Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak się pogodzić raz na zawsze z brakiem faceta w życiu?


Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie tak jak mówisz deader. Myślę, że człowiek jest w stanie się pogodzić z wszystkim. Czy to z samotnością, czy ze śmiercią bliskiej osoby, czy z traumą pourazową, z nowotworem. Wystarczy włożyć w to wysiłek i zaprogramować głowę tak by nie cierpieć.

 

Jeśli mógłbym coś dodać do ogólnego sensu,wydaje mi się owszem,można zaakceptować i pogodzić się z każdą tragedią,bólem,ale częściowo,mniej lub bardziej,może prawie że w 100%,ale czy to samotność z przymusu,czy PTSD,nowotwór i inne,jakaś tam część tego bólu mimo wszystko zostanie,może i niewielka,ale zostanie.

 

 

Co do wątku,wydaje mi się że terapia,farmakologiczna jak i z psychologiem może nie tyle co pozwolą w 100% pogodzić się z twoją wizją (która jest po prostu niestety możliwa,bardzo możliwa,bo większość facetów w tym wieku zajęta,lub jeśli wolni to coś im w życiu się nie ułożyło i inne okoliczności) ale leczenie pomoże w tym że być może bardziej polubisz,zaakceptujesz własną osobę,co spowoduje że bycie solo nie będzie aż tak boleć.

Choć mimo całego realizmu,pesymizmu,jeśli potrafisz,nie grzeb i zabijaj tej nadziei do cna,bo życie różne scenariusze piszę.

Choć fakt faktem - rzadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak jak mówisz deader. Myślę, że człowiek jest w stanie się pogodzić z wszystkim. Czy to z samotnością, czy ze śmiercią bliskiej osoby, czy z traumą pourazową, z nowotworem. Wystarczy włożyć w to wysiłek i zaprogramować głowę tak by nie cierpieć.

 

Ale nie musisz się przecież do niczego przyzwyczajać. skoro masz doświadczenie z różnymi związkami, czy to dłuższymi, czy krótszymi, to oznacza, że nie masz problemu z wchodzeniem relacje, więc po co programować się na samotność. Myślę, że to ci nie grozi. Wiadomo, ze potrzeba sprzyjających okoliczności, ale pewnie wystarczy jeszcze trochę korekty związane z zachowaniem i masz duże szanse, ze coś z tego wyjdzie. Kto powiedział, że np. facet z odzysku nie może być dobrym partnerem. Może być dużo dojrzalszy, mieć już inne spojrzenie na to, co ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy włożyć w to wysiłek i zaprogramować głowę tak by nie cierpieć.

... jedyny wysiłek to znależć tak '' owładniętego " psychiatrę z własną żóltą kartą , który praktykuje jeszcze lobotomię i zaprogramować własną głowę przy pomocy jego skalpela na "nowe lepsze czasy",,,w którym drugi czlowiek będzie potrzebny tylko do podcierania obesranej ,nieświadomej( samotnej ) dupy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mozambik83, więc po kolei:

 

"Nie zasługuję na to, by z kimś być, ponieważ od jakiegoś już czasu nie potrafię stworzyć stałego związku. Zbyt szybko się angażuję, ale nie jestem już małolatą żeby bawić się w randki i Bóg wie jeszcze na co tracić czas. Jestem po prostu świadoma swoich uczuć."

 

I co z tego, że od jakiegoś czasu? Może potrzebujesz więcej czasu? Nie zawsze od razu znajduje się miłość, trzeba dać sobie szanse.

Dlaczego uważasz, że "zabawa" w randki jest dla małolat? Nawet starsi ludzie chodzą na randki. To dobrze, że szybko się angażujesz, faceci nie lubią zimnych kobiet, wręcz to jest przekleństwo. Uważasz, że to strata czasu, a wolisz poświęcać czas na pogodzenie się z samotnością na zawsze, które jest niemożliwe? Jesteś świadoma swoich uczuć - to dobrze, to ułatwia sprawę związków.

 

"Powinnam mieć kogoś na stałe, gdyż od dziecka zakodowane mam, że człowiek jest istotą stadną i dąży do założenia rodziny (choćby nawet bez dzieci, bo kobieta i mężczyzna to też już rodzina), dlatego odczuwam naturalną potrzebę bliskości."

 

No właśnie, to naturalna potrzeba, której się nie pozbędziesz. Masz zakodowane to od dziecka - możesz spróbować to odkodować ale to trudniejsze niż znalezienie sobie kogoś. Ja np nie potrafię mimo tego, że wiele teoretycznie bardzo trudnych rzeczy mi się udało odkodować.

 

"Nie potrafię tego zrobić, ponieważ na wiele różnych sposobów próbowałam i nie wyszło"

 

Skoro jedna metoda zawodzi to trzeba próbować innych rozwiązań. Nie udało się 1000 razy to próbujesz 1001 albo... dajesz sobie spokój ale wtedy potrafisz to zrobić.

 

"Głowa rozregulowana w emocjach oznacza, że różnie reaguję na wiele sytuacji (w sensie nieprzewidywalna), jestem nerwowa, pesymistka od urodzenia z syndromem DDA. W dodatku mam trudny charakter i nie jestem pewna czy ktoś miałby ochotę być u boku kogoś takiego jak ja w związku z powyższym."

 

Nie jesteś pewna... Tzn że nie jesteś też pewna, że by nie chciał więc czy musisz się godzić z samotnością z tego powodu? Ludzie dobierają się w taki sposób, że i psychole i DDA i ludzie zaburzeni znajdują drugą połówkę, która ma inne zaburzenia, które razem się uzupełniają. Na tym to między innymi polega.

 

"Jestem aż tak psychiczna, bo jestem chora na depresję, a to jest poważne zaburzenie. Rodzina ma trudności jak się z tym obchodzić, a co dopiero przykładowy partner. Nie wiem czy ktoś chciałby się z tym zmierzyć."

 

Znowu nie wiesz więc powinnaś spróbować. Ja jestem przekonany, że się tacy znajdą, którzy mają syndrom opiekuńczości.

 

"I teraz najważniejsze, czego widocznie nie zauważyłeś: ja tylko i wyłącznie nie narzekam, ale staram się znaleźć rozwiązanie, dlatego pytanie zadane przeze mnie w temacie zaczyna się od jak."

