Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

To może być psychika ale nie musi. Często poleca się po wykluczeniu wszystkich chorób psychiatrę, ale myślę, że niektóre choroby są trudnowykrywalne, do tego ci nasi specjaliści.. Więc może łatwiej sprawdzić czy psychiatra pomoże, a jeśli nie, to założyć, że powinno się jeździć po specjalistach.. Jedno jest pewne - wyjdzie taniej niż jeżdżenie po specjalistach od wszystkiego:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ Pralinka1

 

Nie jestem specjalistą, ale na problemy z pieczeniem w żołądku powinno pomóc mleko. Ma odczyn zasadowy więc neutralizuje kwasy żołądkowe.

 

 

Hmm, jeśli chodzi o mnie...

 

Zaczęło się tak, że od gimnazjum miałem "problemy" z masturbacją, tzn. nie chciałem tego robić, a jednak robiłem i związane z tym wyrzuty sumienia. Co prawda może trochę przesadzone, bo robiłem to raz na tydzień, czasem częściej, czasem rzadziej, ale co to w porównaniu z osobami, które robią to kilka razy na dzień. Jednak miało to wpływ na spadki mojego samopoczucia, utratę pewności siebie, izolowanie się od otoczenia. Nikomu o tym nie mówiłem, wiele razy chciałem się z tego wyspowiadać, ale po prostu nie dałem rady. Takie błędne kółko sobie stworzyłem. Ale powiedzmy, że jakoś z tym było, przyzwyczaiłem się i dałem radę w miarę funkcjonować. Kolejne problemy zaczęły się w szkole średniej. Zawsze byłem pracowitym, ambitnym i w miarę uśmiechniętym uczniem. Jednak, nowa warunki, znajomi, "styl bycia" (przekleństwa, alkohol, rozmowy z kumplami o seksie) zrobiły swoje. W 1 kl. technikum, gdzieś w okolicach zimy miałem dziwny epizod, a mianowicie byłem strasznie smutny, zmęczony, nic mnie nie cieszyło, może nawet troszkę wystraszony, ciągle chciało mi się spać. Niestety, znów nikomu o tym nie powiedziałem i mimo, że było mi ciężko, przeczekałem ten okres. Na wiosnę wszystko powoli zaczęło wracać do normy. W 2 kl. miałem pewne problemy z bólami kręgosłupa i znów spadki nastroju z tego powodu, poczucie od izolowania od znajomych, tym razem rozmawiałem o tym z rodzicami i zgłosiłem się do specjalisty, przyczyną prawdopodobnie była wada postawy i moja chuda budowa - zero mięśnia. W każdym bądź razie udało się zażegnać problem. Następnie zaczął się okres, końcówka 2 klasy kiedy naprawdę czułem się wspaniale, pewny siebie, czułem, że mogę wszystko, fajne wakacje i fajne wspomnienia. Zaczęła się 3 klasa i trach, kolejne problem, śmierć bliskiej osoby, którą o dziwo dobrze zniosłem, jednak ta osoba utrzymywała moją rodzinę. Zacząłem się znów martwić o finanse, bardzo się tym przejmowałem. Zanim tata znalazł pracę minęło ponad pół roku, przez ten czas utrzymywaliśmy się z jakiś ochłapów z opieki społecznej i wyżebranych datków od rodziny. W międzyczasie mama chora na schizo trafiła do szpitala i miałem sprawę o opiekuństwo nad nią, taka szybka szkoła życia, ale ciągle dodawałem sobie otuchy, że to ten okres przejdzie i znów będzie zajebiśćie. W końcu ojciec znalazł pracę i problem finansowy minął, teraz może nie jesteśmy bogaczami, ale przynajmniej nikogo nie trzeba błagać, żeby mieć na chleb z margaryną . Wydawałoby się, że wszystko jest ok, jednak ja... dalej miałem taki leciutki lęk, coś co nie pozwalało mi się cieszyć beztrosko chwilą. W wakacje udało mi się zahaczyć o pracę, mimo, że była męcząca, to byłem zadowolony, udało mi się zarobić kilka K. Przyszedł wrzesień 4 klasa, a tu znów problem z bezsennością i jakimiś lękami. Masturbować się przestałem od miesiąca, bo wiem, że to był jeden z problemów, zacząłem też wierzyć w Boga, ale nieraz miałem więcej problemów, a czułem się lepiej, a teraz ? Czasem jest ok, a czasem nie dam rady do szkoły iść. W nocy śpię, bo mi lekarz przepisał jakiś lek na spanie. Wiem, że nie ma coś się poddawać tylko trzeba wierzyć, że będzie dobrze i działać.

