Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie odczuwam potrzeby rozmowy z ludzmi


kanika_

Rekomendowane odpowiedzi

Ja na początku bałam się pisać, bo bałam się oceny innych, tego że ktoś mi napisze w odpowiedzi, że tutaj nie pasuję i mam spadać, bałam się nawet tego, że ktoś nie zgodzi się z moim zdaniem, że zostanę wyśmiana. Pamiętam, jak z nerwami otwierałam forum i patrzyłam, czy ktoś odpowiedział na to co napisałam. Teraz im więcej pisze, tym więcej nabieram pewności siebie i już się nie boję, że ktoś napisze coś co mi się nie spodoba. W realu wśród znajomych też nie mam dużych problemów z wyrażaniem opinii, jednak jeżeli chodzi o "osoby z autorytetem" typu wykładowcy, to mam z tym spore problemy, bo po prostu w stosunku do nich czuję się małym człowieczkiem, z bardzo mąłym rozumkiem. Mam nadzieję, że kiedyś również tego uczucia się pozbędę. Patrzę z podziwem na osoby, które potrafią na luzie i o wszystkim rozmawiać z wykładowcami, ja niestety jeszcze tego nie umiem. Może kiedyś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie miałam problemów jeśli chodzi o rozmowę z innymi.

Ja wręcz to kocham ! Nawiązywanie nowych znajomości, żart, uśmiech.

Przecież człowiek potrzebuje drugiego człowieka.

 

A co do tych autorytetów.

Czuję ogromny szacunek, ale taki wykładowca jest takim samym człowiekiem jak i ja ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do tych autorytetów.

Czuję ogromny szacunek, ale taki wykładowca jest takim samym człowiekiem jak i ja ;)

 

Człowiek z fobią społeczną i niskim poczuciem własnej wartości niestety tak ma, że czuje strach przed kontaktami z innymi ludźmi. Wykładowca jest takim samym człowiekiem, ale przez moją chorobę wydaje mi się, że jestem od niego gorsza i że robię lepiej nie odzywając się niż mówiąc coś, czym bym się zbłaźniła. K. niestety zdrowy człowiek nie jest w stanie do końca zrozumieć, co czuje ktoś taki jak ja. Pewnie nie czytałaś moich dawniejszych postów, tak w skrócie miałam ciężkie dzieciństwo, ojciec cały czas mnie poniżał, mówił i udowadniał mi, że jestem do niczego. Stąd się wzięło niskie poczucie własnej wartości. Teraz jest o niebo lepiej, m.in. dzięki studiom, ale z pewnymi rzeczami (właśnie z rozmową z wykładowcami) radzę sobie jeszcze nie najlepiej. Ale i tak dziękuję Bogu za to, że tak dużo osiągnęłam. Inni mają znacznie gorzej.

Co do poznawania nowych ludzi, to nie mam z tym większego problemu, oczywiście trochę czasu musi minąć zanim komuś zaufam chociaż trochę, a jak wyczuję, że osoba jest nieszczera, to trzymam na dystans, jednak rozmawiam i nie daję jej mocno odczuć, że coś jest nie tak. Gorzej jak w towarzystwie jest kilka takich osób, to mam skłonność do wyłączania się, czyli nic nie mówię i myślami uciekam gdzie indziej, zdarza mi się to b. żadko, tylko jak mam gorszy dzień, a te mam już żadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

luthien, oj nie nie, ja rozumiem takie osoby doskonale !

Ja czasem po prostu piszę o sobie, a może nie powinnam, bo przecież przyszłam tutaj aby komuś dać iskierkę nadziei, a nie mówić o swoich odczuciach.

Ale zdrowe osoby także tak mają, także nie potrafią rozmawiać, boją się.

Ja zawsze byłam wysyłana do nauczycieli, na akademie, wszędzie gdzie tylko trzeba było zabrać głos w większym gronie, bądź ze starszymi osobami, bo 'miałam gadane i potrafiłam w kwiatki ubrać' ..

 

Podziwiam Ciebie za Twoją wytrwałość, jesteś naprawdę pięknym przykładem na to, że silna wolna człowieka nie może nad nim zawładnąć, a on nad nią, gratuluję :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki K.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem bardzo silna, bo mało kto bez pomocy innych przetrwałby w jednym kawałku to co ja w życiu przeszłam. Nie chcę się nad sobą użalać, bo wiem, że inni mają gorzej.

Ja mam gadane w gronie znajomych, bo czuję się po prostu bezpiecznie, z obcymi też już rozmawiam bez większych problemów, tylko z tymi autorytetami mam problem. Najlepszym przykładem na to była moja matura, z pisemnego polskiego mocne 4, a z ustego ledwo 3 :mrgreen: Moja polonistka całe liceum się dziwiła, bo prace pisemne zawsze pisałam na 4-5, ona strasznie lubiła je czytać, zawsze mnie wyróźniała, a odpowiadanie 1, zawsze z marszu rezygnowałam i mówiłam, że jestem nieprzygotowana, chociaż przeważnie byłam, ale strach mi nie pozwalał. Ona nie mogła tego zrozumieć. Ja też wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak jest tego przyczyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znam to uczucie..meczarnia przychodzi w porze obiadu zwana tutaj pora lunchu kiedy ekipa siada do jednego stolu ..30 min przymusowego sluchania jap jap jap puls koniecznosc odpowiadania na niezliczone pytania, wymuszona konwersacja i ignorowanie faktu ze ja mam juz objawy smierci klinicznej..ciekawa strona depresji ostry towarzystwowstret i nadwrazliwosc na halas :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też to znam... znajomi chyba zaczynają juz myśleć, że jestem gburowata i że ich nie lubię. przynajmniej ja bym tak pomyslała. ale ja naprawdę nie wiem o czym miałabym z nimi rozmawiać i po co. w ogole mnie nie interesuje co do mnie mowią. co mnie to obchodzi? jestem jedynaczką, do niedawna mieszkałam z rodzicami dla ktorych dobre dziecko to dziecko ciche. potrafię całymi dniami milczeć...

