Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

alicja_31, to ja tez trąbie, ostatnio na takiego chopka w czopce, bo sie wlekł za autem kilometry brrr

 

:lol: poza tym nie uważam za stosowne patrzeć na znaki, mam dewizę: gdy nie wiem kto ma pierwszeństwo, na pewno mam ja! i jechana... Kiedyś w nocy pojechałam tak po wino na stację benzynową, światła już nie działałay i z podporządkowanej przed samym tirem śmignęłam...myślę, że się kierowca obudził! Ja tak! Od tamtej pory nie jeżdżę nawalona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alicja_31, to ja tez trąbie, ostatnio na takiego chopka w czopce, bo sie wlekł za autem kilometry brrr

 

:lol: poza tym nie uważam za stosowne patrzeć na znaki, mam dewizę: gdy nie wiem kto ma pierwszeństwo, na pewno mam ja! i jechana... Kiedyś w nocy pojechałam tak po wino na stację benzynową, światła już nie działałay i z podporządkowanej przed samym tirem śmignęłam...myślę, że się kierowca obudził! Ja tak! Od tamtej pory nie jeżdżę nawalona.

 

Kurde to ja tez tak mam :shock: nie patrze na znaki, tylko jade przed siebie , bo ja mam pierwszeństwo i koniec.

Dzisiaj autobusowi zajechałam drogę, by nie jechac dłuższa trasą;).

 

 

Jakie to wydarzenia Cie podkręcają?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie to wydarzenia Cie podkręcają?

 

planowana zmiana pracy, w związku z czym planowana sprzedaż domu (bo 40 km w jedną stronę to za daleko...), młyn w obecnej pracy, a w tym młynie próba porządkowania wszystkiego oraz trochę innych rzeczy...

 

w związku z natłokiem myśli i uczuć zaczęłam pisać bloga i mam więcej pomysłów na tytuły/posty niż czasu na pisanie, po prostu jestem na pełnych obrotach i ogromnie to lubię :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczyna mnie nosic:) Chodze juz w pracy z konca holu na drugi szukam zajec musze cos robic, mam pomysly... Obled. Wizyta za niecale 3tyg zobacze jak sie rozkrece moze wezme szybciej ta wizyte zobaczymy co uczona mi powie jak mnie oceni czy to mobemid czy co innego. Ponoc mobemid dziala juz po tygodniu. Biore ponad 2 miesiace, momentami czulem ze wyciaga mnie z "depresji" ale czy on tak nagle zaczal targac? Zobaczymy co powie. Robi mi sie przymus mowienia... pedze slowotokiem az gdzies po drodze sie gubie i zastanawiam co mam dalej mowic, nie moge sie skoncentrowac 56-27 to juz wielki problem policzyc a ponoc moklobemid poprawia koncentracje. Co jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty sie lepiej martw zebyscie na cmentarzu nie spotkaly sie;)

 

hehe, lubie cmentarze :mrgreen:

 

ja też! z miesiąc temu na spacerze byłam koło północy... chłodno, cicho, ptaków śpiew, świeczki się palą...

 

cmentarzem się nie martwię, w razie W mam nawet grobowiec, serio, na razie spoczywa tam mój ojciec, jak się dobrze upakuje to zmieszczę się i ja i dzieci i wnuki i prawnuki, także luzik :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty sie lepiej martw zebyscie na cmentarzu nie spotkaly sie;)

 

hehe, lubie cmentarze :mrgreen:

 

ja też! z miesiąc temu na spacerze byłam koło północy... chłodno, cicho, ptaków śpiew, świeczki się palą...

 

cmentarzem się nie martwię, w razie W mam nawet grobowiec, serio, na razie spoczywa tam mój ojciec, jak się dobrze upakuje to zmieszczę się i ja i dzieci i wnuki i prawnuki, także luzik :twisted:

 

 

mnie grobowiec niepotrzebny, moge być rozypana nad wodą albo w górach ;)

 

Spacery po cmentarzach rowniez lubie szczegolnie jak sie świeczki palą w swieto wszystkich zmarłych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spacery po cmentarzach rowniez lubie szczegolnie jak sie świeczki palą w swieto wszystkich zmarłych.

 

Droga Lejdi, świeczki się palą rok cały... i to jest niesamowite...