 

Ale wszystko negujesz, a powody, z których to robisz są trochę słabe. Wystarczy się tym nie przejmować i założyć, że kiedyś możesz natrafić na drugą połówkę. Jednocześnie pogodzić się z tym, że TERAZ jesteś samotna.

 

"Swoją drogą nurtuje mnie to, dlaczego tak bardzo zależy Tobie na tym żebym nie była sama? Lepiej chyba się z tym pogodzić, skoro od kilku lat nie udaje mi się stworzyć związku i boli mnie dusza z tego powodu, niż ciągle dążyć bez rezultatu i się coraz bardziej pogrążać psychicznie."

 

Ja pogrążam się psychicznie bo nie umiem się z tym pogodzić i wszyscy naokoło mówią mi, że się nie da więc zapewne tak jest. NIe udaje się, cóż... większość milionerów w USA zaczynała od wielu nieudanych interesów i bankructwa. Niektórzy żeby znaleźć prawdziwą miłość potrzebują kilku rozwodów. Mój wujek ma 60 lat i właśnie znalazł wielką miłość, a jest po rozwodzie i kilku nieudanych związkach. Teraz mówi, że nigdy tak się nie czuł. Wcześniej był długo samotny ale był pogodzony z tym, że tak jest jednocześnie nie odbierając sobie możliwości, że w przyszłości kogoś znajdzie. I znalazł. Jak powiesz, że nie znajdziesz to nie znajdziesz ale się z tym nie pogodzisz i będziesz nieszczęśliwa.

 

"torres od pomocy mam specjalistów."

 

A forum od narzekania ale pomocy od nas nie oczekujesz?

 

"Jak dla mnie przegiąłeś. Pisałam, że pracuję nad tym (psycholog, psychiatra, terapia). Forum traktuję jako dodatek do tego. Interesuje mnie zdanie osób się tutaj wypowiadających. Chyba o to tu chodzi, by wzajemnie się wesprzeć, wymienić doświadczeniami. No i przede wszystkim to jest forum dla ludzi, którzy nie radzą sobie z zaburzeniami, więc każdy ma tutaj prawo ponarzekać, a nie jak na facebooku, gdzie trzeba być szczęśliwym, bo jak się nie jest to nikogo to interesuje. Przerobiłam to wielokrotnie. Natomiast gdybym chciała tylko posmęcić to bym napisała coś w "Jęczarnii", więc niesprawiedliwie mnie oceniasz. Widocznie nie czytasz do końca ze zrozumieniem, skoro uważasz, iż ten temat założyłam, żeby tylko miauczeć jak mi niedobrze."

 

To bardzo się cieszę, że nad tym pracujesz. Jako pierwszy krok powinnaś przestać narzekać i się użalać i zająć się tylko i wyłącznie pracą. W przeciwnym przypadku praca nic nie da, da niewiele albo się znacznie wydłuży. Bo co da godzina terapii dziennie skoro przez pozostałe kilka godzin myślisz negatywnie, narzekasz i oczekujesz pocieszenia i wsparcia? Ktoś może Ci to pocieszenie dać ale w ten sposób Ci zaszkodzi i ściągnie Cię w dół narzekając i pocieszając. Ja Ci mówię, że masz los w swoich rękach i im dłużej będziesz narzekać tym bardziej będziesz sobie szkodzić. Od narzekania jeszcze nikt nigdy nie wyzdrowiał. I od tego, że ktoś go zrozumie i pocieszy też. To tak samo jak danie pijakowi 5 zł zamiast powiedzieć mu "idź pan w chuj i sobie zarób" bo dajesz mu 5 zł i on nie pójdzie do pracy, a gdyby nikt mu nie pomagał to musiałby sobie jakoś poradzić sam. Rozumiesz o co mi chodzi? Ja nie chcę być niemiły ale czasem potrzebny jest solidny motywacyjny kop w dupę. Każdy człowiek ma w sobie moc i potencjał i od niego i TYLKO od niego zależy czy wykorzysta go czy będzie nakładał sobie blokady. Ty też masz taki potencjał ale w tym momencie go marnujesz na narzekanie. Terapeuta jak go spytasz pewnie powie Ci podobnie. Mi w pewnym momencie życia taki kop w dupę pomógł.

 

"Co do samotności to moim zdaniem można się z nią pogodzić. Ludzie przeżywają różne traumy, między innymi śmierć bliskich osób i dają radę się z tym pogodzić. Także ja nie widzę problemu w tym, by zaakceptować swoją samotność. Jednak nie mam pomysłu jak to zrobić, bo to też tak z marszu nie może się stać i trzeba nad tym po prostu popracować."

 

Rozmawiałem z ludźmi, którzy pracowali nad tym latami i się nie udało. Jak chcesz możesz próbować. Skąd wiesz, że ludzie godzą się ze śmiercią bliskich? W tym przypadku raczej czas leczy rany ale są matki, które nigdy się nie godzą ze śmiercią dziecka i już zawsze widać smutek w ich oczach. Są ludzie bardzo chorzy, którzy nie godzą się z chorobą. Jednocześnie tacy ludzie bardzo często sprawiają wrażenie jakby się pogodzili bo nabierają pokory, lepiej traktują innych, na zewnątrz są pogodni i majaduże poczucie humoru. Jednak całkowicie nie da się pogodzić z niektórymi rzeczami.

 

"Ciekawa jestem jaki masz ten gust, że nazywasz go jako zły i chory? Jeśli mogę prosić to chciałabym o rozjaśnienie co masz na myśli."

 

Mój wątek w tym dziale "jak się pogodzić z samotnością".

 

"Dokładnie tak jak mówisz deader. Myślę, że człowiek jest w stanie się pogodzić z wszystkim. Czy to z samotnością, czy ze śmiercią bliskiej osoby, czy z traumą pourazową, z nowotworem. Wystarczy włożyć w to wysiłek i zaprogramować głowę tak by nie cierpieć."

 

Głowa to prawie komputer, a mózg jest jak plastelina. Ale uczuć nie da się wyeliminować, podstawowych potrzeb z piramidy Maslova też. Spróbuj nie jeść i nie pić przez miesiąć i ciekawe czy jesteś w stanie pogodzić się z tym stanem. Albo nie sikaj przez cały dzień. Nie da się i już.

 

P.S.

