Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

A może jest tutaj ktoś z Krakowa kto mogłby mi polecić jakiegoś dobrego lekarza.Cztery miesiące temu byłam u psychiatry(prywatnie)porozmawiał ze mną pięć minut i wypisał plik recept.Jednak nie mogę brać tych leków ponieważ karmię mojego maluszka piersią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest temat z subforum "miasta", który dotyczy Krakowa:

http://www.forum.nerwica.com/viewtopic.php?t=1439

 

A ten z subforum "oferty" dotyczy właśnie specjalistów, szpitali itp. w Krakowie:

http://www.forum.nerwica.com/viewtopic.php?t=11717&start=0

 

Przejżyj może znajdziesz przydatne informacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak to było ze mną. Dwa latka zwlekałam z decyzją o pójściu do specjalisty. Za każdym razem znajdywały się wymówki - o to nie było trudno. Za to tak niewiele motywacji. Nie wiem na co czekałam, na co liczyłam - aż ktoś zaciągnie mnie siłą? lub pójdzie za mnie? albo że samo sobie ot minie?... Cóż, mówi się lepiej później niż wcale ;) Jednak świadomość straty dwóch lat życia pozostaje :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi, wiesz, to bardzo trudna decyzja - mimo wszystko.

Dlatego podziwiam wszystkich tych, którzy otwarcie mówią, że potrzebują specjalisty i nie chcą się przed tym bronić, takich ludzi coraz więcej, a więc jest nadzieja, że nie będą marnowali czasu, tylko wyjdą z tego cholerstwa i zaczną normalnie żyć.

 

Nie mów proszę, że te dwa lata są stracone.

Lepiej spójrz na to inaczej - tylko dwa lata wystarczyły abyś dojrzała do w pełni dorosłych i odpowiedzialnych decyzji.

A to mało, w porównaniu z innymi, którzy często przez całe życie się tego uczą. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kasiek555 Bradzo Ci współczuje, nawet nie jestem w stanie wyobrazic sobie straty i bólu jaki preżyłaś.. Jednak sama mówiłaś że masz dla kogo żyć i masz też dla kogo się leczyć a dzieci to najpiękniejsza motywacja:)

Wydaje mi się, że specjalista będzie w stanie ci pomóc, ważne, że sama zdałaś sobie sprawę, że tej pomocy potrzebujesz.... A na forum, że po kimś powtórze, zawsze są ludzie z którymi możesz pogadać:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, sama nie wiem czy dobrze robię że tu trafiłam. Czytam Wasze posty, macie na pewno powody żeby być smutni. Ja tego nie mogę u siebie znaleźć. Natomiast życie mnie przerosło. Nie mam ochoty na nic, ledwie mogę sie zmusić do codziennego wyjścia do pracy. Potem wracam i padam na kanapę, nie mam na nic więcej siły. Rodzina ma już mnie dosyć, dzieciaki mnie wkurzają bo hałasują i się kłócą. Lekarka stwierdziła niby depresję, ale też nerwicę i nadciśnienie. Ponieważ to jest lekarz medycyny pracy, więc leczy mnie na nadciśnienie, bóle (podobno miażdżycowe) w klatce piersiowej, zaleciła łykanie ziołowych środków uspokajających. Marzę o dniu kiedy wstanę i będę miała siłę coś chcieć zrobić. Ale to nierealne, prędzej wmówię sobie że zaraz świat się skończy albo zginę w pożarze domu, a potem nie mogę spać, leżę i trzęsę się ze strachu. Ten stan ducha to ponad moje siły. Mam nadzieję że ktoś mnie zrozumie, bo nie mogę na to liczyć we własnym domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Mam problem, w sumie to nie chodzi o mnie (chociaż nigdy nic nie wiadomo :? ), tylko o mojego kolegę. Po skończeniu liceum zaczął od czerwca pracować w trybie zmianowym, od października dodatkowo studia zaoczne (z resztą wygląda na to, że chybione) także nie ma za dużo wolnego czasu, kiedy nadchodzą weekendy i jego znajomi idą na imprezy, on albo wraca z pracy zmęczony, albo idzie do pracy, albo jedzie na studia, albo tak jak na sylwester po prostu nie miał ochoty iść wolałby siedzieć i oglądac telewizję. Wczoraj rozmawiałam z nim, w pewnym momencie powiedział, że ma depresję (nie był u lekarza, sam doszedł do takich wniosków). Moja reakcja była jednoznaczna: Co ty za głupoty opowiadasz? Dlaczego miałbyś mieć depresji? Zaczął tłumaczyć, że nic go nie cieszy, popada w rutynę, wszystko jest jednakowe, nie ma sensu. Traci poczucie własnej wartości - umie jeździć na nartach, snowbordzie, pływać, a powiedział, że "w fatalnym stylu, także się nie liczy". Dodatkowo stwierdził, że ma 19 lat i na wszystko co by go interesowalo jest za późno, np taniec (rozpoczął kurs tańca, ale nie wiem czy przypadkiem nie przyjdzie mu do głowy zrezygnować :( ). Na moje pytanie o to co go tak na prawde interesuje w życiu, odpowiedział po zastanowienu "Najgorsze jest to to, że mnie nic nie interesuje". Nie wiem skąd ta zmiana w nim, zawsze był duszą towarzystwa, zadowowlony, uśmiechnięty, bez problemu zawierał nowe znajomości. Teraz popada w jakiś stan apatii,zniechęcenia do świata, życia. Najbardziej zaniepokoiło mnie gdy powiedział, że rozumie ludzi, którzy popełnili samobójstwo ("bo to jest czasem jedyne wyjście" - jak stwierdził). Nie wiem co mam robić, sugerowałam, że powinien poszukać pomocy u lekarza, ale mnie wyśmiał, także nie bedzie chciał pewnie iść.

