Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a bulimia/anoreksja


KOLET

Rekomendowane odpowiedzi

Ona znów powróciła z wielką siłą...Rozsypałam się całkowicie.Cały dzień jem i wymiotuje...Było już tak dobrze-na prawdę myślałam że jestem na dobrej drodze do wyjścia z tego bagna...Załamka,nie umiejętność poradzenia sobie ze sobą,swoimi myślami i....Zaraz zemdleje-jestem wycieńczona!Za głupote trzeba płacić :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiej pomocy? Sama nie wiem.Chcialabym nawiazac kontakt z kims o podobnych problemach,z kims,kto powie mi,czego moge sie teraz spodziewac. Najpierw byla bulimia,chcialam z tego wyjsc,udalo mi sie na jakis czas przestac wymiotowac,a teraz ? Teraz mam juz chyba(wszystko na to wskazuje) anoreksje i zeby nie przytyc, nie chce przestac wymiotowac. To najlepszy sposob,zeby nie przytyc. Jest coraz mniej rzeczy,ktore moge jesc. NIe wiem co robic! Coraz czesciej dopadaja mnie mysli,ze to nie ma sensu. PO co walczyc? Jestem na przegranej pozycji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy waze wiecej niz obecne 52 kilo, to BRZYDZE sie soba! NIe moge na siebie patrzec! W wyniku wychowania metoda slepego posluszenstwa, mam bardo niska samoocene. Wszystkiego musze uczyc sie od nowa,kontaktow z ludmi,ktore byly mi zabraniane w diecinstwie ,akceptacji siebie i w ogole zycia! Oczywiscie,e chce z tego wyjsc,ale nie mam coraz mniej przekonania do terapii,bo przeciez wymiotowanie to jest najlepszy sposob ,zeby nie przytyc. NIe ,nie mam z kim o tym porozmawiac,poza tym,nie chcialabym, by ktos martwil sie o mnie, bo moja siostra i kolega,czyli osoby ktore o tym wiedza,nie potrafia rozmawiac ze mna na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie ED (od ponad 4 lat) wystepuje w polaczeniu z borderline, nerwica lekowa i ch... wie czym jeszcze...

co najsmieszniejsze faza niejedzenia w ED nie jest mi potrzebna aby schudnac i czuc sie piekna, lepsza or sth...mi to jest potrzebne, zeby w miare normalnie funkcjonowac...tzn im bardziej sie kontroluje w jedzeniu tym wiecej mam motywacji do wykonywania normalnych czynnosci poczawszy od wstawania z lozka a skonczywszy na nauce, rozmowach z innymi ludzmi, nauce itd...

 

i teraz jak ja mam sie tego pozbyc? jezeli wtedy trace sile, wiare w siebie i ochote na cokolwiek :/

 

zyc nie umierac normalnie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm

ja po prostu nie bede nic pisala tylko podam link (mam nadzieje ze mozna?;P)

 

forum.glodne.pl

 

wszystkich ktorzy napisali w tym temacie goraco zachęcam, a może nawet proszę - wejdzcie tam i poczytajcie chwilę (zanim wylaczycie stwierdzajac ze nie wiecie o co tam chodzi w ogole bo taka moze byc w pierwszej chwili reakcja)

najlepsze najwieksze zrodlo informacji o zaburzaniach odzywiania, forum ktore na prawde pomaga jesli na to pozwolimy

koniec reklam zapraszmy na film

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra :? Od trzech miesięcy unikam tematów związanych z zaburzeniami odżywiania, bo mnie to już nie dotyczy :?