 

W najbliższym czasie umawiam się pierwszy raz w życiu na wizytę u psychologa, doktorka pierwszego kontaktu wstępnie zdiagnozowała mi zaburzenia nastroju i lękowe, szczerze nie czułem się ani trochę zszokowany, nawet mi trochę ulżyło, że wreszcie wyszło to poza mnie. Ponadto, mam w planach iść się szczerze wyspowiadać, nie w swojej parafii, bo wstyd mi, ale w sąsiedniej. Troszkę się boje, że nie będzie mi chciał dać rozgrzeszenia, usłyszy grzechy, że tyle nie byłem do spowiedzi, że pewnych grzechów nigdy nie wyjawiałem, ale wiem, że liczy się to co jest w sercu, a w moim naprawdę jest dużo skruchy i żalu.

 

Jeszcze jedna rzecz mnie nurtuje, że przez tyle czasu udawało mi się maskować moje problem, udawać, że wszystko jest dobrze, ludzie jak na mnie patrzą myślą, że czuje się świetnie.

 

Zaliczyłem chyba najdłuższego posta w swoim życiu, także dzisiejszy dzień zakończam osiągnięciem ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rashid, nie dziwie się twojemu stanowi. Dostałeś od życia ostrą nauczkę i to na samym początku, gdy tak na prawdę kształtuje się dojrzała osobowość. Najważniejsze zrozumieć, że to wszystko, to nasza psychika. Weźmy masturbację i to że się tego wstydzisz i przez to masz mniejsze poczucie własnej wartości. Musisz sobie uświadomić, że to bzdura. Chyba że weźmiesz pod uwagę dogmaty wiary. Ale z punktu czysto naturalnego, to najbardziej normalne.

W twoim przypadku myślę że pomogło by Ci wygadanie się. Jeżeli nie możesz skorzystać z psychologa, spowiednik też będzie dobry. Na pewno ci ulży. Tylko pamiętaj że czasami możesz trafić w konfesjonale na jakiegoś świra. Nie przejmuj się tym. Oni są też tylko ludźmi i jak ma nawalone w głowie, to truje dookoła bez podstaw. Jak niektórzy nauczyciele w szkole. Pewnie sam wiesz o co chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co mi dolega?

 

Witam!

 

Nie wiem czy umieszczam ten wątek we właściwym dziale. Otóż od kilku dni czuję się bardzo dziwnie. Zaczęło się od tego, że zacząłem mieć wrażenie, jakbym nie miał wpływu na to, co myślę. Co jakiś czas, jak coś pomyślałem, chwilę później nachodziła mnie myśl, dlaczego właściwie pomyślałem akurat tak a nie inaczej. Później doszły jeszcze inne myśli. Na przykład jak pomyślę o czymś poprzez skojarzenie, coś wywoła we mnie wspomnienia z przeszłości czy jakieś refleksje to mam wrażenie jakby to myślenie zachodziło poza mną, czuję jakbym był tylko siecią neuronów kojarzącą obrazy i dźwięki. Potem przychodzi strach, że może w końcu, w pewnym momencie, po tych wszystkich myślach moja osobowość i świadomość zniknie. Poza tym przychodzą jeszcze takie myśli egzystencjalne, jak to jest, że ja żyję, czemu człowiek wygląda akurat tak, a nie inaczej itp. Do tego odczuwam ciągły lęk i rozpacz, gdy pomyślę o tym jak dobrze czułem się jeszcze tydzień temu. Kiedy staram się walczyć z tymi myślami, to myślę sobie, że przecież myśli przychodzą do mnie same i nie mam na nie wpływu i tak to się zamyka w błędnym kole.

 

Jestem już na granicy wytrzymałości, a boję się, że będzie jeszcze gorzej, bo do tej pory z każdym dniem tak było. Co może mi dolegać? Powinienem iść do lekarza? Nie mam już sił na to, cokolwiek nie pomyślę, przynosi to tylko lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, ostatnia noc była ciężka. Od 21 do 8:30 przeleżałem w takim dziwnym stanie półsnu, niby szybko ten czas zleciał, ale ciągle byłem świadomy i w każdym momencie mogłem wstać. A rano jak zwykle nie wsypany i trochę zalękniony.

 

Spróbuj przed pójściem spać wypić melisę i poczytać książkę. Mi to pomagało. Kiedyś książka była moim największym wrogiem, a teraz tak się uzależniłem, że nie mogę się doczeka kiedy ją otworzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś może mi pomóc?

