Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie rozumiem i nie daj mi to spokoju


MalaMi1001

Rekomendowane odpowiedzi

Nie pozostaje mi zatem nic innego jak zaakceptować fakt, że nie mam żadnej osobowości, w końcu jestem tylko informatykiem i kocham sztukę, więc nie da się mną normalnie pogadać. Często czuję się zmęczona, bo mam za dużo obowiązków, uwielbiam czytac książki, fakt, że kryminały a nie romanse czy s-f, kocham ptaki. Może jestem nudna i płytka. Teraz na psychotropach nie mam nawet ochoty gęby otwierać, więc nawet nie da się ze mną porozmawiać o pogodzie. więc tak, mam ładne opakowanie ale w środku nie ma nic, taki tani chwyt marketingowy.

brzmi troche jakbys szukala zaprzeczenia ze to nieprawda bo w gruncie rzeczy masz zajebista osobowosc i ciekawe zainteresowania

moze sie nie znam ale ta dyskusja i tak zmierzala w zla strone

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MalaMi1001,

znam podobna historię z relacji mojej kolezanki, z tym,ze ona tkwi w tym gównie juz 3 lata, facet ciagle jej obiecuje ,ze weźmie rozwód tylko boi sie o finanse i gada ze go to zniszczy i tak od 3 lat, zawsze jak sie spotkaja to ona przychodzi nakrecona i gada ,ze tym razem to juz na pewno i dalej jest tak samo, ostatnio na wakacjach powiedział ,ze po wakacjach powie na pewno , mija październik nie powiedział a jedyne na co go stac to gadanie o domu ,ze bedzie on ja musiał spałacic , jak ona chodziła nakrecona na wakacjach ,ze spędzi z nim juz wigilię powiedziałam on jej nie powie, było powie powie i co nie powiedział, to taki beznadziejny typ po prostu beznadziejnny typ, szkoda mi dziewczyny, ale wiedział w co sie pakuje, ze on ma zone to ze mówił,ze jest beznadziejnie, nie układa sie i ze weźmie rozwód wcale nie znaczyło ,ze tak zrobi te jej wtedy powiedziałam zeby to sie nie ciagneło latami, było nie nie na pewno nie i co ciagnie sie 3 lata a jak sie spotykaja to gada jej teksty typu jesteś moja perła sensem mojego zycia, jak ona mi to powtarza to rzygać sie chce po prostu, jak jest jego sensem i perła to niech weźmie rozwód,

dobrze,ze dałąs sobie spokój teraz bo zycia szkoda na takie cos i nerwów też

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli to jest Twój sposób na terapię? Oczekujesz, ze ktoś cię poklepie i powie: tak, masz rację, jesteś płytka. Czy to cię zadowoli? Ja widzę w tym głównie kokietowanie, bo czym innym jest pisanie o swoich zaletach, zainteresowaniach, żeby później podsumować stwierdzeniem o płytkości, jak nie oczekiwaniem, żeby ktoś napisał, że przecież tak nie jest. wiem, ze na lekach nastroje bywają różne, bo sama brałam, to wiem, jak bywa. Ale pomimo wszystko uważam, że strasznie lubić wyszukiwac problemy. Masz dobry zawód, a z tego co pisałaś wcześniej, to wynika również, że praca jest w miarę dobra. już chociażby to stawia cię w sytuacji bardziej uprzywilejowanej niż wielu na tym forum i nie tylko. Mówisz, ze jesteś atrakcyjna, to kolejny powód do tego, zeby być z tego zadowolonym, a nie tworzyć na siłę problem. Jeśli nie radzisz sobie z atrakcyjnością, to pomyśl, jak poradziłabyś sobie z jej brakiem, gdybyś była poniewierana przez i bliskie osoby, i przez obce, i przez znajomych ze szkoły, itp. Gdyby ktos robił z Ciebie publicznie pośmiewisko, a to tylko wierzchołek góry lodowej. W dodatku nie masz na swoim koncie aż tak wielu lat, więc wszystko jeszcze przed tobą, a robisz z siebie najbardziej nieszczęśliwą osobę, a jak ktoś cos ci napisze, to odbierasz to jako potwierdzenie swojej winy. Masz problemy z wybieraniem mężczyzn, i nie jesteś w tym jedyna, bo to problem wielu kobiet, nawet tych, które się nie leczą i nie miały za sobą traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Może doceń to, co masz i spróbuj coś zmienić w swoim POSTĘPOWANIU, a nie twierdzić, że to wina charakteru, urody, itp.

