Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie radzę sobie z życiem, kończę się... Gdzie szukać pomocy?


znerwicowanyy

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

długo myślałem czy pisać czy nie, czytając setki tematów, postów, artykułów, itp. na temat zaburzeń psychicznych. W końcu zdecydowałem się...

 

Chciałbym to jakoś sensownie ująć, nie będzie to łatwe, ale postaram się.

 

O sobie - 22 lata, pracujący, do obronienia licencjat, prawie 4 lata w związku, 1,5 roku mieszkania razem.

 

Z tego co pamiętam to zawsze było coś nie tak ze mną. Od podstawówki pociąg do alkoholu, później do narkotyków (trawka w pewnym momencie nałogowo, amfa kilka razy). Lubiłem sport, trenowałem wiele dyscyplin, ale wszystko średnio mi szło, więc jak szybko zaczynałem, tak szybko to zarzucałem. Była piłka nożna, sztuki walki, akrobatyka, kulturystyka. Obecnie nic. Jedyna pasja to góry, choć i one jakoś ostatnimi czasy nie dawały mi radości.

 

Ale do rzeczy, bo liczy się teraźniejszość i to, że chciałbym żyć normalnie, ale nie umiem.

 

Może wypunktuje, co się dzieje, bo tak będzie chyba najczytelniej:

 

- ciągłe zdenerwowanie czy poddenerwowanie oraz ciągłe rozdrażnienie nie wiadomo czym, wydaje mi się, że wszystkim dookoła, objawiające się potliwością, drżeniem ciała, nieregularną pracą serca, złym funkcjonowaniem przewodu pokarmowego (na przemian biegunki, zaparcia, złe trawienie, to mam od kilku lat)

 

- momenty, iż mogę przenosić góry, na przemian z momentami poczucia bezsensu, wszystko żałosne, itp.

 

- cholerne natręctwa i fobie - drażni mnie bałagan, ciągle coś sprzątam i układam na miejsce, szczególnie po dziewczynie, ciągle myje ręce, czy w pracy, czy w domu, ze strachem robię zakupy, obawiając się zarazków w sklepie, dezynfekuję domestosem przedpokój, żeby broń Boże zarazki z butów nie przenosiły się do mieszkania (SIC!)

 

- często odkładam sprawy na później i potem to zawalam, patrz - licencjat, mam napisaną pracę, ale nie oddałem jej jeszcze do korekty, a znajomi się obronili już latem...

 

- momenty, że wydaje mi się, że kocham nad życie swoją lubą (bo tak jest do cholery!), na przemian z momentami, że jej nienawidzę, przez to już x razy rozstania i powroty, wyprowadzki, generalnie rycie beretu sobie nawzajem... ona raniła mnie na moje życzenie, bo bywałem nie do życia, nie raz mówiłem jej, że chcę być sam, że ona mi tylko przeszkadza, ale to tak nie jest, to wynika chyba z tych problemów psychicznych...

 

- uciekanie w alkohol - po alkoholu wszystko mi puszcza, chodzę rozpromieniony, mogę wszystko, piję tyle i z takich powodów, że czytając strony poświęcone alkoholizmowi wychodzi na to, że mam chorobę alkoholową... dzięki Bogu trzymam się bez piwek już 4 dzień...

 

Nie wiem co jeszcze mogę napisać? Wspominałem wyżej o marihuanie. Paliłem sporadycznie od gimnazjum, więcej w wakacje. W roku 2012, pracując u ziomka - nałogowego palacza, w firmie ogrodniczej, paliłem non stop przez pół roku. Jeździłem autem na haju, załatwiałem sprawy, sprzedawałem kwiaty na giełdzie. Po niej też wszystko było banalne i łatwe. Do czasu, kilka razy na zjaraniu miałem wrażenie, że dostaje zawału. Pewnie ten szajs ma jakiś wpływ na mój stan obecny...

