Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Jestem tutaj nowy i opisze swoją historie jak popadłem w nerwice lekową.

a więc to było w roku 2003 kiedy wracałem ze szkoły miałem wtedy 18 lat tzn dzień przed moimi 18 urodzinami (obecnie mam 22 lata), zostałem napadnięty i kilka razy oberwałem nożem po plecach, na szczęście nic mi sie nie stało poza bliznami które mi zostały do dziś, co ciekawe po całej tej sytuacji byłem bardzo silny psychicznie, niczego się nie bałem. aż do momentu kiedy się zasiedziałem w domu, odizolowałęm się od przyjaciół mało wychodziłem z domu pomyślalem sobie a co mi tam posiedze sobie w domu i za jakiś czas wróce do dawnego życia czyli praca,szkoła itd... spędziłem w domu 1,5 roku tak było do kwietnia 2005 roku, w tym momencie powiedziałęm sobie koniec tych wakacji trzeba się wziąść do pracy, miesiąc póżniej zaczeło sie coś żle ze mną dziać mianowicie obudziłem się rano poczułem mocne bicie serca, miałem duszności a także dziwne strzelanie w kregosłupie (mam to do dziś) i dziwny lęk zaczełem, bać się ludzi ( wiem głupie to)wychodziłem co jakiś czas ale przeważnie było to rano i cały dzien potrafiłem przesiedzieć w domu przed komputerem, grałem w różne gry miedzy innymi te które były dość ostre myśle że tego typu gry czyli ostre gry, ostre filmy też wpływają na psychike negatywnie, następnie w tym czasie zachorowałem na zatoki miałem tego typu przypuszczenia więc poszedłem do laryngologa i sprawdziły sie moje przypuszczenia tzw przewlekłę zapalenie zatok,(chorowałem od maja 2005 do września 2006 roku) już byłęm w tak słabym stanie psychicznym że poprosiłem o pomoc psychologa za wizyte zapłaciłem 100 zł domowa, jak pisałem powyżej bałem się ludzi,otoczenia, żle się czułem w towarzystwie byłem zamknięty w sobie, mało rozmawiałem, nawet nie byłem wstanie wyjść do psychologa skąd własnie wizyta domowa. po wizycie psycholog powiedział stwierdził że może to być depresja lękowa, silna nerwica i zaburzenia osobowości... dał mi jakieś testy żebym je wypenił itd i powiedziała tylko żebym się nie rozczulał nad sobą i za to wszystko zapłaciłem 100 zł śmiechu warte:-) i kazała przyjechać do niej do gabinetu... pomyślalem sobie że nigdy w życiu nie pójde do psychologa i psychiatry ponieważ wizyty są drogie a pozatym mogą mnie nie wyleczyć i nie poszłem, szkoda truć się tabletkami one mogą w cale nie pomóc a pogorszyć tylko sytuację lekki antydepresyjne uzależniają wiem to ponieważ kolega też chorował... w roku 2006 bodajże w listopadzie przyszedł taki dzień że postanowiłem powalczyć z tą chorobą, a zaczęło się to tak ogladałem program o Janie Pawle 2, i zacytuje jego słowa mianowicie "Myślenie do niczego nie prowadzi" a także "Jeśli wmawiamy sobie coś co jest niewykonalne to żyjemy w błędzie" postanowiłem że tak to napisze od kopa dostosować się do tych słów, powiedziałęm sobie koniec