Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

No to ładnie .

Moje problemy za szkołą zaczęły się w 1 gim i raz jest lepiej raz gorzej .

Dobrze chyba nigdy nie będzie .

A u was od kiedy to się zaczęło ?

 

-- 01 wrz 2013, 21:49 --

 

No to ładnie .

Moje problemy za szkołą zaczęły się w 1 gim i raz jest lepiej raz gorzej .

Dobrze chyba nigdy nie będzie .

A u was od kiedy to się zaczęło ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojej, współczuję Wam :(. Ja właśnie jestem po trzecim roku studiów i nadal sobie nie radzę z fobią przed jakąkolwiek formą edukacji... Boję się, że przez to nie skończę edukacji, że moje marzenia legną w gruzach. Jest coraz gorzej! A zaczęło się u mnie walić w drugiej klasie liceum, chociaż niepozorny symptom pojawił się już w gimnazjum - spóźniałam się.

Jutro mam poprawkę z ćwiczeń. Od niej zależy wszystko. A ja nic nie umiem, co więcej - nie umiem się uczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abstrakcyjna, jedynie dwa tygodnie nie było mnie w szkole... Na szkolnej wymianie polsko-niemieckiej. Ale ci sami ludzie, jeszcze gorsze zajęcia... Dla mnie to tak jakby 110% obecności.

 

Rowerzysta96, ja problemy z odnalezieniem się w społeczeństwie miałam od zawsze (przedszkolanka mnie zbeształa i jakoś wtedy się zaczęło), ale takie prawdziwe problemy jakoś od połowy gimnazjum. Całą trzecią klasę panikowałam przed liceum, a teraz... Masakra, szkoda gadać :(

 

-- 01 wrz 2013, 22:18 --

 

Mamre, powodzenia.

A umiałaś się uczyć? Byłaś kiedykolwiek w tym regularna? No i... jak Ci szło z nauką w poprzednich szkołach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o! słyszałam, że od jutra zaczynam klasę maturalną, którą spaprzę pomimo wszelkiego wysiłku... jak mi brakowało oznak nienawiści ze strony całej kadry nauczycielskiej, pełnej inwigilacji a propos wszystkiego, co robię, ataków paniki w ławce i emetofobii oraz porannych walk z wiecznym zmęczeniem. Tamten rok spaprałam w najgorszy sposób, teraz może być tylko gorzej, bo w lepiej trudno mi uwierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie ma lekko. Tylko twardoskórzy olewacze przetrwają szkołę. Tacy co nie przejmą się złą oceną, opinią nauczyciela, a negatywne emocje odreagują na słabszych. Trochę popiją, pocwaniaczą, pokopią piłkę na w-f, w domu rebelia przeciwko rodzicom, zakrawająca o świętokradztwo.

 

Jak ktoś jest wrażliwszy, a jeszcze w dodatku ma jakieś ambicje, przymyślenia, odstaje od reszty i chwyci go w swe łapska jakaś nerwica, takiemu komuś można współczuć. Ale kto ma współczuć? Na pewno nie człowiek z akapitu nr 1.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś jest wrażliwszy, a jeszcze w dodatku ma jakieś ambicje, przymyślenia, odstaje od reszty i chwyci go w swe łapska jakaś nerwica, takiemu komuś można współczuć. Ale kto ma współczuć? Na pewno nie człowiek z akapitu nr 1.
Plus jest taki, że dziś można dostać wsparcie w necie, od ludzi, którzy zrozumieją jeśli takich nie ma w realu, a net to tylko przedłużenie prawdziwego świata, za moich czasów takich forów jeszcze nie było, a przynajmniej nie były tak popularne. Ilu ludzi wtedy poległo będąc zupełnie samych, znam co najmniej dwa przypadki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś jest wrażliwszy, a jeszcze w dodatku ma jakieś ambicje, przymyślenia, odstaje od reszty i chwyci go w swe łapska jakaś nerwica, takiemu komuś można współczuć. Ale kto ma współczuć? Na pewno nie człowiek z akapitu nr 1.

 

Idealizujesz. Ja się zapijałam, odstresowywałam w klubach tak, że wolę sobie nie przypominać, bo kac moralny mnie zabije, nauczyciele nienawidzą mnie za bezczelność i pyskowanie, jestem pod pełną inwigilacją, cwaniaczyć cwaniaczyłam, przeciwko rodzinie się buntowałam, nie płakałam po kolejnej jedynce, ledwo zdałam ostatni rok i co z tego? Lądowałam na co drugiej lekcji w kiblu na godzinę, bo byłam na nowych psychotropach i nikt by nie pomyślał, a przynajmniej nie uwierzył, że pomimo tego wszystkiego wysiedzenie 45 minut w ławce jest dla mnie jak wejście na najwyższy szczyt czy rok w kołchozie, bo ataki paniki i emetofobia. Od 11 lat jeszcze się nie przyzwyczaiłam. I na cholerę mi czyjeś współczucie, lepiej niech pani doktor jutro wypisze mi receptę na benzodiazepiny, to przynajmniej jakaś pomoc. Nie zawsze ci znerwicowani to cisi i niepozorni, wzory do naśladowania, szczere złoto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamre, ja jestem zdania, że prymus nie potrafi się uczyć. Nie mówię tu o kujonach, którzy całe życie spędzają nad książkami, ale właśnie takimi bardzo dobrymi osobami, których poziom wiedzy mnie zawsze intryguje.

