Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie mogę znaleźć chłopaka/dziewczyny


peace-b

Rekomendowane odpowiedzi

artek222, ho, spotkało mnie to samo - tyle, że od przyjaciółki, khę. Ja to samo co ty: mogę całą siebie, że tak powiem, oddać komuś, cały swój czas, jak kto potrzebuje kasy - pożyczę bez gadania i nigdy nie upomnę się o oddanie, hjehje i takie tam podobne historie.

 

Przetestowałam wszystkie te 'chwyty' na tejże przyjaciółce. Mogła mi się wyżalić ze wszystkiego: a robiła to godzinami. Ciągle wysłuchiwałam tych samych historii, tysięcy przechwałek, bla bla bla, żarłam sie z każdym, kto powiedział o niej złe słowo, zawsze miałam dla niej czas. Ja nawet kompletnie zmieniłam swój charakter przy niej. W zamian dostałam tyle: nie miałam się komu wygadać. To była przyjaźń jednostronna mówiąc krótko.

 

Po latach zerwałam tą znajomość i wyciągnęłam z tego taki wniosek: to ja wyhodowałam sobie taką przyjaźń. Ja - codzienną pracą nad tym, żeby było coraz gorzej. Nawet kota można zagłaskać, a ja w takim zagłaskiwaniu jestem naprawdę dobra, hehe. Tak samo i z nią: robiłam to, o co nie prosiła, starałam się, ale zgadując, co ktoś chce, a nie: dostając oznaki jakieś. Tak można rozbestwić każdego. Jak zrobisz z siebie pachołka, to się potem nie dziw, że cię za niego biorą.

 

Po tym zerwaniu z nią (to dziwne, ale ja to nazywam 'zerwaniem' jakby chodziło o chłopaka. Ale czasami mam wrażenie, ze to coś w tym stylu było: ze względu na to ile w to zainwestowałam, że tak powiem), zmieniło sie to, że o ile kiedyś mogłam poświęcić komuś cały swój czas - to teraz mogę miesiącami nikogo nie widzieć, żadnych znajomych, a bynajmniej nie będę żałować. Poza tym stałam się złośliwa i łatwo mi zerwać każdą znajomość, bo to co się stało, to miało na mnie duży wpływ.

 

Ale uważaj na jedno: to, że taki przypał ci się trafił nie oznacza, że wszyscy są tacy sami (co za banał, hehe). Chodzi o to: tylko niektórym ludziom zależy tylko na kasie ---a ty akurat miałeś nieprzyjemność trafić akurat na takie baby. Co do tej drugiej, to może jej na kasie nie zależało: ale, że znasz ten jeden sposób na zatrzymanie kobiety przy sobie, to ją pewnie tym pożyczaniem rozbestwiłeś: może dawałeś nawet kiedy wcale nie chciała od ciebie pożyczyć - tylko ty sam mówiłeś, że 'ja przecież mam, mogę ci pomóc, co to dla mnie za problem'. Jeśli za bardzo się skupisz na odgadywaniu, czego to mogą od ciebie chcieć inni, to sam sobie zaszkodzisz spełnianiem ich (wyimaginowanych w twojej głowie) zachcianek. Czekaj, aż ktoś ci powie dokładnie czego chce - a do tego czasu nie staraj się go uszczęśliwiać na siłę. Taka prawda.

 

Ja uważam, że właśnie raczej tylko pewna grupa ludzi prze na kasę i zadaje się z innymi tylko dla niej. Ja bym na twoim miejscu nie obawiała się, że tylko na takie baby będziesz trafiał. Jak pisze God's Top 10: może takie przyciągnąłeś akurat wtedy, czy coś. Przypadek w statystyce, bym powiedziała.

 

Powiem ci jedno: twoje doświadczenie z tymi babkami to może być w tym sensie nauka, że powinna ci otworzyć oczy na to, jakie błędy popełniasz. A popełniłeś taki, że dałeś z siebie za dużo. Zastanów się, jak TY byś się zachował na ich miejscu? (ale raczej pytam o te dwie ostatnie dziewczyny, bo ta pierwsza to niewiele warta była). Jeśliby spełniały 'na zaś' twoje oczekiwania, to przecież by cię rozbestwiły. Zauważ to, że do jednych ludzi zachowujesz się tak, a do innych inaczej. Jak o kimś sądzisz, że nie ma poczucia humoru: to się nie będziesz śmiał z jego żartów (które w ustach innego mogłyby cię rozśmieszyć do łez). Jak o kimś sądzisz, że jest płytki, to się po nim nie spodziewasz, że cię zaskoczy przeczytaniem 'ulissesa'. Mówiąc krótko: ludzie wyrabiają sobie pojęcie o kimś, a po pewnym czasie każdy wybryk poza schemat będzie dla nich dziwactwem. One sobie ciebie ustaliły w głowie jako jakiegoś-tam kolesia i się zachowywały do ciebie zgodnie z tym schematem (a stworzyłeś go sam!). Taki schemat jest prawie niemożliwe zmienić. Tak więc raczej dobrze, że z żadną nie masz już kontaktów, bo ciągnęły by cię w dół po prostu.

 

Powinieneś poobserwować ludzi wokół: czy oni latają za innymi i robią dla nich wszystko? Ty to robiłeś i zachowywałeś się po prostu niezgodnie z naturą. Nikt nie jest stworzony by na okrągło dawać, nie mając nic w zamian. Wyciągnąć cię z kłopotów może tylko zdrowy egoizm - bo straciłeś go 'w akcji'. Jak chcesz wiedzieć, jak się masz zachowywać, to za każdym razem, jak się wahasz przed czymś, to jest pewny sposób na to by wiedzieć, czego chcesz ty (a nie co powinno się zrobisz, co wypada, albo inne). Jak nie wiesz, co sądzisz, a uważasz, że 'powinieneś' coś zrobić to zadaj sobie takie pytanie: 'gdybym naprawdę chciał - to...' zrobiłbyś to czy nie?

