Skocz do zawartości
Nerwica.com

Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia


mtk

Rekomendowane odpowiedzi

Żeby dziecko coś osiągnęlo, to musi mieć solidną podstawę w postaci rodzicielskiego wsparcia-wiem po sobie. Zresztą nie sądzę, aby sportowcom żylo się lepiej. Mój byly owszem, jest ciężarowcem, ale to niezbyt dobry wzór dla dziecka.

/quote]

 

Rodzicielskie wsparcie nie jest konieczne. Trenerzy załatwią sprawę.

Sportowcom żyje się jak w bajce. Mają mnóstwo pieniędzy, robią to co lubią zamiast zapieprzać ma marne grosze w nielubianej pracy, są uważani za atrakcyjnych ludzi, liczne podróże, kobiety za nimi szaleją, jednym słowem sielanka.

Zresztą niekoniecznie musi być sportowcem, może jest uzdolniony artystycznie? Warto zasięgnąć opinii specjalistów np. od wokalu. Jest wielu utalentowanych ludzi, którzy zmarnowali jednak swój talent, bo wogóle nie spróbowali go wykorzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry sportsmen nie balanguje, tylko trenuje i pilnuje diety. Z tymi pieniędzmi to też przesada.

 

Zależy od dyscypliny. Jeśli chodzi o kulturystykę czy o zawody siłowe, to rzeczywiście nie można sobie pozwolić na rozrywkowy tryb życia, bo alkohol nie złuży rozwojowi mięśni i siły, ale w innych sportach jak najbardziej, choć oczywiście nie można z tym przesadzać. Dla przykładu najlepsi piłkarze świata bardzo często są widywani w dyskotekach, pubach, niektórzy mają nawet problemy z alkoholem.

 

A z pieniędzmi to nie jest żadna przesada. Zapewne chodzi Ci o oficjalne źródła dochodu, jednak sporty zespołowe mają to do siebie, że zawodnicy często mają bardzo ciekawe informacje na których można w łatwy sposób zarobić ogromne pieniądze nie ponosząc żadnego ryzyka. Podobnie jest z indywidualnymi, ale popularnymi sportami, np. tenis. Nie będę pisać o szczegółach, ale zapewne wiesz o co chodzi.

 

A co to ma wspólnego z tematem? Trochę ma. To co piszę ma na celu zmotywowanie co niektórych, pokazanie, że sensem życia może być zapewneinie odpowiedniej przyszłości ich dzieci.

Jestem też bardzo przeczulony na punkcie odpowiedniego motywowania dzieci. Nie znoszę tego, jak jakiś rodzic swój brak ambicji przenosi na dziecko. Jeśli młodemu człowiekowi od samego początku się wmawia, że ma skończyć studia, znaleźć średnio płatną pracę, to ktoś taki nic większego zapewne nie osiągnie, bo żeby coś osiągnąć, to trzeba celować w wyższe cele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspaniałej przyszłości, która będzie tylko Wasza ?

 

A skąd wiesz, że przyszłość będzie ich? Przeciętny człowiek zanim weźmie ślub, to ma za sobą kilka związków. Spójrz zresztą na datę urodzenia toma, jeśli dane są prawdziwe(bo moja wpisana data jest fikcyjna ;) ) , to szanse na ślub z tą dziewczyną są minimalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak możesz być z kimś i nie marzyć o przyszłości ?

 

No bardzo dziwne że nie marzysz o przyszłości będąc z drugą osobą tym bardziej jeśli ją kochasz... Sam jestem od bardzo niedawna w związku zakochałem się po same uszy albo i bardziej i pojawiło sie tyle nowej radości i marzeń w moim życiu :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja znam 3 pary, które pobrały się w młodym wieku(czyli wszyscy mają znacznie mniej niż 25 lat), wszystkie na skutek "wpadki" i dziwnym zbiegiem okoliczności były te śluby mniej więcej w tym samym czasie. Najmłodsza z tych par wzięła rozwód po trochę ponad miesiącu byciu razem. Sądzę, że pozostałe 2 pary prędzej czy później skończą tak samo chyba, że postanowią dla dziecka tkwić w zapewne nieszczęśliwych małżeństwach.