z tym nie będę się zadręczał i co ciekawe pomogło miałem spokój z tym do połowy czerwca 2007... było wszystko ok naprawde, czułem sie zupełnie normalnie jak nowonarodzony i cieszyłem się życiem ale niestety nie wspomniałem o tym powyżej palilem papierosy i postanowiłęm je rzucić po 7 latach nałogu i od momentu rzucenia papierosów (13 grudnia będzie 6 mięsięcy bez pappierosa:) sytuacja się pogorszyła mianowicie zaczołem mieć tak zwane nerwobóle dokłądnie pojawiły się mięsiąc po rzuceniu papierosów do dziś tak mam (lekkie wirowania w stopach, uciski na twarzy miałem tylko raz zaraz po rzuceniu po papierosów, i w różnych częśćiach ciała lekkie drgania) ale mam wrażenie że z miesiąca na mięsiąc te nerwobóle ustępują i można powiedzieć że tak jest ale gdy się długo zamyśle a potrafie przez cały dzień myśleć o pierdołach tzw nie powodzeniach w życiu to powracają niestety, ale już nie są tak silne jak kiedyś...jeszcze wróce do momentu w roku 2006 próbowałem coś zmienić w swoim życiu odnowiłem kontakty ze znajomymi i nawet kręciłem z pewną dziewczyną ale ona chyba zdawała sobie sprawe że ze mną coś jest nie tak i nie tylko , usłyszałem od nie jednej osoby hasło typu "co ty się tak denerwujesz ;/ albo "mam wrażenie że się mnie boisz i to od dziewczyny ;/ i po tym jak dała mi kosza, wkręciłem sobie film że nie jestem atrakcyjny i popadłem w zaburzenia osobowości mam przeszło 190 cm wzrostu i wtedy ważyłem 74 kg więc byłem bardzo szczupły wręcz chuderlawy:-) obecnie 191 cm wzrostu i waże 87 kg :-) tylko dziewczyny brak ;/ heh no dobra nie będe pisał jak wyglądam a w sumie kawał chłopa ze mnie (brunet, piwne oczka :-)... na chwile obecną walcze jeszcze z tą chorobą chociaż niewiem jak jest z moim zdrowiem bo odkąd zachorowałem tak mi sie wydaje nie byłem jeszcze robić badań a mineło już przeszło 2 lata także niewiem czy to nerwica czy tylko nerwobóle, lęk prawie znikł mam nadzieje że nie powróci, więc moje odczucia po tych 2 latach przeszło z chorobą... w życiu trzeba być non stop aktwynym coś robić bo inaczej można popaść własnie w takie rzeczy, można sobie dobrać głupie rzeczy do głowy i potem ciężko się z nich wydostać mi po części się udało ale jeszcze nie jest tak jak powinno, polecam nerwicowcą długie spacery wystarczy jeden dziennie ale długi, następnie magnez i potas naprawde pomaga w prawidłowym odychaniu a także robić coś, jeśli przyjdą jakieś momenty w których zwątpicie że nie nie dajecie sobie rady to pomyśl o słowach które powiedział Jan Paweł 2 wtedy musi ulżyc ! i zajmijcie się czymś próbujcie sobie wyznaczyć jakiś cel i dążyć do niego, bo bez tego ani rusz ! nie polecam ogladać ostrych filmów... polecam jak najbardziej komedie z ręką na sercu czasami tak się uśmieje jak nigdy dotąd:-) róbcie coś co sprawia wam przyjemność i oby w waszym życiu były same sukcesy a także dużo uśmiechu !!! Smile

