Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powołanie...?


maniek102

Rekomendowane odpowiedzi

Nie można wrzucać do jednego wora sekty i zakonu, bo takie podejście jest totalnym nieporozumieniem. Życie w sekcie jest podobne do życia z nerwicą – umysł jest zniewolony. Życie w zakonie to świadomy wybór, wolność – jeżeli nie chcesz być w zakonie mówisz pi….lę i odchodzisz. Co do zamieszczonego cytatu – wszystko zależy od podejścia przełożonych seminarium, czasami efekt jest odwrotny. Nie zgodzę się z twierdziłem, że nawet z pomocą łaski Bożej, zmieni się osobowość, podejście do ludzi, akceptację siebie, zaburzenia na tle seksualnym. Skąd ten kryzys w kościele, te wszystkie afery i rezygnacja z kapłaństwa wielu znanych księży? Prawdziwe powołanie obroni się samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można wrzucać do jednego wora sekty i zakonu, bo takie podejście jest totalnym nieporozumieniem. Życie w sekcie jest podobne do życia z nerwicą – umysł jest zniewolony. Życie w zakonie to świadomy wybór, wolność – jeżeli nie chcesz być w zakonie mówisz pi….lę i odchodzisz. Co do zamieszczonego cytatu – wszystko zależy od podejścia przełożonych seminarium, czasami efekt jest odwrotny. Nie zgodzę się z twierdziłem, że nawet z pomocą łaski Bożej, zmieni się osobowość, podejście do ludzi, akceptację siebie, zaburzenia na tle seksualnym. Skąd ten kryzys w kościele, te wszystkie afery i rezygnacja z kapłaństwa wielu znanych księży? Prawdziwe powołanie obroni się samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, to nie jest wolność tylko takie same zniewolenie, natomiast akceptowalne dlatego że wynika z przekonań które podziela większość społeczeństwa.

Co z tego że taka osoba może opuścić zakon w każdej chwili, jak po latach spędzonych za murami takiej osobie będzie bardzo trudno odnaleźć się w społeczeństwie, więc w praktyce to nie bardzo już potem gdzie taka osoba ma iść.

 

A sekty też są różne, jedne są bardzo destrukcyjne, a inne porównywalne z tradycyjnymi religiami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, to nie jest wolność tylko takie same zniewolenie, natomiast akceptowalne dlatego że wynika z przekonań które podziela większość społeczeństwa.

Co z tego że taka osoba może opuścić zakon w każdej chwili, jak po latach spędzonych za murami takiej osobie będzie bardzo trudno odnaleźć się w społeczeństwie, więc w praktyce to nie bardzo już potem gdzie taka osoba ma iść.

 

A sekty też są różne, jedne są bardzo destrukcyjne, a inne porównywalne z tradycyjnymi religiami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, mam podobny problem. Wychowywałem się w katolickiej rodzinie, byłem lektorem, ale jakoś nigdy nie czułem się związany z kościołem aż tak mocno, żeby zostać księdzem. Nawet mam trochę różniące się poglądy, np. na związki homoseksualne itd. Mam dziewczynę, z którą mimo zgrzytów chciałbym spędzić życie.

 

Myśl o tym, że powinienem zostać księdzem uderzyła mnie jakieś 2 miesiące temu, cały lipiec, dzień w dzień o tym myślałem, zły humor, stres,, nerwy. Po przeczytaniu wątku poszedłem do psychologa, jest trochę lepiej, z tym, ze następna wizyta dopiero za miesiąc.

 

Ale mam pytanie, czy ktoś z was miał takie ataki lękowe związane z tymi myślami, połączone z fizycznymi objawami. Mam na myśli coś takiego - dochodzę do krytycznego momentu, w którym wydaje mi się, że to jest już mi droga wybrana przez Boga, nie ma odwrotu, że tak naprawdę będzie mi dobrze jako kapłanowi, i dostaję wtedy takiego uderzenia gorąca, czy ciepła, podwyższony puls, co jeszcze pogarsza sprawę, bo wydaje mi się, że to jest jakiś znak czy coś.

 

Wiem jak to brzmi z pozycji osoby trzeciej, bo po takim ataku sam wiem, że to ja kontroluje swoje życie, i nikt mnie nie zmusi, ale w czasie trwania NN nie jest to już takie łatwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, mam podobny problem. Wychowywałem się w katolickiej rodzinie, byłem lektorem, ale jakoś nigdy nie czułem się związany z kościołem aż tak mocno, żeby zostać księdzem. Nawet mam trochę różniące się poglądy, np. na związki homoseksualne itd. Mam dziewczynę, z którą mimo zgrzytów chciałbym spędzić życie.