Sorry za brak cytowania, ale po prostu nie ma na forum opcji cytowania selektywnego, a wpisywanie za każdym razem

jest męczące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kestrel zgadzam się z drugą częścią Twoich słów a propos leczenia. Widzę, że rzeczowo i realnie podchodzisz do sprawy. Jeśli chodzi o wiek partnera to niekoniecznie musi to być mój rówieśnik. Większość moich facetów była ode mnie młodsza o kilka lat. Wiek to nie jest dla mnie wyznacznik. Jeśli zabiłabym w sobie nadzieję to podejrzewam, że nikt by się mną nie zainteresował, ponieważ nie robiłabym nic w kierunku tego by się związać.

 

zmęczona_wszystkim chyba jednak mam problem skoro od ładnych kilku lat nie mam nikogo na stałe. Poza tym nie chcę w nieskończoność starać się o to, by znaleźć partnera. Czuję, że powinno już to nastąpić, a jeśli nie nastąpiło to trzeba się z tym pogodzić. Przykro mi, ale nie chcę żeby to był cel mojego życia jak to było do tej pory, bo przez to straciłam wiele nerwów i zdrowie.

 

Kalebx3 nie chodziło mi dosłownie o zaprogramowanie głowy. To jest taki skrót myślowy żeby po prostu zacząć myśleć w sposób pozytywny i nie zawracać sobie głowy próbami stworzenia związku, bo to jest dla mnie wykańczające.

 

-- 26 wrz 2013, 20:00 --

 

torres przepraszam, ale Twoje pitu pitu o amerykanach, o żulu i wujku 60 letnim nie robią na mnie wrażenia. Nie potrzebuję też czasu, żeby znaleźć miłość. Mam tyle lat, że to czekanie trwa już zdecydowanie za długo i mam dosyć tego, bo wszystko co z tym związane mnie wykończyło. Między innymi z tego powodu strzeliłam sobie samobója, po czym stwierdziłam, że to nie jest rozwiązanie i lepiej sobie po prostu odpuścić. Samotność doprowadziła mnie do upadku (oczywiście jeszcze m.in. sprawy z dzieciństwa). Wiem, że dam radę się z tym pogodzić. Obojętnie jak byś się uparł, że nie dam to właśnie jestem na dobrej drodze do tego żeby to zrobić. Wierzę w to.

Już w tym głowa specjalistów żebym przestała myśleć negatywnie i nie użalać się nad sobą. Zdaję sobie doskonale sprawę, iż ja też muszę nad tym pracować z nimi. Oni sami nie zrobią nic. No i muszę być cierpliwa, bo chyba byłabym głupcem twierdząc, że nastąpi natychmiastowa poprawa.

Co do tego przykładu z jedzeniem i piciem czy z sikaniem to co to za pomysł żeby porównywać to z samotnością? Przecież to jest dzień do nocy. Samotność da się wyeliminować. Wystarczy, że przestanie mi zależeć na tym żeby kogoś znaleźć i to wszystko. Zdania nie zmienię.

 

Trochę poczytałam wątek, który założyłeś. Ewidentnie widać, że masz jakiś problem. Są w Tobie sprzeczności. Moim zdaniem powinieneś iść na jakąś psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba jednak mam problem skoro od ładnych kilku lat nie mam nikogo na stałe. Poza tym nie chcę w nieskończoność starać się o to, by znaleźć partnera. Czuję, że powinno już to nastąpić, a jeśli nie nastąpiło to trzeba się z tym pogodzić. Przykro mi, ale nie chcę żeby to był cel mojego życia jak to było do tej pory, bo przez to straciłam wiele nerwów i zdrowie

 

Wiem, ze masz swoje zdanie na ten temat, ale uważam, ze przesadzasz z tym wiekiem. Masz TYLKO 30 lat. Patrzę się z perspektywy osoby, która niedługo przekroczy 40 lat, więc pewnie dlatego moje spojrzenie jest inne. Wiele osób w tym wieku nie ma kogoś na stałe, albo pląta się po różnych nieudanych związkach, albo są samotni. Niektórzy tak mają nawet później. Niestety, szczęścia w miłości nie można sobie wyczarować pstrykając palcami, bo istotną rolę odgrywają tu czynniki losowe i przypadek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mozambik83,

Myślę, że człowiek jest w stanie się pogodzić z wszystkim.

Szczerze wątpię. Może się pogodzić z wieloma rzeczami, sytuacjami, problemami, ale nie ze wszystkim. Nie da rady. Nie należy tak generalizować, bo wyjątków znajdzie się od za..bania. Wystarczy trochę się nad tym zastanowić.

 

Wystarczy włożyć w to wysiłek i zaprogramować głowę tak by nie cierpieć.

A nie lepiej włożyć wysiłek w działania przeciwstawne do godzenia się z czymś dla nas niewygodnym, złym, nielubianym? Wiadomo, że są takie sytuacje, że żadna walka już nie pomoże i wtedy pojawi się rezygnacja (której nie nazwałbym jednak pogodzeniem się), ale takie zdarzają się raczej dość rzadko.

Godzenie się z czymś, co powoduje w nas poczucie bycia nieszczęśliwym jest dla mnie z gruntu złe i prowadzi do frustracji, niezadowolenia z życia i całej gamy negatywnych uczuć. Nigdy się nie pogodzę z czymś czego nienawidzę, nigdy. :nono:

 

A z brakiem facet w życiu to już się dawno pogodziłem. To przyszło mi jakoś bardzo łatwo. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że rzeczowo i realnie podchodzisz do sprawy.

Jeśli człowiek ma podobnej maści nie tyle problem co sam się na to skazuje,to i trochę śledzę temat szukając jakiegoś częściowego rozwiązania :P.

 

Jeśli chodzi o wiek partnera to niekoniecznie musi to być mój rówieśnik. Większość moich facetów była ode mnie młodsza o kilka lat. Wiek to nie jest dla mnie wyznacznik.

Tu sypnę tylko przypuszczeniami,ale panie zwykle wolą starszych/rówieśników czasem młodszych...Ale zasady nie ma,może być dojrzały 25 latek,jak i dziecinny gość po 40..

Jeśli zabiłabym w sobie nadzieję to podejrzewam, że nikt by się mną nie zainteresował, ponieważ nie robiłabym nic w kierunku tego by się związać.

