Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk i panika - czynniki spustowe


wieslawpas

Rekomendowane odpowiedzi

wieslawpas, najgorsze jest to, ze myslenie "mialam tutaj atak, wiec na pewno bedzie znowu", jest takie mocne.

A myslenie "mialam tutaj raz atak, ale 50 kolejnych razy w tym samym miejscu nie mialam zadnego" - malo daje :)))

Ale fakt.. trzeba sobie jakos wbijac do glowy to. Ale jak Cie jedna sesja uzdrowila? Po prostu uswiadomiles sobie, ze to glupie myslenie, i juz tak nie myslales?

 

Dokładnie! Pamiętam, jak w LO zemdlałam na lekcji i to jeszcze w wersji "hardcore'owej' (z drgawkami) później zawsze siedząc w tej sali czułam się fatalniej niż zawsze i często się bałam że znowu się powtórzy.. ><

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ja sobie wyobrazke kobiete w autobusie oddychajaca przez kondona... wyobrazam sobie miny tych ludzi.

 

zarty, zartami - ale powiem Wam szczerze, ze wydaje mi sie, ze kiedy w autobusie w czasie hiperwentylacji przypomnimy sobie ten obrazek, cala panika pojdzie w diably! :D

 

(ja tak swego czasu, jak jechalam autobusem, i juz wyobrazalam sobie, ze mnie na noszach wiozą do pobliskiego szpitala (bo byl obok) to juz widzialam, jak podczas tego transportu pod górkę spadam z tych noszy gdzies na bok (bo oni sie tak spiesza) :))) Smiac mi sie zachcialo, i tez momentalnie przeszla panika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie! Ale ja to mam tak z wychodzeniem, ze denerwuje sie w domu juz przed wyjsciem dlugo, ale jak wychodze, to tak naprawde jest przewaznie lepiej (niz przed wyjsciem). Potem zazwyczaj jak mam dostrzec do jakiegos punktu, to to jest moim celem, i jakos tam docieram. Ale potem jak mam znowu wracac to znowu przeraza mnie ta cala droga :(

I to sie nawet tyczy jakiegos nieokreslonego punktu. Np. ide do konca ulicy i z powrotem, to jak dojde do konca i mam wraca, to wtedy najgorzej.

 

Ale poprzednio jak mi juz przechodzila nerwica, to pamietam, ze jeszcze to bylo cos co dlugo mialam - taki lęk i niepokoj przed wyjsciem (tylko!) i w pewnym momencie zaczelam to olewac, bo wiedzialam, ze tylko wyjde i bedzie lepiej (bo tak zawsze bylo) i jakos i to minelo z czasem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

probuje wypracowac jakies metody, zeby nie dawa sie pochlonac,,,,bo scenariusz wydarzen to w glowie mam perfekcyjny zawsze....ale wiecie co to mialo swoj poczatek..kiedys wiele lat temu bedac dzieckiem widzialam wlasnie w tramwaju faceta ktory dostal zawal ...i choc przez wiele lat o tym nie myslalam to teraz juz wiem ze gdzies podswiadomie to wywoluje lek.....paradoksalnie gdy odchodzil moj tata zupelnie inaczej reagowalam, i w sytuacji gdy zagrozenie realne nie dotyczy mnie ....zadnyc lekow nie ma..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania33, nie wiem czy mogę to określić zmęczeniem, ale często jak łażę po mieście i w ogóle jestem poza domem, czuję się jakby ktoś wysyłał ze mnie energię. Zaczyna mnie boleć kark od chodzenia, nogi, szybko się męczę (mimo że mam ok kondycję) etc. Pod koniec dnia czuję się jak zombie, wyssana z energii, potargana, z zaschniętymi od całodziennych nerwów ustami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milady

 

To współczuję , ja cały czas czuje zmęczenie , nic się człowiekowi nie chce..nie umie się do niczego zmobilizować, lecz zauważyłam , ze psychika działa inaczej , jeżeli musimy coś zrobić i nie ma kogoś kto by nas wyręczył, wtedy człowiek idzie bo wyjścia nie ma...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania33, dokladnie! Ja to mam wrazenie, ze tylko to mnie ratuje przed totalnym pogrążeniem. Bo po prostu jak nie pojde po chleb , to nie bede miala co jesc :) I czasem ledwo dochodze, denerwuje sie strasznie, wracam wykonczona - ale musze... :-/

A poprzednio, te 10 lat temu, mieszkalam z rodzina, wiec jesli ja odczuwalam lęk, to po prostu nie szlam do sklepu, bo zawsze byl ktos kto i tak pojdzie. I wtedy pamietam, ze przez dobre pare miesiecy nigdzie sama nie poszlam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do swiatla to ja chodze w ciemnych okularach nawet jak juz sie ciemno robi :) troche mi czasem glupio, ale z drugiej strony naprawde mnie to swiatlo razi!

