Skocz do zawartości
Nerwica.com

[Białystok]


baraqs

Rekomendowane odpowiedzi

ja leczę się prywatnie, wcześniej próbowałam na NFZ, terapii grupowej w Choroszczy i nie tylko - szkoda gadać. W końcu poszłam prywatnie i czuję się o niebo lepiej, choć troche to trwało. Jestem w terapii od ponad roku, ostanio dwa razy w tygodniu i czuję jak nareszcie pachną kwiaty, szumi strumyk. Jestem w terapii u dr Beaty Boćwińskiej -Kiluk. Na pocztku było ciężko, boli jak cholera, ale zmiany są, oj są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CZeść, Jestem tutaj nowa. Mój problem polega na tym, że w sytuacjach stresowych wymiotuje. Dosłownie wszędzie, raz zdarzyło mi się zwymiotować na przystanku. Nie panuje nad tymi wymiotami stresowymi. Ostatnio zaczęłam sie denerwować wszystkim nawet wizytą u koleżanki( a co za tym idzie już zbierało mnie na wymioty). Zaliczyłam jedna wizytę u psychiatry dostałam sulpiryd teva. Miałam zgłosić się po 2 tygodniach brania leku do lekarza nie zrobiłam jednak tego, bo byłam zalatana, nauka, uczelnia, nie miałam czasu. Zaleceniem psychiatry było to abym poszła do psychologa. I tu moje pytanie czy ktoś z Was miał taki problem jak ja i czy poleci mi psychologa, który mu pomógł? Chodzi mi tu o wizyty na nfz. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Centrum Zdrowia Psychicznego przy Leszczynowej oprócz psychiatrów są też psychoterapeuci, ale żeby skorzystać z ich pomocy to chyba trzeba najpierw odbyć wizytę u któregoś z psychiatrów, którzy pracują w Centrum, bo to chyba oni decydują czy jest ci potrzebna psychoterapia czy nie. Pewności jednak nie mam. ;) Mnie do psychoterapeuty skierował właśnie psychiatra. :P Miałam dwie wizyty u jednej z pań psychoterapeutek (nie wiem czy mogę tak publicznie podac jej nazwisko, więc go nie podaję :P) z tego ośrodka i jestem zadowolona. :)

 

Edit: Widzę, że ktoś juz podał w tym dziale nazwisko psychoterapeutki do ktorej chodze. :D Chodziło mi o Annę Zawistowską. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jest to mój pierwszy post.Mam następujący problem od czasu gdy żona powiedziała że rozstaje się ze mną zacząłem mieć dziwne bóle duszności w klatce piersiowej i w okolicach kręgosłupa prawdopodobnie z nerwów .Lekarz rodzinna przypisała mi Lorafen 1 mg 2x dziennie ale po skończeniu poszedłem po jeszcze i poprosiłem o większe dawki dała mi 2,5 mg ale tylko raz dziennie a ja biore go dwa razy dziennie bo inaczej nie wytrzymuje tych dziwnych stanów któt=re ze mną się dzieja raz jestem w euforii raz jestem teak zdołowany że siedzę i płaczę jak dziecko.Wczoraj byłem prawie pewien że będę sie wieszać już próbowałem wykorzystać hak w suficie ale podejrzewam że był za słaby.Prosze poradźcie mi gdzie mam sie udac bo jużtak dłużej nie dam rady żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udaj się jak najszybciej do psychiatry, wydaje mi się, że w tej sytuacji rodzinny raczej nic nie zdziała. I jak najszybciej zrezygnuj z Lorafenu- mimo,że to "cudowny" lek, w który kiedyś tez wpakował mnie lekarz rodzinny to bardzo szybko uzależnia i później niestety jest dużo, dużo gorzej. Ale taką decyzje najlepiej podjąć po konsultacji z psychiatrą bo gwałtowne odstawienie Lorafenu narobi sporo problemów. Biegiem do psychiatry, to jedyne wyjście w tej sytuacji wg mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Patrze, że troszke Was tu jest :)

Mam 19 lat i w sumie nie mam stwierdzonej depresji ani nerwicy. Zainteresowałam się tym forum raczej dlatego, że jednak poszukuje jakiegoś dobrego psychologa oczywiście na fundusz. Nie moge sobie pozwolić, żeby iść prywatnie.