"Nadzieja umiera ostatnia" huh..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mozambik83, no tak bo 30 lat to taki stary wiek, że nie masz już szans. Ludzie 60 letni mają szanse ale Ty ich nie masz bo masz 30 lat. Z tego też powodu myślę, że powinnaś zrezygnować z pracy i przejść na emeryturę. Nie musisz godzić się z samotnością, w końcu już tak niewiele życia Ci zostało ze względu na podeszły wiek więc prędzej umrzesz niż się z tym pogodzisz :)

 

Strzelilaś samobója czyli miałaś nieudaną próbę samobójczą? Kolejny dowód, że chcesz tylko zwrócić na siebie uwagę. Jeśli komuś zależy na śmierci a samobójstwo mu się nie udaje to naprawdę musi być albo mega nieudacznik albo mega pechowiec. Natomiast często próba samobójcza to rozpaczliwa próba zwrócenia na siebie uwagi. I w tym wątku też chodzi Ci tylko o to więc nie polecam innym forumowiczom dyskusji z Tobą bo jest ona bezcelowa. Rad nie weźmiesz pod uwagę, nie chodzi Ci przecież o to. W końcu od tego masz swoich terapeutów.

 

"Wiem, że dam radę się z tym pogodzić. Obojętnie jak byś się uparł, że nie dam to właśnie jestem na dobrej drodze do tego żeby to zrobić. Wierzę w to."

 

Ja się nie uparłem tylko też myślałem, że dam radę się z tym pogodzić. W Twoim przypadku możesz oczywiście próbować ale to nie jest rozsądne rozwiązanie. Może chcesz się podświadomie za coś ukarać tą samotnością? Nie masz żadnego realnego problemu, który sprawiałby, że musisz być samotna (chyba, że jest coś o czym nie napisałaś). Jedyne ograniczenia sama sobie nakładasz i marnujesz sobie życie w ten sposób. Ale cóż nie mój cyrk, nie moje małpy. Chciałem tylko pomóc ale Ty wolisz się poużalać.

 

"Już w tym głowa specjalistów żebym przestała myśleć negatywnie i nie użalać się nad sobą. Zdaję sobie doskonale sprawę, iż ja też muszę nad tym pracować z nimi. Oni sami nie zrobią nic. No i muszę być cierpliwa, bo chyba byłabym głupcem twierdząc, że nastąpi natychmiastowa poprawa."

 

Ciekawe jaki specjalista powie Ci, że możesz się pogodzić z samotnością. Ba, ciekawe jaki specjalista nie będzie starał się wytłumaczyć Ci tego co ja teraz czyli, że Twoim problemem nie jest niegodzenie się z samotnością tylko to, że w ogóle chcesz to zrobić.

 

"Co do tego przykładu z jedzeniem i piciem czy z sikaniem to co to za pomysł żeby porównywać to z samotnością? Przecież to jest dzień do nocy. Samotność da się wyeliminować. Wystarczy, że przestanie mi zależeć na tym żeby kogoś znaleźć i to wszystko. Zdania nie zmienię."

 

Picie też da się wyeliminować. Wystarczy, że przestanie Ci zależeć na tym żeby pić i to wszystko. Zdania nie zmienię ;)

 

"Trochę poczytałam wątek, który założyłeś. Ewidentnie widać, że masz jakiś problem. Są w Tobie sprzeczności. Moim zdaniem powinieneś iść na jakąś psychoterapię"

 

No mam problem i jak widzisz to jest prawdziwy problem, który sprawia, że muszę być samotny. Innych nie uznaję chyba, że wyjątkowo brzydki wygląd lub ciężka choroba.

 

rotten soul,

A nie lepiej włożyć wysiłek w działania przeciwstawne do godzenia się z czymś dla nas niewygodnym, złym, nielubianym? Wiadomo, że są takie sytuacje, że żadna walka już nie pomoże i wtedy pojawi się rezygnacja (której nie nazwałbym jednak pogodzeniem się), ale takie zdarzają się raczej dość rzadko.

 

Nie, lepiej włożyć wysiłek w narzekanie i pisanie płaczliwych postów :) Zmiana jest niepotrzebna bo trzeba będzie przestać się użalać i robić z siebie ofiarę.

 

 

A z brakiem facet w życiu to już się dawno pogodziłem. To przyszło mi jakoś bardzo łatwo.

 

Jak widzisz siebie w lustrze to też tak myślisz? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres wedle Twoich próśb zakończmy tę bezcelową dyskusję. Jako nieudacznik i pechowiec w ogóle nie powinnam była jej zaczynać. Boże jaki pech. W dodatku w tym wątku tylko chcę rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. :) Co za brednie.

 

Pogodzenie się z samotnością to nie jest rozsądne rozwiązanie? A co jest rozsądne? To, że cierpię z tego powodu i nie chcę tego wciąż przeżywać, a na horyzoncie od kilku lat nie ma partnera? Czuję, że dla mnie tak będzie lepiej. Nie chcę dłużej zawracać sobie głowy tym, że nie mam do kogo się przytulić. To mnie wykończyło i robię kropkę za tym etapem. Zaczynam wszystko od nowa. Sama dla siebie powinnam być dobra.

 

"Ciekawe jaki specjalista powie Ci, że możesz się pogodzić z samotnością. Ba, ciekawe jaki specjalista nie będzie starał się wytłumaczyć Ci tego co ja teraz czyli, że Twoim problemem nie jest niegodzenie się z samotnością tylko to, że w ogóle chcesz to zrobić."

 

W moich słowach o specjalistach nie chodziło mi o to, żeby oni pomogli mi pogodzić się z samotnością, tylko żeby pomogli mi się ogólnie pozbierać, zmienić myślenie. A moim problemem jest to, że jestem sama, a nie to, iż chcę się z tym pogodzić. Widocznie jestem na to skazana, więc przyjmuję to na klatę i po kłopocie.

 

Jeśli chodzi o Twój problem to Ty siebie sam skazujesz na to. U Ciebie ma być tylko i wyłącznie ten jeden typ kobiety. Jak dla mnie ograniczasz się i to bardzo mocno. Twój wybór.

 

"Zmiana jest niepotrzebna, bo trzeba będzie przestać się użalać i robić z siebie ofiarę."

Wiesz co, tym zdaniem to wyleczyłeś mnie ze wszystkiego. Leki nawet odstawię, mimo że samoistnie jestem na dobrej drodze do tego. Biję Tobie brawo. :)

 

Zakończmy torres naszą dyskusję, bo doszliśmy do punktu oczyszczenia. To by było na tyle.

