Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Hm, tak na logikę, każdy by kopnął takiego w 4litetry. Jednak każdej sytuacji towarzyszy wiele czynników, które trzeba wziąć pod uwagę. Jest jednak jeden, bardzo istotny - szacunek własny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zle sie czuje.moz mnie oszukal.jeszcze przed slubem obiecał mi ze nigdy niebedzie pisac na gg zadno dziewczyno.zaufalam mu.a dzis jest juz inaczej.twierdzi ze kazdy moze pisac do kago chce.zaufałam mu mimo ze sie bałam bo jest niepijocym alkocholikiem.a o tym problemie tez mi puzno powiedzial,tuz pzred slubem.mimo wszystko ja go wtedy nie odepchnełam i niezostawilam.prosił mnie w tedy abym go niezostawila a dzis nieliczy sie ze mno i zapomino o obietniczch.jest juz 1 po slubie.pomuzcie.co mam myslec.boli mnie to bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anialub, najwyraźniej miałaś podstawy do oczekiwania od niego aby Ci obiecał, że nie będzie pisał na gg... Nie chce oceniać sytuacji z tak szczątkowymi informacjami na temat Twojego problemu, więc proszę napisz coś więcej.

Jak na ten moment to wygląda na próbę zamknięcia go w klatce przez Ciebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Trafiłam na to forum bo szukam pomocy. Od dłuższego czasu widzę u siebie oznaki depresji. Nie leczyłam się bo do tej pory jakoś sama dawałam sobie rade. Niestety życie nie przynosi mi nic dobrego, wręcz przeciwnie układa sie coraz gorzej co nie sprzyja poprawieniu się mojego nastroju. Dwa lata temu rozstałam się z mężczyzną po 9 latach związku. Miałam wtedy 1,5 roczne dziecko jednak decyzję podjęłam świadomie i byłam pewna że jest to jedyne wyjście by jakoś od nowa zacząć normalnie żyć. Po pewnym czasie związałam sie ponownie i szczęscie które wtedy czułam nie było porównywalne z niczym innym czego doświadczyłam wcześniej. Naprawdę się zakochałam i wydaje mi się że chyba pierwszy raz w życiu. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo. Dawałam od siebie tyle ile potrafiłam pragnąc być najlepszą w każdym aspekcie naszego wspólnego życia. Bardzo szybko zaczęłam opadać z sił. Na początku dostawałam dużo w zamian lecz w momencie mojego pierwszego załamania okazało się że nie za bardzo mogę liczyć na wsparcie mojego partnera. Zamiast być blisko uciekał jak najdalej pozostawiając mnie z moją głową sam na sam co powodowało u mnie coraz większe poczucie osamotnienia. Doszło do tego że uciekłam. Wyprowadziłam się do rodziców gdzie czułam się bezpieczniej a on tego nie potrafił zrozumieć. Pomimo kolejnych prób naprawienia związku nie dałam rady przekonać go by starał się mnie zrozumieć, proponowałam terapie dla par, ale on tego nie chciał. Proponował mi związek na odległość w celu jak to nazwał "ponownego zdobycia zaufania". Nie dałam rady. Kolejne pół roku w takim oczekiwaniu na jego przyjazd, telefon, sms wykończyło mnie psychicznie do tego stopnia że nie mogę się podnieść rano z łóżka, zająć dzieckiem, pracować. Nie jestem w stanie zebrać myśli, mam problemy ze zdrowiem i moja głowa generuje myśli samobójcze. Wieczory są koszmarem. Boje się zostawać sama w domu. W pewnym momencie nazwałam go potworem na forum internetowym na co on zobaczywszy ten wpis wyszedł z mojego domu i już się nie odezwał. Ja zdaję sobie sprawę że problemy które wynikły w naszym związku mogą być w głównej mierze moją winą, Wydaje mi się że od mniej więcej 18 roku życia cierpię na nawracające stany depresyjne, wtedy właśnie miałam próbę samobójczą ale po krótkotrwałej terapii nie leczyłam się aż do tej pory. Mam 30 lat i zaczynam się obawiać o kolejne lata bo w tej chwili nie widzę w życiu nic dobrego pomimo tego iż powinnam mieć siłę by wychować moje dziecko. Raz czuję się na siłach by wyjść na spacer drugiego dnia nie mam siły by wstać z łóżka. Noce są koszmarem śpie tylko po Stilnoxsie bez niego budzę się co 15 min zalana potem. Nie wiem co dalej robić. Jutro mam wizytę u psychiatry ale byłam u niego już jakieś pół roku temu i nic mi nie pomogły leki które wtedy brałam a był to Cilon. Szukam pomocy już na różne sposoby. Boje się kolejnego dnia. Najgorszy jest fakt że wciąż mam nadzieję na zrozumienie ze strony mojego byłego partnera mojego stanu i łudzę się że zrozumie i wybaczy. Ja zrobiłabym wszystko by utrzymać nasz związek. Czuję się winna wszystkiemu co się stało. Mam wrażenie że po raz kolejny zniszczyłam szansę na dobre życie dla mojego synka. W chwilach kiedy źle się czułam i nie dostawałam wsparcia od mojego partnera chciałam od niego uciekać i szukałam sposobów na wyżalenie się u innych. Niejednokrotnie mówiłam o tym że go nienawidzę, że mnie krzywdzi, nie szanuje, ale potem wiedziałam że jeden jego dobry gest byłby dla mnie bodźcem do kolejnego miesiąca życia. On jednak stwierdził że mówiąc tak o nim zniszczyłam w nim zaufanie do mnie ale jednocześnie na moje błagania o pomoc znowu uciekał i nie dawał poczucia bezpieczeństwa. Tak jak by chciał mnie ukarać za moją słabość jednocześnie podważając słowami moje umiejętności zajmowania się dzieckiem, rodziną. Zastanawiam się co jeszcze mogłam zrobić żeby uratować ten związek bo chyba tylko jeden bóg wie jak bardzo się starałam. A teraz już nie mam sił nawet żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz wyjść z tego stanu to proponuje na początek przestac się obwiniać o cos na co w ogóle nie miałaś żadnego wpływu.Widac że jesteś perfekcjonistka ale wytykanie teraz swoich uchybień nic nie da poza wpędzeniem się w jeszcze gorszą depresje.Zastanów się czy w życiu zawsze Ty za wszystko musisz przepraszać??Nie od dziś przeciez wiadomo że jeśli cos psuje się w związku to zazwyczaj obie strony są winne a nie jedna.Z tego co piszesz to ten mężczyzna nie zapokajał Twoich potrzeb emocjonalnych.Jest to bardzo frustrujące uczucie i nie