 

Myśl o tym, że powinienem zostać księdzem uderzyła mnie jakieś 2 miesiące temu, cały lipiec, dzień w dzień o tym myślałem, zły humor, stres,, nerwy. Po przeczytaniu wątku poszedłem do psychologa, jest trochę lepiej, z tym, ze następna wizyta dopiero za miesiąc.

 

Ale mam pytanie, czy ktoś z was miał takie ataki lękowe związane z tymi myślami, połączone z fizycznymi objawami. Mam na myśli coś takiego - dochodzę do krytycznego momentu, w którym wydaje mi się, że to jest już mi droga wybrana przez Boga, nie ma odwrotu, że tak naprawdę będzie mi dobrze jako kapłanowi, i dostaję wtedy takiego uderzenia gorąca, czy ciepła, podwyższony puls, co jeszcze pogarsza sprawę, bo wydaje mi się, że to jest jakiś znak czy coś.

 

Wiem jak to brzmi z pozycji osoby trzeciej, bo po takim ataku sam wiem, że to ja kontroluje swoje życie, i nikt mnie nie zmusi, ale w czasie trwania NN nie jest to już takie łatwe.

 

Na podstawie swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że faza "nie ma odwrotu" to najgorszy moment w nerwicy natręctw - to znaczy "nerwica" przedstawia Ci jakieś myśli, odczucia jako "dowód", że to czego się obawiasz, to Twoje "prawdziwe" chęci. Ale to absurdalne, bo nie można chcieć czegoś i jednocześnie nie chcieć - za tym stoi jakieś dziwne przekonanie, że podświadomość czy coś w środku nas wie lepiej co dla nas dobre - ale to bzdura. Chwilowe poczucie "chęci" to często iluzja, która powstaje pod wpływem lęku przed nią. To jest np. ten moment, w którym ktoś, kto ma lęk że jest pedofilem "czuje" że go pociągają dzieci - ale to wszystko mistyfikacja.

Także to, że przez chwilę pomyślisz, że fajnie by było być księdzem, nie oznacza powołania - rozważamy w życiu masę pomysłów na to, kim być i to, że przy którymś pojawią się pozytywne emocje nie znaczy, że ma on sens. Jeśli pomyślę, że śmieciarka jest super i fajnie by było nią pojeździć, to znaczy, że mam powołanie do tego? Raczej nie, bo nie mam nawet prawa jazdy.

 

Powołanie kojarzy się z czymś magicznym - że to jakiś głos, który Cię wzywa i jest poza Tobą - ale naprawdę to jest bardzo odpowiedzialna decyzja i powołanie musi wynikać z tego kim jesteś w rzeczywistym życiu, łączyć się z Twoim doświadczeniem, możliwościami. Jeśli ktoś nie jest pobożny, nie żyje wiarą czy jest spełniony w związku, to jakby miał się zaangażować autentycznie w bycie księdzem? Miałby się nagle stać kimś innym?

 

Jeśli ktoś ma powołanie, to nie czuje przed tym lęku, to się łączy z tym, czego chce świadomie, Bóg wybiera ludzi, którzy są na to gotowi i jest to dla nich radość a nie lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu za komuny było więcej powołań niż obecnie. Czemu w Polsce jest więcej powołań niż w zachodzie Europy. Odpowiedzi są proste i nie mają nic wspólnego z działalnością boską. Im bardziej religijne społeczeństwo tym więcej powołań, im biedniejsze społeczeństwo tym więcej powołań bo część osób traktuje kapłaństwo jako drogę kariery zawodowej. Dziś to już rzadkość ale w średniowieczu to był często jedyny sposób awansu społecznego i uzyskania prestiżu. Za komuny w Polsce było sporo powołań zwłaszcza na wsi bo bycie księdzem uważano za nobilitację, dawało możliwość niefizycznej pracy, prestiżu społecznego, czy było nawet wyrazem buntu wobec systemu PRL. Dziś jest mało powołań bo ludzie mają większość możliwość wyboru drogi zawodowej, stan kapłański przestał być tak atrakcyjny sukces można odnieść w innej dziedzinie bez męczącego celibatu, no i mamy wyjątkowo silny antyklerykalizm zwłaszcza wśród młodzieży co też swoje robi.