 

-- 27 wrz 2013, 16:21 --

 

torres wedle Twoich próśb zakończmy tę bezcelową dyskusję. Jako nieudacznik i pechowiec w ogóle nie powinnam była jej zaczynać. Boże jaki pech. W dodatku w tym wątku tylko chcę rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. :) Co za brednie.

 

Pogodzenie się z samotnością to nie jest rozsądne rozwiązanie? A co jest rozsądne? To, że cierpię z tego powodu i nie chcę tego wciąż przeżywać, a na horyzoncie od kilku lat nie ma partnera? Czuję, że dla mnie tak będzie lepiej. Nie chcę dłużej zawracać sobie głowy tym, że nie mam do kogo się przytulić. To mnie wykończyło i robię kropkę za tym etapem. Zaczynam wszystko od nowa. Sama dla siebie powinnam być dobra.

 

"Ciekawe jaki specjalista powie Ci, że możesz się pogodzić z samotnością. Ba, ciekawe jaki specjalista nie będzie starał się wytłumaczyć Ci tego co ja teraz czyli, że Twoim problemem nie jest niegodzenie się z samotnością tylko to, że w ogóle chcesz to zrobić."

 

W moich słowach o specjalistach nie chodziło mi o to, żeby oni pomogli mi pogodzić się z samotnością, tylko żeby pomogli mi się ogólnie pozbierać, zmienić myślenie. A moim problemem jest to, że jestem sama, a nie to, iż chcę się z tym pogodzić. Widocznie jestem na to skazana, więc przyjmuję to na klatę i po kłopocie.

 

Jeśli chodzi o Twój problem to Ty siebie sam skazujesz na to. U Ciebie ma być tylko i wyłącznie ten jeden typ kobiety. Jak dla mnie ograniczasz się i to bardzo mocno. Twój wybór.

 

"Zmiana jest niepotrzebna, bo trzeba będzie przestać się użalać i robić z siebie ofiarę."

Wiesz co, tym zdaniem to wyleczyłeś mnie ze wszystkiego. Leki nawet odstawię, mimo że samoistnie jestem na dobrej drodze do tego. Biję Tobie brawo. :)

 

Zakończmy torres naszą dyskusję, bo doszliśmy do punktu oczyszczenia. To by było na tyle.

 

-- 27 wrz 2013, 16:21 --

 

torres wedle Twoich próśb zakończmy tę bezcelową dyskusję. Jako nieudacznik i pechowiec w ogóle nie powinnam była jej zaczynać. Boże jaki pech. W dodatku w tym wątku tylko chcę rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. :) Co za brednie.

 

Pogodzenie się z samotnością to nie jest rozsądne rozwiązanie? A co jest rozsądne? To, że cierpię z tego powodu i nie chcę tego wciąż przeżywać, a na horyzoncie od kilku lat nie ma partnera? Czuję, że dla mnie tak będzie lepiej. Nie chcę dłużej zawracać sobie głowy tym, że nie mam do kogo się przytulić. To mnie wykończyło i robię kropkę za tym etapem. Zaczynam wszystko od nowa. Sama dla siebie powinnam być dobra.

 

"Ciekawe jaki specjalista powie Ci, że możesz się pogodzić z samotnością. Ba, ciekawe jaki specjalista nie będzie starał się wytłumaczyć Ci tego co ja teraz czyli, że Twoim problemem nie jest niegodzenie się z samotnością tylko to, że w ogóle chcesz to zrobić."

 

W moich słowach o specjalistach nie chodziło mi o to, żeby oni pomogli mi pogodzić się z samotnością, tylko żeby pomogli mi się ogólnie pozbierać, zmienić myślenie. A moim problemem jest to, że jestem sama, a nie to, iż chcę się z tym pogodzić. Widocznie jestem na to skazana, więc przyjmuję to na klatę i po kłopocie.

 

Jeśli chodzi o Twój problem to Ty siebie sam skazujesz na to. U Ciebie ma być tylko i wyłącznie ten jeden typ kobiety. Jak dla mnie ograniczasz się i to bardzo mocno. Twój wybór.

 

"Zmiana jest niepotrzebna, bo trzeba będzie przestać się użalać i robić z siebie ofiarę."

Wiesz co, tym zdaniem to wyleczyłeś mnie ze wszystkiego. Leki nawet odstawię, mimo że samoistnie jestem na dobrej drodze do tego. Biję Tobie brawo. :)

 

Zakończmy torres naszą dyskusję, bo doszliśmy do punktu oczyszczenia. To by było na tyle.

 

-- 27 wrz 2013, 16:21 --

 

torres wedle Twoich próśb zakończmy tę bezcelową dyskusję. Jako nieudacznik i pechowiec w ogóle nie powinnam była jej zaczynać. Boże jaki pech. W dodatku w tym wątku tylko chcę rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. :) Co za brednie.

 

Pogodzenie się z samotnością to nie jest rozsądne rozwiązanie? A co jest rozsądne? To, że cierpię z tego powodu i nie chcę tego wciąż przeżywać, a na horyzoncie od kilku lat nie ma partnera? Czuję, że dla mnie tak będzie lepiej. Nie chcę dłużej zawracać sobie głowy tym, że nie mam do kogo się przytulić. To mnie wykończyło i robię kropkę za tym etapem. Zaczynam wszystko od nowa. Sama dla siebie powinnam być dobra.

 

"Ciekawe jaki specjalista powie Ci, że możesz się pogodzić z samotnością. Ba, ciekawe jaki specjalista nie będzie starał się wytłumaczyć Ci tego co ja teraz czyli, że Twoim problemem nie jest niegodzenie się z samotnością tylko to, że w ogóle chcesz to zrobić."

 

W moich słowach o specjalistach nie chodziło mi o to, żeby oni pomogli mi pogodzić się z samotnością, tylko żeby pomogli mi się ogólnie pozbierać, zmienić myślenie. A moim problemem jest to, że jestem sama, a nie to, iż chcę się z tym pogodzić. Widocznie jestem na to skazana, więc przyjmuję to na klatę i po kłopocie.

 

Jeśli chodzi o Twój problem to Ty siebie sam skazujesz na to. U Ciebie ma być tylko i wyłącznie ten jeden typ kobiety. Jak dla mnie ograniczasz się i to bardzo mocno. Twój wybór.

