Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje problemy


Radison

Rekomendowane odpowiedzi

Myśle że,jeżeli ktoś potrafi sam wyjść z depresji, bez pomocy leków to jeszcze nie jest z nim tak źle. Jeśli ktoś sięgnął naprawde dna, i poczuł jak bardzo siebie nienawidzi i jak bardzo chciałby żeby go juz więcej na świecie nie było to by wiedział że mówienie w tym przypadku ''nie pakuj się w leki tylko walcz sam'' jest jak mówienie osobie chorej na raka ''nie bierz chemioterapii spróbuj naturalnych metod''. są przypadki kiedy leki są niezbedne, mimo że nie zlikwidują przyczyny problemu. Sa potrzebne bo po prostu ratują życie. Powiem więcej czasami leki trzeba brać całe życie bo na przykład dana osoba jest bardzo odporna na psychoterapie i nic z niej nie wynosi, a objawy jak były tak są nadal. Wówczas leki pomogają jej normalnie żyć>>co prawda troche sztucznie ale ŻYĆ. To dziwne ale kiedy jakiś człowiek ma chore serce i bierze leki żeby móc normalnie funkcjonować nikt sie nie dziwi. Każdy rozumie że ta osoba po prostu tych leków potrzebuje. Tak samo powinno byc w przypadku depresji. Pozdrawiam:):):)

 

Myślę dokładnie tak samo. To przykre, że są ludzie, którzy uważają branie leków za słabość. To LEKI - nie używki. Bardzo łatwo jest mówić o tym, jakie to psychotropy przynoszą szkody osobom, którym choroba nie uniemożliwia funkcjonowania. Jeśli ktoś wyszedł z depresji dzięki terapii i własnej silnej woli to świetnie. Ale nie każdemu się to udaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś jest naprawdę ciężko chory na depresję, to leki nalezy brać, ale jest mnóstwo ludzi, którzy nawet nie są chorzy tylko mają chwilowego "doła" i się w to pakują. Mozna to porównać do metod leczenia przeziębienia. Ja jak nie mam jakiejś gigantycznej gorączki, to lecze się domowymi sposobami, do lekarza po antybiotyki idę w ostateczności. Efekt tego jest taki, że średnio raz na rok kilka dni jestem przeziębiony podczas gdy moi znajomi którzy z byle "gównem" idą do lekarza po antybiotyki chorują kilka razy w roku i to dość poważnie na jakieś grypy czy anginy. Przy leczeniu przeziębienia również trzeba usunąć przyczynę, przez którą do przeziębienia doszło. Co z tego, że komuś lekarstwa pomogą, jak dalej będzie chodzić przy temperaturze -20 stopni z mokrą głową ;) .

Leki na depresję trzeba w końcu kiedyś odstawić i co wtedy? Jeśli problemy nie zniknęły, to ponownie zachorujemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tym, ale z jednym zastrzeżeniem. Taka świadomość może być bardzo pomocna, o ile mamy jakiś znaczący wpływ na osoby postępujące "źle". Inaczej mówiąc świadomość połączona z bezradnością jest czasami wręcz niszcząca.

 

święta prawda.

 

Jeśli ktoś jest naprawdę ciężko chory na depresję, to leki nalezy brać, ale jest mnóstwo ludzi, którzy nawet nie są chorzy tylko mają chwilowego "doła" i się w to pakują. Mozna to porównać do metod leczenia przeziębienia. Ja jak nie mam jakiejś gigantycznej gorączki, to lecze się domowymi sposobami, do lekarza po antybiotyki idę w ostateczności. Efekt tego jest taki, że średnio raz na rok kilka dni jestem przeziębiony podczas gdy moi znajomi którzy z byle "gównem" idą do lekarza po antybiotyki chorują kilka razy w roku i to dość poważnie na jakieś grypy czy anginy. Przy leczeniu przeziębienia również trzeba usunąć przyczynę, przez którą do przeziębienia doszło. Co z tego, że komuś lekarstwa pomogą, jak dalej będzie chodzić przy temperaturze -20 stopni z mokrą głową Wink .

Leki na depresję trzeba w końcu kiedyś odstawić i co wtedy? Jeśli problemy nie zniknęły, to ponownie zachorujemy.