 

Witam, piszę do was z pomocą, ponieważ od zawsze było coś ze mną nie tak a teraz się to nasila.

Zacznę od tego, że mam 19lat - jestem w ostatniej klasie technikum i mam dość różnorodne problemy związane z podłożem psychicznym.

Pierwszy z nim jest nadmierny stres, który ostatnio występuje w dość dużych i mocnych dawkach, co odczuwam na własnym ciele. Po prostu czuję, że mnie to w jakiś sposób zabija.

Stres wrócił po samych wakacjach, kiedy zaczęła się szkoła mam dosyć dziwną wychowawczyni, której nienawidzę chociaż codziennie muszę się do niej miło uśmiechać, ogólnie wpływa na mnie bardzo stresująco, raz w 2 klasie(TECHNIKUM!) czując się za mocno zaatakowany przez nią, poszedłem na zaplecze i spytałem się dlaczego mnie tak traktuje(czułem się wtedy jakby się na mnie uwzięła już nie pamiętam czemu i co dokładniej robiła, ale wiem, że na tej lekcji coś zaczęła gadać o głupich ludziach - co wydało mi się aluzją do mnie) po tym jak zapytałem najnormalniej w świecie zacząłem płakać, ponieważ był to dla mnie bardzo dotkliwy ból, który siedział we mnie już bardzo długo(przez tą całą terrorystkę, nikt jej nie lubi ale nikt nie bierze do siebie tego wszystkiego tak jak ja) I nie był to pierwszy raz kiedy płakałem w sytuacjach, których by "nie wypadało" Kiedyś ćwiczyłem sport ok 3 lat, lecz niestety przez ostatni rok czasu treningów chodziłem na siłę, ponieważ nie chciałem zrobić przykrości trenerowi - głupio było mi po prostu wtedy odejść kiedy zaczęły się wyjazdy na zawody(same wygrane) tak po prostu powiedzieć mu i odejść, trzymałem to w sobie przez rok aż w końcu po 2tyg przerwie się przemogłem i mu o tym wszystkim powiedziałem, że nie miałem już ochoty uczęszczać na treningi od roku i, że chodziłem zmuszając się do tego(rozpłakałem się wtedy ponieważ to była część mojego życia, której poświeciłem trochę czasu i z którą się przywiązałem) Nie była to w ogóle wina trenera, powiedział, że nie ma sprawy i w 15min było po całym krzyku jak o wszystkim porozmawialiśmy - tak jakby nic się nie stało to ja sobie ubzdurałem tą całą historię, że odejdę, kiedy ktoś we mnie inwestuje czas blabla).

Może teraz napiszę od czego rozpoczęło się to cało płakanie, otóż to od sprawy - szkoła podstawowa, kiedy to byłem grubszą osobą i przez całe 6 lat podstawówki ciągle prześladowany przez kilku rówieśników, wtedy był okres kiedy najwięcej płakałem przez to jak inni się ze mnie nabijali, to chyba miało największy wpływ na moją dzisiejszą psychikę(raz jak ktoś mnie wyśmiał w ubikacji a był to mniejszy dzieciak to zacząłem go dusić i teraz pewnie nie postąpił bym inaczej, nienawidzę osób którzy nie widzą krzywdy jaką wyrządzają innym przez własną głupotę) Następnym okresem płakania jakby mogło być inaczej było gimnazjum w której to z takich najgorszych przypadków pamiętam jedynie 3:

1. Na początku roku szkolnego kiedy staliśmy przed klasą "kolega z klasy" zaczął się ze mnie wyśmiewać, oczywiście wykorzystując przy tym wady mojego wyglądu (bycie grubym) wtedy coś go popchnąłem, on mi uderzył z pięści i na tym się skończyło choć to akurat jest najmniej ważne(sprawa z "biciem")

2. Kiedy na, któryś z pierwszych lekcji polskiego nie zgłosiłem NP i dostałem jedynkę, czułem się, że zawiodłem mamę i, że znowu zaczynam naukę najgorzej jak można było(co dziwne nie wydaje mi się, żebym miał jakiegoś ostrego ciśnięcia o naukę w domu - choć teraz tego pewnie nie pamiętam)

3. Trzeci raz był chyba najgorszy była to druga klasa gimnazjum i sam WFista przy całej klasie, zamiast spytać się o imię zawołał do mnie ty grubasku ( przy całej klasie, były nawet dziewczyny, ponieważ był to łączony wf) to było najprzykrzejsze co zdarzyło mi się przez całe gimnazjum, nie wiem czy ja o tym nie wspominałem rodzinie, nie mam pojęcia - nie pamiętam(albo po prostu bałem się, że będę miał przechlapane jak o tym powiem)

Od trzeciej klasy było już normalnie chodziłem już z pół roku na treningi, moja sylwetka się zmieniła była typowo sportowa, nie było powodów do narzekań wszystko szło w dobrym kierunku.