Byłam dzisiaj u psychiatry. Ubrałam specjalnie luźne ciuchy, aby nie zauważyła, bo wiedziałam, co sobie pomyśli. I się nie pomyliłam. Zauważyła. Schudłam 11 kilo w miesiąc, to fakt, ale po 10 latach anoreksji i bulimii co ona sobie wyobraża, że chcę się znowu pakować w to gówno:? Zaczyna mnie wałkować od początku :? Będę musiała chodzić do niej co tydzień :? Tak sobie ubzdurała, bo nie chce się jej wierzyć, że to z powodu wymagającej pracy i nerwów związanych z drastycznymi zmianami, jakie ostatnio zaszły w moim życiu :? Tymczasem ja naprawdę odżywiam się codziennie. Nie mam zamiaru przechodzić znowu ten koszmar. Do tego mam motywację, aby dbać o siebie. Co ona chce mi wmówić :?::?::?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam siostre bulemiczke która na krok mnie nie odstępuje :( Tak bardzo chciałabym byc wolna Ta niszczycielska siła degraduje mój umysł i ciało Walcze z tą chorobą juz od 3 lat i powoli trace wiare ze mogę z tego wyjść... Biore leki ostatnio odwiedziłam psychologa ale nie potrafie się przed nim otworzyć Tłumie to w sobie ... Rodzice nie chcą się z tym pogodzić, myślą ze to depresja ale ona spowodowana jest obsesją na punkcie własnego wyglądu. Myśl ze przytyłam doprowadza mnie do szału ale chęć jedzenia jest silniejsza.... Ciągle sie opycham a później .... wiadomo co następuje później Był lepszy okres zaczełam się uśmiechać wychodzić do ludzi ale teraz jest fatalnie Przytłacza mnie robienie dobrej miny do złej gry Czuje się okropnie Mniej niż 0 to mało powiedziane Nie widze sensu by żyć dalej, nie ma już na to siły Chciałabym wrócić się do lat kiedy byłam zdrowa ale wiem ze juz sie nie da Więc co mam robić ?? Proszę o pomoc Tak bardzo chcialabym porozmawiać z kimś kto ma taki problem jak ja Kto walczy z bulimią bądź już się z nią uporał

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DZIEWCZYNY! (i chłopaki!)

 

Ja wiem, ze forum jest po to, zeby rozmawiać i dzielić się doświadczeniami.

Ale anoreksja to bardzo specyficzna choroba... w której terapia grupowa nie sprawdza się zdecydowanie.

 

Dzielenie się tym ile ważycie i licytowanie kto ile nie je, tylko Was napędza. Jezeli wazysz 50 kilo, a kolezanka z posta wyzej 40, to co? Myślicie sobie: Nie jest ze mną az tak źle, czy: a jednak mozna jeszcze bardziej! Jak czytalam Wasze posty, to mialam ochote zwymiotowac kolacje, chociaz myslałam ze ten problem dawno za mną.

 

Moze ustalmy, ze podajemy konkretne informacje i pytania jak WYJŚĆ z choroby, a nie jak się pogrążyć. Bez podawania wagi i dni niejedzenia.

kolacja zostaje ze mną!

3 majcie sie i wracajcie do zdrowia!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy powinnam sie tutaj wpisywać ale robie to z nadzieją że komuś pomoge. Miałam kiedyś przerost swoich ambicji i każdy wmawiał mi że mam anoreksje. Jednak ja uważałam i nadal uważam że jej nie miałam. Było to coś w rodzaju: jak najmmiej zjedz, jak najwiecej ćwicz, aby mieć super wysportowana i piekna sylwetke. Nie miałam jadłowstrętu. Nigdy. Jadłam to co musiałam jeść żeby osiągnąć swoj cel. I takim sposobem doprowadzilam do wagi 40 kg przy wzroscie 170 cm. Czułam sie ze sobą dobrze, chociaż ciągle mi było mało i chciałam więcej i więcej (chociaż tak mam we wszystkim ;)). Gorzej było z moją psychiką. Jedzenie mnie ograniczało. Stałe godziny spożywania posiłków. Dążenie do perfekcyjnego obrazu samej siebie przysłoniło mi cały świat. TO był mój piorytet. Jedyny. By być najlepszą... we wszystkim. Mam starszą siostrę. Konkurowałam z nią we wszystkich dziedzinach. Nauka, gotowanie dla rodziny, załatwianie róznych spraw swoich i nie swoich, sprawianie przyjemności innym, lepsza kondycja, ładniejszy wygląd. Potem konkurowałam z samą sobą bo moja siostra stała sie za "słabym" przeciwnikiem. No i tak pogrążyłam siew swojej psychozie. Wiecie to było straszne. Codziennie ze sobą walczyłam by na następny dzień było mnie mniej, by było mniej tłuszczu i było widać moje mięśnie. Osiągałam sukcesy i byłam cholernie dumna z siebie. Do dziś jestem. Podziwiam swój upór, chcęć walki, siłe, determinacje.... Do dziś jestem dumna ze swojego brzucha (avatar <-) Ale byłam również agresywna nerwowa i naprawde okropna dla otoczenia praktycznie przez cały czas jednak mimo wszystko moi znajomi i przyjaciółki nie opuścili mnie. Byli przy mnie zawsze za co ich bardzo kocham i dziękuję im szalenie. Ale wiecie to było jedno wielkie gówno. I zrozumiałam to. Przeczytałam książke "Przebudzenie" (Mello Anthony de) i zrozumiałam że utożsamiałam osiągniecie celu ze szczęściem. Utożsamiałam posiadanie czegoś ze szczęściem. Mój wygląd i to ile robie było nieodłącznym kawałkiem by sprawić abym wkoncu mogła być szczęśliwą. CO ZA BZDURA! Książka Mello'a przemówiła do mnie. Jako jedyna. Czytałam ich wiele jednak ta zmieniła moje podejście do tego wszystkiego. Moje "ja" nie utożsamia sie z moim "mnie" i opinnia innych ludzi już mnie nie dotyka. Może czasem, ale wtedy szybko przywołuje sie do porządku.