 

Ogólnie nie wierze w te powołania dzisiaj to często oznaka jakiś zaburzeń psychicznych, czy co najmniej problemów z tożsamością, po części ale nie tak silnie jak kiedyś jest to wybór ścieżki zawodowej. Może są rzeczywiście jakieś powołania ale to zdecydowana mniejszość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu za komuny było więcej powołań niż obecnie. Czemu w Polsce jest więcej powołań niż w zachodzie Europy. Odpowiedzi są proste i nie mają nic wspólnego z działalnością boską. Im bardziej religijne społeczeństwo tym więcej powołań, im biedniejsze społeczeństwo tym więcej powołań bo część osób traktuje kapłaństwo jako drogę kariery zawodowej. Dziś to już rzadkość ale w średniowieczu to był często jedyny sposób awansu społecznego i uzyskania prestiżu. Za komuny w Polsce było sporo powołań zwłaszcza na wsi bo bycie księdzem uważano za nobilitację, dawało możliwość niefizycznej pracy, prestiżu społecznego, czy było nawet wyrazem buntu wobec systemu PRL. Dziś jest mało powołań bo ludzie mają większość możliwość wyboru drogi zawodowej, stan kapłański przestał być tak atrakcyjny sukces można odnieść w innej dziedzinie bez męczącego celibatu, no i mamy wyjątkowo silny antyklerykalizm zwłaszcza wśród młodzieży co też swoje robi.

 

Ogólnie nie wierze w te powołania dzisiaj to często oznaka jakiś zaburzeń psychicznych, czy co najmniej problemów z tożsamością, po części ale nie tak silnie jak kiedyś jest to wybór ścieżki zawodowej. Może są rzeczywiście jakieś powołania ale to zdecydowana mniejszość.

 

Zależy jak na to patrzeć, dla mnie to się ze sobą łączy - że jeśli jest mniej osób religijnych, żyjących wiarą, to Bóg ma mniejszy wybór, nie wybierze sobie przecież kogoś, kto się do tego nie nadaje. Dla mnie działanie Boskie jest na styku dwóch płaszczyzn - z jednej strony Opatrzność ma jakiś swój plan, a z drugiej strony uwzględnia wolną wolę człowieka i stan faktyczny czyli to, co jest.

Oczywiście jest to moje spojrzenie, przez pryzmat wiary i nie każdy się musi z tym zgadzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej konrad9595,

SRY nie wiem jak sytuacja ma się u ciebie :( ale napisze jak to wygląda u większości osób i co robić.

 

PRZYCZYNA NERWICY

Każdy ma czasem negatywne myśli. Ludzie którzy mają silny charakter i mocną determinacje, wiedzą czego chcą w życiu, mocno wierzą w to co uwarzają za słuszne, takich ludzi nie męczą prawie wcale bo mają twardy charkater :)

 

Sry nie wiem jak sytuacja wygląda u ciebie, ale nerwica czy depresja dokucza osobom z słabym charakterem. Są nieśmiali, nie mają swojego zdania. Wolą by ktoś za nich decydował. To czyni ich też słabymi i wrażliwymi. Przez to mają dużo negatywnych myśli które ich wykańczają. Czasem do poziomu depresji czy nerwicy. Za dużo negatywnych myśli się nagromadza.

 

Nerwica bierze się także czasem, u osób co za dużo pracują i odmawiają sobie prawie zupełnie własnych radości. U osób nieśmiałych jest to nasilony (mają wyższą wrażliwość) oni czują, że nie mogą innych zawieść, dlatego dla dobra innych mogą się katować nawet jak są potwornie zmęczeni. Trzeba pracować, trzeba pomagać innym, ale trzeba też dbać o własne szczęście.

 

JAK POZBYĆ SIĘ NERWICY

1)Nabranie pewności siebie

Musisz mieć twardy charakter, wiedzieć sam co chcesz (nie to co ci ktoś każe) i dążyć do tego. Nie słuchaj też tego co każe nerwica.

 

Uczyłem się o takim ćwiczeniu na nabranie pewności siebie polega na tym, aby zamienić wszelkie negatywne na myśli pozytywnymi. Jak przychodzi myśl negatywna: nie chce żyć, to się nie uda, nic nie osiągne, trzeba dać im najpierw przejść(nie odpychać ich) a po nich w myślach z przekonaniem i wiarą powiedzieć sobie przeciwne do tych negatywnych: kocham życie, uda się, osiągne to.

