Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed śmiercią


Gość Ola 25

Rekomendowane odpowiedzi

Chodze do psychiatry i biore leki................................bez nich nie dala bym rady....................................do tego jeszcze te okropne ataki paniki ze to sie stanie jutro i nie zdaze sie z nikim pozegnac............................mysle jak oni dadza sobie rade gdy mnie juz nie bedzie...............................to jakis koszmar.........................mysle nad jakas polisa na zycie aby zabezpieczyc moja rodzine................................. :cry: Schiza jakas

 

Dzis ledwo wstalam a juz jestem taka zmeczona ze szok..................a jak przezyc caly dzien............................nie pamietam kiedy sie ostatnio usmialam ale tak do rozpuchu..............nie pamietam..........................w srodku wszsytko mi drzy............................a jak mam napad leku to az mnie cale cialo szczypie..............nienawidze tego uczucia..................ile tak mozna wytrzymac jeszcze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agnieszas25, załóż sobie tą polisę - strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc nie zaszkodzi a Ty będziesz miała jeden problem mniej na głowie. Staraj się eliminować problemy, te które się realnie da.

 

Ja teraz przed końcem roku, zrobiłam listę rzeczy do dokończenia jak np. oddanie jakiejś ksiażki kolezance, odebranie spodni od krawcowej, które lezą u niej od maja itp.

Jak się przyłożyłam to wyszedł mi taaaakiiii spis, że ambitnie do tego podchodząc - każdą wolną chwilę (po pracy) na to przeznaczam i dosłownie nie ma czasu na myślenie/filozofowanie/puszczanie wodzy wyobraźni.

 

Do domu jak docieram po całym dniu w pracy, lataniu po mieście - załatwiając te drobiazgi, to poprostu tak zmęczona jestem - że kąpiel i padam spać. I to jest chyba najlepsze lekarstwo na nerwice, nie dać sobie czasu na jakieś zbyt głębokie analizy i myślenie. Na prawdę wydaje mi się, że w tym tkwi problem tej choroby. A ja na serio sie lepiej czuję. A teraz święta, więc i porządki, i prezenciki, także jeśli Ktoś chce sobie dzień zająć to może od wczesnego poranka do wieczora!

 

A co do postu Maiev w kwestii wypadków to też tak mam ale wtedy i tak na siłę wsiadam do swojego autka i jeżdzę nim, poprostu na przekór sobie i swoim lękom. Mimo, że się boję, że coś się może stać, to tłumaczę sobie na logikę, że jak ma coś sie stać, to się w kuchni na rozlanej wodzie poślizgnę... No nie? :)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:12 am ]

p.s. agnieszas25

 

napisz coś o sobie więcej, może wspólnie wymyślimy dla Ciebie jakiś "program naprawczy"...? :)

 

Trzymaj się dzielnie i pamiętaj, że nie jesteś sama!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama nie wiem co napisac.......................mam tysiac mysli na minute i ani jednej dobrej.........................wszystko jest zle.............boli mnie zoladek............boli mnie zycie a smierci sie boje................co za ironia.......................a najgorsze ze nie moge sie niczym zajac.............doslowinie niczym................................bo na nic nie mam sily jestem tak slaba :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodze do psychiatry i biore leki................................

 

 

tylko tyle???????????????? tutaj potrzebna jest terapia , leki tylko zalecz twoj stan , kobietko idz do jakiegos psychoterapety nie czekaj!!

 

zacznijcie cos robic w tym kierunku bo prochy za was nic nie zrobia!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agnieszas25 a pracujesz? uczysz się?

 

Jovita ma rację, że same tabletki to taka "proteza" którą można się podeprzeć ale sprawy nie załatwią za Ciebie żadnej. Dodadzą Ci sił, żebyś mogła stawić czoło złemu samopoczuciu ale nie rozwiążą żadnego problemu.

 

Ja akurat nie wierzę w psychologów, wierzę za to w czystą przyjaźń, w to, że ktoś rozmawia ze mną, bo chce mi pomóc, jest szczery i bezinteresowny. Masz kogoś takiego obok siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat nie wierzę w psychologów, wierzę za to w czystą przyjaźń, w to, że ktoś rozmawia ze mną, bo chce mi pomóc, jest szczery i bezinteresowny.

