Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Nie zgadzam się z Tobą Monikaaa... Wcale nie jesteś głupia!!! :)

 

Tak sobie myślę, że walczyć o osobę można i warto tak długo jak ona tego potrzebuje. I tak robię.

 

Nie wiem jak Ty, ale ja nie cierpię z powodu tego, że on ma depresję i że stał sie egoistyczny, nie zauważa różnych rzeczy itp. itd. Owszem w większym lub mniejszym stopniu mnie to dotyka, ale jeżeli już cierpię to raczej z powodu tego, że widzę jak on cierpi nie mogąc sobie z tym wszystkim dać rady.

 

Razem na pewno jest łatwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monty- chyba jesteśmy w podobnej sytuacji. Tyle, że Ty z nim jesteś, prawda? ja nie..

 

Nie trace wiary, bo wiem że warto ryzykować. Na nikim mi jeszcze nie zależało tak jak na nim teraz. I pomimo, że wyznałam mu swoje uczucia prawie 3 miesiące temu i pomimo mojego trudu każdego dnia spotykam się z jego izolacją i ciągłym powtarzaniem

1. "lepiej nie"

2."nie teraz" a kiedy? "nie wiem"

3. "zapomnij o mnie, tak będzie lepiej"

to jednak walczę. Czasami czuje sie jak idiotka, która bez przerwy sie narzuca. Czasem chce mu wszystko wygarnąć, że traktuje mnie jak powietrze itd, ale wiem że nie mogę. Nie jest teraz prawdziwy. Muszę walczyć i będę to robić. Nigdy nie powróciliśmy do tamtej rozmowy i nigdy nie rozmawialiśmy już na ten temat. Chce mu po prostu pomóc. Nawet milczeniem. Wiem że tego potrzebuje a jednak wybrał samotną drogę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, nasze sytuacje są rzeczywiście dość podobne, chociaż mój partner zachował pewną dozę instynktu samozachowawczego i wie, że bez ludzi po prostu nie da sie egzystować.

I też czuję się jak idiotka, kiedy słyszę: "nie wiem co z tego będzie", "nie wiem czy chcę żebyśmy byli razem" itd. itp... Tyle tylko że zdaję sobie sprawę, że to co on mówi to niekoniecznie jest to, co myśli; a często jest właśnie przeciwnie. Czasami wydaje mi się, że to jego odrzucająco - negujące zachowanie ma za zadanie wypróbować mnie właśnie. Pokazuje mi jak bardzo potrafi być zły i jak bardzo mu na mnie nie zależy tylko po to, żebym sie zniechęciła i go odrzuciła. Wtedy spełni się zakładany z góry (przez niego) scenariusz - "przecież prędzej czy później i tak mnie zostawi, bo nie jestem jej wart". To mnie najbardziej wk***ia w tej chorobie.

 

Dlatego właśnie prosiłam wczoraj o listę najbardziej wkurzających rzeczy. Nam tak na prawdę trudno jest zrozumieć osobę z depresją, bo dla nas świat jest "normalny" a przyszłość będzie taka jaka będzie, taka na jaką sobie teraz zapracujemy. Z tego co wiem, to dla mojego chłopaka przyszłość może być tylko gorsza niż teraźniejszość. Mając taki stosunek do życia wcale się nie dziwię, że nie ma na nic ochoty.

 

Ale bywają lepsze dni, kiedy świat wydaje się piękniejszy a przyszłość wcale nie taka straszna. Fakt, że o każdy taki dzień trzeba stoczyć batalię ale warto. WARTO!

 

Pozdrawiam walczących na wszystkich frontach :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie Cię rozumiem. Mam takie same odczucia.

 

Kiedy powiedziałam mu o swoich uczuciach (a były to początki choroby- zły moment, ale musiałam mu to powiedzieć) był zaskoczony, nie mógł uwierzyć że ktoś może cokolwiek do niego czuć, bo przecież jest 'beznadziejny i nie wart niczego' wg niego. Gdy mi odp że on nic nie czuje do nikogo i niczego zrozumiałam że droga nie będzie prosta. I nie jest nadal. Ale chciałam i chcę nadal. Wiele razy mi mówił, że tak będzie lepiej dla mnie, że nie chce mnie zranić, nie odbierał telefonu gdy dzwoniłam- totalne oddalenie. Próbowałam na wszytskie sposoby. I czułam że to jest właśnie próba dla mnie- czy wytrzymam, czy wytrwam. On z góry miał scenariusz, że sie odwróce od niego, bo przecież wszytsko robił tylko po to żeby mnie znięchęcić i myślal że mu się uda. Czasami mam wrażenie że to go cieszy że 'jestem' ale jakoś nie umie tego wydobyć z siebie.

