Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

klaudek, glownie przed chorobami, przed tym ze zemdleje albo sie juz nie wylecze nigdy , i przed smiercia .I tradycyjnie przed atakami paniki.

 

no ja przed chorobami, ale właściwie to głównie psychicznymi, ja się raczej śmierci nie boję, tylko boję się że zwariuję i oszaleję i zamkną mnie u czubków

 

-- 17 lis 2013, 00:44 --

 

pllatek róży ale ci dobrze, ja jeszcze trochę i też zażyję hydro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

platek rozy, to czyli standart też to przechodzilam. A lęk przed śmiercią pojawił się gdy wypilam za mocną kawę. Serce jak oszalale po kofeince.

pika30, Mowisz,ze to dobry wynik. To się bardzo cieszę. Wiesz co do nawrotu to ja sama nie wiem. Jak dotąd nic się nie działo miałam chwilę zwatpienia. Ale ostatnio jakiś tydzień temu dopadł mnie lęk przed zwariowaniem i schizofremia,bo kiedyś oglądałam film o tym slawnym mateamtyku co na to cierpiał i jakoś mnie ten lęk złapał. Ale mam sam lęk bez objawów somatycznych. Tylko teraz piszczy w uszach.

 

-- 17 lis 2013, 01:52 --

 

platek rozy, dobranoc. Kolorowych snów. pika30, trochę wolniej bede odpisywać bo piszę z telefonu. Właśnie chcialabym z kimś porozmawiać na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pika30, Wiesz co ja zawsze lęki mialam dotyczace smierci badz chorob somatycznych. A teraz takie coś. Ale to tylko nerwica prawda ?

 

-- 17 lis 2013, 02:04 --

 

pika30, Wiesz co ja zawsze lęki mialam dotyczace smierci badz chorob somatycznych. A teraz takie coś. Ale to tylko nerwica prawda ?

 

-- 17 lis 2013, 02:10 --

 

O jej,ale mi się zdublowalo. Kurcze myślę czy by wsiąść hydroxyzyne,bo coś zasnąć nie mogę i ten lęk. Ale jestem przeziebiona i może dlatego już nie wiem co myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pika30, W sumie to i prawda. Ostatnio czytałam książki o podświadomości i pozytywnym myśleniu i dzisiaj cały dzień chodziłam i powtarzałam sobie "Jestem zdrowa psychicznie i fizycznie" i może poprostu mózg tak zareagował na to wszystko. Wierzysz w podświadomość i jej umiejętności. Że dzięki pozytywnemu myśleniu można wyzdrowiec ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Książka potęga podświadomości to u mnie obowiazkowa pozycja, skoro potrafimy wkrecac sobie różne niemiłe rzeczy i źle się czuć to musimy nauczyć się pozytywnych myśli :) ja teraz czuje że jestem gotowa na psychoterapie tylko muszę coś znaleźć konkretnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1,5 roku temu dałam się położyć na oddział psychiatryczny w kołobrzegu, jakie ja tam przeżyłam lęki to nikomu nie życzę, wyposałam się na własne żądanie po 10 dniach i dochodzilam do siebie aż 2 miesiace na zolofcie... Makabra

 

-- 17 lis 2013, 01:29 --

 

Tak urodziłam 4 mies temu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczuję. Ja nie chcialabym leżeć w szpitalu. Nielubie i się boję. Jejku ale się dziwnie czuję. Jakieś dziwne prady ręce mi przechodzą : (

 

-- 17 lis 2013, 02:39 --

 

To fajnie,że masz dzidziusia. Masz sie kim zajmować.

 

-- 17 lis 2013, 02:45 --

 

A sama zdecydowalas sie naa pobyt w szpitalu ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bylem w tym pubie, nie mialem prawde powiedziawszy sily sie bawić po wczorajszej nocy i sprzątakniu mieszkania. Było parę fajnych zaczepek. Jakieś dziewczyny stały przy automacie do orzeszkow, a ja sie spytalem czy to kolejka po orzeszki. Jakiś tam kontakt z ludzmi zlapalem i jak wychodziłem czułem sie OK. Później pojechalem na parking, pogadałem i też było OK. Dopiero jak wracałem to przejeżdżałem obok apteki i wsztyko mi sie przypominało - cały ten nerwicowy świat. Nie wiem czemu czuje jakaś złość teraz nie wiadomo dlaczego, poczułem to jak zjadłem coś i zezlościłem się ze jem w nocy i nie będę mól poźniej zasnąć po jedzeniu, ale czułem też wcześniej jak wychodziłem z parkingu. Tyle rzeczy mnie złości w tej nerwicy, te cholerne napięcia, niemożność imprezowania na alkoholu, a przede wszystkim to kiedy widzę jak mogłoby być fajnie bez tej suki nerwicy.

Teraz męczy mnie mocna złość.

