Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Hehe mi tez, lacze sie w radosci. Zapieprzam w robocie od 7 rano i zmeczony nie jestem:) Chyba poszukam lepszej roboty. Jestem tak wystrzelony, euforia z nikad. Niech ten stan trwa wiecznie, chcialbym sie w tym zwiesic hehe. Doba ma zamalo godzin:) Mamy jesien, witam ciebie w niebie:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie.

 

Mama zachorowała 15 lat temu. Początki były bardzo ciężkie.Zanim trafiła do dobrego-obecnego lekarza , tułała się po kilkunastu lekarzach, którzy nie umieli dobrze zdiagnozować choroby ,a tym samym zacząć leczenia, przez to miała praktycznie cały czas ataki,które musiała spędzać w szpitalu. Dla dzieci, małych dzieci brak obecności matki, a co gorsza widząc ją w stanie szpitalnym/po szpitalnym jest przeżyciem traumatycznym(dla mnie i siostry takim było i to strasznym)

Dopiero po ok. 5 lat męki-tak męki(ciągłe stany depresyjne,za moment maniakalne, gdzie były niebezpieczne zarówno dla niej jak i dla najbliższych i tak w koło) inaczej tego z bólem serca, ale nie mogę nazwać . Znaleźliśmy w końcu dobrego lekarza, który trafnie zdiagnozował chorobę, rozpoczął leczenie i przede wszystkim nauczył nas jak mamy obchodzić/funkcjonować z osobą chorą właśnie na te chorobę. Od tamtej pory ataki zdarzają się rzadko-raz na rok,raz na 2,3 lata, ale jak już się pojawiają to bardzo silne,wtedy zazwyczaj oddajemy ją do kliniki , bo sami sobie poradzić nie możemy. Ta choroba ma to do siebie ,że chorzy mają obsesje na punkcie pieniędzy/sexu(oczywiście nie każdy) i właśnie mama brała w czasie mani kredyty po kryjomu, nikomu o tym nie mówiąc, gdzie ich nie spłacała. Zdarzało się też tak,że nie zawsze udało mi się jej przypilnować,żeby wzięła leki- Zażywa Lit i Klozapol. i ona, albo nie wzięła, albo wzięła podwójną dawkę i tym samym choroba się cofa do początku leczenia..Dlatego w tej chorobie najważniejsze jest dobranie dobrze leków, jak już będą dobrane to już jest z górki, bo na pozór życie z taką osobą niczym się nie różni , od tej "normalnej/zdrowej".

Tak samo jest z kuzynką.Ona normalnie funkcjonuje. Ludzie dziwnie reagują na osoby chore na te chorobe(ogólnie na psychiczne ), jakby byli jacyś trędowaci.. Przecież Ci ludzie są tacy sami jak Ci "normalni" prowadzą takie samo życie, dom,rodzina nawet praca. Większości przypadków nawet nie skapnęlibyśmy się ,że osoba może mieć jakieś problemy .

 

Mam nadzieję ,ze choć w połowię napisałam zrozumiale. :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem złym prorokiem, jestem realistą i muszę skomentować powyższe maniakalne posty.

Otóż wiem z autopsji, że im większy wzlot tyn boleśniejszy i głębszy upadek.

Można wlać do cinquecento odpowiedniej mieszanki paliwowej i skurczybyk pojedzie jak audica. Ta wielka radość posiadacza owego "cienkola" pojawiająca się przy każdym ruszaniu spod sygnalizatora .....Miny właścicieli innych, lepszych samochodów - bezcenne.

Pytanie brzmi- jak długo i ile jeszcze kilometrów taki "cienkol" pojedzie ? I co najważniejsze- co będzie potem, jak już skończy szaleńczą i faktycznie jakże przyjemną jazdę?

 

Popytajcie się naszej koleżanki Lejdis ( dawna Ka_Po)

W pewnym okresie swego życia ( nie tak dawno ) ze swoją manią zostawiła by Was w tyle.....Co było potem? Poczytajcie, albo popytajcie.

 

 

w sensie, że moje posty też są maniakalne?