Niestety jak na moje pechowe życie przystało doszedł trądzik, który ciągnie się teraz już 5-6 rok mojego życia( co na szczęście udaje się go wyleczyć, lecz całe policzki będę miał w bliznach - zajebiście...)

Żeby było jeszcze fajniej zaczęły się problemy z zębami dopiero w wieku 18latu stwierdzono u mnie wadę zgryzu przez co mam teraz strasznie starte dolne zęby, a dolną szczękę wysuniętą trochę bardziej od górnej - co ani dobrze nie wygląda, ani nie pomaga z związku ze ścieraniem się zębów.

Niestety nie mogę na razie nic na to poradzić, moja mama teraz pracuję w angli, urodził mi się brat i nie ma tyle funduszy aby ten cały aparat mi wykupić oraz opłacić całe lecenie co razem wychodzi ok. 7tyś złoty...

Mieszkam teraz sam z babcią i tutaj zaczyna się kolejna kwestia rodziny i mojego stresu, mam wujka i ciocie, z którymi jesteśmy blisko ponieważ cały czas mieszkamy koło siebie 2 bloki dalej i którzy mają na mnie destrukcyjny wpływ nie pamiętam od kiedy chyba od technikum zacząłem się stresować z obecności wujka, ciągle wydawało mi się, że naśmiewa się z moich umiejętności matematycznych co wydawało mu się świetnym tematem na zarzucenie rozmowy niekiedy jak z nim przebywałem, zawsze czuje się wtedy napastowany kiedy czegoś nie wiem i tylko się uśmiecha mówiąc, że to przecież proste. Nawet jeśli wiem o co chodzi sam stres związany z sytuacja blokuje mnie całego oraz moje myśli nic nie mogę zrobić, ponieważ tak nieprzyjemna jest dla mnie ta sytuacja. Stworzyła się z tego jakiegoś rodzaju fobia w której zawsze odczuwam stres w kontakcie z nim, drugim osobnikiem jest ciocia, przy której ten stres również zaczął się udzielać, ponieważ czuje, że muszę się jakoś pokazać w ich oczach jaki to ja jestem mądry i w ogóle(ogólnie strasznie szydzą z innych osób, czego bardzo nie lubię a jedyne co mogę w takiej sytuacji zrobić to tylko się uśmiechnąć, ponieważ nie wyobrażam sobie nie wiem im czegoś powiedzieć bo przecież to ja jestem ten głupszy. Ostatnio porozmawiałem z ciocią i po części przekazałem jej co leży mi na sercu przy tym się rozpłakując, zrobiło jej się chyba glupio i też chciała zacząć płakać, mówiłą mi, że zawsze chcieli dla mnie jak najlepiej z powodu tego, że ojciec mnie porzucił jak miałem chyba 6 lat, chcieli mnie nauczy samodzielności itd, a jedyne co ja odczuwałem z ich strony to wymagania i ciągły stres, żeby tylko nie wyjść na głupiego, od tej rozmowy trochę się zmieniło choć i tak samo odczucie kiedy się przy nich znajduje zostało.

Przez nich czuję teraz obowiązek jakieś własnej misji, która miałaby polegać na osiągnięciu czegoś w życiu i pokazaniu im jak bardzo się mylili, że wcale taki głupi nie jestem, że ich przewyższam taka myśl zarodziła się we mnie i żyje od jakiegoś czasu. Kolejnym stresującym etapem w moim życiu było prawo jazdy, którego w końcu nie zdałem, oblałem 2 razy na łuku, pewnie ze stresu ale /cenzura/ już z tym się pogodziłem( gorzej jak teraz jeden znajomy, któremu udało się zrobić prawo jazdy wypytuje się głupio i śmieje, jakby chciał pokazać jaki to on nie jest zajebisty - tak to jest najlepsze określenie)

Nie wiem w jakiej się wychowałem w rodzinie, był dziadek było super ale wtedy byłem mały i jeszcze chudy, to wszystko było idealnie, zmarł z powodu picia alkoholu, następnie był okres mamy i ich chłopaków - piszę o tym bo pewnie to też jakoś wpłynęło na mnie i na to jaki jestem teraz. Z powodu wyrzucenia z pracy mama musiała wyjechać do angli i teraz tam pracuję i przesyła mi pieniądze (nie mam za złe nic mamie, może tyle, że mogła więcej uwagi poświęcać mi w dzieciństwie, żeby do tego wszystkiego nie doszło ale też nie wiem czy to jej wina dlatego nie chce jej osądzać bezpodstawnie)

No i teraz mieszkam sobie sam z babcią no i jak widzicie rodzina nie jest dla mnie żadnym autorytetem choć bym bardzo tego chciał aby ktoś pomógł mi, dał przykład lecz niestety ze strony rodziny już tego nie doznam. Jedyne co dostałem to chorą myśl udowodnienia, że jestem lepszy od wujka i cioci.