Sama jestem kimś opisanym przez Ciebie i wiem, że gdybym potrafiła się uczyć i nie bała się szkoły... O jezu, co ja bym mogła :pirate: Fakt, zarywam noce, ale w sumie mam wyrzuty sumienia że za mało się uczę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamre, trudne pytania zadajesz, a raczej takie, na które trudno mi odpowiedzieć.

Są ludzie, którzy są wspomnianymi wyżej kujonami żyjącymi tylko wśród książek (typ A), są też tacy, którzy uczą się regularnie, ustalają sobie plan dnia, są poukładani, poświęcają zawsze określoną ilość czasu, dostają trójki-czwórki-piątki, ale także jedynki i się nie załamują (typ B), ale są też tacy, którzy są prymusami, uczą się gdy trzeba, ale przychodzi to opornie. Ja to zawsze tłumaczę na zasadzie "a bo ta osoba wie, że nawet jak mało się nauczy, to i tak jakimś cudem zgarnie dobrą ocenę". Kurczę, nie umiem tego opisać. Np. mój mózg po prostu nie umie się uczyć. Zawsze miałam dobre oceny, a przychodziły one skądś. Teraz, gdy przeskoczyłam na ciut wyższy level w nauczaniu, tak ciężko mi się uczyć, bo nie mam wyćwiczonego mechanizmu nauczania. Rytuału poświęcenia czasu itd.

Wybacz, nie umiem tego opisać, szczególnie przed jutrem...

Typ A zazwyczaj kończy jako jakiś naukowiec, typ B zazwyczaj sobie jakoś poradzi (bo i w szkole nieźle idzie, i towarzysko jest 'normalny' - ma znajomych, przyjaciół, sympatie itd).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rzadko kiedy się uczę. Wychodzę z założenia, że albo pewne rzeczy umiem sama z siebie, albo wcale, taka forma prokrastynacji. Wolę spudłować, niż nauczyć się na tę trójkę. Dobre wyniki mam zaledwie z polskiego i angielskiego, bowiem świetnie piszę, a z kolei wymieniony język jest dla mnie bliższy i przyjemniejszy niż sam polski. Do tej pory nie wiem, jak na bardzo dobrym poziomie, miarkując na Uniwerek Warszawski, zdam rozszerzenie z filozofii i polskiego oraz podstawię z matmy, z której ledwo zdaję od czterech lat. Niestety sytuacja ma też swoje minusy, a mianowicie, wszyscy nauczyciele zbytnio się wciągają w moją osobę i uważają, że jak parę z tych rzeczy robię dobrze, to powinnam zaraz być prymuską, jeno się nie staram. A tu nie dość, że kujonem nie jestem, to na co dzień okropną, szokującą osobą. Ale nie pozwolę, żeby mnie ktoś ustawiał według swojego widzimisię. Mam nadzieję wyrobić tylko na lepsze wyniki, żeby świadectwo z trzeciej klasy wyglądało dobrze i zamienić zachowanie nieodpowiednie na bardzo dobre, co z moją impulsywnością będzie trudne, bo w którymś momencie i tak będę musiała pewnie się postawić w jakiejś kwestii, jak to ja. Nie wiem zresztą, czy nie zmienię szkoły na ten ostatni rok, żywię straszną zawiść do kadry nauczycielskiej. Do starych panien, które podkablowywały wszystko co zobaczyły i usłyszały poza szkołą, a co mnie tyczyło, do wychowawczyni z tego względu angażującej się w moje sprawy z obsesyjną wściekłością, do młodych nauczycielek komentujących mój wygląd i "brak kobiecości" za moimi plecami, za wszystkich, którzy mieli do mnie pretensje o to, że nie jestem taką, jaką w ich mniemaniu powinnam być. Tamten rok był straszny, wszyscy pokazali, jak bardzo nie warto we mnie wierzyć tylko dlatego, że ujawniłam specyfikę swojego charakteru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I się zaczęło. "to może idź do roboty, skoro do szkoły ci się NIE CHCE?!" .

Zapamiętajcie - przecież mi się po prostu nie chce, z czystego lenistwa...

 

-- 02 wrz 2013, 08:56 --

 

Przecież mam tam znajomych, nikt mnie nie dręczy, ludzie mnie szanują, nauczyciele również, przecież tu jest tak rodzinna atmosfera (no porównując do mojej rodziny moze i jest rodzinna), przecież wszystko jest cudownie, czuję się tam znakomicie, przecież jest cudownie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×