Skocz do zawartości
Nerwica.com

Męcząca znajomość.


ischemie

Rekomendowane odpowiedzi

Jakiś czas temu poznałam przez Internet pewnego pana. Szczerze mówiąc, na początku nie zależało mi na tej znajomości. Po pierwsze - nikogo wówczas nie szukałam, po drugie - dość sceptycznie podchodzę do znajomości internetowych, po trzecie - nie zainteresował mnie. To, co pisał było bardzo ogólnikowe, odpowiadał monosylabami, nie starał się podtrzymać konwersacji, toteż ciężko mi się z nim rozmawiało (rozmowę zaczął on). CZUŁAM jednak, że bardzo zależy mu na znajomości ze mną (zresztą kilka razy mi to powtórzył), więc postanowiłam, że nie ucieknę. Rozmawialiśmy coraz częściej, okazało się, że pan X cierpi na depresję, jest samotny (mimo, że ma wielu znajomych). Wydał mi się wtedy taki bezradny, a przy tym szczery i 'nieświadomy' w ten właściwy dzieciom sposób, tak, że chyba po raz pierwszy w życiu - odrzuciłam na bok swoje JA i chciałam mu pomóc.

 

NIE WIEM jednak, czy on tej pomocy potrzebuje.

 

Nasze spotkanie (ja mieszkam obecnie w Olsztynie, on w Poznaniu) wypadło dość dziwnie. Z jednej strony i on i ja NIE czuliśmy się sobą skrępowani. Tak jak byśmy byli przyjaciółmi od lat. To było bardzo ciepłe spotkanie. Nie mieliśmy problemów z rozmową, a kiedy milczeliśmy - nie była to cisza pełna napięcia i konsternacji. Ale blokował mnie jego chłód emocjonalny, dystans, sztywność wobec mnie. Pomyślałam, że ta rzekoma sympatia, to zwykła kurtuazja, że rozczarowałam go, ale tłumaczyłam sobie, że to tylko strach i niepewność. Że on ma taki sam problem ze mną. I rzeczywiście tak było.

 

I tu pojawia się problem. Rozumiem go (co on bardzo docenia), czuję się za niego odpowiedzialna, uwielbiam go jako człowieka, z drugiej - MĘCZY mnie ta sytuacja, oparta na ciągłych domysłach i czytaniu w myślach (z mojej strony). Nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby zadzwonić. Ostatnio napisałam mu, że jest mi smutno. Otrzymałam w odpowiedzi jedno suche zdanie. To ja wychodzę zawsze z inicjatywą, tak, że czasami zastanawiam się, czy nie narzucam się mu (zwykle okazuje się, że nie). Kiedy rozmawiamy, zwykle mówimy o nim (co również bywa bolesne, kiedy wchodzimy na temat jego byłej dziewczyny, o której wypowiada się z nietaktowną czułością, nie widząc w tym nic złego). Ale to też jestem w stanie zrozumieć.

 

Chciałabym to skończyć czym wcześniej, bo widzę zależy mi coraz bardziej i kiedy okaże się, że jemu - niekoniecznie, nie zniosę tego. Z drugiej strony boję się, że to tylko moja chora wyobraźnia i skrzywdzę go. Nie chcę rozmawiać z nim o tym wprost, bo weźmie mnie za natrętną histeryczkę albo wystraszy go to jeszcze bardziej. To po pierwsze. Po drugie (i ważniejsze) - boję się, że znowu popadł w jakieś depresje, a ja mieszkam tak daleko, że nie mogę mu nawet pomóc. Nie mogę sprawdzić, co się z nim dzieje.

 

Rozumiem go jak nikt inny, ale nie wiem, jak mam dalej postępować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ischemie, skoro Ty wychodzisz z inicjatywą a na początku przed spotkaniem to facet inicjował, prosta piłka- nie spodobałaś mu się fizycznie. Nie ma co się z nim kontaktować tylko usunąc/zablokować numer i skupić się na innym facecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widział moje zdjęcia przed spotkaniem (wyraźne, bez retuszu). Wiele razy, zupełnie 'od siebie' powtarzał, że podobam mu się. Wiem, że było to szczere, bo mówił to z pewnym zawstydzeniem. Tak jak gdyby długo dusił to w sobie, zanim wypowiedział.

