Skocz do zawartości
Nerwica.com

Urazy po Wypadku - Prosze o Pomoc


Orlando

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć!

Piszę tu, bo ktoś mnie do tego namówił, pokazał, że istnieje strona która może mi pomóc. To ja może zacznę opowiadać..

 

Ponad rok temu miałam poważny wypadek samochodowy. Ucierpiała na tym moja psychika, ciało.. Ale przeżyłam i teraz ciesze sie z tego.

Po tym wypadku nastąpiły dolegliwości.. Ale to dopiero gdy wybudziłam się z kilu dniowej śpiączki..

Byłam w szoku, nie wiedziałam co się stało, gdzie jestem, gdzie jest osoba która ze mną jechała.

Okazało się, że miałam wypadek, bardzo poważny.. Ja przeżyłam, mój kuzyn już nie.. Obudziłam się, gdy go już nie było.. To był początek..

Kilka miesięcy spędziłam w szpitalu, tam dawałam jakoś radę, nie miałam kontaktu ze światem zewnętrznym, nie mogłam chodzić, to dlatego.

Jednak psychika siadała.. Obwiniałam się za ten wypadek, za śmierć kuzyna, za wszystko..

Ciało odmawiało posłuszeństwa, nie mogłam chodzić.. Miałam problemy z oddychaniem, traciłam przytomność..

Wyszłam ze szpitala, psychika siadała z dnia na dzień.. Bałam się wychodzić z domu, siedziałam ciągle w swoim własnym pokoju.. nie chodziłam do szkoły, nie chciałam widzieć żadnych nauczycieli w domu. Wariowałam w swoim własnym otoczeniu.. Ciągle chodziłam do psychologa, nie brałam żadnych leków, oprócz tych wzmacniających mój organizm, ciało. Jedyne osoby jakie widziałam to tato, siostra i masażystka która pomagała mi ćwiczyć, chodź były marne dzieje, na co, że zacznę chodzić.. Dziś mogę już chodzić, ale mam jeszcze inne problemy.. Po wypadku mam problem z biodrami, nie mogę mieć dzieci, bo ich nie urodzę.. Ale jest to wyleczalne, trudne do wyleczenia, ale jest.. Nadal mam zabiegi z tym związane i trochę potrwa.. Moje problemy z oddychaniem są też związane z tym wypadkiem, bo miałam uszkodzone żebra, płuca.. Jest dobrze, tylko gdy jestem chora.. Nie mogę oddychać. I

gdy się denerwowałam, byłam bezsilna, nie radziłam sobie, zaczynałam mieć problemy z oddychaniem, tak jakbym zapomniała jak to się robi, ból przy tym obecny powodował łzy w moich oczach.. Później powstało coś w rodzaju depresji, nie panowania nad sobą..

Trwa to do dziś, chodź nie regularnie.. Gdy jestem smutna, zdołowana, zdenerwowana i bezsilna na raz.. Nie panuje nad sobą. Bawię się ogniem, rzucam wszystkim co mogę..

Dziś znów się to zdarzyło.. Smutna, zdołowana, zdenerwowana, czułam poczucie winy, że wszystko popsułam.. To spowodowało, że zaczęłam bawić się ogniem.. kołysać się w przód i tył, rzucać wszystkim co pod ręką o ścianę.. obojętnie co to było, ale nie ruszałam się z miejsca ani nie odzywałam, chyba, że musiałam..

Ostatnim razem zdarzyło się to w czerwcu. Sama w domu, też podobne uczucia, stres, złość, smutek, zdenerwowanie, poczucie, że jest się zerem.. Porozbijałam wszystko co szklane w domu, szklanki, kieliszki, talerze, nawet wybiłam okno.

Nie umiem nad tym panować, chociaż ktoś do mnie mówi.

W Czerwcu, wtedy, zaraz po tym incydencie.. Zamknęli mnie w ośrodku psychiatrycznym, myśleli, że zwariowałam.. Siedziałam tam ponad tydzień, zagubiona, cicha.. Połykałam wszystko co mi dawali, robiłam co kazali. Wypuścili wreszcie.. Do tej pory to się nie pojawiło. Aż do dziś..

A jeszcze w południe było wszystko okay. Teraz już nie, po tym mam małe poparzenie, nic wielkiego i przecięcie.