Jeszcze zapomniałem dodać, że cierpię na parasusis(nie pamiętam jak to się piszę) tzn nie mogę się wysikać jak wiem, że ktoś w pobliżu na mnie oczekuję( co bardzo ogranicza moje kontakty społeczne i przez co pewnie za bardzo ich też nie pragnę) co jeszcze do problemów to hmm mam problem z kręgosłupem, będę pewnie przechodził rehabilitacje i kontuzje(trwałą) obu barków przez co takie sporty jak siatkówka - nie mam co o nich mysleć po prostu.

Jak widzicie nazbierało się trochę tych brudów i nie wiem naprawdę co mam z tym począć, bardzo proszę o jakąkolwiek pomoc z waszej strony - będę bardzo wdzięczny.

PS: jeszcze taka jedna sprawa jedyna rzecz, która trzyma mnie przy życiu i przez którą nie myślę o walnięciu sobie w łeb jest Mooji, dla zainteresowanych proszę sprawdzić sobie na youtube(nie da się tego opisać)

Przepraszam za ten cały chaotycznie napisany tekst ale naprawdę nie chcę już dłużej czekać, naprawdę potrzebuje jakiejś pomocy, ponieważ teraz gdy zaczęła się szkoła ten stres staje się coraz gorszy...

Dla przykładu stresuje mnie to, że poszedłem na fakultety z rosz. angielskiego, a normalny angielskim mam z naszą wychowawczynią i czuję, że jak się pomylę to zaraz będzie się śmiała, że o tutaj rozszerzenie a nie umie zrobić zadania z książki i przez to dzień wcześniej wypełniam lekcje. Najgorsze jest to kiedy budzę się ze snu pełny spokoju i nagle ten cały stres dnia dzisiejszego na mnie napada, nawet bez myśli co go powoduje on już przychodzi..)

Jeszcze raz proszę o pomoc i jakieś rady, błagam!!

 

-- 29 wrz 2013, 21:24 --

 

Zapomniałem jeszcze dodać, że mam jakąś fobie związaną z ochorniarzami, czuje strasznie ich wzrok na sobie choć nie zawsze, najgorzej jak jest to miejsce, które dość często odwiedzam w biedronce jest jeden taki i po prostu nie wiem jak to opisać ale jak już nasze wzroki się spotkają to czuje napięcie, które się wytwarza między nami ja wkurwiony, że chodzi i myśli pewnie, że coś ukradnę (choć nigdy niczego tutaj nie ukradłem, raz batona hmm 8lat temu? pewnie go tu jeszzce nawet nie było) A on odczuwa jakąś dziwną emocje również w moim kierunku, ciągle mi się wydaje, że myśli, że jestem jakimś złodziejem... ( nie umiem tego powstrzymać nawet tłumacząc sobie, że to ja wymyślam ale to wszystko dzieje się samo)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam... jestem chory na nerwice lekowa juz 2 lata poczatki byly masakryczne lecz odrazu w sumie dowiedzialem sie co mi jest bo moj brat mial to samo i babcia a wiec to rodzinne...chodz bylem zawsze usmiechnietych chlopakiem ale nerwice zapoczatkowala moja byla...( terrorystka ) lecz to stare dzieje ;) ...... leczylem sie od samego poczatku tabletkami bo nie potrafilem z tym normalnie funkcjonowac... wiele rodzaji tabletek anty depresyjnych prubowalem ale nic nie dzialalo do czasu.... zasze bylem za granica jak nie holandia to niemcy ( w niemczech mnie dopadlo te chorubsko ) wrucilem na ponad rok do polski myslalem ze moze pomoze... ale nie nic z tego.... zawroty glowy , kolotania serca , obawy czy nic ze mna nie jest innego , bole glowy w roznych czesciach jej , czkawka sercowa , dretwienie rok , kucia w klatce piersiowej.... mozna bylo by wyniemiac a wymieniac...po 2 latach bycia samemu ( musialem odpoczac od dziewczyn) poznalem dziewczyne ktora mieszkala w irlandii ( teraz juz jestemy w irlandii razem...a wiec moge powiedziec ze milosc dziala cuda...:P ) ale pisze po do by powiedziec ze 2 miesiace przed wyjazdem mialem obawy ze tutaj dalej to bedzie sie dzialo a tabletki zadne nie pomagaly.... zmienilem poraz kolejny na niby jakies z innej kategorii jak to powiedziala pani psychiatra ... teraz biore ASERTIN najtansze z tych wczesniejszych a najbardziej na mnie dzialaja i z powodzeniem.... oczywiscie mam z soba 3 paczki rowniez uspakajajacych alprox 1 ( najmocniejsze z kategorii uspakajajacych jak cos by sie dzialo to pol tablerki i na nowo urodzony) ...jestem juz tutaj okolo pol roku... bylo naprawde super , praktycznie zadnych obiawow procz czucia jak mi bije serce jak leze na lozku...przestalem o tym myslec co jest najbardziej zadawalajace bo ten kto ma ta chorobe to wie ze jest to nie mozliwe....kurcze lecz ostatnie 2 tygodnie czuje w nocy (nie kazda noc) jak sie przebudze ze tak jakby mnie w gardle cos sciskalo lekko i przechodzi takie dziwne uczucie na klatke piersiowa i odrazu sie wlancza chwilowy lek... bo albo zasne i staram sie o nim nie myslec albo magiczne pol tableteczki alproxu:) oczywscie dziennie biore po 1 tabletce asertinu bo kuracji nie mozna przerywac a mam zamiar ciagnac ja jak najdluzej zeby juz nie powrucilo... ma ktos podobne obiawy z gardlem jak ja ? bo takich jeszcze wczesniej nie mialem .. pozdrawiam wszystkich newico lekowcow :) nie dajcie sie to tylko nerwica !!