 

"Zmiana jest niepotrzebna, bo trzeba będzie przestać się użalać i robić z siebie ofiarę."

Wiesz co, tym zdaniem to wyleczyłeś mnie ze wszystkiego. Leki nawet odstawię, mimo że samoistnie jestem na dobrej drodze do tego. Biję Tobie brawo. :)

 

Zakończmy torres naszą dyskusję, bo doszliśmy do punktu oczyszczenia. To by było na tyle.

 

-- 27 wrz 2013, 16:22 --

 

torres wedle Twoich próśb zakończmy tę bezcelową dyskusję. Jako nieudacznik i pechowiec w ogóle nie powinnam była jej zaczynać. Boże jaki pech. W dodatku w tym wątku tylko chcę rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. :) Co za brednie.

 

Pogodzenie się z samotnością to nie jest rozsądne rozwiązanie? A co jest rozsądne? To, że cierpię z tego powodu i nie chcę tego wciąż przeżywać, a na horyzoncie od kilku lat nie ma partnera? Czuję, że dla mnie tak będzie lepiej. Nie chcę dłużej zawracać sobie głowy tym, że nie mam do kogo się przytulić. To mnie wykończyło i robię kropkę za tym etapem. Zaczynam wszystko od nowa. Sama dla siebie powinnam być dobra.

 

"Ciekawe jaki specjalista powie Ci, że możesz się pogodzić z samotnością. Ba, ciekawe jaki specjalista nie będzie starał się wytłumaczyć Ci tego co ja teraz czyli, że Twoim problemem nie jest niegodzenie się z samotnością tylko to, że w ogóle chcesz to zrobić."

 

W moich słowach o specjalistach nie chodziło mi o to, żeby oni pomogli mi pogodzić się z samotnością, tylko żeby pomogli mi się ogólnie pozbierać, zmienić myślenie. A moim problemem jest to, że jestem sama, a nie to, iż chcę się z tym pogodzić. Widocznie jestem na to skazana, więc przyjmuję to na klatę i po kłopocie.

 

Jeśli chodzi o Twój problem to Ty siebie sam skazujesz na to. U Ciebie ma być tylko i wyłącznie ten jeden typ kobiety. Jak dla mnie ograniczasz się i to bardzo mocno. Twój wybór.

 

"Zmiana jest niepotrzebna, bo trzeba będzie przestać się użalać i robić z siebie ofiarę."

Wiesz co, tym zdaniem to wyleczyłeś mnie ze wszystkiego. Leki nawet odstawię, mimo że samoistnie jestem na dobrej drodze do tego. Biję Tobie brawo. :)

 

Zakończmy torres naszą dyskusję, bo doszliśmy do punktu oczyszczenia. To by było na tyle.

 

-- 27 wrz 2013, 16:24 --

 

Ups... wysłało się kilkakrotnie. :)

To dobrze. Łatwiej do głowy wejdzie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mozambik co sie tak emocjonujesz . Olej to .

Torres i tak Ci chłopaka na talerzu nie przyniesie .

Mówilem ostatnio o lobotomi , ale jak nie chcesz lobotomi to może powinnaś spróbować silnych leków neuroleptycznych ( chociaz maja one również skutki uboczne) . Cięzko Ci bedzie oszukać naturę ,ale może coś znajdziesz . W każdym bądż razie kibicuję Ci w Twojej walce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mozambik83, przeczytalam tylko teksty z ostatnich stron i byc moze powtorze cos co zostało Ci juz napisane, ale mysle ze najwiekszy problem polega na Twoim przekonaniu ze cos z Tobą nie tak. Wiemz ze masz psychologa i tak dalej wiec niby powinnas nad tym pracowac, no ale jednak to przekonanie masz nadal.

Moze przez to czujesz sie tak nieznosnie słabo będąc samą. Nie chodzi o przyzwyczajanie sie do samotnosci, bo z tego co slysze na miescie nie da sie tego zrobic. Ale mimo smutku to nie musi chyba az tak rozwalac.

Mozna pomyslec o tym poczuciu ze cos jest z Tobą nie tak jako o poczuciu pierwszym w stosunku do innych poczuc i decydującym o tym jakie te inne poczucia będą. Ale to tylko moj strzal.

 

pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mozambik83,

 

"torres wedle Twoich próśb zakończmy tę bezcelową dyskusję. Jako nieudacznik i pechowiec w ogóle nie powinnam była jej zaczynać. Boże jaki pech. W dodatku w tym wątku tylko chcę rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. :) Co za brednie."

 

Nie napisałem, że jesteś nieudacznikiem i pechowcem tylko, że trzeba być takim żeby samobójstwo się nie udało. Co innego tak jak było w Twoim przypadku czyli chęć zwrócenia na siebie uwagi. No tak ale to są brednie. Ciekawe o czym mówisz swoim terapeutom skoro Ci tego nie powiedzieli co ja teraz. Zmień lekarza bo ten Cię oszukuje albo mów mu całą prawdę albo tutaj się przyznaj, że jest tak jak napisałem. Albo pisz prawdę bo to co piszesz to nie są realne powody żeby trzeba było się godzić na zawsze z samotnością.

 

Wiesz dlaczego mój post Cię poruszył? Bo napisałem w nim prawdę. Chciałaś uzyskać pocieszenie, a tutaj przychodzi ktoś (czyli ja) i pisze Ci zupełnie odwrotne rzeczy ale Ty wolisz tego nie słuchać bo nie chcesz rozwiązać problemu tylko się nad nim użalać i uzyskać "wsparcie" od ludzi, którzy Ci powiedzą, że rzeczywiście jesteś biedna i cierpisz.

 

"Pogodzenie się z samotnością to nie jest rozsądne rozwiązanie? A co jest rozsądne?"

 

Rozsądne jest pogodzenie się z tym, że teraz jesteś samotna i patrzenie z nadzieją na przyszłość. Inwestowanie w siebie i szukanie kontaktu z ludźmi żeby móc kogoś poznać i się z nim w przyszłości związać.

 

"To, że cierpię z tego powodu i nie chcę tego wciąż przeżywać, a na horyzoncie od kilku lat nie ma partnera?"