 

Poświęcaniem siebie zniszczysz każdy swój związek: z tego prostego powodu, że zazwyczaj ludzie to odbiorą jako brak szacunku do siebie. A takich ludzi się nie szanuje. Może znałeś takie osoby, które potrafiły przyznać się do każdego swojego błędu, aż do ostatnich granic - jakby przepraszały, że żyją. Czy takich ludzi szanowałeś? Czy też podchodziłeś do nich raczej obojętnie i patrzyłeś jak na dziwaków? Tak samo i tobie raczej to 'listka do wieńca sławy' nie przysporzy, jeśli na każdym kroku będziesz sobie dla kogoś wypruwał żyły. Dlaczego? Bo nawet TY SAM nie szanowałbyś takiej osoby, która tak by latała wokół ciebie jak koło zbuka :smile: Właśnie o tym mówię, kiedy twierdzę, że potrzebny ci jest egoizm. Po prostu przyda ci się zacząć siebie szanować- po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od niedawna mam jeszcze jeden problem , bo od jakiegoś czasu rozmawiam z taką jedną dziewczyną ze sklepu.

po pewnym czasie jakoś tak się zrobiło że zaczołem jej pożyczać filmy i cały czas pożyczam (teraz wiem że lubi oglądać filmy ta tak samo jak ja ), po pewnym czasie poprosiłem ją o numer tel. i mi dała ten nr. tel, a ja dałem jej wizytówkę). Od pewnego czasu jest dlamnie coraz milsza.

I teraz nie wiem co mam robić. zjednej strony niechcę jej w żadne sposób urazić . a z drugiej strony boję się że będzie taka samo jak w cześniej z tymi trzema wcześniejszymi . A zwłaszcza że ona ma 21 lat , a ja 27l Narawdę nie wiem co mam robić .

Jeśli nawet coś myśli , to wiem że się ona będzie nudzić w znajomości zemną , bo ja nie chodzę na żadne imprezy , nie piję , tylko czasami piwo itp, a ona lubi imprezy , i pić. Wiem też że po pewnym czasie ona co domnie zmieni zdanie i znudzi się jej ta znajomość , a ja niechcę znowu się zamartwiać , być rozczarowany itp.

 

zjednej strony chcę a z innej się boję .

Niewiem co mam robić .

myślę że przestanę się już do niej odzywać, i pomału ona zapomnie. Bo niechcę być znowu w depresji , niepotrzebnie się łudzić że może jadnak kimś dla mnie będzie , że może ona jest inna.

myślę że zakończe znajomość, tak będzie dla mnie lepiej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

groza jak zwykle ładnie, obszernie to opisała, Sorrow trafnie podsumował. Ja na własnej skórze przekonałem się, że nie warto zbyt często innym pomagać, bo potem oni się do tego szybko przyzwyczajają i jak w pewnym momencie nie możemy już dalej pomagać, to od razu nas zwyzywają. Już w pierwszych klasach szkoły podstawowej dostałem nauczkę. Na lekcjach plastki/techniki(to były czasy 8) ) dzięki moim rodzicom zawsze byłem świetnie przygotowany pod względem materiałów. Miałem mnóstwo farb, kartek, jakiś kolorowych wycinanek, bibuł i innych podobnych rzeczy. W klasie nie byłem lubiany i myślałem, że jak będę pomocny, to mnie polubią. Inne dzieci to zauważyły i masowo przychodziły do mnie pożyczać różnych rzeczy. Jaki był tego efekt? Już piszę:

- nie szanowali moich rzeczy, farby zawsze miałem zabrudzone, przez co moje prace były fatalne, miałem najgorsze oceny w klasie i dzieciaki się przez to ze mnie śmiały :roll: ;

- któregoś dnia miałem mniej materiałów, więc wszystkim chętnym nie mogłem pożyczyć. Pożyczyłem tym, którzy się pierwsi zgłosili i nagle usłyszałem od pewnej dziewczyny której już nie miałem czego pożyczać stwierdzenie "ale cham".

Czyli jednym słowem zero wdzięczności i moja opinia była jeszcze gorsza.

 

Z sytuacji powyżej jednak nie wyciągnąłem odpowiednich wniosków i tak oto doszło do "ciekawej" sytuacji na "zielonej szkole":

 