 

-- 29 wrz 2013, 22:14 --

 

a jesli chodzi o takie sprawy jak melisa to nie ma szans na zaawansowana nerwice... za slabe sa nawet tabletki ziolowe ... wszystko przerabialem.... z nerwica nie mozna walczyc ale trzeba znac na nia konkretne combo :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni jest kiepsko....chyba potrzebuję pomocy psychologa....czuje ciągłe napięcie i nerwy...siada mi organizm...całe ciało się trzęsie...wczoraj w sklepie myślałam,że zemdleję...poty,kołatanie serca,kłopoty z oddychaniem,strasznie mnie trzęsło...do tego ból stawów,który o dziwo przeszedł trochę po magnezie...doszukuję się różności...chodzę po lekarzach,robię badania...mam uczucie duszenia i gulę w gardle...nic mnie już nie cieszy :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

radze przeczytac ksiazke jak np: Joseph Murphy ``potega podswiadomosci `` bardzo duzo pisza tam co sie moze dziac z naszymi umyslami..... trzeba robic wszystko by byc szczesliwym takie moje podsumowanie po ten ksiazce... jest jeszcze wiele innych ponoc madrych ksiazek ale jakos do nich nie zagladnolem:) ....trzeba przemowic naszej podswiadomosci za wszelka cene ze jest sie zdrowym ale to dluga droga....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znam odemnie z grona znajomych ze wyszedl z tego bez zadnych lekow ( tak najlepiej bez faszerowania sie ) dlugo sie przy tym meczac ale ziomek bardzo duzo czytal o tym , ksiazki ktore nigdy nie wyszly w polskim jezyku ... a wiec na pewno najpierw psychiatra zobaczysz co on ci powie... jak bedzie dobry psychiatra to cie wysle odrazu do psychologa ...... ja mialem pierwszego psychiatre ktory mnie leczyl poltora roku i nawet nie pomyslal o zadnej terapi... zmienilem go i u drugiego odrazu wyslal mnie do psychologa.... sa terapie grupowo z tego co wiem refundowane przez nfz....

 

-- 30 wrz 2013, 10:47 --

 

Ze mną jest coraz gorzej...jeszcze trochę i przestanę wstawać z łóżka...wszystko budzi mój lęk...

 

idz do psychiatry niech ci przepisze alprox... powiedz ze wiesz ze dzialaja ukajajaco na nerwice lekowa ( po 5 minutach pstryk i wszytsko znika i czujesz sie poprostu normalnie ).... na pewno ci powie ze sa uzalezniajace wiec biez je z glowa.... i walcz o to by ci przepisal powiedz ze nie potrafisz z tym juz zyc....