 

Hmm. Jakby to jakoś opisać (to są truizmy, ale czasem warto je nazwać). Człowiek z depresją jest że tak powiem sam. Nie ma jasności myślenia, nie stoi obok i mówi sobie, co naprawdę się z nim dzieje - widzi świat w jeden ściśle określony sposób, i to w dodatku błędny. Nikt go jednak na siłę z tego nie wyciągnie. Zrozumiesz to dokładnie, kiedy spojrzysz na siebie. Jak sobie przypominam, to pisałeś, że nie ufasz nikomu. Człowiek w depresji zaś uważa, że albo nie ma przed nim celu, albo nikomu nie jest potrzebny. Czy z logicznego punktu widzenia oboje macie rację? Być może tak. Ale czy to z życiowego punktu widzenia są przekonania prawdziwe? One są błędne. Tak samo jak z człowiek z depresją może znaleźć cel, lub jakąś osobę, dla której będzie ważny - tak samo łatwo i TY byś znalazł osobę, której warto zaufać. Ale masz błędne przekonania, że tak nie będzie.

 

Dlaczego błędne? Zapytaj sam siebie: czy TOBIE można zaufać? Czy od ciebie można wymagać tego, czego sam byś chciał od innych? Odpowiedź jest jedna: tak. A dlaczego tak? Bo gdyby odpowiedź brzmiała nie, to czemu wymagasz więcej od innych, a nie od siebie? Czemu traktujesz siebie z pobłażliwością, że ty tego nie musisz, a inni "przydałoby się, żeby to mieli"? Odpowiedź brzmi więc TAk. Można ci zaufać. Znasz więc przynajmniej jedną osobę, która jest warta zaufania - siebie. Zaś statystyka mówi, że takich osób jak ty jest setki tysięcy, bo naprawdę nie uważam, byś był jedynym na ziemi takim odrodkiem niespotykanym, heheh. To samo osoba z depresją: ona jest na to uwrażliwiona, więc będzie w jakimś sensie cenić innych. Jeśli nie - to jest zwykłym egoistą, a nie człowiekiem w depresji. Widzi tylko jedno: siebie, ja, mnie, moje. To jest przypadek egoizmu, nie depresji. Czy nie tak?

 

Czemu jednak nie spotykasz osób wartych zaufania? Znów odpowiedź jest prosta - zapytaj sam siebie, czemu TY nie obdarzasz innych zaufaniem. Bo nie można ze startu innym ufać? Spoko, tak myśli większość ludzi, nie tylko ty. Bo kogoś najpierw trzeba sprawdzić? Też OK - tak myśli każdy przechodzień, którego miniesz. Bo uważasz, na zaufanie trzeba zasłużyć, a ludzie są perfidni - odrzucasz innych "na zaś", bo nie wiadomo, czego się po nich spodziewać? Khem, jakby to powiedzieć, zapytaj pierwszego lepszego - powie ci to samo :smile: i powie to również o tobie - że nie wie, czy byś go nie wycyckał. Bo dotychczas nikogo takiego nie spotkałeś? Zgadnij, co powiedzą inni, każda kobieta i facet, którego znasz. Bo się bez tego obędziesz, skoro nigdy tego nie miałeś? Zgaduj dalej. Powiedz mi więc: czym się od innych różnisz? Jesteś "tak samo złym człowiekiem jak oni"? Nie. PRZEŻYŁEŚ to samo co oni, tego nauczyło cię życie. Bo przeca nie urodziłeś się z tym - tej cechy nabierałeś latami. Wyobraź sobie: inni też tego się nauczyli. Czy ich potępisz? To tak samo, jakbyś potępiał siebie. Jeśli jesteś masochistą - zrób to. Jeśli zaś jesteś realistą - powiesz, że tak już jest, a może nawet zapytasz sam siebie: co ktoś musiałby zrobić, bym mu zaufał? I zacznij się tak zachowywać do innych, jak sam od nich wymagasz. Wtedy przekonasz się, że to nie jest łatwe. Ale nauczysz się ważnej rzeczy.

 