 

Tak właśnie wygląda to, chodziłam do psychiatry, psychologa.. Przestałam, myślałam, że przeszło.. Myliłam się.. Znów potrzebuje pomocy.. I dlatego tu piszę..

Mam chłopaka, który stara mi się pomóc, to on właśnie podał mi tą stronę.. Dziękuje mu za to, że nie muszę przeżywać tego sama, że mam w nim wsparcie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciezko co kolwiek powiedziec cięzko naprawde coś doradzić moge jedynie wesprzeć i powiedziec ze wyjdziesz z tego będzie dobrze przezyłąs coś tak koszmarengo ze w glowie mi się nie mieści :( az mi wstyd że się nad soba uzalam... Musisz walczyć starac się dochodzić do całkowitego zdrowia skupic cala energię na tym aby wyzdrowieć do końca. Cięzka droga przed Tobą ale tak wielu ludzi miało bądz ma problemy i pomalutku jakos z tego wychodzą. Misisz wierzyć że Ci sie uda fajnie że masz wspanialego chlopaka to napewno dodaje sił i napewno ci pomoże razem będzie wam łatwiej wyjśc z tego. Nie wiem co mogła bym Ci jeszcze napisać walcz i nigdy się nie poddawaj to co się stalo absolutnie nie jest Twoją winą!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze że tu zajrzałaś. Witam Cię serdecznie.Straszny koszmar przeżyłaś ale jak piszesz już było lepiej trzymaj się tego. Był to wypadek także nie możesz się obwiniać za to co się stało.Niestety nie da się już czasu cofnąć, ale ty nadal żyjesz masz wspaniałego chłopaka, który chce ci pomóc, napewno cię kocha to daj szansę sobie i walcz z całych sił napewno ci się uda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutna48

Tak.. Może i masz rację, skupić się na tym, by wyzdrowieć.. Ale to trochę trudne, a nawet nie trochę tylko bardzo bardzo trudne.

Mam nadzieje, że z tego wyjdę.. Nie liczę na to, że teraz.. Ale kiedyś w przyszłości i będę mogła sobie normalnie ułożyć życie.

Nie wiem, czy jest moją winą, ale gdyby nie ja.. W ogóle tej podróży nie było..

Gosiulka

Dziękuję.. Staram się walczyć ale to trudne.. Szczególnie mimo pełnoletności jestem pod nadzorem. Rodzica, siostry.. Od dziś znów psychologa.

Ale będę się starała przetrwać to wszystko.. Właśnie razem z chłopakiem. Bo wiem, że on mnie nie opuści.. Bez niego bym nie dała rady. Stałabym się warzywem, wrakiem człowieka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polina

Mam pozwalać sobie na agresje, złość? Demolować cały dom? I nie tylko.. Demolować się psychicznie i cieleśnie.. Już raz podpaliłam coś, po ostatnim znów mam oparzenia.. Skaleczoną dłoń.. Trudno jest funkcjonować z przeciętą dłonią od zewnątrz ;/ Nie mogę sobie na to pozwolić, bo to będzie się stawało systematycznością.

Co do ruchu. Mogę robić wszystko.. Tańczyć, uprawiać sporty.. Miałam w ogóle nie chodzić, jeździć do końca życia na wózku inwalidzkim. Teraz cieleśnie, prawie normalnie funkcjonuje..

Tak, też się ciesze, ze go mam.. Kocham go, i jestem pewna, że mogę za niego oddać życie.. I on za mnie też :)

Dziękuje.. Też mam nadzieje, że dam radę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów tu pisze, już na swoim nicku, przedtem Blade255, jakby ktoś nie wiedział..

Nadal sobie nie radze. I jakby, może to już dawno było.. Nie wiem.. Chyba zaczynam udawać kogoś innego, za inną osobę się podawać.. Nie rozumiem już co robię.. Odrywam się od tego tylko podczas nauki. I to mi pomaga, ale ile można się uczyć? Muzyka, która przypomina mi tyle wspaniałych chwil, też mi pomaga, ale nie długo.

Moje oddychanie, co raz częściej nie mogę oddychać.. Zdarzają się takie napady, gdy przy małym stresie, już nie mogę złapać oddechu..