 

Najlepiej dać całkowicie przeciwną do tej negatywnej:

nie uda się - uda się

nie che żyć - chce żyć

 

jak męczy cię myśl, która zmusza cię do bycia księdzem po pierwsze daj jej przejść(nie odpędzaj), a potem powiedz sobie w myślach z przekonaniem i wiarą nie pójde do kościoła nie chce.

 

2)Ignorowanie myśli

Jeśli nawet po nabraniu pewności siebie myśli męczą, trzeba jej ignorować traktować jak powietrze. Jak przychodzą ignorować je, nie zastanawiać się nad nimi, nie odpędzać ich na siłe. Ignorować je i dać im przejść. W ten sposób będą słabnąć i stopniowo będą męczyć mniej, aż w końcu odejdą. Co kolwiek związane z tymi myślami ignorować.

 

3) Więcej korzystać z życia

Nie należy powstrzymywać się od korzystania z życia. Bo to jest tak nie jesz jesteś głodny, nie dbasz o zdrowie jesteś chory, nie ciesysz się życiem masz depresje.

 

Trzeba korzystać z życia cieszyć się nim. Jak masz zainteresowania poświęć im więcej czasu, spotykaj się z znajomymi itp.

Jak masz marzenia pracuj, aby je osiągnąć.

 

Im człowiek weselszy tym, ma większą chęć do pracy :) dlatego nie powstrzymuj się przez zabawą. Często jak się jest też szczęśliwym ma się większą chęć dania szczęścia innym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje leczenie dobiega juz ku końcowi wieć dzięki też za otrzymaną pomoc :D

 

-- 29 lip 2013, 20:53 --

 

Cześć . Wiesz na tydzień miałem spokój z tymi myślami że pójdę do zakonu albo na księdza albo na misjonarza . I nikt mi nie umie pomóc bo ja chciałbym takiej odpowiedzi na 100% , a nie takie sobie gadanie. Nie chce byc księdzem albo zakonnikiem , chce studiować i mieć rodzinę a co jeśli Bóg tego zarząda to już bym wolał sie zabić niż tak by było i jeszcze usłyszałem w Kościele na kazaniu że gdy człowiek wybbierze powołanie takie jakie Bóg chce to będzie szczęsliwy i zbawiony ...Może wiesz coś na temat choroby psychicznej możliwością pójścia do seminaruim lub zakonu. Oby tak było , że ten kto ma NN to nie może zostać kapłanem lub bratem zakonnym. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siemka, mój problem wygląda tak: miesiąc temu zaczęła mi się NN. (tak mi się wydaję, nie byłem jeszcze u psychologa), otóż wmawiałem sobie, że może jestem gejem. Nie będę tego rozwijał, w każdym razie przez 25 dni moje życie było gówniane. nie byłem niczym zainteresowany, jedynie potwierdzałem swoją orientację, którą na dzień dzisiejszy określam na 100% hetero. Później miałem dzień przerwy i zaczęło się coś gorszego - pedofilia. Na szczęście to trwało krótko z czego się bardzo cieszę, gdyż czułem się dosłownie jak gów**. 2 dni temu dzień przerwy i od wczoraj męczy mnie coś religijnego mianowicie powołanie :P U mnie wygląda to tak, że do kościoła chodzę okazyjnie, raczej z przyzwyczajenia rodzinnego niż z własnej chęci. Nie mam ochoty zmieniać świata, ani umacniać ludzi w wierze itp. Wszystkie modlitwy traktuje raczej jako wyuczone formułki, jeśli mam ochotę się pomodlić, co zdarza się dosyć rzadko robię to w formie przemyśleń. Nie wiem skąd taka myśl w mojej głowie, ale boje się, że zostanę powołany i będę musiał rzucić moje dotychczasowe życie studenckie. Do tej pory nie obcy był mi alkohol,papierosy, jointy,pornosy. Nie będę ukrywał, ascetą nie jestem. Chce żyć tak jak kiedyś, nie rozmyślać przez 90% czasu w ciągu dnia o rzeczach, na które nigdy nie zwracałem uwagi. Miałem tyle planów na życie, marzeń, listę kobiet do zdobycia, że nie wyobrażam sobie zamknięcia w seminarium.

