Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a depresja


Lord Cappuccino

Rekomendowane odpowiedzi

Hej.Wiele czynników w moim życiu spowodowało że moja psychika siadła.Od 2 lat męczę się z nawracającym bólem klatki piersiowej (uczucie jakby ktoś mnie zgniatał),przechodzi do dreszczy,słabości i wymiotów na siłę a kończy w szpitalu jeśli czuję że zaraz odpłynę.Miałam robione badania na serce,kl.piersiową i żołądek-wszystko jest ok.Od kilku lat mam też sny na jawie (nie wiem czy dobrze określiłam,więc wyjaśnię,najczęściej śni mi się sama ja,z kimś kto mnie obserwuję,czasami moimi oczami.W snach tych wszystko wygląda idealnie tak jak na żywo,nawet głosy.Czasami kończy się chwilowym paraliżem),żeby nie wymieniać po kolei moje objawy wiążą się przede wszystkim z depresją (chyba potwierdziłam wszystko co było podane na pierwszej stronie), ale mam tez stany lękowe-boję się być sama w domu,czuję jakby czyjąś obecność i kilka objawów związanych z nerwicą.2 dni temu miałam kolejną wizytę u lekarza,zasugerował mi rozmowy z psychiatrą bądź z psychologiem (ze względu na mój wiek-20 lat) i leki albo sesje z psychologiem na których nauczę się kontrolować swój stan umysłu i ciała-wybrałam to drugie.Wiem że potrzebuję pomocy ale najczęściej myślę sobie że i tak straciłam radość życia,więc najlepiej było by gdybym mogła odejść,ale nie jestem jeszcze na tyle silna by wytrzymać ten ból i myśl że już mnie nie będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze że nie jestem sama ,męczących sie ludzi jest nieco wiecej. cierpie na depresje i nerwice lekowa od 3 lat, od roku sie lecze ale z kiepski skutkiem. najbardziej przeraza mnie ze nic nie jem i waga leci w dol.bralam wczesniej mianseryne ktora zwiekszała apetyt,od 3 tyg znowu mam ja przepisana ale nic nie pomaga ani na apetyt ani na nastroj, jedyne co mi ostio pomga funcjonowac to lexotan, a wiem ze to lek mocno uzalezniajacy wiec niechcilabym go stosowac. ale nie potrafie m budze sie rano wymiotuje w pracy wymiotuje apetytu zero ledwo juz ciągam nogi. czy ktos z was stosował jakis dobry lek ktory zwiekszał apetyty poprawial sapomoczucie i nie powodowac mlekotoku...? jestem juz maxdymalnie zalamana,gdybym znala dobry i skuteczny spoosob na samobojstwo zniknełambym z tego świata,bo czuje że mecze siebie i rodzine. a jeszcze 3 lata temu bylam dusza towarzystwa i tryskajaca enegia osoba a teraz.. szkoda gadac, nejchetnije siedizlabym pod koldra i płakala

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

 

Może spróbuję opisać po krótce swoją historię z lękiem od początku z delikatnym zaczepieniem o to co działo się w mojej głowie. Jestem ciekaw jak to wygląda u innych. Bo przecież każdy z nas podczas takiego ataku ( tak uważam, mogę się mylić ) uważa, że nikt inny tego nie zrozumie, nie pojmie tego uczucia paniki i umierania. Jednak czytując fora od kilku miesięcy i mając przyjemność poznać kilku ludzi z tą samą bestią co ja, zacząłem widzieć nadzieję na wyleczenie i poczułem się lepiej. Myślę, że u mnie jest to mieszanka depresji i nerwicy wynikająca ze śmierci ojca i odstawieniem używek w jednym czasie. Ataki miewałem od dziecka, ale nie zwracałem na nie uwagi ponieważ były naprawdę słabe, zazwyczaj biegunka. Kilka razy miałem drgawki, ale były delikatne i szybko mijały, a teraz... huh..

 