Już sobie nie radzę, nie wiem co mogę robić.. Straciłam oparcie na bliskich osobach.. I zdaję mi się, że wszyscy obrócili się przeciwko mnie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odrywam się od tego tylko podczas nauki. I to mi pomaga, ale ile można się uczyć? Muzyka, która przypomina mi tyle wspaniałych chwil, też mi pomaga, ale nie długo.

 

ja tez od swoich problemow, sytuacji rodzinnej i zyciowej uciekalam w nauke i oj uwierz mi, jak sie czlowiek zapedzi to tylko w ksiazkach siedzi i juz swiata poza nimi nie ma, nie z zainteresowania ale dlatego ze to dobrze wyłącza i tylko po głowie biegają wyrazy z ksiazek a nie z rzeczywistosci, to jak uciec w narkotyki albo alkohol tyle ze w ksiazki...

 

Moje oddychanie, co raz częściej nie mogę oddychać.. Zdarzają się takie napady, gdy przy małym stresie, już nie mogę złapać oddechu..

 

tez w dziecinstwie mialam wypadek, ktory oszpecil mi twarz, uderzylam glowa a raczej twarza w ziemie z impetem, od tamtej pory boje sie ze zapomne jak sie oddycha, czasem mam takie napady, ze wiotczeje mi jezyk, krtan i nie moge oddychac jakbym zapomniala jak to sie robi albo tracila władze nad ukladem oddechowym, nie wiem czy to stres i depresja, z ktorych powodu nieprzerwanie cierpie, czy rzeczywiscie cos mam uszkodzone

 

Już sobie nie radzę, nie wiem co mogę robić.. Straciłam oparcie na bliskich osobach.. I zdaję mi się, że wszyscy obrócili się przeciwko mnie..

 

ja tez nikogo nie mam, najmniejszego wsparcia, ani jednej osoby, ktora rozumie co sie ze mna dzieje, nie dosc ze nie pomagaja to jeszcze z premedytacja szkodza, tylko we mnie uderzaja, nie wiem co to za swiat i co za ludzie, a juz najgorsza jest rodzina. Ja tez nie wiem co robic, nie radze sobie, nic nie robie, za nic sie nie zabieram, niczego nie zaczynam..chcialabym uciec, ale nie fizycznie, tylko psychicznie, zeby nie bylo tego co sie stalo, zebym sie obudzila i zeby okazalo sie ze to tylko zly sen bo nie moge zrozumiec jak doszlo do tego ze jest jak jest, to jakies wielkie nieporozumienie, chcialabym sie obudzic u normalnych szanujacych sie ludzi i przesiaknac ich atmosfera wlasnej godnosci i poczucia wlasnej wartosci, ale taka juz nigdy nie bede i tylko z zazdroscia moge patrzec na tych co takimi sa...chcialabym myslec 'boze to sie chyba w rzeczywistosci nie zdarza'...

 

 

ja cale zycie tez udawalam kogos innego, bo myslalam ze wszyscy tylko udaja i to sie nie dzieje na prawde, bo to bylo zbyt straszne aby bylo prawdziwe, teraz nie wiem kim jestem, w ogole nie czuje siebie, nie ma mnie, czasem moje cialo chodzi puste

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeciez tego co bylo nie mozna odciac jak kwitka, to i tak w nas jest i albo to zepchniemy gleboko i pozwolimy w sobie gnic, albo sie tym zajmiemy, to przykre i trudne do zaakceptowania, ze nie wszyscy maja zycie po to by sie beztrosko nim cieszyc i sie rozwijac, niektorzy musza w sobie grzebac, bo brak im podwalin pod rozwoj, ja nie jestem w stanie zaakceptowac tego co we mnie, czuje sie z tym jak kupa, nie wyobrazam sobie zapomniec i isc dalej

 

ja mialam juz wiele 'zajec' by zapominiec, u mnie to sie nie sprawdza, to nie jest rozwiazanie

 

a kwestia dorosniecia, coz jak ktos za szybko musi wydoroslec to potem tak to sie konczy, zalem i rozpacza, ze obdarto go z dziecinstwa

 

a odpowiedzialnosc, jak wokol nie bylo odpowiedzialnych ludzi to dlaczego nagle ja mam byc odpowiedzialna? nie jestem herosem i brzydze sie herostwem i mestwem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale zauważ, że gdy wracamy, wracamy jakbo do tej "zatrutej" przestrzeni... zaczynamy się nad tym zastanawiać, raz po raz analizować sytuacje które miały już miejsce ... i nagle pojawiają się te same problemy.