 

to znajdz takiego ktoremu uwierzysz , bo widocznie trafialas na tych "zlych" i stad twoja opinia o ile sie nie myle!~

 

jesli przyjazn ci pomaga to znaczy ze nie jest z toba zle ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ucze sie............rzucilam studia bo stracilam motywacje do nauki........................ale pracuje........a na rozmowy z psychologiem lub kims podobnym nie mam sil..........................nie chce mi sie opowiadac o sobie..............choc o tym myslalam ale to jeszcze nie teraz................................nie umiem tego wytlumaczyc..................a najsmieszniejsze jest to ze sama jestem psychologiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś psychologiem z wykształcenia czy z zawodu? Podpytuję, bo jednak jest w tym subtelna różnica.

Można być bankowcem z wykształcenia ale w ogóle w tej branży nie pracować.

 

A ma to znaczenie w tym, że jeśli jesteś praktukującą Pani psycholog, to bynajmniej w teorii, powinnaś wiedzieć jak w takiej sytuacji należało by się zachować, co zrobić? Czego uczyli Cię na studiach na taką okoliczność?

 

Myślę, że możesz udzielić, chociaż teoretycznych wskazówek, które mogą być na wagę złota dla osób, które przeglądają to forum...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam, dziś jest właśnie ten dzień gdy dopadł mnie atak i potrzebuje kogoś z kim mogę pogadać. mąż wyszedł, dziecka nie chcę gnębić ta parszywą chorobą, wstydzę się zadzwonić na pogotowie psychologiczne więc znalazłam się tutaj, nie wiem czy dobrze robię. mam 32 lata . moje ataki zazwyczaj występują wieczorem lub w nocy w dzień jest ok bo zawsze mogę pójść do lekarza, a w nocy mi nikt nie pomoże .

Kiedyś powiedziałam sobie że napisze książkę o nerwicy bo wydaję mi się że tak dużo o niej wiem i właściwie jest moim cieniem od 11 lat.

początki były straszne i nie chce do nich wracać bo właściwie nie funkcjonowałam, zaufałam specjalistom i wciągnęłam się w uzależnienie od LORAFENU, nawet nie wyszłam z domu bez niego, ale to było i minęło. Nauczyłam się żyć z moją nerwicą, rozpoznawać ataki, walczyć z nią, dzis wiem że najlepszym lekiem jest rozmowa z kimś kto cię zrozumie i wysłucha, pogłaszcze , uspokoi, pozwoli sie wypłakać. w moim przypadku są to rodzice którzy mnie wyciągnęli z tego, tzn, nie do końca bo to powraca. kiedyś pomagał mi w tym mąż , ale chyba już go męczy ta choroba, że ja udaję, że wymyślam i teraz wychodzi z domu lub mnie ignoruje, a to nie pomaga, działa odwrotnie. z drugiej strony go rozumiem bo ile można pomagać. moje zachowania podczas ataku są straszne, zazwyczaj muszę wyjść na dwór, lub leże w łazience, trzęsę się mam dreszcze, ból w lewej ręce i klatce piersiowe, potężny ból głowy, światłowstręt, walenie serca, mam wrażenie że zaraz umrę, że nie zdążę sie z nikim pożegnać, panikuję, czasem krzyczę. wzywam pomocy.sama siebie wtedy nienawidzę, ale to jest silniejsze ode mnie. kilka razy wzywano pogotowie gdyż podejrzewano u mnie atak serca. ja przy służbie medycznej sie uspokajam , dostaję zastrzyk i idę spać. potem przez kilka tygodni jak ręką odjął wszystko odchodzi, jestem nakręcona chce mi się żyć ( jestem artystką i wiele w życiu osiągnęłam i uwielbiam swoje życie jak nerwica jest daleko). ostatnio stwierdzono u mnie dyskopatię kręgosłupa i korzystam z zabiegów fizykoterapeuty. stwierdzono że ucisk wywołany przez dyskopatie odpowiada za część moich bóli i ww objawów, cóż może coś w tym jest,powiem wam jak sobie pomagam w tych fatalnych chwilach:

- zażywam magnez

- wychodzę na świeże powietrze

- dzwonie do rodzicow a jak są przy mnie rozmawiamy czasem całą noc

- przytulam sie do synka i z nim rozmawiam

- piję wode mineralną

- chodze, nie ide spać bo sie boję że już się nie obudzę

nie korzystam z porad psychologa ani psychiatry, bo 1) ładują we mnie leki z których potem ciężko wyjść, 2) mieszkam w małym mieście i wizyta u takiego specjalisty kończy się spotkaniem z kims znajomym, a jest to nie przyjemne, 3) oferty poradni i dobrych psychologów w dużych miastach są bardzo kosztowne i wymagaja dojazdów, a sami wiemy że nerwica dopada nagle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odświezam stary temat bo to moj najwiekszy zyciowy problem...