 

Tyle tych emocji przez dzień się przeplata, smutek, żal, zachwyt, radość. Ciekawe jest to ze człowiek tak mocno wierzy w to co przeżywa teraz,

a za pól godziny czuje już coś innego.

 

-- 17 lis 2013, 06:24 --

 

nerwa, Nerwa ja wychodzę na te imprezy, ale wcale to nie znaczy ze czuje sie tam fantastycznie. Non stop akakuja mnie objawy, ale czasami tak sie wkrece ze o nerwicy zapominam. Niestety zawsze kosztuje mnie to też troche stresu i takiego roztrzęsienia. Wczoraj było na imprezie fajnie dzisiaj tak sobie.

 

( uwaga dlugie i optymistyczne)

 

Tak możne sie złożyć że jakieś wydarzenie może człowieka wyrwać z nerwicowego kręgu. Kiedyś miałem nerwice z typowa, z lękami wolnoplynącymi i napadami paniki. Pewnego dnia przyleciały do mnie kuzynki z Włoch. Jedna miała na imię Monika, była bardzo fajna, pamiętam, że lubiła sałatki a ja kiedyś, żeby

jej zrobić niespodziankę poszedłem rano do sklepu po te sałaki, żeby miała na śniadanie. Cala ta sytuacja w połączeniu z myślami o Monice wywołala falę takich pozytywnych emocji, że aż sie zdziwilem że coś takiego we mnie siedzi! Wtedy poczułem pierwszy raz od dawna coś co nie było lękiem. Wziąlem pierwszy od 3 lat dzień urlopu bo chciałem jej pokazać Łazienki. Pamietam jak tam chodzliśy wród tych róż i stawów a mnie cały czas atakowały lęki i chciałem wrócić do kompa, do pracy. Ale jakoś to przetrzymałem. No i bylem taki dumy że idzie kolo mnie taka piękna dziewczyna. Kiedy te kuzynki u mnie mieszkały przez tydzien to w ogole nie chcialo mi sie wychodzić do żadnych knajp, po co skoro miałem takie fajne towarzystwo w mieszkaniu. Leciałem z pracy prosto do mieszkania po drodze wstępowałem po piwko. I tak sie gaworzyło z kuzynkami wieczorem. Ani nie chciało się nigdzie wychodzić.

 

Kiedyś przylecieli do nich znajomi z Włoch, nocowali w Mariocie w centrum. Pojechaliśmy tam do nich i poszliśmy do restauracji w Mariocie. Przy wejściu grał wiolonczelista. Zamówiliśmy jakieś jedzenie i alkohol, walnole wtedy pare piw, tak mnie męczyły objawy. A poźniej pojechaliśmy na dyskotekę do klubu Labirynt. Ci Włosi oplacli wsztko restauracje w Mariocie, taksówkę, wejściówkę do Labiryntu.

 

Właśnie w czasie imprezy kiedy grała muzyka, kiedy bylem po paru piwach, po tej całej wystawnej kolekcji poczułem się dobrze i wtedy właśnie zauważyłem,

że moge być takie chwile kiedy bede czuł się dobrze. To było takie olśnienie, że mimo tego stanu mogą być chwile w których czuje się dobrze. Z tymi kuzynkami

pojechałem w Bieszczady, po drodze non stop meczyly mnie objawy. Bylo to ogólnie czasy mocno nerwicowe. W Bieszczadach popołudniami wybieraliśmy sie do Polanczyka, żeby coś zjeść i napić sie piwka. Dla mnie ten wyjazd był też wielkim przełamaniem strachów, przed opuszczeniem Warszawy. Były to czasy kiedy miałem po pare napadow paniki dzennie. Do Warszawy wróciłem opalony i wypoczęty od pracy. Kuzynki wróciły do Włoch.

 

Pozniej zaczały sie dziać kluczowe rzeczy, ale ich nie dostrzegałem wtedy. Przypomniałem sobie, że dobrze sie czulem w tym Labiryncie i poszedlem tam jeszcze raz, zaważłem że taniec, muzyka piwko daja zapomnienie w tym wszystkim. Jest impreza wszyscy sie bawią, zapominam o wszystkim żyję tym co tam sie dzieje. Rano wychodzę ledwo ciągnąc za soba nogi, ale czuje sie dobrze.

 

Byl tam pewnie gościu, ktory bardzo dobrze tanczył, co mi zaimponowało. Chciałem też tak dobrze tańczyć. I wtedy kupilem sobie walkmana i jakas kasete z muzyka. Nocami tenwalem taniec, takie wygibasy dyskotekowe. Zauważyłem że to daje mi też jakieś zapomnienie. Dzień w dzień wieczorami byl trening. Pamiętam, że jak pojechałem na imprezę fimowa po 3 miesiacach to ludze byli zaskoczeni, że tak tańczę. A ja jednoczenie chodziłem

na imprezy do Labiryntu w soboty i na ten sam bilet w środy.