 

-- 29 sie 2013, 18:59 --

 

i swoja droga - okulary przeciwsloneczne to jest calkiem niezly sposob na troche lepsze samopoczucie! Tak sie czuje jakby "za czyms".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie ....moja siostra zawsze do mnie mowi.......ty masz tylko wrazenie,,

 

 

ostatnio jedna madra pani doktor powiedziala mi, ze w takim napieciu mozg wysylasygmaly jakby chcial testowac nas,,,,mniej wiecej tak jak z remoniowaniem domu, zeby byl porzadek musi byc balagan...wszystko to niby oczywiste....ale w sytuacji paniki rozumy z glowy uciekaja... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania33, tak licze i licze.. i doliczyc sie nie moge. Wyglada na to, ze nawet dluzej niz myslalam. Na pewno najpierw ze 4 miesiace odkad sie zaczelo wszystko, potem poszlam na terapie grupowa (3 mies), to pamietam ze zrujnowałam się dojezdzajac tam taksowkami prawie codziennie... Potem poszlam na indywidualna i nie jestem w stanie powiedziec po jakim czase, ale w pewnym momencie odwazylam sie pierwszy raz wsiasc do autobusu i przejechac przystanek. Radosc byla niedoopisania :) Pamietam jak dzis! Bo bylam pewna, ze juz nigdy do tego nie dojdzie, a tu nagle, mimo ze tez w stresie, z lękiem, ale udalo się. To mi chyba dało nadzieje - I potem juz bylo z czasem tylko lepiej. Jezdzilam coraz czesciej, i coraz mniej ataków. Więc przez 8 miesiecy conajmniej nie bylam w stanie nigdzie sama wychodzic (a i z kims wcale nie bylo lekko). Ale moglo to trwac i dluzej...

 

Na pewno po 2 latach od poczatku choroby bylo juz naprawde super, zaczelam nowe studia, nie mialam zadnych ataków, moglam jezdzic po miescie, wyjezdzac tez dalej - takie tam, normalne zycie :)

 

Wiec teraz, to mi tez daje nadzieje, bo skoro raz bylam w takim oplakanym stanie i potem bylo super, to i teraz jest to napewno mozliwe (u nas wszystkich!)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

satinela

 

Dziadostwo jedne wraca i marnuje życie... :twisted:

 

 

nerwa

 

Ja się męczyłam ponad 10 lat z tym świństwem...ale musiałam kurde pracować ciężko, po rańszej zmianie na nocki zapieprzałam .Male dziecko , czasem już padałam , ale miałam tyle sil by wytrwać.Teraz jej już nie mam , gdzieś mi zabrakło :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeszlam juz etap wtedy wydawalo mi sie wychodzenia z niemozliwego i tym razem mam nadzieje choc nie ukrywam ze momentami czuje sie bezradna.....wydawalo mi sie ze nauczylam sie tej cholernej choroby. a jednak sie mylilam...teraz staram sie odnalezc przyczyny i je pokonywac. jest dramatycznie ciezko,....ale cos trzeba robic...

 

 

swiadomosc ze ktos podobnie odczuwa daje chwilowa ulge,....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania33, mi sie wydaje, ze teraz tez bedziesz miala sile! Wiadomo, troche inaczej jest jak po prostu sie musi (nie wiem czy teraz tez musisz?), ale wtedy czlowiek sie jakos mobilizuje. A tak to nawet jak chcemy to nie dajemy rady :( Lęk po prostu ma takie zdolności wykanczania czlowieka, ze to sie w glowie nie miesci...

 

A wiecie co, jeszcze przypomnialo mi sie, ze 2 lata temu mialam byc moze tez, mały nawrot. Bo tez mialam rozne przejscia, dodatkowo bylam chora i antybiotyki rozwalily mi zdrowie fizyczne i to wszystko razem spowodowalo, ze znowu czulam sie zle, nie mialam sily wstac z lozka (ale to tez kwestia odwodnienia) i psychicznie tez bylo beznadziejnie. Ale wczesniej zobowiazalam sie do wziecia udzialu w jednym projekcie. Wszystko juz bylo umowione itd. Szukalam usilnie kogokolowiek na zastepstwo - ale nie znalazlam. I pamietam, ze pierwszego dnia, ledwo dotarlam do pracy, spedzialm tam godzine i wrocilam wykonczona. Ale musialam (chociazbym tam ostatnimi silami miala dotrzec). Drugiego dnia, nei lepiej. Ale po paru dniach, ten moj czas pracy sie wydluzal i wkoncu powrocilam do siebie, minely lęki i zachcialo mi się żyć znowu. Teraz sobie mysle, ze moze ten przymus i to ze nie znalazlam nikogo na moje miejsce - uratowal mnie w jakis sposob?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×