Dodam jeszcze jedno od siebie: mógłbyś zaufać nawet osobie, która na okrągło cię obgaduje i robi ci numery. Jestem co do tego przekonana: że zmiękczyć można nawet kamień. Jeśli zapytasz siebie, czemu ta osoba tak się zachowuje, ze tego została nauczona, a wystarczy łatwo ją podejść. Po prostu zadać jej odpowiednie pytania: czego chce od życia, czego pragnie. Gdybyś doszedł do tego, że to jej strategia obrony: obgadać kogoś, wyśmiać, tak by ktoś był gorszy od niej. Bo sama czuje się gorsza. Może wyglądać jak Naomi Campbell czy Brad Pitt - ale powód będzie właśnie taki: nikt ich nie szanuje, więc odpłacają się tym samym. Kiedy załapiesz czego ta osoba NAPRAWDĘ potrzebuje: czyli prawdziwego wsłuchania się w to co mówi, szacunku i traktowania jak kogoś równego i wiele wartego - wtedy zmiękczysz taki 'kamień'. Kogoś niereformowalnego. Obgada wszystkich - ale nie ciebie, bo ty będziesz dla niej coś znaczył. Będzie starać się, by cię nie stracić, będziesz dla niej kimś ważnym w ogóle życia, kimś wartym zapamiętania. Ale to jest cięzka droga. Musisz wykazać się cierpliwością. A tak naprawdę będziesz sprawdzał jedynie: czego ja potrzebuję - i dać to innym, by zobaczyć co się wtedy stanie.

 

Skoro ktoś tego chce, chce brać - niech bierze, skoro dzięki temu jest szczęśliwy. Robi głupio? Ty też robisz głupio, a nic wielkiego ci się nie dzieje.

 

Acha, ja ci nie zadaję takich pytań, bo cię chcę sprowokować. Ale widzę, że ty takie pytanie sam sobie umiałbyś zadać, bo jesteś skrajnym realistą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy tekst, całkiem dobre rozumowanie, jednak to są rozważania dla odpowiedzi "TAK". Ja jestem bliższy odpowiedzi "NIE", bo skoro innym nie można zaufać, to mnie też. Skoro inni dla osiągnięcia własnych korzyści zdradzają innych, to dlaczego ja mam być lepszy? Ci którzy kiedyś byli godni zaufania teraz zapewne myślą podobnie. Wystarczy jedna sytuacja w której na kimś się zawiedziemy i już sami stajemy się ludźmi wykorzystujących innych, patrzących tylko na swoje dobro. Użytkownik "fiufiu" niedawno przeszedł taką metamorfozę. Wcześniej on ufał ludziom, był uczuciowy, a teraz z tego co napisał stał się "zimnym draniem". A dlaczego się nim stał? Bo doszedł do słusznego wniosku, że w dzisiejszych czasach to się opłaci.

Jaki jest sens tego, żebym ja był w porządku, jak inni są nie w porządku? W pojedynkę świata nie naprawię, a tylko sobie zaszkodzę. Jak już kiedyś pisałem otaczam się ludźmi zakłamanymi, fałszywymi, dbających tylko o własne dobro, a ludzi godnych zaufania nie znam pomijając moją rodzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Groza, stosunkowo łatwo zauważa się się irracjonalne postrzeganie świata czy popełnione "błędy", gdy patrzy się na to chłodnym okiem bez emocji. A najcześciej osoby, które to dotyczy bezpośrednio, nie potrafią tak patrzeć (to również truizm). ;)

I tu otwiera się pole dla przyjaciół przez duże P.

Trafnie opisaną tutaj zasadę "oczekuj od innych tyle, ile samemu dajesz" nazwałbym tutaj zasadą "symetrii". I podobnie jak w rachunku ekonomicznym - kiedy nie ma równowagi przychodów i rozchodów, to zaczynają się kłopoty (albo bankructwo, albo duży podatek do zapłacenia :lol: ).

 

Skoro inni dla osiągnięcia własnych korzyści zdradzają innych, to dlaczego ja mam być lepszy?
Jak już kiedyś pisałem otaczam się ludźmi zakłamanymi, fałszywymi, dbających tylko o własne dobro, a ludzi godnych zaufania nie znam pomijając moją rodzinę.

[W drugim cytacie podkreślenie moje]

W pierwszym cytowanym fragmencie postawiłeś sobie pytanie "dlaczego masz być lepszy". A w drugim cytowanym fragmencie dałeś sobie sam wskazówkę, gdzie warto ufać ludziom. Dlaczego więc nie pójść tą drogą i nie stworzyć sobie "azylu" (rodziny), w którym możesz być lepszy bez obaw ?