Pierwszy atak nastąpił jakieś pięć miesięcy temu w okolicach maja, miałem wtedy najsilniejszy atak - przypominam sobie, że miałem takich kilka ataków w przeszłości, jako dziecko, ale pamiętam je jak przez mgłę, wiem że szybko znikały - ręce i nogi mi wyginało, było mi zimno, drżałem, siedziałem pod kilkoma kocami, miałem co chwila napady gorąca, kłucie w klatce, uczucie umierania. Każdy z was pewnie to zna, choć dla każdego z nas jest to przeżycie tak silne, że nawet jakbyśmy zobaczyli koniec świata to raczej byłaby to dobra wiadomość w tej sytuacji.. ( trochę żartem ). Atak był przed snem, byłem pewny, że rano obudzę się "normalny", jakież było moje rozczarowanie, kiedy to nie Słońce ani pełnia sił mnie obudziła a przeszywający do kości strach i panika. No i tak się zaczęło, ataków potem przez jakiś czas nie miałem fizycznych w postaci drgawek itp - może poza delikatnymi, ale przez tydzień chodziłem jak trup i ani zapomniałem co to uśmiech. Potem lekarz przepisał mi Coaxil i Pramolan. Coaxila do dzisiaj nie brałem - stwierdziłem, że to lek z tej półki której nigdy nie chciałem ruszać, zmieniający moje samopoczucie, ale pramolan brałem kilka tygodni. Potem poczułem się lepiej, znalazłem pracę i mimo kilku ataków lęku, szybko wygrałem z problemem i na okres czterech miesięcy miałem spokój. Jednak problem z kręgosłupem i L4 w domu sprawiły, że po 4 tygodniach leżenia w domu znowu pojawiły się napady lęku, a nawet jeden z mocnymi trzęsawkami (których, jak wspominałem, najbardziej nie lubię w tym wszystkim). Ciekawe jest to, że już nie dokucza mi serce, ani uczucie, że umrę, jedynie paraliżujący lęk i uczucie, że nie wytrzymam z własnymi myślami - co ciekawe obserwowałem ten atak dokładnie i w sumie głowę miałem pustą, zero myśli - a jednak uczucie jakbym nie mógł nad nimi zapanować. Dzisiaj stoję przed pytaniem, czy może jednak zacząć kurację Coaxilem..?

 

Jednak najpierw spróbuję ruszyć tłum i zjednać ludzi, aby w grupie wspólnie radzić sobie z problemem. Wielu z nas nie może sobie pozwolić na terapie grupowe, a internet może je skutecznie zastąpić. Wszystko przed nami, zawsze unikałem takich wyznań ze względu na wstyd i to, że uważam się za osobę perfekcyjną, nie chciałem długo się przyznać nawet sam przed sobą do tego, że w kilku kwestiach jestem słaby i potrzebuję wsparcia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.Wiele czynników w moim życiu spowodowało że moja psychika siadła.Od 2 lat męczę się z nawracającym bólem klatki piersiowej (uczucie jakby ktoś mnie zgniatał),przechodzi do dreszczy,słabości i wymiotów na siłę a kończy w szpitalu jeśli czuję że zaraz odpłynę.Miałam robione badania na serce,kl.piersiową i żołądek-wszystko jest ok.Od kilku lat mam też sny na jawie (nie wiem czy dobrze określiłam,więc wyjaśnię,najczęściej śni mi się sama ja,z kimś kto mnie obserwuję,czasami moimi oczami.W snach tych wszystko wygląda idealnie tak jak na żywo,nawet głosy.Czasami kończy się chwilowym paraliżem),żeby nie wymieniać po kolei moje objawy wiążą się przede wszystkim z depresją (chyba potwierdziłam wszystko co było podane na pierwszej stronie), ale mam tez stany lękowe-boję się być sama w domu,czuję jakby czyjąś obecność i kilka objawów związanych z nerwicą.2 dni temu miałam kolejną wizytę u lekarza,zasugerował mi rozmowy z psychiatrą bądź z psychologiem (ze względu na mój wiek-20 lat) i leki albo sesje z psychologiem na których nauczę się kontrolować swój stan umysłu i ciała-wybrałam to drugie.Wiem że potrzebuję pomocy ale najczęściej myślę sobie że i tak straciłam radość życia,więc najlepiej było by gdybym mogła odejść,ale nie jestem jeszcze na tyle silna by wytrzymać ten ból i myśl że już mnie nie będzie...

 

 

Ja miałem ostatnio podobnie jak ty!! Takie same objawy nie mogłem wstać z łóżka i bałem się oddychać, co ciekawe poszedłem do lekarze (nie mam o nim dobrej opinii ale to lekarz 1 kontaktu) i dostałem jakiś środek przeciwbólowy i objawy to nerwobóle. hmm no tak teraz każdy na to choruj, ból przeszedł następnego dnia ale ok 2 razy w miesiącu sytuacja się powtarza, jednak nie mam ochoty znów wysłuchiwać tego doktora, nie wiem gdzie tym razem pójść? może kardiolog, najlepiej prywatnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokładnie tak- nawet do końca zycia.

zresztą, nie rozumiem w czym problem. uważam,ze leki dały mi nowe życie. wcześniej nie byłam sobą- jeszcze trochę i bardzo źle by to się skończyło. żadne terapie moim zdaniem nie dają efektów. człowiek może sam zweryfikować swoje zachowanie i praktykować stałą ekspozycję, aż wejdzie mu to w krew...ale to jest mozliwe, gdy bierze się leki. terapie są dobre dla kogos kto chce sie rozwinąć, np. bardzo modny ostatnio couching sprzyja samorozwojowi. wszystkie odpowiedzi mamy w sobie. tylko się ich boimy- spychamy gdzies głęboko i ostatecznie nie wiemy co się dzieje. odkąd biorę leki nie babram się w emocjonalnym syfie i myślę logicznie oraz kreatywnie.

i zamierzam się szprycować nimi do końca życia a nawet jeden dzień dłużej, jeśli reinkarnacja istnieje.

mozna to wszystko opowiedzieć takze innymi słowami:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, może jestem przeczulona, ale wydaje mi się, jakbyś od razu odebrała mój post jako atak. A wyobraź sobie, że tak nie jest. Nie jestem przeciwniczką leków. Mnie także tabletki wyciągnęły z mega syfu i na ten moment ani myślę ich odstawiać.