 

Problem w tym, że mnie nie cieszy nic - to się nazywa dystymia. Mam gdzieś mój zawód i pracę, zajmuję sie tym bo coś trzeba robić żeby zapełnić czas. super, fajnie, będę miała nowe mieszkanie i co z tego? Będę do niego wracać i będzie najwyżej czekać na mnie papuga. Żyję z dnia na dzień i tyle. Jeszcze teraz na lekach jestem zdolna tylko myśleć, nic więcej. Nie mam ochoty na spotkania towarzyskie, na rozmowy. Kiedyś mi zależało żeby ładnie wyglądać a teraz mam to serdecznie gdzieś, zakładam byle co i wychodze. Lubiłam malować, ale już mnie to nie cieszy, farby i pędzle się kurzą, wątpię czy jeszcze kiedyś do tego wrócę. Czuję się fatalnie i to od dawna. w nerwice wpadłam jeszcze na studiach tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy. Kiedyś mówiono o mnie, że można ze mną koniec kraść, a dzisiaj mozna co najwyżej ukraść ulotkę z apteki. Więc nie musi mnie nikt pocieszać, że jestem super bo wiem,że jestem do bani i tyle.

 

Pierwszy w życiu związek był niewypałem kiedy okazało się, że mój ex ma dwa wyroki za włamanie i jeden za posiadanie. Był czuły, robił dla mnie wszystko, widywał się ze mną kiedy tylko miał chwile czasu. Ale kiedy siedział na dołku 72h i nie wiedziałam co się z nim dzieje powiedziałam dość.

Drugi to 5 letni związek, już planowaliśmy ślub, a kiedy po namowach innych, którzy mieli dobre przeczucia powiedziałam, że odpisałam sie od majątku rodziców dwa dni i już mnie nie kochał, byłam beznadziejna, psychopatka itp. Po pół roku ożenił się z panną, której rodzice wybudowali im dom. Też wiele dla mnie robił, ale powód był jeden - "inwestował" w to czego mógł zostac współwłaścicielm

Trzeci związek trwał 2 lata, ale kiedy dowiedziałam się, że moge mieć torbiel na jajniku i może sie okazac konieczna operacja usłyszalam tylko, że mam to zrobić szybko, bo on musi bzykać, nie życzy sobie 3 czy 4 miesięcy bez sexu. Zerwałam.

 

I to by było na tyle. Więc jakie mam wyciagnąć wnioski? We mnie ważne jest wszystko tylko nie to co mam w środku, nawet nikt nie wysila się, żeby zobaczyc czy jest coś więcej. Bo widocznie nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może akurat takich mężczyzn sobie wybrałaś, na takich trafiłaś, a to nie znaczy, że wszyscy tacy są. A bazując na swoich doświadczeniach być może teraz oczekujesz zbyt szybkich deklaracji i wszystko bierzesz za dobrą monetę. Wiele kobiet tak ma, że przyciąga okreslony typ męzczyzn z problemami.

Akurat wiem, co to znaczy nie móc się cieszyć z niczego, tylko nie mam tego komfortu w postaci chociażby pracy czy fajnego wyglądu, a z nerwicami, stanami depresyjnymi i ogólnym nieogarnięciem żyję już kilkadziesiąt latek. Pomimo wszystko jeszcze chyba nie straciłam tak do końca nadziei, za to dość kąśliwa jestem, kiedy takie rzeczy pisza osoby młode, z potencjałem.

 

-- 29 paź 2013, 16:08 --

 

MalaMi1001, a dlaczego wiązałaś, ze żonatym facetem? Przecież to cos nie halo :roll:

 

No własnie, w tym przypadku "widziały gały, co brały".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może akurat takich mężczyzn sobie wybrałaś, na takich trafiłaś, a to nie znaczy, że wszyscy tacy są. A bazując na swoich doświadczeniach być może teraz oczekujesz zbyt szybkich deklaracji i wszystko bierzesz za dobrą monetę. Wiele kobiet tak ma, że przyciąga okreslony typ męzczyzn z problemami.