Od pewnego czasu, dokładniej od 4-5 miesięcy mam duszności, problemy z żołądkiem (okazało się, że to objaw somatyczny), kilka razy zdarzył się ścisk w gardle + kołatanie serca przy tym, ogólnie kłucie w sercu czasami (problemy z nim wykluczone), mega zmiany nastroju, potrafie cieszyć się a nagle płacz z byle powodu, czasami i bez powodu. Od lekarza rodzinnego dostałam pramolan, który mi pomaga. Biorę dwie tabletki dziennie. Dowiedziałam się od lekarza rodzinnego, że problem w moim stanie zdrowia może tkwić w emocjach, że przez to wszystko tak się dzieje, ponieważ miałam robione wszelkie badania i nic nie wykryło, wyniki są w porządku.

 

A więc polecacie jakiegoś dobrego psychologa na fundusz ? Myśle, że nadszedł czas by tam się wybrać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkim jestem tu nowy

Potrzebuję fachowej porady - polecenia dwóch godnych terapeutów dla mnie i mojej żony. Myślałem o Pani Ani Zawistowskiej dla żony - ma dobre opinie na tym forum i kogoś dla mnie. Dodam, że rozpoczęliśmy także "terapię małżeńską" u Pani Oli Małus, odbywa się 1 na 3 tygodnie i jak na terapie małżeńską sądzę, że jest to właściwa "częstotliwość" bo zmiany zachodzą bardzo powoli, jednak ze względu głównie na stan mojej żony o którą się obawiam chciałbym wybrać dobrych specjalistów do równoległych terapii osobistych najlepiej psycholog i psychiatra w jednym. Powiedziano mi że była bardzo dobra osoba ale ta Pani wyjechała już jakiś czas do Suwałk.

 

W skrócie przybliżę swoje i nie tylko swoje problemy:

już ponad 20 lat jestem w związku z moją żoną, mamy dwójkę już prawie dorosłych i myślę pomimo tego całego naszego galimatiasu fajnych i inteligentnych dzieci, kochamy je bardzo mocno ale każde z nas wydaje mi się że na inny sposób

Na początku naszej znajomości byliśmy jak każdy związek w skowronkach i bardzo się kochaliśmy - mamy bardzo dużo listów pamiątek i zdjęć.

 

Jednak potem przyszła szara rzeczywistość. Po urodzeniu dzieci od początku to ja ciągnąłem wózek" zwany odpowiedzialną rodziną "na dobre i na złe" i "w zdrowiu i chorobie" twierdząc coś dla mnie oczywistego co wyniosłem ze swojego domu rodzinnego, że życie to nie bajka i zdarzają się wzloty i upadki i trzeba wspólnie - razem we dwoje sobie z tym radzić. Moja najbliższa rodzina zawsze była razem i pomimo przewlekłej choroby mojej mamy zawsze stawiała czoła temu czasami złemu losowi. Nie mam w najbliższej i dalszej rodziny przypadku rozwodów i poddania się, a zawsze dziadka czy babcię najbliżsi "dochowują" do śmierci a "nie oddaje" się ich do domu starców. Dla mnie Rodzina to jedność a dzieci są częścią nas samych i zawsze bez względu na swój wiek będą potrzebowały rodziców ale i także siebie nawzajem, chociaż jak sam byłem mały często "tłukłem się" ze swoją siostrą :angel:

 

Niestety moja druga połówka częściej "poddawała się i uciekała" twierdząc , że tam gdzieś są inne bardziej "szczęśliwe rodziny" często wskazywała konkretne pary znajomych, które prędzej czy później także przechodziły większy lub mniejszy kryzys małżeński. Zawsze niestety miała wyidealizowany obraz rodziny bo tak naprawdę jak sama często twierdziła w jej dzieciństwie w domu rodzinnym nigdy nie było miłości i od najmłodszych lat zawsze miała marzenie stworzenie idealnej rodziny. Niestety wśród rodzeństwa żony na chwilę obecną nikt nie zbudował szczęśliwego związku, a najstarszy brat choruje na CHAD oraz mama na od wielu lat zdjagnozowaną depresję.