Teraz jem i kocham jeść. Sport to moja pasja i nigdy nie przestanie nia byc. Dzieki temu co mnie spotkalo ja odnalazlam... A ja czuje sie ze sobą spoko. Nie powiem że wspaniale bo to chyba nie było by właściwe... Bo czegoś mi brakuje. Postanowiłam przeczytać jeszcze raz tą książke by odszukać brakującego elementu który nie pozwala mi przebudzić się i być szczęśliwą. Teraz nie jestem szczęśliwa nie z powodu mojego wyglądu ale raczej wyimaginowanego obrazu świata którego nie potrafie zniszczyć.

 

Byłam bardzo szczupła. Czy tęsknie za tym? Tak, ale nie tęsknie za tamtym życiem i nie chce w to znowu wchodzic. Nie chce byc bardzo szczupła takim kosztem. Cięcie sie, katowanie ćwiczeniami, głodzenie. To było moje życie. Kochałam je i nienawidziłam jednoczesnie. Czułam sie ja kw klatce. Wiecie jak był problem? Tak naprawde nie chciałam być szczęśliwa. Ale teraz chce! W mojej klatce byłam bezpieczna. To dobre a to złe. To rób a to nie. To jedz a tego nie. I tak cały czas. Codzień to samo. Dążenie do celu. Osiągasz cel myślisz "Qrwa to nie takiego uczucia sie spodziewałam... Musze więcej osiągnąc to napewno przyjdzie" Życie kręcące sie wokół jednego. CO TO ZA ŻYCIE? Wiecie kochałam tą psychoze. Dzięki niej czułam sie kimś. Chłopaki latali za mną jak osy za miodem pomimo mojej wychoudzonej sylwetki. Dlaczego? Bo miałam siłe przebicia jakiej zadna dzieczyna jaka znam nie miała. Byłam tak pewna siebie i tak odważna jak nigdy w moim życiu. Chodziłam uśmiechnięta i z uniesioną głową (kiedy wychodziłam "do ludzi" w domu było oczywiście odwrotnie). Wiem że gdybym chciała niewiele wrócić do tamtej sylwetki zrobiłabym to. Od tak. Mało mi brakuje. Wystarczy zacząć. Psychiczne myślenie tak łatwo przychodzi. Tak łatwo sie zapędzić. Nie żałuje tego co sie ze mną stało. To nauczyło mnie bardzo wiele i był to okres w moim życiu który najbardziej mnie ukształtował. Na gorsze czy lepsze nie mi oceniać....

Dziewczyny dajcie sobie szasne być szczęśliwymi

Ta choroba to ucieczka

Nie uciekajcie. Dacie sobie rade. Wiem o tym. Jesteście gotowe by stanąć twarzą w twarz ze swoimi problemami. Jestem tego pewna.