Moi rodzice jak zawsze chcieli, aby w szkole i poza nią miał jak najłatwiej. W tym celu na wyjazd dwutygodniowy(bo tyle to trwało) odpowiednio mnie zaopatrzyli w żywność i na wszelki wypadek dali naprawdę sporo kasy. Miałem tam chyba więcej pieniędzy, niż pół klasy razem wziętej. Tak się złożyło, że wreszcie miałem jak mi się wtedy wydawało dwóch porządnych kolegów(jak się mniej więcej po roku okazało, obaj byli "judaszami"), na których mi zależało. Jeden z nich pewnego dnia poprosił mnie o pozyczkę. Oczywiście bez wahania mu pożyczyłem te kilka złotych. Jego reakcja mi się podobała, podziękował mi grzecznie, więcej się ze mną kolegował, więc pożyczałem mu ponownie, temu drugiemu "koledze" tak samo. Oni oczywiście to wykorzystali, co chwilę ciągnęli odemnie kasę, a jakby tego było mało, to resztę pieniędzy mi po prostu ukradli z plecaka(wtedy nawet ich o to nie podejrzewałem, taki byłem zaślepiony fałszywym koleżeństwem). Tak więc mniej więcej po tygodniu byłem spłukany, nie miałem na nic pieniędzy, na żadne rozrywki, a tak się złożyło, że to właśnie w drugim tygodniu było ich najwięcej :roll: . I co było dalej? Ano ja musiałem pożyczać pieniądze i... nikt nie chciał mi ich pożyczyć. Oczywiście moi "koledzy" zawsze odpowiadali, że nie mają. Pewnego dnia poszlismy do jakiegoś klubu bilardowego, miałem ogromną ochotę sobie zagrać, ale nie miałem pieniędzy. Naprawdę chciałem choć kilka razy "uderzyć białą bilę", więc widząc jak moi "koledzy" którzy rzekomo nie mieli pieniędzy świetnie się bawili przy stole bilardowym, postanowiłem poprosić ich, żeby dali mi choć raz uderzyć- nie zgodzili się, wymyślili jakąś wymówkę, że grają na pieniądze i że nie można im przeszkadzać ;) . Potem byłem tak zdesperowany, że poprosiłem o pożyczkę kogoś innego, zgodził się, ale... po "zielonej szkole" miałem mu oddać 10 razy tyle :lol: . Klub był bardzo drogi, chyba wówczas to było 5 zł za godzinę gry, więc miałem mu oddać 50 zł, co jak na tamte czasy było dość sporo, powiedzmy tak jak teraz 100 zł. W końcu zapłaciłem 5 zł za stół i... akurat wychowawczyni oznajmiła, że wychodzimy z lokalu :P .

Ze "wczasów" przyjechałem tak zmarnowany, wychudzony i brudny, że rodzice ledwo co mnie poznali. Jakież było ich zdziwienie jak im powiedziałem, że całą kasę przepuściłem(a było jej naprawdę sporo) i jeszcze mam całkiem okazałe długi.

 

Mimo wszystko "zieloną szkołę" wspominam dobrze, bo to właśnie dzięki niej przestałem być aż tak ślepo ufny w stosunku do ludzi. Nauczyłem się, że to że ja komuś pomogę wcale nie oznacza, że inni(nawet ci, którym ja pomagałem) pomogą mnie. Mimo to w dalszym ciągu byłem takim "frajerem", ale już nie aż takim wielkim jak do tej wycieczki. Już powoli zaczynałem rozumieć sens pojęcia "coś za coś".

 

Jak widać nawet sytuacje z dzieciństwa kształtują charakter człowieka.

 

Miło sobie czasem powspominać 8) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

matko anand przerazila mnie twoja opowiesc w zyciu nie pomyslalabym ze tacy ludzie chodza po swiecie zlodzieje naciagacze ... :roll: wkur... bym sie niezle

 

 

Mam nadzieję, że to podsumowanie dotyczy moich "kolegów" a nie mojej osoby :P . No niestety chodzą tacy po tym świecie i nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, ilu ich jest... Dzieciom można takie coś wybaczyć, bo czasem nie wiedzą co jest dobre a co złe, jednak dorośli często podobnie się zachowują.

 

 

artek222 sądzę, że imprezowa dziewczyna z nieimprezowym facetem szczęśliwego związku nie stworzą. Druga sprawa to jej wiek. Jeśli nie chcesz rozczarowania, to się w to nie pakuj, bo w tym wieku laski chcą się raczej wyszaleć, na ślub przyjdzie czas w wieku ok. 25 lat dla kobiet i ok. 30 lat dla facetów. Oczywiście w młodszym wieku też czasem się znajdą takie, które chcą już zakładać rodzinę, ale mało ich jest.

Ja wiążąc się z dziewczyną dobrze wiem, że do końca zycia z nią nie będę, ale dlaczego nie mam z nią spędzić miłych tygodni/miesięcy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

artek222, takie wspólne zainteresowanie, jak filmy może być niezłą płaszczyzną do rozmowy z tą dziewczyną. O tym z nią rozmawiaj: co jej się podobało w danym filmie, jak zagrał konkretny aktor itd.

A zarazem to, w jaki sposób ona traktuje Ciebie i Twoje filmy w tej sytuacji, może być oznaką jej intencji. Jeśli np. często "zbywa Cię", że zapomniała filmu i nie oddaje Ci go z jakiegoś "mętnego" powodu, może to być równiez oznaką, że nie traktuje Cię "fair".

 

Co do różnicy wieku, to nie ma powodu do dramatyzowania. Róznica 20 lat to dopiero mógłby byc powód "do zastanowienia", ale 6 ? ;)

 

A jeśli obawiasz się takiego "kontrastu": Ty nieimprezujący a ona imprezująca, to możesz pokazać jej zalety spokojniejszego (bardziej kameralnego) życia, a ona z kolei może skłoni Cię do pójścia z nią na imprezę ? Sami zdecydujecie jak chcecie spędzać wspólnie czas.

 

Poza tym nie stresuj się tak. Im bardziej będziesz się stresował tym, "jak wypadniesz" w trakcie rozmowy, tym łatwiej o jakieś "jąkanie się". To taka samospełniająca się przepowiednia :smile:

 

A jeśli mimo wszystko zdecydujesz się na zrezygnowanie z tej znajomości i nie będziesz chciał jej urazić, to najlepiej powiedz jej dlaczego ta znajomość Ci nie odpowiada, zamiast znikać bez słowa licząc na to, że ona "zapomni". Bo w takiej sytuacji to przede wszystkim Ty "nie zapomnisz".

 

Głowa do góry, nie doszukuj się problemów tam, gdzie ich wcale może nie być :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że to podsumowanie dotyczy moich "kolegów" a nie mojej osoby :P . No niestety chodzą tacy po tym świecie i nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, ilu ich jest... Dzieciom można takie coś wybaczyć, bo czasem nie wiedzą co jest dobre a co złe, jednak dorośli często podobnie się zachowują.