Akurat wiem, co to znaczy nie móc się cieszyć z niczego, tylko nie mam tego komfortu w postaci chociażby pracy czy fajnego wyglądu, a z nerwicami, stanami depresyjnymi i ogólnym nieogarnięciem żyję już kilkadziesiąt latek. Pomimo wszystko jeszcze chyba nie straciłam tak do końca nadziei, za to dość kąśliwa jestem, kiedy takie rzeczy pisza osoby młode, z potencjałem.

 

-- 29 paź 2013, 16:08 --

 

MalaMi1001, a dlaczego wiązałaś, ze żonatym facetem? Przecież to cos nie halo :roll:

 

No własnie, w tym przypadku "widziały gały, co brały".

 

Jak słyszy się dookoła, że facet jest wolny, ja widzę, że mieszka totalnie sam, brak "damskich przedmiotów", nigdy nie dzwoni do niego żadna kobieta oprócz kumpli, to mam podstawy wierzyć, że związek się rozpadł. Mówił wielokrotnie, że czuję fatalnie z tym, że ma nierozwiązaną sytuację prawną, ale jakoś nie przeszkadzało mu to w niczym.

 

To prawda, że wreszcie chciałabym poczuć szczere zainteresowanie z czyjeś strony, szczere uczucie bez kłamstw i obłudy, bo nigdy go nie zaznałam. Może od urodzenia faktycznie coś ze mną było nie tak dlatego wszyscy zawsze po mnie jechali. Byłam przypadkiem, zawsze przeganiana "od dorosłego towarzystwa" i "poważnych rozmów" bądź gaszona tekstami "gówniara jesteś, co ty możesz wiedzieć o życiu". więc pewnego dnia przestałam się odzywać tworząc sobie świat fantazji w głowie, w którym mam przyjaciół i jestem szczęśliwa. I te fantazje mnie do dziś prześladują, stały się częścią mojego życia i ciągną mnie w dół, bo wiem, że takie szczęście jakie sobie wyobrażam się nie zdarzy. Dlatego leki teraz nieco te fantazje wyciszyły i mam jako taką szansę skupić się na pracy.

 

Tak więc w porządku, nie miałam prawa niczego oczekiwać, to wszystko było normalne, słowa chcę z tobą być, szczere rozmowy o przeszłości, wspólne wyjazdy i dalsze plany i nagle zmiana decyzji, bo coś ze mną nie tak i stwierdzenie, że to tylko romans. Nie mam prawa mieć żalu, powinnam zachowywać się jakby nic się nie stało i udawać, że nigdy nic nie wydarzyło. Bez problemu chodzić na piwko, uśmiechać się i zaakceptować fakt, że czuję się jak szmata, bo dałam się w coś takiego wciągnąć. Ale to mój problem, ja z nim będę żyć wstydzić się przed sobą. Macie rację, nic się przecież nie stało. Sex to tak naturalna rzecz, że można pozwolić sobie na niezobowiązujące spotkania w hotelu i potem przechodzić obok kogoś jakby nigdy nic. Jestem żałosna, że dałam się w to wciągnąć. Żałosna.

 

Co do mojego wieku mam 27 lat, życie swoje w zasadzie przegrałam, czuję się jak 60letnia staruszka, która siedzi sama w domu albo kładzie się spać po powrocie z bazaru ze zmęczenia. Jestem zmęczona życiem i tyle.

 

Acha jeszcze jedno. Jeszcze jakiś czas temu nosiłam na twarzy maskę uśmiechu i zadowolenia. Zmuszałam się do wychodzenia na imprezy itp. Nawet mi to odpowiadało, w samotności klęłam na swój umysł. Teraz coś we mnie pękło, już nie potrafię. Wiele osób zauważyło, że chodzę ze spuszczoną głową, jestem smutna, małomówna. Coś pękło, stwierdziło, że dość i już, rozsypało się. Chyba dość udawania że wszystko gra i kolejne słowa, że nic nie znaczę dopełniły goryczy nazbieranej przez całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc skoro sobie to wmawiam to jest cos ze mną nie tak zgadza się? Więc to moja wina zgadza się?

W ogole nie mialam na mysli jakiejs winy.. raczej wyciagania wnioskow z porazek i nie popelniania tych samych bledow. Kobiety obwiniajace sie o wszystko zawsze beda wybierac drani, bo to potwierdza ich teorie ze sa do niczego.