 

Przed społeczeństwem się super kamufluję, jestem bardzo chwalonym pracownikiem, rodzina mnie ceni, bo pomagam jak tylko umiem. Lubię coś robić, pomagać, itp., od zawsze tak było. Tylko od "kiedyś" mnie to wszystko drażni.

 

Czuję, że się wykańczam.

 

Są dni, że odpalam fajkę od fajki.

 

O samobójstwie czasem myślę, ale chyba nie miałbym tyle odwagi. Poza tym, nie zrobił bym tego rodzinie i ukochanej.

 

Jest dla mnie jakaś nadzieja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz znaleźć w sobie na tyle sił aby chcieć pokonać to paskudztwo, wiem nie jest łatwo w szczególności na początku, leki od razu nie zaczynają działać; ale masz dziewczynę porozmawiaj z nią o tym, powiedz co Ci dolega, jeśli Cię kocha to powinna Cię zrozumieć i wesprzeć a uwierz mi to powinno Cię wystarczająco zmotywować aby zmienić Twoje życie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem jak trudno jest o tym rozmawiać, lęk obawa potrafią być uciążliwe, ale taka szczera spokojna rozmowa by Ci się przydała, wiedziałbyś przynajmniej na czym stoisz, dobrze jest mieć oparcie w kimś bliskim, fajnie, że kogoś takiego masz, że nie jesteś sam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowanyy, tak szczerze wyglada mi to troche na bpd, nie jestem specjalista, ale z doswiadczenia to wnioskuje, dlatego ze wyglada to dosc podobnie jak u mnie. Podstaw jest zapewnienie sobie pomocy i psychologa no i psychiatry. mysle, ze jak zaczniesz dostrzegac efekty leczwnia, nie zrezygnujesz tak szybko :D rozmowa z najblizsza osoba na pewno pomoze i da wsparcie, no i przede wszystkim pomoze innym zrozumiec twoja sytuacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co czytam, to border ma pretensje do całego świata, obwinia świat, za swoje problemy. Ja czegoś takiego nie mam. Wyleję jakieś żale raz za czas, generalnie zamykam się w sobie, często potrafię długo milczeć, co doprowadza partnerkę do szału...

 

Z resztą diagnozy przez neta można sobie wsadzić w de :smile:

 

Chciałbym się wybrać do psychiatry, ale coś mnie blokuje, boję się. Rozmowy, leków, tego o czym wyżej pisałem, że rzucę to w diabły i tylko kasę wydam...

 

-- 20 paź 2013, 09:03 --

 

Dziś jest właśnie dzień, że mogę przenosić góry. Byłem w pracy od 6, zapłacone będzie fajnie, a uwinęliśmy się w nie całe 2h :D

 

Zrobiłem zakupy, przygotowałem sobie mięsko do obiadu, pogoda super, żyć się chcę.

 

Tylko w głowie myśl, że za chwile mogę znów nie mieć na nic ochoty...

 

-- 20 paź 2013, 09:07 --

 

Jak mam taki dobry nastrój to ciągle coś planuję. Że zacząłbym dobrą dietę, zacząłbym ćwiczyć, ale wiem, że to chwilowe i np. jutro będzie jakiś dół, że to nic nie ma sensu.

 

W głównym poście zapomniałem kilku dość ważnych, szczegółowych objawów napisać.

 

Np. mam coś takiego, że jak jest w domu bałagan, to nie umiem nic innego zrobić. Nie umiałbym iść poćwiczyć, na zakupy, itp. Musi być porządek. Wiem, że to nie ważne. Wiem, że od tego nie umrę. Ale to gdzieś siedzi. Tak samo z tymi bakteriami. Ludzie jedzą brudnymi rękami, żyją, mają się dobrze, a ja ciągle o tym myślę. Wszystko dookoła mi dosłownie przeszkadza. Jakiś taki nie do opisania chaos panuje wokół mnie i niepokój, ale nie mam pojęcia dlaczego... Jak sobie pomyślę, jak kiedyś umiałem sobie na luzie żyć, to aż mi się słabo robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×