 

no kolegow koelgow :P chyba sie wyrazilam jasno :P

 

dobrze ze ja na takich nie trafilam

 

25 lat i slub? rety ja sie chyba nigdy nie ochajtam..zostaly mi 2 lata a ja wciaz singielka:P

 

Ja wiążąc się z dziewczyną dobrze wiem, że do końca zycia z nią nie będę, ale dlaczego nie mam z nią spędzić miłych tygodni/miesięcy?

a skad to juz wiesz?zalozyles tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a skad to juz wiesz?zalozyles tak?

 

 

Wiesz, że w przeciwieństwie do lat szkolnych, jestem nieufny w stosunku do ludzi, szczególnie do młodych ludzi, więc ślub póki co odpada ze względu na brak zaufania. Oprócz tego mam zasadę, że jeśli już się wiązać na całe życie z jedną kobietą, jeśli chce się mieć dzieci, to warto najpierw się "ustawić" w tym życiu, żeby potem nie żyć w biedzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nawet coś myśli , to wiem że się ona będzie nudzić w znajomości zemną , bo ja nie chodzę na żadne imprezy , nie piję , tylko czasami piwo itp, a ona lubi imprezy , i pić. Wiem też że po pewnym czasie ona co domnie zmieni zdanie i znudzi się jej ta znajomość , a ja niechcę znowu się zamartwiać , być rozczarowany itp.

 

artek222, ha, ja pamiętam, jak sama do siebie tak podchodziłam, że wszystkich zanudzę (acha, sorry, znów długi post, niech to szlag, może kiedyś napiszę w końcu krótszy :mrgreen: ...może). To co tu napisałeś, to męczyłam się z tym przez wiele lat, całe historie mogę o tym opowiadać. Jak masz cierpliwość, to mogę opowiedzieć :smile: (spoko, to będzie krótka gadka, nie będę ci tu życiorysu przedstawiać, heheh) W pierwszej szkole średniej to ja należałam do osób dziwnych, ale to mi latało. Jak trafiłam do drugiej średniej szkoły to zaczęły się dopiero jazdy. Akurat w mojej klasie byli tacy ludzie, którzy lubili imprezować, którzy mieli poczucie humoru (a to jest mój słaby punkt: uważałam, że ja nic śmiesznego z siebie wydusić nie umiem), a ja sobie wryłam w łeb, że ja do nich po prostu nie pasuję. Że jakby mnie poznali, to by umarli z nudów przy mnie. Rozumisz: ja sobie tak założyłam, bo tak naprawdę, to od nich płynęły do mnie zupełnie inne sygnały, ale jak se coś wmówisz, to cię nawet ręka Boga z chmur wystająca nie uświadomi i nie nawróci na inne myślenie.

 

Mówiąc w skrócie: masz o sobie mylne pojęcie. Ale nie jesteś jeszcze na tyle obiektywny, by to stwierdzić. Ja należę do bardzo podobnych ludzi do ciebie: nie w smak mi imprezować, piwa piję od święta hehe, nudzą mnie gadki o niczym. Raczej na imprezie ktoś się ze mną nie będzie dobrze bawił... chyba. Gdyby ze mną nie gadał - to może i by się dobrze bawił, łehehe. Bo ja lubię na poważne tematy prawić bardziej - wiesz, taka stara malutka, tudzież profesor quasi-filozof. Ale to, co mam ja - a zaczyna to do mnie docierać dopiero teraz - to powiem ci ludzie tego mają raczej mało (w zasadzie tak naprawdę mają, ale trzeba to z nich nieźle wyciągać). Chodzi mi o to, że jeśli znałbyś mnie przez dłuższy czas, to mogę ci gwarantować: znajdziesz prawdziwego przyjaciela. Choćbyś i cale życie się zarzekał: "nie znajdę prawdziwych przyjaciół" - we mnie go znajdziesz, a sposób na to jest prosty. Nie, nie taki, jaki opisałam jak do tej przyjaciółki się zachowywałam, nieee, to było trzy latka temu, przez ten czas już zmądrzałam, heheh. To samo z tobą: masz takie cechy, które rzadko znajdziesz w innych - bylebyś był obiektywny, a nie nastawiony jak czarnowidz. Ja mam takie przekonanie zresztą o każdym. Jak kogoś lepiej poznasz, to prawie zawsze zobaczysz, że to jest osoba warta poznania (no, może czasami trzeba ją nieco poprzekręcać, bo mogla nawyków złych i nieufności nabrać dużej).

 