 

Cierpisz z jakiego konkretnie powodu? Samotności w obecnej chwili czy z myślenia, że będziesz samotna do końca życia? Jeśli to pierwsze to fakt, da się z tym pogodzić. Jeśli to drugie to trzeba USUNĄĆ MYŚL, KTÓRA POWODUJE CIERPIENIE. Jeśli przestaniesz myśleć, że będziesz samotna do końca życia to zniknie cierpienie zwiazane z niegodzeniem się z tą myślą. Bo nie ulega wątpliwości to, że to MYŚL a nie prawda. Chyba, że chcesz zrobić sobie samospełniającą się przepowiednię to możesz tak postąpić ale to by była głupota: cierpieć z powodu, że się zrobiło sobie samej krzywdę, a potem starać się z tym pogodzić zamiast po prostu przestać siebie krzywdzić i karać.

 

"Czuję, że dla mnie tak będzie lepiej. "

 

Czujesz czy wiesz, że będzie? Może posłuchaj innych co Ci piszą w tym wątku. A jak nie masz zamiaru słuchać rad to nic nie pisz do momentu, w którym nie pojawią się inne rady niż te, które już padły.

 

"Nie chcę dłużej zawracać sobie głowy tym, że nie mam do kogo się przytulić. To mnie wykończyło i robię kropkę za tym etapem. Zaczynam wszystko od nowa. Sama dla siebie powinnam być dobra"

 

Chcesz być sama dla siebie dobra to dlaczego karzesz się samotnością na zawsze?

 

"W moich słowach o specjalistach nie chodziło mi o to, żeby oni pomogli mi pogodzić się z samotnością, tylko żeby pomogli mi się ogólnie pozbierać, zmienić myślenie. A moim problemem jest to, że jestem sama, a nie to, iż chcę się z tym pogodzić. Widocznie jestem na to skazana, więc przyjmuję to na klatę i po kłopocie."

 

Skoro po kłopocie to chyba już koniec tematu? Rozumiem, że pogodziłaś się już z tym albo wiesz jak to zrobić? To podziel się jaki jest Twój plan na to. Jeśli specjaliści nie mają Ci między innymi pomóc w pogodzeniu się z samotnością to znaczy, że to nie jest dla Ciebie wielki problem? Jeśli pomogą Ci zmienić myślenie to na pewno zaczną od myślenia o przyszłości, które masz w tym momencie mocno zaburzone. Sama stawiasz sobie w ten sposób blokady.

 

"Jeśli chodzi o Twój problem to Ty siebie sam skazujesz na to. U Ciebie ma być tylko i wyłącznie ten jeden typ kobiety. Jak dla mnie ograniczasz się i to bardzo mocno. Twój wybór."

 

No teraz to nieźle poleciałaś. Przecież to jaki typ kobiet się komuś podoba to nie jest jakiś wybór skazywanie się na coś tylko natura, geny itd. Nie da się tego zmienić świadomie ustalajac sobie coś tylko to jest naturalnie samo z siebie. I to jest problem, z którym nic nie mogę zrobić. Podobnie jak gej nie może stać się heteroseksualny tak heterosekssualny facet nie stanie się gejem bo tak sobie ustali i nie zmieni swoich upodobań z jednego typu kobiet na drugi. I to jest realny problem, a nie takie coś co Ty tutaj piszesz.

 

"Wiesz co, tym zdaniem to wyleczyłeś mnie ze wszystkiego. Leki nawet odstawię, mimo że samoistnie jestem na dobrej drodze do tego. Biję Tobie brawo. :)

 

Zakończmy torres naszą dyskusję, bo doszliśmy do punktu oczyszczenia. To by było na tyle."

 

Czyli niepotrzebnie odpowiadałem na powyższe? :) No to ok.

 

Kalebx3, mam nadzieję, że z tą lobotomią to nie jest na poważnie :)))

 

Autodestrukcja, fajne słowa. I tutaj proponuję fajne ćwiczenie, jeśli oczywiście ktoś chce z tego korzystać.

 

Potrzebna jest tylko kartka i długopis. Wypisuje się wszystkie powody, dla których uważamy, że coś z nami jest nie tak i powinno być inaczej. Pod każdym punktem stawiamy sobie pytanie czy to prawda, że tacy jesteśmy? i wymieniamy powody, dla których to prawda i dla których to nieprawda. Później piszemy jacy powinniśmy być i szukamy przykładów, że jednak niepowinniśmy. Chodzi o to żeby obalić stereotypy, w które wierzymy.

 

Np "jestem beznadziejny bo nie mam pieniędzy" - realna historia mojego kolegi, którą udało mu się z moją niewielką pomocą rozwiązać.

 

-Czy to prawda, że nie masz pieniędzy? Za co kupujesz piwo, benzynę?

- No mam pieniądze ale mało, a trzeba mieć dużo bo inaczej żadna mnie nie zechce

(podaję przykłady kilku kolesi, którzy nie mają więcej pieniędzy niż wspomniany kumpel, a mimo to mają partnerki lub są uważani przez dziewczyny za atrakcyjnych)

- Czy oni są beznadziejni?

- No nie.

- Więc czy Ty jesteś beznadziejny bo nie masz pieniędzy?

- Nie ale i tak jestem beznadziejny bo ci, których wymieniłeś są dobrze zbudowani, a ja jestem niski i chudy, a żadna dziewczyna nie lubi takich facetów

- Skąd wiesz, że żadna? Moja siostra takich lubi. Znasz wszystkie dziewczyny żeby powiedzieć, że żadna Cię nie zechce?

- No nie, ale...

(i tak kilka takich bezsensownych przekonań, aż wszystko zostało obalone i kumpel stwierdził, że tak naprawdę wszystkie przeszkody były tylko w jego głowie). Wszyscy ludzie na kogoś trafią jeśli pozbędą się takich głupich przekonań i nie mają poważniejszych blokad (jak np niestety ja). Przy okazji obalając takie głupoty podnosi się swoją samoocenę bo właśnie takie błędne przekonania wpływają na jej obniżenie. Im czystszy umysł tym bardziej samoocena rośnie i właśnie na przekształcaniu myśli polega często psychoterapia.

 

Ludzie sami skazują się na cierpienie i trzymają się swoich błędnych przekonań, a kiedy ktoś chce je podważyć to reagują agresją lub obrażają się i czują się atakowani. To wina tego, że ludzie asocjują się ze swoimi poglądami i nie chcą ich oddać. A życie mogłoby być dużo łatwiejsze gdyby każdy tak sobie analizował.