Proszę, powiedzcie jak mam do niego trafić, jak pomóc, naprawdę boję się o niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, w oparciu o własne doświadczenia mogę tylko powiedzieć - bądź w pobliżu - nic na siłę, ale nie rezygnuj. w końcu zrozumie, że taka pomoc może być mu potrzebna. dobrze mieć kogoś kto to dostrzega i chce pomóc.

gdyby przy mnie "wtedy" był ktoś, kto chociaż podsunąłby mi taki pomysł być może byłoby łatwiej. a tak - męczyłam się sama przez ponad pół roku. chociaz sama pewnie i tak niczego bym nie zrobiła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Przez ostatni rok bardzo się zmieniłem, z resztą tak jak moje całe życie.

 

 

Całe życie marzyłem o tym, żeby iść na studia (dzienne), przez całe liceum ciężko pracowałem, aby się tam dostać. Jednak pod końcówkę liceum dowiedziałem się, że nie mam szans studiować dziennie ze względów finansowych, tak więc zaraz po szkole musiałem iść do pracy,a jedyną możliwą formą studiowania stały się studia zaoczne. I tak się też stało zaczęłem pracować i studiować,

 

 

 

Z pozoru wszystko jest ok,ale tak na prawdę przestaje sobie rodzić z tym wszystkim, nic mi się nie chce, jestem ciągle zmęczony, mógłbym spać godzinami, mam roblemy z koncentracją, pamięcią, nie potrafię się już uczyć - siadam do książek i nic nie potrafię się skupić. Mam pracę, której nie lubie (a pracuje, bo muszę zarobić na studia), wytrzymanie w niej 8 godzin to dla mnie koszmar, szkołę po której oprócz tytułu nic nie bede miał, czyli zero perspektyw na przyszłość. A nie wyobrażam sobie, zebym musiał do końca życia robic to co teraz robię... Straciłem wszystkich znajomych przyjaciół, mimo iż mam bardzo dobrą rodzinę czuje się samotny, nie mam z kim porozmawiać, wiadomo z rodzicami o niektórych sprawach się nie rozmawia. Tak na prawdę to straciłem potrzebę przebywania z ludzmi,chodziaż jestem, a raczej byłem osobą bardzo towarzyską. Straciłem też zainteresowania, często chodzę po domu i desperacko szukam czegoś do zrobienia. a na towszystko bóle głowy, oka, nóg !

 

Czy to może być depresja ? Bo czasami wydaje mi się, że próbuje sobie wmówić tą chorobę !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie bardzo, bardzo!

 

Mam 17 lat. Za kilkanaście dni.

Wszystko zaczęło się, gdy poszłam do gimnazjum. Miałam fatalną klasę, szkolni koledzy nie lepsi. Przez jakiś czas byłam gnębiona przez jedną ze starszych dziewczyn. Na korytarzu też nasłuchałam sie różnych ciekawych rzeczy - nie mam pojęcia dlaczego mnie zaczepiali. W każdym razie poczucie własnej wartości runęło kompletnie. I tak to trwało trzy lata.

Trafiłam do rewelacyjnego liceum, z naprawdę świetnymi ludźmi.

Na myśl, ze mogłabym z którymś z nich pogadać - trzęsą mi sie ręce i odczuwam niesamowity lęk przed osmieszeniem, upokorzeniem, jednocześnie wiedząc, ze nie są to ludzie, którzy mogliby mnie skrzywdzić. Na przerwach siedzę skulona w kącie, unikam kontaktu z kimkolwiek, uciekam od rozmowy - boję się, że się ośmieszę. W czasie apelu, albo gdy mnie ktoś jakimś cudem wyciągnie i zaprowadzi, zeby usiąść na ławce - mam wrażenie, ze wszyscy sie na mnie patrzą i niekoniecznie obgadują - ale czuja litość, że jestem taka beznadziejna.