strasznie boje sie dorosłosci , mam 20 lat a jestem nikim na razie ..

boje sie mieskzac sama , pracowac , rodzic dziecie, sprzatac gotowac , dlatego ze to wszytsko tak szybko zleci to zycie ktore bedzie takie monotonne i pojawi sie starosc .. moj kolejny lęk , a starosc kojarzy mi sie ze smutkiem pomimo ze mam przyklad szczesliwych staruszkow mojej babci i dziadziunia.. ja wiem ze bede miala wtedy mysli ze bedzie trzeba umrzec ze lada dzien moze mnie nie byc.. zreszta ta doroslosc kojarzy mi sie z monotonia a wszystko byc moze przez niespelnione marzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Nakresle po krotce w czym lezy moj problem. Od zawsze mialem osobowosc ktora sklaniala mnie do refleksi nad istata zycia, przmijaniem itp. Myslalem o tym ale radzilem sobie z tym.

 

Od okolo 2 tygodni zaczelo sie dziac ze mna cos dziwnego... Zaczelem odczuwac paniczny lęk przed przmijaniem, starzeniem sie, smiercia... Mam 30 lat. Mysl o tym paralizuje mnie teraz prawie przez wiekszosc dnia. Lek ten powtarza sie codziennie.. Caly czas przeliczam sobie czas pozostaly do smierci, uwzgledniam srednia artmetyczna zycia w mojej najblizszej rodzinie - 96 lat, i obliczam ile zostalo mi lat zycia, caly czas mysle o zaniku swiadomosci , koncu nieuchronnym mojej osoby itp. Strach paralizuje mnie calego, czuje jakby jakas sila sciskala mi gardlo klatke piersiowa, serce. Czuje sie jak przed waznym egzaminem, czy tez innym istotnym wydazeniem.. Non stop.. Nie potrafie odegnac od siebie tych mysli.. Non stop sledze poczynania nauk genetycznych, biotechnologi, nanorobotyki upatrujac w tym szansy na przedluzenie swojego istanienia.. Mimo optymistycznych prognoz na przyszlosc medycyny, nie potrafie sobie tych mysli wykreslic, drecza mnie non stop.

 

Jem z przymusu(nie mam checi na jedzenie), schudlem w ciagu 2 tygodni 4 kilo, nie mam na nic ochoty, z checia bym tylko spal. Poce sie nadmiernie podczas nasilenia tych mysli. Tragedia... Czasami mam ochote wychlostac sie po twarzy zeby odegnac mysli biegnace w tym kierunku...

 

Jestem osoba zdrowa, nie mam zadnych problemow zdrowotnych, regularnie uprawialem sport odkad pamietam, zawsze dbalem o soebie(pilingi, maseczki, inne zabiegi). Ogolnie stan mojego oragnizmu fizyczny moge ocenic na doskonaly(ludzie w wieku 28 lat mowia do mnie chlopcze, daja mi maksymalnie 24 lata) Nie mam zadnych symptomow starzenia, nie lysieje itp.. Regularnie trenuje umysl(projektuje sztuczna inteligencje do programow automatycznej obslugi)

 

Tylko moja psychika strasznie cierpi.. Obserwuje ludzi w wieku 40. 50. 60 lat i oceniam czy sa w stanie sie ruszac, biegac wykonywac szybkie ruchy... Czy sie usmiechaja... Wyobrazam sobie ze tez tyle mam lat, ogolnie obsesja starchu [przed smiercia i staroscia.. Nie moge przez to normalnie funkvjonowac..

 

Nie mam problemow finansowych, mam wspaniala zone, cudowna 4 latenia corke, ogolnie nic zlego w moim zyciu sie nie dzieje. Jednak od tych nieszcesnych 2 tygodni, nie mysle o przyszlosci , co wiecej w niej moglbym osiagnac. Nie mysle juz o rodzinie.. Egoistycznie mysle tylko o swoich lekach a nie o innych:(((

 

Nie mam problemow z zasypianiem, tylko budze sie wczesnie(okolo 5, kiedys budzilem sie o 8)

 

Dla mnie to tragedia, chce znowu cieszyc sie zyciem(jeszce miesiac temu bylem czlowiekiem ktory raczej niczym sie nie przejmuje, zawsze znajduje pozytywna strone wszytkiego, nigdy sie nie poddaje, wulkan optymizmu)