ja jestem tylko SZCZĘŚLIWA i wiem jak upadki bolą, ale nie spadnę, nie mogę, już nigdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okropnie mocno upadlem na 4miesiace w lato. Mialem mega gleboka depreche. Z trudem do pracy jezdzilem, nie wywiazywalem sie z wszystkich obowiazkow. Pokoj syfem zarosl. Poucinalem kontakty z znajomymi. Dwie proby samobojcze. Katastrofa. Zero reakcji na leki. Dopiero zle dobrany Mobemid wywolal hipomanie i dowiedzialem sie ze mam chad. Nie nalezy mi sie teraz troche eufori? Nadrabiam zaleglosci z deprechy. Uprawiam hobby. Spotykam sie z moim jedynym przyjacielem. Zalatwiam sprawy urzedowe. Nawet do detysty sie zasapisalem. Codzien zalatwiam mnostwo spraw, dla domu, poza. Sa tez minusy ktore wszyscy znamy. Do poki nie podwinie sie noga, chwilo trwaj wiecznie.Nie nalezy mi sie? Lato bylo oplakane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asmo, wiesz co?z tego co tu opisujesz na forum wygląda jakbys mocno gloryfikował stan hipomanii czy manii, zwał jak zwał ale wygląda na to, że nie bardzo zdajesz sobie sprawę z konsekwencji jakie Cię czekają, jeśli nie zadziałasz w porę. A może nie chcesz o nich wiedzieć? W sumie to tylko i wyłącznie Twoje życie i pamiętaj że Ty tylko Ty bierzesz za nie odpowiedzialność i zbierzesz za nie odpowiednie plony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sa tez minusy ktore wszyscy znamy. Do poki nie podwinie sie noga, chwilo trwaj wiecznie.Nie nalezy mi sie? Lato bylo oplakane.

 

ależ twoja sprawa, po prostu nie wsiadaj za kierownicę po pijaku, krzywdź siebie a nie innych

hipomania nie wyłącza całej kontroli nad zachowaniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolek20L,

Witaj. Bardzo dobrze i konkretnie to opisales.

 

Asmo,

Pytanie nie jest typu nalezy mi sie czy nie nalezy.

Problem w tym, ze za kazda hipomanie placi sie depresja.Czym dluzsza i bardziej intensywna tym wiekszy dlug i odsetki splacamy.

Juz to kiedys pisalem...pytanie nieby bez sensu...co bylo pierwsze hipomania czy depresja.

Sklaniam sie coraz bardziej, ze hipomania.

Plac rachunki, lecz zeby, nadrabiaj zaleglosci towarzyskie... Ale pilnuj sie od zarwanych nocek, alkoholu itp.

Pisalem, ze mala hipomania daje szanse na pozalatwianie zaleglych spraw i wyjscie z marazmu.

Mala...przy wiekszej trzeba byc niczym saper.

A i tak w ogolnym rozrachunku nie wiem czy hipomania sie oplaca.

 

Trust_me,

Dwa dni, trzy temu uzalalas sie nad swoim zyciem a dzisiaj Twoje wpisy sa pelne euforii. Co sie wydarzylo super fajnego w Twoim zyciu? Jesli tak OK. Mi to raczej wyglada na charakterystyczna dla chad przeskok nastroju. A poniewaz to tylko powierzchowny oglad wpisow z forum sama musisz to ocenic.

 

-- 16 paź 2013, 21:00 --

 

barsinister,

"hipomania nie wyłącza całej kontroli nad zachowaniem"

Dokladnie...uwazam, ze podobnie jak uzywki/narkotyki wyciaga z nas pewne cechy osobowisci

 

-- 16 paź 2013, 21:03 --

 

Jeszcze jak ktos mi powie jak rozsadnie korzystac z hipomanii to stawiam znowu piwo a Szwedzi dadza drugiego Nobla :D

Rano pisalem, ze dzis ladnie grzecznie pojde spac ale jakos na to sie nie zapowiada :/ Troche nosi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, wiem wiem. Nic takiego się nie wydarzyło. Może to, że nie uciekłam ze szkoły mnie nakręciło. Ale mam wszystko pod kontrolą, byłam dziś na terapii i psycholog nic nie mówiła. A nawet gdyby, i tak nie wiem co powinnam zrobić, żeby się do pionu postawić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Popytajcie się naszej koleżanki Lejdis ( dawna Ka_Po)

W pewnym okresie swego życia ( nie tak dawno ) ze swoją manią zostawiła by Was w tyle.....Co było potem? Poczytajcie, albo popytajcie.

 

 

A potem był ostry spadek na pysk.

Nie każda hipomania musi prowadzić do manii. W porę zauważona, skonsultowana z lekarzem , odpowiednio dobrane leki i można to lekko spłycić. Trochę lat już borykam się z tym choróbskiem i wiem, ze nie ma co ryzykować hipomaniakalnych stanów, które są dla nas euforyczne bo jak dojdzie do rozwinięcia się pełnoobjawowej manii to można sobie niezłe kuku zrobić. U mnie skończyło się to epizodem psychotycznym. A potem głęboką depresją.

Pomiędzy hipo a manią jest cieniutka, niezauwazalna granica i nie ma co ryzykować bo nie zdajemy sobie sprawy kiedy przekroczymy tą granicę, nie warto to tylko chwilowe uniesienie a upadek potem moze bardzo boleć i nie wygrzebiemy się z niego tak szybko.

Najważniejsze to obserwować siebie i starać się nie doprowadzać do stanów hipo i nie chojraczyć bo może nam się potem ciężko będzie pozbierac.