NIE MOGĘ zostawić go 'tak sobie', bo wiem, że jest rozbity psychicznie. A ja nie jestem pewna, czy ten jego chłód emocjonalny to niechęć. On czasami nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś robi "nie tak", że może kogoś tym skrzywdzić. W dodatku przyzwyczaił się do tego, że czytam mu w myślach. Chciałabym, żeby otworzył się całkowicie przede mną, żeby nasze stosunki stały się bardziej spontaniczne, ale nie wiem jak mogę to zrobić. Rozmowa wprost odpada, bo wszelka krytyka zamknie go jeszcze bardziej. Sprawa byłaby prostsza, gdybyśmy mieszkali bliżej. BARDZO nie chcę go odtrącać, ale to mnie męczy. Znowu zaczynam brać leki na uspokojenie, zdarza mi się nawet płakać w miejscach publicznych. Czuję się strasznie osamotniona.

:( Wstydzę się zapytać go wprost, czy się mną znudził, bo nie chcę wyjść na natręta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jakie to ma znaczenie? Wystarczy mi, że zobaczymy się raz na kilka miesięcy. To co jest problemem to jego zamknięcie, strach, niepewność, które czasami nie wiem jak mam interpretować. Czasami boję się, że jest z nim źle, a on nie pisze do mnie. Po naszym spotkaniu zdystansował się jeszcze bardziej, bo zobaczyliśmy się 'na żywo', więc straciliśmy pewną anonimowość.

 

Jak rozmawiać z taką osobą? Czy powinnam mówić mu o wszystkim wprost? Czy to nie będzie dla niego męczące/krzywdzące?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedzą o niej, bo w sumie, co mam im powiedzieć? Nie jesteśmy 'oficjalnie' parą (pomijając nasze żarty na ten temat). Przecież nie będę go pytać, czy przypadkiem nie chciałby być ze mną. To mnie dobija podwójnie. Bo wiem, że on jest wolny i może odejść, znaleźć kogoś w Poznaniu, a ja NAWET gdybym chciała, to nie potrafię spojrzeć na innego mężczyznę. Problemem jest też jego była dziewczyna, która może w każdej chwili do niego wrócić. O tej znajomości wie tylko - siłą rzeczy - moja przyjaciółka/współlokatorka.

 

Wszystko między nami opiera się na niedopowiedzeniach i zawieszeniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ischemie, uważam, że powinnaś być z Nim bardziej szczera, pytać Go o wszystko a nie zgadywać o co mu chodzi.

Co do Jego zachowania to mogę sie domyślac tylko , ze być może traktuję Cię bardziej jak koleżankę, której może się wygadać a Ty Go zawsze wysłuchasz. taki schemat wyrobiliscie sobie od początku znajomości, Jemu to pasuje a Tobie zaczyna przeszkadzać i ciążyć. Chciałabyś chyba być bardziej Go pewna i relacji, które Was łączą a nie rozmawiając o tym masz tylko same domysły i to Cię dobija bo nie czujesz się pewnie.

Albo spróbujesz z nim porozmawiać w sposób delikatny, rozwiewając przy tym swoje domysły albo zakończ tą znajomość bo to bez sensu żebyś się tak męczyła. I nie bierz za Niego takiej odpowiedzialności bo On jest chyba dorosły i umie sam o siebie zadbać. TY zadbaj o siebie i swoje zdrowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jakie to ma znaczenie? Wystarczy mi, że zobaczymy się raz na kilka miesięcy. To co jest problemem to jego zamknięcie, strach, niepewność, które czasami nie wiem jak mam interpretować. Czasami boję się, że jest z nim źle, a on nie pisze do mnie. Po naszym spotkaniu zdystansował się jeszcze bardziej, bo zobaczyliśmy się 'na żywo', więc straciliśmy pewną anonimowość.

 

Jak rozmawiać z taką osobą? Czy powinnam mówić mu o wszystkim wprost? Czy to nie będzie dla niego męczące/krzywdzące?

 

Jeśli bardziej się zaangażujesz, to już potem nie wystarczą ci spotkania raz na kilka miesięcy. Być może jego zdystansowanie się jest zwyczajnym brakiem zainteresowania, a może głębszym problemem. Być moze sama tego nie wiesz, a co dopiero my, wypowiadający się na forum. Zastanów się, czy warto w to brnąć: odległość, brak większego zainteresowania i inicjatywy z drugiej strony, jego problemy, jego sposób wypowiadania się o byłej i, o czym wspominasz, możliwość jego powrotu do byłej. Większa odległość być może pozwoli ci się zdystansować, jeśli sama nie zapędzisz się zbyt daleko i nie powkłądasz sobie do głowy uczuć, których być może nie ma. Z lekkiego zauroczenia można się próbować wyleczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ischemie, nie musisz mu pomagać i nie powinnaś czuć się za niego odpowiedzialna. Najważniejsze jest to, że ta znajomość Cię męczy... ale może masz nadmiar energii i lubisz ją wysyłać w kosmos?

