Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

adrianwej, ja praktywkowalam, ale to bylo tak, ze potem jak przychodzily lepsze dni, to zarzucalam temat - potem jak znowu gorzej - to powracalam :) ale faktycznie... robilam to dosc nieregularnie, moze dobry pomysl jest - tak jak piszesz - np. codziennie wieczorem caly dzien opisywac.

A wlasciwie potem czesciej chyba robilam cos podobnego, tylko werbalnie :) Siadalam i mowilam sama do siebie to wszystko, co bym napisala. To po tym, musze powiedziec, ze zazwyczaj czułam się bardziej spokojna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patibell hej :)

Saraid teraz kiedy jestem na paroksetynie prawie wcale o tym nie myślę... czasem tylko nagle przypomnę sobie, że siedzi we mnie to paskudztwo i może już nigdy nie wyjdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magnolia84, z tym da się żyć trzeba sie nauczyć posłuchaj weteranki :mrgreen:

także na spokojnie są lepsze gorsze okresy staram się tego nie demonizować i pracować na terapii to mi pomaga

dobra może w końcu wrócę do pracy?bo fajnie się pisze a czas ucieka trzymajcie się spokojnie i optymistycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magnolia84, dokladnie, da sie z tym życ :) I to nawet bez leków. Mi to się wydaje, ze to jest tak - my jestesmy po prostu wrażliwsi. Wiec nawet nie chodzi o to, ze nerwica bedzie caly czas "w nas". To jest po prostu NASZ sposob reagowania na pewne rzeczy. Wiec to zawsze bedzie z nami, tylko kwestia tego, zeby nauczyc sie z tym żyć. Umiec odpowiednio reagowac itd. A wtedy mozemy nawet przez dlugi czas nie zauwazyc, zadnych objawow. Oczywiscie, potem mogą przyjsc jakies gorsze czasy, problemy i wtedy wychodzi to na wierzch, ale jak sie nauczymy to mozna trzymać to wszystko - w ryzach :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idąc dalej tym tropem, człowiek nie jest w stanie, sam siłą woli połączyć ciała, umysłu i emocji. Nawet pamiętając o traumatyczym zdarzeniu nie wiąże go z emocjami, tak jak pisała nerwa. Peter Levin pracując nad traumą, proponuje prace z ciałem, w którym jest zamrożona ta olbrzymia dawka energii psychicznej jaka uwalnia się w czasie zagrożenia i on twierdzi, że ciało ma naturalną zdolność do samoleczenia i jak się mu pomoże to znowu zintegruje myśli i emocje z ciałem. Nie jestem do końca przekonana czy to jest takie proste. Myślę sobie, że jakaś część naszej psychiki uległa traumie dużo wczesniej niż zdarzenie po którym nastąpił atak paniki.

To zdarzenie jest jednak częścią układanki, które w jakimś elemencie przypomina nam o tej wcześniejszej traumie. Ja np traumę przezyłam w wieku lat 13, a zdarzenie, które mi to przypomniało miało miejsce 25 lat później, a potem był atak paniki. Wydaje mi się, że należy dokładnie zanalizować ten czynnik wywołujący ataki. Np w przypadku płatka róży to była śmierć mamy, ale przecież wiele osób przeżywa śmierć rodziców i nie ma ataków paniki. Więc może (gdybam sobie) Ty, płatku róży przeżyłaś w dzieciństwie opuszczenie i pojawiła się trauma, która odnowiła się gdy Twoja mama umarła, czyli rzeczywiście Cię opuściła. Chyba każdy powinien dojśc do tego sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwa masz rację ale nie wiem czy dobrym wyjściem jest takie męczenie organizmu (bo nie tylko psychiki) bez żadnego wsparcia ze strony psychoterapeuty czy leków. Jak mnie dopadła nerwica, poszłam do psychoterapeuty, który powiedział, że jestem w tak złym stanie, że muszę mieć coś na opanowanie tego, bo nie będę w stanie skupić się na terapii i z niej w pełni korzystać. Zdziwiłam się i poszłam do drugiego, który powiedział to samo. W moim przypadku leki okazały się niezbędne. Psychiatra powiedział mi, że jak już się w miarę ustabilizuję, to mam iść na psychoterapię, której owoce będą przydatne też po odstawieniu leku.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę sobie, że jakaś część naszej psychiki uległa traumie dużo wczesniej niż zdarzenie po którym nastąpił atak paniki.

Dokładnie! Mi jeden psychoterapeuta powiedzial, ze czesto jest tak, ze po jakiejs traumie czlowiek jest w tzw. szoku. I wlasnie wcale nie przezywa tych emocji, ale tez nie ma ataków paniki. Dopiero potem po latach, pewnie nagromadzone emocje w koncu musza znalezc ujscie. Moze jak nie wydarza sie nic co nam o tym przypomina, to mozna zyc dalej. Ale jak napatoczy sie jakas sytuacja podobna, to moze byc wyzwalaczem - i wtedy ataki, lęki, nerwice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×