Racja-przyszłość dla nich istnieje ale jest to czarna przyszłość. Można nawet użyć stwierdzenia przyszłość bez przyszłości.

Jego stan jest już lepszy. Myśle że to jest kwestia miesiąca jak powróci do swojego prawdziwego 'ja'.

Boje się powrócić do tego tematu, może poczekać aż on sam zacznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Waw!!! To gratuluję! Mój partner, tak jak pisałam, nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że coś jest nie tak. Przeżył kilka traum w swoim życiu i wg. niego po prostu zobojętniał na to co się dzieje dookoła. Nie widzi sensu, żeby udać się do psychologa, nie zdaje sobie sprawy ze swojej choroby. A to przecież jest takie ważne! Zdaję sobie więc sprawę, że minie jeszcze kilka dobrych miesięcy jeśli nie lat ( :( ) zanim pojawi się iskierka w tunelu.

 

Właśnie znowu mieliśmy sprzeczkę telefoniczną na temat istnienia przyszłości w ogóle. "Sprzeczkę" to może za dużo powiedziane. Staram się, aby każdy konflikt zniwelować w zarodku i absolutnie nie zmieniać tonu swojego głosu itp. Tak, żeby nie zauważył nawet że się na niego wkurzam. Zamiast krzyku po prostu mówię zdenerwowało mnie to i to, albo przykro mi kiedy tak się zachowujesz. Strasznie to trudne czasami, dlatego po takich 'jazdach' czuję sie po prostu kompletnie wypluta. Ale wiem, że jutro nadejdzie nowy dzień i jutro być może będę rozmawiać z NIM a nie jego negatywnym ja :)

Tego się na razie trzymam, lecę się trochę rozerwać bo inaczej zwariuję.

Trzymam kciuki za Ciebie i Twojego "znajomego" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

musisz mu pomóc, spróbować go zaciągnąć do psychologa.. być może potrzebne są jakieś leki, terapia? Mój 'znajomy':) na szczęście zdaje sobie z wszystkiego sprawę i chce wyjść z tego. Oby jedno dobrze.

Jeżeli nie zrobisz kroku to będzie tkwić cały czas w tym samym punkcie wyjścia.. nawet jeśli będziesz blisko. On potrzebuje specjalisty.

 

ano tak- wymiana zdań. Najgorsze w depresji są chyba wahania nastroju. Jednego dnia myślisz sobie "jest dobrze, już mu lepiej" tymczasem to tylko pozory. Rzeczywistość jest inna. Dobrze, że umiesz kontrolować emocje, bo to strasznie ważne.

 

dziękuję i także 3mam kciuki za Was :D

 

będzie dobrze. - oby

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mm_marysia - nie wiem czy po takim wielkim rozczarowaniu jest się mądrzejszym, ale wiem jak się czujesz. To może potrwać, nie oczekuj, że za tydzień czy dwa zapomnisz, w ogóle nie myśl o tym w ten sposób. Nie zamykaj się też na wspomnienia, na myślenie o nim, a pewnie poświęcasz na to masę czasu i tak. Jak to blokujesz to one się nasilają. Daj tym myślom ulecieć.

 

Teraz myślisz, że nie możesz się związać z nikim nowym, to też minie. Potrzebujesz teraz czasu, jak każdy z nas kto przeżyje tak poważny zawód miłosny. Ja zerwałem 3 miesiące temu a ciągle o tym myślę, choć coraz słabiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monikaaa!

Tak w ramach doszkalania się w niesieniu pomocy znalazłam fajną amerykańską stronkę poświęconą depresji:

 

http://www.hypericum.com/

 

Co mnie tam zaskoczyło to porady typu:

- będąc z kimś z depresją, dbaj też o siebie.