Nie jesteście głupie. Jesteście nad wyraz inteligentne. Podziwiam was. Kiedyś myślałam że po tym nie ma życia. Jest. Nigdy nie zapomnisz o tym co sie z Tobą działo i świat nie będzie miał poprzednich kolorów ale masz szanse by być szczęśliwą. Po prostu szczęśliwą. Bo teraz nie jesteś, w żadnej psychozie nie można być TAK NAPRAWDE szczęśliwym. To co w niej czujesz to euforia,ekscytacja,podniecenie, dreszczyk przyjemności ale nie szczęście.

Nie jestem normalna. Napewno nie. Ale kalorie przestały sie liczyć i być wyznacznikiem szczęścia.

Pozdrawiam was wszystkie moje Piękne Silne Dziewczynki :**

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć hypnose. Nom, ja się że tak powiem wyleczyłam. Ale z tym jest chyba poniekąd jak z alkoholem - epizody się zdarzają, raz częściej, raz rzadziej. Dziwię się podejścia Twoich rodziców - problem zaburzenia odżywiania jest bardzo powszechny - dlaczego nie reagują :?: No i jeszcze coś - czuję się bezradna wobec takich problemów - wiem, że dopóki sama nie zechcesz czegoś zmienić, niczyje słowa ani leki ani terapia anie nie wiem co jeszcze nie pomogą. Absurd wiem - wydaje się, że jedzenie kontroluje totalnie Nas, tymczasem to właśnie od Nas zależy wszystko. Z zaburzeń zostało mi wieczne niezadowolenie ze swojego wyglądu. Modle się, aby mój chłopak wytrzymał moje biadolenie bo czasem jak dostanę słowotoku to kończy się na samo-przemocy typu walenie się piechą w brzuch, szczypanie się itp... Dwa lata temu znalazłam się w punkcie krytycznym choroby - właściwie było mi już wszystko jedno i waliło mnie, jaki efekt będzie miał pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Miałam szczęście. Szkoda, że zmarnowałam sobie 10 lat życia... Jednak to, jak moje życie się zmieniło po terapii nic nie wyceni :mrgreen: Epizody się zdarzają, zdarzyło się również pociąć za karę ale jestem świadoma tego, co się dzieje i mogę reagować, pomóc sobie. Czas sprawia, że jest coraz lepiej. A Tobie hypnose jak bardzo zależy z wyjścia z tego bagna :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bethi pytasz czy chce z tego wyjść ? Owszem chce, i mam nadzieję ze nie ugrzęzłam na dobre w tym bagnie Jest tylko jeden wielki problem, jakaś niewidzialna siła mnie 3ma i nie chce wypuścić ...Żyję sobie w swoim świecie i boję się, że gdy coś się zmieni,to będzie mi czegoś brakowało Gdy jest mi naprawdę źle to obżeram się i ... i w taki sposób uciekam od problemów Jeśli chodzi o rodziców hmm Moj tata o niczym nie wie a mama myśli ze to były tylko początki i ze jak zaczełam brać leki to wszystko wróciło do normy Troszczy sie o mnie jak moze Pyta czy wszystko jest ok a ja nie potrafie spojrzeć jej w twarz i powiedziec że jest fatalnie Tłumacze się tym, iż boję się, że te napady dalej wrócą itd ... Piszesz, że masz chłopaka ... Ja go nie mam i chyba nigdy nie będę miała , bo kto wytrzyma z taka osobą jak ja ?? Ciągle narzekającą, niezadowoloną z siebie z życia Poza tym ostatnio tak stronie od ludzi, męczą mnie spotkania z przyjaciółmi najlepiej to zamknełabym się w 4 ścianach . NIe potrafie nawiązywać nowych kontaktów, cały czas jestem spięta, czerwienie się bez powodu ... Moge wymienić setki innych rzeczy nad którymi nie potrafie zapanować To wszystko siedzi w mojej psychice tylko jak mam zmienić tor swojego myślenia ? Nie chce aby ta choroba pochłoneła najlepsze lata mojego życia Nie chcee !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×