CHAD to przede wszystkim obserwacja siebie i dobra znajomość swojej natury. Jest wiele lektur na temat samoobserwacji tylko trezba umieć samemu to u siebie wychwycic w odpowiednim momencie.

Podczas ostatniego pobytu w szpitalu, leżała ze mną starsza babeczka też chora na Chad, kobieta na tyle już zna swój organizm, że sama przyszła do szpitala i tak robi od kilku lat jak zaczyna czuć , ze coś się zmienia, że coś jest nie tak. Wtedy leczenie ma lepszy skutek, lekarze ustawiają leki i po 2 tyg. do domu.

Nie będe się mądrować ale chciałam przestrzec tych, którzy dopiero zaczynają swoja przygodę z CHAD żeby uważali bo jest to bardzo podstępna choroba i nie ma co być chojrakiem.

Ja sama mam tendencje raczej górkowe a z racji tego , ze usposobienie moje z natury nie należy do spokojnych, to staram się unikać górek bo jestem wtedy bardzo pobudzona , nerwowa i wręcz nieznośna dla otoczenia. Ostatnio moje górki kończyły sie raczej stanem mieszanym a to też nic przyjemnego.

 

Lolek20L

widzę, ze całą rodziną zaangażowaliście sie w chorobę Mamy. Czy Ona sama czy to Wy zauważacie, ze coś się z nią dzieje i odwozicie do kliniki i w jakich stanach to najczęściej robicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, chyba pogodziłam się z chorobą i bardziej zaczęłam współpracować z moim CHAD-em niż miotać się ciągle ;) Co nie znaczy, że omijają mnie również szczególnie doły albo stany mieszane to ciągła walka o siebie.

Aktualnie czekam na poprawę, od dwóch dni jest lepiej z nastrojem, gorzej z napędem, nadal izoluję się od świata i ludzi. Czekam cierpliwie kiedy w końcu wyjdę z tej depresji.

CHyba dojrzałam do tego, że nie warto się szarpać na siłę i ciągle walczyć, lepiej zaprzyjaźnić się z Chad-em, poznać jego przebieg i starać się spłycać fazy by nie dochodziło do zbyt wielkiej huśtawki. Wtedy łatwiej się leczy, leki szybciej zaczynają dawać jakieś efekty i można w miarę przetrwać cięższe okresy i szybciej wracać w stan remisji.

A jeszcze niedawno byłam wielką buntowniczką a teraz choroba nauczyła mnie pokory i cierpliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak Was czytam coraz bardziej kumam o co tu chodzi. A jeszcze bardziej skumam jak padne na pysk. Tzn juz padlem po burzliwej wiosnie, latem. Wtedy nie wiedzialem ze to chad. I faktycznie przypomnialem sobie zdarzenia sytuacje przez ktore padlem na ryj a bylem swiecie przekonany ze robie wlasciwie. Mialem moralniaka i wyzuty sumienia. Taki przyklad - spieprzylem fajna przyjazn przez dazenie do sexu. Sex byl z checia obustronna ale po fakcie druga osoba stwierdzila ze to byl blad nie kumalem o co jej chodzi. Kurwa. Naprawde mam to gówno. Przypominam sobie inne sytuacje przez ktore latem padlem na ryj. Bylo ich troche. Cos w tym wszystkim jest. Mam idiotyczna chec nie brac lekow i pokazac sie pani psycholog w pelnej krasie jutro. Zapytasz po co? Bagatelizowala mnie dlugi czas. Chce jej udowodnic ze sie mylila. Tez tak masz? Bo ludzie sa podobni. He he. Korzystac z hipomani madrze? Czasami sa klapki na oczy. Pisalem ze jak ojciec skrytykowal moje plany to dostal lyzka w kask. Dobrze ze zupa byla na obiad i nie bylo noza lub widelca bo bym hujowi krzywde zrobil. A moze i szkoda. Poza kontrola...

Moze faktycznie lepiej zluzowac zwieracz. Na dyzuze powiedzieli ze jak mnie nie stlumi 5mg to moge brac 10 a nawet 15 jak bedzie trzeba. Nie mam zadnych skutkow ubocznych po tym leku.

 

Reasumujac ta chorobe to najpierw promien slonca przemieza piekny kosmos by na koncu pasc na gowno w trawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robert, nie mogę się powstrzymać :D

Jestem mniej więcej w połowie i powiem tak- MISTRZOSTWO ŚWIATA :brawo::brawo::brawo:

Skoro na mnie, czytającej większość kolejny raz, książka robi takie wrażenie, to z pewnością będzie to bestseller :)

Życzę Ci tego z całego serca.

 

Widmo, jak zwykle miałeś rację. Jest zdecydowanie lepiej. Dziękuję za dobre słowo.