 

-- 30 wrz 2013, 11:29 --

 

najgorsze jest to w tej chorobie ze potrafi zniszyc cie... niektorzy zyja z ta choroba juz pare lat i nawet nie wiedza co im jest mysla ze niebawem umra... a to jest bzdura... ja ogolnie poznalem 3 ziomkow co ma ta sama chorobe... jeden co wymienilem wczesniej , drugi to rusek z niemiec ( mlody , dopiero co mu sie ukazala choroba ) i trzeci co poznalem w pracy i dopiero przed samym zwolnieniem siebie bo wyjezdzalem do irlandii to slowo do slowa i sie okazalo ze biedak zyje z tym ponad 4 lata nie wiedzac co mu jest , co chwile wymyslal ze ma jakies choroby... zaczolem z nim rozmawiac i mu powiedzialem co ja mam i tak wlasnie go przekonalem ze nie umiera tylko ma nerwice.. dalem mu linki na fora co ludzie mowia o tym i zaczal sie poglebiac w tym i troche mu ulzylo ale byl juz tak przezarty tym ze nie chcial czasami w dalszym ciagu wiezyc .... z tego co wiem to posluchal mnie i odwiedzil psychiatre ale kontak sie urwal bo wyjechalem .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś byłam zupełnie inna...potrafiłam się z wszystkiego cieszyć...tęsknie za tym kiedy było normalnie...mogłam wszystko robić...teraz zaniedbuję dom...i tylko się zadręczam...moje myśli krążą tylko wokół jednego...wokół lęku i tego,że on mi nie pozwala nic zrobić...dzięki za każde słowo...nie mam za bardzo z kim pogadać...a nie chcę bliskich zadręczać bo i tak się o mnie martwią i sami denerwują...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę o pomoc w rozpoznaniu

 

Witam

Jestem mężczyzną, Mam 24 lata. wszystko zaczęło się około 3 lata temu. byłem chory prawdopodobnie na zapalenie migdałów i gdy już trochę dochodziłem do siebie była taka sytuacja ( proszę się nie smiać ) że zbiłem termometr rtęciowy po czym poszedłem coś zjeść i nagle zrobiło mi się mega słabo niedobrze wkręciłem sobie ze zatrułem się tą rtęciom i to było tak mocne doznanie tak w nie uwierzyłem że od tamtej pory mam różne dziwne objawy zdrowotne z nikąd. dodam jeszcze ze tego dnia było tak zle ze lezałem na podłodze nie wiedziałem co ze sobą zrobić nie mogłem spac serce biło chyba 200 non stop. po jakims tygodniu tragicznym zaczeło to maleć i łagodnieć ale trzyma mie to az do dziś ale w rozne sposoby.. na przykład teraz czuje od miesiąca ucisk na szyji który czasem nawet nie daje mi zasnąć.. wczesniej i teraz mniej doznawałem duszności, rożne mam przypadki jeszcze np jak czasem coś jem włacza się ta szyja i nawet mi nie dobrze czasem. czuje wtedy lęk że coś się stanie ale nigdy nic się nie stało. nie wiem co robić już nie mogę tak funkcjonować dalej jak to leczyć. Staram się sobie nie wkręcać ale czasem juz myslę ze na prawde cos jest. Dodam że jestem osobą raczej energiczną i nie bojącą się niebezpieczenstw mozna powiedzieć ze za czasów liceum byłem rozrabiaką .

pomocy

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gosiulek, jesteś w stanie w jakim sam byłem kilka miesięcy temu.

Dużo rzeczy w sobie dusiłem, długi czas. Odbijało się to na zdrowiu, aż w pewnym momencie pękło i czułem się dokładnie jak Ty teraz. Postanowiłem że męczyć się dalej nie będę. Przełamałem się i zgłosiłem do psychiatry. Dostałem leki i na razie pomagają. Po ponad miesiącu brania leków, czuję się prawie normalnie.

Tylko zaznaczam, że początki brania leków to męki. Nie chodzi o to żeby Cię przestraszyć. Tylko żebyś wiedziała, że to normalne i wkrótce minie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gosiulek Nie ma co czekać i się męczyć, tylko zgłosić się jak najszybciej do lekarza.