dziwie Ci się że tak zareagowałaś.Poza tym na Twoj obecny stan na pewno składa się jeszcze dużo różnych czynników ale od analizy takich problemów są psychoterapeuci.Polecam więc wybrać się do jakiegoś dobrego i poleconego i porozmawiac:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za te słowa. Czytałam je z nadzieją w serce że to może faktycznie nie do końca moja wina. Jednak wiem że jutro znowu przyjdzie kolejny gorszy dzień i znowu moje myśli zwrócą sie w kierunku mojej nieudolności życiowej. Czekam z nadzieją na dzisiejszą wizytę u lekarza. Mam nadzieję na dobry sen bo noce mnie wykańczają. Dawniej radziłam sobie z problemami snem, zasypiałam i uciekałam od rzeczywistości budząc się tylko na chwilę. Teraz nawet tego nie jestem w stanie zrobić. Noce są niekończącym się koszmarem. Budząc się rano czuję lęk przed kolejnym wieczorem. Tak bardzo bym chciała żeby ktoś mi pomógł bo sama nie daję rady. Moim marzeniem jest nagła zmiana w moim byłym partnerze, zrozumienie z jego strony, przytulenie mnie i chęć pomocy, to by dało mi siłę by żyć, ale takie rzeczy dzieją się tylko w bajce. Niejednokrotnie słyszałam od niego że mam przestać bujać w obłokach i zejść na ziemię, chciałabym być normalna, stać twardo na ziemi...wtedy wszystko stałoby się proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim marzeniem jest nagła zmiana w moim byłym partnerze, zrozumienie z jego strony, przytulenie mnie i chęć pomocy, to by dało mi siłę by żyć,