Pozdrawiam Wszystkich :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, na własnej skórze przekonaliśmy się jak to jest fajnie w hipo a potem ostry spadek, że już wiemy, że nie warto ryzykować.

Ja też wolałbym mieć ciągle zaje*bisty nastrój i móc robić rzeczy bez zastanowienia jaki będą miały wpływ na moje życie, po prostu żyć chwilą i cieszyć się życiem ale wiem, że łatwo przeholować a konsekwencje mogą być bolesne więc wolę tego unikać

Zastanawiam się nad tym moim chad-em, który wg. lekarzy rozpoczął się w ok. 1999roku, miałam manie, potem 8 miesięczną depresję, rok przerwy i znów powtórka, nie brałam żadnych leków, nie konsultowałam się z lekarzem, nie podejrzewałam, że to choroba raczej zwalałam to na swój charakter, naturę i moje usposobienie. Jakoś udało mi się żyć w miarę w remisji, nie wiedziałam, że jestem jak tykająca bomba , której wystarczy mały zapalnik żeby znów wybuchła.

Wybuchło w 2008 roku i wtedy zaczeła się moja przygoda z CHAD , lekarzami, szpitalami, terapiami. Ciągłe ustawiania leków, zmiany faz, tak to przynajmniej wygląda w moich oczach po tych 5 latach.

Czemu wtedy kiedy nie brałam leków, kiedy nie wiedziałam, że choruje fazy były owszem, nawet dłuższe i bardziej intensywne ale jakoś sama dochodziłam do siebie i udało mi się osiągnąć kilkuletnią remisję? A teraz odkąd jestem zdiagnozowana i biorę leki to ciągle jest jak w kalejdoskopie, fazy się szybciej zmieniają, remisje są krótkie a i ja sama czuję się wyobcowana? Jakbym nie była sobą, może za bardzo się kontroluję i chce to jakoś poukładać żeby było jak dawniej ale chyba już się nie da. Moje życie zmieniło się o 360 stopni, a od ponad 2 lat czuję znaczne pogorszenie ( próby "s", szpitale ). Chciałabym znow dojść do stanu remisji i pożyć w nim kilka lat , odpocząć od tej ciągłej szarpaniny z własnym JA.

Echh.... na wspomnienia i wynurzenia mnie dziś naszło ale jeśli mój przykład ma komuś pomóc i otworzyć oczy na tą chorobę to służę ;)

 

Robert bardzo chętnie i z ogromnym zaciekawieniem przeczytałabym Twoją książkę, czy mógłbyś mi podesłać? :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"(...) Czemu wtedy kiedy nie brałam leków, kiedy nie wiedziałam, że choruje fazy były owszem, nawet dłuższe i bardziej intensywne ale jakoś sama dochodziłam do siebie i udało mi się osiągnąć kilkuletnią remisję? A teraz odkąd jestem zdiagnozowana i biorę leki to ciągle jest jak w kalejdoskopie, fazy się szybciej zmieniają, remisje są krótkie a i ja sama czuję się wyobcowana? Jakbym nie była sobą, może za bardzo się kontroluję i chce to jakoś poukładać żeby było jak dawniej ale chyba już się nie da. Moje życie zmieniło się o 360 stopni, a od ponad 2 lat czuję znaczne pogorszenie ( próby "s", szpitale ). Chciałabym znow dojść do stanu remisji i pożyć w nim kilka lat , odpocząć od tej ciągłej szarpaniny z własnym JA."

 

Lejdis, czuję dokładnie to samo :(

Ja rozumiem, że musimy brać stabilizatory, aby zapobiegać manii/ hipo, co z kolei ma uchronić nas przed kolejną depresją, ale tak się nie dzieje. Depresja jest tak czy owak, czy biorę stabilizator, czy nie. Od dwóch lat jest tylko depresja, równie ciężka jak przed leczeniem normotymicznym. Do tego doszła fobia społeczna, której nigdy w życiu nie miałam. Też mam straszne problemy z załatwianiem spraw, wychodzeniem do ludzi. Stąd często odnoszę wrażenie, że się cofam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malgosia7602, też się zastanawiałam nad tym dlaczego stabilizator nie dopuszcza u mnie ostatnio do górek za to przed depresją mnie nie chroni?

Z tym cofaniem też czuję się podobnie jak TY :(

Już jakiś czas temu odizolowałam się od świata i ludzi, choć z natury jestem raczej rozrywkowym człowiekiem i zawsze miałam dużo znajomych i lubiłam spędzać z nimi czas, bardzo mi tego brakuje, nie potrafię wyjść z tej fobii.

Sam fakt udzielania i pisania na forum tez daje do myślenia, kiedyś potrafiłam zastąpić sobie kontakty rzeczywiste na wirtualne znajomości a teraz nawet i w świecie wirtualnym jakby nie potrafię się przemóc i otworzyć się na kontakt z ludźmi. Gasnę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×