Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica a rodzina...


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Powiem jedno, tkwie w depresji od ładnych paru lat (nieleczonej) rodzina nigdy mnie nie wsparła, stary mnie wyśmiewał, zresztą przez całę życie... stara nic nie rozumie i mówi że udaje, rodziny nie mam.

 

Czytam Twoje pesymistyczne posty i chciałbym tyle napisać.Szkoda,że nie mam dzisiaj dnia,ale musisz wiedzieć,że nie jesteś sam!Nie wiem,czy dzisiaj(teraz)masz te złe(najgorsze)chwile...na to wygląda.

Radzę Tobie-udzielaj się na tym forum jak najczęściej!

NIC TAK NIE POMAGA JAK LUDZIE,KTÓRZY SĄ TACY SAMI

 

Dzięki amator za wsparcie, dla ścisłośći ja już dawno się poddałem i jestem tutaj nie po to aby szukać pomocy, tylko z nudów... tematyka mnie dotyczy więc pomyślałem, że może komuś pomogę, poradzę, ja nie jestem ważny, nigdy nie byłem, moje posty są pesymistyczne ale już się do tego przyzwyczaiłem i mam niekiedy uśmiech na twarzy... :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ja bym się poddał to bym tutaj pewnie nie przebywał.Nie pisz,że nie jesteś potrzebny-jak by tak było,to Ty byś tutaj nie pisał.

Ja Ciebie nie pocieszam,bo nawet nie wiem czy masz na to ochotę.

Staram się zrozumieć.Wiele stron mojego pamiętnika jest zapisanych tak,jakbym nie miał się już obudzić.

Słuchaj-ja tutaj jeszcze będę zaglądał,choćby z Twojego powodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja rodzinka? hmm... Jak do nich przyjeżdżam czasami, to mi głowa pęka. Porozumiewają się między sobą zazwyczaj, może nie cały czas, krzycząc na siebie, nie słuchaja jedno drugiego, mnie też. Jak z nimi mieszkałam, to tego nie zauważałam było tylko: ubieraj się jak człowiek, zachowuj się jak człowiek itp., itd. A kim niby jestem? Krową! Albo twoja siostra (cioteczna, bo mam trzech braci rodzonych), to tak ładnie wygląda,albo coś w tym stylu. Odkrzykiwałam, że mogli sobie taka zrobić. Naszczęście mam to za sobą. Jakiś czas temu na skutek mojej wariacji wyprowadziliśmy się z Jasiem z domu do moich rodziców- więcej tego nie zrobię. Wytrzymaliśmy ok. tygodnia. Jasio tak się dał we znaki moim starszym, że go matka ganiała ze święconą wodą. Sama o ile się nie mylę też ma nerwice. była u lekarza, ale powiedziała że zbierała dokumentację do renty.

Chyba dzieciom trudniej wybaczyć, że rodzice, nawet nieświadomie, bo to w końcu prości ludzie, robią źle. Ja cały czas czekam na jakieś oznaki.., słowa... i gdy ich nie słyszę, tylko np. słysze "bo ja nie wiem, dlaczego ty z nim jesteś, bo on nawet bogaty nie jest" (chodzi o mojego męża nieślubnego Krzysia), to mnie cholera bierze, wkońcu nigdy nie zadała tego pytania. Krzyś jest spoko, to mi częściej odbija w naszej trójce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DO amatora i smierci!

CO sie z wami dzieje czy wasze zycie jest tak malo wazne dlawas samych ,czy niewarto pomyslec co bedzie za miesiac a moze bede mogl byc jeszcze kiedys w swoim zyciu szczesliwym, a nie ja juz niezyje .TY nie jestes od wybierania sobie zycia i smierc od tego jest BOg, a po drugier to chyba niewiesz jak to jest umrzec ,bo chodz niemacie ochoty na zycie i uzalacie sie nad soba ,bo zycie mieliscie takie a nie inne. to pomyslcie ,ze zyc warto ja przeszlam smierc kliniczna i wiem co to znaczy znalesc sie po drugirj sronie ,a kiedy czlowiek chce zyc ,a wie ze juz jest zapppppppppuzno ,a wy zyjecie i gadacie ze niemacie ochhty zyc.Ludzie przestancie zamiest wzdychac co bylo i jak was wszyscy inni traktowali chodz moge sobie to wyobradzic i chyba kazdy z nas niemial lekkiego zycia dlatego dopadla nas ta choroba ,pomyslcie zyc warto i powinniscie sie pogodzic z przeszloscia i zaczac swoje zycie brac powaznie i starac sie cos w nim zmienic na pozytywne cieszyc sie ze dzis swiec slonce ,a chodz by nawet deszcz padal to znales cos co nas pocieszy,bo uwiezcie warto zyc.BO ktos nam dal to zycie i tylko raz czas ucieka i sie nie cofnie , a wy tracicie swoi cenny czys na takie rzeczy.prosze?

postyrajcie sie znalesc cos w sobie pozytywnego niema ludzi ktorzy sa tylko negatywni i niemaja ochoty sie smiac i cos w swoim zyciu robic osiagnac cos dla siebie nnie dla rodzinki tylko dla siebie by byc samamu z siebie dumnym! niewiem co wam jeszcze powiedzec !