Wiesz miłośc jest piękna...ale zeby w pełni z niej czerpać nie wolno uzależniac swojego szcześcia od zachowania tej drugiej strony.Takie jest moje zdanie,ale mysle ze słuszne.Chce przez to powiedziec że jeśli chcesz prawdziwie kochac musisz najpierw nauczyć się kochania samej siebie. Jezus kiedy był na ziemii powiedział:Miłuj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO. To świadczy o tym ze niemozliwa jest prawdziwa miłośc do kogoś jeśli nie szanujemy i nie obdarzamy stosownym uczuciem własnej osoby.Moze potraktuj tą przykra sytuacje do tego aby zwyczajnie polubic siebie i zwiekszyc poczucie wlasnej wartości....:):)Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może tak jest, być może kluczem do mojej głowy jest odbudowanie poczucia własnej wartości. Ale jak zacząć wierzyć w siebie jeśli wciaż słyszy się że wszystko co się złego w moim życiu dzieje jest tylko i wyłącznie moją winą, jeśli najbliższa deklarująca swoją miłość osoba twierdzi że jestem zła, że jestem zachłanna, że każdy mój krok jest pomyłką, że każda sugestia wyjścia z naszych problemów jest śmieszna i nierealna, skąd mam mieć pewność że to faktycznie nie tkwi we mnie, ta niszczycielska siła która powoduje że wszyscy wokół mnie są nieszcześliwi. Czy nie byłoby prościej poprostu zniknąć? Czasem w mojej głowie układa się plan ucieczki, wyjadę, zniknę, zacznę wszystko od nowa, bez patrzenia w przeszłość, ale wiem że sobie nie poradzę, nie będę miała siły... czy macie czasem wizję przyszłości? Ja miewam takie przeczucia, wiem kiedy zaczyna się dziać źle, wiem że zaraz wypowiem słowo które jak lawina zniszczy moje życie ale nie potrafię tego zatrzymać, potem faktycznie wszystko się wali a ja budzę się za parę miesięcy w innym miejscu mając nadzieję że wszystko wyśniłam, że odwrócę się i zobaczę mojego ukochanego śpiącego spokojnym snem obok mnie...nie daję rady iść do przodu...tak bardzo go kocham...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak zacząć wierzyć w siebie jeśli wciaż słyszy się że wszystko co się złego w moim życiu dzieje jest tylko i wyłącznie moją winą, jeśli najbliższa deklarująca swoją miłość osoba twierdzi że jestem zła, że jestem zachłanna, że każdy mój krok jest pomyłką, że każda sugestia wyjścia z naszych problemów jest śmieszna i nierealna, skąd mam mieć pewność że to faktycznie nie tkwi we mnie, ta niszczycielska siła która powoduje że wszyscy wokół mnie są nieszcześliwi.

Sama musisz przemyśleć czy to co mówią o Tobie inni jest prawdą czy też nie.Ale jedno mogę Ci powiedziec na pewno:najczęściej to w jaki sposób odnoszą się do nas inni ludzie jest odzwierciedleniem ICH problemów ze soba.Niestety wiele osób zdecydowanie za późno zdaje sobie z tego sprawe.Najczęściej wtedy kiedy skutecznie dali juz sobie wmówić że są kompletnym dnem i juz nie ma dla nich żadnej szansy.Oczywiście zrozumienie tego wymaga pogłębionej pracy ze soba ale myśle że warto to zrobić w imię własnego szczęścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że jesteś bardzo silną kobietą. Miałaś odwagę odejść od jednego życiowego partnera, mając małe dziecko. To bardzo dużo!!!!!!! I podziwiam Cię za to. Nie tkwiłaś w bezsensownym związku.

