nie zauważali a gdy pomagali to jeszcze pogarszali to było coraz gorzej, nie miałem kolegów, o dziewczynie nawet nie wspomne haha. Technikum, ten sam syf, byłem nikim. Pod koniec technikum zdecydowałem że ide do psychologa, od 18 moge robić co chce ze swoim życiem i nie musze wlec za sobą rodziców żeby cokolwiek podpisywali a czasem to u psychologa potrzebne jak sie nie ma 18nastu, pierwszy psycholog to jakaś totalna porażka, potem był następny do którego co jakiś czas jeżdze do dziś, zacząłem brać Cital 20mg, który po miesiącu przewrócił całe moje życie do góry nogami. Pomiedzy technikum a citalem są dwa lata ciemności o których nawet teraz zapomniałem wspomnieć, to było jądro ciemności, nie pamietam z tamtego okresu nic poza nocnym paleniem blantów do nieprzytomności bo czesto mi sie do zdażało, oprócz tego pierwsza dziewczyna która jest więcej niż pewne że mnie zdradzała z kolegami. Dziura w mózgu, tyle mi zostało z tamtego okresu, były też i studia, na które jadąc płakałem. I to tak konkretnie. Czasami w czasie zajęc musiałem wyjsćdo kibla zwymiotować i płakać. Samotność. Po pierwszych studiach i rzuceniu tej szmaty zaczeły sie psychotropy i terapia. Na koniec gdy juz myślalem że jest lepiej i pod wpływem rodziców poszłem na drugie studia. Wszystko h strzelił. Mam 23 lata, bez szkoły wyższej a nie młodnieje, bez prawa jazdy bo straciłem z głupoty i przez samotność bo jak bardzo trzeba być samotnym żeby zaryzykować prawo jazdy by tylko kogoś lepiej poznać, nie mam pracy a już czeka na mnie dług 8tyś zł jaki jestem winien sądowi. Zanim będe mieć więcej pieniędzy niż potrzebuje na jakieś totalne minimum do przeżycia będe już zwyczajnie za stary żeby studiować. Macie tu przykład jak nie przeżyć młodości. Poza tym dodam że już któryś raz z rzędu ktoś mi mówi włącznie z psychologami policyjnymi że jestem egoistą oraz nie uznaję hierarchii w grupie. To wszystko brzmi smutnie ale paradoksalnie im bardziej sie staczam tym lepiej mi idzie z wychodzeniem z depresji, interpretuje to jako kosmiczny "kac" po ciężkiej depresji, jestem teraz pewny siebie, z potulnego stałem się czarną owcą rodziny, a dziewczyn przez ostatni rok było lekko 8. Jeszcze tylko tutaj nikt mnie nie skrytykował i nie zrównał z ziemią, zapraszam do debaty, o ile mod nie usunie posta. Wypowiedziałem się o szkole i studiach jak by nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×