 

właśnie wróciłam z drukarni, jestem na lakierowym chaju, uwielbiam zapach farb drukarskich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co za ruch w temacie

 

odniosę się do wzmożonych kontaktów seksualnych, wg moich doświadczeń same w sobie nie świadczą o hipomanii (czy manii), ważniejsze wydaje mi niezwracanie uwagi na uczucia drugiej osoby albo ignorowanie tych uczuć albo brak szacunku dla nich

 

może się wydawać, że wszystko poszło ok i wszyscy byli szczęśliwi - a jednak później, po zjeździe z górki zdać sobie sprawę, że zostawiło się za sobą spaloną czy nadpaloną ziemię

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)

Kiedy jestem na samej Depakinie, mój nastrój jest w miarę stabilny, jednak trzymanie mnie pod kreską zero sprawia, że czuję się jak warzywo.

Zero uczuć, emocji, napędu...tak się nie da żyć.

Gdy dodam antydepresant, a konkretnie fluoksetynę 40 mg, coś w tej mojej łepetynie zaczyna trybić. I kiedy już idzie ku lepszemu, co się dzieje?

Otóż pojawiają się skrajne wahania nastroju, tak jakby Depakina wcale nie działała. Czuję się jak przed diagnozą.

Co Wy na to?

Malgosia,

 

Domyslam, ze sama eksperymentujesz z antydepresantem. Jak sobie przypomnisz co pisalem to jest to bardzo ryzykowne.

Nie jest prawda, ze antydepresanty sa zakazane w chad ale i nie jest prawda, ze mozna je z latwoscia aplikowac.

Tylko lekarz moze dobrac odpowiedni specyfik i tylko on ze swiadomym pacjetem moze przypilnowac aby nie bylo wyskokow w hipomanie.

Ale bardziej interesuje mnie jak napisalas "czuję się jak warzywo".

Szczegolnie chcialbym sie do tego odniesc w kontekscie ostatnich wpisow i opisywanych: przekroczen predkosci, niezwyklych zachowan seksualnych i ogolnie poszukiwaniu adrenaliny.

(Oj cos tu wszyscy widze nakreceni jestescie :D )

Moim zdaniem nalezy sobie zdawac sprawe, ze nie ma czegos takiego jak standardowe zachowania w hipo/manii.

Zawsze podstawa bedzie nasza osobowosc. To tak jak po alkoholu jeden placze, inny skory jest do bojki a wiekszosc zachowuje sie w miare normalnie. Podobnie gdy mozg w manii dostaje zmiksowany koktail neuroprzekaznikow jeden narobi dlugow, wyprowadzi sie z domu a inny bedzie "tylko" klotliwy i gadatliwy.

Podstawa zawsze jest nasz najglebszy poklad naszej osobowosci!

Wiec dla jednego zycie bez adrenaliny (jak warzywo) bedzie przyzwitym ustabilizowanym zyciem. Inny zas bedzie potzrebowal ciaglych bodzcow. W koncu wyruszaja na wyprawy, skacza ze spadachronem, oplywaja swiat ludzie nie chorujacy na chad.

Problem w dochodzeniu do remisji jest znalezienie wlasciwego dla siebie (a wiec nie podczas depresji i manii) poziomu energii i aktywnosci. Dla mnie tez swiat bez wyzwan i ekscytacji jest depresyjny.

Ktos pytal o wydolnosc fizyczna - wysilek fizyczny - sport. Tak rosnie ona w manii a spada w depresji. Ostatnio nawet jest ona dla mnie kolejnym wskaznikiem wahania nastroju.

Jak teze chce wysunac? Chadowiec kiedy zostaje sprowadzony lekami w okolice rownowagi od nowa musi sie nauczyc swojej osoby. Poznac swoja osobowosc, swoje reakcje ktore wczesniej byly zawsze przesloniete przez depresje i hipomanie.

Ktos kto nie byl nie pamieta swojego stanu remisji nagle ma doczynienia z soba - kims obcym.

Ale w tym momencie jest najwazniejszy czas na nowe zbudowanie swojej osobowosci.

Moze sie wiec okazac, ze przyjemnosc zacznie sprawiac najzwyklejszy spacer zamiast szalenczej jazdy rowerem. Przyjemna rozmowa i przelotny flirt zamiast szybkiego seksu itp.