Z tym, że ja kiedyś chciałabym je odstawić, a bez terapii uważam, że w moim przypadku to niemożliwe.

człowiek może sam zweryfikować swoje zachowanie i praktykować stałą ekspozycję, aż wejdzie mu to w krew...ale to jest mozliwe, gdy bierze się leki
Zgadzam się. Jeśli jest się praktycznie na dnie, to żadna terapia nie pomoże. Człowiek musi być w stanie coś czerpać z terapii i żeby do takiego stanu się doprowadzić leki są chyba najlepszym wyjściem. Zgadzam się, również z pierwszą częścią, że człowiek może dokonać tego wszystkiego sam, bo w sumie na terapii i tak właściwie to robi. Sam się zmienia, sam nad sobą pracuje - terapeuta jedynie mu w tym pomaga.

Jeśli ktoś nie potrzebuje pomocy terapeuty - super, ale ja jestem zwolennikiem połączenia farmakoterapii i psychoterapii. Wtedy efekty pojawiają się szybciej, bo dzięki wiedzy i doświadczeniu terapeuty nie błądzimy zbyt długo. Zawsze pokazana jest jakaś droga, ale fakt, to czy z niej skorzystamy, zależy tylko od nas. I nawet najlepszy terapeuta nie zmusi nas do podążania akurat tą drogą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, może jestem przeczulona, ale wydaje mi się, jakbyś od razu odebrała mój post jako atak. A wyobraź sobie, że tak nie jest. Nie jestem przeciwniczką leków. Mnie także tabletki wyciągnęły z mega syfu i na ten moment ani myślę ich odstawiać.

Z tym, że ja kiedyś chciałabym je odstawić, a bez terapii uważam, że w moim przypadku to niemożliwe.

człowiek może sam zweryfikować swoje zachowanie i praktykować stałą ekspozycję, aż wejdzie mu to w krew...ale to jest mozliwe, gdy bierze się leki
Zgadzam się. Jeśli jest się praktycznie na dnie, to żadna terapia nie pomoże. Człowiek musi być w stanie coś czerpać z terapii i żeby do takiego stanu się doprowadzić leki są chyba najlepszym wyjściem. Zgadzam się, również z pierwszą częścią, że człowiek może dokonać tego wszystkiego sam, bo w sumie na terapii i tak właściwie to robi. Sam się zmienia, sam nad sobą pracuje - terapeuta jedynie mu w tym pomaga.

Jeśli ktoś nie potrzebuje pomocy terapeuty - super, ale ja jestem zwolennikiem połączenia farmakoterapii i psychoterapii. Wtedy efekty pojawiają się szybciej, bo dzięki wiedzy i doświadczeniu terapeuty nie błądzimy zbyt długo. Zawsze pokazana jest jakaś droga, ale fakt, to czy z niej skorzystamy, zależy tylko od nas. I nawet najlepszy terapeuta nie zmusi nas do podążania akurat tą drogą.

Jakbyś mi to z głowy wyjęła, przydałaby mi się taka osoba, która wypowiadałaby moje myśli :D

Do Poradni Zdrowia Psychicznego szłam od początku z nastawieniem, że nie chcę leków, zostanę przy psychoterapii, bo potrzebuję zrozumienia wielu rzeczy i wielu zmian w sobie, dam radę. A leki na to nie pomogą, potrzeba własnego wysiłku, a nie super tabletki na ból istnienia. Jednak już przy trzeciej wizycie u terapeutki było tak trudno, że gdyby nie leki, które wcześniej właściwie wcisnęła mi lekarka, mówiąc, że się bardziej otworzę i przestanę tak bardzo izolować, pozwolą mi podjąć kolejne studia, to nie poszłabym na kolejną terapię ani do lekarza, już byłam zdecydowana żeby to wszystko w cholerę rzucić, że to porywanie się z motyką na Słońce, nie mam na to siły, nie dam rady, a dzisiaj bym tego żałowała. Lekarka miała rację, dzisiaj nie czuję się wyśmienicie czy nawet normalnie, ale znośnie i podejmuję inicjatywę na tyle na ile starcza sił. To w jak głębokiej dupie byłam, a jak się teraz czuję to niebo a ziemia. Na ten moment nie wyobrażam sobie nic nie brać, boję się momentu kiedy będzie można odstawić leki, ale chce je kiedyś odstawić i mam nadzieję, że się uda, że będzie zupełnie realny pierwotny plan - polegać tylko na psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie odczuwają niekiedy podobne rzeczy gdy kończy się lato. Jednak czasami, kiedy trwa to już dłużej i jest nie do zniesienia - zaczyna się problem. Najważniejsze aby zdać sobie sprawę że to nie jest normalne, że można żyć inaczej - póki się tego nie zrozumie, nie zacznie się walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×