 

Ważne jest ustalenie czy dana myśl to prawda. Jak to zrobić? Lingwistyka już na to może wskazywać. Np "źle się czuję" to jest prawda ale "jutro będę źle się czuł" to już myśl i to destrukcyjna bo przejmuję się w danym momencie nie prawdą tylko swoim wyobrażeniem o tym co będzie jutro. "Będę samotny do końca życia" to może być prawda jeśli mam niepodważalne prawdy, które to potwierdzą ale równie dobrze to może być tylko myśl jeśli ktoś wysnuwa takie przekonanie z takiego powodu jak autorka tematu bądź wspomniany przeze mnie kolega. Większość tego co myślimy o przyszłości to wyobrażenia, myśli ale niekoniecznie prawda. A potem materializuje się nam to w co wierzymy bo wpadamy w spiralę samospełniającej się przepowiedni. I jeśli ktoś potem cierpi z powodu, że sam stworzył sobie negatywny scenariusz zamiast wybrać lepsza drogę to niestety nie ma prawa narzekać bo sam zgotował sobie taki los.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres

Jest dużo prawdy w tym, co piszesz, ale często reakcja wiąże się nie tyle z agresją lub obrazą, co raczej brakiem sił do zmiany poglądów (chociaż u autorki postu obrażanie się można wyczuć ). A jak już nie starcza sił na zmiany, to chociaż poprzez narzekanie ktoś tam próbuje zrzucić z siebie negatywną energię i czarne myśli. Analiza analizą, a emocje emocjami. Wielokrotnie próbowałam sobie wiele rzeczy zracjonalizować, przechodziłam w głowie przez te same schematy analizy problemu i to nic nie dawało.

Moim zdaniem przegiąłeś z porównaniem gustu do orientacji. To są jednak zupełnie różne rzeczy. I tak samo jest różnica między fetyszem a gustem. Z tym pierwszym może być spora trudność, natomiast z tym drugim? Gust to tylko gust. Kobiety, do których kiedykolwiek coś czułam, w ogóle nie były w moim typie. Gdyby ktoś mi powiedział, że mogłabym się w kimś takim zakochać, to bym go wyśmiała. Na ulicy nie zwróciłabym na nie nawet uwagi. Za pierwszym razem nawet mi się nie podobały i dopiero potem coś mnie w nich ujęło. Może trochę za bardzo usprawiedliwiasz swój problem i niemożność poradzenia sobie z nim, wynajdując wszelkie argumenty, a uznajesz, że inni bez problemu powinni sobie poradzić ze swoimi. Też bym sobie mogła powiedzieć: mam już trochę latek, wolę kobiety, a ze względu na niewielką ilość (wolnych) lesbijek w moim wieku i odpowiadających mi pod jakimś względem oraz wielu innych problemów, nie mogę znaleźć tej odpowiedniej i to jest realny problem. I moja zmiana poglądów nie zwiększy ilości takich wolnych homoseksualnych kobiet, które mogłyby stanąć na mojej drodze. I dlatego od czasu do czasu lubię sobie ponarzekać, bo działania na tym froncie nie przynoszą rezultatów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim, widzę, że Twój problem jest inny niż autorki tego tematu. I właśnie Twój problem jest już bardziej porównywalny do mojego. Gust i orientacja to nie są różne rzeczy pod tym względem, że jedno i drugie nie jest do zmiany tylko rozwija się w jakimś tam okresie i potem trzeba z tym żyć. Tobie podobały się dziewczyny inne niż te w Twoim guście - wytłumaczyłbym to tym, że jesteś kobietą i jednak mniej zwracasz uwagę na wygląd. Ja nie potrzebuję kobiety, która nie jest w moim guście, tak samo jak nie potrzebuję starego forda żeby się przemieszczać, a chciałbym sobie kupić volvo albo saaba lub coś sportowego bo te samochody mi się podobają. Stało się tak odkąd wzrosła mi samoocena (nad czym pracowałem) i nie potrzebuję kobiety dla siebie tylko chciałbym prawdziwej miłości. Twój problem też jest realny, sam się zastanawiałem czasami w jaki sposób geje i lesbijki dobierają się w pary skoro jest Was stosunkowo mało, a większość boi się ujawnić. Natomiast autorka ma problemy, które sama sobie stworzyła i wynikają tylko z przekonań więc zmiana nie będzie taka trudna jak w naszych przypadkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat potrzebę miłości rozumiem, chociaż w moim przypadku to wszystko miało dość niespodziewany obrót, bo do wyglądu przywiązuję znaczenie, i to dość duże, a tamta osoba była zupełnie nie w moim typie, i pod względem wyglądu, jak i charakteru, i to mnie zaskoczyło. Sama nie wiedziałam, że tak zareaguję. W moim środowisku to trochę poplątane jest, bo kobiety prezentują dość duże spektrum wyglądu i jeśli ma się określony gust, to jest problem. Z jednej strony są bardzoooo męskie kobiety, i z wyglądu , i z zachowania, których orientacja jest często widoczna z daleka, są i chłopięce, albo androgyniczne, sportowe, ale i bardzo kobiece. Jest problem z poznaniem się w pewnym wieku. Wśród młodzieży jest łatwiej. Obecnie leski ok. 15-25 lat są bardzo otwarte, to one brylują po klubach, jest ich pełno na portalach i nie mają aż tak dużego problemu ze znalezieniem kogoś. Powyżej pewnego wieku jest trudniej, bo to jeszcze „starsze pokolenie”, które często nie ujawniało się, a na czole nie mamy tego wypisane. Zostają ogłoszenia, portale, jak ktoś mieszka w większym mieście i ma swoją grupę to spotkania z koleżankami koleżanek, itp. W klubach jest się raczej przezroczystym po przekroczeniu bariery wiekowej. O ile przeciętna kobieta/mężczyzna mają do wyboru 50% populacji, czyli setki/tysiące osób spotykanych gdziekolwiek, to ja mam do wyboru zaledwie kilka osób w moim wieku, wśród których może nie być nawet nikogo, kto by mi odpowiadał. A na siłę do miłości zmusić się nie można. Nigdy nie poznałam żadnej innej lesbijki w naturalnej sytuacji, zawsze były to tylko portale i ogłoszenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×