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mandala i cleo 27

mialam tsh,ft3, ft4 mialam robione 4lata temu, usg tarczycy tez. w przyszlym tyg ide do endokrynologa, moze cos wymysli.

sm wykluczone na podstawie MRI, borelioza narazie ujemna na podstawie Western Blota, czekam na wynik z Poznania bardziej wiarygodny. nie mam problemow z zawrotami glowy, rownowaga. cisnienie mierzone na siedzaco.

jak leze i "odpoczywam" tez czuje napiecie nog.

dopplera na nogi mialam jak bylam w ciazy.wszystko ok.

 

proteinogram i kortyzol robi sie normalnie laboratoryjnie z krwi?trzeba byc na czczo?

 

ide jeszcze do endokrynologa, kardiologa, zakaźnika i reumatologa. zobaczymy co wymysla.

neurolodzy, psychiatrzy, wszyscy twierdza, ze to nerwica...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim po długiej przerwie . W sumie moge powiedzieć że jakoś radze sobie i wyszłam z tego cholerstwa . Jedno mnie troche niepokoi mam kłopoty z ręką lewą boli mnie często tak na wysokości pachy .Dwa razy miałam takie wrażenie że mi ta ręka spuchła , raz to rzeczywiscie to mi spuchła nawet byłam u lekarza. Czy u was też zdażały się takie żeczy że wam coś puchło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

Dzis moj pierwszy post i nie wiem od czego zaczac! Bardzo sie ciesze, ze udalo mi sie dotrzec do tego forum bo dzieki temu wiem, ze jest wielu ludzi takich jak ja!

Mam 32 lata i od ponad 10 lat zmagam sie z problemem strachu, leku przed smiercia! Ta moja "przypadlosc" nie pozwala mi wpelni cieszyc sie zyciem. Generalnie wszystko sprowadza sie do jednego- smierci. Kiedy uklada mi sie w zyciu dobrze zawsze wymysle cos co wszystko psuje. Jestem mezatka i mam wspanialego 2 letniego synka. Ale z chwila kiedy moje malenkie szczescie przyszlo na swiat moj lek podwoil sie bo boje sie nie tylko o siebie ale i o malego. Kiedy moj syn ma katarek ja juz wyobrazam sobie, ze to cos powaznego itd. Dzis jestem na etapie mierzenia po kilka razy dziennie sobie temperatury bo bylam przeziebiona i ciagle boje sie, ze napewno bedzie zle. Nie wiem juz jak zyc! Przeciez mam dziecko dla, ktorego musze pozbyc sie tego problemu bo za nic w swiecie nie chce aby on kiedys mial to samo!!!! Bardzo prosze o jakies podpowiedzi jak sobie radzicie!? Moze ktos z Was ma jakis "zloty srodek"? Przyznam sie, ze dwa razy poddawalam sie kuracji. Za pierwszym razem przynioslo to jakis skutek ale za drugim razem bardzo zle tolerowalam tabletki i bojac sie oczywiscie, ze cos moze sie zlego stac przestalam je brac! Bardzo prosze o pomoc! Niestety nie mam do kogo sie udac z moim problemem, gdyz chwilowo nie mieszkam w Polsce co niestety poglebilo moj problem. Pozdrawiam wszystkich :smile:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:49 pm ]

Witam wszystkich!

Dzis moj pierwszy post i nie wiem od czego zaczac! Bardzo sie ciesze, ze udalo mi sie dotrzec do tego forum bo dzieki temu wiem, ze jest wielu ludzi takich jak ja!