Aby małżeństwo było szczęśliwe, to trzeba spełniać pewne warunki:

1. Mieć doświadczenie z innymi(nie mówię, że trzeba przelecieć pół miasta, ale kilka związków warto mieć za sobą), żeby:

- potem nie było pokusy typu "a ciekawe jakby to było z innym/z inną";

- wiedzieć co naprawdę lubimy, jaka kobieta/mężczyzna będzie najbardziej odpowiednia/odpowiedni, a żeby to wiedzieć, to trzeba mieć porównanie.

2. Mieć jakiś odpowiedni status materialny. Nie ma nic gorszego dla młodego małżeństwa, niż mieszkanie z teściami.

3. Powinno być zawarte z jakiegoś dużego uczucia, a nie z przymusu.

4. Małżonkowie powinni mieć odpowiedni wiek, dla mnie tym odpowiednim wiekiem jest co najmniej 25 lat dla kobiety i co najmniej 30 lat faceta. W młodszym wieku ludziom często odbija, chcą się ciągle bawić, korzystać z życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. dziewczyna wie o moich problemach i wie, że nie wybiegam daleko w przyszłość.

Jasne, że chcę z nią być, chcę z nią spędzić całe życie ale jak ja mam myśleć o przyszłości, o moich marzeniach skoro TERAZ czuję się fatalnie.Ja myślę o tym, żeby jakoś przetrwać następny dzień. Na razie przyszłość rysuje się w ciemnych barwach(jeśli chodzi o mój stan), dlatego trudno mi myśleć w ogóle o jakiejkolwiek przyszłości

anand22 w tym roku skończę 20 lat..Dlaczego szansę na ślub mają być minimalne?? Jeżeli można powiedzieć, że jesteśmy dojrzali i oboje jesteśmy przekonani, że to właśnie ta druga osoba jest tą naszą połówką

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:36 pm ]

makanti ja też się zakochałem po uszy,miłość wniosła radość we mnie, ale nie można powiedzieć, że było tego dużo. Dlaczego?? Bo pech chciał, że tkwiłem a w zasadzie nadal tkwię w takiej derealizacji/depersonalizacji, że wiesz jak to jest z przeżywaniem uczuć...

Sorry,że się tak użalam nad sobą...ale muszę..zrozumcie to proszę

 

pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do ślubu w młodym wieku,

nie zawsze jest to błąd.

Ja wyszłam za mąż jak miałam 20 lat,

mój mąż miał wtedy 21.

Jesteśmy małżeństwem ponad 4 lata.

Nie twierdzę, że jest łatwo,

czasem zastanawiam się

czy rzeczywiście nie zrobiliśmy tego za wcześnie,

ale nie żałuję i nie zamierzamy się rozwodzić.

Moja koleżanka też młodo wyszła za mąż (21 lat)

i też się jej układa w małżeństwie.

Ale zgodzę się z anand22

co do warunków, które podał (no oprócz wieku :) - wiek nie jest wyznacznikiem dojrzałości i przeżytych doświadczeń ).

Nie ma nic gorszego niż młodzi ludzie,

którzy pobrali się przez "wpadkę"

i mieszkają kątem u rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ehhh moje zycie tez nie mam sensu poki nie zaloze wlasnej rodziny do czego pewnie nie dojdzie bo to w czym teraz tkwie to nie rodzina.

 

 

Nie wiem czemu tkwie w tym glupim swiecie,chyba tylko dlatego ze się boje umrzeć.