 

Teraz to wszytko sie skonczylo.. Czuje sie ytragicznie, czekam na odpowiedz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj prawie rówieśniku :) Taka propozycja - pomyśl o podeszłym wieku że to czas na relaksik i kontemplacje :) będziesz sobie na emeryturze siedział w ogródku i patrzył czy pszczoły prosto latają i cieszył sie że to co zrobiłeś w życiu jest niezłą podstawą do tego żeby młodsze pokolenia udoskonalały tworzoną przez ciebie rzeczywistość :) a to że wszyscy kiedyś odejdziemy... to nawet dobrze bo swoje zrobimy i naszym i nie tylko naszym wnukom będzie na pewno dzięki naszej walce z rzeczywistością dużo lepiej :) odejście ze świata jest czymś absolutnie normalnym i dobrym o ile Twoje życie było warte coś dla innych ludzi :) trzymaj się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jest proste, prawdopodobnie masz nerwicę: nerwicę poznaje się po jednym: po lękach. Lęki te są nieuzasadnione. Jakbyś poczytał forum, to byś się przekonał, jak szerokie spektrum te lęki przybierają: przed schizofrenią, przed najróżniejszymi chorobami (jaka ci tylko na myśl choroba przyjdzie - a na pewno jest jakaś osoba, która się jej lęka), że coś się zrobi (np, że "zrobię komuś krzywdę zaraz"), lęki mogą być przed czym-kol-wiek.

 

Ty się boisz śmierci. Jakiś czas temu (2 tygodnie, ale równie dobrze może to być rok, albo jakiś inny termin, bo to nie musi bezpośrednio przed lękami się stać) zdarzyło się coś, co teraz spowodowało, że tak powiem wstrząsy wtórne: czyli lęki. Tak więc: jakiś czas temu mogłeś przeżyć wypadek/mogła umrzeć znana ci osoba/zrobiłeś coś nietypowego, coś się stało, co teraz owocuje lękami. Jakaś nietypowa sytuacja: niekoniecznie musiało być to coś tak dużego kalibru, jak wypadek, czy śmierć kogoś - to mogła być jakakolwiek nietypowa sytuacja: coś nietypowego (mówiąc w skrócie) mogłeś zrobić ty, ktoś ci znany, albo zobaczyłeś to gdzieś.

 

I to tyle. Lęki mają to do siebie, że im bardziej sobie na nie "nie pozwalasz", tym bardziej się nasilają. Czyli: jeśli uważasz to za nienormalne, że się nad śmiercią zastanawiasz, bądź ciągle od siebie te myśli próbujesz odepchnąć: tym częściej te myśli będą nawracać. Działa to na zasadzie 'zakazanego jabłka' - myślisz o nim tym częściej, im bardziej się starasz tego nie robić, im bardziej tego nie chcesz.

 

Prawdopodobnie jedynym lekiem na lęki, to się z nimi pogodzić i podchodzić o nich tak: "są, to niech se będą". Pogodzić się z nimi, nie traktować jako dewiacji, tylko 'ekstrawagancję twojej psychiki' :D

 

Generalnie przydałoby się, żebyś podszedł do psychologa, bądź do psychiatry, to ci on to zdiagnozuje. Ja się nie znam, może ty masz tylko chwilowe te lęki, a potem one ci przejdą: nikt tu na forum nie jest w stanie ci tego powiedzieć, bo my nie jesteśmy specjalistami. Od nas możesz dostać różnorakie rady, ale zna się na tym tylko specjalista i on ci powie, co to jest dokładnie.

 

Dodatek: to co ci napisałam, że możesz mieć nerwicę - to mogę się mylić. Właśnie tylko ktoś, kto się na tym zna może ci taką diagnozę postawić! Dlatego mich słów nie traktuj do końca poważnie i że ja wiem co ci jest ^^ Równie dobrze mogłam ci napisać ci jakąś kosmiczną bzdurę i nieprawdę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze mialem osobowosc ktora sklaniala mnie do refleksi nad istata zycia, przmijaniem itp. Myslalem o tym ale radzilem sobie z tym.

 

 

witaj, ja również , wiecznie sie zastanawiałam po co życ , ze to monotonia i kiedys i tak umre.. itp

 

 

Od okolo 2 tygodni zaczelo sie dziac ze mna cos dziwnego... Zaczelem odczuwac paniczny lęk przed przmijaniem, starzeniem sie, smiercia...