Już po urodzeniu pierwszego dziecka w naszym domu wyglądało to mniej więcej tak, że ja się starałem i stawałem dosłownie "na głowie" by rodzinie nic nie zabrakło (pracowałem na 3 etatach i ciągnąłem studia) a ona pozostawała chłodna i wskazywała jak tam gdzieś inni tworzą "wspaniałą, idealną rodzinę" czym doprowadzała mnie często do szewskiej pasji. Po iluś takich jazdach, gdzie próbowałem na siłę tłumaczyć dla niej coś dla mnie "oczywistego" a ona na czasami wyprowadzać się z dziećmi "nie wiadomo gdzie" byłem na tyle niedojrzały, że nie wsparłem jej i nie zaproponowałem terapii dla każdego z nas, uciekłem w pracę i sukcesy zawodowe zdawały się "rekompensować" mi brak akceptacji zrozumienia ze strony żony a ona w tym czasie jak twierdzi "sama" wychowywała dzieci w czym ma dużo racji.

 

W międzyczasie przeżyłem "kryzys wieku średniego faceta" , którego w końcu ktoś "pokochał i zaakceptował" ale cały czas się źle czułem że zaniedbuję rodzinę bo w głębi wiedziałem, że najważniejsza jest rodzina i w końcu oprzytomniałem, a żona mi wybaczyła.

 

Od 3 lat okazało się obecnie, że cierpiałem na depresję związaną z problemami zawodowymi - pogłębiający się stres spowodował ucieczkę w internet (uzależnienie) i zaniedbanie dzieci, czy wręcz bardzo nerwowe moje zachowanie i częste napady złości. Doszło do tego że starsze prawie dorosłe dziecko z którym chodziliśmy do terapeuty ws uzależnienia od komputera (wiem wiem byłem hipokrytą) na okres wakacji "wyprowadziło się (uciekło)" na stancję. I w tym samym czasie w żonie nagle jak sama twierdzi coś pękło - stwierdziła że mnie nigdy nie kochała i dała dla nas (rodziny) 20 lat swojego życia i musi być teraz egoistką, stwierdziła, że dzieci to "oddzielne byty" i "może nawet lepiej że najstarsze dziecko mieszka na stancji bo może będzie jemu tam lepiej" oraz stwierdziła, ku mojemu osłupieniu że nie liczy że dzieci nas dochowają i zbiera środki by zapłacić za opiekę na starość. Nie ukrywam, że bardzo jej stanowisko mnie dziwiło bo pomimo tego że zawsze nas krytykowała to jednak dla dzieci zrobiła by wszystko a tu wyglądało że "na rękę" była wyprowadzka jednego z naszych dzieci i obóz wakacyjny drugiego. Twierdziła cały w tym czasi że nigdny mnie nie kochała i wyciągała tylko te złe wspomnienia, co wywołało u mnie niezwykłe poczucie winy i przez blisko miesiąc prosiłem, błagałem, obiecywałem poprawę zaczełem chodzić na terapię i rzeczywiście stosunek z dziećmi uległ wyraźnej poprawie na tyle, że zacząłem mówić ze starszym dzieckiem o powrocie jego do domu. Jednak nadal żona była bardziej odległa i wręcz powątpiewało w moją pracę nad sobą i dawała dobre rady abym nie "udawał" i dalej był sobą.

Przyczyną tych wszystkich zachowań okazało się niestety że zaczęła się spotykać z dawną swoją " młodzieńczą miłością" i ta wiadomość spadła mi jak grom z jasnego nieba. Otrzymałem całe dossier od "życzliwych" mi ludzi, którzy chcieli mnie złamać, co z resztą się udało, ze względu na funkcję społeczną jaką pełniłem.