Czemu to tutaj napisałem? Po prostu nic nie wiem na temat powołań i próbuje utwierdzić się w przekonaniu, że to kolejna głupota, która przychodzi mi do głowy. Z tego co czytałem, te natręctwa to po prostu nasze wewnętrzne sprzeczności, więc chyba nie powinienem się tym martwić. No nie wiem, może ktoś tutaj przez to przechodził. Psychologa mam ustawionego na koniec sierpnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rafallopes1, hej tak jak widzisz nerwica polega na tym, że dręczą nas potworne myśli przeciwne do naszego charakteru, dlatego nas tak męczą. Te myśli często gdy jedne przestaną nas tak przerażać czy męczyć, zmieniają temat na inny. Jak dołączysz do zakonu najprawdopodobniej i tak zaczną cię męczyć na inny temat.

 

Co najważniejsze ignoruj te myśli. Jak przychodzą nie odpychaj ich, tylko daj im przejść. Nie gdybaj wogóle co to jest z kąd to się bierze, jak się tego pozbyć. Cokolwiek z tymi myślami ignoruj, daj temu przejść. Stopniowo te myśli będą słabnąć(mniej będziemy się nimi przejmować) aż odejdą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak pani psycholog mówi tak:

 

myśli natrętne IIIII powołanie(głos Boga)

*przymusowe , nawracające , budząca IIIII *spokojnie przychodzi ,rodzi spokój,radość

sprzeciw (nie chce jej mieć) IIIIIII *odpowiadaja na nie osoby zdrowe

unikam bronie się przed nią IIIII *pozwala podjąć decyzje w wolności , bez

*rodzi napięcie , lęk IIIIII przymusu

*objaw zaburzenia IIIIII * odrzucenie powołanie nie wiąże się z karą

co robić?

przybijać "naklejki"-myśl natrętna ( chodzi o to że jak myśl sie pojawi to jej nie odrzucać tylko przybić jej naklejkę i myśleć o czymś pozytywnym

 

Myślę , że pomogłem :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

 

Te duże litery I to przerwy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś jeszcze zmaga się z takimi myślami?

 

Mnie one dopadły jakiś miesiąc temu i nie potrafię sobie z nimi poradzić :(

 

 

Ja też mam podobne myśli. Nie byłam jeszcze u psychologa, ale chcę się niedługo wybrać.

 

Wiem, że mam NN, bo od dwóch miesięcy czuję strach przed bluźnierstwem, boję się, że obrażę Boga itp. i miałam natrętne myśli. Widzę u siebie też skrupulantyzm - liczyłam swoje grzechy, czułam się niegodna przystąpić do Komunii Świętej. Pojawił się strach przed śmiercią, piekłem itp. Z czasem zajęłam się swoimi obowiązkami i było lepiej.

 

Ostatnio boję się tego, że mam powołanie. Myślę sobie, że Bóg karze mi iść np. do zakonu i nie będę mogła się temu sprzeciwić. A myśląc o zakonie czuje strach, nie wyobrażam sobie siebie tam. Z drugiej strony jestem osobą wierzącą i nie chce zawieść Boga. Ostanio miałam też tak, jak ktoś opisał na tym forum - pomyślałam, że może Bóg chce żebym poszła do zakonu i poczułam przypływ gorąca. Nie wiem czy to powołanie. Ktoś napisał, że musi być wolność, radość, a ja czuje smutek, przymus. Chce być osobą wierzącą, ale świecką. Chciałabym mieć rodzinę.

 

Przypominam sobie, że kiedyś dawno też miałam takie lęki, że będę miała powołanie, ale wtedy nie miałam NN. Od jakiegoś czasu moja sytuacja się zmieniła, miałam dużo stresów, myślę, że to odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Podczas jednej z pielgrzymek dawno temu nocowałam w zakonie i stwierdziłam, że nie umiałabym tak żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wątpie żeby chociaż osoba o nawet minimalnych zaburzeniach psychicznych powinna isc do zakonu

 

Też tak myślę. Chyba powinnam iść jak najszybciej do psychologa. Podoba mi się moje życie, chciałabym mieć w przyszłości rodzinę. To pewnie przez NN mam dziwne myśli. Powiem, że wszystko zaczęło się od strachu przed grzechem, bluźnierstwem, a teraz te myśli, że powinnam iść do zakonu, a nie chce. Wiem, że to chore.

 

Czytałam wypowiedzi osób, które mają prawdziwe powołanie i są szczęśliwe z tego powodu, chcą tego.

 

Mam pytanie czy NN może mieć związek z długotrwałym stresem? Ostatnio miałam dużo trudnych sytuacji w życiu. Myślę, że mogłam mieć też pewne skłonności np. niskie poczucie własnej wartości itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś jeszcze zmaga się z takimi myślami?