 

boje sie czasem, że jak tak dalej pójdzie to wpadnę w jakąś fobię społeczną czy cos w tym stylu i całkiem się zamkne w sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"boje sie czasem, że jak tak dalej pójdzie to wpadnę w jakąś fobię społeczną czy cos w tym stylu i całkiem się zamkne w sobie"

 

to ja już chyba wpadłam, mam wrażenie że mogłabym własne życie spędzić w 4 ścianach z dala od wszytkich pretensji tego świata :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też to znam... znajomi chyba zaczynają juz myśleć, że jestem gburowata i że ich nie lubię. przynajmniej ja bym tak pomyslała. ale ja naprawdę nie wiem o czym miałabym z nimi rozmawiać i po co.

w ogole mnie nie interesuje co do mnie mowią. co mnie to obchodzi?

 

Skąd to znam, ale jeśli chodzi o mnie nie jestem jedynakiem, mam młodszą siostrę o 6 lat. Do tego zawsze byłem osobą mało rozmowną, co do znajomych ta zostao ich dwóch :twisted:

 

[ciekawostka]

Gdy byłem niemowlakiem sprawdzali czy jeszcze żyje, bo panowała cisza jak w grobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam z tym ogromny problem. Zawsze byłam osobą małomówną,wycofaną a odkąd zaczęłam chorować 10 lat temu zamknęlam się w sobie do tego stopnia,że czasem mam wrażenie ze juz nie potrafię normalnie rozmawiać,że nie potrafię normalnie egzystowac wśród ludzi.Żyję wśród swoich 4 scian...wypełzam na siusiu i papu.Babcia u której mieszkam jest dla mnie zupełnie obcą osoba i vice versa.Matka też nic o mnie nie wie.Imprezy rodzinne są dla mnie męczarnią.Wszyscy weseli,ożywieni a ja siedzę jak ten kołek i nawet nie potrafię się odezwać...boję sie ośmieszenia,a poza tym po prostu mi się nie chce...w takich momentach najlepiej znikam w swoim pokoju.Czuję się jak jakies dziwadło.Czy jak kiedys założę swoją rodzinę też będę taka?...czy nie będę rozmawiać ze swoim mężem,dziećmi? męczy mnie to a nawet ze swoim psychiatra nie potrafię o tym porozmawiac :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potraficie chyba sobie wyobrazić jaką męczarnię przeżywam na wszelkich "dobrowolno-przymusowych" imprezach szkolnych. Ale i tak nie przepadam za tym towarzystwem klasowym (w większości), więc po co się mam pchać tam gdzie mnie nie chcą.

 

Ojj potrafie mnie nie bardzo gdziekolwiek chca jak widza jak sie rozsypuje ale mimo to przychoche (np, studniowka) bo wierzylam ze cos jeszcze naprawie ale okazalo sie ze oni mnie ignorowali wiec ja nie bede z nimi rozmawiac nawet nie mam ochoty ... tak jak dzis na rodzinnym spotkaniu. Jestem sama i dobrze mi z tym .. do pewnego czasu :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak ja nie chciałem z nikim rozmawiać. To wynika z tego, że oni są w zupełnie innym świecie a nasz tok myślenia to "co oni wiedzą; nic nie rozumieją" i gdzieś jeszcze wewnątrz zazdrościmy innym szczęścia. Prosty mechanizm, który powoduje że odechciewa się nam ze wszystkimi gadać.

 

Moja rada, to zacząć terapię dla tych co jeszcze nie zaczęli a dla tych co zaczęli i nie widzą skutków to przyłożyć się do tej terapii :!::!:;) bo to na prawdę ważne. Ja się trochę postarałem leki dobrałem, 3 miechy już nie potrzebuje psychologa/psychiatry sam jadę robię to co kiedyś robiłem i lubiłem gadam z ludźmi cały czas układam moje puzzle, moje życie. Kontakty z tatą się znacznie poprawiły, zaraził mnie nawet jego hobby ;) Jeden tylko wkurzający mnie fakt to to, że leki będę brał przez parę lat :shock: bo to stabilizatory nastroju. Anyway przykładać się do terapii i rozwiązywać problemy ;) . Ci którzy nie zaczęli to warto o tym pomyśleć, bo ludzie chorzy jak my nie rozumują logicznie zazwyczaj ;) a osoba zdrowa i owszem więc jest w stanie nam pomóc zwłaszcza jak się na tym zna. Więc jazda po pomoc, raz, dwa, trzy ;):mrgreen::mrgreen:

 

Ps. Pozdrawiam starych znajomych hehe :) i tych nowych też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×