Jednak związek z drugą osobą znowu zniszczył Ciebie. Z tego co piszesz facet poprostu nie dorósł do bycia TWOIM mężczyzną. Związek opiera się na dawaniu i braniu przez cały czas. Na dobre i na złe. Ty cały czas dawałaś, starałaś się a facet z początku dawał, brał a potem przestał. Uważam, że jest niedojrzałym emocjonalnie dupkiem. ( przepraszam, że tak ostro, ale takie tłumaczenie, że odejść na jakiś czas, aby zaufać to dla mnie krętactwo i nieodpowiedzialność. )

Usiądź i pomyśl, jak będzie wyglądało Wasze, życie jakby się zmienił, tak jak marzysz? Czy nie będzie to ciągła obawa, ze znowu coś mu strzeli do głowy, że kiedy Go będziesz potrzebowała On zostawi Cię tłumacząc brakiem zaufania??? To Ty nie powinnaś mu ufać!!!

Postaraj się poukładać sobie to wszystko, czy TO ma sens.

Wiesz co dla mnie jest sensem w Twoim przypadku?

To TO, ze masz dziecko ( i na pewno zdrowe, nie ma nic gorszego od chorego, a wiem coś o tym) i dziękuj za to komu trzeba. Masz pracę, masz rodziców, masz gdzie mieszkać.

Masz bardzo dużo i masz dla kogo żyć!!!

Musisz tylko poukładać sobie pewne sprawy. Zaleźć wartości w życiu dla których warto co kolwiek. Choćby wstać rano z łóżka. Uśmiechnąć się do dziecka, podnieść głowę do góry i iść do przodu.

A tym co o Tobie gadają inni, nie przejmuj się, bo nie warto.

Uwierz!!!

Ja też całe życie słyszałam, że jestem do niczego, nic nie potrafię, co dotknę to zepsuję i żyłam w tej śwaidomości niskiego mniemania o sobie bardzo długo, wiele tracąc...aż za dużo. W pewnym momecie uświadomiłam sobie, ze inni poprostu zazdrościli mi tego co ja mam, co umię, co robię, tyle, że na niektóre sprawy było za późno. Ale teraz staram się nie słuchać innych. Mam to głęboko w d...

Ważne, to co ja myślę i to co ja robię.

Tak samo ważne jest to co TY myślisz, robisz, jak postępujesz.

Nie oglądaj się za siebie, nie rozpamiętuj, bo nie ma sensu.

Ważne co dalej!!!

 

Życzę pozytywnych myśli i rozwiązań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich:) moze ktos mi pomoze i doradzi co zrobic.

Czuje ze dzieje sie ze mna cos niedobrego ,mam meza ktory jest niepelnosprawny,kiedys bylismy szczesliwa para do 2001 roku,w tym roku wlasnie zmarl moj tata ,3 miesiace potem chlopak zachoowal na góza mózgu,to byl ciezki okres,ale sie zebralam,choroba nas wzmocnila i dala sile walczyc.4 lata temu 2 operacja i chlopak przestal chodzic.stan byl ciezki bardzo ale sie wykaraskal choc dalej wymaga stalej opieki.zostalam z nim mimo przeciwnsci rodziny,mimo ciezkiej sytuacji dawalismy rade bo wiara czynila cuda,on ani ja nie pogodzilismy sie z tym ze akurat nas to spotkalo.walcze caly czas o lepszy byt.tylko ostatnio stracilam wiare,czuje ze sie wypalam powoli ze nie mam o co walczyc.kocham go bardzo.nie potrafie go zostawic choc tesknie za normalnym zyciem,sni mi sie zdrowy maz po nocach budze sie wtedy rozdrazniona i z placzem,nie chce aby widzial moich łez bo mowi wtedy ze jestem nieszczesliwa.czasami sami nie potrafimy sie dogadac.choc stara sie mnie wspierac bo widzi jaka jestem rozdrazniona ze placze zle sypian nie jem,mniej dbam o dom i siebie bo wole lezec w łozku,kazdy mowi mi ze jestem silna ze podjelam sie takiego wyzwania,tez tak myslalam ale to chyba ponad moje sily.myslalam o samobójstwie,probowalam jesc tabletki.nie wiem co mam robic co myslec?.bede wdzieczna za pomoc :(

58.jpg.de38d36ede0e3b6038ae2af7aa8e9496.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Ewelino :D

 

Niepełnosprawność Twojego męża, która tak bardzo Was dotyka, nie musi rzucać wielkiego cienia na Wasze życie.