Dobra, bo ogródkami to piszę, przy opłotkach krążę i niejasno prawię. Chodzi o to, że ty raczej nikogo nie zanudzisz. Wiesz, co warto o życiu wiedzieć? Warto wiedzieć to jedno: NIGDY nie żałuj tego, co powiedziałeś, czy zrobiłeś. Jak złapiesz siebie na tym, że znów rozkładasz na czynniki pierwsze ostatnie spotkanie (a przy okazji wszystkie inne) spotkanie z tą dziewczyną, to tak się walnij w łeb w myślach: a co mnie to, że to zrobiłem? Że co, korona z mojego świetlistego łba spadła, że to się mogło komuś nie podobać? Powiem ci jedno: idealni ludzie są nie do zniesienia. Bądź przekonany i zrozum to jedno, że nie wytrzymałbyś z idealną osobą nawet tygodnia. Czemu? Bo byś na każdym kroku czuł się gorszy od niej: że tego tak nie potrafisz jak ona, tego tak mądrze nie podsumujesz, nigdy jej nie dorównasz. A co z siebie próbujesz zrobić? Idealnego faceta, przy którym baba się będzie czuła jak w niebie, spełnisz każdą jej potrzebę: czy to emocjonalną, czy fizyczną. A im lepiej rozumiesz, ile to jeszcze ci do tego ideału brakuje, to tym bardziej masz ochotę dać sobie spokój i zerwać znajomość. Zapytaj siebie: czy życzył byś tego samego swojej dziewczynie? By przeżywała przy tobie katusze, starała się jak szalona, wyrywała sobie flaki i z każdym dniem czuła by się tylko gorzej - bo NIE spełnia twojego ideału? Czy życzył byś tego swojej dziewczynie? To spójrz na to tera z drugiej strony: twoja dziewczyna NIE chciala by tego samego dla siebie. Zamiast czuć się milo przy niej, to ty się zastanawiasz: a czego to ona może jeszcze chcieć i wymagać? Czym tu by ją uszczęśliwić? Jak sprawić, by się czuła dobrze? Gdyby ona wiedziała, jakie ty masz myśli z jej powodu, jak sobie sprawiasz przykrość - by ona miała lepiej, to by ci powiedziała: nie chcę tego, zmień to, ja nawet na to nie zasługuję. To właśnie by ci powiedziała. Ja bym ci takie coś powiedziała. A jestem kobietą. Chciałabym, żebyś był w końcu sobą. Ona nie szuka w tobie Arystotelesa, Brada Pitta i Mahatmy Gandhi w jednym - bo z takim mega-idealnym człowiekiem nie wytrzymała by nawet tygodnia. Ona chce znać CIEBIE, a nie jakieś wymysły i kłamstwa stworzone na jej potrzebę. Tak samo, ja ty byś nie chciał znać człowieka, który podpasuje ci się we wszystkim, stworzy iluzję idealnego siebie i ci tym zamydli oczy: uznał byś go albo za blagiera i kłamcę, albo za człowieka bez właściwości. A pracuj nad sobą i się zmieniaj, a co ci szkodzi, ale nie dopierdzielaj sobie na każdym kroku, że jeszcze nie osiągnąłeś ideału. To tak, jakby posadzić pomidor, ale z każdym dniem, jak on rośnie z tego kiełka, ciągle nawijać: co to za syf, to w ogóle nie przypomina pomidora, jak to ma tak wyglądać, to huk z nim - i byś go ze złości podeptał. Spoko, tak właśnie robisz z sobą.

 

Ja wiem, co to znaczy sądzić o sobie, że zanudzę ludzi na śmierć. Tyle, że prawdziwej odwagi i realizmu wymaga, by przyznać sobie, że... tak nie jest. Wiesz, kiedy wszystko będzie szlo po twojej myśli? Odkrycie stulecia: kiedy nie będzie ci zależało. Im mniej się będziesz starał: tym lepiej będziesz miał z ludźmi - normalnie eureka. Ale takie odkrycie jeszcze cię czeka, a może już taki przebłysk miałeś, ale wolałeś sobie dowalić, zamiast przyznać przed sobą, że 'ty nie jesteś najbiedniejszym z ludzi, odrzuconym i niezrozumianym'. Przyznanie przed sobą, że nie jest się tak wielce skrzywdzonym - to dopiero wymaga odwagi. Bo wtedy bierzesz sam za siebie odpowiedzialność, a nie, że zwalasz na pech, na to, że nudzisz, na to, że w ogóle jesteś jakiś-takiś o kant dupy potłuc. Nie jesteś --- ale by to zrozumieć, trzeba naprawdę z siebie wylać morze łez, potu i krwi, by w końcu to zauważyć. Wiem, że to brzmi, jak bajka o żelaznym wilku, ale jeśli sie nad tym zastanowisz, to tak właśnie jest. Ni jesteś ani ostatnim sprawiedliwym, ani odrzuconym, ani skrzywdzonym przez złych ludzi, ani los cię nie pokarał, ani pech, ani geny, ani rodzina, znajomi, dziewczyny i fałszywi przyjaciele. NIKT.

 

Mówię ci, teraz sprobuj przetestować te olewanie zdania innych. Bo to, co ty uznajesz za czyjeś zdanie - to tak naprawdę powstało w twojej głowie. Czy jej wszedłeś do głowy i odczytałeś co następuje "ale to nudziarz, ale filmy mi pożycza, ale i tak nie ma co se strzępić gęby na gadki z nim"? Czy też to jest twoja projekcja? Ja ci powiem: ona jest do ciebie całkiem przyjaźnie nastawiona. Inaczej by nie marnowała czasu na spotkania z tobą, mówię ci. Jak będziesz zakladał z góry, że ją znudzisz, to tylko zgadnij, co sie stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli mam z tej poznanej nie dawno koleżanki nie rezygnować, tylko tą znajomość kontynuować ?

 

w piątek , albo w sobotę planuję jej wysłać sms z życzeniami świątecznymi ( ponieważ mam zapalenie płuc i nie mogę wychodzić z domu ).

czy jej wysłać ?

 

Na samym początku jak do niej zacząłem się odzywać to było takie coś że:

Kupowałem sobie piwa i miałem na dwa , a do trzeciego brakowało 50 gr. i mi to trzecie piwo sama wcisnęła. (powiedziałem jej żeby więcej takich żeczy mi nie robiła bo nie lubię dopłacać.) i po tym zaczeła się robić coraz fajniejsza.

 

 

odkąd ją znam (rozmawiam) to przestałem kupować i pić piwo , i pomału o tamtych w cześniejszych problemach jakie były .