 

Ja zawsze jej twierdziłem , że jeśli tylko kogoś "pokocha" ja ją na tyle kocham, że dla jej dobra usunę się. To przeświadczenie że "teraz" ONI stworzą nową "idealną i kochającą się rodzinę" RAZEM z moimi dziećmi sprawiło że się w jednej chwili "skończyłem" - widząc że nie mam z czego budować dla swoich dzieci , przedzwoniłem do faceta i grzecznie i kulturalnie chciałem potwierdzić że miał na uwadze i w planach nasze dzieci a następnie się pożegnać, a tu ..... niespodzianka oboje o tym nie myśleli ... z rozsypki po próbach samobójczych uratowała mnie najbliższa moja rodzina , którzy nie odstępując na krok załatwili lekarza , leki itd, teraz jestem ponad miesiąc od kryzysu , żona stwierdziła że z tym człowiekiem był to błąd i się z nim nie spotyka ale jest w rozsypce. Dalej uważa że coś w niej pękło. ..... Ja się pozbierałem b. szybko : z perspektywy czasu uważam że to co oni robili to była taka sama dziecinada jak niestety mój błąd . Obecnie intensywnie pracuje za nas dwoje, a fakt, że mi tak nie zależy podwaja efekty. Zależy mi żeby postawić ją na nogi, tym bardziej że została sama jak palec bo też przyczyną tego kryzysu jest zerwanie przez nią stosunków ze swoją rodziną. Co do uczuć niestety obawiam się że jej nie wybaczę ... ale czas pokaże

 

może ktoś się borykał z podobnymi problemami więc proszę o pomoc i podpowiedzenie czy do Meandry czy do Integry czy też na Leszczynową , może być na NFZ ale także i prywatnie cena nie gra roli

 

czekam na pilną odp

 

pdzr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkim jestem tu nowy

Potrzebuję fachowej porady - polecenia dwóch godnych terapeutów dla mnie i mojej żony. Myślałem o Pani Ani Zawistowskiej dla żony - ma dobre opinie na tym forum i kogoś dla mnie. Dodam, że rozpoczęliśmy także "terapię małżeńską" u Pani Oli Małus, odbywa się 1 na 3 tygodnie i jak na terapie małżeńską sądzę, że jest to właściwa "częstotliwość" bo zmiany zachodzą bardzo powoli, jednak ze względu głównie na stan mojej żony o którą się obawiam chciałbym wybrać dobrych specjalistów do równoległych terapii osobistych najlepiej psycholog i psychiatra w jednym. Powiedziano mi że była bardzo dobra osoba ale ta Pani wyjechała już jakiś czas do Suwałk.

 

W skrócie przybliżę swoje i nie tylko swoje problemy:

już ponad 20 lat jestem w związku z moją żoną, mamy dwójkę już prawie dorosłych i myślę pomimo tego całego naszego galimatiasu fajnych i inteligentnych dzieci, kochamy je bardzo mocno ale każde z nas wydaje mi się że na inny sposób

Na początku naszej znajomości byliśmy jak każdy związek w skowronkach i bardzo się kochaliśmy - mamy bardzo dużo listów pamiątek i zdjęć.

 

Jednak potem przyszła szara rzeczywistość. Po urodzeniu dzieci od początku to ja ciągnąłem wózek" zwany odpowiedzialną rodziną "na dobre i na złe" i "w zdrowiu i chorobie" twierdząc coś dla mnie oczywistego co wyniosłem ze swojego domu rodzinnego, że życie to nie bajka i zdarzają się wzloty i upadki i trzeba wspólnie - razem we dwoje sobie z tym radzić. Moja najbliższa rodzina zawsze była razem i pomimo przewlekłej choroby mojej mamy zawsze stawiała czoła temu czasami złemu losowi. Nie mam w najbliższej i dalszej rodziny przypadku rozwodów i poddania się, a zawsze dziadka czy babcię najbliżsi "dochowują" do śmierci a "nie oddaje" się ich do domu starców. Dla mnie Rodzina to jedność a dzieci są częścią nas samych i zawsze bez względu na swój wiek będą potrzebowały rodziców ale i także siebie nawzajem, chociaż jak sam byłem mały często "tłukłem się" ze swoją siostrą :angel:

 

Niestety moja druga połówka częściej "poddawała się i uciekała" twierdząc , że tam gdzieś są inne bardziej "szczęśliwe rodziny" często wskazywała konkretne pary znajomych, które prędzej czy później także przechodziły większy lub mniejszy kryzys małżeński. Zawsze niestety miała wyidealizowany obraz rodziny bo tak naprawdę jak sama często twierdziła w jej dzieciństwie w domu rodzinnym nigdy nie było miłości i od najmłodszych lat zawsze miała marzenie stworzenie idealnej rodziny. Niestety wśród rodzeństwa żony na chwilę obecną nikt nie zbudował szczęśliwego związku, a najstarszy brat choruje na CHAD oraz mama na od wielu lat zdjagnozowaną depresję.