Wiem, ze teoretyzuje i z checia (jak by sie dalo bez konsekwencji) rzucilbym bym sie niczym wilk i szarpal nowe swieze zycie ktore czeka gdzies tam za rogiem :)

Ale czy to mi sie oplaca? Chyba kazdy tu juz pisal, ze teskni za hipomania. Kiedys pisalem, ze to bez sensu ale sam tesknie.

Poniewaz tesknimy wylacznie za tym co pamietamy a pamietamy wylacznie mile chwile. Gdy myslimy o wodce z kumplami nie myslimy o kacu. Gdy za pol roku wspominamy udana impreze nie pamietamy bolacej glowy i zgubionej stowki.

Moze wiec warto sie dokladnie zastanowic jaka mamy osobowosc, czym dla nas jest remisja i jak ona powinna wygladac.

Pozniej porownac to z opinia bliskich i lekarza choc w przypadku bliskich oni czesto lubia nas i wylacznie widza takich hipomaniakalnych.

Znajac odpowiedz czym jest dla nas remisja (i poddajac to obiektywnemu ogladowi swiata) mozemy w rzeczywistosci wytyczyc sobie wlasna droge. I podobno bez chadowych ekscytacji nie jest ona taka nudna :)

 

Barsinister,

 

"(...)odniosę się do wzmożonych kontaktów seksualnych, wg moich doświadczeń same w sobie nie świadczą o hipomanii (czy manii), ważniejsze wydaje mi niezwracanie uwagi na uczucia drugiej osoby albo ignorowanie tych uczuć albo brak szacunku dla nich (...)"

Sadze, ze jest wprost przeciwnie. Masa ludzi np. zdradza i postepuje zle a jest zdrowa.

W chad nie chodzi nawet o rodzaj zachowan ale ich intensywnosc w stosunku do stanu remisji.

Choc w hipomanii czesto jestesmy przekonani o tym, ze postepujemy slusznie.

Liczby tez nie beda wazne, bo wszystko zawsze sie odnosi do stanu rownowagi.

Wiec nie ogolna skala wariactwa i niegodziwosci jest wazna ale odniesienie tego poziomu do naszego pojecia o naszej osobowosci w stanie rownowagi. Mi akurat poza ostatnim przypadkiem stan hipomanii zapewnial naprawde mile przezycia choc nie ustrzeglem sie w calym zyciu nielicznych swinstw.

Uwazam, ze bylo to zwiazane jednak z wychowaniem i pewnym kregoslupem moralnym.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barsinister, hmmm, ja zaliczyłem też coś takiego: seks z nieznajomą mi wcześniej dziewczyną, która później chcąc czegoś więcej niż tylko seksu spotykała się ze mną, a ja to wykorzystywałem w wiadomym celu, mając w dupie jej uczucia. Właściwie teraz się zastanawiam, dlaczego to zrobiłem i nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Tak, jak bym nie poznawał siebie z tamtego okresu. Rozmyślanie o tym przysparza mnie o wielkiego doła, ale już nie takiego, jak było to jakiś miesiąc po tej całej sytuacji. Ja jestem dość staroświecki jak chodzi o te sprawy i dla mnie przez rozpoczęciem kontaktów seksualnych z partnerką powinna być długa znajomość i długi związek. Ale stało się, zrobiłem coś wbrew sobie i nie wiem co mną kierowało wtedy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli seks odbywa się w sposób mechaniczny

Sluchajcie, nie mozecie calej hipo/manii a w niej zachowan seksualnych tak upraszczac.

Tak jak napisalem powyzej pewien kac moralny nie musi wynikac z wynaturzen ale z zachowan innych niz dyktuje nasza osobowosc w stanie rownowagi.

Dlatego seks moze odbywac sie w sposob mechaniczny u tych co takie maja w zasadzie podejscie do seksu. Moze tez w hipomanii dojsc do poteznego wybuchu zakochania kompletnie niezwiazanego z seksem (znam to).

Bardzo latwo przy chad wejsc w schemat: mania = codziennie inna/inny.

A wlasnie...zwazcie na roznice miedzy kobietami a mezczyznami.

Np. Dżejmson pisze o zachowaniu, ktore wsrod wielu osob np. obecnych nastolatkow traktowane jest jako normalne zachowanie!!!

Dlatego wszelkie generalizowanie jest bez sensu.

Ogolnie w hipo/manii wzrasta zainteresowanie seksem a poziom tego i zachowania to juz indywidualne i skomplikowane osobnicze zachowanie. Mozna szukac cech wspolnych ale nie generalizowac.