Mam 32 lata i od ponad 10 lat zmagam sie z problemem strachu, leku przed smiercia! Ta moja "przypadlosc" nie pozwala mi wpelni cieszyc sie zyciem. Generalnie wszystko sprowadza sie do jednego- smierci. Kiedy uklada mi sie w zyciu dobrze zawsze wymysle cos co wszystko psuje. Jestem mezatka i mam wspanialego 2 letniego synka. Ale z chwila kiedy moje malenkie szczescie przyszlo na swiat moj lek podwoil sie bo boje sie nie tylko o siebie ale i o malego. Kiedy moj syn ma katarek ja juz wyobrazam sobie, ze to cos powaznego itd. Dzis jestem na etapie mierzenia po kilka razy dziennie sobie temperatury bo bylam przeziebiona i ciagle boje sie, ze napewno bedzie zle. Nie wiem juz jak zyc! Przeciez mam dziecko dla, ktorego musze pozbyc sie tego problemu bo za nic w swiecie nie chce aby on kiedys mial to samo!!!! Bardzo prosze o jakies podpowiedzi jak sobie radzicie!? Moze ktos z Was ma jakis "zloty srodek"? Przyznam sie, ze dwa razy poddawalam sie kuracji. Za pierwszym razem przynioslo to jakis skutek ale za drugim razem bardzo zle tolerowalam tabletki i bojac sie oczywiscie, ze cos moze sie zlego stac przestalam je brac! Bardzo prosze o pomoc! Niestety nie mam do kogo sie udac z moim problemem, gdyz chwilowo nie mieszkam w Polsce co niestety poglebilo moj problem. Pozdrawiam wszystkich :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam, mam pytanie. wczoraj rano wzielam 2ga tabletke (a wlasciwie pol) seroxatu i mialam od wieczora takie jazdy, ze nie wiem! nasilily mi sie objawy, trzeslam sie bardziej niz zwykle, wszysko mnie bolalo, bylo mi niedobrze, cos zlego dzialo sie z oczami, serce walilo jak mlot... myslalam, ze umieram... tez tak mieliscie? czy to mozliwe, ze to po seroxacie? jesli to objawy niepozadane, to ile moga potrwac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy wy tez macie cos takiego, ze wydaje sie wam, ze cos dziwnego dzieje sie z waszym cialem i odrazu panikujecie? ja mam cos takiego np, ze stoje przed lustrem, patrze na swoja twarz i wydaje mi sie, ze z moja twarza cos sie dzieje,np nos zmienia ksztalt. albo patrze na reke i wydaje mi sie, ze palce mi sie wykrzywiaja. poza tym ogladam kazdy fragment swojego ciala i jak tylko cos sie pojawi/zmieni np. jakies wglebienie na skorze, kreska, wysypka, cokolwiek.... to panikuje i mysle, ze zaraz umre.... mam tego dosyc :( od 3dni biore seroxat i jeszcze gorzej sie czuje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a_o_wroc nie moge Ci pomuc bo nie biorę leków zadnych ale moze to jakiś skutek uboczny tego eghh a moze musisz poczekac az zacznie dzialać w każdym razie tule b ciepło jakbys sie dalej źle czuła pojc do lekarza przeczytaj ulotkę moze to Cię uspokic i rozwieje albo wyjaśni wątpliwości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Moja historia jest prosta. Na początku było 16 lat pracy, z czego 11 lat dziennikarskiej i 4 lata jako analityk. Pracowałem jako dziennikarz gospodarczy i analityk rynku informatycznego. Miałem swoje sukcesy; miałem też i porażki. Byłem pracoholikiem; taki to zresztą zawód. Niczym było 12 godzin pracy i potem rano następne 12 godzin...W końcu wiosną tego roku mając przygotowanie informatyczne trafiłem jako kierownik projektu do dużej firmy...Teoretycznie kierownik projektu to po prostu orka, ale tutaj okazało się, że po krótkim czasie praca stała się akcyjna. Roboty było na 1-2 dni, a potem przez następnych kilka...mało co...

Ku mojemu zdziwieniu i przerażeniu zacząłem się po prostu sypać! Zaczęło się od lęków. Budziłem się zlany zimnym potem w środku nocy. Targał mną potworny lęk przed śmiercią; byłem pewny, że „coś” mi jest; niewątpliwie śmiertelnego co mnie wkrótce zabije. Po kilkugodzinnym pasowaniu się z lękiem zasypiałem, śmiertelnie zmęczony nad ranem. We wrześniu wylądowałem w szpitalu, na operacji. Ponieważ nie bardzo było wiadomo, czy to co wytną jest poważne czy nie (histopatologia wykazała, że nie) swoją porcję stresu dostałem. I to potężną, bo zamiast 3 dni byłem w szpitalu tydzień i potem tylko tydzień na zwolnieniu. Badania w szpitalu (krew itd.) były dobre.