- wykonuj codzienne obowiązki, i nie rezygnuj z przyjemności;

- znajdź kogoś, kto pomoże Tobie pozbyć się negatywnych emocji;

 

To tyle w bardzo skróconej wersji. Strona jest niestety po angielsku, ale w razie czego służę pomocą ;)

 

A tak na marginesie! Ale dziś był fajny dzień, :P i nawet przyszłość była bardzo świetlista... Co prawda tylko do zapadnięcia zmroku, ale jednak :))) :D

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm.. to rzeczywiście ciekawe rady :o

zagłębię się w tą stronkę bardziej jak będę mieć więcej czasu, teraz zresztą nie chcą mi sie otwierać bo ' nie można znaleźć serwera' -spróbuję później ;)

 

Przyszłość świetlistą możemy widzieć każdego dnia, zależy od naszego nastawienia. Tego Ci życzę :smile:

3maj się i trwaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Nie tak dawno przeszłam drastyczne rozstanie z chłopakiem. Oszukiwał mnie, już ma inną. Zabrał mi wszytsko - miłość, znajomych i godność. Straciłam poczucie sensu, ciągle płaczę, zawalam uczelnię. Nie mogę pogodzić się z samotnościa, obwiniam się. Boję się każdeo dnia. Mówili, że czas leczy rany - nieprawda. Każdy dzień jest gorszy. Nie wiem gdzie szukać pomocy. Nie wiem jak mam pogodzić się z tym, że to koniec. Żyłam dla niego, a teraz utraciłam sens i nie wiem za co mam się wziąć. Wykańczam się powoli. Proszę o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Załamana - troszkę wiem, jak się czujesz. Pewnie byliście dłużej ze sobą, ja z obiektem westchnień byłem raczej krótko, kilka miesięcy. Ale też się tak wkręciłem, że żyłem dla niej. Napisałaś, że nie tak dawno się rozstaliście. Nie szybko Ci to minie. Ale minie. Naprawdę. Ja prawie tyle samo co byliśmy razem zachodziłem w głowę, czemu się rozstaliśmy, może wrócimy, itd. itp.

Przede wszystkim czas leczy rany. Nie minie Ci jutro, ale w końcu minie.

Oszukiwał Cię, ma inną - to świnia i skur.wiel. :) Znielub go. Będzie Ci łatwiej. Poza tym chciałabyś żyć tak naprawdę z oszustem i świenią, zdrajcą? Dobrze, że się rozstaliście pewnie. Znajdziesz kogoś innego, uwierz mi. Kogoś kto Cię nie zdradzi, będzie fer.

Trzymam za Ciebie kciuki. Za siebie też :-).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czas leczy rany ale jeżeli staje się wiecznością?Najlepszym lekarstwem jest zakochać się ponownie.Należało mu obciąć jaja i włożyć sobie do słoika,postawić na telewizorze.Im bardziej będziesz cierpieć ty ten sk..wiel będzie się cieszył. Olej go i żadnych powrotów a jak będzie przechodził obok ciebie to napluj mu w twarz.Zyj dla Siebie a na pewno poznasz kogoś wartościowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :)

Jestem osobą, która nie choruje na depresję. Mam 17 lat i niedawno (pod koniec wakacji) związałam się z trochę starszym chłopakiem. Zależy mi na nim, nawet bardzo. Niestety, są dwa zasadnicze problemy:

1. jest to zwiazek na odległość (dzieli nas ok. 200 km, widzimy się góra dwa razy w miesiącu)

2. on choruje na depresję, od kilku lat.

Oczywiście, byłam świadoma tych przeszkód, gdy zaczynaliśmy... jak pisałam wyżej, zależy mi na nim. Poza tym, depresja to (chyba) nie choroba śmiertelna, da się z niej wyjść. Chciałabym bardzo mu w tym pomóc... Ale nie wiem, jak. Związek na odległość = kontakt głównie przez gg. A gdy on jest smutny, po prostu nie wiem, co napisać...

Poza tym, zauważam niepokojące zobojętnienie i podchodzenie do tych dołów jako do naturalnego stanu rzeczy (z jego strony). Nie potrafię tego zaakceptować. Próbowałam rozmawiać, w końcu zagroziłam (wbrew sobie) tym, że zerwę jeśli on nie zmusi się do zmian... i doszliśmy do wniosku, że byc może da sie robić coś jeszcze (bo jego leczenie, z mojego punktu widzenia, opiera się od kilku miesięcy na braniu leków wyłącznie :/ ). I co z tego, skoro kilka dni później jakby zupełnie zapomniał o złożonej mi obietnicy zmian?