Moja szkoła jest mała i chodzi do niej skromna ilość uczniów - wszyscy sie tam znają. Mam wrażenie - zresztą tak jest, ze jestem odludkiem i czuje sie gorsza. Na imprezy, dyskoteki nie chodzę, bo wiem, że podpierałabym ściany.

Bez przerwy - idąc chodnikiem, przez korytarz w szkole, w sklepie - czuję sie zaszczuta i odczuwam ten nieznośny lęk.

Coraz więcej jest takich dni kiedy moje przygnębienie jest "ponadnormowe" - smutek, rezygnacja jest po prostu nie do opisania. Maksymalnie sięgam dna wszystkiego, mogłabym leżeć na podłodze, a jak wyjdę na spacer - położyć się na środku drogi - bardzo by mi to pasowało. To poczucie beznadziei jest naprawdę niesamowite - jak zuepłnie można czuć sie nikim i w czarno-czarnych barwach widzieć swoją przyszłość. I nie mogę płakać - nie starcza mi już na to sił.

Nie potrafię odczuwać radości, wszystko mi zobojętniało. A nawet jak wiem, ze może mnie spotkać coś miłego - "ale musisz isć gdzieś, po coś, zobaczyć sie z kimś" - to już dziękuję, nie chcę widzieć się z ludźmi. Nienawidzę siebie, swojego ciała - niszczenie sobie zdrowia sprawia mi przyjemnosć. Sam ból nie - ale świadomość, że coś krwawi, jest uszkodzone, nie działą jak powinno - owszem.

Sens życia - co to jest?!

 

Opisałam to zupełnie w skrócie a i tak wyszło dużo...

Przepraszam za taki długi tekst.

 

I mam pytanie - czy jestem chora, czy sobie coś wmawiam? Szukam sposobu, aby żyć jakoś normalnie, bo czuję, ze życie przecieka mi między palcami. A z drugiej strony nie wierzę, zupełnie nie wyobrażam sobie siebie bez tych lęków i wiecznego przygnębienia.

 

Przez całę życie słyszałam, że wmawiam sobie choroby - z czym się nie zgadzam - stąd moje wątpliwości.

 

Powiedziałam mamie - ze mam depresję - ona odpowiedziała, że w tym wieku nie można jej mieć.

Jakkolwiek zwać, mam naprawdę dosyć takiej egzystencji.

Wziąść sie w garsć, wybrać do lekarza?

 

Pozdrawiam i bardzo dziekuję za odpowiedzi - Gabi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałam depresje i uważam że powinnaś wybrac sie do lekarza.Twoje objawy są na pewno niepokojące.Uważam też że wcale sobie nieczego nie wmawiasz.Najgorsze jest że Twój chorobliwy lęk utrudnia Ci w znacznym stopniu kontakty z ludzmi.Może przydałaby się jakaś psychoterapia, albo przynajmniej wizyta u psychologa??Myślałaś o tym??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze, że moja mama mówi, że "cuduję" i "wydziwiam".

 

Zdrowi ludzie często tak reagują, nie rozumieją, że to jest choroba, a nie jakieś lenistwo i wmawianie sobie różnych rzeczy. W sumie nie można im tego mieć za złe...Tez myślę, że powinnaś odwiedzić psychologa. Samemu bardzo trudno się wygrzebać z takich stanów, a specjalista pomoże :) Wiesz co, jak czytam o tym twoim lęku przed ośmieszeniem, to jakbym czytała o sobie. miałam dokładnie to samo: w gimnazjum mi dokuczali, bo "nie pasowałam", w liceum wszyscy byli super, a mój lęk mimo to nie minął. Ale teraz jest już OK. Tobie tez się uda na pewno!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że sama sobie z tym nie poradzę, czuje to.

To przygnębienie we mnie wrosło, zawsze mi towarzyszy i naprawdę cieżko mi jest sobie wyobrazić siebie jako uśmiechniętą, towarzyską, zadowoloną z życia dziewczynę z radością czekajacą na następny dzień.

Trudny jest ten pierwszy krok, żeby coś zrobić...

 

Bardzo dziękuję za wsparcie, jestem Wam naprawdę wdzieczna. :)

 

EDIT:

PS. Dzisiejsza rozmowa z mamą -

1) "każdy człowiek ma swoje problemy i smutki i nie musi z nimi chodzić do lekarza. Ty też musisz sobie jakoś z nimi poradzić, nie jesteś wjątkiem."

2) "całe miasto będzie wiedziało, ze sie leczysz psychiatrycznie". Mieszkam w zakisłym zadupcewie, gdzie widać, pójście do specjalisty jest wstydem. Poza tym moja mama pracuje w służbie zdrowia i "co by ludzie powiedzieli, jakby córka oddziałowej chodziła do psychiatry/psychologa". Szkoda, ze nie jestem córką nauczycielki albo sekretarki, może wtedy ludzie "by nie mówili".