Stad tez widac jak trudno zdiagnozowac fakt wystapienia hipomanii. U jednego cos bedzie wyskokiem i innego pewnym sposobem zycia. Stad wazna tez jest rozmowa z lekarzem i dokladnie opisanie siebie w roznych okresach zycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo

Dziękuję za odniesienie się do mojego postu.

Leki zawsze brałam i nadal biorę pod ścisłą kontrolą lekarza, z tym że mam możliwość samodzielnej zmiany dawki seronilu o 20 mg. Mam spore doświadczenie w dawkowaniu leków, a dziś na wizycie usłyszałam jedno zdanie od mojego lekarza to potwierdzające - "Pełen profesjonalizm";) Tak więc żadnych eksperymentów na własną rękę.

Jeśli chodzi o mój obecny stan, który jest dla mnie zwykłą wegetacją, to muszę przyznać że to co napisałeś jest bardzo mądre i warte przemyślenia.

Często myślałam podobnie, czy ja aby nie porównuję wszystkiego do okresu manii, ale wydaje mi się że tak nie jest.

Ja nie wymagam od życia nie wiadomo czego. Mam gdzieś adrenalinę i te wszystkie wrażenia. Chcę tylko w miarę, powtarzam- w miarę-normalnie żyć.

Dla mnie remisja to podjęcie pracy, założenie rodziny, normalne funkcjonowanie w społeczeństwie.

Ja jestem zmęczona po odkurzeniu mieszkania, godzinnym spacerze z psem, czy też zakupach w pobliskim sklepie. Wyjście do miasta raz w miesiącu i załatwienie kilku prostych spraw kończy się tym, że z trudem wracam autem do domu, zdejmuję buty, rzucam reklamówki z zakupami i muszę się położyć, a często przespać. Jestem tak wypompowana, że przez najbliższe dwa tygodnie nie mam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek wyjścia. Jedyne czego pragnę, to zaszyć się w domu i mieć święty spokój. To ma być remisja?

Reagowanie lękiem na każdą propozycje wyjścia do ludzi, izolowanie się, ciągłe zmęczenie, totalna obojętność, brak jakiejkolwiek motywacji... Jeden dzień w tygodniu dobrego samopoczucia..??? Nie dla mnie...

Dodam jeszcze, że zawsze zanim zachorowałam, kochałam świat i ludzi, a w domu siłą nie można było mnie zatrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malgosia,

Ciezko jest okreslic dla samego siebie a juz w ogole u kogos jaki ma "wrodzony poziom energii".

Jesli chodzi o obowiazki domowe to one nadal mnie mecza, za wiele rzeczy zabieram sie przez wiele dni i nie wiem na ile to moj charakter a na ile spadek energii. Jako mlodzieniec kazda sprawe zalatwialem w mig choc zawsze bylo mniejsze lub wieksze odkladanie na potem - taki chyba charakter. Ostatnie lata czesto bylem wstanie miec energie na organizowanie przyjemnosci (nie mam na mysli hipomaniakalnych wyskokow) i np. spotkania towarzyskie (ludzie mnie zawsze pozytywnie nastrajali) pomimo tego ze po drugim trzecim piwie i tak czulem bezsens wszystkiego. Kiedy wybijalem sie z depresji jedna rzecz sobie obiecalem.

Przestalem przejmowac sie kurzem, balaganem, odwlekanymi sprawami. Nie mam nic gorszego jak poczucie winny z tego, ze z czyms sobie TERAZ nie radzimy. To bledne kolo nakrecajace stany depresyjne.

Zakladamy oczywiscie ze mamy doczynienia z lekkim obnizeniem nastroju. W ciezkiej depresji na nic takie myslenie.

Spotkalem sie tez kiedys z opinia na innym forum, ze podwyzszony nastroj trzeba odchorowac. Im dluzej trwala hipomania lub mania tym dluzej pozniej organizm do chodzi do normalnego funkcjonowania. Nie wiem ile w tym prawdy.