...............................ale powiem glowa do gory ,bo zycie moze byc dla nas jeszcze piekne i niemarnujmy go na wlasne zycienie prosze!..................................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, to co piszesz, ale ja np. już tak mam, że nie widzę przyszłośći od zawsze mi się wydaje, że lada dzień umre (taka przypadłosc) ... tkwie w apatii i mam wszystko w dupie, nie chce mi się nic, bo nie warto niczego robić dla świata dla ludzi, a także dla mnie samego... w chwili śmierci będe pewnie skamlał o życie, bo trochę mi żal tych straconych lat no ale skoro tak musi być to będzie, moim zdaniem życie nie ma sensu i nie chodzi mi tu tylko o to czy mam nerwice czy jej nie mam, długo się nad tym zastanawiałem i do takiego doszedłem wniosku. Nie potrzebuje nic sobie udowadniać, nic dla siebie robić, chcę tylko aby śmierć przyszła we śnie i okryła mnie swoim szalem, po tym zacznę nowe życie w świecie astralnym, taka perspektywa mi odpowiada, bo to na ziemi, źle zacząłem, źle prowadziłem i wskutek czego doprowadziłem się doniczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się zastanawiam - po co o tym wszystkim mówicie?

U mnie wie tylko mąż. Nie rozumie co prawda, ale wspiera.

Kiedyś powiedziałam matce o depresji, ale tylko się zdenerwowała i doszła do wniosku, że na pewno coś nie tak z moim małżeństwem. Biorąc pod uwagę, że ona nie wierzy, że ktokolwiek mógłby ze mną długo wytrzymać (a jej podejście jest jedną z przyczyn mojej nerwicy), to jej reakcja tylko pogorszyła mój stan.

Dziecko nie ma pojęcia (ma 13 lat). Rodzicom też już nic nie mówię. Nie ma sensu.

 

Moją nerwicę trudno zauważyć. Nie mam tak jak kiedyś napadów paniki, problemów z wychodzeniem z domu itp itd. Boję się po prostu cały czas. Zresztą choruję już tyle lat, że naprawdę umiem się maskować. Nie widzę powodu, żeby informować kogokolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie absolutnie rozumie ale chca pogorszyc moj stan ...celowo zeby mnie wykonczyc...to sie nazywa wsparcie :cry: zazdroszcze wszystkim ktorych potrafi kochac wlasna matka...
Moge wam tutaj oznajmić, że jakbym miał normalną rodzinę i normalnie się wychował to bym był mocny psychicznie... i żadne cholerstwa by mnie w życiu nie dopadały bo bym miał siłę aby je zwalczać, miałbym wsparcie (baśń)... potoczyło się inaczej, moja nienawiść jest tak wielka, że jak widzę starego to mam drgawki, jego obecność doprowadza mnie do szału... cholerny świat :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moge wam tutaj oznajmić, że jakbym miał normalną rodzinę i normalnie się wychował to bym był mocny psychicznie... i żadne cholerstwa by mnie w życiu nie dopadały bo bym miał siłę aby je zwalczać, miałbym wsparcie

 

ja to wszystko i miałam i mam ...i jakoś mnie nie omineło:(

 

potoczyło się inaczej, moja nienawiść jest tak wielka, że jak widzę starego to mam drgawki, jego obecność doprowadza mnie do szału

a tak się czuję jak widzę szwagra---inteligentna bestia :x

dobrze że jest daleko 8)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Śmierć!

To w zasadzie chyba dałeś sobie odpowiedz co jest główną przyczyną Twojej choroby.Nie wiem czy ktoś Tobie doradzał psychologa,ale myśle,że powinieneś zdać się na niego.Tymbardziej,że gdzieś pisałeś o nieleczonej depresji.Sam rodzinie pewnie niczego nie wytłumaczysz,więc lepiej jak coś z tym zrobisz.Czasem zwykła rozmowa wystarcza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Śmierć!

To w zasadzie chyba dałeś sobie odpowiedz co jest główną przyczyną Twojej choroby.Nie wiem czy ktoś Tobie doradzał psychologa,ale myśle,że powinieneś zdać się na niego.Tymbardziej,że gdzieś pisałeś o nieleczonej depresji.Sam rodzinie pewnie niczego nie wytłumaczysz,więc lepiej jak coś z tym zrobisz.Czasem zwykła rozmowa wystarcza.

Amator, ja wszystko wiem, miałem sporo czasu by myśleć o życiu... wszystko wiem, wiec co przeżyłem, widzę skutki, wiem jakie jest życie i jak je odbieram, nie odkryłem ameryki w tym wątku :) leczyć się nie zamierzam, bo nie widzę dla siebie przyszłości w tym swiecie. pozdr :) ps. rodzina to nie jesdyny powód moich problemów, ale chyba ten pierwszy od którego wszystko się zaczeło, wiesz przygotowanie do zycia i te sprawy.. wychowanie jednym słowem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Macie racje! Wlasnie poczulam się niezrozumiana... Ale mniejsza o to. Wiem, że już więcej nikomu nie powiem! Ludzie nie rozumieją! :(

 

Tak bym chciała zacząć normalnie żyć, bez obawy, że ludzie uważają, że jestem chora psychicznie, albo dziwna... chciałabym mieć normalne problemy, zakochać się... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie zrobiłam w piątek coś głupiego :(

Mianowicie zaniosłam mojej matce stos wydruków z netu na temat zaburzeń lękowych i depresji.