Boję się o niego, bo naprawdę mi na nim zależy i naprawdę bardzo, bardzo chcę pomóc. Tylko czasem nie mam pojęcia, co mogę zrobić. Może ktoś znalazł sie kiedyś w takiej sytuacji, ma jakiś pomysł, radę, cokolwiek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hikari...

Jakby to powiedzieć, z tą odległością i z jego depresją będzie bardzo, bardzo trudno.

Fakt, to nie jest śmiertelna choroba, ale bardzo utrudnia normalne funkcjonowanie. Będziesz dla niego miła-będzie mu to przeszkadzać, bo wolałby być sam, zostawisz go samego, będzie sobie zarzucał znieczulicę i uważał się za potwora.

Wypchać koniecznie do psychologa, same leki nie pomagają. Nie poddawać się jego nastrojom, zadbać o samą siebie, bo takie rzeczy się udzielają. Podtrzymywać na duchu, dać się czasami wyżalić, ale też nie dopuścić do tego, by traktował Cię jak konfesjonał i chusteczkę w jednym.

Podobne wątki już były na tym forum, warto poszperać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście, głupia ja ;) Nie przeszukałam dokładnie forum. Przepraszam :)

Z psychologiem jest taki problem, że był na (parafrazując, bo ja naprawdę się na tym nie znam) tej samej terapii 3 razy, aż w końcu jego psycholog uznał, że jest zdrowy. Choć nie jest :/

Teraz leci na samych lekach/rzadkich rozmowach z psychiatrą.

 

Dziękuję, Goplaneczka :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba zmienić psychiatrę i oczywiście typ terapii.Rzadkie rozmowy z psychiatrą nie pomoga na pewno.Poza tym z psychiatrą nie ma sensu rozmawiać, ponieważ nie wysuwają oni odpowiednich wniosków. Wprowadzenie w błąd pacjenta może mieć katastrofalne skutki.Polecam terapie co najmniej 2 razy w tygodniu u psychologa.Psychiatra u którego byłem na wizycie w ogóle nie poznał się na moim problemie a psycholog w 5 minut.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlugi, to nie jest tak do końca. Psychiatra może również przeprowadzać psychoterapię, w moim przypadku była bardzo skuteczna a metody, które stosowała moja Pani psychiatra bardzo efektywne. Uważam, że w przypadkach, gdy w grę wchodzą również zaburzenia fizyczne, depresja miesza się z nerwicą i innymi zaburzeniami, psychiatra ma większe kompetencje, ponieważ psychiatria jest bardziej 'głębszą' dziedziną wiedzy aniżeli psychologia. Przez 'głębszą' rozumie kojarzenie objawów fizycznych z zaburzeniami psychicznymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, coś tu nie gra. Rzeczywiście wasze spotkania są niewystarczające, w autobusie a po lekcjach sami to jest różnica. I nic dziwnego, ze Tobie tych spotkań brakuje. ona mówi, ze to się zmieni ale nic nie robi z tym. Myślę, że powinieneś z nią porozmawiać o tym. Powiedz jej jak sie z tym źle czujesz. Ona wtedy powinna to zmienić jak jej na Tobie zależy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak masz racje troche przesadziłem z ta opinią może dlatego że nie trafiłem na dobrego psychiatre.Po prostu psychiatra wprowadził mnie w błąd co do sposobów leczenia.Masz racje co do tzw 'głębi' rozumienia powiązań zaburzeń psychicznych z fizycznymi.Mam wrazenie po każdej wizycie u psychiatry że moje problemy z depresją nie są interesujące dostatecznie i szybkość wypisywania recepty swiadczy o znudzeniu jakie wywołują moje dolegliwości.Ma to jednak zaletę pomniejsza moje wyobrażenie o chorobie i sprowadza mnie do parteru czego każdemu życzę. Pamiętam słowa mojej prawie byłej zony 'nie rób z siebie ofiary' lekarz nie może tego powiedzieć ale na pewno przychodzi mu to do głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrazenie po każdej wizycie u psychiatry że moje problemy z depresją nie są interesujące dostatecznie i szybkość wypisywania recepty swiadczy o znudzeniu jakie wywołują moje dolegliwości.Ma to jednak zaletę pomniejsza moje wyobrażenie o chorobie i sprowadza mnie do parteru czego każdemu życzę. Pamiętam słowa mojej prawie byłej zony 'nie rób z siebie ofiary' lekarz nie może tego powiedzieć ale na pewno przychodzi mu to do głowy.