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ischemie, jak męczy to nie ciągnij tego. Też przerabiałam ten temat, tyle że z nawet dalszą odległością. A potem wyrzuty "bo przyjechałem z tak daleka, na wodę nie jechałem, jakbym nic nie czuł, to bym nie jechał" i inne pierdoły. Nie zaruchał, więc potem zaczęły się schody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale on nawet nie wspominał o 'zaruchaniu'. to było naprawdę wspaniałe spotkanie. widziałam, że on też jest zadowolony. nie jest też prawdą, że traktuje mnie wyłącznie jak koleżankę, bo to on mówił o związkach. wydaje mi się po prostu, że ma ogromne problemy z empatią i nie rozumie, że swoim zachowaniem czasami kogoś krzywdzi. NIE POTRAFIĘ go rzucić. już teraz biorę leki uspokajające i nie śpię po nocach. rano wstaję i czuję, że boli mi całe wnętrze. co będzie, jeśli się z nim 'rozstanę'?

 

nie mogę jednak ciągnąć tego dłużej i chyba napiszę mu otwarcie, jak to wygląda z mojego punktu widzenia :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to miał powiedzieć całkiem wprost? :P

Ale odbiegając od tego...

 

Choć może to być dla Ciebie trudne, musisz napisać szczerze co się dzieje i jak się czujesz, jak to wygląda z Twojej strony. Żadna znajomość nie może się odbywać kosztem zdrowia jednej ze stron.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak.

 

skoro mnie nie potrzebuje/nie chce/nie podobam mu się/nie chce tego kontynuować, dlaczego nie poszuka innej dziewczyny, w swoim mieście? tyle razy próbowałam zerwać z nim kontakt, nie pisałam, nie odzywałam się. raz nawet napisałam mu wprost, żeby do mnie nie pisał. pisał całą noc, błagając, abym go nie zostawiała. próbowałam mówić z nim otwarcie, ale on bez przerwy zaprzecza i kłamie. czy człowiek może być aż tak bezczelny? jeśli mnie nie chce, po co podtrzymuje kontakt, który staram się przerwać? a jeśli zależy mu na mnie, dlaczego bez przerwy mnie od siebie odpycha i kłamie? jak mam interpretować takie zachowanie?

 

-- 09 lis 2013, 11:09 --

 

temat zamknięty. ukochany zrobił mnie w konia, nie odpowiada na esemesy, wyłącza telefon, kiedy dzwonię. nie potrafi mi nawet powiedzieć 'przepraszam'.

 

czuję się jak śmieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak.

 

skoro mnie nie potrzebuje/nie chce/nie podobam mu się/nie chce tego kontynuować, dlaczego nie poszuka innej dziewczyny, w swoim mieście? tyle razy próbowałam zerwać z nim kontakt, nie pisałam, nie odzywałam się. raz nawet napisałam mu wprost, żeby do mnie nie pisał. pisał całą noc, błagając, abym go nie zostawiała. próbowałam mówić z nim otwarcie, ale on bez przerwy zaprzecza i kłamie. czy człowiek może być aż tak bezczelny? jeśli mnie nie chce, po co podtrzymuje kontakt, który staram się przerwać? a jeśli zależy mu na mnie, dlaczego bez przerwy mnie od siebie odpycha i kłamie? jak mam interpretować takie zachowanie?

 

-- 09 lis 2013, 11:09 --

 

temat zamknięty. ukochany zrobił mnie w konia, nie odpowiada na esemesy, wyłącza telefon, kiedy dzwonię. nie potrafi mi nawet powiedzieć 'przepraszam'.

 

czuję się jak śmieć.

 

Dziewczyno weź Ty się zastanów nad sobą, bo wybacz, ale nie da się "zakochać" po jednym spotkaniu i wymianie maili i smsów. Widać, że zakochałaś się w swoim własnym wyobrażeniu o nim, a nie w człowieku z krwi i kości, bo go wcale nie znasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×