Wiem, to może zabrzmi może nawet absurdalnie, ale dla własnej kondycji psychicznej starajcie się żyć dalej swoimi pasjami, zainteresowaniami, marzeniami. Spalanie się w tym, może dać Wam siłę, do nauczenia się dalszego życia we dwoje w nowych okolicznościach. Niepełnosprawność męża z czasem może się stać co najwyżej niedogodnością, ale nie przeszkodą :!:

Z kolei zamknięcie się w domu i ciągłe zamartwianie się, nie godzenie się z tym, co się stało, może mieć coraz bardziej negatywne skutki dla Was obojga.

Dlatego moja rada jest taka, by pogodzić się z tym i żyć w nowych warunkach. Naprawdę da się, tylko początki bywają trudne, a później to "już z górki". ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj na forum ewelino ;)

 

Posluchaj, tyle przeszliscie razem , kochacie sie (??) , wiec czemu te okropne mysli cie dopadly?

zobacz ile twoj maz przeszedl , spojrz na niego zostawilabys go samego na tym swiecie?przeciez tyle sie nacierpial i tyle prezszedl , a dla kogo walczyl? dla ciebie i dla siebie = dla was.

Dlaczego nie mozesz skupic sie na tych dobrych chwilach a nie caly czas sie dolujesz?! to trudne wiem ale naucz sie tego zrob to dla twojego schorowanego meza i oczywiscie dla siebie.

pomysl jakby on sie czul gdybys go zostawila... nie dosc ze zycie go obciazylo choroba to jeszce wiesz o co chodzi.

A nie mozesz zaczac myslec o przyszlosci, wy we dwoje razem szczesliwi po tej trudnej walce.

Natomiast zacznij dbac o siebie pokarz mu ze ma silna zone ktora nadaje sens jego zyciu , jesli nie dajesz sobie rady z emocjami to moze skorzystaj z porady psychologa , bo warto i lepiej wczesniej niz bedzie za pozno bo szkoda zebys siebie niszczyla.

Nie znam waszej sytuacji nie wiem jak jest z ta choroba ale przeciez dolowaniem sie nic nie wskurasz prawda? sama zobacz czy to wam pomoze? nie jedynie zaszkodzi, a zycie jest tylko jedno i kazd przejdzie swoja czesc rozanca!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Małżeństwo z niepełnosprawnym/niepełnosprawną to spore wyzwanie, podziwiam ludzi, którzy się na to potrafią odważyć. Ja bym tak nie umiał, nie dałbym rady, więc wielki szacunek dla Ciebie ewelina_80.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

masz rację że to wyzwanie,tym bardziej że mamy tylko siebie.moja mama nie akceptuje naszego związku.miała inne wyobrażenia o moim przyszłym mężu,

mąż też może liczyć na braci bo jego mama nie żyje.ojczym właśnie sprzedaje dom rodzinny,co go dobiło.będę próbowała walczyć.