Ja mialem chyba szczescie poniewaz z depesji wszedlem w dosyc mocna jak na mnie hipomanie ale na tyle nieniszczaca, ze dala mi energii i odwagii i powoli wracalem do zycia towarzyskiego i normalnego funkcjonowania w pracy. I tak przez pol roku wyciszajac sie stopniowo do rownowagi jakby na nowo nauczylem sie zycia. Jak popatrzec na tamten okres to byl to lancuch wydarzen, ktore kazde powoli odbudowywalo moja pewnosc i radosc zycia. Np. zaryzykowalem i wstanie kompletnego rozbicia pomiedzy depresja a hipomania umowilem sie randke. Skonczylo sie to dosyc szybko ale dalo pierwszy stopien do odbudowy swojej osoby. W hipomanii zalatwilem stare porachunki i zle stosunki w pracy. Po dwoch miesiacach bylem na zagranicznej rozmowie kwalifikacyjnej wyciszajac sie relenium. Byly oczywiscie doly- roboty nie dostalem, z osoba z ktora wiazalem nadzieje nic nie wyszlo itp. a antydepresant poszedl wtedy lekko w gore.

Ale za kazdym razem kolejny krok byl latwiejszy.

Najwazniejsze bylo chyba to, ze sie zaczepilem. Ze wyszedlem na trzesacych nogach z domu.

Nie mialem na szczescie problemow z praca i finansami ale z drugiej strony bylem na granicy degradacji zawodowej albo dalszego rozwoju.

I doskanale pamietam, co wyczytalem i co postanowilem sobie zapamietac. Jezeli nie jest sie w stanie popracowac, zrobic porzadkow itp za wszelka cene nalezy chocby robic cos przyjemnego dla siebie i spotykac sie z ludzmi. I trzeba nad tym pracowac. Ja akurat jestem osoba towarzyska - ekstrawertykiem wiec nie wiem jak to u innych dziala.

Do tej pory zdaza mi sie czesto, ze przesiedze ladna sobote/niedziele w domu i nawet nie wiem dlaczego mam obawy wyjsc do sklepu czy pojsc na spacer. Nadal czasami ze skrepowaniem robie zakupy lub zalatwiam jakas sprawe w urzedzie - stad pewnie odwlekanie. Wczesniej przychodzila hipomania i hurtowo wszystko zalatwialem. Kiedys mialem o to do siebie olbrzymie pretensje. Teraz mam to gdzies bo innym razem udaje mi sie swietnie czas zorganizowac. Podobnie w pracy jak mnie dopadl dol mowilem sobie: " OK jestes chory - masz usprawiedliwienie. Po co sie dolowac skoro i tak nic nie popracujesz a jeszcze obnizysz sobie nastroj i samoocene." Wiem, ze pisanie tego z perspektywy remisji jest trywialne. ALe chyba nie ma innej metody jak powoli uczyc sie zyc na nowo.

Inaczej to by bylo tak, jakby czlowiek na kulach po wypadku mial do siebie pretensje, ze od razu nie moze biegac i grac w pilke.

Stosujac podobna analogie tak jak choremu bedzie uwieral sztywniejacy staw kolanowy tak i wszelkie wazne a niezalatwione sprawy rodzinne, zawodowe beda przszkadzaly w powrocie do rownowagi. One przeciez i zdrowego czlowieka wpedzaja w zly nastroj. Najgorsze sa tzw. sytuacje bez wyjscia. One najbardziej nakecaja depresje zas w depresji widzimy je jako coraz gorsze sytuacje bez wyjscia. Dla mnie tym czyms byl rozpadajacy sie zwiazek ktorego nie mialem sily ani naprawic ani rozwiazac.

W depresji jest o to ciezko ale kiedy pojawia sie promyk remisji chyba najwazniejsze na poczatku co mozemy zrobic dla siebie to pocieszyc sie na nowo zyciem, olac swoje stare nawyki (nie na sile ale zrobic cos inaczej niz zwykle) i jak przyjdzie ochota zabierac sie za zalegle sprawy. Cos sie zawsze uda zrobic a mysli typu, ze naczynia lezace przez tydzien w zlewie to problem istotny jak najszybciej wyrzucac z glowy ;)

Kiedys uzylem podobnego okreslenia...

Wracajac do remisji musimy siebie uczyc wielu rzczy od nowa jak rozbestwionego psa. Moze to smieszne ale wiele rzeczy musimy po prostu na nowo u siebie wytresowac. A tresura to nie zawsze jakies madre dywagacje tylko najzwyklejsze sztuczki stad tak wazne aby mniej gryzc, pokarmic sie przekaska ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja beznadzieja chyba się pogłębiła :cry:

Czuję totalną apatię i niechęć do wszystkiego. Nie jestem smutna, nie płaczę, czuję jakbym nie miała już uczuć, jakby na niczym mi nie zależało. Przestałam wychodzić z domu oprócz wizyt u lekarza. Totalne wyalienowanie.