 

myślę że lepiej z nią znajomość kontynuować dalej ? nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że warto, byś spróbował, zwłaszcza, że jak rozumiem czujesz się na tyle dobrze i swobodnie w jej towarzystwie, że nie myślisz o wcześniejszych, niezbyt pomyślnych doświadczeniach z dziewczynami.

w piątek , albo w sobotę planuję jej wysłać sms z życzeniami świątecznymi

oj oj oj to "planuję" przypuszczalnie w domyśle ma "dopisane", że równiez "dopowiadasz" sobie 3 miliony różnych możliwych scenariuszy typu: co będzie jesli wyjdzie coś nie tak. [Może to moja niewłaściwa nadinterpretacja ? :roll: ]

Myśl pozytywnie: wszystko będzie w porządku. :D

A i czasem zadziałaj trochę "wbrew sobie" - mniej "planowania", a więcej spontaniczności ;) Najwyżej Twoja gafa rozluźni sytuację i na Waszych twarzach zagości życzliwy uśmiech.

 

Postaraj się nabrać trochę dystansu, przecież nie prosisz ją o rękę i wspólne życie "na dobre i na złe" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@groza ja nie jestem idealny , nawet nie staram się takim być. i tego nie oczekuję też od kogoś.

ona to jest tylko taka koleżanka, nic więcej ( bo o dalej to nie myślę, bo niechcę się potem rozczarować , denerwować )

 

Ja nigdy nie miałem żadnej dziewczyny więc niewiem ( nawet ) niemyślę jak by to było , gdyby ( bo poco się mam tym martwić , jak mam trochę jeszcze innych żeczy do roboty ).

 

a co do filmów , tomyslę że jej się to podoba,że jej pożyczam ., tylko wydaje mi się że nie jest w stanie tego tyle oglądnąć. Bo kiedyś takiemu znajomemu (do wypożyczalni filmów) pomagałem (bez interesownie ) z instalacją kamer do komputerów i oprogramowaniem (wszystko jest zrobione na Linux-ie więc ma wszystko darmowe i legalne, więc dużo zaoszczędził ), więc teraz po znajomości na piątki, soboty, niedziele , porzycza mi za darmo po około 20 - 30 filmów i najpierw ja sobie oglądnę kilka i potem je porzycam kolerzance , albo sobie wybiera co chce oglądnąć.

 

myślę że poznawanie jej bardziej może być bardziej interesjące.

 

Tylko że jest jeszcze jeden problem , ja nie mam daru do zrobienia sobie prawa jazdy (w tej dziedzinie jest zemną bardzo źle ) , każda ( ona chyba też ) woli żeby było prawojazdy ( bo auto mam )i można było jeździć,

 

myślę że z tego powodu może być duży problem , aby ona się mną zainteresowała bardziej. ( jak każda inna )

 

czy jej nie będzie przeskadzać że nie mam prawa jazdy. ?

 

mam fajną pracę , jestem ( technik informatyk ( serwis - montaż komputerów , grafik, programista, projektowanie stron internetowych, Open Source i kilka jeszcze takich innych ) ( tamte rzeczy uczyć się przychodzą mi bez problemu ), a z prawo jazdy nie umiem się po prostu nauczyć , poradzić , czy że nie mam prawa jazdy to jej to nie będzie przeszkadzać ? - tego się obawiam że to jej przeszkadzać będzie. A mi się ona zaczyna coraz bardziej podobać , nawet jako koleżanka ?

nie wiem co mam robić , jak to dalej będzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

artek222, jak sama nazwa wskazuje, to jest "prawo jazdy", nie "obowiązek jazdy". A więc zakłada dowolność wyboru tego, czy chce się/lubi sie prowadzić samochód. To nie przymus.

Poza tym, są kobiety, którym prowadzenie samochodu sprawia dużą przyjemność i również są faceci, których to nie "kręci" wogóle. I dla wszystkich jest "miejsce" na świecie, nikt z tego powodu nie jest ani lepszy, ani gorszy. 8)

 

Jeśli Twoja koleżanka pożycza więcej filmów, niż (teoretycznie) jest w stanie obejrzeć, nie musi oznaczać nic złego. Może po prostu jest "koneserką" i wybiera filmy warte oglądania ?

O tym możesz zapewne przekonać się, rozmawiając z nią o tych filmach. Oczywiście to nie oznacza, że musisz się "przygotować" z każdego z tych filmów na każde mozliwe pytanie ;)

 

Powtórzę ponownie: nie szukaj problemów tam, gdzie może ich wcale nie być ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy jej nie będzie przeskadzać że nie mam prawa jazdy. ?

 

mam fajną pracę

 

Według mnie liczy się osobowość, a nie to czy ktoś ma pracę i jaką i czy ktoś ma prawko czy nie. Jak się jej spodobałeś, to bez względu na prawko czy to jaką masz pracę. No chyba, że ktoś leci na samochód :) Ale jak to jest normalna, fajna dziewczyna, to nie powinno jej przeszkadzać. Mnie by nie przeszkadzało. Ale to już indywidualne chyba :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, God's Top 10 napisał dokładnie to, co ja chciałam powiedzieć :smile:

 

Hmm, jak będziesz do tego podchodził jak do 'związku ostatniej szansy', albo co gorsza, jak do testu, czy sobie poradzisz - to już jest po tobie. I mogę ci to bez wróżenia z fusów przepowiedzieć. Spoko, że nie jesteś pewien, co masz robić. Tak ma każdy, ja też tak mam, każdy człowiek takie ma czasami myśli, że nie wie, czy da sobie radę, nie wie, co ma zrobić, jak, kiedy i gdzie. Wysłać, czy nie wysłać? Zrobić to, czy nie? Ludzie tego po sobie nie dają poznać, ale i po tobie nie będzie się dało poznać, że nie jesteś pewien - więc się nie zadręczaj tym, że ona zaraz prześwidruje cię na wylot.