 

Mnie też ostatnio dopadło coś na tle nerwowym, może nie czuje się, aż tak źle jak ty, ale na pewno nie tak dobrze jak kiedyś. Jak na razie byłem z tym u lekarza rodzinnego i dostałem skierowanie do psychologa (podejrzenia zaburzeń nastroju i lękowych).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gosiulek - moje poczatki choroby byly takie ze 3x w odstepach czolem chocby mi ktos srubokret do glowy wbil .. od tego sie zaczelo , noce nie przespane i pojechalem puzniej do szpitala.. porobili mi badania i wszystko bylo ok.... myslalem ze kopne w kalendaz tylko nie wiedzialem w ktory czy ten w pokoju czy w kuchni:)... zaraz po tym ucieklem do polski na miesiac,lekarze itp..... jak jechalem samochodem to musialem sie zatrzymywac bo normalnie wyskakiwalem z siebie z leku..... poczatki mialem nie samowicie ciezkie ale z czasem uczylem sie z tym zyc jak wiedzialem ze to na pewno to...myslalem czasami ze zeswiruje ... moj ziomek ktory wyszedl z tego za pomoca jakies ksiazki po angielsku zrobiona przez kolesia z ameryki to ponoc on tam mowi ze jest az 11 poziomow naszej nerwicy lekowej i porady jak z nich wyjsc czyli doprowadzic sie do 11 levelu a puzniej splywa z nas jak po masle wszysto sie dzieje okolo tak naprawde paru minut.... bo ta nerwica lekowa to taki kielich ktory sie przelal przez sprawy z ktorych sobie nawet nie zdajemy sprawy ze sie nimi martwimy....

 

-- 30 wrz 2013, 19:35 --

 

jak ktos chce ta ksiazke po angielsku to dac meila bo ziomek wlasnie mi ja przeslal to moge ja przeslac wam ..... madra bardzo ksiazka pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam już numer do lekarza...muszę się tylko zapisać na wizytę...najgorsze jest,że jestem w trakcie różnych badań i nie wszystko jest w porządku i cały czas myślę,że to nie jest nerwica...to moje samopoczucie jeszcze dodatkowo to pogłębia...czy Wy też mieliście coś takiego :

- duszenie i suchość w gardle

- ból języka

- drżenie mięśni

- bóle stawów

- straszny ból karku

- nudności

- brak powietrza

- zawroty głowy

- zupełny brak sił

- oblewanie potem przy każdej czynności

Dziś robiłam wymaz z gardła bo moja laryngolog coś podejrzewa,ale jeszcze nie wiadomo co...mam też podejrzenie refluksu,ale gastroskopia dopiero pod koniec listopada...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem tu nowa i proszę was o poradę, pomoc, wysłuchanie.

 

Może zacznę od tego że jestem dzieckiem alkoholika i nie powiem dużo stresu i płaczu pojawiło się w moim życiu i nie powiem nadal pojawia.. Mam 25 lat zaczęło się od pobolewania brzucha. Oczywiście chodziłam od lekarza do lekarza wykonałam wszystkie podstawowe badania i dostałam diagnozę Zespół jelita drażliwego i to chyba by się zgadzało. Ostatnio jednak doskwierał mi bol z lewej strony w klatce piersiowej, oczywiście zaczęłam czytać szukać co to może być itp itd. Niepotrzebnie bo chyba sama się nakręcałam ból minął ale pojawiło się mrowienie w lewej dłoni, później w stopie a potem to już wszędzie. Mrowienie nie trwało cały czas łapało kilka razy dziennie. Byłam u lekarza nawet na pogotowi bo zrobiło mi się słabo serduszko zaczeło bić nieregularnie. Znowu szereg badan morfologia wątroba tarczyca pasożyty ekg cisnienie itp wszystko wszyło ok. Dostałam skierowanie do neurologa, wiadomo ile się czeka..zapisałam się prywatnie ale wiem że i tak nie dostane jednoznacznej diagnozy. Codziennie rano boje się iść do pracy mam mdłości potrafi rozboleć mnie głowa a w autobusie musze siedzieć bo boje się ze zemdleje..

Drga mi powieka czasem tez dwie heh mrowienia nadal sa, myślałam że to może z braku magnezu ale w szpitalu dostałam kroplówke z magnezem i nic się nie poprawiło ehh.

Czy te dolegliwości mogą być spowodowana nerwica?Czy człowiek sam może sobie je wmówić doszukać się ich... Czuje się rozbita psychicznie. Nie mam na nic siły ochoty ani chęci. Nic mnie nie cieszy, najchętniej zostałabym w domu i w łóżku przez cały dzień, momentami mam ochotę zrezygnować z pracy bo boje się że nie poradzę sobie, że zemdleje itp.. Wiem że powinnam jeszcze wykonać rezonans magnetyczny mózgu ale wiadomo ile się czeka na takie badanie.. i zobaczymy czy lekarz w ogóle mnie na nie skieruje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×