 

mam cos podobnego tylko ze ja sie nie boje umrzec a popelnic samobojstwo, troche to przykre bo nie mam odwagi zyc ani pozbawic siezycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam cos podobnego tylko ze ja sie nie boje umrzec a popelnic samobojstwo, troche to przykre bo nie mam odwagi zyc ani pozbawic siezycia

no to wlaśnie ja tez boje sie popelnic samobojstwo

 

:arrow: to może stworzymy klub suicydalny? -> w grupie zawsze raźniej ;)

 

:arrow: chyba każdy niezdecydowany samobójca ma ten problem-często się zastanawiałam jak ocenić samobójców-ludzie ich zazwyczaj potępiają jako tych słabych, którzy nie potrafili dać sobie rady z życiem...ale ja osobiście ich podziwiam, bo żeby popełnić samobójstwo to trzeba mieć nie lada odwagę (sama póki co jej nie mam)(nie żebym tu faworyzowała to wyjście jako panaceum na nasze bolączki); zwłąszcza jeśli ktoś robi to z zimną krwią, jest opanowany, zdecydowany i spokojny bo zwyczajnie stwierdził, że nie widzi sensu życia-i co w tym takiego dziwnego? Tak samo jak ktoś pragnie żyć, tak samo ktoś chce po prostu odejść...I nie znoszę tutaj wersji, iż Bóg potępia samobójców bo to takie straszenie małych dzieci Babą Jagą, Bóg ponoć kocha nas all, więc powinien wybaczyć jeśłi w ogóle jest co wybaczać; często ludzie nie mają odwagi zmienić swojego życia i tkwią w bagnie cały czas-myślę, że szybciej to jest godne potępienia, mieć świadomość, że jest źle i nie chcieć tego zmienić; a samobójca? Podjął decyzję o zmianie (fakt, drastycznej bo niepraktykowanej masowo) i choćby za to należy mu się szacunek;

Jeśli chodzi o moje zejście z tego świata to najchętniej I'd shoot a bullet through my head, ale nie mam gun;-/

w rachubę na pewno nie wchodzi utopienie, podcięcie żył, czy pas, to zbyt drastyczne :roll: Tak czy siak, gdybym lub jeśłi zdecyduję się na suicide to na pewno nie będę przeklinała świata w chwili odejścia, ale chcę odejść w pojednaniu (jeśli można to tak nazwać)

Spokojne, Szybko, Bezboleśnie;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o moje zejście z tego świata to najchętniej I'd shoot a bullet through my head, ale nie mam gun;-/

w rachubę na pewno nie wchodzi utopienie, podcięcie żył, czy pas, to zbyt drastyczne Tak czy siak, gdybym lub jeśłi zdecyduję się na suicide to na pewno nie będę przeklinała świata w chwili odejścia, ale chcę odejść w pojednaniu (jeśli można to tak nazwać)

Spokojne, Szybko, Bezboleśnie;

 

a moze smierc przez zamarzniecie? ale nie wiem czy da sie zamarznac swiadomie czyli nie pod wplywem... pewnie tez ciezko

 

 

hmm a czy moje zycie ma jakis sens? czasem mam wrazenie ze Bog stworzyl mnie i moje problemy i mial konkretny plan np. zeby pokazac innym ze moga miec gorzej.. albo zeby utrudnic moim rodzicom zycie lub zeby taki psycholog mial prace , bo jak narazie czuje sie jak taki element ukladanki niby jest ale gdyby go nie bylo to nic zlego by sie nie stalo jestem jak element puzzli w rogu .. moge sie zgubic a ukladanka i tak bedzie dobrze wygladac ( dzizys jakie brednie pisze)

sens? kiedys moim sensem zycia byla moja daleka przyszlosc teraz kazda nastepna minuta ma sens to ze ide zrobic herbate czy umyc zeby .. poprostu nie umiem sie odnalezc po tym co zrobilam i co przezywam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

a moze smierc przez zamarzniecie? ale nie wiem czy da sie zamarznac swiadomie czyli nie pod wplywem... pewnie tez ciezko

 

 

hmm a czy moje życie ma jakis sens? kiedys moim sensem zycia byla moja daleka przyszlosc teraz kazda nastepna minuta ma sens to ze ide zrobic herbate czy umyc zeby .. poprostu nie umiem sie odnalezc po tym co zrobilam i co przezywam.