Chciałabym spotkac kogoś na stałe i będąc sobą, nie siląc się na udawanie nikogo nie mam szans, bo mam gównianą osobowość.

Skad wiesz czy teraz jestes soba? czy nie niesiesz ze soba garba skrzywien ktore sprzedali Ci rodzice? MNie sie przez 40 lat wydawalo ze jestem soba dopoki nie zamknelam pewnego rozdzialu w zyciu i nie zaczelam od nowa. Teraz jestem soba kiedy uwolnilam sie od mojej matki, od wzorcow jakie mi przekazala, kiedy umiem stawiac granice, mowic czego oczekuje i nie akceptowac byle czego.

Juz nie jestem taka mila. wybaczajaca, usluzna, wspolczujaca i pomagajaca kosztem siebie. Mam gleboko gdzies co ludzie o mnie powiedza bo nie dla nich zyje a dla siebie i to mnie ma byc dobrze i nikogo nie musze zadowalac ani niczyich oczekiwan spelniac.

Koniecznie ale to koniecznie zacznij pracowac nad pewnoscia siebie, docen siebie, polub, pokochaj a zobaczysz jak to wplynie na Twoje wybory facetow i ich zachowanie wzgledem Ciebie. Zaden facet nie osmieli sie Ciebie wykoirzystac..zreszta nie pozwolisz mu na to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc skoro sobie to wmawiam to jest cos ze mną nie tak zgadza się? Więc to moja wina zgadza się?

W ogole nie mialam na mysli jakiejs winy.. raczej wyciagania wnioskow z porazek i nie popelniania tych samych bledow. Kobiety obwiniajace sie o wszystko zawsze beda wybierac drani, bo to potwierdza ich teorie ze sa do niczego.

Chciałabym spotkac kogoś na stałe i będąc sobą, nie siląc się na udawanie nikogo nie mam szans, bo mam gównianą osobowość.

Skad wiesz czy teraz jestes soba? czy nie niesiesz ze soba garba skrzywien ktore sprzedali Ci rodzice? MNie sie przez 40 lat wydawalo ze jestem soba dopoki nie zamknelam pewnego rozdzialu w zyciu i nie zaczelam od nowa. Teraz jestem soba kiedy uwolnilam sie od mojej matki, od wzorcow jakie mi przekazala, kiedy umiem stawiac granice, mowic czego oczekuje i nie akceptowac byle czego.

Juz nie jestem taka mila. wybaczajaca, usluzna, wspolczujaca i pomagajaca kosztem siebie. Mam gleboko gdzies co ludzie o mnie powiedza bo nie dla nich zyje a dla siebie i to mnie ma byc dobrze i nikogo nie musze zadowalac ani niczyich oczekiwan spelniac.

Koniecznie ale to koniecznie zacznij pracowac nad pewnoscia siebie, docen siebie, polub, pokochaj a zobaczysz jak to wplynie na Twoje wybory facetow i ich zachowanie wzgledem Ciebie. Zaden facet nie osmieli sie Ciebie wykoirzystac..zreszta nie pozwolisz mu na to.

 

Jestem sobą, bo innej siebie nie znam. Nie zamierzam udawać, że kocham sport, żeby się "dostać" w jakieś towarzystwo byle tylko kogokolwiek mieć. Nie szukam niczego na siłę, nie łapię wszystkiego co podkłada mi pod nos los. Pewna siebie byłam jeszcze 3 miesiące temu, ale po raz kolejny słysząc, że jestem do niczego coś pękło, wszystko wróciło i koniec. Jestem skrzywiona, możliwe, ale jak widać wszystko po kolei pokazuje mi, że zwyczajnie powinnam siedzieć cicho i na nic nie liczyć, zapomnieć o zyciu osobistym. Będę miała na to szanse, za kilka tygodni zamieszkam sama wraz ze swoim chorym umysłem i fantazjami i sczęśliwym życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jak słyszy się dookoła, że facet jest wolny, ja widzę, że mieszka totalnie sam, brak "damskich przedmiotów", nigdy nie dzwoni do niego żadna kobieta oprócz kumpli, to mam podstawy wierzyć, że związek się rozpadł. Mówił wielokrotnie, że czuję fatalnie z tym, że ma nierozwiązaną sytuację prawną, ale jakoś nie przeszkadzało mu to w niczym.