 

Zapomnij o podchodzeniu do tego jak do testu siebie. Zrobisz to? Czeka cię katastrofa: i to wcale nie związku, nie. To będzie katastrofa w twojej głowie tylko: bo znajdziesz tysięczne przykłady jakie to błędy popełniłeś. Z każdym następnym będzie ci bardziej zależało na wycofaniu się niż na ciągnięciu tego dalej.

 

Jak będziesz z kolei odbierał to jako ostatnią szansę dla siebie, bo następna powtórzy się za sto lat - hoho, to podsumuj ostatnie lata. Tak właśnie podchodziłeś do dziewczyn: każda to była ostatnia szansa dla ciebie. Co z tego wynikło? Masz siebie za nic, a do dziewczyn straciłeś zaufanie.

 

A to tylko kwestia twojego spojrzenia, a nie faktów. Wyobraź sobie, co by było, gdyby to jakaś dziewczyna ubrdała sobie, że ty jesteś dla niej ostatnią szansą, że musi się ciebie chwycić jak najmocniej, bo następnego chłopaka pozna za parę lat albo wcale. Jakie to przemyślenia ci się nasuwają? Że jest fałszywa, i korzysta tylko z ciebie? Że jesteś dla niej jak erzac prawdziwego związku - bo ma mało okazji, to tym bardziej każda jedna okazja na związek jest ważna i warta poświęcenia wszystkiego? No jakbyś nazwał taką dziewczynę? Co byś sobie pomyślał o niej? A ty się jak taka osoba próbujesz znowu zachowywać. "Rzucę wszystko, jeśli tylko by chciała ze mną być". Czego to dowodzi? Dowartościowywania się kosztem innych? A co z tego że rzucisz dla kogoś wszystko? Jakieś lepsze miejsce w niebie cię za to czeka, czy co? Podejdź do siebie z dystansem i uświadom sobie, jak dużą wagę przykładasz do tego wszystkiego. Czy to cię skreśla, że masz takie podejście? Bynajmniej. Tak zachowuje się większość ludzi. Za cenę szczęścia oddadzą wszystko. To świadczy o nich właśnie dobrze, a nie źle!

 

Kiedy ktoś ci mówi: bądź sobą, to oznacza to ni mniej ni więcej - tylko takie coś: rób to, na co masz ochotę. Jak powiesz coś źle - to co z tego? Katastrofa się stała? Stało się tylko tyle: powiedziałeś co chciałeś. Mówię, doceń takie momenty, kiedy mówisz to co chcesz, nawet jak to są największe bzdety świata. Inni potrafią takie bzdury i głupoty robić i mówić, że aż dziw, że ich sprawiedliwy szlag za to nie trafił, hehe. Jak to mówią: każdy człowiek zachowuje się przez pięć minut na dzień jak skończony idiota - a prawdziwa mądrość, to nie przekraczać tego czasu :smile: Mów sobie na okrągło, dzień w dzień "i co z tego (że to zrobiłem) - i co z tego - i co z tego - I-CO-Z-TEGO" - i zobacz co się stanie :D A zdarzy się bardzo zaskakująca dla ciebie rzecz.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

artek222,

 

Jeśli Twoja koleżanka pożycza więcej filmów, niż (teoretycznie) jest w stanie obejrzeć, nie musi oznaczać nic złego. Może po prostu jest "koneserką" i wybiera filmy warte oglądania ?

O tym możesz zapewne przekonać się, rozmawiając z nią o tych filmach. Oczywiście to nie oznacza, że musisz się "przygotować" z każdego z tych filmów na każde mozliwe pytanie ;)

 

 

ona te filmy to porzycza odemnie , lub sobie z tego wybiera odemnie (przeważnie porzyczam je wszystkie co mam w danym tygodniu)

jej przynoszę je przy okazji jak idę do sklepu, a wiem że będzie w tedy.

 

 

to były takie plany moje ( których i tak by nic nie było )

Nawet przez pewien czas miałem pewien pomysł a mianowicie , chciałem jej nie dawno zaproponować , czyby nie chciała się przejechać (tak bez interesownie) na koncert Krawczyka, tylko że jak się zdecydowałem to Krawczyk sobie zrobił do lata przerwę z koncertami :( i nici z mojego planu :( dobrze że nie powiedziałem jej tego pomysłu z tym koncertem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a z prawo jazdy nie umiem się po prostu nauczyć , poradzić , czy że nie mam prawa jazdy to jej to nie będzie przeszkadzać ? - tego się obawiam że to jej przeszkadzać będzie

 

aj-waj, mówię ci, takie rzeczy zamydlają ci oczy. Znam paru facetów, którzy prawka nie mają, jeden z nich to taki, co do każdej dziewczyny startuje i co więcej: ma skuteczność, hehe, a jakoś ich nigdzie nie wozi. Nie wiem, jak on se z tym radzi. Pociągiem jeździ czy co? Ale jakoś se widocznie radzi. Jak mieszkasz w wielkim mieście, to brak auta to nie problem: wszędzie można dojechać czym innym, poza tym barów i innych takich jest od groma, więc jest dużo w pobliżu (a więc nie trzeba grzać pół miasta do nich). Jak mieszkasz w małej miejscowości/wsi, to sobie z nią przejdziesz się, a bynajmniej ona cię nie odbierze jak buraka bez auta, hehe. Po prostu sobie przejdziecie, albo spotkacie na miejscu. Już się takich ludzi naoglądałam, którzy zamiast pojechać - szli dokądś. Nie mieli prawka, a ja nawet bym nie wpadła na to, że to jakiś problem (np. dla dziewczyn). Jeśli dziewczyna na coś narzeka, to prędzej na charakter faceta na przykład, ale na pewno nie na brak auta (chyba, że mamy do czynienia z czystą blacharą ;) ) Znam rózne dziewczyny - a jeszcze nigdy się nie spotkałam (nie - jednak spotkałam, ale... od blachary, heheh) by którakolwiek na to narzekała, że facet nie ma auta. Nigdy.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie liczy się osobowość, a nie to czy ktoś ma pracę i jaką i czy ktoś ma prawko czy nie. Jak się jej spodobałeś, to bez względu na prawko czy to jaką masz pracę. No chyba, że ktoś leci na samochód :) Ale jak to jest normalna, fajna dziewczyna, to nie powinno jej przeszkadzać. Mnie by nie przeszkadzało. Ale to już indywidualne chyba :)