 

:arrow: death przez zamarznięcie jest jeszcze drastyczniejsza; paradoxem jest fakt, że żyć jest trudno ale i umrzeć także, nie wiadomo czemu człowiek kurczowo trzyma się życia->to pewnie cwaństwo ewolucji, która tak nas zaprogrmowała, żeby walczyć o życie despite all shit that surrounds us->i gdzie tu jest miejsce na wolną wolę :roll:

 

:arrow: co do twojego sensu życia-choć jestek kilkla lat starsza od Ciebie, to borykam się z tym samym problemem; wierzący powiedzieliby nam, że aby odnaleźć sens trzeba odnaleźć wiarę, bo popatrz na taki schemat: sensesm życia człowieka niewierzącego (lub o powierzchownej wierze) jest nauka, sukces, rodzina->i gdy stanie już na szczycie, to co wtedy? Pewnie doświadczy pustki, której my doświadczamy już dzisiaj (tylko, że ów człowiek, zdobył już all co było do zdobycia) i wpadnie w deprechę (mur beton); zdaje się, że jedynym wyjśćiem na naszą chorobę jest wiara, bo ona napędzać będzie Nas zawsze, nieważne, co sie stanie...

pytanie tylko-czy chcemy wierzyć? Ja osobiście nigdy nie zastanawiałam się nad Bogiem tak głęboko jak w ostatnim m-cu; niestety mimo modlitwy, Nikt mnie nie oświecił i nie wskazał drogi...może jednak się uda...wtedy na pewno o tym napiszę ;)

Jeśli jednak uda się Nam naprawdę uwierzyć, to nic nigdy w życiu już nas nie złamie; ;) tylko terazm powiedzcie mi JAK UWIERZYĆ?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wierzący powiedzieliby nam, że aby odnaleźć sens trzeba odnaleźć wiarę, bo popatrz na taki schemat: sensesm życia człowieka niewierzącego (lub o powierzchownej wierze) jest nauka, sukces, rodzina->i gdy stanie już na szczycie, to co wtedy? Pewnie doświadczy pustki, której my doświadczamy już dzisiaj (tylko, że ów człowiek, zdobył już all co było do zdobycia) i wpadnie w deprechę (mur beton); zdaje się, że jedynym wyjśćiem na naszą chorobę jest wiara, bo ona napędzać będzie Nas zawsze, nieważne, co sie stanie...

 

weic jestem czlowiekiem powierzchownie wierzacym i to pewnie prawda.. kiedys pokladalam w Bogu wielka nadzieje wierzylam ze on mi przeznaczyl jakis cel na tej ziemi a teraz kiedy wszyscy o mnie zapominaja nawet On to trace te pewnosc. nie dosc ze zostalam sama to zupelnie brak mi pomyslu na zycie bo jaki sens ma miec moje zycie skoro siedze ciegle w domu i sie wszystkiego boje?

 

jaki plan mial Bog stawiajac na mojej drodze ksiedza ktory powiedzial ze jesli zrezygnuje z religi ( wiedzial o moich problemach ze skzola a religia jest nieobowiazkowa i czesc klasy juz zrezygnowala ) to wysle informacje do kurii ze sie wyparlam wiary? ( czesc klasy zrezygnowala i im tym nie grozil) no jaki plan mial w tym Bog?odwiedzenia mnie od wiary? przez te slowa poczulam sie zle bo tak jakbym juz nie miala oparcia w Bogu...

ludzie powierzchownie wierzacy daza do sukcesu do kariery do szczescia ja tego nie mam ... nie mam zdrowia, juz doswiadczylam pustki mimo iz nie mam nic procz choroby...

 

Po co ja zyje? Chyba po to zeby umrzec...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie dosc ze zostalam sama to zupelnie brak mi pomyslu na zycie bo jaki sens ma miec moje zycie skoro siedze ciegle w domu i sie wszystkiego boje?