 

A tam była grupka takich co naprawdę nieźle tańczyli i zaczle się taka rywalizacja, kto lepiej. Myślę ze byla raczej taka podświadoma, bo nikt o takiej rywalizacji głośno nie mówił, nawet ze saoba nie rozmawiasmy. To ja sie porównywałem do nich i widziałem, ze dobrze mi idzie. Jak wracalem z pracy to szedłem do Carrefoura, zeby posłuchać kaset z muza i ewentualnie którąś kupić jakby sie spodobała.

 

Wtedy byly też te ogródki nad Wisla. Ze 200 knajp z żywa muzyka, jedna za drugą wzdłuż brzegu. Dźwięki muzyki, won smażonych kiełbasek, a nawet cuchnących toalet. Co kawałek inna muzyka. Przyjedzalem tam od razu po pracy z drugiej zmiany, chodziłem po dyskotekach i nad ranem wracalem do mieszkania. Później znowu praca na 2 zmianę i wieczorem impreza. Najfajniejsze czasy w życiu! Pamiętam, że słonko juz wschodziło kiedy wracało się z imprezy.

A nerwica gdzie powoli zanikała. Były też i inne czynniki.

 

Mialem wtedy stesujaca mnie prace w helpdesku, pracowałem już wiele lat i meczyly mnie rozmowy z niezadowolonymi klientami. W firmie nastąpiły zmiany i wrzucono mnie w system trzyzmianowy, co mi sie nie podobalo. Ale zawważylem, że jak sa te 3 zmiany, to rzadziej wypada mi zmiana dzienna, na której było najwiecej pracy i najwjecej nerwów. Chyba przychodzilem do pracy za dnia ze dwa albo 3 razy w tygodniu.

I też zawuażylem, że jestem mniej tą pracą obciążony.

 

Postanowłem spenić swoje marzenie i kupiłem motocykl - Suzugi GS500, dobry do nauki jazdy. Cala ta przygoda motocykla wciągnęła mnie w kolejny krąg antynerwicowy, bo kiedy jechalem motocyklem to na niczym innym nie myślałem. Zaczęły sie wycieczki motocyklowe, otworzył sie nowy swiat. Jedzillem sam aż gdzieś w świętokrzyskie, nocą wracalem do Warszawy i przypominam sobie przygody za dnia.

 

Z początku bałem się wyjedzać z Warszawy, pamiętam pierwszy wieczor kiedy wyjechałem za miasto, wyłączyłem silnik, nastala cisza i spojrzeniem w gwiazdy

i na motocykl. Poczułem, że to bylo to. Strzał w dziesiątkę. Kupowałem co raz większe mapy, Warszaw i okolice, mazowieckie, cala Polska. Pamietam

jak kolega powiedzia mi jedz sobie do Rzeszowa, na drodze ludzie uważają. Nic ci sie nie stanie. No pojchalem i czułem sie fajnie jak w bajce .Pojechałem też nad morze do Kołobrzega.

 

Kolejym antynerwicwym kręgiem okazało się pisanie. Napisałem kiedyś jeden rodział ksiązki, który przeleżał 2 lata w szufladzie, poźniej dałem to do przeczytania przyjaciółce, a ona swojej mamie. A jej matka to intelektualistka. Powiedzieła, że fajne i dobrze sie czyta. Napisałem wiec drugi rozdział, też powiedziala że fajny.Ale pomysllem sobie, że tak mówi tylko bo mnie zna. Wrzuciłem wiec teksy na net, no i tutaj spotkałem się z tym że ludzie pisali, że jest w porzadku. Zrobile wiec liste subskrybentów i zacząłem im wysyłać nowe rodzialy, było to cos z 800 osób, ale książę czytało pewnie i dwa razy wiecej. Wciągnąłem się w to pisanie

i też dawało mi to zapomnienie i satysfakcje. Byl wywiad w TV, notatki w prasie, zaproszenia na wieczorki autorskie. Nerwica powoli mi przechodziła, byłem innym człowiekiem niż na początku. Pojawiła sie rozrywka, pojawiło sie hobby, pojawiły sie cele związane z pisaniem. Najbardziej szczęśliwy czułem się kiedy byłem bezrobotny, wynajmowałem pokój na Saskiej Kepie i po nocach pisałem Szynadele. Wtedy już nie miałem nerwicy, ewentualnie jakieś szczątki. No i miałem

takie marzenie żeby zwiedzić Londyn. Pojechałem do ten Anglii zarobkowo jak większość. Ale sam fakt, że tam poleciałem byłem w stanie sie po calej

Anglii poruszać autobusami świadczy o tym że lęki było małe. No praktycznie o nerwicy nie myslaem wcale. Byly inne priorytety. Fajnie mi se ten test pisało. Dobranoc :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×