nie potrafimy zrozumieć jednego,że staramy się być dobrymi ludźmi szanujemy innych i nam tak cięzko,a są tacy ludzie jak ojczym męza który rozbił już 3 rodziny wział sie za 4 i żyje sobie jest zdrowy i dokucza ludziom,a my tacy młdzi całe najlepsze nasze lata nam zabrała choroba i ciągle mamy pod górke....:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, pierwszy raz korzystam z tego forum, ale nie wiem jak sobie poradzic ze swoimi problemami. Trafil mi sie klasyczny mezaljans, moja dziewczyna powiedziala, ze nie chce sie juz ze mna spotykac. Wogule zebysmy zerwali ze soba kontakt. Bylo mi z nia dobrze, ten zwiazek kosztowal mnie duzo wyrzeczen, a okazalo sie ze ona caly czas miala innego faceta. Co gorsza mowila mi, ze mnie kocha i jest ze mna szczesliwa. Tydzien temu wyjechalem za granice i dopiero dzisiaj mi o tym powiedziala. Nie chce szukac pomyslow na to, zebysmy sie znowu zeszli ze soba, ale za duzo o niej mysle. Co powinienem w takiej sytuacji zrobic? Boje sie, ze moge sie z tego powodu zalamac. Wiem, ze w pracy trudno bedzie mi sie skupic, a mam teraz duzo rzeczy do opanowania wiec wzialem sobie wolne, ale co teraz robic w wolnym czasie? Prosze podajcie mi jakies pomysly.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szept, najwyraźniej pogodziłeś się już z tym rozstaniem, skoro nie szukasz pomysłów na podnowne zejście się.

Co robić, by to znieść - zająć się czymś, co Cię pochłonie i nie będziesz tyle o tym rozmyślał. W takich wypadkach najlepiej czas leczy rany ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grunt to tak jak mowi God's Top 10 znaleźć sobie zajęcie. Pomyśl o tym, co lubisz robić, co sprawia Tobie przyjemność, np. fotografowanie, jakiś sport, coklowiek, żeby jak najbardziej zapełnić sobie czas wolny. Najgorsza jest bezczynność i siedzenie w domu z własnymi myślami, dlatego przebywaj wśród ludzi, spotykaj się ze znajomymi, to odciągnie Ciebie od myślenia o przeszłości. Doskonale wiem, jak się teraz czujesz, bo sama byłam w sytuacji, że zostawiła mnie bliska mi osoba (tzn. on nawet nie dał szansy zakiełkować temu nasionku :( ale to historia na kiedy indziej) i w tej sytuacji również znalazłam pasję, nowe zajęcie i już nie rozmyślam o tym, co było kiedyś ze łzami w oczach, chociaż czasem, owszem zadaję sobie pytanie: dlaczego, ale jest już dobrze, czas to najlepsze lekarstwo. Wracając to tematu, nadszedł czas, żebyś pomyślał o sobie, o swojej przyszłości, bo tak naprawdę wszystko się teraz zaczęło na nowo, tamten rozdział jest już zamknęty i wszystko jest w Twoich rękach. Pomyśl tylko, ile możesz jeszcze osiągnąć, ile przed Tobą wyzwań, ile nowych możliwości daje Ci każdy dzień. Teraz jest Twój czas, by wybrać własną drogę i żyć teraźniejszością i z entuzjazmem patrzeć w przyszłość, a jestem pewna, że spotkasz tę prawdziwą właściwą osobę. :) Trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kochani...jestem ciekawa jak wy sobie radzicie z takim stanem? mnie zostawil chlopak 3 miesiace temu, tlumaczac ze chce byc sam i ze wszystko sie miedzy nami juz wypalilo...w ciagu tego czasu on sie odzywal a ja zrywalam kontakt:( teraz zrobilam to po raz kolejny bo on chce zebysmy byli przyjaciolmi a ja nie potrafie... nie radze sobie z cala sytuacja caly czas placze, nie chce nigdzie wyjsc, nie mam ochoty sie normalnie ubrac ani umalowac, nic mnie nie cieszy, caly czas tylko siedze i placze i nie umiem rozmawiac o niczym innym. jestem zalamana, bardzo bym chciala zeby on do mnie wrocil...moze mi cos doradzicie?? czy ja juz mam depresje, czy to normalny stan...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć Bezsilna85. Byłam rok temu w podobnej sytuacji.Byłam ze swoim partnerem 4 lata po czym zostawił mnie, a raczej wyrzucił ze swojego zycia jak niepotrzebny przedmiot. Kiedy mięło ok pół roku a mój stan nie poprawiał się spotkałam się z psycholożką, która stwierdziła, że ten stan to coś jak swoista żałoba - może trwać nawet rok. Dziś minął już rok i dwa miesiące - nie czuję już tego ogromnego żalu, od którego przychodzą do głowy najczarniejsze myśli, ale moje spojrzenie na świat i życie uległo diametralniej zmianie - niestety nie na lepsze.