[Na argument typu: w rodzinach równiez trzeba się "rozpychać łokciami", odpowiadam: na rodzinę masz wpływ i to ogromny (m.in. od Ciebie zależy jej kształt), na świat zewnętrzny Twój wpływ jest niewielki. :D ]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anand wszystko ladnie pieknie napisales ale... moze akurat twoj przypadek byl po prostu jak to sie mowi lzejszy i nie potrzebowales lekow gdyz zdawales sobie sprawe z problemu przez ktory cierpiales a wiec latwo bylo cie wyleczyc bez lekow. Natomiast sa ludzie ktorzy musza wziasc leki z powodu chocby zagrozenia zycia .. trzeba im szybko pomoc bo zanim sie dowie co jest przyczyna to minie sporo czasu a gdy zycie jest zagrozone trzeba szybko interweniowac przy pomocy lekow , ogolnie aby wyjsc ze stanu jakim jest depresja potrezbne sa : leki+ psychoterapia i gdy juz po lekach poczujemy sie troszke na silach aby moc sprawnie funkcjonowac mozna sie wtedy brac za prawce nad wlasna psychika i szukac co jest powodem choroby - czyli terapia , gdyz stosowanie terapi osobie ktora targnela sie na swoje zycie i dalej grozi to po prostu nie wolno czekac trzeba szybciutko interweniowac!

natomiast podawanie lekow osobom ktore maja jakis tam problem i nawet zdaja soebie z niego sprawe to wtedy owszem nie potzreebuja lekow tylko terapii - ale czy to wtedy rzeczywiscie jest depresja??!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem nowym użytkownikiem. W zasadzie zalogowałam się tutaj, aby wreszcie móc się 'wygadać', bo w świecie rzeczywistym graniczy to z cudem. Zawsze ja jestem proszona o wysłuchanie biadoleń, a sama się skupiam na ogólnikach. Mieszkam w małym mieście (bo ok. 30 tys mieszkańców z ktorych i tak juz znaczna cześć wyemigrowała na Zachód...) i wizyta u psychologa jest raczej niemożliwa - jedynymi funkcjonującymi są szkolni.

Ale nie o tym chciałam.

Mam 17 lat i chodze do I kl LO. Moim problemem od paru tygodni jest brak jakiejkolwiek checi do zycia, poirytowanie wszystkim. Marze o chwili kiedy zdam mature i wreszcie wyjade stad na studia. Z daleka od moich toksycznych znajomych ktorzy tylko potrafia mnie krytykowac, mojego niedoszlego chlopaka ktory okazał się poligamistą i mojej 'rodziny'. Rodzice... tata wykształcony, pracuje w pewnej instytucji państwowej, indywidualista posiadajacy 2 samochody - jeden - toyota corolla; drugi - Trabant. Tego pierwszego używa sporadycznie, kilka razy w ciągu roku. Jego indywidualizm przejawiajacy sie poprzez trabanta i dosc kompromitujacy styl (swiadczacy o kompletnym braku gustu) mnie zabija. Wstydze sie mojego ojca. Mama... kobieta niewyksztalcona, wpadla w wieku 22 lat; przejawia strasznie malomiasteczkowy tok myslenia, dla niej licza sie tylko pieniadze, ktorych ojciec zarabia za malo (ale bynajmniej ja jestem ladnie ubrana); nie pracuje, narzeka na wszystko po kolei, ze powinna sie rozwiesc z ojcem, ze nie chce mieszkac w tym domu. Mieszkamy z dziadkami. Oni tez maja swoj udzial w moim zyciu. Dom mamy nieladny. Wstydze sie swojego domu. Czysty, ale brzydki. Z zewnatrz przede wszystkim.

W szkole wszyscy mnie denerwują. Od jakiegoś czasu (parę tygodni...) Moim mankamantem jest ze uwazam sie za madrzejsza od wszystkich (wiem wiecej, czytam wiecej, ucze sie wiecej) ale oceny moje sa wzgledne. Najlepsze w klasie z niemieckiego i angielskiego.

Kazdego dnia odliczam czas kiedy wreszcie nadejdzie ten moment ze stad wyjade. Zaczne wszystko od nowa. Bede miala dobra prace. Swoj dom. I bede sama.

Prosze o pomoc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich forumowiczów. Jako że jestem tu nowa więc na wstępie kilka słów o mnie i moim z lekka popapranym życiu (zapewne jak większości z was). Mam prawie 22 lata, mieszkam na północy Polski, jestem obecnie na 3 roku studiów. Hobby: pisarstwo - obecnie odwieszone na kołek. W posiadaniu: pies sztuk 1. Ojciec alkoholik, mama po wypadku samochodowym. Chłopak sztuk 1, za niedługo być może narzeczony - jeśli się nie rozmyśli i nie ucieknie ode mnie.