 

Mam spieprzony dzień. Idę poczytać sobie ulubioną książkę, albo film obejrzeć. Nigdy nie pomaga, ale może nie będę o tym myślała.

 

Gabi

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

blingbling

 

Tak to napewno nie jest normlane odczucie takich uczuć zdrowy zadowolony z zycia czlowiek nie ma... albo przynajmniej nie tak długo. Nie dziwiwe Ci się ze unikasz ludzi skoro zaznałas od nich tyle krzywdy, zrozumiałąe jest że masz obawy boisz sie odzucenia i ośmieszenia. Ale te wszystkie lęki są w Twojej głowie one Cię przytłaczają i moja rada jest taka przejść się do psychologa napewno Ci ulzy pomoze Ci zebrać wszystko do kupy i będzie dobrze. Pomalu nic nie dzieje się na juz ale naprawdę tak będzie. Nie martw się i nie słuchaj mamy bo Ona nie ma racji ojjj a dowodem na to jest to forum i cała masa ludzi na nim ktorzy mają takie same lub podobne problemy. Pozdrawiam Cie cieplutko trzymaj się i bądz dzielna będzie dobrze. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EDIT:

PS. Dzisiejsza rozmowa z mamą -

1) "każdy człowiek ma swoje problemy i smutki i nie musi z nimi chodzić do lekarza. Ty też musisz sobie jakoś z nimi poradzić, nie jesteś wjątkiem."

2) "całe miasto będzie wiedziało, ze sie leczysz psychiatrycznie". Mieszkam w zakisłym zadupcewie, gdzie widać, pójście do specjalisty jest wstydem. Poza tym moja mama pracuje w służbie zdrowia i "co by ludzie powiedzieli, jakby córka oddziałowej chodziła do psychiatry/psychologa". Szkoda, ze nie jestem córką nauczycielki albo sekretarki, może wtedy ludzie "by nie mówili".

 

To nie wstyd iść do specjalisty. Boli Cię ucho, idziesz do laryngologa, boli psychika, idziesz do psychiatry, kiedy ludzie zrozumieją, że to normalne? Wiesz co, gadającymi ludźmi nie przejmuj się w ogóle, to oni powinni się wstydzić swojego zacofania!

Czy jesteś w takiej sytuacji, że mam musi Ci załatwić wizytę, czy może możesz sama tym się zająć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Przez ostatni rok bardzo się zmieniłem, z resztą tak jak moje całe życie.

 

 

Całe życie marzyłem o tym, żeby iść na studia (dzienne), przez całe liceum ciężko pracowałem, aby się tam dostać. Jednak pod końcówkę liceum dowiedziałem się, że nie mam szans studiować dziennie ze względów finansowych, tak więc zaraz po szkole musiałem iść do pracy,a jedyną możliwą formą studiowania stały się studia zaoczne. I tak się też stało zaczęłem pracować i studiować,

 

 

 

Z pozoru wszystko jest ok,ale tak na prawdę przestaje sobie rodzić z tym wszystkim, nic mi się nie chce, jestem ciągle zmęczony, mógłbym spać godzinami, mam roblemy z koncentracją, pamięcią, nie potrafię się już uczyć - siadam do książek i nic nie potrafię się skupić. Mam pracę, której nie lubie (a pracuje, bo muszę zarobić na studia), wytrzymanie w niej 8 godzin to dla mnie koszmar, szkołę po której oprócz tytułu nic nie bede miał, czyli zero perspektyw na przyszłość. A nie wyobrażam sobie, zebym musiał do końca życia robic to co teraz robię... Straciłem wszystkich znajomych przyjaciół, mimo iż mam bardzo dobrą rodzinę czuje się samotny, nie mam z kim porozmawiać, wiadomo z rodzicami o niektórych sprawach się nie rozmawia. Tak na prawdę to straciłem potrzebę przebywania z ludzmi,chodziaż jestem, a raczej byłem osobą bardzo towarzyską. Straciłem też zainteresowania, często chodzę po domu i desperacko szukam czegoś do zrobienia. a na towszystko bóle głowy, oka, nóg !

 

Czy to może być depresja ? Bo czasami wydaje mi się, że próbuje sobie wmówić tą chorobę !

 

Czy to jest depresja? hm nie wiem ale napewno przezywasz jakies wypalenie zawodowe, lub ogólnie wypaliłes się i potrzeba ci nowych bodźców. Idx do psychologa i porozmawiaj z nim o tym. Nie do psychiatry po cudowna tablekte szczęścia ale do psychologa. Depresja to temat morze, i tylko specjalista może stwierdzić czy ja masz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×