 

Przeszłość JEST, niestety nie możemy jej wymazać - chyba, że amnezją...

 

Takie tkliwienie się nad przeszłością można nazwać - UŻALANIEM nad sobą.. i po co?

 

Może nie znalazłaś odpowiedniego zajęcia?... Mnie pomógł mój narzeczony, jego wola walki, - wprost mnie nią zaraził ... niestety wracanie do przeszłosci jak i osoby zwiazane z problemem, znów wprawiają człowieka w to samo "błędne koło".

 

Psychiatra powinien pomóc... powinien...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdy wracamy, wracamy jakbo do tej "zatrutej" przestrzeni... zaczynamy się nad tym zastanawiać, raz po raz analizować sytuacje które miały już miejsce ... i nagle pojawiają się te same problemy

 

to dlatego ze wracamy tam po to, by sie nad soba uzalac, ale to nie po to powinno sie tam wracac, tylko po to by zmienic nasze reakcje na dana sytuacje...

 

ja nie chce znajdowac sobie odpowiedniego zajecia, bo ja nie zamierzam zapomniec...

 

niestety wracanie do przeszłosci jak i osoby zwiazane z problemem, znów wprawiają człowieka w to samo "błędne koło".

 

i tu wlasnie sama udzerzylas w sedno sprawy, z nikim ani nigdzie sie nie ucieknie, jedyna droga do wolnosci to powrot i zmiana spojrzenie na dana sytuacje, dla mnie zapomniec i zyc dalej wpedzajac sie w jakies zajecia i nimi zabijajac mysli to porzucanie prawdziwego siebie i napedzanie sobie w przyszlosci chorob psychosomatycznych

 

niestety gro psychiatrow tego nie rozumie, brak im wrazliwosci, cierpliwosci, powolania, sami nie sa zorganizowani na odpowiednio wysokim poziomie,a moze sa po prostu zazdrosni ze ktos ma wieksza intuicje niz oni sami wielce przeciez wyksztalceni w tym kierunku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takim razie wracać by naprawiać? ..

 

tak

 

do tego potrzeba CHYBA ogromnej siły...

 

nie chyba tylko na pewno

 

to moze okazac sie droga na cale zycie, ale ja to wlasnie uczynilam celem swojego zycia

 

przykre, bo zamiast sie rozwijac, trzeba sie naprawiac, ale dla mnie do przodu mozna isc tylko wtedy, kiedy z tyłu wszystko jest wyprostowane...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to powodzenia tym ktorzy sie godza na takie zycie, nie dla wszystkich priorytetem jest jakosc zycia wewnetrznego...

tu nie chodzi o jakosc zycia wew. ale o jakakolwiek mozliwosc normalnego zycia.Bo niby jak to sobie wyobrazasz przeskoczenie ptsd - podaj konkretne rozwiazania a jezeli powiesz mi cos czego jeszcze nie slyszlem -sam zaczne mowic ci mistrzu :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tu nie chodzi o jakosc zycia wew. ale o jakakolwiek mozliwosc normalnego zycia.Bo niby jak to sobie wyobrazasz przeskoczenie ptsd - podaj konkretne rozwiazania

 

a co dla Ciebie znaczy 'normalne zycie'?

 

nie jestem terapeuta zeby podawac konkretne rozwiazania...co wiecej, jakos nie wierze w konkrety w kwestii ludzkiej psychiki, to nie matematyka

 

poza tym jakos sobie nie przypominam, zebym gdziekolwiek mowila o przeskakiwaniu ptsd

 

zaczne mowic ci mistrzu :twisted:

 

bez urazy, ale obejde sie, poklasku nie szukam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piszac ze nie dla wszystkich priorytetem jest jakosc zycia wewnetrznego mialam na mysli takie przypadki jak ty, nie siebie, bo to ty zdaje sie pisales o akceptacji tego co i jak jest

 

a moze sam masz schizofrenie? w jednych tematach sie buntujesz i kipisz cynizmem nad swoim losem, a w innych piszesz o koniecznosci zaakceptowania tego co nam sie przydarza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×