Już po urodzeniu pierwszego dziecka w naszym domu wyglądało to mniej więcej tak, że ja się starałem i stawałem dosłownie "na głowie" by rodzinie nic nie zabrakło (pracowałem na 3 etatach i ciągnąłem studia) a ona pozostawała chłodna i wskazywała jak tam gdzieś inni tworzą "wspaniałą, idealną rodzinę" czym doprowadzała mnie często do szewskiej pasji. Po iluś takich jazdach, gdzie próbowałem na siłę tłumaczyć dla niej coś dla mnie "oczywistego" a ona na czasami wyprowadzać się z dziećmi "nie wiadomo gdzie" byłem na tyle niedojrzały, że nie wsparłem jej i nie zaproponowałem terapii dla każdego z nas, uciekłem w pracę i sukcesy zawodowe zdawały się "rekompensować" mi brak akceptacji zrozumienia ze strony żony a ona w tym czasie jak twierdzi "sama" wychowywała dzieci w czym ma dużo racji.

 

W międzyczasie przeżyłem "kryzys wieku średniego faceta" , którego w końcu ktoś "pokochał i zaakceptował" ale cały czas się źle czułem że zaniedbuję rodzinę bo w głębi wiedziałem, że najważniejsza jest rodzina i w końcu oprzytomniałem, a żona mi wybaczyła.

 

Od 3 lat okazało się obecnie, że cierpiałem na depresję związaną z problemami zawodowymi - pogłębiający się stres spowodował ucieczkę w internet (uzależnienie) i zaniedbanie dzieci, czy wręcz bardzo nerwowe moje zachowanie i częste napady złości. Doszło do tego że starsze prawie dorosłe dziecko z którym chodziliśmy do terapeuty ws uzależnienia od komputera (wiem wiem byłem hipokrytą) na okres wakacji "wyprowadziło się (uciekło)" na stancję. I w tym samym czasie w żonie nagle jak sama twierdzi coś pękło - stwierdziła że mnie nigdy nie kochała i dała dla nas (rodziny) 20 lat swojego życia i musi być teraz egoistką, stwierdziła, że dzieci to "oddzielne byty" i "może nawet lepiej że najstarsze dziecko mieszka na stancji bo może będzie jemu tam lepiej" oraz stwierdziła, ku mojemu osłupieniu że nie liczy że dzieci nas dochowają i zbiera środki by zapłacić za opiekę na starość. Nie ukrywam, że bardzo jej stanowisko mnie dziwiło bo pomimo tego że zawsze nas krytykowała to jednak dla dzieci zrobiła by wszystko a tu wyglądało że "na rękę" była wyprowadzka jednego z naszych dzieci i obóz wakacyjny drugiego. Twierdziła cały w tym czasi że nigdny mnie nie kochała i wyciągała tylko te złe wspomnienia, co wywołało u mnie niezwykłe poczucie winy i przez blisko miesiąc prosiłem, błagałem, obiecywałem poprawę zaczełem chodzić na terapię i rzeczywiście stosunek z dziećmi uległ wyraźnej poprawie na tyle, że zacząłem mówić ze starszym dzieckiem o powrocie jego do domu. Jednak nadal żona była bardziej odległa i wręcz powątpiewało w moją pracę nad sobą i dawała dobre rady abym nie "udawał" i dalej był sobą.

Przyczyną tych wszystkich zachowań okazało się niestety że zaczęła się spotykać z dawną swoją " młodzieńczą miłością" i ta wiadomość spadła mi jak grom z jasnego nieba. Otrzymałem całe dossier od "życzliwych" mi ludzi, którzy chcieli mnie złamać, co z resztą się udało, ze względu na funkcję społeczną jaką pełniłem.