Potem, osłabiony rozchorowałem się, a potem...przyszedł w końcu października TEN dzień. W trakcie prowadzenia normalnej, zwykłej rozmowy telefonicznej, moje serce rozpędziło się, jak elektryczny motor, zobaczyłem białość i zacząłem się zapadać. Lek, przerażenie. Od tej pory stało się to codziennością. Strach nocny powiększył się 10x. Umierałem. W domu nic nie mówiłem – nie chciałem, a poza tym moją żonę to denerwowało. Uważała, że przesadzam. Do tych prawie-omdleń i strachu dołączyły się bóle żołądka, a miałem już zdiagnozowany refluks... Zacząłem wizyty u lekarzy. Gastrolog – to nerwica. Kardiolog nr 1 – lekkie nadciśnienie, tachykardia na tle nerwowym, damy atenolol. Neurolog – nerwica lekowa. Kardiolog z Centrum Kardiologii Anin – nerwica lękowa, serce w porządku. Psychiatra (dr Krężel znany Wam) – nerwica lękowa.

Muszę się do czegoś przyznać. Jestem lekomanem. Głównie suplementy – różne Omegi3 , Lecytyny itd. Przy moich lękach „przerabiam” różne choroby i pewność że na nie umrę...to tortura wyższego rzędu, bo strasznie łatwo się nakręcam...i trudno z tego wychodzę. A następnego dnia następny atak. W domu nie mam pomocy – wszystko musze ukrywać...

Po pierwszym ataku zaczęło się. objawy ”sercowe” (ciężkie oddychanie, kołatanie serca) rzadko. Bóle żołądka – często. POTWORNE osłabienie, męczenie się od byle czego. Potem depresja – pewność że umrę do wiosny i absolutny brak przyszłości.

Wizyta u dr Anny Truskolaskiej – dostaję Seroxat, Lodafen, Lerivon...dr Kreżel twierdzi, ze nie jest tak źle i daje mi tylko Lerivon.

Zacząłem brać. Dwa dni po ½ Lerivonu 10 mg na noc i....jestem słaby jak szmata, otępiały, brak mi chęci do życia. Lęków na razie nic nie zlikwidowało – dalej się nakręcam. Poradźcie – co robić...przydałaby się też pewnie psychoterapia. Tylko...gdzie?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :D

Nie wiem gdzie moglabym zamiescic ten temat wiec napisze tutaj...moze ktos mnie nakieruje...

 

Zaczelo sie wszystko od tego, ze wyjechalam z kraju za "lepszym" zyciem, niestety dobrze nie trafilam... mialam prace ktorej nienawidzilam, srednia znajomosc jezyka mnie dobijala, nie radzilam sobie w sytuacji gdzie czegos nie zrozumialam. Byl to dla mnie koszmar!!! Przychodzilam, z pracy..szlam spac...wstawalam do pracy i tak dzien w dzien... na nic nie mialam ochoty, nie mialam sily nigdzie wychodzic. Wstawalam z mysla ze znowu musze isc do tej pier%^&** roboty!!! Po pewnym czasie zaczelo mi sie robic slabo krecic w glowie... wytrzymalam pol roku-zwolnilam sie.

Dolegliwosci nie ustapily, balam sie wchodzic do pomieszczen gdzie przebywalo duzo ludzi, wydawalo mi sie , ze sie dusze, ze nie mam powietrza (w w/w pracy bylo bardzo duszno i codziennie przewijaly sie tysieczne tlumy-praca na najwiekszym lotnisku w UK), wdodatku zachorowalam na zapalenie drog moczowych, wszystko by bylo ok gdyby nie fakt, ze oczywiscie przy tym schorzeniu czesto robi sie siusiu... i tak mi zostalo do teraz (mija juz rok)!!. Obecnie mam super prace!! Lecz nie panuje nad soba :roll: Gdy sie denerwuje, robi mi sie slabo, wdodatku wydaje mi sie , ze zaraz sie posikam :oops: , zalewaja mnie poty :roll: Nie umiem nad tym zapanowac... czasem jest tak, ze chce mi sie sikac, a wiem, ze np. w poblizu 10 min nie mam wc...stresuje sie...i dolegliwosci wracaja z zwiekszona sila :roll:

Teraz nie zdarza sie to tak czesto jak kiedys, ale jednak :roll:

 