 

dokladnie wlasnie znalazles problem tkwiacy w tobie, lek przed przyszłoscia i smiercia.. nerwica sie klania , ale najlepeij by bylo udac sie do specjalisty ktory by stwierdzil i pomogl ci w tym.

 

mam ten samo problem , jak mysle o starosci i ze wtedy bede odliczac dni do smierci ze zlapie mnie i nawet sie z nikim nie pozegnam ze mnie nie bedzie... wtedy odechciewa mi sie zyc bo wiem ze to zleci bardzo szybko i po co cokolwiek robic jesli i tak umre..

 

Njalepszym antidotum na strach przed smiercia jest życ.Wazne jest to jak przejdziemy przez zycie i wcale nie unikaj myslenia o smierci bo probujac odegnac te mysli one beda powracac nasilone. Powtarzaj sobie glosno:"pewnego dnia umre. Jest to nieuchronne, ale nim nadejdzie, czeka mnie wiele doświadczeń, radości i osiągnięć".Zacznij duzo zartowac , tak jak powiedzial Allen Klein "żarty na temat śmierci lub innych spraw, ktore nas niepokoja, czynia je mniej przerażajacymi"

Jesli chodzi o starosc to kazdy wiek ma swoje dobre strony.Nie trać optymizmu dopóki masz co robić. Ja wiem ze to tak latwo sie pisze i mowi ale pisze ci to osoba (czyli ja) ktora ma taki sam problem i takze mi ciezko ale caly czas powtarzam sobie te slowa ktore wyzej napisalami jakos zyje mimo ze mam dopiero 20 lat.

Udaj sie do dobrego psychologa to moja rada ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

plonacy-od-srodka, Ty nie przeminiesz całkowicie, nie zestarzejesz się, nie "wszystek umrzesz". Wraz z żoną wydaliście na świat Waszą córkę, to ona pozostanie po Was, od Was zależy jak cudowną będzie Waszą częścią. Możesz być dla swojej córki tak świetnym ojcem, którego ona będzie miała zawsze w sercu, z którym spędzone wspaniałe chwile będą dla niej podporą w najtrudniejszych chwilach jej życia.

Możesz sobie wyobrazić lepszy sposób na to, by pozostawić po sobie ślad ? Właśnie to, jak wychowasz swoją córkę jest sposobem na Twoją nieprzemijalność, jakim będzie ona człowiekiem, takim będzie świadectwem o Tobie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy w ogóle powinnam pisać na ten temat,ale muszę to z siebie wyrzucić a poza tym mam nadzieję,że mnie jakoś uspokoicie bo nie daję rady.Miesiąc temu zaczęłam odstawianie Clonazepamu.Teraz biorę co drugi dzień ćwiarteczkę 0,5miligramowej tabletki. Nie wiem czy powodem moich problemów jest właśnie odstawianie tego leku.Od jakiegoś miesiąca mam silne przekonanie o tym,że umieram.Nie potrafię przestać o tym mysleć.Ciągle mam w głowie wizje katastroficzne na ten temat.Dosłownie codziennie "umieram".Przestalam wychodzić z domu,prawie nie wstaję z łóżka,nie odzywam się,mam ogólnie złe samopoczucie(bóle i zawroty głowy,mdłości,uczucie gorąca w klatce piersiowej,uczucie odrealnienia i dziwny sięgający obłędu lęk).Boje sie jechać do szpitala bo wkręciłam sobie,że tam umrę :( Dośc niedawno robiłam badania krwi i byłam u mojego kardiologa i niby jest wszystko w porządku ale mój umysł nie przyjmuje tego do wiadomosci.Czy od myslenia o tym,że się umrze( wręcz przekonaniu o tym) może to rzeczywiście nastąpić? Czy myślami można doprowadzić do takiego stanu,że stanie się to realne? Wiem,że wyda się Wam to śmieszne ale nie wiem co robić i strasznie się boję :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy od myslenia o tym,że się umrze( wręcz przekonaniu o tym) może to rzeczywiście nastąpić?

Wydaje mi się, że tylko u bardzo starych albo śmiertelnie chorych ludzi, którzy uświadamiają sobie, że ich organizmowi nie opłaca się już dalej walczyć.