Ale wiedziałaś, że jest żonaty. W ogóle z nim nic nie powinnaś wyczyniać a nie wierzyć w bajeczki o separacji. Mial mieszkanie osobno i dziewczynkę do bzykania. Tak ja to widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziłam na terapię i zupełnie nic mi to nie dało.

Ile czasu i w jakim nurcie?

 

Chodziłam jakiś rok, terapia behawioralno - poznawcza. Z terapii wyniosłam tyle, że muszę zapomnieć o dzieciństwie, bo jestem już dużą dziewczynką i powinnam się tak zachowywać. Nic mi nie zwróci braku ciepła i akceptacji. Generalnie mogłam przeczytać jakiś poradnik psychologiczny za 20zł, a na terapię wydałam kupę kasy i nic z tego nie wyniosłam.

 

Co przepracowałam? Opowiadałam o swoim dzieciństwie, o ówczesnych problemach w pracy, o związku który doprowadził mnie skraj załamania, bo dowiedziałam się, że jestem warta jakieś 2000000zł, bo na tyle szacuje się majątek moich rodziców, do którego w sumie póki żyją nic nie mam i na nic nie liczę. Pani psycholog uznała, że użalam się nad sobą, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę, a chodziło o to, że moja szefowa skrajnie mnie nienawidziła i nie ukrywała tego nawet przy innych. A nienawidziła mnie za to, że jej i mój bezpośredni szef wolał załatwiać wiele spraw przez mnie niż zwracając się do niej, bo mnie uważał za bardziej godną zaufania i skuteczniejszą. Oczywiście ona podważała moje kompetencje, ale szef nie zwracał na to uwagi więc mściła się na mnie jeszcze bardziej.

 

Więc uważam, że szkoda kasy na coś takiego, niczego to do mojego życia nie wniosło. Ot "przyjaciel" na 45min za kasę.

 

Edit:

I jeszcze jedno. Kazała mi przeczytać jakąś książkę o wybaczaniu, żebym wybaczyła rodzicom to co mnie spotkało. Z tym, że ja im wybaczyłam, było minęło, ale nie zmieni to tego kogo ze mnie zrobili. Taka terapia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak więc w porządku, nie miałam prawa niczego oczekiwać, to wszystko było normalne, słowa chcę z tobą być, szczere rozmowy o przeszłości, wspólne wyjazdy i dalsze plany i nagle zmiana decyzji, bo coś ze mną nie tak i stwierdzenie, że to tylko romans. Nie mam prawa mieć żalu, powinnam zachowywać się jakby nic się nie stało i udawać, że nigdy nic nie wydarzyło. Bez problemu chodzić na piwko, uśmiechać się i zaakceptować fakt, że czuję się jak szmata, bo dałam się w coś takiego wciągnąć. Ale to mój problem, ja z nim będę żyć wstydzić się przed sobą. Macie rację, nic się przecież nie stało. Sex to tak naturalna rzecz, że można pozwolić sobie na niezobowiązujące spotkania w hotelu i potem przechodzić obok kogoś jakby nigdy nic. Jestem żałosna, że dałam się w to wciągnąć. Żałosna.

 

Co do mojego wieku mam 27 lat, życie swoje w zasadzie przegrałam, czuję się jak 60letnia staruszka, która siedzi sama w domu albo kładzie się spać po powrocie z bazaru ze zmęczenia. Jestem zmęczona życiem i tyle.

 

A czy ktoś ci coś takiego mówi? Chodzi przecież tylko o wyciąganie wniosków z poprzednich doświadczeń. Nie potrafisz oddzielić sugestii dotyczących swego zachowania od swojego charakteru. Wszystko odbierasz jak atak na siebie. Zamiast wyciągać jakieś wnioski, to zakleszczyłaś się w swych poglądach i do końca życia będziesz mówila, jaka to straszna rzecz ciebie spotkała. to nie było mile doświadczenie, ale ty przywarłaś do niego, hołubisz go, lubisz się użalać nad tym. Każdy, komu się coś takiego przytrafiło, ma powiedzieć, że przegrał życie? W wieku 27 lat?