Znając już swój CHAD wiem, że to trochę potrwa u mnie, nie wiem tylko jak długo bedę taka otępiała jak teraz a zarazem cierpliwa...

Nie pamiętam żebym miała górkę po której zazwyczaj przychodzi depresja, zaczęło się od lęków, braku chęci do wychodzenia z domu i tak się pogłębiło. Mam wrażenie, że nie potrafiłabym nawet "normalnie" z kimś porozmawiać.

Nawet pisanie tutaj wydaje mi się plątaniną ale próbuję w ten sposób skomunikować się ze światem z ludźmi. Może to szansa by nie zapaść się całkiem?

 

-- 20 wrz 2013, 19:03 --

 

Dziś kolejny cały dzień przeleżany w piżamie na kanapie i oglądaniu starych filmów...ech...czuję się taka bezpłciowa, jakbym się rozmyła tylko ciało zostało :(

A jednocześnie czuję w środku wewnętrzny spokój, nie mam już lęków ( chyba , że muszę wyjść z domu) i coś mi ciągle podpowiada....poczekaj , wytrzymaj, to musi trochę potrwać.... więc narazie czekam... jak warzywo :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Kochani, jestem znów... w sumie nie było mnie stosunkowo krótko, ale jak zdążyłam już poczytać, to dyskusja dość żywa ;)

 

W sumie to sama nie wiem do czego się odnieść?

Ciekawy był poruszony przez Was aspekt kontaktów seksualnych w ChAD, a właściwie wzmożony "apetyt" i przygodne wyskoki. Ze swojego doświadczenia wiem, że nasze zaburzenie ma na to istotny wpływ i nikt mnie nie przekona, że to tylko kwestia zasad/wartości, nastawienia, osobowości czy libido! Bzdura! Powiem z autopsji tak- w manii i hipo poszalałam nie raz,a potem wyrzuty sumienia gryzły do szpiku kości. Najlepsze było w tym to, że mimo iż działałam spontanicznie i chaotycznie, to jeśli wymagała tego sytuacja, to potrafiłam swoją "zakazaną randkę" zaaranżować i obmyślić tak, by nikt się nie dowiedział i by w zanadrzu mieć jakąś racjonalna wymówkę podszytą jakimś alibi, które mogła potwierdzić osoba trzecia. Wiem, że brzmi to dość skomplikowanie, ale jak nawet teraz sobie kilka takich sytuacji przypomnę to aż trudno mi uwierzyć, że sama byłam w centrum takich intryg :hide: I kto by pomyślała, że "motorem napędowym" do romansów i spontanicznych wycieczek z kochankami były procesy chemiczne zachodzące pod moją czaszką? Choć od tamtego czasu, gdy w ekstremalnych maniach szalałam jak opętana minęło sporo czasu, to jednak czasem do tego wracam... Gdy coś mi się mocno nie układa lub wkrada się monotonia to może nawet z utęsknieniem? W mojej obecnej sytuacji osobistej ostatnie zdanie brzmi brutalnie, nielojalnie i zimno, ale w głębi duszy wiem, że teraz mam przewagę, bo mogę skuteczniej kontrolować siebie, więc prawdopodobieństwo "naodpier***ania" jest znikome. Wchodząc w nowy, poważny i jak dotąd szczęśliwy związek założyłam sobie, że gdy czuje nadchodzącą 'górkę' to załączam sobie wzmożoną ochronę i kontrolę d*py i portfela :twisted: , by potem nie wpaść w deprę przez kaca moralnego...

 

U mnie aktualnie przez ostatnie niespełna 2 tygodnie całkiem stabilnie i przyjemnie. Udaje mi się dużo działać i zaczęłam podejmować się dość odpowiedzialnych działań. Tygodniowa opieka 7-miesięcznej siostrzenicy wyszła mi zaskakująco pozytywnie, a od tego tygodnia powróciłam na praktyki, więc również trudna praca z dziećmi. Jak na razie jestem zadowolona, choć fizycznie coraz mocniej doskwiera zmęczenie i za mało śpię.