 

Czy myślami można doprowadzić do takiego stanu,że stanie się to realne? Wiem,że wyda się Wam to śmieszne ale nie wiem co robić i strasznie się boję :cry:

To nie jest śmieszne. Jest bezpodstawne, jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, ale nie śmieszne. Raczej straszne.

Twój stan wskazuje, że zupełnie nie nadajesz się do odstawiania leków, bo leki odstawia się, kiedy człowiek może sobie bez nich poradzić.

 

Musisz się skontaktować z lekarzem (nie bój się jechać do szpitala!), całkiem możliwe, że dobrym rozwiązaniem będzie zmiana leku, najlepiej na taki, który nie powoduje silnego zespołu odstawienia. Będziesz też potrzebowała dobrych paru tygodni, żeby zaczęły działać, ale masz szansę, żeby normalnie funkcjonować.

 

Trzymaj się, musi ci się udać wyjść z tego okropnego stanu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od myslenia o tym,że się umrze( wręcz przekonaniu o tym) może to rzeczywiście nastąpić? Czy myślami można doprowadzić do takiego stanu,że stanie się to realne?

 

Osobiście uważam, że to niemożliwe... nie wystarczy samo przekonanie o śmierci, żeby ją na siebie sprowadzić. Tak jak samą siłą woli nie można dokonać samouzdrowienia. Stan ducha być może ma wpływ na ciało... ale nie należy z tyn przesadzać. Uważam, że nie powinnaś się zamartwiać.

Zgadzam się z Amy Lee może jeszcze nie czas na odstawianie leków. Życzę powrotu do zdrowia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokałdnie wiem co czujesz, gdyż sama niedawno dostawiałam leki.

Ale u mnie nie było tak drastycznie...

Chyba jednak nie czas na odstawienie leków ale to może zdecydowaćtylko lekarz.

Poproś kogoś blsikiego, aby towarzyszył Ci w drodze do lekarza - to powinno Ci pomóc.

 

Ten okropny lęk przed śmiercią - czułam go... całkiem niedawno

Pamiętaj - zrobiłaś badania, śmierć Ci nie grozi - to sprawka Twojego umysłu. Pamiętaj o tym... mi ta świadomość pomagała

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja boję się panicznie przyszłości....gdybym może miała w kimś oparcie(mam je tylko w mojej mamie,zawsze mi pomoże),ale nie mam oparcia wśród koleżanek itp.Nie mam komu się pozwierzać,czuję się samotna.Wszystko co robię jest do kitu.Nie umiem wziąść się w garść.Boję się wszystkiego.Boję się ludzi,wychodzić gdzieś sama,boję się,że kiedyś zostanę sama bez nikogo...Mam nerwicę,nienawidzę tego,nikt mnie nie rozumie,w jednej chwili śmieję się,w następnej dopada mnie rozpacz,czuję,że cały świat to jedna wielka czarna otchłań...boję się tego co niesie przyszłość,okropnie się tego boję......Jakieś 2 lata temu chodziłam do psychologa,te spotkania zamiast mi pomagać zaszkodziły mi....nie starali się mi pomóc,chcieli mnie oddać do jakiesgoś zakładu,potem do Monaru,gdy dowiedzieli się,że brałam narkotyki.Przestałam chodzić i poczułam się lepiej.Jestem jaka jestem.Mam swój świat i nikt mnie nie rozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja mam tezlęk przed przyszłosciąboje sięzę sobie nieporadze w wielu sytuacjach,że nie poradze sobie w pracy,boje się tego czego nie umiem zrobić,boje się tego ze nie będe sobie radzil w sprawach dotyczących pieniedzy w bankach,w urzędach,boje sie zalątwiania jakichkolwiek spraw związanych z papierkami....boje sięprawa jazdy bo wiem ze z moim brakiem koncentracji to napewno spowoduje wypadek albo przejade kogos...no i boje sie zę jeżeli będe mial rodzine to nie będe w stanie jej utrzymać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja mam tezlęk przed przyszłosciąboje sięzę sobie nieporadze w wielu sytuacjach,że nie poradze sobie w pracy,boje się tego czego nie umiem zrobić,boje się tego ze nie będe sobie radzil w sprawach dotyczących pieniedzy w bankach,w urzędach,boje sie zalątwiania jakichkolwiek spraw związanych z papierkami....boje sięprawa jazdy bo wiem ze z moim brakiem koncentracji to napewno spowoduje wypadek albo przejade kogos...no i boje sie zę jeżeli będe mial rodzine to nie będe w stanie jej utrzymać

 

no to prawie tak jak ja ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×