Pisałaś, że ludzie uważają cię często za niedojrzałą, a czy nie zauważyłaś, że wpisujesz się w taki właśnie schemat niedojrzałych reakcji? Na jakiekolwiek sugestie reagujesz w sposób: a ja i tak wiem swoje, ja wiem wszystko lepiej, wiem, ze jestem niczym, itp. "Na złość mamie odmrożę sobie uszy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak więc w porządku, nie miałam prawa niczego oczekiwać, to wszystko było normalne, słowa chcę z tobą być, szczere rozmowy o przeszłości, wspólne wyjazdy i dalsze plany i nagle zmiana decyzji, bo coś ze mną nie tak i stwierdzenie, że to tylko romans. Nie mam prawa mieć żalu, powinnam zachowywać się jakby nic się nie stało i udawać, że nigdy nic nie wydarzyło. Bez problemu chodzić na piwko, uśmiechać się i zaakceptować fakt, że czuję się jak szmata, bo dałam się w coś takiego wciągnąć. Ale to mój problem, ja z nim będę żyć wstydzić się przed sobą. Macie rację, nic się przecież nie stało. Sex to tak naturalna rzecz, że można pozwolić sobie na niezobowiązujące spotkania w hotelu i potem przechodzić obok kogoś jakby nigdy nic. Jestem żałosna, że dałam się w to wciągnąć. Żałosna.

 

Co do mojego wieku mam 27 lat, życie swoje w zasadzie przegrałam, czuję się jak 60letnia staruszka, która siedzi sama w domu albo kładzie się spać po powrocie z bazaru ze zmęczenia. Jestem zmęczona życiem i tyle.

 

A czy ktoś ci coś takiego mówi? Chodzi przecież tylko o wyciąganie wniosków z poprzednich doświadczeń. Nie potrafisz oddzielić sugestii dotyczących swego zachowania od swojego charakteru. Wszystko odbierasz jak atak na siebie. Zamiast wyciągać jakieś wnioski, to zakleszczyłaś się w swych poglądach i do końca życia będziesz mówila, jaka to straszna rzecz ciebie spotkała. to nie było mile doświadczenie, ale ty przywarłaś do niego, hołubisz go, lubisz się użalać nad tym. Każdy, komu się coś takiego przytrafiło, ma powiedzieć, że przegrał życie? W wieku 27 lat?

Pisałaś, że ludzie uważają cię często za niedojrzałą, a czy nie zauważyłaś, że wpisujesz się w taki właśnie schemat niedojrzałych reakcji? Na jakiekolwiek sugestie reagujesz w sposób: a ja i tak wiem swoje, ja wiem wszystko lepiej, wiem, ze jestem niczym, itp. "Na złość mamie odmrożę sobie uszy".

 

Bo zawsze byłam atakowana. Wnioski wyciagnęłam aż za dobre. I nie mówię tu o tym konkretnym doświadczeniu ale o wszystkich poprzednich. Jakie wnioski? No takie jak wyżej.

Z t aniedojrzałością źle mnie zrozumiałaś. Moja najstarsza siostra jest starsza ode mnie o 18 lat, moja matka ma 66 lat, byłam sama w swoim wieku w całej rodzinie i byłam traktowana jak 5 koło u wozu. więc w pewnym wieku stwierdziłam, że nie ma się odzywać, bo zawsze będę tą MałąMi w oczach innych i nic tego nie zmieni.

 

linka, terapeuta na pewno był dobry. Znam kilka osób pokroju MalaMi i są to życiowi frusytaci widzący błędy wszędzie indziej tylko nie u siebie. Takiemu nie przetłumaczysz :P

 

Tak, widzę błędy tylko u innych. Ja sama jestem idealna. I dlatego dałam się całe życie wykorzystywać i pozwalałam wzbudzać w sobie poczucie winy, bo mamusia jest stara a ja niegrzeczna, bo moja siostrzyczka jest taka zaradna, a ja pracuję za 700zł po takich studiach!, bo ona w moim wieku miała już męża i 2 dzieci a ja nie mam nawet porządnego chłopaka. Tak, to wszystko moja wina. Nawet teraz kiedy zarabiam dobrze, pracuję na 1,5 etatu moja sąsiadka jest ode mnie lepsza, bo ona buduje dom dla dzieci a ja kupuję tylko mieszkanie, bo ich nie mam. Więc tak, jestem frustratem życiowym, lepiej ci po przyklejeniu mi łatki?