 

 

Oj mylisz się. Brak samochodu u faceta to podobno jest spory minus w oczach kobiety, a brak prawa jazdy to dopiero. Nierzadko słyszałem stwierdzenie, że facet bez "prawka" to nie facet. Nie ma co za to winić kobiet, bo która laska z klasą będzie chciała wracać w nocy spowrotem do domu tramwajem albo autobusem :roll: ?

I nie oszukujmy się, facet bez samochodu, mieszkający z rodzicami, bez żadnego źródła dochodu jako ideał mężczyzny nie będzie nigdy postrzegany, za to będą go mieli za fajtłapę. Co z tego, że gość będzie mieć super osobowość i boski wygląd, jak będzie uważany za niedorajdę życiową, a niedorajda życiowa kobiety raczej nie rozpali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj mylisz się. Brak samochodu u faceta to podobno jest spory minus w oczach kobiety, a brak prawa jazdy to dopiero. Nierzadko słyszałem stwierdzenie, że facet bez "prawka" to nie facet. Nie ma co za to winić kobiet, bo która laska z klasą będzie chciała wracać w nocy spowrotem do domu tramwajem albo autobusem :roll: ?

 

Oj znowu zaczynasz ;) Napisałam, że to indywidualne, zależy od osoby. Mnie to nie przeszkadza. Ja lubię autobusy ;) Ale może po prostu nie mam klasy? :?:?:?

Sam napisałeś "podobno", więc nie jesteś tego pewnien :D

 

I nie oszukujmy się, facet bez samochodu, mieszkający z rodzicami, bez żadnego źródła dochodu jako ideał mężczyzny nie będzie nigdy postrzegany, za to będą go mieli za fajtłapę. Co z tego, że gość będzie mieć super osobowość i boski wygląd, jak będzie uważany za niedorajdę życiową, a niedorajda życiowa kobiety raczej nie rozpali.

 

Ale my tu nie mówimy o facecie bez dochodu i w pełni zależnym od rodziców! Tylko o tym, że nie ma zanczenia dla niektórych kobiet, jaką facet ma pracę i czy ma prawko czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, God's Top 10 napisał dokładnie to, co ja chciałam powiedzieć

Telepatia ? :lol:

to moze jej zaporponuj obejrzenie ktoregos filmu wspolnie ;)

Genialny pomysł i rada dla Ciebie artek222 ;)

 

anand22, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wg Ciebie "prawko" jest niezbędne dla faceta. Wg innych nie. ;)

Poza tym dlaczego piszesz o "niedorajdach życiowych" i "fajtłapach"skoro to nijak się ma do Artka ? Przecież wyraźnie napisał, że radzi sobie zawodowo świetnie, sam się utrzymuje.

A to, że nie ma prawka, to detal najmniej istotny wg mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też wiem i nie ptrzeba się nawet czarować , że bez prawa jazdy nie ma co myśleć , że tą co znam teraz , czy jakąś kolwiek (wzróci jakąś uwagę na mnie)

 

wiem że pisałem że spróbuję z nią kontynuować znajomość , ale bardziej jestem za żebym zakończył , poco mam się potem denerwować , być rozczarwany.

lepiej zajmę się pracą , i przestanę myśleć już o takich żeczach na dobre .

coraz więcej z tym bardziej przemawia brak prawa jazdy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anand22, przepraszam ja ciebie - jesteś kobietą? Od kogo takie rewelacje słyszałeś, od jakich to dziewczyn, że facet bez prawka to nie facet?

 

Że co? Znam parę takich dziewczyn, która należy do grupy takich, które lubisz. Czy ja z nimi nie rozmawiałam o facetach? Rozmawiałam. Nigdy nie trafiłam na choćby cień komentarza, że facet bez prawka to nie facet. Baby narzekają na inne zupełnie rzeczy. Prawie zawsze na charakter faceta (gdzieś 90%) oraz ofkors wygląd. A od święta na jego dziwne przyzwyczajenia, nawyki itp. Już o wiele bliższy byłeś meritum sprawy, kiedy mówiłeś o maminsynku, czy tam, że mieszka z rodzicami facet. To się tyczy jego charakteru.

 

Co innego blachara. Takie skupiają się na tym, co tam podarował im facet ostatnio. Hihi, słyszałam i komentarze o tym, jak to kupił jej telefon za parę tysięcy, zegarek, a w kolejce czeka auto, a ona nie chce z nim być. Czyż to nie cudowny kliniczny przypadek blachary? :mrgreen: Jak dla mnie to coś przepięknego jest, heheheh.

 

Musisz rozróżnić blacharę od normalnej dziewczyny. Bo blachara to jest odsetek kobiet, a nie większość (jak mi spróbujesz powiedzieć co innego: to ci odpowiem "baby w klubach to nie jest przekrój społeczeństwa - a dla blachar to po części środowisko naturalne").

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zima idzie, więc mało która panna będzie chciała marznąć na mrozie na przystanku tramwajowym/autobusowym, no chyba że na imprezy będą chodzić w ciepłych golfach i kalesonach :roll: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×