 

:arrow: Sens jest tylko jeden (nie chcę tu moralizować):

-przez to cierpienie musisz stać się silniejsza i dojrzalsza, być może bardziej wierząca (jeśli masz pytania odnośnie wiary, to warto zapisać się na jakieś forum katolickie); choć tak do końca to nie potrafię Ci odpowiedzieć, bo jaki sens mają cierpienia małych dzieci umierających w hospicjach, czy ludzi padających w Afryce (to wcale nie tak daleko od nas!) z głodu jak muchy, podczas gdy ludzie w Europe i USA i innych krajach, etc. marnują jedzenie, chorują na bulimię, anoreksję i inne zaburzenia odżywiania? No, chyba, że spojrzeć na to z tej strony: że all problemy zawdzięczamy sobie i nie ma co tu mieszać Boga...Ale doprawdy nie wiem co gorsze, mieszanie w to all Boga, czy pozostawienie "Go" na marginesie; czasem wolałabym nigdy o Nim nie usłyszeć, wtedy moje życie byłoby o nieba lepsze (o jeden kluczowy i problematyczny punkt odniesienia mniej);

ale cierpienie zawsze uczy, na pewno pokory, spokoju, etc. czyli tego, co młodzi, zdrowi ludzie w naszym wieku aż tak wiele nie mają;

 

:arrow: co do tego parszywego księdza-naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak paskudnie się zachował... :roll: btw, chyba nie uwierzyłaś, że napisałby do kurii>?< Kościół ma dziś problemy z wiernymi, a raczej ich malejącą liczbą (sekularyzacja społeczeństwa) i powinien z większym szacunkiem podchodzić do ludzi młodych, nadziei Kościoła; ale w każdym stadzie znajdzie się black sheep, naucz się "brać poprawkę" na takich ludzi i nie buduj na podstawie doświadzczenia z 1 ks opinii o nich wszystkich...

 

:arrow: co do "karierowiczów": wcale nie oznacza, że Ci, co chcą zrobić karierę są powierzchowni czy mało wierzący...często tak jest ale to nie reguła, jeśli ktoś lubi lub kocha to co robi to kariera przyjdzie sama, nie wiadomo nawet kiedy; jeśli ktoś przy tym jest wierzący, to jest napewno na względnie prostej drodze I guess;

 

:arrow:xCarmen:: powiedz, z czego właściwie wynika twoja choroba: strach przed oceną innych, brak wartości, wiary czy sensu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xCarmen:: powiedz, z czego właściwie wynika twoja choroba: strach przed oceną innych, brak wartości, wiary czy sensu?

mysle ze to pierwsze chyba najbardziej, ale boje sie tez przyszlosci ...

nawet juznie potrafie o tym myslec .. kiedys mialam plany ..teraz myslenie o tym co bedzie tylko przyprawia mnie o dreszcze i powracaja leki..

 

czasem mam wrazenie ze zanim cierpienie nauczy mnie pokory i sprawi ze bede silniejsza poprostu wykituje :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xCarmen:

Pewnie niewiele Ci to pomoże, ale ja też czasami mam takie wrażenie;

Myślę, że z tą oceną przez innych, to jest tutaj trochę winy rodzoców, że nie przygotowali dziecka do tego typu wyzwań (a niestety inni zawsze, mniej czy bardziej nas oceniają, należy tylko brać na nich poprawkę), bo tylko gdy zaczęłaś ujawniać taką cechę, to powinni zacząć z Tobą o tym rozmwiać...i ukręcić łba tej hydrze, póki była mała;

Ale o człowieku nie wolno wątpić, póki żyje,;

uszy do góry ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xCarmen, a jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość ?

A jak wyobrażałaś sobie kiedyś, kiedy było dobrze ?

 

Czy myślisz, że życie nabrałoby sensu, gdyby dawne plany i marzenia stały się prawdziwe i do zrealizowania ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

xCarmen, a jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość ?

 

teraz obecnie sobie nie wyobrazam ze moge jakos dalej zyc wyjsc spoza wlasnego pokoju.

 

a dawniej chcialam skonczyc prawo w warszawie, lublinie albo krakowie zamieszkac w ktoryms z tych miast znalezc milosc - teraz to jakies nierealne jest , a gdybym to osiagnel achyba wreszcie bylabym spokojna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak najpierw 3 klasa potem matura i wtedy droga wolna ! moge realizowac wszystkie cele i marzenia....

 

tylko co mam zrobic zeby te wolne 7 miesiecy nie bylo zmarnowane?

juz drugi dzien po podjeciu decyzji a ja czuje ze sie lenie obijam i nie mam zadnego celu nie mam pojecia czym wypelnic ten czas....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×