Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krepujacy temat-tylko dla kobiet


MadziaSlodka

Rekomendowane odpowiedzi

jejciu dziewczyny, ja przed, jestem poprostu furiatką. Wszystko działa na mnie pobudzająco :lol: Czasami to aż się boję siebie... ;)

Jednak jak brałam hormony to było ZNPM był mniejszy. Nie cierpię tego stanu. Dla mnie to udręka.

 

Najgorsze dla mnie jest niskie libido przy anty, za co cierpi mój men.

 

Ja po długim braniu anty starałam się o dzidziusia chyba z 8 miesięcy.

 

A co z bethi???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko mi o tym pisać, wolałabym udawać, że nic takiego nie miało miejsca, ale nie ma sensu się oszukiwać...

 

Wczoraj byłam na USG. Okazało się, że - poroniłam. To była ciąża jajowodowa, jakiś 4 tydzień. We wtorek ubiegłego tygodnia wywróciłam się i silnie potłukłam. Efektem tego był sobotni krwotok a i inne cyrki, które się ze mną dzieją są efektem stanu zapalnego przydatków, jakiegoś zakażenia po poronieniu.

 

Dzisiaj wyczyścili mnie i przepisali antybiotyki. Fizycznie czuję się trochę lepiej, ale nie wiem jak sobie z tym poradzić psychicznie... bo już raz poroniłam... a bardzo pragnę dziecka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi Bethi bardzo, sama wiem jak to jest... 3lata temu też w 8tyg. poroniłam i od tego czasu mam właśnie problemy takie typowo nerwicowe.

 

Poza czasem nic ani nikt nie jest Ci w stanie pomóc... Ja pocieszałam się tym, że poronienie to natrualny proces, gdy dziecko, w sumie jeszcze płód, jest chory. Z dwojga złego lepsze to, niż miałoby urodzić się cieżko chore czy kalekie..

Nie chcę nikogo tym co napisałam urazić czy zrobić przykrość, ja poprostu tym podnosiłam się na duchu, że natura sama pomaga ludziom...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam silną nerwicę. Od dwóch lat choruję na grzybicę pochwy, brałam już wszystkie możliwe leki przeciwgrzybicze, robiłam mykogram, też nie pomogło. Nie jem słodyczy. Współżycie jest bardzo bolesne. Cały czas piecze mnie pochwa i odbyt. Czy to może być właśnie związane z nerwicą ,że nie mogę się wyleczyć?

 

Wiesz,ja mam dokładnie tak samo i lekarz powiedział mi,że rzeczywiście organizm zestresowany to organizm bardziej podatny na wszelkiego rodzaju infekcje grzybicze i bakteryjne.W sumie to by sie zgadzało,bo zauważyłam prawidłowośc,że grzybica atakuje mnie najczęściej w sytuacjach stresowych.Tez mi nic nie pomaga,a jedyny lek który jako tako na mnie działa ( niestety na krótko) to gyno-femidazol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja z tym dziadowstwem walczę już od kilku lat i za nic wytępić nie mogę :evil: Mąż się leczył i nic , co jakiś czas mam nawrót :evil: czytałam kiedyś w necie , że to bardzo ciężka i długotrwała choroba do wyleczenia :(

 

 

gyno-femidazol

Jest na recepte ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aniek czytając Twój post przypomniał mi się list, który czytałam w ostatnim zwierciadle, może znajdziesz w nim wskazówkę :

 

"(...) Moje problemy z samoakceptacją zaczęły się wcześnie. Pamiętam, że w dzieciństwie ciało traktowałam jak przykrą konieczność, powłokę, która pozwalała mi żyć i funkcjonować. Gdy stało się oczywiste, że dojrzewam, pojawił się wstyd i niechęć do własnego ciała. Pamiętam, że przed każdą kąpielą, ściągając podkoszulkę, zamykałam oczy, żeby w lustrze nie widzieć swojego odbicia, rosnących piersi, nieproporcjonalnie długich rąk, intymnych miejsc. Niższe partie ciała były mi obojętne. Nigdy nie starałam się dotknąć, zbadać nie dotykałam intymnych miejsc nawet podczas mycia. Okresy miesiączkowania spędzałam pod kołdrą, walcząc z bólem i wstydem.

Z czasem pojawiły się pierwsze wizyty u ginekologa, pierwszy chłopiec, pierwsze erotyczne doznania, a wraz z nimi rozczarowania. Poczucie że przecież miało być inaczej. Pierwsze kroki w świecie doznań miłosnych przyniosły też niepokój i jeszcze większą niechęć do własnego ciała . Młodzieńczy związek nie przetrwał próby. Dla każdego z nas zakończył się głębokim urazem. Czas pokazał, że do zrozumienia pewnych problemów dorasta się stopniowo. Moja praca nad sobą , nad akceptacją ciała i zdrowym poczuciem własnej wartości trwała długo i, co tu dużo mówić trwa nadal.

Po rozstaniu się z pierwszym partnerem trzy lata borykałam się z kandydozą dróg rodnych i nawracającymi zapaleniami pęcherza, odwiedzając kolejne laboratoria mikrobiologii i gabinety lekarskie. Bezskutecznie. Końskie dawki leków nie przynosiły pożądanych efektów, osłabiały jedynie system odpornościowy całego organizmu.

Rok temu poznałam mężczyznę , który zaprosił mnie do swojego życia. Wszystko zaczęłam od nowa. Początkiem mojej podróży w głąb siebie było przewartościowanie pojęcia seksualności i co za tym idzie , mojej kobiecości. Z kandydozą mój organizm poradził sobie bez farmakoterapii. Dla mnie jest to dowód na to że nareszcie zaakceptowałam swoją seksualność, swoją fizyczność, jako integralną część mojego Ja . Dzisiaj nie zamykam już oczu ściągając podkoszulek, a z czułością nacieram ciało pachnącą oliwką. Zaakceptowałam nie tylko swoje ciało , ale również moje ułomności, słabości, naturalne ograniczenia, potrzeby. Dałam sobie prawo, by być kobietą , która czuje ze sobą głęboką więź. "{Justyna}

 

 

pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×