 

-- 29 paź 2013, 23:31 --

 

MalaMi1001, :shock: to radzę znaleźć porządnego terapeutę z kwalifikacjami bo to co opisujesz to.... tak nie powinno wyglądać.

 

Nie będę szukać żadnego terapeuty bo to nic nie da. Przez samotność w dzieciństwie i ciągłe ograniczanie z powodu przeszkadzania "dorosłym" nikt nie pokazał mi jak powinny wyglądać zdrowe relacje z ludźmi, jak stawiać granice, na ile im pozwalać. To jest moja największa wada i wiem o tym. W pracy potrafię negocjować zawzięcie, nie przejmuję się tym jak zawalę, bo to mnie nie złamie, najwyżej będę biedniejsza. Ale w życiu osobistym poruszam się jak dziecko we mgle. I tego się już nie da wyprostować. To jak przeżyć te 27 lat od początku, każdy etap wychowania krok po kroku. Tego się nie da już zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, terapeuta na pewno był dobry. Znam kilka osób pokroju MalaMi i są to życiowi frusytaci widzący błędy wszędzie indziej tylko nie u siebie. Takiemu nie przetłumaczysz :P

Nie lubię oceniać po pozorach, po kilku postach na forum.... a nawet jeśli taka jest, to skądś to wynika i zapewne można nad tym popracować.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie będę szukać żadnego terapeuty bo to nic nie da. Przez samotność w dzieciństwie i ciągłe ograniczanie z powodu przeszkadzania "dorosłym" nikt nie pokazał mi jak powinny wyglądać zdrowe relacje z ludźmi, jak stawiać granice, na ile im pozwalać. To jest moja największa wada i wiem o tym

No przeciez wlasnie tego nauczysz sie na terapii :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, terapeuta na pewno był dobry. Znam kilka osób pokroju MalaMi i są to życiowi frusytaci widzący błędy wszędzie indziej tylko nie u siebie. Takiemu nie przetłumaczysz :P

Nie lubię oceniać po pozorach, po kilku postach na forum.... a nawet jeśli taka jest, to skądś to wynika i zapewne można nad tym popracować.....

 

Pewnie jestem sfrustrowana bo mam wszystko czego człowiek w moim wieku może chcieć, wszystko oprócz tego najważniejszego - miłości i akceptacji. I oddałabym to wszystko bez mrugnięcia okiem w zamian za to. Pewnie można nad tym pracować, ale nikt nie nauczy mnie cieszyć się tym co mam, bo to dla mnie ma najmniejszego znaczenia. Można mieć wszystko, ale jak się nie ma najważniejszego 1/4 życia stanowi pustka.

 

MalaMi1001, nie chcesz - nie szukaj, twoja sprawa skoro wiesz lepiej, że to nic nie da i nie chcesz dać sobie szansy.......to samo nie przejdzie.

Cóż terapeuta nie cofnie czasu i nie poświęci mi tyle uwagi co powinna matka i ojciec. Nie mam do nich ani żalu, ani pretensji. Nie zacznę się znów bawić lalkami i jeździć z rodzicami do lasu czy nad jezioro. Tego nie było i nie będzie i muszę nauczyć się z tym żyć.

 

MalaMi1001, kłamał od początku. dałaś się nabrać.

 

Może masz rację. Ale w sumie nic się stało, to wszystko mój problem, że tak mam, to ja za to płacę a nikt nie musi się przejmować moimi uczuciami, każdy robi to, co dla niego jest wygodne/dobre/najlepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MalaMi1001, nie chcesz - nie szukaj, twoja sprawa skoro wiesz lepiej, że to nic nie da i nie chcesz dać sobie szansy.......to samo nie przejdzie.

Cóż terapeuta nie cofnie czasu i nie poświęci mi tyle uwagi co powinna matka i ojciec. Nie mam do nich ani żalu, ani pretensji. Nie zacznę się znów bawić lalkami i jeździć z rodzicami do lasu czy nad jezioro. Tego nie było i nie będzie i muszę nauczyć się z tym żyć.

Nikt ci nie każe tego robić, myślałaś, że na tym będzie polegać twoja terapia? Na uzdrawianiu stosunków z rodzicami?

Otóż nie... na terapii właśnie nauczysz się jak sobie z tym wszystkim radzić, jak to przetwarzać, jak reagować...... ale - jeśli nie chcesz to nikt cię nie zmusi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×