 

Właśnie! Trafniej tego nie mogłeś ująć! Dokładnie tak wygląda moja wizyta u psychiatry - chodziłam do kilku różnych i za każdym razem było tak samo. Na dzień dobry pytanie "jak się pani czuje?" - zadane poważnym tonem bo przecież rozmawia ze świrem i nie wiadomo, czy nie powie on zaraz, że ma zamiar sobie palnąć w łeb. Potem kilka innych standardowych pytań, recepta i już można przyjąć następnego wariata. Już nawet się nie wściekam bo to cholernie śmieszne jest.

 

psychiatrama większe kompetencje, ponieważ psychiatria jest bardziej 'głębszą' dziedziną wiedzy aniżeli psychologia. Przez 'głębszą' rozumie kojarzenie objawów fizycznych z zaburzeniami psychicznymi.

bethi, pewnie masz rację z tymi kompetencjami psychiatry. Pewnie mają dużą wiedzę na temat depresji, nerwicy itp. Ale nie chce im się jej wykorzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszę, ponieważ mam problem z którym sobie nie radzę. Zaczynając od początku, leczę się z depresji już ok. 2 lat. Na początku tego roku miałam nawrót choroby, zaczęłam znowu brać leki, poprawa była nijaka. Aż do czasu gdzie styknęły się 2 czynniki. Zmiana leków i poznanie pewnego faceta. Na początku wszystko było między nami ok. Bardzo mi jego obecność pomagała. Aż z czasem uzależniłam się od niego. Stał się dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nie wyobrażam sobie dnia bez niego. Mimo, że tak straszliwie dużo brakuje mu do ideału. Ale za każdym razem gdy dobrze nam się układa, cieszę się. W końcu przełamałam tą barierę bólu. Tylko, że jest problem. Ja wcale dla niego nie znaczę tyle co on dla mnie. Wręcz jestem mu obojętna. Mówi, że możemy być razem, ale ja wiem ze on to robi z litości. Wiem, że nie mogę w tym trwać. Muszę to skończyć jakoś. Ale ja tak panicznie się boję. Czuję, że sobie nie poradzę. Boję się samotności, boję się, że depresja może wrócić i na nowo zacznie się to piekło. Boję się że już nigdy nie będę umiała się do nikogo przywiązać. Nie poznam nikogo. Tkwię w bagnie. Bo wiem co powinnam zrobić, ale nie umiem. Jestem zniewolona przez uczucia. Bo on potrafi być dla mnie bardzo dobry i kochany. Jest mi go strasznie żal, bo wiele złego w życiu przeszedł. Jest skory do poświęceń, naprawdę wiele dla mnie zrobił. Wydaje mi się, że również mogła go dopaść depresja, ale się do tego nie przyznaje. Stracił wszelki sens życia, uczucia itd. Dlatego nie umie się do mnie przywiązać. Stąd w głowie pojawiają się pytania, czy by się dla niego nie poświęcić, nie pomóc, nie dodać otuchy. Jest nam razem dobrze. Ale problem tkwi w tym, że on jest nieszczęśliwy. Wie, że nie może mi dać tego co bym chciała, dlatego stara się mnie jakoś zniechęcić do siebie, radzi bym poszukała kogoś lepszego, godnego mnie. Ale ja nie chce nikogo innego. Poza tym czasem bardzo chcę się dla czegoś poświęcić. Nachodzą mnie myśli, że nie powinnam robić czegoś dla siebie tylko dla innych. Dlatego też nie chcę tego wszystkiego konczyc. I ta nadzieja, że może w przyszłości wszystko będzie ok. Że damy radę. Ja mu pomogę. Nie wiem. Właśnie te wszystkie czynniki nie pozwalają mi urwać tej znajomości. Proszę bardzo o pomoc. Jak wyrwać się z takiego chorego uzależnienia. Bo czasem wiem, że jestem zbyt uległa. Nie chcę do końca życia taka być. Jak uporać się z własną słabością. Może ktoś ma już jakieś doświadzczenie w tym? Błagam o pomoc. Jak zrobić ten pierwszy krok? Jak nauczyć na nowo radzić sobie samemu? Jak być silną i robić to co się uważa a nie co czuje? I jak zapobiec ewentualnym nawrotom choroby? Bardzo dziękuję z góry za odpowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×