 

W poniedziałek byłam u psychologa. Opowiedziałam to i owo z mojego życia. Między innymi o wypadku mamy i o tym że mój chłopak chciał popełnić samobójstwo, dwukrotnie w tym raz na moich oczach. Od pani doktor nie wiele się narazie dowiedziałam, może następne wizyty będą owocniejsze. Wypisała mi receptę na Bioxetin zaleciła też terapię dla dzieci alkoholików.

 

Moje życie zaczęło się drastycznie paprać jakieś pół roku temu - pierwsza próba samobójcza mojego faceta. Potem było trochę lepiej, ale po drugiej - w październiku - wszystko zchrzaniło się na dobre. Nie wiem czy to właśnie te wydarzenia mnie dobiło, ale faktem jest, że teraz z dnia na dzień czuję się coraz gorzej. Być może to nawał problemów na centymetr kwadratowy mojej skromnej osoby jest przyczyną problemów. Nie wiem... obecnie nie umiem sobie odpowiedzieć na żadne pytanie. I w gruncie rzeczy nie chcę odpowiadać. Za to bardzo chcę przestać myśleć o wszystkim na raz. Za dużo myśli mam na myśli i to mnie najgorzej dobija. Nie umiem sobie z tym poradzić, nie umiem wyrzucić z głowy tych wszystkich pytań bez odpowiedzi. Nie potrafię na nie odpowiedzieć i boję się odpowiadać. Co powinnam zrobić? Jak wy radzicie sobie z myślami?

 

Wiem, że ten wpis nie jest zbyt klarowny, ale narazie na lepszy mnie nie stać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisze tak. Nie przerzyłem życiowej tragedii. Nie biorę leków(jeszcze...).

Nie mam takich problemow jak niektórzy tutaj, ale wiem ze nie jest ze mna dobrze. Coraz bardziej nienawidzę otaczajacego świata - ale z drugiej strony czuje ze moge go naprawic, ze moge dokonac wielkich rzeczy. I wtedy wraca swiadomosc, ze jestem malym robakiem zbyt leniwym, czy tez przygniecionym przez nadmiar zla jakim epatuje codziennosc, by cos zrobic. Nie jestem fanatykiem. Nie uwazam sie za kogos lepszego. Ja po prostu chce ze ktos mnie zrozumial. Zeby zniknely mysli ze kolejnego dnia nie spotka mnie nic dobrego. Czy oczekuje pomocy? Byc moze. Ale raczej wydaje mi sie ze ja po prostu musze pomoc komus zeby samemu odzyskac Wolnosc. Chce komus pomoc.

 

 

Chce zeby ktos mi pomogl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dam ci jedyna dobra radę jaką można udzielic w takim momencie. Skończ z tym, depresyjnym nastrojem puki jeszcze możesz i nie zachorowałeś na prawdziwą depresję. Zacznij doceniać to co w życiu ważne i nie przejmuj sie piredołami puki jeszcze nie zachorowqałeś, bo jak zachorujesz bedzie ci nieporownywqalnie trudniej to zrobic. Skończ z negatywanym nastreojem ,zmień nastawienie. Jesteś w stanie to zrobić i naprawde nie jest to takie trudne. Nie wpędzaj siebie do PIEKŁA jakim jest depresja.Nie rób tego, bo gdy zachorujesz to dopiero wtedy docenisz jak wspaniały jest stan w jakim sie teraz znajdujesz. Zacznij cieszyć sie życiem. Uważaj bo igrasz z ogniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogi maxsimusie, piszesz

 

Skończ z tym, depresyjnym nastrojem poki jeszcze możesz i nie zachorowałeś na prawdziwą depresję. Zacznij doceniać to co w życiu ważne

 

To co w zyciu wazne? Moglbys sprecyzowac? Nie mam co doceniac. W moim otoczeniu nie znajduje ludzi w ktorych mam oparcie. Mimo to zgodze sie z twoimi slowami, z tym ze o ile ich slusznosc jest niepodwazalna to w moim przypadku niezbyt sie sprawdza.Pozostaje mi tylko podziwac ludzi ktorzy umieja walczyc.

 

PS

To ze nie pisze z bledami i na szybko, nie uzywam wykrzyknikow i nie zale sie zbytnio nie oznacza ze nie jestem chory.

 

Waż slowa.

 

PS2

Ja rownierz o tym myslalem Neureticusie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wierze w to że nie ma w w twoim otoczeniu zadnych dobrych ludzi na ktorych nie moglbys polegac. Mysle ze za wiele spraw wyolbrzymiasz i patrzysz na nie tylko z czarnej strony. Powtorze jeszcze raz . Nie wpędzaj sie do piekła , bo myslac w ten sposob jetses na prostej drodze aby do niego wejsc. Nie możesz sie cieszyć z otaczajćych cie ludzi to ciesz sie z tego że jestes zdrowy. Rozumie że każdy ma prawo być czasem smutny, ale taki stan nie może trwac premanentnnie. Weź sie w garsc bo zrobisz sobie bardzo dużą krzywde.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobrze maxiu...