W moim przypadku być może to depresja, a w Twoim raczej jeszcze nie , choć nie jestem psychologiem czy psychitrą, to raczej normalny stan, obrona organizmu przed ogromnym stresem. Jednak jeśli nie radzisz sobie sama z tym wszystkim dobrze będzie jesli komuś porządnie się wyżalisz np psychologowi. Wiem, że jest cholernie trudno ale trzymam za Ciebie kciuki. Najgorszą rzeczą towarzyszącą rozstaniu jest niskie poczucie własnej wartości, szczególnie gdy to |Ciebie ktoś zostawia. NIE DAJ SIĘ!!!!!!!!!! Nie udowadniaj nic na siłę, nie wchodź w przypadkowe związki, aby tylko z kimś być. Trzeba przeczekać. Czas leczy rany........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoj stan jest bardzo powszachny po rozstaniu.

Bardzo dobrze postepujeszze nie widzisz sie z bylym.

To byloby jeszcze bardziej bolesne.

Mnie w tym stanie pomogla ksiazka "Kiedy partner odchodzi..." Doris Wolf

Jak dlugo bedziesz cierpiec zalezy od kilku czynnikow.

Od zaangazowania, od poczucia swojej wartosci, czy to bylo pierwsze rozstanie, anawet ile masz lat.

Czu pogodzilas sie z tym, czy nie. Jak dlugo byliscie razem.

W w/w pozycji sa podane cwiczenia, by przyspieszyc procez pozegnania.

Ten proces sklada sie z 4 faz.One moga nawzajem przeplatac sie.

Cala sytuacja moze trwac nawet do 4 lat, np.wac gdy bylo sie malzonkami i zostalo samotnie np z dzicmi

Jesli mieliscie plany wspolnego zycia to moze to trwac dluzej . Przecietna jest rok czasu.

U jednych trwa to krocej u innych dluzej

Trzymam za Ciebie, bys to przezyla w mire uplywu dni lepiej!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to znaczy ze ja jestem na samym poczatku tej ciezkiej drogi. mam 23 lata, bylismy razem 2 lata.ciezko powiedziec zeby nie bylo jakichs planow po tak dlugim czasie bycia razem...ale to chyba tylko ja cos planowalam. wiem ze jestem zaangazowana bardzo, nigdy wczesniej cos takiego mi sie nie zdarzylo. czuje sie bardzo samotna, nie czuje sie bezpieczna bo wiem ze jego juz nie ma.dzieci nie mamy,slubu tez nie. najgorsze ze ja nadal zyje myslami o nim i nie radze sobie z codziennym zyciem, chce zeby wrocil bo bez niego czuje sie okropnie bezradna, nic mnie nie cieszy, strasznie sie denerwuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć bezsilna85. Wiem co czujesz, wiem jaki to jest ból.

Musisz jednak powoli zacząć akceptować prawdę że z tego związku i tak by nic nie było. To nie była osoba dla ciebie. Moim zadniem dobrze robisz zrywając kontakt. Jakiś czas musi niestety minąć, zanim przestaniesz o tym myśleć.

Jeśli badzo się meczysz to proponuję ci pogadać z psychologiem, on pomoze ci przetrwać ten trudny okres.

Jesteś jeszcze bardzo młoda. Głowa do góry, ból minie, założę się że czeka na ciebie jeszcze prawdziwa miłość, całe życie przecież jeszcze przed tobą ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na depresję choruję już długo ale po rozstaniu z moim byłym mężem było ze mną dużo gorzej niż zwykle. To ja odeszłam ale samotność była dla mnie nie do zniesienia. Pierwsze kilka miesięcy to był koszmar ale potem było coraz lepiej. Tobie też tego życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×