 

Ja zawsze jej twierdziłem , że jeśli tylko kogoś "pokocha" ja ją na tyle kocham, że dla jej dobra usunę się. To przeświadczenie że "teraz" ONI stworzą nową "idealną i kochającą się rodzinę" RAZEM z moimi dziećmi sprawiło że się w jednej chwili "skończyłem" - widząc że nie mam z czego budować dla swoich dzieci , przedzwoniłem do faceta i grzecznie i kulturalnie chciałem potwierdzić że miał na uwadze i w planach nasze dzieci a następnie się pożegnać, a tu ..... niespodzianka oboje o tym nie myśleli ... z rozsypki po próbach samobójczych uratowała mnie najbliższa moja rodzina , którzy nie odstępując na krok załatwili lekarza , leki itd, teraz jestem ponad miesiąc od kryzysu , żona stwierdziła że z tym człowiekiem był to błąd i się z nim nie spotyka ale jest w rozsypce. Dalej uważa że coś w niej pękło. ..... Ja się pozbierałem b. szybko : z perspektywy czasu uważam że to co oni robili to była taka sama dziecinada jak niestety mój błąd . Obecnie intensywnie pracuje za nas dwoje, a fakt, że mi tak nie zależy podwaja efekty. Zależy mi żeby postawić ją na nogi, tym bardziej że została sama jak palec bo też przyczyną tego kryzysu jest zerwanie przez nią stosunków ze swoją rodziną. Co do uczuć niestety obawiam się że jej nie wybaczę ... ale czas pokaże

 

może ktoś się borykał z podobnymi problemami więc proszę o pomoc i podpowiedzenie czy do Meandry czy do Integry czy też na Leszczynową , może być na NFZ ale także i prywatnie cena nie gra roli

 

czekam na pilną odp

 

pdzr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pipole czy ktos z was chodził na terapie grupowa na dziennym odziale leczenie nerwic?? jestem ciekawa czy psychoterpia pomogła?

 

-- 19 wrz 2013, 16:34 --

 

straszna tu cisza, a widze ze przedtem bylo duzo nerwusow. czyzby wszysyc juz sie ogarneli.. mysle nad terpia na odziale dziennym na leszczynowej ale wiaze sie to z tym ze strace praca( w sumie i tak w niej nie funkcjonuje,nie moge jesc, cigale mnie mdli,wymiotuje).co sadzicie o tej terpi warto zaryzykowac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzebuję fachowej porady - polecenia dwóch godnych terapeutów dla mnie i mojej żony. Myślałem o Pani Ani Zawistowskiej dla żony - ma dobre opinie na tym forum i kogoś dla mnie.

 

Polecam Panią Anię. Zakończyłam terapię jakieś 5 miesięcy temu i w końcu po wielu próbach w różnych terapiach i latach czuję się dobrze:)Cóż za ulga!

Co do terapii małżeńskiej nie mam doświadczenia, ale na pewno warto i tak samo z indywidualną, choć to ciężka praca, nie raz może się pogorszyć, warto czekać na efekty!

A dla Ciebie może Pan Marek Dawidowicz?

 

 

może ktoś się borykał z podobnymi problemami więc proszę o pomoc i podpowiedzenie czy do Meandry czy do Integry czy też na Leszczynową , może być na NFZ ale także i prywatnie cena nie gra roli

 

Mnie z Meandry na Leszczynową kierowano, a większość specjalistów z obu poradni na Ciołkowskiego pracowali, więc myślę, że istotne jest jakie gdzie mają terminy i iść tam gdzie mogą zapewnić szybką pomoc.

 

Pipole czy ktos z was chodził na terapie grupowa na dziennym odziale leczenie nerwic?? jestem ciekawa czy psychoterpia pomogła?

 

byłam na dwóch takich terapiach i uważam, że bardzo pomagają!

Co z tego, że możesz stracić pracę, jak jeśli będziesz pracować stracisz życie?!!!