Druga sprawa to to, ze mam napady nerwowe... naprawde czasem nawet nie panuje nad tym co mowie (potem wstydze sie tych slow) potrafie po kims tak jezdzic by wyssac z kogos caly optymizm...byle by tylko wyszlo na moje... nie wiem co mi jest nigdy taka nie bylam, nie umiem sobie ze soba poradzic :cry:

 

I co wy na to :?::roll:

 

 

Dzieki za odpowiedz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Wielbark! Wlasnie poczytalam Twoja Historie! Niestety nie moge Ci polecic dobrego psychoterapeuty bo go nie znam, ale tez taki by mi sie przydal! Przepraszam, ze to pisze ale czytajac o ludziach takich jak ja zaraz czuje sie lepiej! Mam to samo! Moze wiec sprobuj psychoterapi na zasadzie uczestnictwa w tym forum! Moze to bedzie jakies wyjscie z tej naszej przypadlosci. Pozdrawiam serdecznie i zycze powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iwcia 24 ,9 tez bralam te wszystkie leki teraz jestem tylko na hydroxizinie ale nie wiem jak dlugo jeszcze , problem z wychodzeniem z domu jest wielki a o znajomych to nawet nie mowie nie lubie spotkan i nie spotykam sie jak widze na ulicy znajoma twarz uciekam , co do zawrotow glowy tez mam pytalam psychiatre co to jest ze sie tak dzieje a ona mi powiedziala ze jak ktos choruje na taka nerwice to tak bedzie sie dzialo dopoki nerwy troche sie nie uspokoja czyli nie my same a nasz organizm bo to on tak reaguje uszy do gory mowie sobie i tez tak mowie tobie :smile:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:18 pm ]

iwcia 24 ,9 tez bralam te wszystkie leki teraz jestem tylko na hydroxizinie ale nie wiem jak dlugo jeszcze , problem z wychodzeniem z domu jest wielki a o znajomych to nawet nie mowie nie lubie spotkan i nie spotykam sie jak widze na ulicy znajoma twarz uciekam , co do zawrotow glowy tez mam pytalam psychiatre co to jest ze sie tak dzieje a ona mi powiedziala ze jak ktos choruje na taka nerwice to tak bedzie sie dzialo dopoki nerwy troche sie nie uspokoja czyli nie my same a nasz organizm bo to on tak reaguje uszy do gory mowie sobie i tez tak mowie tobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku witam wszystkich......mam straszny problem....zaczeło się dwa tygodnie temu, miałam silne zawroty głowy i serce waliło mi jak szalone, zdarzyło się to dwa razy, bez wyraźnej przyczyny, nie byłam ani zdenerwowana ani zestresowan - ot tak sobie.

Na kołatanie serca dostałam Metoprolol i przeszło tylko, że od tygodnia nie mogę nic jeść, zbiera mi się na wymioty jak tylko pomyślę o jedzeniu, nie mogę spać, a głowę mam taka jakąś....dziwną, nie wiem jak to określić, taka raz ciężka raz lekka i szumi mi czasem w uszach.

Najgorzej jest rano - samopoczucie fatalne, zero chęci do życia, mdli mnie, moje oczy są nadwrażliwe na światło, laryngolog stwierdził, że z błędnikiem ok, badania krwi mam super, w końcu lekarz stwierdził, że to nrwica depresyjna i dostałam stilnox na sen i deprexetin. Biorę to już 4 dzień, ale nic narazie nie pomaga.....wiem, że to zdecydowanie za krótko..

Nie mam żadnych konkretnych lęków......poprostu męczy mnie już to wszystko......zastanawiam się czy to może być przypadkiem ( to dziwne odczucie głowy i mdłości) od kręgosłupa.....hmmm, no sama nie wiem, na niczym się nie mogę skupić, a jak leżę w domu to świra dostaję, nosi mnie z kąta w kąt...na uczelni czuję się źle - czy tylko ja tak mam!!