Cierpie na depresje od 4 lat

. Bez przerw. Wybacz ale nie rejestruje sie na forum bo mi nagle cos nie wyszlo, mam gorszy dzien, kumpel mnie zwyzywal. NIKT nie dal ci wladzy mowic o tym kto jest chory a kto nie(na podstawie paru skreslonych slow) . NIE jestes uprawniony by mowic mi jaki jestem.

 

 

Nie wez prosze tego do siebie

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest moja pierwsza wypowiedz na tym forum wiec witam wszytkich serdecznie :)

Chcialbym podzielic sie z wami moim (moimi) problemami na temat mej osoby. Mowie z gory ze nie pisze tego zeby sie komus żalic, chcialbym jakies porady za ktore bede bardzo wdzieczny.

Wale prosto z mostu, jestem osoba niepelnosprawna, wygladam inaczej niz ktokolwiek. Od niedawna mam prawdopodobnie wszytkie objawy depresji (brak pewnosci siebie, obawa przed samotnoscia, brak motywacji, wahania nastroju itp itd). Kiedys gowno mnie obchodzilo kto jakie ma o mnie zdanie, nigdy nie przejmowalem sie np zawodami milosnymi badz docinkami od innych. Szczerze mowiac zawsze mialem i mam duzo znajomych ale nigdy nie czulem szanowany. Nigdy nie bylem z zadna kobieta pomimo tego ze mam lat 21. Wstydze sie zapytac rodzicow i kogokolwiek o pomoc, na psychologa mnie nie stac.

Czy znacie moze jakies konkretne ksiazki ktore sa wstanie poprawic moja sytuacje psychiczna? Badz macie moze na to jakies dobre rady?

Z gory dziekuje za pomoc, pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Andrzej Setman powiedzial "NIe jestem zielony dolar, zebym sie wszystkim podobac". Jak bylam mala ugryzl mnie pies - w twarz. Blizna byla okropna,smiali sie ze mnie. Ale jakos mnie to nie obchodzilo... jakos szczesliwa bylam i nie uwazalam sie za gorsza... nie wiem z czego to wynikalo... taka dziecieca sila.

Teraz blizny juz prawie nie widac.

W ogole 3/4 podrywu kobiety to osobowosc. Na prawde. Nie wiem, czy mozna tu robic reklame, bo nie chce byc nachalna, ale jest takie forum o NLP (taki dzial psychologii) i tam gadamy min o podrywaniu, chlopy ci tam wytlumacza co i jak. jak chcesz linka to ci wysle na PW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj nieznany.

Nie wiem, czy Ci pomogę, ale chciałabym Cię zaprosić na stronę i forum poświęconą wadom rąk/dłoni.

Mój synek jest niepełnosprawny, ma wadę dłoni, i tam na tej stronie spotykają się osoby z różnymi schorzeniami rąk.

Są i dorośli ( bardzo ciekawe historie niektórych, zwłaszcza jednej młodej kobiety sportowca, kolegi, który zdobywa szczyty gór, itp. ) i rodzice dzieci, które mają wady ( w tym ja też).

Być może tam, znajdziesz kogoś, kto Ci pomoże????

http://www.wady-dloni.org.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kończy się weekend. Budzę się w poniedziałek rano - godzina 7. Zawsze to samo, - patrzę na ścianę i czuję, że już nie mam siły, nie mam siły wstać. Ostatnio nawet okłamałem rodziców, że jestem chory i nie poszedłem w poniedziałek do szkoły. Boję się następnego poniedziałku. Wiem, że znowu jak będę szedł po szkolnych schodach do sali nr 25 zostanę obrzucony falą wyzwisk, że znowu wszyscy na korytarzy będą mną trącać..., że czekając na kółko niemieckiego na 10min. przerwie będę się modlił, żeby wszyscy dali mi święty spokój. Wiem, że na wf'ie nie śmieją się ze mnie tylko dlatego, że wuefista zakazał, mimo iż pewnie sam się śmieje w głębi ducha.

 

Echh jak se poradzić z tymi cholernymi poniedziałkami?!

 

 

 

PS

Jestem gruby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×