 

czy ktos z was leczyl sie w choroszczy ?? jak wygalda odział czy jest wyremontowan jak traktuja pacjenta..??jak czuba?

jest tam mnóstwo oddziałów, zależy o który Ci chodzi...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jatoja - ja prawdopodobnie od pazdziernika bede sie leczyla na oddziale dziennym leczenia nerwic na Leszczynowej ;) moge Ci zdac relacje jesli chcesz :D

 

***

 

ta terapia grupowa troche mnie przeraza, bo nie naleze do zbyt wylewnych ludzi ;) moze ktos juz leczyl nerwice w takiej grupie i moglby mi przyblizyc jak to wszystko wyglada :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dostałem się na terapię praktycznie "z marszu" ale leczę się tam u psychiatry. Terapia trwa 3 miesiące z możliwością przedłużenia o następne 3. Grupa dzienna ma zajęcia codziennie od 9 do 12 (2 x 1:15 z 30 minutową przerwą. Grupa popołudniowa chyba od 16.30.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WItam wszystkich serdecznie mam 22 lata i choruje od 2 lat na nerwice lękową.

Opisze wam moja historie. Od kilku lat mam fioła na punkcie zdrowia ciagłe badania itp. Wszystko było ok do 18r zycia. Gdy powiedzieli mi ze mam nadcisnienie u musze brac leki. Ok jakos sie z tym pogodziłem. 2 lata temu dostałem szybkiego bicia serca ok 150uderze wyladowałem na SOR w Sniadeckim rano wypisali mnie jak puls sie uspokoił. Od tego dnia co mnie wypisali przez 2 tyg codziennie po godz 15. dostawałem lęku w całym ciele, zawrotów głowy, dreszcze, trzesienie całego ciała, wymioty i mysli ze umieram. Po kilku razach przyjechania pogotowia powiedzieli zebym szedl do psychiatry. Poszedłem dostałem Parogen 20mg jedna tabletke rano i sedam w razie ataku. po 2 miesiacach jak reką odjął wszystkie dolegliwosci az do sierpnia tego roku. Oczywiscie przez te 2 ostatnie lata brałem parogen ostatnio nawet poł. W sierpniu wszystko wróciło. Znowu wizyta u psychiatry zwiekszenie parogenu do 30mg i sedam dorażnie. Na psychoterapie nie uczeszczałem ale juz parogen mi nie pomaga wiec mam zamiar sie wybrac. Jeżeli ktos przeczyta moj post w podobnym wieku i chce sie spotkac pogadac bede zadowolony gdyz nie mam nawet komu sie wyżalić. pozdrawiam to jest moje gg 12413567

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jatoja - ja prawdopodobnie od pazdziernika bede sie leczyla na oddziale dziennym leczenia nerwic na Leszczynowej ;) moge Ci zdac relacje jesli chcesz :D

 

***

 

ta terapia grupowa troche mnie przeraza, bo nie naleze do zbyt wylewnych ludzi ;) moze ktos juz leczyl nerwice w takiej grupie i moglby mi przyblizyc jak to wszystko wyglada :P

 

Hej Eliza:)

 

i jak sytuacjia na terpii? daj znac tu bądz na prive

 

pozdrawiam

 

-- 08 lis 2013, 15:05 --

 

Ja dostałem się na terapię praktycznie "z marszu" ale leczę się tam u psychiatry. Terapia trwa 3 miesiące z możliwością przedłużenia o następne 3. Grupa dzienna ma zajęcia codziennie od 9 do 12 (2 x 1:15 z 30 minutową przerwą. Grupa popołudniowa chyba od 16.30.

 

Hejka a gdzie chodziłes na terpie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

okiej fozzie dziekuje za info ;d a jak jest na leszczynowej jakie godz??

Magnolia ja chodze do doktor Łaguny-Napiórkowskiej no i musze powiedzieć ze bylam u wielu psychiatrów i naprawde doktor Łaguna to jedyny lekarz godny polecenia, super podejscie do pacjenta, potrafi dobrac leki już pare razy z stanu krtycznego postawiła mnie na nogi. Widac że lekarz w powołania potrafi wysluchać i pomóc!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×