 

Mnie one dopadły jakiś miesiąc temu i nie potrafię sobie z nimi poradzić :(

 

 

Ja też mam podobne myśli. Nie byłam jeszcze u psychologa, ale chcę się niedługo wybrać.

 

Wiem, że mam NN, bo od dwóch miesięcy czuję strach przed bluźnierstwem, boję się, że obrażę Boga itp. i miałam natrętne myśli. Widzę u siebie też skrupulantyzm - liczyłam swoje grzechy, czułam się niegodna przystąpić do Komunii Świętej. Pojawił się strach przed śmiercią, piekłem itp. Z czasem zajęłam się swoimi obowiązkami i było lepiej.

 

Ostatnio boję się tego, że mam powołanie. Myślę sobie, że Bóg karze mi iść np. do zakonu i nie będę mogła się temu sprzeciwić. A myśląc o zakonie czuje strach, nie wyobrażam sobie siebie tam. Z drugiej strony jestem osobą wierzącą i nie chce zawieść Boga. Ostanio miałam też tak, jak ktoś opisał na tym forum - pomyślałam, że może Bóg chce żebym poszła do zakonu i poczułam przypływ gorąca. Nie wiem czy to powołanie. Ktoś napisał, że musi być wolność, radość, a ja czuje smutek, przymus. Chce być osobą wierzącą, ale świecką. Chciałabym mieć rodzinę.

 

Przypominam sobie, że kiedyś dawno też miałam takie lęki, że będę miała powołanie, ale wtedy nie miałam NN. Od jakiegoś czasu moja sytuacja się zmieniła, miałam dużo stresów, myślę, że to odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Podczas jednej z pielgrzymek dawno temu nocowałam w zakonie i stwierdziłam, że nie umiałabym tak żyć.

 

 

 

Czuję się bardzo podobnie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Czuję się bardzo podobnie :(

 

Myślę, że to tylko choroba, skoro nie chcemy tego. W sumie jestem tego pewna, bo te myśli zaczęło się po innych myślach natrętnych. Wcześniej nie miałam ich.

 

Bóg nas do niczego nie zmusza.

 

Tłumaczę też sobie, że jeśli bym nawet poszła do zakonu to wtedy bym się przekonała, że to nie jest to. Teraz to tylko myśli, które rodzą takie przekonanie. Żebym zaczęła to realizować to pewnie bym tego nie chciała.

 

Dlatego jeszcze w tym tygodniu umówię się do psychologa prywatnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie czy NN może mieć związek z długotrwałym stresem? Ostatnio miałam dużo trudnych sytuacji w życiu. Myślę, że mogłam mieć też pewne skłonności np. niskie poczucie własnej wartości itp.

 

Ja około 3 lat temu miałam słaby okres (inne natrętne myśli,depresja) i po silnym stresie w pracy wrociło -najpierw, że jestem opętana, a teraz ten zakon.

 

Więc myślę, że jak najbardziej stres wywołuje nawrót NN. :(

 

Ja już chodzę na terapię, a za 3 tyg. wybieram się do psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja około 3 lat temu miałam słaby okres (inne natrętne myśli,depresja) i po silnym stresie w pracy wrociło -najpierw, że jestem opętana, a teraz ten zakon.

 

Więc myślę, że jak najbardziej stres wywołuje nawrót NN. :(

 

Ja już chodzę na terapię, a za 3 tyg. wybieram się do psychiatry.

 

Też miałam myśli o opętaniu, a teraz o zakonie ;( Najgorsze, że czuję lęk przed modlitwą - a to że będę miała myśli bluźniercze, a to że Bóg mnie powoła a ja tego nie chcę. Wiem, że to chore... Przeczytałam, że te przypływy gorąca to mogą być objawy lęku, przy nerwicy lękowej, a nie jakieś nadzwyczajne znaki.

 

Terapia nic nie pomaga? Ja zapisałam się na pierwsze spotkanie w piątek. Mam nadzieję, że będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiero byłam na 3 spotkaniach. Odrobinkę pomaga.

 

Widzę, że jedziemy na tym samym wózku...dziś nie poszłam do kościoła bo tak sie bałam :(

 

Ja jak mam takie myśli to mówię sobie: pragnę mieć męża i dzieci, nie pragnę iść do zakonu. na chwile pomaga.

 

a z atakami lęku, paniki sobie nie radzę stąd wizyta u psychiatry za 3 tyg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×