Proszę pomóżcie......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie objawy sugerują załamanie nerwowe,którego przyczyną może być nerwica...skoro wyniki są w porządku to proponuje zawierzyć lekarzowi, brać leki i cierpliwie czekać na poprawe a takie symptomy NA PEWNO ustąpią.....wiem bo sama przeżywałam to samo co Ty jakiś czas temu...Życze powodzenia:):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam newrwice depresyjna , no coz nerwica tutaj pasuje do ciebie ale czy depresyjna to bym polemizowala... a jaki lekarz ci to stwierdzil -psychiatra??

 

twoje dolegliwosci sa typowe dla nerwicy , a czy towarzyszy ci bezsens , brak checi zycia, smutek -ogolnie objawy depresyjne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakt faktem, nie byłam u psychiatry, tylko skoczyłam do bardzo dobrego lekarza - ordynatora oddziału wewnętrznego szptala u mnie wmieście - facet w porządku i chyba się zna.....wiem wiem napewno mnie zkrzyczycie, że powinnam jednak do psychiatry...

 

Brak chęci do robienia czegokowiek - straszny, smutek - raczej ogólne przybicie........

Poczekam, może pobiorę tą Fluoksetynę (deprexetin)

, bo na forum czytam, że na jego efekty troszkę się czeka......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli moge Ci cos doradzić to idź do psychiatry... ja też poszłam za pierwszym razem do ogólnego ale pomimo duzej wiedzy jaką posiadał ten lekarz nie wiedział jak leczyć depresje w wyniku czego wpadłam w jeszcze gorszy stan i musiałam odwiedzic psychiatre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nic się nie poprawi napewno tak zrobię, narazie poczekam spokojnie, i wybiorę tą Fluoksetynę, mam nadzieję, że jakoś to będzie, za tydzień wraca mój chłopak (był w pracy w GB nie widzieliśmy się kila miesięcy- całkowicie zmienił mi się tryb życia - podejżewam, że przez to mam takie jazdy) napewno mi się polepszy, bo już nie mogę się doczekać.

No a jak skończą mi się leki to nie pójdę juz po receptę do ogólnego tylko do psychiatry...eh, że nie ma takiej tableteczki która działałaby od zaraz.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio moja nerwica dała mi się poważnie we znaki.

Zeszły tydzień tak jak i poprzedni nie mogłam wychodzić z domu. Zawroty głowy, kołysanie jak na pełnym morzu, różne uciski i drętwienie głowy. Już w zeszłym tygodniu zauważyłam że lepiej się czuje jak przez sobotę i niedziele mąż był w domu.

Ale teraz byłam w szoku bo całą sobotę i niedzielę nie miałam praktycznie żadnych objawów nerwicy. Wyszliśmy nawet ze znajomym na spacer i nic żadnego kołysania, żadnego uczucia że mdleje które wcześniej było na porządku dziennym :D

A dzisiaj poniedziałek, mąż w pracy a mnie znowu kołyszę że nawet do sklepu ciężko dojść :(

Czy to możliwe żeby nerwica mijała mi tylko wtedy kiedy jest mąż w domu?

A już byłam taka szczęśliwa że wszystko przeszło......

Już nie mogę się doczekać kolejnej soboty bo może znowu mi przejdzie chociaż na te dwa dni....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asiu24, cała sztuka polega na tym, aby nie uzależniać swojego samopoczucia od otoczenia. Rozumie, co masz na myśli: osobiście również nie mogę się doczekać weekendu, ponieważ wówczas wracam do "mojego nieba", gdzie wszystkie problemy pryskają, jakby nigdy ich nie było, gdzie czuję się swobodnie. Ale to nie jest rozwiązaniem Naszych problemów Skarbie. Poza weekendem musimy również funkcjonować. Dla mnie sposobem na te dni stała się praca. I tutaj też okazało się, że to zonk. Pracoholizm też nie jest wskazany. Szukam innej drogi. Jak ją znajdę to na pewno Ci powiem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×