W nadziei, że coś zrozumie.

Nie wiem, czy coś zrozumie, nie wiem, po co to zrobiłam. Kiedy wcześniej napomykałam coś na ten temat, to słyszałam od razu "jesteś po prostu hipochondryczką", "nie przesadzaj", albo "weź się w garść", "jesteś przewrażliwiona".

 

Żałuję strasznie, trzeba było się nadal ukrywać. Chciałam się chyba usprawiedliwić, albo co - sama już nie wiem. :evil: Żeby zrozumieli, że jestem przewrażliwiona, bo taka jest natura mojej choroby, do jasnej cholery.

 

Źle mi teraz. I tak nie zrozumieją, a jeszcze stwierdzą, że jestem stuknięta :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie daje rady z tą nerwicą tak mnie boli w klatce piersiowej. Boje się wyjśc na ulice sama ,bo boje się ,że się uduszę. mam zatakany nos jeszcze to wyobraźcie sobie co przechodzę. Koszmar totalny.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam mój problem polega na tym, że bliskie mi osoby czyli żona rodzice nie bardzo zdają sobie sprawe z tego co mi dolega. na nerwice lękową i agarofobie cierpie od 2,5 roku, obecnie się lecze, ale moja rodzina na siłe każe mi znaleźć prace a ja żeby zachować pozory normalności udaje że jej szukam., a ja po prostu boje się wyjść sam z domu więc o pracy narazie nie ma mowy, mimo że walcze z chorobą jak tylko mogę w tej chwili to jest nie możliwe, mam nawet problem z odebraniem córki z przedszkola, a co dopiero praca! Żona wie co mi jest i wiem że mi pomaga jak potrafi, była ze mną u psychiatry, kiedy widzi że zbliża się atak uspokaja mnie zajmuje rozmową ale mimowszystko chyba nie bardzo zdaje sobie sprawe co się ze mną dzieje, co przeżywam.

Czy myślicie że zdrowe osoby są w stanie przewidzieć co czuje osoba wiecznie żyjąca w strachu i zmagająca się z absurdalnymi lękami :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy myślicie że zdrowe osoby są w stanie przewidzieć co czuje osoba wiecznie żyjąca w strachu i zmagająca się z absurdalnymi lękami

 

Mysle, ze nie... a raczej na pewno nie. Jedyna osoba ktorej powiedzialam co przezywam jest moja siostra.... gdy powiedzialam jej ze to polega m/w na tym ze czasami boje sie ze zwariuje, zachowam sie dziwnie, powiedziala... "Nie mysl o tym".

 

Ktos, kto przezywa to co my, wie ze to nie jest tak ze 'o leku sie mysli albo nie'.. on jest i nie da sie go czasami kontrolowac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja rowniez swietnie cie rozumiem...

ale wiem ze najblizsi cierpia z naszego powodu, wiem rowniez ze tak naprawde nie rozumieja ataku nerwicowego, ale ich najwiekszym bólem jest to ze nie potrafia nam ulzyc w cierpieniu.... wiem ze oni tez przezywaja nasz ból...

...a tak wracając do pracy - nic na siłę, ale powiem ci, ze ze mną bylo duzo gorzej jak siedzialam w domu, mimo lękow znalazlam prace, pierwszy dzien byl koszmarny na poczatku myslalam ze nie dojde na przystanek busowy (myslalam ze mnie zawal lapie,poty, zawroty glowy itp nie ma co opisywac kazdy ma podobnie) potem ze umre w busie i tak do samej pracy, ALE dzis wiem ze to byla dobra decyzja, wiekszosc dnia jestem zajeta, w biegu mozna powiedziec i czuje sie duzo lepiej, niz jak siedzialam w domu i sie zadreczalam ze znowu mnie glowa boli i ze to napeno guz czy tetniak. Dobrym sposobem na natretne mysli lękowe jest ZAJĘCIE sie czyms bardzo absorbującym cala twoja uwage...np praca...

Mi pomogło ;) życze powodzenia i wytrwalosci!!! pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To napewno straszne,ale ja mam coś równie cudnego świadome olewanie, specjalnie na złośc, z pełna premedytacją. To jest osoba,na której zawsze najbardziej mi zależało, potrafi się do mnie nie odzywać całymi dniami, mesiącami(mąz), jak mam atak to wychodzi i zostawia mnie z 3 malutkich dzieci samą. To straszne jest, boli i strach jest większy.

Dzieci na tym strasznie cierpią i już widzę po najstarszej wrogie nastawienie do niego.

On wie, i nic go to nie obchodzi...może już.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×