 

Dziś domowa dręczycielka podłamała mnie po raz kolejny swoim płytkim myśleniem :bezradny: Z racji, że postanowiłam poświęcić jej ten wieczór, zrobiłam pyszną kolację, byśmy mogły razem usiąść i jakoś spędzić ten czas. Było w miarę normalnie (choć dość ozięble jak zwykle). Gdy matka zobaczyła jak po kolacji łykam leki (a z typowo ChAD'owych była to tylko 1 pigułka stabilizatora!), poza tym 1-hormon,no i w obronie przed przeziębieniem, które zaczyna mnie łamać- 1 witamina i polopiryna.

 

Mamuśka rzuciła tekst: "Czy Ty możesz mi powiedzieć po jaką cholerę wciąż bierzesz to gówno?!" Gdy zapytałam, co ma na myśli odpowiedziała: "no te psychotropy od Twojego czubka". Zaskoczyła mnie, majtki i cycki opadają jak się słyszy coś takiego. Już mi się odechciało jej cokolwiek tłumaczyć i zaczęłam żałować, że w ogóle zostałam kolejny wieczór w domu :x Podjęłam jedną próbę, krótkiej i konkretnej odpowiedzi, że już próbowałam odstawiać, ale czułam się źle i muszę to brać. Potem powiedziałam jej, że biorę tylko 1 tabletkę antydepresantu dziennie (bo wiem, że jest przeciwna antydepresantom), a stabilizator to coś zupełnie innego, ale niestety minęłyśmy się całkiem w rozumowaniu, bo ona tylko skwitowała, że jestem od tego uzależniona i pewnie gdyby podać mi placebo, to na pewno się nie zorientuje. Potem coś na temat, ze mam otępialy mózg od tego oraz, że wpędzam się biorąc ciągiem te leki w coraz większe gówno.

Wkurzyła mnie, więc by nie zaogniać podsumowałam tylko, że już wcześniej zdążyłam zauważyć, że nie interesuje ją na co to biorę i co mi jest tak naprawdę, więc jeśli się jej wiedza nie pogłębiła na ten temat to z nią nie dyskutuje.

 

Ale nie zmienia to faktu, że nastrój znacznie się obniżył :( na samą myśl o tym, że jutro obudzi mnie z samego rana, bo chce bym ochoczo uczestniczyła w porządkach na cmentarzu, ktore ona sobie zaplanowała, robi mi się niedobrze i "modlę się do kogokolwiek" o porządny deszcz z samego rana (bo raczej mam skłonności ateistyczne, wiec pseudo Bóg nie pomoże)...

 

I jak tu żyć w zgodzie z ta osobą? Po raz kolejny się zastanawiam i przez takie akcje odechciewa mi się litować nad nią i w ogóle tu przebywać :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co się dzieje, ale dość przyjemnie się czuję. Sporo rzeczy dziś zrobiłem w tym podróż pociągiem 150km/h kilka krotne wyjście do sklepu, kilka innych czynności i zaraz lecę się spotkać ze znajomymi i wogóle nie jestem zmęczony i czuję, że przebaluję do rana. Jak to się stało, że wszystko zmieniło się o 180 stopni przez kilka dni? Czym to wytłumaczyć? Moklobemid? Po tygodniu na nim czułem się fajnie a potem wszystko wróciło. Biorę już ponad 2 miesiące i nie chcę mi się wierzyć, że nagle taki obrót... Czuje się jak na początku wiosny, i każdej jesieni. Zawsze na jesień ożywam, budzę się. Pogadam o tym z lekarzem wizyta na dniach. Musi mnie posłuchać, zobaczyć. Mogę nie spać do rana, ciekawe czy rano się zachce? Pewne tak bo alkohol będzie dziś pity tak jak i wczoraj hehe, niby pod leki nie wolno ale mam to gdzieś wsumie. No nie ważne. Czuje się trochę jakbym się delikatnie nawciągał sztynksu, ale nie dużo. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że to od leków skoro moklo znany jest z zaprzestania działania. What the fuck?

Tak piszę tutaj choć nikt mi chadu nie zdiagnozował, ale samopoczucie i stany pasuje pod to. Ciekawość mnie zżera z góry do dołu co lekarka powie o nowym "geniuszu".

 

-- 22 wrz 2013, 03:28 --

 

A co to znaczy ze chory nie ma wgladu w (hipo)manie ??? bo tak , to uczeni opisuja? ?? ? ???? ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×